niedziela, 20 października 2019

Contrails i wiatr halny




Dzisiejszy ranek był piękny jak na październik – temperatura +8,8°C, ciśnienie 1014 hPa, lekki wiatr z kierunku SE – zapowiedź wiatru halnego. Na bezchmurnym niebie widoczne były doskonale smugi kondensacyjne pozostawione przez samoloty…



Ilekroć patrzę na nie, to przypominają mi się słowa z Apokalipsy św. Jana:

Potem ujrzałem inną Bestię, wychodzącą z ziemi:
miała dwa rogi podobne do rogów Baranka,
a mówiła jak Smok.
I całą władzę pierwszej Bestii przed nią wykonuje,
i sprawia, że ziemia i jej mieszkańcy oddają pokłon pierwszej Bestii,
której rana śmiertelna została uleczona.
I czyni wielkie znaki,
tak iż nawet każe ogniowi zstępować z nieba na ziemię na oczach ludzi.
I zwodzi mieszkańców ziemi
znakami, które jej dano uczynić przed Bestią,
mówiąc mieszkańcom ziemi, by wykonali obraz Bestii,
która otrzymała cios mieczem,
a ożyła. (Ap 13, 11-14)

Jakże pasuje to do widowiska, które niemal codziennie mam przed oczami… - wielkie znaki na niebie, które pozostawiają na nim ludzkie maszyny. Niekiedy maszyny te zwiastują ludziom śmierć i zniszczenie, o czym nasi współcześni nie chcą już pamiętać, ba! – niektórym wręcz marzy się wybuch kolejnej wojny w Europie!



Codziennie nad samą tylko Europą przelatuje ok. 3000 samolotów komunikacyjnych, które pozostawiają za sobą smugi contrails – pary wodnej i dwutlenku węgla, które rozchodzą się w górnych warstwach atmosfery: każdy samolot spala kilka ton lotniczej nafty, co pożera tony tlenu z atmosfery, powiększając efekt globalnego ocieplenia. A do tego nie potrzeba żadnego Boga czy Szatana – wystarczy człowiek…



Niedzielny ruch lotniczy nad Europą w dn. 20.X.2019 r., godz. 08:20 CEST

A do tego zmiany pogody wywoływane sztucznie przez ludzi – deszcze wywołane „zasiewaniem” chmur jodkiem srebra czy inne substancje powodujące powstawanie jąder krystalizacji w chmurach.



W 1970 roku, Andrzej Kondratiuk nakręcił rewelacyjną komedię „Hydrozagadka”. W zamyśle miał to być pastisz amerykańskich komiksów o rozmaitych supermenach ratujących świat przed różnymi szaleńcami. Dzisiaj, w 2019 roku  widzimy, jak bardzo wizjonerski był to film i jak sprawdziły się ponure przepowiednie Kondratiuka i Andrzeja Bonarskiego. To, co wtedy nas śmieszyło i wydawało się niepodobieństwem, dziś stanowi normalną rzeczywistość: wykorzystanie energii jądrowej, regulowanie klimatu, przemyt materiałów radioaktywnych, operetkowi władcy, którym zachciewa się broni ultymatywnych…




To wszystko dzisiaj po prostu JEST. I w każdej chwili mogą spełnić się apokaliptyczne wizje św. Jana – wystarczy, że jakiemuś kacykowi odbije palma i rozpocznie wojną atomową czy chociażby meteorologiczną. Bo jak się okazuje, pogoda może być bronią masowego rażenia, podobnie jak trzęsienia ziemi, tsunami czy wybuchy wulkanów i superwulkanów, które można będzie wywołać sztucznie. Doskonale wiedzą o tym Wietnamczycy, których w ten sposób próbowali pokonać Amerykanie zalewający ich wodą z deszczy monsunowych. A teraz? Teraz jakiś zdesperowany świr z wielkimi i chorymi ambicjami może sięgnąć po takie środki, kiedy władza zacznie się mu wymykać z rąk, a wtedy spełnią się ponure proroctwa św. Jana…