Dzisiejszy ranek był piękny jak
na październik – temperatura +8,8°C, ciśnienie 1014 hPa, lekki
wiatr z kierunku SE – zapowiedź wiatru halnego. Na bezchmurnym niebie widoczne
były doskonale smugi kondensacyjne pozostawione przez samoloty…
Ilekroć patrzę na nie, to
przypominają mi się słowa z Apokalipsy św. Jana:
Potem
ujrzałem inną Bestię, wychodzącą z ziemi:
miała
dwa rogi podobne do rogów Baranka,
a
mówiła jak Smok.
I całą
władzę pierwszej Bestii przed nią wykonuje,
i
sprawia, że ziemia i jej mieszkańcy oddają pokłon pierwszej Bestii,
której
rana śmiertelna została uleczona.
I czyni wielkie znaki,
tak iż
nawet każe ogniowi zstępować z nieba na ziemię na oczach ludzi.
I
zwodzi mieszkańców ziemi
znakami,
które jej dano uczynić przed Bestią,
mówiąc
mieszkańcom ziemi, by wykonali obraz Bestii,
która
otrzymała cios mieczem,
a
ożyła. (Ap 13, 11-14)
Jakże pasuje to do
widowiska, które niemal codziennie mam przed oczami… - wielkie znaki na niebie,
które pozostawiają na nim ludzkie maszyny. Niekiedy maszyny te zwiastują
ludziom śmierć i zniszczenie, o czym nasi współcześni nie chcą już pamiętać,
ba! – niektórym wręcz marzy się wybuch kolejnej wojny w Europie!
Codziennie nad samą tylko
Europą przelatuje ok. 3000 samolotów komunikacyjnych, które pozostawiają za
sobą smugi contrails – pary wodnej i
dwutlenku węgla, które rozchodzą się w górnych warstwach atmosfery: każdy samolot
spala kilka ton lotniczej nafty, co pożera tony tlenu z atmosfery, powiększając
efekt globalnego ocieplenia. A do tego nie potrzeba żadnego Boga czy Szatana –
wystarczy człowiek…
Niedzielny ruch lotniczy nad Europą w dn. 20.X.2019 r., godz. 08:20 CEST
A do tego zmiany pogody
wywoływane sztucznie przez ludzi – deszcze wywołane „zasiewaniem” chmur jodkiem
srebra czy inne substancje powodujące powstawanie jąder krystalizacji w
chmurach.
W 1970 roku, Andrzej Kondratiuk nakręcił rewelacyjną
komedię „Hydrozagadka”. W zamyśle miał to być pastisz amerykańskich komiksów o
rozmaitych supermenach ratujących świat przed różnymi szaleńcami. Dzisiaj, w
2019 roku widzimy, jak bardzo
wizjonerski był to film i jak sprawdziły się ponure przepowiednie Kondratiuka i
Andrzeja Bonarskiego. To, co wtedy
nas śmieszyło i wydawało się niepodobieństwem, dziś stanowi normalną
rzeczywistość: wykorzystanie energii jądrowej, regulowanie klimatu, przemyt
materiałów radioaktywnych, operetkowi władcy, którym zachciewa się broni
ultymatywnych…
To wszystko dzisiaj po
prostu JEST. I w każdej chwili mogą spełnić się apokaliptyczne wizje św. Jana –
wystarczy, że jakiemuś kacykowi odbije palma i rozpocznie wojną atomową czy chociażby
meteorologiczną. Bo jak się okazuje, pogoda może być bronią masowego rażenia,
podobnie jak trzęsienia ziemi, tsunami czy wybuchy wulkanów i superwulkanów,
które można będzie wywołać sztucznie. Doskonale wiedzą o tym Wietnamczycy,
których w ten sposób próbowali pokonać Amerykanie zalewający ich wodą z deszczy
monsunowych. A teraz? Teraz jakiś zdesperowany świr z wielkimi i chorymi
ambicjami może sięgnąć po takie środki, kiedy władza zacznie się mu wymykać z
rąk, a wtedy spełnią się ponure proroctwa św. Jana…