Ostatnio na FB
zostałem zaatakowany przez pewnego ultrakatolickiego oszołoma, który usiłował
mi dowieść, że Kościół katolicki i chrześcijaństwo było i jest nadal
największym dobrodziejstwem dla Polski, a funkcjonariusze Kk są ludźmi
nieskazitelnymi i bezustannie narażeni na ataki i prześladowania ze strony
innowierców i ateistów. Dedykuję temu katolickiemu talibowi ten tekst z forum
Innych Oblicz Historii:
***
Cytuję: „Nie mam za bardzo czasu na pisanie, ale nie mogę już dłużej słuchać
Kurskich, Jurków, Terlikowskich, Romaszewskich i im podobnych. Żałuję, że
adwersarze tych panów nie posiadają odpowiedniej wiedzy historycznej ażeby móc
odpierać ich „bezsporne i niezaprzeczalne fakty” odnośnie zasług Kościoła
rzymskokatolickiego dla naszego bytu państwowego i niepodległości. Oni tego nie
przeczytają, ale Internet ma to do siebie, że wiadomość puszczona w sieć
przetacza się przez wiele, wiele PC-etów, laptopów.. i może jakiś młody
miłośnik historii czytający poniższy tekst zostanie kiedyś politykiem lokalnym,
krajowym, czy może dziennikarzem i podobne bzdety o „zasługach” Kościoła będzie
mógł gładko zripostować.
KOŚCIELNE
„ZASŁUGI” DLA POLSKI
Od zarania dziejów Kościół dążył
do supremacji władzy religijnej nad świecką. Cel był prosty: podporządkować
władzę świecką Kościołowi by objąć niepodzielnie rządy dusz i wyłudzać kasę.
Kościół zawsze będzie zwalczał silną władzę, bo od słabych, zmuszonych do
szukania poparcia z ambony da się wyłudzić więcej. Polska była areną, poligonem
tej walki. Niestety, w naszym przypadku wygrał ten Kościół. Za osłabienie
państwa i podporządkowanie go temu Kościołowi zapłaciliśmy cenę straszliwą,
najwyższą w Europie.
W roku 1079 Bolesław Śmiały odbudował potęgę Chrobrego. Z powodzeniem interweniował na Węgrzech i na Rusi,
zdobył Kijów, koronował się na króla. Był sojusznikiem papieża, skutecznie bił
Niemca. Ale duchowieństwo było wtedy w 80% niemieckie. Śmiały nie walczył z
Kościołem, wręcz przeciwnie – umacniał go. Jego władza była jednak dla Kościoła
zbyt silna. Gall Anonim, przecież
zakonnik, w swojej kronice nazywa biskupa traditor
– zdrajca. Oto fragment:
„Jako
król Bolesław był z Polski wyrzucony długo byłoby o tym mówić tyle jednak
ujdzie powiedzieć, że nie godziło się pomazańcowi karać pomazańca cieleśnie, za
jaki bądź grzech. To, bowiem zaszkodziło mu wielce, że gdy biskupa za zdradę
skazał na obcięcie członków, więc do grzechu dodał grzech My jednak ani biskupa
zdrajcę uniewinniamy, ani brzydką zemstę królewską pochwalajmy, lecz ostawmy te
sprawę i opowiedzmy, jak przyjęto króla Bolesława na Węgrach.”
Tak, więc krótko mówiąc
przywrócenie tytułu królewskiego i wzmocnienie władzy Bolesława musiało budzić
niezadowolenie u przywódców państw ościennych, przede wszystkim Niemiec i
Czech, oni to za pomocą niektórych polskich rodów możnowładczych starali się
zbudować opozycję przeciwko Królowi. Uczestniczył w tym Biskup Krakowski Stanisław Szczepanowski, Gall uczynek Stanisława nazywa grzechem i zdradą,
albowiem biskup złamał przysięgę wierności, którą ślubował Bolesławowi, kiedy
brał od niego inwestyturę.
Wbrew kłamstwom Kościoła –
zdrajca w sutannie nie został zamordowany, tylko zgodnie z prawem skazany przez
sąd za zdradę i stracony. Gdyby było inaczej, to natychmiast w glorii
męczennika zostałby świętym – wszak każdy kult jest złotodajny dla kleru. Taki
św. Wojciech został kanonizowany
zaledwie dwa lata po śmierci! W przypadku Stanisława okazji zwyczajnie nie
było, bo ludzie zdrajcę pamiętali. Wymazywanie zdrady z pamięci narodu zajęło
oszustom w sutannach aż 174 lata. Wydatnie pomógł najazd tatarski w 1241 r.,
który spustoszył Polskę.
Podczas rozbicia dzielnicowego.
Kościół wszelkimi sposobami osłabiał państwo, szczuł na siebie książąt
dzielnicowych. Za poparcie jednych przeciw drugim wyłudzał kolejne nadania i
przywileje. W ten sposób zupełnie zanarchizował Polskę i stała się ona areną
nieustannej wojny domowej. Osłabiona, straciła Śląsk, Pomorze, Ziemię Lubuską,
płaciła Niemcom daninę lenną. Nie była w stanie uporać się z najazdami Prusów i
ściągnęła sobie na kark zakon krzyżacki.
Spośród plejady zdrajców w
sutannach, wymienić trzeba takich jak arcybiskupi gnieźnieńscy: Jakub ze Żnina, Janik, Henryk Kietlicz;
biskupi krakowscy: Gedko, Paweł z Przemankowa i Muskata; wrocławscy: Wawrzyniec, Tomasz I i Tomasz II
oraz biskup poznański Andrzej.
Posługiwali się zdradą, fałszerstwem i klątwą. Wyklęli m.in. Władysława Wygnańca, Mieszka Starego, Henryka Brodatego, Konrada
Mazowieckiego, Leszka Czarnego, Henryka Probusa, Władysława Łokietka, potem Kazimierza
Wielkiego, pomijając pomniejszych książąt. Klątwa oznaczała faktyczną
utratę władzy, gdyż poddanych władcy zwalniano z posłuszeństwa wobec niego. O
zdjęcie klątwy trzeba było zabiegać w Rzymie, a trwało to długo i kosztowało
słono. Jak w tych warunkach Polska mogła normalnie funkcjonować?
Na zjazdach w Łęczycy (1180 r.) w
Borzykowej (1210 r.) i w Wolborzu (1215 r.) Kościół, wygrywając książąt przeciw
sobie, wyłudził przywileje osłabiające cały kraj i całkowicie uniezależniając
się od polskiego państwa. Kiedy Łokietek jednoczył Polskę i potrzebował złota
na wojsko i zabiegi dyplomatyczne, papież zmusił go do… zwiększenia
„świętopietrza”.
W r. 1515 w czasie zjazdu
wiedeńskiego. Zawarto wtedy układ, na mocy którego Zygmunt Stary i Kazimierz
Jagiellończyk, król Czech i Węgier, oddali Habsburgom Czechy i Węgry. Za
darmo! Tylko za zerwanie przez Habsburgów sojuszu z Moskwą.
W polskiej dyplomacji rej wówczas
wodzili biskupi Drzewiecki i Tomicki, papiescy niemieccy agenci.
Kościół popierał wtedy Niemców, bo Polska słusznie nie kwapiła się do
planowanej przez papieża wojny z Turcją. Dwa lata później Marcin Luter ogłosił swoje tezy. Niemców czekał wstrząs
reformacyjny i wojny domowe…
W 1582 roku, kiedy pobita przez Batorego Moskwa prosiła o pokój. Car Iwan Groźny w obliczu całkowitej klęski
w toczonej od czterech lat wojnie zaczął mamić papieża obietnicami zawarcia
unii prawosławia z Rzymem i swego udziału w wojnie z Turcją. Papież wysłał do
Moskwy swego legata, jezuitę Possevina,
który pośredniczył w rokowaniach pokojowych. Ten działał ze szkodą dla Polski i
zmarnował Batoremu owoce wielkiego zwycięstwa. Można było uzyskać znaczne
lepsze warunki pokoju.
Po zawarciu rozejmu w Jamie Zapolskim
car zaczął grać na zwłokę. Gdy Kościół zrozumiał że został wystawiony do
wiatru, zaczął namawiać Batorego do kolejnej wojny obiecując 25 tys. dukatów
subsydiów miesięcznie. Jednak plany wojenne pokrzyżowała (tajemnicza) śmierć
króla Stefana.
Kolejny raz Kościół katolicki
„zasłużył” się dla Polski w 1596 r., zawiązując unię brzeską. Unia ostatecznie
zburzyła w Rzeczypospolitej pokój religijny, który był podstawą jej potęgi.
Gwarantowała go konfederacja warszawska, uchwalona przez sejm w 1573 r. Ten pokój
religijny był solą w oku Kościoła katolickiego, gdyż zbory protestanckie
rozwijały się o wiele prężniej niż katolickie parafie. Toteż biskupi na
synodzie w Piotrkowie w 1577 r. rzucili na akt konfederacji klątwę. Papież
potwierdził tę klątwę bullą z 1578 r.
Konfederacja warszawska, akt
bezprzykładnej tolerancji religijnej w ówczesnej Europie, został przez UNESCO
wciągnięty na listę Pamięć Świata. Tomasz
Jefferson przyznawał, że pisząc konstytucję amerykańską, wzorował się na
konfederacji warszawskiej. Smaczku temu dodaje, że jest to akt przez Kościół
nadal wyklęty, co daje obraz „tolerancyjnego i miłosiernego” Kościoła.
Kościół dążył do podporządkowania
prawosławia. W 1589 r., wykorzystując utworzenie patriarchatu moskiewskiego,
Kościół przy pomocy jezuitów przekonał Zygmunta
III do zawiązania unii i uznania jej za jedyną reprezentację „religii
greckiej” w Rzeczypospolitej. Skutki, dokładając do tego wyjątkowo partackie
wykonanie, były dla Polski straszliwe.
W czasie synodu w Brześciu, w
którym brało udział aż 44 jezuitów, hierarchowie uniccy i prawosławni obrzucili
się nawzajem klątwami. Dzięki uznaniu unii przez Wazę – „króla jezuitów” – i
faktycznej delegalizacji prawosławia, unici, korzystając ze wsparcia władzy
państwowej, siłą odbierali prawosławnym cerkwie, klasztory i majątki.
Dochodziło do najazdów, morderstw, regularnych bitew. Nienawiść ludu ruskiego
do Polski i Kościoła rosła, aż wybuchła w okrucieństwie słynnych rzezi w czasie
powstań kozackich. Kozacy ogłosili się obrońcami prawosławia, a stałym punktem
ich żądań była likwidacja unii. Ich powstania z czasem przekształciły się w
wojny religijne. Zaczęli przy tym szukać poparcia w Moskwie.
Unia brzeska dała Moskwie
pretekst do ingerencji w sprawy polskie. Powstanie Chmielnickiego wykrwawiło Polskę i złamało jej potęgę, a
wykorzystały to Rosja i Szwecja. To Kościołowi Polska zawdzięcza wszystkie
swoje klęski w XVII wieku, które były przyczyną późniejszej utraty
niepodległości. Wszystkie wojny w XVII wieku Polska toczyła z państwami innych
wyznań. Kolejną okazję podporządkowania prawosławia Kościół dostrzegł po
pojawieniu się Dymitra Samozwańca.
To nuncjusz papieski Rangoni w 1604 r. osobiście wprowadził
Samozwańca do „króla jezuitów” i zapewnił jego poparcie dla moskiewskiej
awantury. Włączyli się biskupi i jezuici, tym bardziej że oszust potajemnie
przyjął katolicyzm i obiecał go krzewić w Rosji. Wyprawę w 1609 roku papież Paweł V ogłosił krucjatą, nawet
pobłogosławił dla Zygmunta III miecz i kapelusz – atrybuty „rycerza Kościoła”.
Skończyło się katastrofą. Polacy
zostali z Moskwy przegnani, Wielka Smuta do dziś jest dla Rosji pretekstem do
poczynań nieprzyjaznych wobec Polski, a rocznica wygnania polskich interwentów
jest świętem narodowym Rosji. Wojsko po powrocie zażądało zapłaty żołdu w wysokości…
20 milionów złotych! Zawiązało konfederację i zanim sejm uchwalił podatki,
zaczęło łupić kraj. Kler katolicki dał na krucjatę aż… 300 tys. zł! Straszliwy
to rachunek za chodzenie na pasku Kościoła.
Na sejmie w 1605 r. Zygmunt III
chciał wzmocnić władzę królewską, wprowadzić stałe podatki, powiększyć armię.
Wszystko upadło, ponieważ król, będąc pod przemożnym wpływem jezuitów,
nuncjusza i biskupów, odmówił podpisania uchwał sejmu, w tym potwierdzenia
konfederacji warszawskiej.
Oburzona szlachta, jasno widząc
dążenie do rządów absolutnych, pełnej katolicyzacji kraju i ograniczenia
uprawnień sejmu, podjęła program obrony tolerancji religijnej, niezbędnej w
państwie wielowyznaniowym. Na sejmie w 1606 r. stanął projekt „konstytucji
przeciw tumultom”. Chodziło o ukrócenie inicjowanych przez jezuitów pogromów
religijnych poprzez karanie ich sprawców. Dotychczas zbrodniarze, osłaniani
przez kler, byli bezkarni. Uzgodniony już projekt król dał do oceny… jezuitom –
Skardze i Bartschowi. Ci uznali, że jest szkodliwy dla wiary katolickiej. Po
ich nocnej akcji biskupi, z urzędu senatorowie, mimo uprzedniej zgody,
zablokowali ustawę w senacie. Przepadły także uchwały o podatkach na wojsko.
Osobistym, specjalnym listem za
pobożność i obronę wiary katolickiej dziękował „królowi jezuitów” papież.
Wybuchł bunt – rokosz kierowany przez katolika Zebrzydowskiego. Wojska królewskie zwyciężyły rokoszan w
bratobójczej bitwie pod Guzowem. Program reform i wzmocnienia władzy
królewskiej jednak upadł. Zwyciężyła idea „złotej wolności” której piewcami
stali się jezuici, wychowawcy młodzieży. Kościołowi słabe państwo i anarchia
zawsze najbardziej odpowiadały.
Kolejny raz Kościół katolicki
„zasłużył” się dla Polski w roku 1619, sprowadzając na kraj najazd turecki i
szwedzki. Węgrzy powstali przeciw katolickiemu terrorowi Habsburgów, wsparł ich książę Siedmiogrodu, lennik turecki Bethlen i obległ Wiedeń. Czesi
zdetronizowali Habsburgów i przysłali mu posiłki. Rozpalała się wojna
30-letnia.
„Król jezuitów” Zygmunt III
wysłał „braciom katolikom” Niemcom na pomoc korpus 10 tys. lisowczyków. Bez
zgody sejmu, wbrew protestom kanclerza i hetmana Stanisława Żółkiewskiego! Za darmo! Naciskał na króla Kościół:
nuncjusz papieski Ruini, prymas Gembicki – przewodniczący senatu – i
podkanclerzy biskup Lipski.
Lisowczycy rozbili Węgrów pod Humiennem. Pobity Bethlen zdał relację sułtanowi Osmanowi II. Jak ostrzegał hetman, na
Polskę spadł najazd turecki. Ale właśnie o wplątanie Polski w wojnę z Turcją
chodziło Kościołowi. Cel osiągnęli.
Szczupłe siły polskie przegrały
pod Cecorą w 1620 r. Głowa Żółkiewskiego zawisła na bramie w Stambule, a hetman
polny Koniecpolski dostał się do
niewoli. Tatarzy spustoszyli Podole aż po Lwów. Nie było komu bronić… Miesiąc po
Cecorze wojska Habsburgów pobiły Czechów pod Białą Górą. Czechy na 300 lat
straciły niepodległość. Główną rolę w bitwie odegrali lisowczycy – ci, których
zabrakło w Polsce.
W następnym roku, przewidując
ponowny najazd, sejm uchwalił podatki aż osiem razy większe! Połowę wojska
mieli stanowić prawosławni Kozacy prześladowani przez unię brzeską. Ani trochę
nie otrzeźwiło to katolickich fanatyków. Obrona Chocimia zatrzymała najazd, ale
Polska straciła Mołdawię. Czyli wojna przegrana. Najgorsze, że został zerwany
pokój z Turcją trwający od ponad 100 lat. Polska stała się celem ataku
tureckiego.
Okazji nie przepuścili Szwedzi i
uderzyli na osłabioną Polskę. Nie miał jej kto bronić, bo wojska poszły na
Turków. „Bracia katolicy” Niemcy na pomoc nie przyszli. Na domiar złego ludność
miała już dość katolickiego terroru jezuitów i otworzyła Szwedom bramy Rygi.
Wojna była niepotrzebna, bo Szwedzi gotowi byli zawrzeć pokój, byle król
zrezygnował z pretensji do ich tronu. Ale była w interesie Kościoła i
katolickich Habsburgów, którzy chcieli, aby Szwedzi bili się w Polsce, z dala
od teatru wojny 30-letniej.
W czasie powstania Chmielnickiego
w 1648 r. po klęsce pod Korsuniem do niewoli dostali się hetmani. Mimo
krytycznej sytuacji interrex prymas Łubieński (trwało bezkrólewie po
śmierci Władysława IV) i
podkanclerzy biskup Andrzej Leszczyński
(ten miłosierny po katolicku biskup, przywódca partii wojennej, chciał utopić
powstanie kozackie we krwi), sterowani przez nuncjusza papieskiego de Torres, nie dopuścili do oddania
dowództwa wojsk wybitnym wodzom Radziwiłłowi
i Firlejowi, bo… byli oni
ewangelikami. Bali się wzrostu znaczenia ewangelików po zwycięstwie
ewangelickiego wodza. Złamali zasadę, że pod nieobecność hetmanów koronnych
dowodzą litewscy. Kalwin Radziwiłł był polnym litewskim. Kościół jest zatem
pośrednim sprawcą haniebnej klęski pod Piławcami i rozpalenia powstania na
całej Ukrainie.
Potem Kościół rękoma nuncjusza,
biskupów (z urzędu senatorów) i jezuitów nie dopuszczał do wejścia w życie
zawartych z Kozakami ugód zborowskiej i białocerkiewskiej. W efekcie po każdej
wybuchała kolejna wojna. Nienawiść tak narastała, że w kolejną ugodę hadziacką
nikt już nie wierzył. Kościół szkodził Polsce, by nie dopuścić do uszczuplenia
swoich przywilejów – do wejścia hierarchów prawosławnych do senatu i
przywrócenia praw prawosławiu. Z osłabiania Polski przez Kościół skorzystała
Rosja.
W roku 1660 na sejmie stanęła
sprawa reformy państwa, w tym wyplenienia liberum
veto. Po tragedii potopu była powszechna zgoda posłów na reformę.
Zniesienie liberum veto było krokiem
najważniejszym, jak pokazała przyszłość. Sprzeciwili się tej uchwale biskup
krakowski Trzebicki i prymas Wacław Leszczyński wraz z bratem Janem, agenci habsburscy. Sterował nimi
poseł habsburski de Lisola.
Dla Kościoła i obcych mocarstw
liberum veto było instrumentem bardzo
wygodnym – łapówki brali pojedynczy posłowie, zamiast całych stronnictw.
Jezuici, wychowawcy szlacheckiej młodzieży, wpajali jej, iż jest to fundament
szlacheckiej wolności. Wkrótce liberum
veto zupełnie zanarchizowało Polskę, pozostało symbolem polskiej głupoty i
warcholstwa. Między innymi dzięki niemu szczuci przez Kościół katoliccy
fanatycy w roku 1658 odstępstwo od katolicyzmu zaczęli karać banicją z kraju
(wygnanie Braci Polskich), a w 1733 r. odebrali ewangelikom i prawosławnym
prawa publiczne. Ta nietolerancja dała pretekst ościennym, innowierczym
mocarstwom do ingerencji w sprawy Polski.
Po raz kolejny Kościół katolicki
zabłysnął na sejmie niemym w 1717 r. Zdetronizowanemu Augustowi II w roku 1709 pomogły powrócić na tron Rosja i Kościół.
Dążąc do zaprowadzenia rządów absolutnych, Niemiec w roku 1713 wprowadził do
Polski wojska saskie, które poczynały sobie jak w kraju okupowanym. Gdy Sasi
zamordowali kilku szlachciców, wybuchła wojna domowa – szlachta zawiązała
konfederację tarnogrodzką przeciw królowi.
Konfederaci nie zgodzili się na
mediację nuncjusza papieskiego, pamiętając, kto Niemca posadził na tronie i
popierał nawet po detronizacji. Wobec tego biskup Szaniawski i hetman Pociej
wystąpili z propozycją mediacji… cara Piotra
I. Poszło łatwo, bo kanclerzem był wówczas Jan Szembek, płatny agent Rosji, senatowi przewodniczył jego brat
prymas Krzysztof.
Rosja, oczywiście, wprowadziła
swoje wojska do Polski, a gen. Dołgoruki
narzucił porozumienie. Pod rosyjskimi bagnetami odbył się sejm, na którym
nikogo nie dopuszczono do głosu, stąd nazwa: sejm niemy. Głosowano wcześniej
uzgodnione ustawy. Kościół w porozumieniu z Rosją uzyskał, co tylko chciał.
Przede wszystkim innowiercom zakazano publicznego odprawiania nabożeństw
ewangelickich i prawosławnych. Wymusiło to zamykanie kościołów ewangelickich, a
cerkwie przejmowali unici. Rosja i Niemcy godziły się na szykany względem
własnych braci w wierze, gdyż był to zawsze konieczny wymóg Kościoła w zamian
za zdradę i osłabienie Polski – utrzymanie silnego katolicyzmu było
priorytetem, skutkiem zaś – zawsze słabe państwo.
Rosja poczuła się zwolniona z
zobowiązania oddania Polsce zdobytych na Szwedach Inflant, co zagwarantowała w
traktacie narewskim. Czyli na udziale w III wojnie północnej, i to w
zwycięskiej koalicji, Polska nie zyskała nic, poza ruiną kraju i utratą
suwerenności.
Na sejmie biskup Łubieński
spowodował ograniczenie liczebności wojska polskiego maksymalnie do 18 tys. w
Koronie i 6 tys. na Litwie. Uchwalono jednak tak niskie porcje żołnierskie, że
starczało zaledwie dla 12 tys. wojska. Jak to się miało do ponadstutysięcznych
armii sąsiadów, przyszłych zaborców? W ten sposób ukrócono żądania szlachty, by
Kościół płacił podatki na obronę Polski. Kraj był zniszczony licznymi wojnami i
zarazami. Kwitły jedynie ogromne majątki biskupie i zakonne. Zdrajcy w
sutannach rozwiązali problem wraz z polskim wojskiem. Polska zastała przez nich
rozbrojona i rzucona na łup zaborcom.
Gwarantem ustaw sejmowych
uchwalonych na życzenie biskupów została Rosja i w ten sposób z Polski zrobiono
rosyjski protektorat. Tak Kościół przyczynił się do utraty przez Polskę
suwerenności i rzucenia jej w szpony Rosji. Dołgoruki został pierwszym
ambasadorem, a właściwie wielkorządcą Rosji w Polsce. „Osiągnięcia” sejmu
niemego są porównywalne w skutkach do sejmów rozbiorowych.
Kolejny raz nieocenioną rolę w
naszej historii Kościół katolicki odegrał w roku 1767, pomagając Rosji
zmontować konfederację radomską, aby obalić reformy Stanisława Augusta. Dążąc do powstrzymania reformatorskich poczynań
króla, ambasador Repnin postanowił
wykorzystać tępotę katolickich fanatyków, kołtunów szlacheckich wychowanych
przez jezuitów. Wywołał sprawę równouprawnienia innowierczej szlachty.
Trafił w dziesiątkę. Za rosyjskie
pieniądze zawiązano dwie konfederacje innowierców. Ten sam Repnin podpuścił
zdrajców nuncjusza i biskupów. Ci użyli księży oraz jezuitów do poszczucia z
ambon katolickich fanatyków, którzy „w odpowiedzi” na te konfederacje,
zawiązali katolicką konfederację radomską. Znowu krążyło rosyjskie złoto.
Skaczące sobie do oczu konfederacje, katolicka i innowiercze, kotłowały się w…
przedpokojach ambasady rosyjskiej. Ogłupienie zapierające dech w piersiach.
Oszalałych z nienawiści
katolickich fanatyków Kościół podszczuwał poparciem samego papieża poprzez
nuncjusza Duriniego oraz propagandą
z ambon. Przywódcami fanatyków byli biskupi: niebywały warchoł Sołtyk (na sejmie komenderował tłumem
rozwścieczonej szlachty), Załuski i Krasiński. Repnin obiecywał im
detronizację króla i… niedopuszczenie do równouprawnienia innowierców. W tej
iście makiawelistycznej intrydze pomagał Repninowi ksiądz Podoski.
Na czele konfederacji radomskiej
Repnin postawił księcia Karola
Radziwiłła „Panie Kochanku”. Francuz, gen. Dumouriez tak określił tego katolickiego fanatyka, wychowanka
jezuitów: „Najbogatszy pan w Polsce, ale głupie bydlę”. Toteż nietrudno było
Repninowi wystawić całą tę zgraję oczadziałych kadzidłem wychowanków jezuitów,
kołtunów szlacheckich, do wiatru.
Na „sejmie repninowskim” w 1768
roku podpisano traktat z Rosją. Szlachcie prawosławnej i ewangelickiej
przyznano pełnię praw politycznych, Rosja ponownie stała się gwarantem „praw
kardynalnych”, w tym liberum veto i
wolnej elekcji. Przywrócono rosyjski protektorat nad Polską. Podoskiemu za
zdradę zapłacono nie tylko złotem, ale i godnością prymasa Polski – na prośbę
Rosji obdarzył go nią papież, wbrew protestom króla Polski.
Zdrajca biskup Sołtyk żalił się w
czasie sejmu w liście do kumpla w sutannie Podoskiego: „Zawiedzeni zostaliśmy,
jak ptaszęta na lep wzięte. Chcieliśmy wzmocnić wolność, a staliśmy się
niewolnikami.” Wkrótce pojechał kibitką do Kaługi, gdzie na zesłaniu spędził
pięć lat. Prorok?…
Tak to kolejny raz Kościół
uniemożliwił reformy w Polsce, pomagając przy tym prawosławnej Rosji.
Kolejny raz Kościół katolicki
zasłużył się Polsce, doprowadzając do wybuchu konfederacji barskiej w 1768
roku. Po równouprawnieniu innowierców kler przystąpił do kontrataku, chcąc je
cofnąć. Papież Klemens XIV polecił
nuncjuszowi Duriniemu napomnieć
biskupów, „(…) że są w pierwszym rzędzie katolikami, a dopiero potem Polakami”.
Nuncjusz użył jezuitów i ambon do zaciekłej akcji propagandowej, skierowanej
przeciwko Rosji, która równouprawnienie przeforsowała. Wykorzystał powszechne
oburzenie wywiezieniem przez Repnina do Kaługi czterech senatorów, w tym biskupów
Sołtyka i Załuskiego. Prawą ręką Duriniego był biskup Krasiński, który został przywódcą konfederacji barskiej. Duchowym
jej patronem był „ksiądz Marek”
Jandołowicz.
Ta nieprzytomna ruchawka
katolickich fanatyków w ciągu pięciu lat zrujnowała i wykrwawiła kraj, stała
się bezpośrednią przyczyną I rozbioru i pozbawiła Polskę możliwości oporu.
Chaos był taki, że przez pięć lat nie mógł zebrać się sejm! Powstanie chłopskie
(„koliszczyzna”) spustoszyło Ukrainę. Powstańcy wyrżnęli ok. 200 tys. Polaków i
Żydów, nikt nie liczył ofiar odwetowego ludobójstwa. Durini został z Polski
odwołany na żądanie Rosji. Jak pisze prof. Łukasz
Kurdybacha, rola nuncjusza papieskiego Duriniego w rozpętaniu tej wojny
domowej nie została do końca odkryta. Następca Duriniego, Garampi, nawiązał ponownie bliską współpracę z Rosją. Oczywiście,
przeciwko Polsce, a raczej tego, co z niej zostało…
W czasie sejmu rozbiorowego w
1773 r. po stłumieniu konfederacji barskiej, idiotycznej ultrakatolickiej
ruchawki, zaborcy przystąpili do rozbioru Polski. Zrujnowana i wykrwawiona nie
miała szans się przeciwstawić. Król Stanisław
August Poniatowski błagał o pomoc Kościół, który miał świetne układy ze
wszystkimi sąsiadami Rzeczypospolitej. Nuncjusz Garampi odpowiedział mu:
„Gdybym zaprotestował, rozgniewałbym i obraził dwór wiedeński”.
Gdy cesarzowa Maria Teresa zwróciła się do papieża Klemensa XIV z wątpliwościami moralnymi
co do rozbioru, „Ojciec Święty, któremu Polacy zawsze ślepo wierzyli,
pospieszył jej odpowiedzieć, w imieniu nieba i ziemi, że inwazja i rozbiór były
nie tylko właściwe politycznie, ale i w interesie religii; że w Polsce Moskale
mnożą się niebywale; że wprowadzają tam po kryjomu religię schizmatycką; i że
dla duchowego dobra Kościoła było konieczne, ażeby dwór wiedeński rozciągnął
swe panowanie możliwie daleko” (wg Lelewela).
Jeśli Kościół, potężna siła w Europie, moralny autorytet przynajmniej dla
państw katolickich, nie zaprotestował, to kto miał zaprotestować? Poza Turkami
– nikt w Europie… Nic więc dziwnego, że głównymi sprawcami ratyfikacji
traktatów rozbiorowych przez polski sejm byli biskupi: Młodziejowski – jako kanclerz – był organizatorem sejmu, Ostrowski przewodniczył senatowi i
delegacji podpisującej traktaty rozbiorowe, Massalski płomiennymi mowami za rozbiorem zyskał dla Kościoła miano
„czwartej potencji rozbiorowej”. Za „zasługi dla Polski” biskupowi Ostrowskiemu
papież na prośbę Rosji i Austrii zapłacił złotodajną godnością prymasa Polski i
Litwy.
Historia pokazała, jak obca była
Polakom narzucona przez Kościół nietolerancja. Już w kilka lat po wymuszonym
przez Rosję równouprawnieniu prawosławnych i ewangelików nikt ich w Polsce nie
dyskryminował. Gdyby nie prawne ramy kontrreformacji – nietolerancji i
prześladowań narzuconych Polakom przez kler – Polska pozostałaby potęgą, a z
pewnością nie byłoby rozbiorów.
Kolejny raz Kościół zasłużył się
Polsce – i to po wielokroć – po I rozbiorze, kolaborując z zaborcami w
zabranych prowincjach. Zaraz po rozbiorze biskupi złożyli przysięgę nowym
władcom, podjęli z zaborcami aktywną współpracę i wezwali lud do posłuszeństwa:
„Przysięgamy Jego Mości królowi Prus i jego prawnym następcom w rządach, jako
nam najłaskawszemu królowi i władcy kraju być poddanym i wiernym, posłusznym i
oddanym. Dbać o uczucia wierności dla króla, o miłość ojczyzny, posłuszeństwo
wobec praw”. To fragment roty przysięgi biskupów polskich (?) królowi Prus po I
rozbiorze.
Wymienić tu trzeba szczególne
„zasłużonych”: arcybiskupa Sierakowskiego,
biskupów Sołtyka (pochowany w katedrze wawelskiej!), Massalskiego,
Ostrowskiego, a nawet Krasickiego. Toteż oporu nie było żadnego, kler nie
ustawał w ukłonach dla nowych władców i w przekonywaniu Polaków, że muszą teraz
służyć nowym panom. Upewniło to zaborców, że dalsze rozbiory też zakończą się
sukcesem. Byle głaskać purpurowe i czarne suknie..
Zaborcy zagarnęli część wielu
diecezji, reszta ich obszaru pozostała w okrojonej Polsce. Zupełną katastrofą
było, że większość z tych zdrajców biskupów nadal zasiadała w polskim senacie,
będąc jednocześnie poddanymi zaborców i im się wysługując.
Kiedy Katarzyna II zaczęła tworzyć nową strukturę Kościoła katolickiego
na terenach I rozbioru, i to bez zgody papieża, nie natrafiła na opór, a wręcz
przeciwnie. Kler kolaborował masowo z urzędasami carskimi, a zdrajcy Siestrzeńcewicz, Benisławski, Sierakowski i inni mianowani przez carycę „biskupami”
ochoczo przyjęli sakry biskupie i pensje. Wkrótce wsparł ich i papież Pius VI – przysłał nuncjusza Archettiego, zatwierdził nową rosyjską
strukturę Kościoła katolickiego, całkowicie niezależną od polskiej, i sam
wyświęcił „biskupów” Katarzyny.
Karty szczególnej zdrady i hańby
zapisali jezuici. Mimo kasaty zakonu przez papieża w 1773 r., Prusacy i
Rosjanie pozwolili im działać i nadal wychować młodzież. Warunek był prosty:
wychowywać polską młodzież w duchu posłuszeństwa zaborcom. Jezuici gorliwie to
wypełniali. Komisja Edukacji Narodowej nie objęła swym działaniem terenów I
rozbioru. To powinno nam uświadomić, jakie „zasługi” Kościół i jezuici wyrządzili
Polsce.
Następnym przyczynkiem dla
„wzmacniania” naszej niepodległości przez Kościół katolicki było obalenie
Kodeksu Zamojskiego w 1780 roku. Kolejny raz Kościół uniemożliwił naprawę
państwa. Po wstrząsie wywołanym przez I rozbiór panowała zgoda co do
konieczności reform i ratowania pomniejszonego kraju. Zadanie opracowania
zbioru praw sejm pod wpływem króla Stanisława Augusta powierzył w 1776 r.
byłemu kanclerzowi koronnemu Andrzejowi
Zamojskiemu. Wśród twórców Kodeksu był m.in. Józef Wybicki. Nuncjusz papieski Archetti nasłał swego agenta
biskupa sufragana płockiego Krzysztofa
Szembeka, by go o wszystkim informował. Po dwóch latach pracy, w roku 1778
Kodeks był gotowy do przedstawienia sejmowi.
Kodeks Zamojskiego miał umocnić
państwo, przede wszystkim więc ograniczał przywileje Kościoła. Wprowadzał też
pewne zmiany polityczne i ujednolicał prawo. Biskupi nie chcieli jednak zgodzić
się na jakiekolwiek ograniczenie swoich przywilejów. Nuncjusz Archetti na
polecenie papieża przystąpił do kontrakcji. Szukał sojusznika nawet w rosyjskim
ambasadorze Stackelbergu. Kardynał Pallavicini w imieniu papieża zalecał
szczególną ostrożność: „Porozumienie i współpraca nasza z państwem heretyckim
nie powinna tam wyjść na jaw, gdyż to przyniosłoby nam szkodę, jakkolwiek
Opatrzność posługuje się nieraz takimi środkami celem pokrzyżowania ludzkiej
polityki dla dobra Kościoła i jego głowy”. Ale nawet naciskany przez nuncjusza
Stackelberg odmówił bezpośredniego poparcia.
Król usiłował przekonać Kościół
do konieczności reform – pytał o powody sprzeciwu, skoro proponowane
rozwiązania były od dawna stosowane w innych krajach katolickich: „Dlaczego
Polska ma być niżej ceniona? Czyż nie zasługuje ona na te same łaski i
względy?”. – Naiwniak… Przypominał też, że nasz kraj był przez wieki
przedmurzem chrześcijaństwa… Król nie zaniedbał nawet wysłania do Rzymu do
papieża swego posła, zaufanego księdza, Włocha Ghigiottiego. Bezskutecznie. Widząc, że nuncjusz zamierza użyć liberum veto i zerwać sejm, aby obalić
Kodeks, król – chcąc ratować reformy – wycofał projekt spod obrad i przeniósł
na sejm 1780 r.
Archetti działał zza kulis „przy
pomocy wrzawy, intryg, gróźb i złota”. Na sejmiki ruszyli zakonnicy, sączyć jad
do uszu pijanej szlachty, swoje robili kapelani i spowiednicy magnatów.
Urzędnikom tłumaczyli, że Kodeks wprowadzi ich odpowiedzialność karną;
magnatom, że pozbawi ich tytułów książąt i hrabiów; szlachcie, że ograniczy jej
władzę nad chłopami; hołocie szlacheckiej, że straci prawa polityczne. Na
sejmiku w Środzie przygotowano zamach na życie Wybickiego. W ogóle nie
podnoszono najważniejszej sprawy – ograniczenia przywilejów Kościoła – z obawy,
że szlachta mogłaby to poprzeć. Ponieważ nikt nie czytał Kodeksu, ta intryga
Kościoła trafiła na podatny grunt.
W tej sytuacji król postanowił
powołać komisję sejmową do zbadania Kodeksu i wprowadzenia jakichś zmian.
Zgodził się na to nawet… Stackelberg, ale… nie Kościół! Pallavicini pisał do
Archettiego: „Ojciec Święty ufa Waszej Przewielebności i wierzy, że W.P. użyje
wszelkich środków dla obalenia kodeksu”.
Na sejmie przekupieni przez
nuncjusza posłowie wśród wrzawy zaczęli demonstracyjnie Kodeks drzeć i rzucać
na ziemię. Sejm podjął uchwałę: „(…) tenże Zbiór Praw na zawsze uchylamy i na
żadnym sejmie aby nie był wskrzeszany, mieć chcemy”. Wspaniałą okazję naprawy
państwa 13 lat przed Konstytucją 3 maja zmarnował Polsce Kościół. Takie to są
„zasługi Kościoła dla Polski”.
Chyba jednak największym udziałem
Kościoła katolickiego w zachowaniu naszej niepodległości i przetrwaniu jako
narodu dokonał popierając targowicę i wskazując drogę do drugiego rozbioru.
Dużo obszerniej pisałem już o tym w osobnym wątku – „Konstytucja 3 Maja a
Kościół katolicki”, więc tylko w wielkim skrócie bo nijak pominąć takiej
„zasługi” nie można.
Kler aktywnie popierał
targowickich zdrajców, bo nie mógł się pogodzić z „bezbożnym, jakobińskim
dziełem Konstytucji 3 Maja”, postępowymi hasłami oraz utratą majątków, które
Sejm Wielki przeznaczył na odbudowę wojska. Intrygował nuncjusz Saluzzo, który w listach do Rzymu przedstawiał
Kołłątaja i Staszica jako jakobinów.
To papież Pius VI dał Rosji zielone światło do wojny z Polską i jej rozbioru,
kierując 24.02.1792 r. breve
dziękczynne do Katarzyny II, w którym nazwał ją heroiną stulecia i sławił jej
podboje. Wśród nich wymienił I rozbiór Polski. Wszak było tuż po uchwaleniu
Konstytucji 3 maja, którą Kościół zwalczał jako jakobińską. Papież dążył też do
wciągnięcia Rosji do wojny z rewolucją francuską. Nikt nie idzie na wojnę bez
nadziei zdobyczy, najlepiej terytorialnych. Papież dał carycy jasny sygnał, że
zapłaty należy szukać w Polsce. Toteż za trzy miesiące Rosja, pewna swego,
uderzyła na Polskę.
To wróg Polski papież Pius VI
pobłogosławił targowicę, „aby stworzenie konfederacji stało się początkiem
spokojności i szczęścia Rzeczypospolitej”. Wspomniany nuncjusz Saluzzo namawiał
króla do przystąpienia do targowicy. Nic dziwnego, że wielu biskupów aktywnie
działało wśród targowickich zdrajców. Ich kapelanem był biskup Sierakowski;
przywódcą na Litwie – Kossakowski; Skarszewski zwolnił Polaków z przysięgi
na wierność Konstytucji 3 maja; biskup Okęcki
listem pasterskim zarządził modły o powodzenie targowicy i został cenzorem
wydawnictw; działali bp. Massalski i Adam
Naruszewicz.
Wdzięczna targowica przywróciła
Kościołowi majątki, cenzurę wydawnictw i zwróciła oświatę. Tenże nuncjusz
Saluzzo czynił starania o wysłanie polskiej kawalerii narodowej na wojnę z…
rewolucyjną Francją!
Kolejny raz pomocną dłoń Kościół
katolicki podał Polsce na „sejmie hańby” w Grodnie w 1793 r., pomagając Rosji i
Prusom zalegalizować II rozbiór.
Po klęsce Polski w wojnie w 1792
r. i zaprowadzeniu rządów Targowicy Rosja przysłała do Warszawy ambasadora Sieversa z zadaniem doprowadzenia do II
rozbioru i ratyfikacji traktatów rozbiorowych przez polski sejm. Koszty, czyli
łapówki, pokrywała do spółki z Prusami. Kościół był wdzięczny targowicy i Rosji
za obalenie jakobińskiej Konstytucji 3 Maja, przywrócenie mu edukacji młodzieży
i majątków zabranych przez Sejm Wielki na odbudowę wojska polskiego. Toteż
wśród głównych aktorów „sejmu hańby” byli biskupi:
-Skarszewski, targowicki
podkanclerzy, ten sejm organizował.
-Kossakowski rosyjskim złotem
przekupywał i dobierał posłów (67 dukatów od głowy)
-Massalski wygłaszał prorosyjskie
mowy „o nieograniczonej ufności we wspaniałomyślność cesarzowej.”
W kościołach warszawskich czytano
list pasterski bpa Okęckiego z 2.09.1792 r., w którym wzywał do modłów, „ażeby
Bóg błogosławił pracom konfederacji generalnej dla dobra ojczyzny podjętym.”
Kiedy już po II rozbiorze
uproszony przez króla Stanisława Augusta kardynał protektor Polski Antici błagał papieża Piusa VI o
interwencję na rzecz Polski, papież odpowiedział, że uważa ją za nieodpowiednią
w obecnych okolicznościach, i radził kapitulację przed zaborcami. Ważniejsze
dla Kościoła było utopienie we krwi rewolucji francuskiej.
Przedstawiłem tylko te największe
klęski w naszej historii do czasu rozbiorów. Ja już pomijam takie drobnostki
historyczne, które nie miały żadnego, bądź większego znaczenia dla historii
Polski, takich choćby jak np. to, że w słynnym strajku dzieci we Wrześni
przeciw nauczaniu modlitwy „Ojcze Nasz” po niemiecku zaprotestowali rodzice
poprzez swoje dzieci a nie Kościół poprzez swoich funkcjonariuszy. Temat ich
nie interesował i nie byli stroną w sporze – skąd my to znamy…
Do doprowadzenia do rozbiorów
walnie przyczynił się Kościół katolicki. Fałszerze historii w sutannach czynią
wszystko, by wymazać z pamięci narodu rolę Kościoła w rozbiorach. Wymazać, że
katolicki kler sterował polską polityką i podporządkowywał ją interesom obcego
państwa – Państwa Kościelnego. Przecież kanclerzem lub podkanclerzym zawsze był
duchowny, prymas przewodniczył senatowi i był interreksem, a kościelne awanse zależały od wysługiwania się
interesom Kościoła i cesarzy niemieckich.
Wychowawcami dzieci władców
(także magnatów) byli prawie zawsze duchowni. Do tego Kościół dzierżył oświatę
i jedyne wówczas masowe medium – ambonę. Kościół przez wieki miał monopol w
edukacji Polaków, tylko na krótko przerwany epizodem wspaniałych szkół
ewangelickich doby reformacji. „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży
chowanie” – proroczo napisał Jan
Zamojski w akcie fundacyjnym swojej Akademii. To Kościół był piewcą złotej
wolności, obrońcą wolnej elekcji i liberum veto. Potrzebował ich, aby utrzymać
Polskę w stanie anarchii, by móc ją grabić bez przeszkód.
To Kościół katolicki wychowywał
polską młodzież, zaszczepiał jej fanatyzm katolicki, kołtuństwo i anarchię. To
Kościół katolicki zamordował Polskę. Najwięksi zdrajcy w naszej historii to
m.in. kardynał Radziejowski,
biskupi: św. Stanisław, Kossakowski, Massalski, Młodziejowski, Ostrowski, Trzebicki.
Cywilni zdrajcy: Hieronim Radziejowski, Adam
Poniński, Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i inni byli
wychowankami szkół katolickich, w ogromnej większości jezuickich. To Kościół
siał nietolerancję, pogardę. Efekt tego katolickiego ogłupiania był taki, że
Polska od połowy XVII wieku nie wniosła do kultury europejskiej NIC! Nie mówiąc
o nauce, zlikwidowanej zupełnie, wyciętej równo z trawą.
Wydarto Kościołowi edukację
właściwie przypadkiem: papież w 1773 roku skasował zakon jezuitów. Z dnia na
dzień w polskiej oświacie powstała pustka. Wykorzystał to król Stanisław August
i doprowadził do powołania przez sejm Komisji Edukacji Narodowej. Dzieło KEN
cofnęła targowica, która w 1792 roku zwróciła edukację Kościołowi. Trochę tego
ziarna jednak wykiełkowało, mimo wysiłków kleru, by wszelką wolną myśl wytępić.
Odrębna kwestia to oświata ludu.
Nawet KEN nie zrobiła tu wiele, bo nie zajmowali się nią jezuici, ale
proboszczowie, a w praktyce organiści, często niepiśmienni. Katolicki program
nauczania dla ludu to wkuwanie na pamięć katechizmu i śpiew kościelny. Jedynym
awansem społecznym dla przywiązanego do ziemi pańszczyźnianego chłopa była ministrantura,
potem stanowisko kościelnego lub organisty. Polski robotnik potrafił wykonać
tylko prace proste, a na stanowiska techniczne sprowadzano Niemców, Czechów,
nawet Holendrów, niemal zawsze ewangelików. Zaś o edukacji dziewcząt nie było w
ogóle mowy! Trudno się dziwić, że polscy emigranci do USA w XIX w., ogłupieni
przez Kościół analfabeci, zapracowali na słynne „Polish jokes”.
Dlatego budzi przerażenie, że
mimo tych doświadczeń ponownie wpuszczono Kościół do szkół. Jest nadzieja (choć
mała), że katolicki kamień u szyi, który topił polską oświatę przez wieki i
opóźniał rozwój kraju, będzie w końcu odcięty.
Równocześnie Kościół praktycznie
nie płacił podatków, nawet na obronę Polski. Wysilał się tylko czasem na subsidium charitativum, czyli podatek dobrowolny.
Zawsze były to ochłapy. W roku 1775 (już po I rozbiorze) Kościół zaczął płacić
600 tys. zł rocznie. Zmusił ich do tego… rosyjski ambasador Stackelberg!
Tu ukazała się bezmyślność
Kościoła. Pazerność odjęła mu rozum: skarby jakie sobie nagromadził zagrabili
mu w czasie potopu Szwedzi. Owo doświadczenie niczego go nie nauczyło. Nachapał
się ponownie, ale nadal nie chciał płacić podatków na obronę Polski i.. znów
Kościół został obrabowany podczas III wojny północnej przez Szwedów, Rosjan i
Sasów.
Kler znowu zabrał się do
wyłudzania pieniędzy od ogłupionych Polaków, nachapał się i… – dwie lekcje
powinny wystarczyć – pewnie płacił wreszcie podatki? Ale przecież toż to
Kościół katolicki, to i trzeci raz go oskubali – tym razem zaborcy. Potem jeszcze
bolszewicy i hitlerowcy. Kościół przywilejami podatkowymi cieszy się nadal.
Mało tego – Kościół jest jedynym podmiotem na który można przekazać darowiznę w
nielimitowanej kwocie! Czy mam wyjaśniać jakie to niesie za sobą podatkowe
nadużycia? Może w osobnym wątku…
Powyższe „zasługi” pomniejszyłem
o wszelkie kościelne manipulacje przy obieraniu króli elekcyjnych, oraz
związaną z tym stronniczością polityczną i konsekwencjami tych działań na
dalsze losy naszego kraju, ponieważ opisałem już to w osobnym wątku:
O tym jak Kościół zwalczał
Konstytucję 3 Maja, aktywnie popierał Targowicę – za co kilku biskupów zawisło
też już pisałem:
A o tym jak Kościół pozbawiał nas
szans na odzyskanie Prus Książęcych jeszcze napiszę. W sumie od dawna mam już
to gotowe ale muszę zweryfikować jeden dość bardzo istotny aczkolwiek na
pierwszy rzut oka niewiarygodny szczegół. Dlatego muszę się upewnić o czym
piszę aby móc odpierać ewentualne ataki. Na które mam nadzieję, że będę miał
czas.
Mam ogromny żal do tzw. komuny,
że przez choćby część okresu swoich rządów (np. na początku kiedy była jawnie
wroga Kościołowi) nie nauczała w szkołach o powyższych jego „ZASŁUGACH”. Nijak
nie mogę tego zrozumieć. Po co zabiegać o poparcie Kościoła w systemie
totalitarnym mającego wszelkie atrybuty siły, którego nie wybrało i nie popiera
społeczeństwo? A może właśnie to tu jest pies pogrzebany…?
Kardynał Dziwisz niedawno powiedział, że „Kościół nie zasłużył na to aby
czuć się w Polsce obco” – czyżby? ”