Bojowy Kret i jego twórca A. Triebieliew
Jason Torchinsky
Sowieci być może zbudowali tajny
atomowy pojazd podziemny by zaatakować Amerykę.
Zapewne pamiętacie scenę z
końcówki filmu „Iniemamocni” i z początku „Iniemamocni 2” w której super czarne
charaktery troglodyci wydostali się z podziemi dzięki ogromnej wiertarce? W
czasie Zimnej Wojny, ZSRR właśnie wynalazł i rozwijał taka właśnie kopiącą
maszynę, brutalną, nuklearną bestię zwaną Bojowym Kretem. I wygląda na to, że
taką była naprawdę.
Bojowy Kret był typem pojazdu
znanym jako pojazd podziemny – lądową wersją okrętu podwodnego. Jeżeli
kiedykolwiek próbowaliście nurkować na swym podwórku tak jak w basenie, to
wiecie empirycznie, jak bardzo różni się takie nurkowanie od zwyczajnego – w
wodzie.
Maszyny wiercące tunele są
spokrewnione z tymi okrętami, ale różnią się tym, że są narzędziami do
wykopywania tuneli, a nie pojazdami do przewożenia ludzi i ładunków poprzez
wywiercone tunele. Ten rodzaj maszyn opisywany w literaturze sci-fi od wielu
lat, w książce Rosjanina Grigorija
Adamowa pt. „Zdobywcy podziemi”, którą to maszynę tłumacze ochrzcili jako Zwycięzcę
Flaków!
Próby takich prawdziwych maszyn
miały miejsce w latach 20. i 30. XX wieku w wielu krajach w tym: Niemczech, Rosji/ZSRR
i USA, ale ja skupię się tylko na radzieckich próbach, bowiem istnieje wiele
przesłanek, że udało się im skonstruować taki wehikuł.
W latach 30-tych, radziecki
wynalazca A. Triebielew wynalazł
taką maszynę studiując budowę kretów przy pomocy promieni Roentgena. Trudno
jest mi podać wymiary tego urządzenia i czy było ono pilotowane czy zdalnie
sterowane.
Niektóre źródła sugerują, że było
to załogowe, ale na jedynym obrazku jaki znalazłem widać, że chodzi o
urządzenie raczej niewielkich rozmiarów o długości kilku stóp i nie wiadomo,
czy jest to prawdziwe urządzenie? Znalazłem obrazek tego pojazdu przy którym
stali ludzie we współczesnym magazynie co sugeruje, że jednak był to pojazd
pilotowany.
Chociaż maszyna Triebielewa była
zdolna do przemieszczania się w twardym gruncie i wykonywania tuneli, zdano
sobie sprawę, że najlepszym sposobem na wykonanie tego zadania było użycie
ekstremalnego ciepła na kopalnym końcu kreta. Wytworzenie wystarczającej ilości
energii zdolnej do wytworzenia takiego ciepła było bardzo trudne do momentu
pojawienia się energii jądrowej.
W 1964 roku używając reaktora
jądrowego podobnego do tych, które używano w okrętach podwodnych, ZSRR ponoć
zbudował swego Kreta Bojowego, który byłby pierwszą w pełni sprawną maszyną
bojową do poruszania się pod ziemią.
Wizje Kreta Bojowego
Cele i zadania Kreta
Bojowego były tajemnicą, ale niektóre źródła sugerują, że radziecki
przywódca Nikita S. Chruszczow
chciał zbudować Kreta Bojowego w celu zaatakowania i zniszczenia spod ziemi
amerykańskie bazy, infrastrukturę komunikacyjną i instalacje jądrowe jak np.
silosy ICBM.
Kocham robienie przekładów przy
pomocy translatora opisów broni i jej celów, co jest bardzo dramatyczne:
- Może ekstrawagancki
Chruszczow marzył, że nadejdzie czas i stalowa sowiecka pięść wyślizgnie się z
ziemi na trawnik w Białym Domu w Waszyngtonie? To będzie kuzkina mat'!
Taaaa… to mogłaby być kuzkina mat'.
Podobno ten Kret Bojowy ma średnicę
12 ft/4 m i jest długi na 75 ft/25 m. Ma on załogę złożoną z 5 osób i bierze
około 1 tonę ładunku, czyli materiały wybuchowe i/albo inną broń. Używając
swego reaktora do topienia materiału skalnego na przodzie, przewiercania go i
przemieszczania go do tyłu, Kret Bojowy byłby w stanie
przekopywania się przez lite skały z prędkością ok. 4-8 mph/6,4-12,8 km/h.
To jest całkiem przyzwoita
prędkość przemieszczania się przez lite skały…
Jest tu przekrojowy rysunek i
kilka spekulacyjnych renderingów tego, jak mógł wyglądać Kret Bojowy, ale
przyznaję, że jestem dość sceptyczny co do dokładności tychże.
Jedną z najbardziej niepokojących
misji planowanych dla Kreta Bojowego było wysłanie go u
wybrzeży Kalifornii, gdzie miałby zagłębiać się w niestabilne geologicznie
obszary w celu umieszczenia w nich ładunków jądrowych, które mogłyby zostać
zdetonowane w celu wywołania trzęsień ziemi, tsunami i innych szalenie
destrukcyjnych zdarzeń.
Testy Kreta Bojowego w górach
Uralu wydają się udane, a sam Kret przeszedł przez skałę jak „nóż
przez masło” i był w stanie skutecznie zniszczyć testowy podziemny bunkier.
Podziemny okręt podwodny
Podziemna rakieta na stanowisku startowym
Atak na USA - Kret Bojowy wynurza się przy Białym Domu...
Ostatecznie wszystko jednak potoczyło
się źle dla Kreta Bojowego, z doniesieniami o maszynie eksplodującej pod
górami Uralu, zabijającej wszystkich na pokładzie i zatrzymującej projekt. Jak
informuje rosyjski serwis informacyjny RG.ru:
- Jednak podczas
następnych testów w 1964 roku pojazd, który z nieznanych przyczyn eksplodował w
Uralu w pobliżu Niżnego Tagiłu w odległości 10 km. Ponieważ eksplozja była
nuklearna, aparat z ludźmi w niej po prostu odparował, a uszkodzony tunel
zawalił się. W prasie pojawiło się imię zmarłego dowódcy Kreta Bojowego - pułkownika Siemiona
Budnikowa. Ale oficjalne potwierdzenie tego nigdy nie zabrzmiało. Projekt
został zamknięty, wszystkie dowody z niego zlikwidowane, jakby nic się nie
wydarzyło.
Teraz będę z wami szczery - nie
jestem pewien, jak bardzo ufam wielu z tych źródeł. Myślę, że z pewnością
przeprowadzono eksperymenty i myślę, że istniała maszyna Triebielewa, ale nie
jestem do końca przekonany co do tego zniszczonego Kreta Bojowego. Część
mojego sceptycyzmu wynika z takich fragmentów, które opisują, dlaczego Kret
mógł zostać zniszczony:
- A może inna cywilizacja istnieje dosłownie pod naszymi
stopami? A jej strażnicy nie chcieli, aby sowiecki „kret” przenikał zakazane
granice. W końcu parametry techniczne pozwoliły Bojowemu Kretowi dotrzeć do centrum Ziemi. Dlatego unikalna
podziemna maszyna została zniszczona. Jest mało prawdopodobne, aby tajemnica
wieloletniego radzieckiego projektu kiedykolwiek została w pełni ujawniona.
Taaaak…
Otóż, jeśli przynajmniej
zaakceptujemy, że znaczne wydatki na badania i rozwój zostały wydane na rozwój
takich pojazdów podziemnych, co wydaje się rozsądne, to rodzi to kilka
interesujących pytań. Pytania takie jak czy rosyjski ekspert wojskowy Wiktor Baraniec mówił poważnie, gdy
mówił o „krecich” nuklearnych pociskach na linii brzegowej USA?
W marcu 2017 r. Baraniec
powiedział rosyjskiemu tabloidowi „Komsomolskaja Prawda”:
- I po cichu „zasiewamy” linię brzegową Stanów Zjednoczonych „krecimi”
pociskami nuklearnymi (zakopują się i „śpią”, dopóki nie otrzymają polecenia)
[...]
Rzecznik Kremla – Dimitrij Pieskow sugeruje, że ta gazeta
nie była wiarygodnym źródłem i odrzucił oskarżenia Baranieca. Czyż nie jest to
jednak dokładnie to, co zrobiliby i powiedzieliby, gdyby te Krety Bojowe
istniały naprawdę?
Czy ktoś czuł teraz dudnienie?
Moje
3 grosze
Pomysł na to, by wiercąc czy topiąc
skały przemieszczać się pod ziemią jest stary jak świat. Po raz pierwszy
spotkałem się ze statkami podziemnymi w „Proximie” tandemu Boruń & Trepka a potem jeszcze w kilku innych powieściach
sci-fi. Czy takie statki zbudowano – osobiście wątpię. Coś takiego chyba nie
wyszło poza stadium eksperymentu. Taki statek musiałby wytrzymać potężne ciśnienia
i wysokie temperatury o gradiencie 1°C/33 m (średni stopień geotermiczny), co
oznacza, że im głębiej, tym goręcej i coraz większy napór otaczającego statek
środowiska. Topienie skał przy pomocy reaktora – pomysł przedni, ale co z
radiacją? Poza osłonami przeciwtermicznymi statek musiałby być wyposażony w antyradiacyjne
osłony biologiczne, co zwiększałoby jego masę, a co za tym idzie – możliwości poruszania
się. Co zatem jest możliwe?
Owszem, możliwe jest puszczenie takich
kretów ładunkami jądrowymi/termojądrowymi w rejony niestabilne sejsmicznie i
odpalenie ich w odpowiednim momencie, co spowoduje powstanie trzęsień ziemi i
fal tsunami. Można umieścić takie atomowe krety w sąsiedztwie superwulkanów, np.
Toba, Yellowstone, Laacher See albo Campi Flegrei, których eksplozje zainicjują
ich erupcje. To akurat jest możliwe.
Można zdetonować ładunki termojądrowe na
wyspie Palma de Canaria i Hawai’i, co spowoduje spływ do oceanu ogromnych ilości
skał i ziemi, co z kolei spowoduje supertsunami dewastujące wybrzeża Ameryk i
Europy oraz Afryki. Jak widać, możliwości jest wiele i być może znajdzie się
szaleniec, który wykorzysta je przeciwko innym ludziom. Wariatów nigdy nie
brakowało na tym świecie!
Nie pozostało nam nic innego, jak
nasłuchiwać wnętrza naszej Matki-Ziemi. A nuż ktoś zamierza wykorzystać Ją do
swych niecnych celów…?
Zob. także:
Uwaga Czytelnika
Zapomniałeś o
projekcie z lat bodaj czy nie 60-tych. Istotą tego projektu była podziemna
rakieta, a właściwie dwie. Tylna z nich nadawała pojazdowi ruch postępowy. Przednia
zaś wykorzystując zjawisko kumulacji (jak w granatach p.panc.) strumieniem
gazów rozsuwała ziemię i skały sprzed dziobu statku. Problem polegał jedynie na
wytrzymałości materiałów na ciśnienie, temperaturę i promieniowanie.
Z tego, co słyszałem,
miały miejsce testy tego urządzenia na płw. Kola i ponoć były one obiecujące. Co
dalej ze statkiem podziemnym – tego nie wiem. Skończył się Związek Radziecki i
ten projekt chyba też… (Daniel Laskowski)
Źródło - Jalopnik - https://jalopnik.com/the-soviets-may-have-once-built-a-secret-nuclear-powere-1828395776
Przekład z j. rosyjskiego i angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz