środa, 30 października 2019

Czy Leh w Tybecie mógł być starożytną Słowiańską Fortpocztą?



Andrzej Kotowiecki


Największą bolączką współczesnej nauki o czym pisałem już w moich publikacjach jest to, że wszystkie prawie dziedziny poszczególnych dyscyplin naukowych posiadają ramy stworzone wiele lat temu i przekroczenie tych ram dla młodych zdolnych naukowców czasem wiąże się z końcem ich kariery. Głównymi ograniczeniami są nazwiska twórców ram, ich pochodzenie czy też polityczne podejście do nowych teorii. Nadto panuje nad tym wszystkim niepodzielnie teza –Jeżeli dowody nie pasują do teorii to tym gorzej dla dowodów.

Tak właśnie jest odkrywana m.in. na nowo powoli historia Słowian, a nadal w Polsce mamy nazwy ulic imieniem zagorzałych niszczycieli naszej kultury i historii jak np. ulice Lelewela i wielu innych. Tak też jest przemilczane to, że mieliśmy dwa chrzty Polski (w obrządku słowiańskim 874 roku i oczywiście rzymskim w 966 roku), nadto przemilczana jest historia Państwa Lechickiego, państwa opartego na demokratycznych wyborach władców. Pomimo niszczenia przez Kościół dokumentów i dowodów w początkowej fazie chrystianizacji.

Dokumenty starożytne zachowały się nie tylko w innych krajach jak np. w Starożytnej Persji jak również kronik rosyjskich, niemieckich, francuskich, hiszpańskich ale i w naszych kronikach, jak kronika arcybiskupa Prokosza z X wieku, czy też Cholewy, Kadłubka a także Bogufała jak również zachowanych starożytnych map. Przemilczane są badania genetyczne. Odkrycie przez genetyków polskiej haplogrupy R1a1a7 męskiego chromosomu Y- DNA, potwierdziło, że żyjemy nieprzerwanie na naszych rdzennych terenach od przeszło 10 700 lat. Mało tego ta właśnie haplogrupa jest obecna do tej pory w 51% populacji w Polsce. Dzięki badaniom genetycznym prześledzono wędrówki Prasłowian na przestrzeni kilku tysięcy lat od Europy do Indii i powrotem.

Badania wykazały, że tę haplogrupę posiada ogromny odsetek ludzi w północnych Indiach, W szczególności posiada go wyższa kasta w tym wielu Braminów. Genotyp oparty o  wspólną haplogrupę R1a, czy później R1a1 dotyczy Ariów, którzy są bezpośrednimi przodkami Słowian, Irańczyków i  Indów. Ale w sumie nie o tym chciałbym pisać, te informacje są ogólnodostępne w Internecie. Jest jednak faktem, że w trakcie wędrówki Ariowie podzielili się na dwie grupy: irańską, która przybyła do dzisiejszego Iranu i indyjską, która powędrowała do Indii. W okresie od XIX do XIV wieku p.n.e. rozprzestrzenili się na terenie doliny Indusu, wypierając z niej inne ludy – prawdopodobnie Drawidów. W późniejszym okresie zasiedlili cały Półwysep Indyjski, dziś są uważani za przodków większości Hindusów.

Indusi przechowali najwierniej starożytną lechicką Wiedzę – czyli Wedy, są więc potomkami wyjątkowymi.
Zresztą jest niezwykłe podobieństwo pomiędzy wieloma słowami starosłowiańskimi a sanskrytem. Możemy więc uważać hinduskie Wedy za wspólne dziedzictwo!  Obszary  gdzie Wedy powstały są również bardzo wypełnione haplogrupą R1a. Dowodzi to wspólnoty genetyki od Łaby po Ganges. 

Przełom wrzesnia i listopada 2017 i 2018 spędzałem w Indiach a w zasadzie w najdalszej północnej części tego subkontynentu  - w Śrinagarze i Leh - Ladakh tj Prowincji Jammu i Kaszmir. Tak jak Śrinagar przyciąga z uwagi na Jezusa czyli Grób Issy tak po przejechaniu górzystą drogą przez Kargill znajdujemy się w Tybecie w Ladakh w pięknie położonym na wysokości ponad 3500 m.n.p.m mieście Leh, gdzie przysłowiowo dech zapiera z powodu nie tylko rozrzedzonego powietrza, ale w szczególności z powodu piękna i surowości tych terenów.

Niegdyś Leh był ważnym miejscem, gdzie krzyżowały się drogi kupców z Kaszmiru, Tybetu, Indii a także Chin.
Początkowo Leh nazywał się Sle albo Gle, ale po przyjeździe morawskich misjonarzy, (którzy jak wytłumaczono woleli niemiecką ortografię?), nazwa została zmieniona na Leh. Ale czy tak było naprawdę, czy przypadkiem misjonarze nie natrafili na jakieś wskazówki. Warto w tym miejscu opisać kim byli morawscy misjonarze. Otóż Geneza Kościoła Braci Morawskich sięga XVII wieku, gdy w Czechach husyci, ewangelicy i anabaptyści będąc prześladowanymi zaczęli emigrować do krajów protestanckich. Potomkowie owych wygnańców osiedlili się na Łużycach Górnych, gdzie założyli w latach 1722-1727 osadę Straż Pańska (Herrnhut). Dała ona początek wspólnocie religijnej utrzymującej doktrynalną więź z polską prowincją Jednoty Braci Czeskich. Opiekę nad nimi sprawował saksoński arystokrata Nikolaus von Zinzendorf, który dał im siedzibę w swoim majątku k. Budziszyna na Łużycach za zgodą biskupa Daniela Ernesta Jabłońskiego, ostatniego biskupa Jednoty Braci Czeskich. Później dołączył do niego Dawid Nitschann, który został w 1735 roku ordynowany na biskupa przez Jabłońskiego.W 1749 roku nowo powstały Kościół przyjął konfesję ewangelicko-augsburską Po powstaniu wspólnoty w Herrnhut, w niedługim czasie bracia morawscy rozpoczęli na szeroką skalę akcję misyjną w: Azji, Afryce i Ameryce Północnej. Obecnie członkowie tej wspólnoty działają głównie w Niemczech, USA, Australii, Holandii, Szwajcarii, Słowacji i Czechach (łącznie ponad 500 tys. osób). Bracia morawscy jako pierwsi z protestantów podjęli w XVIII w. działalność misyjną.

Miasto Leh było kiedyś, moim zdaniem, przedpolem ogromnego terenu zamieszkałego przez wędrujące ludy Lechitów od Europy po Indie. Było strażnicą graniczną z Tybetem i Himalajami. Niedaleko, ale warto o tym wspomnieć, już na terenach obecnego Pakistanu żyje lud Hunzów.  Hunzowie nie tylko z wyglądu przypominają i wyglądają jak Słowianie, ale mają taką sama haplogrupę krwi tj R1A1  jak Polacy. Na pewno Bracia morawscy mieli z nimi kontakt.
Zresztą jest niezwykłe podobieństwo pomiędzy wieloma słowami starosłowiańskimi a sanskrytem. Możemy więc uważać hinduskie Wedy za wspólne dziedzictwo !  Obszary  gdzie Wedy powstały są również bardzo wypełnione haplogrupą R1a. Dowodzi to wspólnoty genetyki od Łaby po Ganges. 

Pytanie brzmi – Dlaczego Bracia morawscy zmienili nazwę tej miejscowości w Tybecie na Leh i czy przypadkiem nie przywrócili najstarszą nazwę tego miejsca ? Moim zdaniem tak. Wiadomo, że byli ludźmi światłymi i wykształconymi. Zresztą jak można przeczytać w wielu materiałach źródłowych - obszarem pracy Morawian było szeroko rozumiane szerzenie oświaty. Tego rodzaju działalność była najsilniej zakorzeniona w tradycji Kościoła Morawskiego. W całej swej historii, na każdym z miejsc osiedleń, Morawianie zajmowali się kształceniem. Od początku swej działalności misyjnej na pograniczu indyjsko-tybetańskim Bracia wprowadzili zwyczaj, że praca oświatowa nie musi być łączona z szerzeniem chrześcijaństwa – czy na przykład : dyskusje Braci z buddyjskimi mnichami,wielokrotnie kończyły się jednakową konkluzją tych ostatnich:"wasza nauka jest dobra, macie swoich wielkich świętych, ale dróg do Prawdy jest wiele.

Dlaczego mamy uznać, że tylko wasza jest słuszna? Bracia opisywali także przypadki, w których mnisi buddyjscy po poważnych, wieloletnich studiach nad Nowym Testamentem stwierdzali, że Jezus jest wielkim świętym i inkarnacją Padmasambhawy. Tak więc obecna na obszarze misyjnym tradycja wielokulturowości może być postrzegana jako kontekst niesprzyjający ewangelizacyjne pracy Morawian. (za Rafał Beszterda, Lud,t.85,2001). Na pewno jednak Bracia, moim zdaniem, dotarli do jakichś starych podań i dokumentów, chociaż teren ten był zdewastowany przez wojska kaszmirskie a Pałac Potala w tym czasie zniszczony.  Pałac był siedzibą rodziny królewskiej do 1834 roku. Wtedy to został zniszczony w czasie najazdu ludu Dogra, a rodzina królewska przeniosła się do miejscowości Stok, zresztą zamieszkuje tam do tej pory. Morawianie poruszali się po wszystkich okolicznych miejscowościach bez przeszkód, zresztą pierwsze wiele lat poświęcili na naukę języka tybetańskiego, kontakty z miejscową wpływową wyższą kastą i ludem oraz tłumaczenie na miejscowy język Pisma Świętego aby w ten sposób przekonać do nowej wiary. Chcieli się dostać do Lhasy w Tybecie, lecz niestety nie uzyskali zgody władz Tybetu. Przetłumaczyli jednak Biblię na język tybetański w roku 1881 dzięki uzdolnieniom lingwistycznym brata Heinricha Augusta Jäschke.

Nazwa Leh kojarzy nam się z Lechitami czyli z  naszymi przodkami. Wydaje mi się, że wśród Braci misjonarzy musieli być też Polacy, skoro wspólnota ta była związana z polską prowincją Jednoty Braci Czeskich. Bracia przebywali na tych terenach w Tybecie, kiedy nie istniała w Europie państwowość polska, ale historia potęgi polskiej była znana, nauczana i przekazywana z ojca na syna. Musieli przekonać do zmiany nazwy miasta króla mieszkającego w Stok, jego rodzinę, dostojników, tutejszą elitę, mnichów buddyjskich jak również maharadżę Kaszmiru gdyż rejon ten w  roku 1842 przyłączono do dogryjskiego stanu Jammu i Kaszmir, natomiast Bracia morawscy pojawili się tam znacznie później. To nie była prosta sprawa, dlatego moim zdaniem wszystko przemawia za tym że nazwa miasta została przywrócona. Niestety w tutejszym  Muzeum nie natrafiłem na żadne dokumenty z tego okresu, może tak jak dokumenty na temat Issy będące w pobliskim klasztorze w Himis (o czym pisałem w NŚ nr 5/2018 – Roza Bal: śladami Issy – Jezusa-  w Kaszmirze i Himalajach)  są obecnie skrywane przed poszukiwaczami prawdy w innych bibliotekach klasztorów buddyjskich?

Jeszcze jedna ważna sprawa od pewnego czasu próbuje poruszyć pewien temat, a mianowicie sprawę narodów słowiańskich przed tzw chrystianizacją i dokumentów na ten temat w archiwach watykańskich.
Wiem ze takie dokumenty istnieją, ale jest problem z uzyskaniem zgody na dostęp do nich i ich zbadanie.
Historia Polski od wielu wieków była zakłamywana i zamazywana m.in. przez Kościół, jak i naszych władców posłusznych tak Watykanowi, jak i obcym, a także przez okupantów w dobie rozbiorów.
Dlatego tez, należałoby zacząć działać i nagłaśniać te sprawę, w szczególności w dobie nowych badan genetycznych, historycznych i archeologicznych, poprzez wywarcie nacisku aby zostały udostępnione wszelkie dokumenty i zabytki dotyczące przedchrześcijańskiej Polski czyli Lechii i innych ziem słowiańskich a mieszczące się w archiwach watykańskich. Moim zdaniem prawdopodobnie są zachowane w archiwach watykańskich księgi słowiańskie  (m.in. księgi wed słowiańskich), których wiele zostało zniszczonych i spalonych w okresie od 992 do 1025 roku o czym wspominał Długosz. Powinniśmy upominać się o swoje dziedzictwo dopóki jeszcze stanowimy Naród Polski - Naród Słowiański. 

Wadowice, 2019-08-11


Moje 3 grosze

Ze swej strony w nawiązaniu do tego tematu pragnę przypomnieć prace prof. dr. hab. Benona Zbigniewa Szałka ze Szczecina, który udowadnia w nich, że w czasach wczesnej Starożytności, czyli jeszcze 16-12 tys. lat temu na Ziemi panowała jedna wielka cywilizacja, w której posługiwano się jednym językiem i jednym pismem. Ślady tego znajdują się we wszystkich językach na naszej planecie i w zapisach prehistorycznych, które obejmują swym zasięgiem czasowym kilkadziesiąt tysięcy lat. 

Warto jest przeczytać przeczytać te opracowania i wielka szkoda, że ukazały się u nas w nakładzie śladowym - jak wszystkie cenne publikacje z zakresu badań Nieznanego...