poniedziałek, 21 czerwca 2021

Czy dawny mega-rekin wciąż ukrywa się w głębinach?

 


Riley Black

 

Musi tam być. Nie ma znaczenia, że ​​Otodus megalodon według wszelkich doniesień naukowych wygasł od ponad 3 milionów lat. Trwająca ziemska obecność ogromnego rekina utrzymuje się w naszej zbiorowej wyobraźni dzięki plotkom, legendom i letnim filmom klasy B.

Mitologia Megusia często zakłada, że 17-metrowy drapieżnik ukrywał się od epok gdzieś na dnie oceanu. Jest to koncepcja, która pojawiła się w więcej niż kilku książkach i pseudodokumentach, a wszystkie opierają się na fakcie, że większość dennych wód planety jest niezbadana – i dlatego obfituje w pierwotniaki dla tajemniczych bestii. Ale opierając się na tym, co wiemy o biologicznych adaptacjach wymaganych do życia na dole, niewiele zwierząt mogłoby dokonać aktu znikania w głębinach morskich. Jeśli Megalodon nadal istnieje (a to dość duże, jeśli), to nie jest tym, czym był kiedyś.

Zęby rekina kopalnego sprawiły, że ludzie zainteresowali się Megusiem na długo przed początkiem paleontologii na początku XIX wieku, kiedy naukowcy z zapałem zaczęli katalogować skamieliny. W 1835 r. szwajcarski przyrodnik Louis Agassiz opisał trójkątne, drobno ząbkowane zęby, które od starożytności znajdowano na całym świecie, jako należące do „megatozębnego” krewniaka wielkiego białego żarłacza.

Odkrycia na całym świecie – w tak różnych miejscach, jak Panama, Japonia, Australia i południowo-wschodnie Stany Zjednoczone – nagromadziły się z biegiem czasu, ale jedno szczególne znalezisko wywołało widmo Megusi wciąż pływającej w głębinach. W 1875 roku, podczas wyprawy dla Royal Society of London, HMS Challenger wydobył 4-calowe/ok. 10 cm zęby z głębokości 14.000 ft/~4667 m w pobliżu Tahiti. W 1959 r. zoolog Władimir Czerniecki, który hobbystycznie zajmował się badaniem „ukrytych zwierząt”, takich jak Wielka Stopa, oszacował, że okazy miały zaledwie 11.300 lat. Inni naukowcy odrzucili to datowanie, ale pozbawieni skrupułów dokumentaliści i ciekawscy amatorzy nadal podkreślają badania jako wskazówkę, że Meguś może się utrzymać.

Od dziesięcioleci Otodus megalodon jest przedstawiany jako przerośnięty żarłacz biały. Jednak dzięki nowym analizom miejsca, w którym znajduje się on na drzewie genealogicznym rekina, naukowcy drapieżników wiedzą teraz, że bardzo różni się od gwiazdy filmu „Szczęki”.

Z wyjątkiem odsłoniętych elementów znalezionych przez Challengera, zapis kopalny Megalodona wskazuje, że było to stworzenie trzymające się brzegu, podobnie jak jego daleki kuzyn, wielki żarłacz biały.

- Pozostałości na ogół pochodzą z przybrzeżnych morskich złóż skalnych utworzonych w obszarach o klimacie tropikalnym - mówi Kenshu Shimada, badacz rekinów z Uniwersytetu DePaul. Zwyczaje żywieniowe gatunku dodatkowo potwierdzają styl życia na płyciznach, a pogryzione kości starożytnych wielorybów wskazują, że Megusia preferuje ssaki morskie. Te oddychające powietrzem musiały przebić się przez powierzchnię w poszukiwaniu tlenu, więc paleontolodzy spodziewają się, że Megalodon, tak jak one trzymały się brzegu.

Dokładna kombinacja czynników, które spowodowały wyginięcie pradawnego rekina, jest nadal niejasna. Wiemy, że płytsze strefy oceaniczne przechodziły dramatyczne zmiany około 3,5 miliona lat temu, kiedy olbrzym zniknął z zapisu kopalnego. Woda stawała się coraz chłodniejsza, przez co ssaki morskie były mniej liczne, a nowo wyewoluowany wielki biały rekin mógł być zwinnym konkurentem o zasoby. Ale nie ma sposobu, aby definitywnie udowodnić, co się stało w Megusiem.

- Brak pewności pomaga niektórym zachować nadzieję na znalezienie czegoś w głębi. Wierzący mają przynajmniej jedną rację: dno morza jest zagadką. Mimo że satelity zmapowały 100 procent dna Wszechoceanu, sama mapa o niskiej rozdzielczości nie daje nam wielkiego wglądu w to, co faktycznie tam mieszka - mówi dyrektor wykonawczy Louisiana Universities Marine Consortium Craig McClain, który specjalizuje się w katalogowaniu systemów oceanicznych. - Chociaż idea głęboko zamieszkującego starożytnego stworzenia jest wysoce nieprawdopodobna – mówi - to nawet ten ułamek możliwości wciąż jest kuszący. Mniej imponujące stworzenia rzeczywiście pojawiły się niespodziewanie; w 1938 roku biolodzy zidentyfikowali żyjącą Latimerię – gatunek ryby przypuszczalnie wymarły od około 65 milionów lat. Gdyby jednak Megalodon żył w ciemnych, atramentowych głębinach, musiałby stać się zupełnie innym rodzajem stworzenia – takim, którego moglibyśmy nie uznać za tak filmowy.

- Po pierwsze - mówi Shimada - jego szybki metabolizm musiałby się fundamentalnie zmienić. Wstępna analiza geochemiczna izotopów w szczątkach, która może pomóc naukowcom oszacować temperaturę ciała prehistorycznych organizmów, wskazuje, że megalodon był „ciepłokrwisty” w tym samym sensie co żarłacz biały. Aktywne poruszanie się po oceanie tego drapieżnika wytwarza wystarczającą ilość ciepła, aby utrzymać go w cieplejszym stanie niż otaczająca go woda morska, wysiłek, który spala równowartość około 3 kg mięsa dziennie. Megusia mogłaby ważyć nawet trzy razy więcej i prawdopodobnie wymagałaby proporcjonalnie większej ilości pożywienia. Jednak zwierzęta w pobliżu dna oceanu muszą radzić sobie na małych skrawkach, żerując na skąpych gatunkach tam żyjących lub pożerając biologiczne szczątki, które opadają z warstw wody powyżej.

Megalodon był ogromną rybą, ale nie był największym drapieżnikiem, jakiego kiedykolwiek widziano w morzach. Na przestrzeni lat korygowaliśmy nasze szacunki dotyczące rozmiaru rekina, ale większość ekspertów podejrzewa, że rozciągał się on na około 50 stóp/16-17 m długości. Oto, jak wypada w porównaniu z niektórymi współczesnymi zjadaczami mięsa z oceanu.

Ten niedobór pożywienia sprawia, że organizmy ewoluują w małe, wydajne formy, co sprawia, że wiele głębokowodnych rekinów jest stosunkowo powolnych i lekkich. Megalodon żyjący wystarczająco nisko, by uniknąć wykrycia przez człowieka, może teraz wyglądać jak uśpiony rekin – długie zwierzę w kształcie cygara, które jest mniej więcej tak żywe, jak się wydaje – w przeciwieństwie do krzepkiej, zębatej bestii.


Jednak nawet gdyby Megusia przybrała smukłe i powolne kształty, prawdopodobnie do tej pory widzielibyśmy na to dowody.

- Giganci oceaniczni, o których wiemy, mają globalną dystrybucję – mówi McClain. - Nawet jeśli rzadko śledzimy stworzenia, takie jak gigantyczne kałamarnice, które żyją w bardziej znanych górnych poziomach tego, co nazwalibyśmy głębokim morzem, zostawiają ślady swojego istnienia rozsiane po całym świecie w postaci padliny (i ugryzień przez pechowe zwierzaki). Jeszcze nie zauważyliśmy takich śladów, jeśli w ogóle istnieją.

Ale te realia nie mogą zgasić trwałego mitu Megusia (i serii letnich filmów). - Jako badacz głębinowych i naukowiec, który spędza dużo czasu na badaniu znanych olbrzymów oceanicznych, naprawdę chcę, aby istniał jakiś nieznany, nieodkryty, i aby dokonać tego odkrycia – mówi McClain. - Jego tajemnicza natura – to, co wiemy, pochodzi głównie z badania zębów – sprawia, że kuszące jest wyobrażenie sobie, że Megusia dokonała ostatecznego aktu zniknięcia i być może w każdej chwili może się ponownie pojawić. Kluczem jest to, gdzie naukowcy decydują się szukać. Chociaż paleontolodzy są prawie pewni, że Megalodon nie pływa w naszych współczesnych morzach, nadal mogą znaleźć więcej szczegółów na temat gatunku w głębi zapisu kopalnego – a jego trwałe tajemnice mogą ujawnić się na powierzchni, kiedy najmniej się tego spodziewamy.

 

Historia Megalodonów

 

·        16 mln lat temu – Otodus megalodon pojawia się wskutek ewolucji z rodowej grupy rekinów wielkozębnych – ostatni członek z tej linii pojawił się 60 mln lat temu.

·        10 milionów lat temu – rekin rozprzestrzenił się na wody przybrzeżne na całym świecie. Skupiska zębów mlecznych w pobliżu Panamy sugerują, że żłobki znajdowały się blisko brzegu.

·        5 milionów lat temu – Wielkie białe rekiny ewoluują i prawdopodobnie konkurują z masywną Meg, aby jeść te same ssaki morskie, takie jak wieloryby.

·        3,5 miliona lat temu – Otodus megalodon wydaje się wymierać w czasie niepokoju, w tym ochłodzenia mórz i spadku gatunków, które przetrzebił.

·        70 n.e. – Pliniusz Starszy zauważa, że ​​duże „kamienie językowe” znalezione w warstwach skalnych Europy mogą spadać z nieba podczas zaćmień Księżyca.

·        1666 – duński naukowiec Nicolas Steno zwany Stenonem przecina głowę rekina znalezionego u wybrzeży Włoch i spekuluje, że „kamienie na języku” to zęby.

·        1835 – Szwajcarski przyrodnik Louis Agassiz nadaje nazwę Carcharodon megalodon, opisując zestaw gigantycznych zębów tego stworzenia.

·        1875 – HMS Challenger wydobywa zęby Megalodona z głębin morskich w pobliżu Tahiti, podsycając spekulacje na temat przetrwania rekina.

·        1909 – Naukowcy budują model szczęki Megusia, który pasuje do sześciu dorosłych osobników, co sugeruje jego ciało o długości 80 stóp/85-90 m. Jest to obecnie uważane za zbyt duże.

·        1919 – Rybacy w Australii twierdzą, że widzieli ogromnego rekina zjadającego wiele sieci z homarami. Opowieść ostatecznie trafia do legendy o Megalodonach.

·        1974 – Peter Benchley publikuje powieść „Szczęki”, które epatują czytelników ideą, że prehistoryczny ludożerca może czaić się w głębinach. Społeczeństwo jest zbulwersowane i zainspirowane.

·        2016 – Po dziesięcioleciach debaty na temat specyfiki drzewa genealogicznego Megusia, olbrzymi rekin otrzymuje nową naukową nazwę Otodus megalodon.

 

Moje 3 grosze

 

I jak zwykle sprawa istnienia gigantycznego rekina wraca jak bumerang w każdym sezonie ogórkowym, podobnie jak Nessie, Bigfoot i cała reszta giga-menażerii. Osobiście uważam, że Wszechocean jest tak wielki, że pomieściłby całe stado Megalodonów i Liopleurodonów na dokładkę. Gdzie ich szukać? Oczywiście w głębinach – w strefie abysalnej czy nawet hadalnej. Skoro takie skrzypłocze przeżyły pół miliarda lat, a Latimerie ponad 60 mln, to taki uniwersalny drapieżnik jak Megalodon (wybacz Czytelniku te wszystkie spieszczenia, którymi zastąpiłem angielskie imię Meg) powinien też się uchować choćby – jak postuluje to amerykański pisarz Steve Auten w swej powieści „Meg” (polecam!) w pacyficznej Głębi Challenger.

Jeszcze inni autorzy umieszczają ich siedlisko w Punkcie Nemo – najbardziej odległym od lądu punkcie Pacyfiku, znajdującego się na S 45º52.6 - W 123º23.6, w odległości 2778 km od Auckland (Nowa Zelandia, Wyspa Południowa), 2688 km od Ducie Island (Pitcairn), 2688 km od Motu Nui (Wyspy Wielkanocne), 3978 km od Itajai (Brazylia) i 2688 km od Maher Island (Antarktyda). Nie ma tam linii żeglugowych, uczeni i badacze zapuszczają się tam bardzo rzadko, a tylko od czasu do czasu przepłynie jakiś jacht. Co najciekawsze, najbliżej Punktu Nemo co parę dni znajdują się załogi MSK/ISS, które zbliżają się doń na 400 km! – ale od góry!

Czy to tam mógłby istnieć Wszechoceaniczny Świat Zaginiony? A czemużby nie? Nie ma tam ludzkiej działalności – poza pojawiającym się tam mikroplastikiem z Wielkiej Północnopacyficznej Plamy Śmieci. A skoro nie ma ludzi, to nie ma głównego czynnika pustoszącego naszą planetę. Może tam być wszystko, włącznie z Megalodonami, Krakenami, kosmicznymi głowonogami i mezozoiczną menażerią sprzed Wielkiego Impaktu 65 mln lat temu!

 

Źródło – https://www.popsci.com/story/science/megalodon-alive-myth/

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz