Na samym
wstępie pragnę podziękować Panu Robertowi za zamieszczenie moich wynurzeń na
Pana autorskim blogu. Cieszy mnie to, tym bardziej, że Pan Leśniakiewicz w
dużej mierze podziela moje poglądy. Przypuszczam, że gros z odwiedzających ów
blog przychyli się i przytaknie treści, którą chcę się z Wami podzielić.
Kiedy
piszę te wypociny, mijają prawie dwa tygodnie od przyjęcia przeze mnie trzeciej
dawki, tzw. przypominającej czy uzupełniającej szczepionki przeciw COVID 19. Choroba
to straszna, siejąca spustoszenie. W moim mniemaniu jednak najbardziej
przerażające jest to, że wciąż nie jest znana geneza tej pandemii, i jeśli
wierzyć serwisowi BBC, który zapodał na swojej stronie ową informację, siły
wywiadowcze USA stwierdziły, że pochodzenie korona wirusa na zawsze pozostanie
tajemnicą. To przeraża, a strach staje się w ogromnym stopniu wylęgarnią
irracjonalnych zachowań. Te zachowania przejawiają się w sposób różnoraki:
również poprzez snucie najrozmaitszych teorii, hipotez. Tak było zawsze. I nic
się nie zmieniło w tej materii. A w dobie niczym niepohamowanego zalewu
informacji, Internet stał się niezwykle żyzną glebą dla wszelakiej maści
oszołomów: idiotów, przygłupów, na swój sposób jednak o tyle bystrych i
cwanych, że ich fiksum dyrdum trafia
w mózgownice całej rzeszy widzów, słuchaczy, subskrybentów, co z kolei owych
odbiorców plasuje jeszcze poniżej w hierarchii debilizmu aniżeli tych
oszołomów.
Z góry
zaznaczam – mamy demokrację, wolność słowa i przekonań, które gwarantuje nam
jeszcze konstytucja. Jeszcze. Mówcie sobie więc, co chcecie, głoście,
zapodajcie swoje filmiki, które nagrywacie w czasie posiedzeń na klopie,
„wszechwiedzący badacze”. Tylko róbcie to w zdrowych granicach, o ile stać was
na to. Bo już swego czasu było kilka ataków na punkty szczepień. Nie chcecie
się szczepić – wasza sprawa. Tylko, czemu, matoły i gównozjady, atakujecie
punkty do których chcą się udać akurat ci, którzy chcą się zaszczepić?! Mamy
wolną wolę. I nawet, jeśli w waszym mniemaniu to zaplanowana depopulacja, może
akurat ja chcę celowo się pozbawić życia?! Moje życie, mój wybór. A mimo to
żyję. I to po trzech dawkach. Pomijając trzydniowy ból ręki, wszystko jest w
porządku i nawet jeśli ta choroba mnie dopadnie, to mam pewność, że przechoruję
ją względnie lekko. A nawet jeśli trafię do szpitala, będę miał o tyle czystsze
sumienie aniżeli wy.
Ale jak
to?! – zapytają antyszczepy na tyle kulturalnie, na ile potrafią.
Ano tak.
Od dawien dawna jestem zdania, że ci, którzy celowo się nie szczepią, a się
zarażą COVID 19 i wylądują w szpitalu, to egoistyczne szumowiny. Mało tego –
(nie)świadomi mordercy. Świadomie i z premedytacją odmawiając nakłucia siebie i
następnie lądując na oddziale covidowym, przyczyniacie się do odbierania łóżek
chorym na inne choroby. Bo przecież ludzie umierają nie tylko na covida, ale i
na serce, na nowotwory, na cała masę innych chorób. A każdy oddział covidowy,
jaki jest organizowany w każdym szpitalu, oznacza kolejne z rzędu odłożenie
operacji zaćmy, wycięcia chłoniaka, tętniaka, glejaka, guza, nowotworu,
przeszczepu serca i nerek. Kolejne z rzędu. Nieco bardziej ogarnięci wiedzą, co
to dla tych pacjentów oznacza – śmierć lub trwały uszczerbek na zdrowiu. Ale do
was to, antyszczepy, nie dociera. Jesteście egoistami i (nie)świadomymi
mordercami i matołami, skoro takich oczywistości nie rozumiecie. Szczepionki są
(jeszcze) darmowe, więc kto ma sposobność, może się zaszczepić. Wy jednak
wiecie lepiej; za darmo, to znaczy, że chodzi o depopulację. Aha. A co, jeśli
za szczepionki trzeba będzie zapłacić? Na to, foliarze, też macie wyjaśnienie:
chodzić będzie o chęć zysku.
Głupcy i
tłuki mają to do siebie, że na wszystko znajdą wyjaśnienie. I tak źle i tak
niedobrze. Jak to mawiał swego czasu wszystkowiedzący Różalski Marcin, zawodnik
MMA? Kurwy bez ambicji, którym nic nie pasuje.
Zastanawia
mnie i zdumiewa zarazem, że Internet, czyli poletko, którego pierwotnym
założeniem było szerzenie wiedzy, stał się szambem, które w pewnym momencie
wybiło, zalewając świat, a przede wszystkim mózgownice co bardziej podatnych,
gówno informacjami. Można o tym pisać dysertacje naukowe, prace habilitacyjne,
a nawet opasłe tomiska a i tak ci, którzy spróbują pojąć ten socjologiczny
fenomen, zgłupieją, w najgorszym razie wylądują w zakładzie zamkniętym. Wolność
wypowiedzi i poglądów stała się w jakimś stopniu przekleństwem globalnej sieci.
Dając złudne poczucie, że każdy może być (opinio)twórcą, jakość informacji
sięgnęła poziomu niżej aniżeli szlam. Po co wykształcenie? Po co czytać
książki? Przecież wszystko jest w Internecie, przecie w Internecie pełno jest
„mądrych głów”, które wiedzą wszystko, nie posiadając często elementarnej
wiedzy ogólnej, ale i nie znając podstawowych zasad gramatyki i ortografii. W
tym ostatnim wtórują zazwyczaj prawicowi imbecyle, którzy wszystkich
przeciwnych kościołowi i prawicy wyzywają od zdrajców i antypolaków.
Tym
bardziej denerwują mnie z dupy wzięte teorie łączące COVID 19 z 5G, NWO i całym
tym niczym niepotwierdzonym chłamem. A każdemu, kto twierdzi, że COVID 19 to zwykła
grypa lub jedna wielka ściema, życzę – choć to chamstwo i draństwo, ale inaczej
się do imbecyli nie przemówisz – by sami zapadli na covida. Wtedy się
przekonają. Tylko wtedy – leczcie się w domu, sposobami, jakie zapodali wam
wasi „mędrcy” z youtube i „autorytety” z facebooka. Nie zajmujcie łóżek w
szpitalach, bo czyni to z was nie tylko debili, ale i morderców. Świadomych
bądź nie.
Czy wobec tego, nie jest zasadnym wprowadzenie
jakiegoś rodzaju cenzury, by zahamować pochód nowoczesnej ciemnoty? Wciskanie
ludziom, że Ziemia jest płaska przez rozmaitych płaskoziemców, a raczej płasko
móżdżków w dobie satelitów to jeden z wielu argumentów w rękach podłych
cenzorów, którzy powinni oddzielać ziarno od plew. Najśmieszniejsze jest to, że
choć to tajemnica poliszynela, to mało kto pamięta, że praktycznie każde
kliknięcie w dowolny link, każde udostępnienie, każdy komentarz, fotka na
insagramie, tweet, jest śledzony, monitorowany, oglądany z pięciu, a nawet dwudziestu
stron przez znane wszystkim, ale nikomu nieujawnione siły wywiadowcze. Tak
jest. Wszystkich oburza stosowanie Pegasusa przez pojebów rządzących naszym
krajem. Mnie akurat nie oburza, a nawet nie dziwi, bo kaczyści są tak
zwyrodniałą hałastrą obłąkańców, że są w stanie zrobić wszystko, by utrzymać
się przy stołku. Są w stanie nawet kłamać w sądzie, byle utrzymać krystalicznie
czysty obraz byłej premier, która okazała się zwykłą kłamczuchą. Skutkowało to
brnięciem w kłamstwie i zrujnowaniem startu w dorosłość nikomu winnego młokosa,
który miał pecha znaleźć się tam, gdzie kolumna rządowych limuzyn. Są w stanie
nawet sięgnąć za nasze pieniądze po najbardziej skomplikowaną i zaawansowaną
aparaturę do walki z terroryzmem, ale nie w celu walki z terrorystami jeno w
celu inwigilacji przeciwników politycznych. Nie łudźmy się więc – każdy nasz
ruch, szczególnie w sieci, jest monitorowany. A nawet i poza siecią. Bo dzięki
smartfonom i jego licznym bajerom – szmerom i innym duperszwańcom, w które są
wyposażone, nawet operator wie, gdzie znajduje się posiadacz danego numeru.
Słowem –
świat stał się jednym wielkim panoptykonem.
Nie ma co
przeczyć temu, że i największe medium społecznościowe, czyli Facebook, to jedna
wielka wywiadownia. Piszę to, choć sam posiadam konto na FB. Lecz szczęśliwie
używam go bardzo rzadko, zaś kontakty ze znajomymi utrzymuję przez telefon,
drogą mailową, lub – o ile to możliwe – vis
à vis. Wiedzą o tym i nowocześni idioci. Tak, ci sami, którzy wierzą, że
prezes tego portalu jest Reptilianinem. I co? I sami z owego portalu często
korzystają bardzo często, zamieszczając zdjęcia, lajkując odpowiednie strony,
słowem – uprawiając cyfrowy ekshibicjonizm, udostępniając na temat swego życia
wszystko to, co tylko się da, by poprzez polubienia „zaistnieć”. A potem jęk,
skowyt i plucie, że FB jest na postronku służb wywiadowczych. Zdecydujcie się,
wreszcie! Dawno, dawno temu, pewna idiotka powiedziała na antenie jednej z
komercyjnych stacji radiowych, że kto nie ma konta na FB to tak, jakby nie
istniał. To sobie istniej, żyj, pokazuj, gdzie byłaś, co żarłaś, w jakim jesteś
nastroju itp.
Coraz
bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jesteśmy – Ty, ja, Właściciel bloga,
a także odwiedzający i obserwujący, gatunkiem na wymarciu. Ekstynkcja Luda,
który wiedzę czerpie z książek lub czasopism, aniżeli z Internetu. Luda, który
słowo drukowane, szelest papieru i zapach farby drukarskiej ceni o wiele wyżej
aniżeli wypociny zapodawane za friko w internetowym szambie. Za friko? Jeśli
nawet, to jest to kontent jakości nijakiej. Za friko? Wolne żarty. A teraz ci,
którzy wierzą w darmowy dostęp do informacji, niech podzielą się tą wspaniałą
nowiną na facebooku. Tym między innymi sposobem
wyświadcza się wielką przysługę gumowym uszom.
M.K.
(nazwisko i adres znane)