Od ubiegłego czwartku śledzę
rozwój sytuacji na Ukrainie. Do końca miałem nadzieję, że ten konflikt da się
zakończyć na drodze dyplomatycznej i rokowań pokojowych. Zawiodłem się. Od dnia
24 lutego, i godziny 03:45 CET świat przestał być bezpieczny. Wywołana przez W.W.
Putina wojna może stać się zarzewiem III Wojny Światowej, która pochłonie nas
wszystkich, a naszą cywilizację cofnie do wieków ciemnych, albo ją wreszcie
unicestwi. W sześć dni później do wojsk rosyjskich dołączyła armia Białorusi na
rozkaz łże-prezydenta Łukaszenki alias Łupaszenki.
Putina nazywa się teraz Władimirem
Adolfowiczem Putlerem – to takie skrzyżowanie Putina i Hitlera. Nazwisko inne,
narodowość też, ale metody te same: terrorystyczne bombardowania szkół,
szpitali, dzielnic mieszkaniowych… Terrorystyczne grupy dywersyjno-rozpoznawcze
mordujące bezbronnych mieszkańców miast: kobiety, dzieci, staruszków. A
wszystko to w imię restytucji ZSRR i Imperium Rosyjskiego w granicach sprzed
1914 roku. Nie zapominajmy, że Polska też w nich się znajdowała i jest
potencjalnym celem takiej inwazji. Putler chciałby mieć tu znów Priwislanskij
Kraj z gubernatorem w Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie.
Sama inwazja jest przeprowadzana
w hitlerowskim i amerykańskim stylu: napad powietrzny i bombardowania otwartych
miast, infrastruktury przemysłowej, obiektów wojskowych i cywilnych. Scenariusz
przećwiczony w Polsce, Wietnamie, Iraku, Afganistanie… Generałowie Putlera
liczyli na to, że Ukraina padnie w dwa dni, a prezydent Zełenski zginie jak
chilijski Allende. Przeliczyli się.
W razie klęski Putler nie zawaha
się użyć broni rakietowo-jądrowej. Ale nie musi odpalać rakiet – wystarczy, że
wysadzi w powietrze ukraińskie elektrownie atomowe. Po Ukrainie pozostanie
wielka radioaktywna plama, a opad pyłu promieniotwórczego ogarnie całą
hemisferę. Miliony ludzi zginie wskutek porażenia promienistego i choroby
popromiennej, o czym pisałem wcześniej.
Żal mi tych wszystkich młodych
chłopców i dziewcząt brutalnie wciągniętych w wir wojny. Żal tych młodych
ludzi, którzy zginęli i zginą w imię chorobliwych majaczeń jakichś starych wariatów
tęskniących za przywilejami i wpływami. Oni nie tęsknią za komunizmem, bo
komunizm to była tylko taka piękna fasada, za którą naprawdę ukrywają się złodzieje
i bandyci, których miejsce jest za kratkami więzień i/albo psychuszki. To, co
nazywa się komunizmem w kontekście rządów radzieckich, to tylko zasłona dymna,
karykatura ustroju wolności, równości i braterstwa za którą ukrywała się żądza
władzy nad światem. I tylko. I teraz to wyszło jak śmierdząca onuca z buta.
Ale są jeszcze gorsze implikacje
tych faktów, bo Putler atakując Ukrainę jednym rozkazem przekreślił mit
wyzwoleńczy Armii Czerwonej w czasie II Wojny Światowej. Napluł w twarze tym,
którzy polegli wyzwalając inne kraje spod niemieckiej okupacji. Przekreślił
wszystko to, co było mówione przez Rosjan po 1945 roku o utrzymaniu i obronie
pokoju na świecie. To były kłamstwa rosyjskiej machiny propagandowej i nic
innego - niestety. Okazało się, że prawdą są najgorsze stereotypy o Rosji i
Rosjanach. Ta wojna to tryumf wszystkich sił antykomunistycznych i
antyrosyjskich. Putler odstawił najgorszą robotę swej Matuszce Rossiji ukazując
ją jako bezwzględnego agresora. Piszę te
słowa z goryczą, bo znam Rosjan i wiem, że są to spokojni i uczciwi na swój
sposób ludzie, którzy mają fatalne rządy jakichś międzynarodowych,
żydowsko-niemiecko-brytyjsko-francusko-i diabli wiedzą jeszcze jakich kamaryli
i koterii nie mających z Rosją niczego wspólnego, deprawujących tych
nieszczęsnych ludzi i zmuszających ich do ślepego, tępego, bezmyślnego posłuszeństwa,
okrucieństwa oraz do najstraszniejszych zbrodni. Dość wspomnieć kim byli ludzie
związani z caratem, a potem jaka była wierchuszka kompartii ZSRR – Rosjan było
tam najmniej.
Dlatego też zgodnie z rzymską
zasadą si vis pacem – para bellum
(chcesz mieć pokój, gotuj się do wojny) powinniśmy też gotować się do wojny, bo
ona nas nie ominie. W szkołach powinno się wreszcie przywrócić Przysposobienie
Obronne w pełnym wymiarze godzin i prowadzone przez fachowców. To samo dotyczy
harcerstwa i skautingu. Harcerz czy skaut nie musi umieć klepania paciorków,
ale powinien mieć wszystkie umiejętności, jakie są przydatne w czasie działań
wojennych. Za moich młodych lat zdobywało się sprawności i odznaki – z których jedną
z najbardziej pożądanych i szanowanych była MOSO – Młodzieżowa Odznaka
Sprawności Obronnej. Na nią trzeba się było zdrowo napracować na obozach
harcerskich! Biegi, strzelania, pływanie, rzut granatem, samarytanka (kto
jeszcze pamięta to słowo?), OP BMR – czyli ochrona przed broniami masowego
rażenia, działania OC w czasie pokoju i wojny…
I nie łudźmy się, że przed wojną
uchronią nas świstki papieru. Rosja zawiera traktaty i umowy tylko po to, by je
łamać, kiedy jest to dla niej korzystne. Nasi zachodni „przyjaciele” i
„sojusznicy” też – dość wspomnieć Teheran, Jałtę i Poczdam oraz mord na gen.
Sikorskim w Gibraltarze. Bolesław Prus w „Faraonie” wyłożył bardzo prostą myśl,
a mianowicie taką, że traktaty tylko wtedy zapewniają bezpieczeństwo, jeżeli są
poparte militarną siłą. W ogóle uważam, że „Faraon” powinien być lekturą obowiązkową
dla wszystkich łaknących i pchających się do władzy w tym kraju. Tak jak
obowiązkowe powinny być ich komisyjne badania psychiatryczne. Dla naszego wspólnego
dobra.