Lauren Sukin, Alexander Lanoszka
Podczas gdy Ukraińcy walczą lub
uciekają przed bombardowaniem ich miast przez Rosję, wielu Europejczyków
odczuwa namacalny, odnowiony strach przed bronią jądrową. Prezydent Rosji Władimir Putin polecił siłom nuklearnym
tego kraju stan pogotowia. Wojska rosyjskie zmusiły pracowników elektrowni jądrowej w
Czarnobylu do pracy na 600-godzinnej zmianie na muszce. Zaatakowali także
elektrownię jądrową Zaporoże, powodując uszkodzenia konstrukcyjne i wzniecając
pożar. W międzyczasie Rumuni wydali miliony na awaryjną produkcję tabletek
jodowych blokujących promieniowanie, Polska zasygnalizowała chęć
przyjęcia amerykańskiej taktycznej broni jądrowej, a urzędnicy z krajów
bałtyckich wezwali NATO do zobowiązania się do interwencji, jeśli Rosja użyje
broni masowego rażenia.
Jak wojna zmieniła postrzeganie
ryzyka nuklearnego w Europie Środkowej i Wschodniej? W marcu przeprowadziliśmy
ankietę wśród obywateli Polski, Rumunii, Łotwy, Litwy i Estonii, aby dowiedzieć
się więcej o ich przemyśleniach na temat broni jądrowej.[1]
Nasze odkrycia malują mieszany obraz. Obywatele obawiają się nuklearnych implikacji wojny
Rosji na Ukrainie, brzydzą się bronią jądrową i martwią się rosyjskimi
zabezpieczeniami nuklearnymi. Jednocześnie chcą, aby ich rządy pozyskały broń
jądrową.
Rosja machała szablą nuklearną.
26 marca były prezydent Rosji Dmitrij
Miedwiediew określił warunki nuklearnego ataku na Rosję lub jej
sojuszników, atak na infrastrukturę krytyczną, który „sparaliżuje [rosyjskie] nuklearne
siły odstraszania” lub jakikolwiek „akt” agresji na Rosję i jej sojuszników,
która zagroziła istnieniu samego kraju, nawet bez użycia broni jądrowej”.
Moskwa podkreślała swoje prawo do użycia broni jądrowej w
odpowiedzi na nienuklearne zagrożenia „egzystencjalne”. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow ostrzegł niedawno, że
Moskwa „może użyć i faktycznie użyjemy broni jądrowej, aby wyeliminować
zagrożenie dla istnienia naszego kraju”.
Dla niektórych wymóg
„egzystencjalnego zagrożenia” może brzmieć uspokajająco. Ale nie powinno.
Rosyjskie narracje dezinformacyjne – na przykład kiedy rosyjskie media
fałszywie oskarżały Ukrainę o budowanie broni biologicznej i poszukiwanie
„brudnej bomby” nuklearnej[2]
– mogą łatwo stać się marną wymówką dla egzystencjalnych zagrożeń. Co więcej,
wystarczająco upokarzającą porażkę na Ukrainie można by bezsprzecznie
interpretować jako zagrożenie dla „istnienia” Rosji, zwłaszcza biorąc pod uwagę
wypowiedź Kremla o Ukrainie jako pełnoprawnym rosyjskim terytorium.
I oczywiście bezpośrednie
zakwestionowanie reżimu rosyjskiego prezydenta Władimira Putina prawdopodobnie
zostałoby uznane za egzystencjalne. Być może dlatego urzędnicy Białego Domu
szybko wyjaśnili, że ostrzeżenie prezydenta Joe Bidena, że Putin „nie może pozostać u władzy”, miało na celu
jedynie lament nad okrucieństwem Putina,
a nie plan obalenia go.
Czy Europejczycy boją się
rosyjskiego ataku nuklearnego? 15 marca 2022 r. przeprowadziliśmy ankietę wśród
ponad 1000 obywateli Europy Środkowo-Wschodniej na temat ich zrozumienia i
postawy wobec regionalnych zagrożeń jądrowych. Nasza ankieta przedstawia chwilę
w czasie — zaledwie kilka tygodni po pełnej inwazji, kiedy wojna była jeszcze
nowa. Wraz z ewolucją wojny postrzeganie jej może ulec zmianie. Ponadto,
chociaż przeprowadzaliśmy ankiety na reprezentatywnych próbach krajowych w
Polsce i Rumunii, nie mogliśmy tego zrobić w krajach bałtyckich, co utrudnia
wyciągnięcie wniosków na temat preferencji społecznych na Łotwie, Litwie i w
Estonii. Mimo to nasze sondaże stanowią cenną migawkę opinii publicznej w
regionie w pierwszych tygodniach wojny. Wynik sugeruje, że sąsiedzi Rosji nie
ufają Kremlowi co do ostrożności w sprawach nuklearnych.
Na Łotwie, Litwie, w Estonii, Rumunii i Polsce od 77 do 93
procent respondentów nie ufa rosyjskiemu podejmowaniu decyzji w sprawie energii
jądrowej. We wszystkich tych krajach z wyjątkiem Łotwy większość „zdecydowanie
nie ufa” rosyjskiemu zarządzaniu nuklearnemu. Te odkrycia sugerują, że
mieszkańcy Europy Wschodniej martwią się – a przynajmniej martwili się w
połowie marca – że groźby nuklearne Putina mogą być czymś więcej niż tylko czczym
gadaniem. Taki strach idzie w parze z szerszymi poglądami antyrosyjskimi.
Prawie dziewięć na dziesięć osób określiło swój pogląd na Rosję jako
„niekorzystny”.
Jednak Europejczycy z Europy
Środkowej i Wschodniej mają wysoki poziom zaufania do NATO, mimo że wojna na
Ukrainie wystawiła sojusz na próbę. W każdym z tych krajów od 66 do 85 procent
respondentów stwierdziło, że ufa podejmowaniu decyzji nuklearnych NATO – co
stanowi wyraźny kontrast z ich brakiem zaufania do Rosji. W podobnym zakresie
spadło ich poparcie dla jednostronnego podejmowania decyzji przez Stany
Zjednoczone w sprawie broni jądrowej.[3]
Europejczycy z Europy Środkowej i
Wschodniej również odczuli silne przymierze polityczne z NATO i Stanami Zjednoczonymi.
Prawie 90 proc. wyraziło poglądy prodemokratyczne i pronatowskie. Ponad dwie
trzecie określiło armię amerykańską jako „moralnie dobrą”. Te pozytywne opinie
pomagają wyjaśnić zwiększoną koordynację regionu z NATO i jego wkład. Sugerują
również, że te rozszerzone zobowiązania nie są tylko symboliczne. W
rzeczywistości prawie dwie trzecie powiedziało, że chciałyby, aby ich kraj
wniósł swój wkład, gdyby siły NATO walczyły z rosyjską inwazją na państwo NATO.
Te środki opinii publicznej, jak
większość, pomijają niuanse. Mimo to sugerują, że zagrożenie nuklearne Rosji
wywołało alarm. Niezależnie od tego, czy retoryka nuklearna Putina jest
strategią „szaleńca”, czy tylko dowodem szaleństwa, ci, którzy mieszkają w
pobliżu, są – nie bez powodu – przerażeni.
Europejczycy są zdenerwowani
pojawiającym się zagrożeniem nuklearnym. Co teraz? Broń jądrowa ukształtowała
trwającą wojnę. Kiedy Putin ostrzegł, że interwencja NATO pociągnie za sobą
„konsekwencje, jakich nigdy nie widziałeś”, wielu zrozumiało jego słowa jako
słabo zawoalowane zagrożenie nuklearne. Rosyjskie siły nuklearne również
trzymały na dystans żołnierzy USA i NATO. Tymczasem przywódcy Europy
Środkowo-Wschodniej prawdopodobnie zdają sobie sprawę z asymetrii między
ogromnym arsenałem nuklearnym Rosji a ich własnymi siłami zbrojnymi.
Mimo ogromnego poparcia dla
Ukrainy NATO pozostało po swojej stronie granicy. Biden twierdzi, że
amerykańscy żołnierze nie będą walczyć na Ukrainie. Chociaż ukraiński prezydent
Wołodymyr Zełenskij wielokrotnie
wzywał do wprowadzenia narzuconej przez NATO „strefy zakazu lotów”, NATO nie
zgodziło się na to z obawy, że mogłoby to doprowadzić do eskalacji konfliktu do
szerokiej walki Rosja-NATO.
Ukraina zebrała imponującą siłę,
by stawić opór i odeprzeć rosyjskie wojska. Mimo to wojna mogła potoczyć się
inaczej, gdyby historia nuklearna była inna. Po uzyskaniu niepodległości od
Związku Radzieckiego w 1991 roku, Ukraina narodziła się jako potęga nuklearna,
co oznacza, że po rozpadzie Związku Radzieckiego pozostawiono jej pokaźne zapasy tej broni. Jednak Ukraina
zrezygnowała z broni i podpisała Układ o
nierozprzestrzenianiu broni jądrowej.
Uczyniła to w zamian za Memorandum Budapeszteńskie z 1994 r. –
dokument, w którym Rosja, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zadeklarowały
swoje (niewiążące) zobowiązanie do ukraińskiej niepodległości, suwerenności i
granic.
Memorandum nigdy nie miało
stanowić prawdziwej gwarancji bezpieczeństwa. Nie był to traktat międzynarodowy
ani nie został ratyfikowany przez ustawodawców krajowych. Patrząc wstecz, inni
partnerzy USA balansujący w niebezpiecznym środowisku nuklearnym mogli mimo
wszystko wyciągnąć nieumyślną niebezpieczną lekcję na temat „wartości”
członkostwa w klubie nuklearnym.
Rzeczywiście, w całej Europie Wschodniej i Środkowej,
dawniej chłodne nastawienie do pozyskiwania energii jądrowej może się
rozmrażać. Połowa wszystkich respondentów w naszym sondażu chciała, aby ich
kraje rozwijały broń jądrową.
Proliferacja
nuklearna wydawała się najmniej pożądana na Litwie i Łotwie – opowiedziało się
za nimi odpowiednio tylko 38 proc. i 40 proc. W Rumunii i Estonii opinia
publiczna została podzielona odpowiednio na 45% i 51%. W Polsce, która może
pochwalić się zarówno zdecydowanie największym wojskiem, jak i gospodarką
badanych państw, prawie dwie trzecie społeczeństwa otwarcie zadeklarowało
poparcie dla narodowego programu broni jądrowej.
Odsetki te są na tyle wysokie, że
obywatele raczej nie będą silnie powstrzymywać przywódców poszukujących broni
jądrowej, chociaż jest to mało prawdopodobne, a także w dużej mierze
niepraktyczne, przynajmniej w krajach bałtyckich. W Polsce silne poparcie
społeczne dla budowy broni jądrowej mogłoby ożywić rozmowy polityczne, jak to
miało miejsce w Korei Południowej. Chociaż proliferacja nuklearna do tej pory
nie była głównym tematem w polskiej polityce, od lat Polska opowiada się za
„euro-odstraszaniem”, czyli programem wymiany broni jądrowej między państwami
europejskimi. Taki program zapewniłby Europie odstraszanie nuklearne,
niezależnie od arsenału nuklearnego USA.
Co najważniejsze, oczekiwania
obywateli dotyczące kosztów proliferacji są prawdopodobnie źle poinformowane.
Prawie dwie trzecie uważa, że zdobycie broni jądrowej nie skłoniłoby armii USA do zmiany pomocy dla ich kraju.
Jednak Stany Zjednoczone wcześniej groziły wycofaniem wsparcia militarnego dla
sojuszników, którzy szukali broni jądrowej. Podobnie tylko jedna czwarta
ankietowanych przewidywała, że Stany Zjednoczone nałożą sankcje
w odpowiedzi na zakup broni jądrowej, nawet jeśli takie sankcje byłyby
prawdopodobne. Gdyby Europejczycy zrozumieli koszty proliferacji, mogliby nie
być tak chętni do wspierania pozyskiwania broni jądrowej.
Publiczne poparcie dla
rozprzestrzeniania broni jądrowej nie wynika z postrzeganej potrzeby
silniejszej obecności nuklearnej NATO; tylko około jedna trzecia respondentów
ankiety zaakceptowała rozmieszczenie taktycznej broni jądrowej przez NATO w ich
kraju. Zamiast tego wielu obywateli wolało, aby ich kraj nabył zdolności
jądrowe i związaną z tym kontrolę nad tym, kiedy i dlaczego z nich korzystać.
Pronuklearna opinia publiczna w
Europie powinna postępować ostrożnie. Europejczycy z Europy Środkowej i Wschodniej
niekoniecznie sygnalizują nuklearną jastrzębiość, pomimo tych poglądów na
proliferację. Wielu sprzeciwia się broni jądrowej z powodów etycznych. W całej
naszej ankiecie 85 procent respondentów stwierdziło, że nie było sytuacji, w
których użycie broni jądrowej byłoby moralnie uzasadnione.
Respondentów nie tylko odrzucała
perspektywa użycia broni jądrowej, ale także wyrażali wiarę w inne ważne,
pacyfistyczne normy. Na przykład ponad trzy czwarte zgodziło się, że „użycie
siły militarnej tylko pogarsza problemy”, podczas gdy prawie wszyscy zachwalali
znaczenie prawa międzynarodowego, które przynajmniej dyskusyjnie ogranicza
użycie broni jądrowej.[4]
Europejczycy z
Europy Środkowej i Wschodniej mogą pragnąć posiadania broni jądrowej nie z
chęci wojowniczości, ale w odpowiedzi na odnowione obawy o rosyjskie zagrożenie
nuklearne. Mogą wierzyć, że odpowiedzialne zarządzanie nuklearne może pomóc w
uniknięciu katastrofy jądrowej. Ale jeśli sytuacja geopolityczna będzie się
nadal pogarszać, poparcie dla pozyskiwania broni jądrowej, jakkolwiek
nieprzemyślane - wzrośnie.
Opracował - ©R.K.F. Sas-Leśniakiewicz
[1]
Przeprowadziliśmy internetowe badanie opinii publicznej za pomocą platformy
Lucid Marketplace w Rumunii, Polsce, Łotwie, Litwie i Estonii. Odpowiedziało
1385 osób. Próba jest reprezentatywna na poziomie krajowym (przy użyciu kwot
blokowych ze względu na wiek i płeć) w Rumunii i Polsce, ale nie w krajach
bałtyckich. Próbki zostały zbilansowane pod kątem kluczowych danych
demograficznych i postaw, takich jak ideologia polityczna. Nasze wyniki
kontrolują te zmienne - przyp. aut.
[2] Jak
dotąd, to Rosja stwarza zagrożenie „brudną bombą” zajmując Czarnobylską i inne
EJ. Awaria którejkolwiek z nich stwarzałaby wysokie ryzyko w Polsce a Ukrainę
przekształciłaby w strefę śmierci.
[3]
To jest raczej oczywiste, że NATO stanowi czynnik stabilizacyjny polityki w
Europie, dzięki któremu od momentu jego powstania nie doszło w Europie do
poważniejszego konfliktu zbrojnego.
[4]
W zasadzie KAŻDE użycie broni a
szczególnie BMR z triady ABC stwarza sytuacje nieodwracalne, nad którymi będzie
bardzo trudno zapanować, o ile w ogóle. I to jest główne zagrożenia, bo każde
użycie BMR nieuchronnie doprowadza do eskalacji przemocy i co za tym idzie –
ludobójstwa i finalnie do zniszczenia planety na której mieszkamy, a
przynajmniej jej biosfery i wszystkich jej środowisk.