piątek, 13 maja 2022

Karaibskie POMPEJE

 


Stanisław Bednarz

 

Wulkan Montagne Pelée na Martynice jest czołowym zabójcą, ten typ erupcji został nazwany paleańskim… Dziś to drzemiący wulkan, położony w północnej części wyspy. Wznosi się na wysokość 1397 m n.p.m. Kluczowy wybuch miał miejsce 8 maja 1902 roku.

Pierwszymi oznakami były fumarole, zaobserwowane na szczycie wulkanu już w 1889 roku. W styczniu 1902 roku rolnicy wyczuli zapach siarkowodoru. W rejonie wulkanu znaleziono wówczas również wiele martwych sztuk bydła i ptaków.

23.IV.1902 roku wulkan wyrzucił z siebie pierwsze strumienie lawy, a 26 kwietnia na Saint-Pierre spadł deszcz popiołu. Po tym wydarzeniu 27 kwietnia zorganizowano małą ekspedycję na szczyt wulkanu. Jej uczestnicy zaobserwowali, że drugorzędny krater o szerokości 180 metrów, wypełniony był wrzącą wodą.

2 maja o godzinie 11:30 doszło do kolejnej erupcji. Nad stożkiem wulkanu wytworzyła się duża czarna chmura popiołu, a na prawie całą północną część wyspy spadł deszcz drobnego pumeksu. Na zboczach góry pomarły pasące się tam zwierzęta. Nieustające opady popiołu wkrótce zerwały linię telegraficzną. W fabryce cukru  położonej 3,2 km na północny zachód od Saint-Pierre, zauważono tysiące mrówek i stonóg, które wyszły z ziemi. W tym samym czasie na ulicach Saint-Pierre pojawiły się setki jadowitych grzechotników z endemicznego  gatunku Bothrops lanceolatus. Od ukąszeń tych uciekających z wulkanu węży zmarło około 50 ludzi i 200 zwierząt domowych.

Dwa dni później, w poniedziałek 5 maja, na szczycie Montagne Pelée obsunęła się krawędź Étang Sec. Jezioro kraterowe rozlało się po zboczach góry. Powstała w ten sposób lawina błotna, od której silnie wezbrała rzeka Rivière Blanche. Położona u jej ujścia fabryka cukru została pogrzebana pod sześciometrową warstwą błota. Życie straciło przy tym do 150 osób.

W nocy z 6 na 7 maja mieszkańcy okolic góry dostrzegli wyładowania atmosferyczne w chmurze wulkanicznej.

Rankiem 8 maja o 7:52 wulkanem wstrząsnęły trzy silne wybuchy, które słyszane były nawet z odległości 600 km. Pękła południowo-zachodnia ściana góry i zeszła stamtąd lawina piroklastyczna. Jednocześnie nad szczytem wulkanu wytworzyła się chmura pliniańska, która przesłoniła niebo w promieniu 80 km. Chmura lawiny piroklastycznej, osiągnęła prędkość ok. 670 km/h, zeszła w kierunku Saint-Pierre, docierając do zabudowań w ciągu niecałej minuty. Miasto zostało całkowicie zniszczone, gorący podmuch wywołał liczne pożary i eksplozje w gorzelniach i magazynach rumu.

Kiedy lawina dotarła do morza, jego wody zagotowały się. W porcie wybuchły beczki rumu, przygotowane do eksportu do Europy. Większość statków zatonęła albo spłonęła. Tylko dwóm statkom udało się oddalić na czas od wybrzeży. Niemal wszyscy mieszkańcy Saint-Pierre około  30 tysięcy  zmarli w ciągu kilku sekund. Wielu z nich zmarło w kościołach, w których odbywały się nabożeństwa Wniebowstąpienia. Wielu ugotowało się w zatoce.

Wybuch spustoszył 58 km². Miasto płonęło jeszcze kilka dni, aż do samych fundamentów. Na lądzie tylko trzech mieszkańców Saint-Pierre przeżyło wybuch wulkanu.  Młody szewc Léon Compère-Léandre przebywał w czasie nadejścia podmuchu piroklastycznego ciężko ranny zdołał uciec do wyżej położonej miejscowości Havivra. Da Ifrile, młoda dziewczyna, była właśnie w drodze do katedry, kiedy matka kazała jej kupić kilka rzeczy w cukierni… Kiedy wewnątrz krateru ujrzała wrzącą magmę, uciekła na wybrzeże, wsiadła na łódź swojego brata i zdołała schronić się w grocie. Przed utratą przytomności zapamiętała jeszcze gwałtowne wezbranie wody. Później francuski parowiec Suchet  delegowany na wyspę dla oceny zniszczeń uratował ją dryfującą w łodzi.

Marynarz Louis-Auguste Cyparis odsiadywał karę w więzieniu za awantury. Jego podziemna cela miała grube, kamienne ściany i mały, okratowany otwór nad drzwiami zamiast okna. Cyparis doznał ciężkich oparzeń, kiedy chmura piroklastyczna dosięgnęła więzienia, zdołał jednak przeżyć… Cyparis został ułaskawiony przez gubernatora, a po powrocie do zdrowia jeździł z cyrkiem P.T. Barnuma po całych USA, pokazując blizny po oparzeniach i opowiadając swoją historię.











Tuż u wybrzeży miasta jeszcze dziś na głębokości 60 m spoczywa wrak pasażersko-towarowego parowca Roraima kanadyjskiej linii do Québecu…

Ze stojących 8 maja w porcie Saint-Pierre statków ocalał jedynie parowiec Roddam. W czerwcu 1902 roku geolog Antoine Lacroix pojechał na Martynikę i opisał zjawisko gorących chmur wulkanicznych i nazwał je nuées ardente zaklasyfikował wybuch jako erupcję peleańską.

Do początku czerwca z kopuły wyrosła potężna kolumna lawy gęstej andezytowej (mówiono o niej l’aiguille - iglica), otrzymała zwyczajową nazwę Wieża Pelée. Osiągnęła wysokość do 211 metrów, mierzyła u podstawy 160 metrów średnicy i urosła o 15 metrów w ciągu kilku dni. Według wyliczeń, osiągnąwszy największe rozmiary, dorównała objętością Piramidzie Cheopsa. Między 6 czerwca a 10 sierpnia stopniowo się kruszyła, wywołując strumień piroklastyczny 9 lipca. Kiedy odłamał się od niej duży kawałek 10 sierpnia, powstał strumień większy niż poprzednie i zepchnął w dół wschodnią część zbocza. W efekcie zniszczone zostały miejscowości Morne-Rouge, gdzie około 800 osób straciło życie. W marcu 1903 roku kolumna lawy rozpadła się zupełnie. Kolejną fazę aktywności wulkanu zarejestrowano w latach 1929–1932. Od tamtej pory wulkan się nie przebudził.

 

Moje 3 grosze

 

Przebudził się za to wulkan Mt. Soúfriere Hills na nieodległej wyspie Montserrat, który zalał lawą i zasypał tefrą południową połowę tej wyspy. Obie wyspy dzieli odległość tylko 265 km i ich wulkany czerpią magmę ze wspólnego źródła. Ale ad rem.

Do materiału Pana Bednarza dorzuciłbym jeszcze słowo o osobliwości tego wulkanu – ognistej chmurze i iglicy Mt. Pelée. Tak pisze o niej słynny belgijski wulkanolog Haroun Tazieff w swej książce „Kratery w płomieniach”:

Z katastrofy w St. Pierre i jej osobliwego przebiegu należało wyciągnąć konsekwencje naukowe. […] …słynny francuski geolog Lacroix, który spędził na wyspie długie miesiące, studiując nieznaną dotąd współczesnemu człowiekowi postać wulkanicznego wybuchu zasługującemu na nazwę ognistej chmury. […]

28 lat później nowe, znacznie mniej groźne przebudzenie tegoż wulkanu dało okazję dało okazję wielkiemu wulkanologowi Perretowi do sprecyzowania i ugruntowania wiedzy o erupcji noszącej nazwy „Typu Pelée”, i odznaczającej się występowaniem charakterystycznej ognistej chmury. Jest to w istocie lawina rozpylonej siłą wybuchu lawy, której każda najmniejsza jak i największa cząsteczka jest otoczona rodzajem powłoki gazu o bardzo wysokiej temperaturze. Można by się wyrazić, że jest to zawiesina rozżarzonej lawy w płonących gazach. Ta izolująca od siebie poszczególne stałe składniki lawiny eliminuje wszelkie tarcie i nadaje jej niezwykłą ruchliwość.

Należy uznać za wielce prawdopodobne, że ognista chmura, ten poziomy wytrysk lawy i gazu spowodowany jest nagłym wzrostem temperatury kwaśnej i lepkiej mało ruchliwej magmy słabo nasyconej gazami. […]

Czyli było dokładnie jak w Pompejach w pamiętnym 79 roku. Tam też na ludzi zwaliła się chmura gorących gazów i pyłu, który pozbawił życia mieszkańców Herkulaneum, Pompejów i Stabiae dusząc, paląc i przysypując ich wielometrową warstwą lapilli i materiałów piroklastycznych. A teraz o iglicy Haroun Tazieff pisze tak:

Ale zdarza się coś jeszcze bardziej niezwykłego. Przez szczelinę rozwartą w sklepieniu kopuły zaczyna wznosić się ku górze monolitowa iglica. Wierzchołek jej nieustannie kruszy się i osypuje palącymi lawinami po zboczach wulkanu, mimo to iglica wznosi się coraz wyżej. Po katastrofie z 1902 roku iglica ta rosnąca 10 do 12 m dziennie, osiąga wysokość ponad 300 m. Tworząca ją lepka i gęsta lawa pokrywała się stopniowo twardą skorupą, ale wewnątrz rosnącej iglicy pozostawała przez dłuższy czas w półpłynnym stanie. Kiedy gazy z krateru przestały ulatniać się ku górze, wnętrze potężnej iglicy wystygło, klawa zaczęła kruszyć się i pękać. Odpadające bloki skalne staczały się w dół , wierzchołek iglicy postrzępił się i powoli cały monolit zaczął się rozszczepiać i rozpadać. A po upływie kilku miesięcy z dumnej iglicy, fantastycznej katedry, pozostał jedynie bezładny stos kamieni.