sobota, 25 czerwca 2022

Jakucki Trójkąt Bermudzki?


Paweł Radny

 

Rosyjski trójkąt bermudzki. W tym rejonie samoloty znikają z radarów

 

Dwa samoloty i dziesięć osób. To bilans zaginionych w ciągu jednej doby w rosyjskiej Jakucji, najzimniejszym i największym rejonie w Rosji. W poszukiwaniach nie pomaga niska gęstość zaludnienia ani wielka powierzchnia. Historia jednego z samolotów ma jednak szczęśliwy koniec.

21 czerwca nad Jakucją zniknęły z radarów dwa samoloty. Pierwszym był An-2 — na pokładzie było dwóch członków załogi oraz pasażer. Później zniknął An-30, w którym było siedem osób.

Służby prasowe jakuckich linii lotniczych Polar Airlines poinformowały agencję Interfax, że jeden z ich Antonowów An-26 z ratownikami i doświadczonym pilotem na pokładzie wystartował w poszukiwaniu zaginionego An-30. W poszukiwaniach bierze udział również śmigłowiec Mi-8.

 

Odnaleźli jeden z samolotów. Zaliczył twarde lądowanie

 

Dzień po zaginięciu odnaleziono zaginiony samolot AN-30. Samolot zboczył z kursu i miał twarde lądowanie. Znaleziono go 70 km od lotniska, na którym miał wylądować. Osoby znajdujące się na pokładzie żyją, trzy osoby potrzebowały pomocy medycznej. Poinformowało o tym Rosyjskie Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych. Po An-2 nie ma śladu. Nie znaleziono wraku ani ciał ofiar.

W poszukiwaniach nie pomaga obszar Jakucji. Jest ona największą krainą na świecie, która liczy ponad 3 mln km kw. Dla porównania Polska ma jedynie 310 tys. km kw. Wśród krajów większe są jedynie Indie, Australia, Brazylia, Chiny, Stany Zjednoczone, Kanada oraz Rosja.

Aż 40 proc. terenu leży za kręgiem polarnym i to właśnie w Jakucji znajduje się osada Tomtor, czyli biegun zimna. W styczniu 2004 r. odnotowano tam temperaturę minus 72,2 st. C.

 

Nikt nie wie, co tam się dzieje. W tym rejonie Rosji samoloty znikają z radarów

 


Maciej Gajewski

 

Jedna doba, dwa samoloty. I potencjalnie dziesięcioro ofiar. Choć użycie słowa ofiary to pewne nadużycie, bowiem samolotów, pozostałości po nich czy ciał nadal nie znaleziono.

W niektórych miejscach dochodzi do na tyle nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności - lub tajemniczych i do dziś niewyjaśnionych zjawisk - że te obrastają legendami. Prawdopodobnie każdy słyszał o Trójkącie Bermudzkim i związanych z nim historiach i legendach, a przecież to tylko jedno z wielu takich miejsc. Ludzie kochają niesamowite historie, a gdy nauka nie jest w stanie pomóc znaleźć im wytłumaczenie, sięgają do swojej wyobraźni. I wymyślają paranormalne powody dla niewyjaśnionych katastrof.

Do grona takich miejsc może dołączyć niebawem rosyjska Jakucja. 21 czerwca przelatując nad tym terenem z ekranów radarów zniknął samolot An-2 (dwoje członków załogi, jeden pasażer). Nie wiadomo co się wydarzyło: po samolocie nie ma śladu, nie odnaleziono wraku i ciał. W niecała dobę później doszło do identycznej sytuacji, tym razem z samolotem obserwacyjnym An-30 z siedmioma osobami na pokładzie. Ani śladu.

Tajemniczości całej sytuacji odbiera tylko fakt, że obszar poszukiwań jest dość duży i trudny. Jakucja to region o bardzo niskiej gęstości zaludnienia, znaczna jej część leży za kręgiem polarnym. Przecina ją też wiele rzek, w tym Lena, a więc największa rzeka Rosji. Nie zmienia to jednak faktu, że dwie (potencjalne) katastrofy w tak krótkim czasie, bez wyjaśnienia i bez śladu po samolotach to przypadek skrajnie nietypowy.

Nie tylko Jakucja. Niektóre miejsca mają tak złą sławę, że obrosły w legendy

Najsłynniejszym z miejsc jest oczywiście Trójkąt Bermudzki. Ten położony na północnym Atlantyku obszar ma wręcz status popkulturowy. Głównie z uwagi na fakt, że w istocie na jego terenie zniknęło wiele okrętów i samolotów. Szczególnie dobrze znane są tajemnice katastrof HMS Atalanty, USS Cyclops, Carroll A. Derring, pięciu samolotów TBM Avenger z Lotu 19, Star Tigera, Star Ariela, Douglasa DC-3 z 1948 r., jachtu Connemara IV i dwóch KC-135 Stratotankerów.

Opisy katastrof uwzględniają dziwne wskazania kompasów (niepotwierdzone obserwacją naukową), błyskawiczną teleportację z miejsca na miejsce (uczeni teoretyzują, że rozbitków mógł porwać silny Prąd Zatokowy), anomalie pogodowe (gwałtowne zmiany pogody są dla tego regionu akurat typowe) i niewytłumaczalną utratę nośności bądź wyporności (teoretyzuje się, że w regionie mogą być złoża metanu, który podczas uwalniania faktycznie może wpędzić okręt czy samolot w taką pułapkę - owych złóż jednak do dziś nie znaleziono.

Swój odpowiednik trójkąta bermudzkiego mają też astronauci i kosmonauci. Tak zwana anomalia południowoatlantycka to obszar, na którym wewnętrzny pas Van Allena przebiega najbliżej powierzchni Ziemi. Tym samym w obszarze występowania rzeczonej anomalii można zaobserwować zwiększony strumień cząstek wysokoenergetycznych. Czyli przekichane dla satelitów i pojazdów kosmicznych, z uwagi na silne promieniowanie. Agencje kosmiczne wręcz profilaktycznie wyłączają instrumenty pojazdów przelatujących przez ten obszar. Astronauci i kosmonauci informowali też, że widzieli będąc w anomalii zjawiska podobne do tak zwanych spadających gwiazd, czego uczonym jeszcze do końca nie udało się wyjaśnić.

Nienajlepszą sławę ma też kanadyjskie jezioro Angikuni. W listopadzie 1930 r. traper Joe Labelle szukał schronienia na noc. Wiedział, że nieopodal znajduje się wioska zamieszkujących ten teren Inuitów, licząca kilkuset mieszkańców. Gdy dotarł na miejsce okazało się, że wioska opustoszała. Mieszkańcy zniknęli bez śladu, pozostawiając po sobie ubrania i cały dobytek, jakby wyparowali. W wiosce znaleziono też jeden rozkopany grób oraz siedem martwych psów, które padły z głodu - choć wokół porzuconej żywności nie brakowało. Sprawy nigdy nie wyjaśniono, a zwolenników teorii, że mieszkańców pożarło jezioro nie brakuje.

 

Ma no Umi czyli Morze Diabła

 

Ocean Spokojny również ma swój bermudzki trójkąt. To Ma No Umi, co z języka japońskiego można przetłumaczyć jako Morze Diabła. Podobnie jak wspomniany region na Atlantyku, również i diabelski region Pacyfiku pochłonął liczne okręty i samoloty. W tym rządowy okręt badawczy RV Kaio Maru 5, wysłany by wyjaśnić tajemnicę Ma no Umi, który zaginął wraz ze swoją 31-osobową załogą.

Historie diabelskiego morza sięgają XII wieku, kiedy to mongolski władca Kublai Khan próbował dokonać inwazji na Japonię, do czego ostatecznie nie doszło: mimo sprzyjającej pogody, flota z 40 tys. żołnierzy na pokładzie nigdy nie dopłynęła do brzegu.

 

Moje 3 grosze

 

No cóż, zaczęły się wakacje i sezon ogórkowy, a sama wojną na Ukrainie media żyć nie mogą. Takich katastrof lotniczych na terytorium Rosji jest kilkanaście i nie ma w tym niczego dziwnego. Winny jest przestarzały sprzęt, niedoszkolenie i pijaństwo pilotów, niedoszkolenie i pijaństwo personelu naziemnego, samoloty z czasów ZSRR, które ledwie trzymają się kupy – to wszystko powoduje, że rosyjskie linie lotnicze corocznie ponoszą wysokie straty, co wykazaliśmy wraz ez Stanisławem Bednarzem w naszej monografii „Tajemnice katastrof lotniczych” (Jordanów 2018).

NB, Jakucja to niezwykły kraj, na którego terytorium dzieją się różne dziwne rzeczy. Zob. m. in.:

·          https://wszechocean.blogspot.com/2012/03/jakuckie-anomalie.html,

·        https://wszechocean.blogspot.com/2018/01/10-zagadek-rosji.html,

·        https://wszechocean.blogspot.com/2018/05/o-mamutach-i-ludziach.html,

O tajemnicach Jakucji pisano wiele w Rosji w kontekście upadku Tunguskiego Ciała Kosmicznego, tajemniczych kryptyd i innych zagadkowych wydarzeń w tym rejonie świata. Ale te dwie katastrofy raczej nie uprawniają do nazwania Jakucji jakimś syberyjskim Trójkątem Bermudzkim.

 

 

Źródła:

·        TASS

·        https://www.onet.pl/turystyka/onetpodroze/rosyjski-trojkat-bermudzki-cos-dziwnego-dzieje-sie-tam-z-samolotami/xefbhfk,07640b54