Paweł Radny
Rosyjski
trójkąt bermudzki. W tym rejonie samoloty znikają z radarów
Dwa samoloty i dziesięć osób. To
bilans zaginionych w ciągu jednej doby w rosyjskiej Jakucji, najzimniejszym i
największym rejonie w Rosji. W poszukiwaniach nie pomaga niska gęstość
zaludnienia ani wielka powierzchnia. Historia jednego z samolotów ma jednak
szczęśliwy koniec.
21 czerwca nad Jakucją zniknęły z
radarów dwa samoloty. Pierwszym był An-2 — na pokładzie było dwóch
członków załogi oraz pasażer. Później zniknął An-30, w którym było
siedem osób.
Służby prasowe jakuckich linii
lotniczych Polar Airlines poinformowały agencję Interfax, że jeden z ich Antonowów
An-26 z ratownikami i doświadczonym pilotem na pokładzie wystartował w
poszukiwaniu zaginionego An-30. W poszukiwaniach bierze
udział również śmigłowiec Mi-8.
Odnaleźli
jeden z samolotów. Zaliczył twarde lądowanie
Dzień po zaginięciu odnaleziono
zaginiony samolot AN-30. Samolot zboczył z kursu i miał twarde lądowanie.
Znaleziono go 70 km od lotniska, na którym miał wylądować. Osoby znajdujące się
na pokładzie żyją, trzy osoby potrzebowały pomocy medycznej. Poinformowało o
tym Rosyjskie Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych. Po An-2 nie ma śladu. Nie
znaleziono wraku ani ciał ofiar.
W poszukiwaniach nie pomaga obszar
Jakucji. Jest ona największą krainą na świecie, która liczy ponad 3 mln km kw.
Dla porównania Polska ma jedynie 310 tys. km kw. Wśród krajów większe są
jedynie Indie, Australia, Brazylia, Chiny, Stany Zjednoczone, Kanada oraz
Rosja.
Aż 40 proc. terenu leży za
kręgiem polarnym i to właśnie w Jakucji znajduje się osada Tomtor, czyli biegun
zimna. W styczniu 2004 r. odnotowano tam temperaturę minus 72,2 st. C.
Nikt
nie wie, co tam się dzieje. W tym rejonie Rosji samoloty znikają z radarów
Maciej Gajewski
Jedna doba, dwa samoloty. I
potencjalnie dziesięcioro ofiar. Choć użycie słowa ofiary to pewne nadużycie,
bowiem samolotów, pozostałości po nich czy ciał nadal nie znaleziono.
W niektórych miejscach dochodzi
do na tyle nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności - lub tajemniczych i do dziś
niewyjaśnionych zjawisk - że te obrastają legendami. Prawdopodobnie każdy
słyszał o Trójkącie Bermudzkim i związanych z nim historiach i legendach, a
przecież to tylko jedno z wielu takich miejsc. Ludzie kochają niesamowite
historie, a gdy nauka nie jest w stanie pomóc znaleźć im wytłumaczenie, sięgają
do swojej wyobraźni. I wymyślają paranormalne powody dla niewyjaśnionych
katastrof.
Do grona takich miejsc może
dołączyć niebawem rosyjska Jakucja. 21 czerwca przelatując nad tym terenem z
ekranów radarów zniknął samolot An-2 (dwoje członków załogi, jeden
pasażer). Nie wiadomo co się wydarzyło: po samolocie nie ma śladu, nie
odnaleziono wraku i ciał. W niecała dobę później doszło do identycznej
sytuacji, tym razem z samolotem obserwacyjnym An-30 z siedmioma osobami
na pokładzie. Ani śladu.
Tajemniczości całej sytuacji
odbiera tylko fakt, że obszar poszukiwań jest dość duży i trudny. Jakucja to
region o bardzo niskiej gęstości zaludnienia, znaczna jej część leży za kręgiem
polarnym. Przecina ją też wiele rzek, w tym Lena, a więc największa rzeka
Rosji. Nie zmienia to jednak faktu, że dwie (potencjalne) katastrofy w tak
krótkim czasie, bez wyjaśnienia i bez śladu po samolotach to przypadek skrajnie
nietypowy.
Nie tylko Jakucja. Niektóre
miejsca mają tak złą sławę, że obrosły w legendy
Najsłynniejszym z miejsc jest
oczywiście Trójkąt Bermudzki. Ten położony na północnym Atlantyku obszar ma
wręcz status popkulturowy. Głównie z uwagi na fakt, że w istocie na jego
terenie zniknęło wiele okrętów i samolotów. Szczególnie dobrze znane są
tajemnice katastrof HMS Atalanty, USS Cyclops, Carroll
A. Derring, pięciu samolotów TBM Avenger z Lotu 19, Star
Tigera, Star Ariela, Douglasa DC-3 z 1948 r., jachtu Connemara
IV i dwóch KC-135 Stratotankerów.
Opisy katastrof uwzględniają
dziwne wskazania kompasów (niepotwierdzone obserwacją naukową), błyskawiczną
teleportację z miejsca na miejsce (uczeni teoretyzują, że rozbitków mógł porwać
silny Prąd Zatokowy), anomalie pogodowe (gwałtowne zmiany pogody są dla tego
regionu akurat typowe) i niewytłumaczalną utratę nośności bądź wyporności
(teoretyzuje się, że w regionie mogą być złoża metanu, który podczas uwalniania
faktycznie może wpędzić okręt czy samolot w taką pułapkę - owych złóż jednak do
dziś nie znaleziono.
Swój odpowiednik trójkąta
bermudzkiego mają też astronauci i kosmonauci. Tak zwana anomalia
południowoatlantycka to obszar, na którym wewnętrzny pas Van Allena przebiega
najbliżej powierzchni Ziemi. Tym samym w obszarze występowania rzeczonej
anomalii można zaobserwować zwiększony strumień cząstek wysokoenergetycznych.
Czyli przekichane dla satelitów i pojazdów kosmicznych, z uwagi na silne
promieniowanie. Agencje kosmiczne wręcz profilaktycznie wyłączają instrumenty
pojazdów przelatujących przez ten obszar. Astronauci i kosmonauci informowali
też, że widzieli będąc w anomalii zjawiska podobne do tak zwanych spadających
gwiazd, czego uczonym jeszcze do końca nie udało się wyjaśnić.
Nienajlepszą sławę ma też
kanadyjskie jezioro Angikuni. W listopadzie 1930 r. traper Joe Labelle szukał schronienia na noc. Wiedział, że nieopodal
znajduje się wioska zamieszkujących ten teren Inuitów, licząca kilkuset
mieszkańców. Gdy dotarł na miejsce okazało się, że wioska opustoszała.
Mieszkańcy zniknęli bez śladu, pozostawiając po sobie ubrania i cały dobytek,
jakby wyparowali. W wiosce znaleziono też jeden rozkopany grób oraz siedem
martwych psów, które padły z głodu - choć wokół porzuconej żywności nie
brakowało. Sprawy nigdy nie wyjaśniono, a zwolenników teorii, że mieszkańców
pożarło jezioro nie brakuje.
Ma
no Umi czyli Morze Diabła
Ocean Spokojny również ma swój
bermudzki trójkąt. To Ma No Umi, co z języka japońskiego można przetłumaczyć
jako Morze Diabła. Podobnie jak wspomniany region na Atlantyku, również i
diabelski region Pacyfiku pochłonął liczne okręty i samoloty. W tym rządowy
okręt badawczy RV Kaio Maru 5, wysłany by wyjaśnić tajemnicę Ma no Umi, który
zaginął wraz ze swoją 31-osobową załogą.
Historie diabelskiego morza
sięgają XII wieku, kiedy to mongolski władca Kublai Khan próbował dokonać inwazji na Japonię, do czego
ostatecznie nie doszło: mimo sprzyjającej pogody, flota z 40 tys. żołnierzy na
pokładzie nigdy nie dopłynęła do brzegu.
Moje 3 grosze
No cóż, zaczęły się
wakacje i sezon ogórkowy, a sama wojną na Ukrainie media żyć nie mogą. Takich katastrof
lotniczych na terytorium Rosji jest kilkanaście i nie ma w tym niczego
dziwnego. Winny jest przestarzały sprzęt, niedoszkolenie i pijaństwo pilotów,
niedoszkolenie i pijaństwo personelu naziemnego, samoloty z czasów ZSRR, które
ledwie trzymają się kupy – to wszystko powoduje, że rosyjskie linie lotnicze corocznie
ponoszą wysokie straty, co wykazaliśmy wraz ez Stanisławem Bednarzem w naszej monografii „Tajemnice katastrof
lotniczych” (Jordanów 2018).
NB, Jakucja to niezwykły
kraj, na którego terytorium dzieją się różne dziwne rzeczy. Zob. m. in.:
·
https://wszechocean.blogspot.com/2012/03/jakuckie-anomalie.html,
·
https://wszechocean.blogspot.com/2018/01/10-zagadek-rosji.html,
·
https://wszechocean.blogspot.com/2018/05/o-mamutach-i-ludziach.html,
O tajemnicach Jakucji
pisano wiele w Rosji w kontekście upadku Tunguskiego Ciała Kosmicznego,
tajemniczych kryptyd i innych zagadkowych wydarzeń w tym rejonie świata. Ale te
dwie katastrofy raczej nie uprawniają do nazwania Jakucji jakimś syberyjskim
Trójkątem Bermudzkim.
Źródła:
·
TASS