Marina Bojkowa
Temperatura ciała dinozaurów
wahała się pomiędzy +36 a +38°C, tj. takiej, jaka jest u dzisiejszych ssaków. Do takiego
wniosku doszli paleontolodzy na podstawie analizy emalii zębów mezozoicznych
jaszczurów.
Wieczna zmarzlina Jakucji, bez
wątpienia podaruje Ludzkości jeszcze niemało sensacyjnych odkryć. Jedno z nich
zostało dokonane trzy lata temu przez grupę uczonych prowadzoną przez
paleontologa kierującym oddziałem ekspozycyjnym Muzeum Mamutów
Północno-Wschodniego Federacyjnego Uniwersytetu – Siergieja Fiedorowa. Wtedy to w okolicach wioski Tumat (N 70°43’08”
– E 139°13’33”,
17 m n.p.m.) członkowie ekspedycji znaleźli szczeniaka dawnego psa, rówieśnika
mamutów.
Na
brzegu prehistorycznego jeziora
Ta historia zaczęła się w 2011
roku, kiedy to nieopodal wsi Tumat miejscowi odkryli zamrożone zwłoki dziwnego
stworzenia z uzębieniem drapieżnika. Fiedorow, który przybył na miejsce
znaleziska, odtransportował je do Jakucka, gdzie doszli do wniosku, że w ręce
uczonych wpadł szczeniak, który zginął w rezultacie osuwiska wiele stuleci
temu. W 2015 roku do Tumatu pojechała druga ekspedycja i już bez problemów
Fiedorow z kolegami nieopodal miejsca znalezienia pierwszego szczeniaka
znaleźli drugiego.
- Do dziś dnia pamiętam pięć par rąk w białych chińskich
rękawiczkach, które wyciągnęły się do obiektu żeby go dotknąć – wspomina uczony. – Potem
chłopaki powiedzieli, że to bzdura, Siergiej
Jegorowicz stracił swój dar wymowy i tylko zamilkł. A ja wprost oniemiałem
z przerażenia, że na tego szczeniaka zostanie przeniesione nasze DNA, który
czekał na nas w wiecznej zmarzlinie przez 12.000 lat…
Dlaczego prehistoryczne psy
stały się taką sensacją? Rzecz w tym, że znalezione zwierzęta zachowały się
całkowicie zakonserwowane w wiecznej zmarzlinie – od czubka nosa do koniuszka
ogona. A to były pierwsze tego rodzaju znaleziska. Być może, dzięki tym
tumackim psom (termin, który wszedł w obieg w świecie naukowym) uczeni powoli
zbliżają się do odpowiedzi na pytania: gdzie i kiedy pojawiły się te zwierzęta,
które stały się przyjacielem człowieka, kim był ich przodek? Tak też w czasie
drugiej ekspedycji miała miejsce ta tajemnicza, niemalże mistyczna historia.
- Jaskinia, w której „zakonserwowaliśmy” jak w zamrażalniku
naszego starszego szczeniaka – opowiada Siergiej Fiedorow – znajdowała się w
stromym brzegu starego jeziora. Był rzadki w przymorskiej tundrze niemal
bezwietrzny dzień. Zwinąwszy obóz, gotowi do odjazdu piliśmy herbatę. Był z
nami także pies. Naraz ona – bez podmuchu wiatru – wpatrywała się w stronę
jaskini, zaczęła głośno wyć i szczekać. Dlaczego? Wiatr nie mógł przynieść
jakiegokolwiek zapachu pies wył i szczekał tak, że my wszyscy poczuliśmy się
nieswojo, a właściciel wydarł się na nią. I o takich rzeczach, które zdarzają
się w tajdze i tundrze słyszałem ja nieraz.
Rytuały
pogan
Siergiej Fiedorow ukończył
biologiczno-geograficzny fakultet uniwersytecki, potem nauczał w jakuckich
bezludziach na podstawie nakazu pracy i potem 17 lat pracował jako starszy
pracownik naukowy Oddziału Przyrodniczego Krajoznawczego Muzeum im. E. Jarosławskiego.
Poważnie zajmował się taksydermią. A stopniowo w większości krajoznawczych i
szkolnych muzeów w Republice Sacha (Jakucja) jest coraz więcej kolekcji mamutów
– różne kości zwierząt Epoki Lodowcowej, skóra, sierść, podeszwy, kopyta
miękkie tkanki – tak więc niepodobne było nie zajmować się paleontologią. W
2001 roku, dla budującego się Muzeum Mamutów Siergiej Fiedorow wraz z
towarzyszem sporządzili pierwszy w republice manekin mamuta naturalnej
wielkości. Okrywa włosowa powstała włosia 450 końskich ogonów i grzyw. Model
ten stoi tam do dziś dnia i jest na wszystkich widokówkach z tego muzeum. Potem
Fiedorow z grupą współpracowników stworzył model trzeciorzędowego mamuta dla
japońskiego Muzeum Narodów Północy Hokkaido – mamucika Dimy…
Dzisiaj Siergiej – szef
naukowo-badawczego projektu „Pleistoceńskie i polodowcowe psowate z wiecznej
marzłoci Jakucji”, który grupuje specjalistów z różnych dziedzin z Belgii,
Danii, Szwecji, Japonii i Niemiec. Są to pracownicy naukowi i muzealni,
przedstawiciele nauk czystych i stosowanych. Do tego jest on jednym z
najbardziej aktywnych organizatorów i uczestników prac polowych. Siergiej
przyznaje się do tego, że obowiązkowo bierze ze sobą to, co powinno być pozostawione
w ziemi. Ten rytuał nazywa się „sir belege” – „dar dla ziemi”. Zazwyczaj są to
włosy z końskich ogonów i grzyw białej maści, białe paciorki czy kawałki
potarganego materiału.
- Mam zawsze ze sobą woreczek z tymi materiałami. Jesteśmy
poganami. Wierzymy w siły Przyrody i te zjawiska, które okrążają nas od
urodzenia – mówi Fiedorow. – Takie rytuały są potrzebne do tego, by dobre bóstwa
wspierały nas i broniły od zła. To jest swego rodzaju ochrona. I to, że Jakuci
wożą ze sobą takie woreczki i uprawiają ten rytuał, daje im moralne prawo do
uważania siebie za część ziemi ojczystej.[1]
A poczucie ochrony i
bezpieczeństwa ze strony sił wyższych – jak uważa jakucki uczony – jest
potrzebne współczesnemu człowiekowi i to obowiązkowo za pośrednictwem koralików.
Mamuty
powrócą?
Dzisiaj już niewielu uczonych
ma wątpliwości co do tego, że po Ziemi znów mogą biegać mamuciątka. Wszak
technologie nieprzerwanie się rozwijają, a znaleziska są coraz bardziej
sensacyjne. I tak np. weźmy znalezisko małołjachowskiego mamuta, z którego w
czasie wykopywania go w 2012 roku na Wyspach Nowosyberyjskich (N 75°42’ - E
152°30’), wyciekała świeża krew.[2]
A do tego mamut ten zamieszkiwał Ziemię około 43.000 lat temu! Na Zachodzie i u
nas powstała myśl o jego „zmartwychwstaniu”. Na Zachodzie ludzi niepokoją
przede wszystkim moralno-etyczne aspekty klonowania – niepokoi ich los
mamucika, który urodzi się i będzie żyć bez swych pobratymców, a potem będzie
cichutko umierał w jakimś zapomnianym ZOO.[3]
Ich niepokoi los indyjskiej słonicy, która przez 22 miesiące będzie nosić w
sobie dziecko – i co się pojawi w rezultacie? Jakiś „obcy”? Powstaje pytanie:
po co klonować wymarłe zwierzęta? Jaka z tego korzyść? Jednoznacznej odpowiedzi
nie ma, a tak naprawdę, to każdy ma swe racje.[4]
Fiedorow uważa, że podobny eksperyment to jest swego rodzaju maszyna czasu. Po
pierwsze – to powrót na Ziemię zwierząt, które wymarły wiele tysięcy lat temu,
a po drugie to demonstracja rozwoju nauki w pojedynczym państwie, kraju.
- No i tutaj mamy taki oto paradoks – mówi
Fieforow –
87% znalezisk mamutów z miękkimi tkankami dokonano na terytorium Jakucji, i
dlatego powinniśmy być zainteresowani tą sprawą, ale niestety. W Rosji marka
mamutów stoi znacznie niżej niż za granicą. W rosyjskiej nauce są ważniejsze
priorytety niż klonowanie mamutów. Oto dlaczego nie ma ani jednego porządnego
filmu dokumentalnego o mamutach, a tylko zagraniczne? Ja sam niejednokrotnie
przyjmowałem zagraniczne grupy filmowe, dlatego wiem, co się kręci w republice.
Coś takiego mnie zadziwia jako człowieka, który pracuje w jedynym na świecie
Muzeum Mamuta i zajmuje się popularyzacją nauki o wymarłych zwierzętach.
Ekologia
– w duszy…
Na pytanie, czy nie dałoby się
sklonować mamuty dla turystów, Siergiej odpowiedział – NIE! Do tego on uważa,
że takie rzeczy są dostępne tylko w pracach muzeów – w celu przyciągnięcia
uwagi i zainteresowania znaleziskami, badaniami, co w rezultacie zwiększy ilość
zwiedzających. Ale wszystko powinno być w miarę.
- Według mnie niezbędnym jest – mówi Fiedorow – nie
przeinaczać historii, ona powinna być obiektywna. Będziemy przeinaczać,
zaszkodzimy sami sobie. Obserwujemy podobne rzeczy i obok nas! Ot, teraz
wszyscy mówią – ekologia to wszystko. Ale ekologia powinna być w sercu w
pierwszej kolejności.
Według Siergieja muzealnicy
powinni w swej pracy opierać się na naukowo sprawdzonych faktach. Uważa on, że
nawet pamiątki powinny być oparte chociażby na folklorze, przekazach, a one po
prostu są robione bez żadnego przekazu. Weźmy tak modne dzisiaj talizmany i
amulety. Wśród nich, co jest oczywiste, pełno podróbek. Siergiej wspomina taki
przypadek – jeden z jego znajomych wytwarzał takie amulety i zamieszczał na
nich taki napis: Od dawna kość mamutów, tych wielkich zwierząt chroniła
dawnych ludzi od napaści i złych duchów. Ale
to wcale nie odpowiada współczesności! Od wieków Jakuci przekazywali sobie z
ust do ust legendy o „przekleństwie mamutów”. Uważało się, że człowieka, który
znalazł i wykopał mamuta będą prześladować straszne nieszczęścia. Znaczy się,
że człowiek, który wyrył na amulecie taki napis wymyślił nową legendę! A to
jest – jak uważa Fiedorow – niedopuszczalne.
Marzenie
paleontologa
W 2016 roku, Siergiej woził
japońskich turystów nad rzekę Indygirkę. Przygotowywał się poważnie do tego
przez pół roku. Tour przebiegł
zauważalnie. Japończycy wykopali dwa ciosy[5]
o wadze 12 i 51 kg. Turyści się cieszyli, wspaniale wytrzymywali wszelkie
polowe niewygody. Ciosów – rzecz jasna – z Rosji wywieźć nie mogli, ale na mocy
porozumienia mogli uczestniczyć w poszukiwaniach.
- Wieczorami zbieraliśmy się
wszyscy za dużym stołem w naszym 10-metrowym namiocie „naczalstwa” z piecem, na
wieczorynkę – wspomina Fiedorow. – Podsumowywali jak przeszedł dzień, gdzie
byli, gdzie kopali, co wykopali, uzgadniali plan przyszłych robót. Wyobraźcie
sobie, że oni w Jakucji po raz pierwszy ujrzeli pojazd terenowy i mogli nim
nawet powozić! Pojazd był stary, straszny i bardziej przypominał kupę złomu,
ale jak się do niego wsiadło i zastartowało, to mknął nawet po wiatrołomach!
Dało się po gazie – wydobywał się czarny dym, ryk silnika… W sumie Japończycy
przeżyli masę niecodziennych emocji.
Tak oto wyglądają dni pracy
paleontologa Siergieja Fiedorowa, którego profesjonalnym marzeniem na dzisiaj jest
znalezienie szkieletu pierwotnego człowieka.
- Miejsca jego pobytu znajdujemy – mówi
on – ale jego
samego już nie. Kość ludzka w odróżnieniu od zwierzęcej jest bardziej krucha.
No, ale ludzie też żyli! Tak więc dlaczego, skoro zwierzęta tak doskonale
zakonserwowały się w marzłoci, do dziś dnia nie znaleźliśmy człowieka? To
pytanie niepokoi wielu paleontologów i archeologów. Tak więc, jak mówił Siemion
Siemionowicz w filmie „Brylantowa ręka” – będziemy szukać!
Źródło – „Tajny XX wieka”, nr
51/2017, ss. 8-9
Przekład z rosyjskiego -
©R.K.F. Leśniakiewicz
[1] Rytuał
taki opisał także prof. Iwan Jefriemow
w opowiadaniu „Księżycowa skała” (NK, Warszawa 1953).
[3]
Opisałem problem powołania do życia trzeciorzędowego ZOO w jednym z artykułów w
„Nieznanym Świecie” jeszcze w latach 90., w którym postulowałem klonowanie
mamutów i innych zwierząt z Trzeciorzędu, które mogłyby stanowić doskonały
materiał dydaktyczny i badawczy dla uczonych zajmujących się tym okresem życia
naszej planety.
[4]
Problem ten porusza Michael Crichton
w swej powieści i cyklu filmów „Park Jurajski”, z tym że dotyczy on klonowania
dinozaurów.
[5] Kły
mamuta lub słonia.