Powered By Blogger

niedziela, 31 maja 2020

Zimne maje


Zimny maj nad Europą Środkową

Stanisław Bednarz


Rozważania o zimnych majach w historii. Zimny maj zimny kraj - mówi przysłowie. Tegoroczny maj jest jednym z najzimniejszych w ostatnich stu latach. Dotychczasowa średnia temperatura nad dzień 28 maja wynosi zaledwie +11°C. Dni z temperaturą ponad +20°C były zaledwie 2…

Z pewnością każdy pamięta śpiewany przez Manaam w 1991 utwór „Wyjątkowo zimny maj”. Pamiętam jak w 1991 roku podczas wizyty na wysypisku śmieci w Jordanowie złapała nas wielka śnieżyca. Średnia temperatura dla Krakowa wyniosła +11,3°C. Jednak tegoroczny maj może otrzeć się o rekordy zimnych majów.

W ostatnich dniach średnia temperatura dobowa w niektórych regionach kraju była nawet o 8 stopni niższa od normy wieloletniej. Przyczyną były poranne przymrozki, nawet do -3°C, a także zimne popołudnia z temperaturą poniżej 10°C, a miejscami nawet nie większą niż 5 stopni.

Poczekajmy na podsumowania. W 1991 roku druga połowa nie przyniosła ocieplenia, koniec miesiąca był równie zimny, co jego początek. Maj przypominał z tego powodu kwiecień, a dzisiaj powiedzielibyśmy, że nawet koniec marca. Jeśli dodać do tego jeszcze bardzo częste deszcze, o których Kora śpiewa: „Dzień za dniem pada deszcz”, rysuje nam się obraz drugiego najzimniejszego maja w powojennej historii Polski. Tylko maj 1980 roku okazał się zimniejszy. Średnia temperatura dla Krakowa wyniosła +11,0°C.


Maj 1980 - byłem wtedy na III roku studiów koledzy pojechali na wycieczkę wydziałową nad Bajkał było tam bardzo ciepło i mówili, że przyroda jest bardziej rozwinięta jak w Polsce. W Polsce 20 maja dopiero listki puszczały, jak przyjechałem 18 czerwca do Jordanowa to lipy dopiero liście puszczały…

W 1980 r. śnieg w Polsce padał jeszcze 22 maja m.in. w Małopolsce. Normalny maj charakteryzuje się ciepłym początkiem, zimnym środkiem i ciepłym końcem. Teraz cały czas jest zimno. Aż dziwne że kwitły jabłonie, kwitną bzy, piwonie mimo zimna w 1980 i 1991 tak nie było. Być może wpływa na to duża ilość opadów pobudzająca wegetację, w 1980 tak nie było. Średnia temperatura dla maja z wielolecia 1951-2020 wynosi +13°C. Nie wiem czy w tym roku osiągnie 11 stopni.

O dziwo jak w 1980 roku, niebywałe ciepła panują na Syberii i Grenlandii, po prostu zimne powietrze jest spychane na południe. I jeszcze o najzimniejszym maju XXI wieku było to rok 2004, 25 maja Babia Góra wyglądała jak holenderka tyle było śniegu, grzyb sypał masowo od 18 maja, ale tak zimny jak tego roczny nie był, średnia temperatura dla Krakowa +12,2°C.

Jeżeli sięgniemy do głębokiej historii to okaże się że w Krakowie gdzie jest ciągłość pomiarów od 1780 roku najzimniejsze były maje 1919 ze średnią +9,8°C i 1864 ze średnią +9,0°C. Ale dodajmy, że w najcieplejszym maju 2002 temperatura średnia wynosiła +17 stopni dla Krakowa i +16°C dla całej Polski.


Moje 3 grosze


W ostatnim (czerwcowym) numerze „Nieznanego Świata” ukazał się list do redakcji od Romana Warszewskiego z Gdyni, w którym stwierdza on wprost, że m.in. pandemia COVID-19 to nie jest przypadek, a celowe działanie naszej Matki-Ziemi, która broni się przed nami.  W tenże schemat wpisują się także obserwowane teraz zmiany klimatyczne i katastrofy przez nie wywołane. Także i nasz zimny maj.



Układ pola barycznego w maju 2020 r.

Zimny maj to wynik rozkładu pola barycznego, który powoduje na wschodzie niż (N – o imieniu IZOLDA) na zachodzie wyże (W – jeden o imieniu STEFFEN). Oba te układy wirując zgodnie ściągają znad Arktyki rzekę chłodnego powietrza - stąd takie niskie temperatury i zagon chłodnego i wilgotnego powietrza aż do granic Grecji. Z drugiej strony nawet dobrze, bo mamy opady deszczu – już ok. 100 mm, które trochę skompensowały marcową i kwietniową suszę... Suszę, która była także jednym ze skutków EGO.

Tak czy owak jest to kolejny – dawno przewidziany, jeszcze w latach 60. XX wieku – efekt globalnego ocieplenia klimatu – tegoż EGO. U nas są chłody, a np. w Indiach temperatury dobijają do +50°C, Grenlandzkie, islandzkie i arktyczne lodowce topią się na gwałt, bo temperatury poszły tam ostro w górę, na Antarktydzie plusowe temperatury (co ongi było nie do pomyślenia), zaś tu i ówdzie potężne powodzie, cyklony, trąby powietrzne itp. atrakcje dziesiątkują ludność i niszczą ich dobytek. Straty idą w miliardy USD.

Jak widać rozregulowany klimat Gai plus koronawirus plus inne klęski żywiołowe to zemsta naszej planety na jej głównym szkodniku – Homo sapiens sapiens. Co do tego nie ma dwóch zdań. Za długo pracowaliśmy na to i za długo uchodziło nam to płazem, czego nie rozumieją tylko idioci albo ludzie o złej woli, którzy z rabunkowej gospodarki zrobili sobie sposób na życie…

Trzebienie puszcz, likwidacja lasów, przekopywanie Mierzei Wiślanej itp. idiotyzmy naszych rządów po 1989 roku, w tzw. „wolnej Polsce”: eksterminacja lasów w Beskidach, zakusy niektórych oszołomów na lasy TPN i innych Parków Narodowych, spalenie 600 ha w BbPN – to wszystko woła o pomstę do nieba i za co wcześniej czy później zapłacimy. Bardzo drogo zapłacimy. Już zaczynamy – a to wszystko to dopiero początek.

sobota, 30 maja 2020

Chilijskie terremoto



Stanisław Bednarz


Jak silne może być trzęsienie ziemi? Dziś o tym najsilniejszym w historii pomiarów.

Trzęsienie ziemi w Chile, zwane też wielkim trzęsieniem chilijskim – o magnitudzie 9,5 które nawiedziło południowe Chile 22 maja 1960 roku o 15:11 czasu lokalnego trwało 11 minut. Dzień wcześniej poprzedziło je trzęsienie ziemi o magnitudzie dochodzącej do 8,1 stopnia. Epicentrum wstrząsów znajdowało się w pobliżu miejscowości Lumaco i Valdivia około 570 km na południe od Santiago, ale wstrząsy odczuwalne były na obszarze o powierzchni 400.000 km².

Pierwsze wstrząsy z 21 maja sprawiły, że wielu mieszkańców uciekło z swoich domów. Kulminacyjne wstrząsy doprowadziły do zniszczenia głównie niższej, gorszej jakości zabudowy, zwłaszcza ceglanych i betonowych domów. Co ciekawe, wiele drewnianych konstrukcji wytrzymało, podobnie jak solidnie zaprojektowane obiekty. Największe zniszczenia zanotowano w miejscowości Valdivia. W wyniku wstrząsów doszło do licznych osuwisk, które zablokowały koryto rzeki z jeziora Riñihue. Wstrząsy doprowadziły także do powstania potężnej fali tsunami, która u wybrzeży Chile osiągnęła wysokość dochodzącą do 24 m.

Fale o wysokości 10 m dotarły również m.in. do wybrzeży Hawajów, Japonii, Nowej Zelandii oraz Filipin. Bardzo poważnie ucierpiała miejscowość Hilo na Hawajach, gdzie zginęło 61 osób w wyniku uderzenia fali tsunami. Wśród ofiar znalazło się również wiele osób, które po pierwszych wstrząsach schroniły się na łodziach zacumowanych przy brzegu… Łącznie na skutek wstrząsu i fal tsunami zginęło 1655 osób Ponad 2 mln osób zostało bez dachu nad głową.

Jak na tak silne trzęsienie liczba ofiar nie była zbyt wielka. Np. podczas trzęsienia na Haiti o magnitudzie „tylko” 7,0 zginęło ponad 300 tys. osób.





Nie był to koniec kataklizmów, zaledwie 38 godzin po najsilniejszych wstrząsach, 24 maja doszło do erupcji wulkanu Cordón Caulle. Naukowcy przewidują, że doszło do niej wskutek trzęsienia ziemi.

Trzęsienie ziemi z 22 maja 1960 roku pozostaje najsilniejszym jakie zanotowano (drugie na liście trzęsienie, z 27 marca 1964 roku na Alasce roku miało magnitudę 9,2 stopnia). W Obserwatorium Sejsmologicznym w Pałacu Kazimierzowskim w Warszawie nagle wariują sejsmografy. O godzinie 14.30 drobniutkie zygzaki wykresu, przypominające niemal linię prostą, zamieniają się w dzikie bohomazy. Sejsmolodzy od razu wiedzą, co się stało. Po 18 minutach podróży przez wnętrze Ziemi do Polski dotarło czoło fali sejsmicznej z Chile. Takie trzęsienie ziemi jest okazja do zbadania wnętrza ziemi gdyż po prędkości rozchodzenia się fal możemy określić gęstość jadra, warstw płaszcza i skorupy.


Moje 3 grosze


Pamiętam straszliwe trzęsienie ziemi w Iranie z dnia 1.IX.1962 roku, które zrujnowało znaczną połać tego kraju. To było niewielkie – w porównaniu z Chile trzęsienie ziemi – wszystkiego M7,1.  Terremoto z Chile umknęło mej pamięci, ale Iran zapamiętałem. Zginęło wtedy 12.225 osób, a gazety długo się rozpisywały na ten temat.

Potem było Skopje – 26.VII.1963 roku – całe miasto zrujnowane przez wstrząs o sile tylko M5,9-6,1. Zginęło wtedy 1070 osób, a najgorsze jest to, że takich wstrząsów się tam nikt nie spodziewał. Mieszkańcy Jordanowa mieli to w pamięci, kiedy powstało osuwisko na zboczu Przykca po ulewnych deszczach, wtedy też obawialiśmy się trzęsienia ziemi…

Wszyscy mamy w pamięci wrzesień i listopad 2004 roku i trzęsienia ziemi na Pomorzu o sile M5,3 oraz w PPS, które miało w szczycie M4,7, a odczuto je na całym Podhalu. Nie było to wprawdzie terremoto, ale ludzie znów bali się takiego kataklizmu. Jego skutki opisaliśmy na łamach „EKO Świata” i blogu na stronie https://wszechocean.blogspot.com/2013/03/trzesienia-ziemi-na-podhalu-1.html i dalszej.

To chilijskie terremoto, opisał w swej pierwszej książce pt. „Alarm pod Andami” (1961) polski pisarz i podróżnik związany m.in. z „Nieznanym Światem” Maciej Kuczyński (1929-2019).

Po wydarzeniach w Japonii z dnia 11.III.2011 należy się spodziewać kolejnych silnych, dewastujących trzęsień ziemi o sile >M9,0 w obrębie Pacyficznego Pierścienia Ognia i – co niewykluczone – Karaibów. Nadmieniam także, że trzęsienia ziemi w rejonie Hawajów i Wysp Kanaryjskich mogą spowodować osuwiska ziemi do oceanu, a co za tym idzie powstania ogromnych fal tsunami, co atoli jest już tematem z innej ballady… 

piątek, 29 maja 2020

Bitwy morskie Wielkiej Wojny - dokończenie


HMS Hood - najpotężniejszy z Wielkich Kotów

Trzy fajerwerki


Trzeba jeszcze wspomnieć o innej osobliwości tej bitwy. Otóż jej rezultat byłby zupełnie inny i wygrana taktyczna byłaby po stronie Brytyjczyków, gdyby nie trzy zupełnie niepotrzebne fajerwerki, jakie Niemcy zgotowali Brytyjczykom kompletnie grillując ich trzy ciężkie krążowniki pancerne: HMS Indefatigable, HMS Queen Mary i HMS Invincible wraz z załogami. Wszystkie trzy zostały trafione ciężkimi pociskami w komory amunicyjne i wszystkie trzy zamieniły się w kule ognia…

Dlaczego?

Sprawa jest prosta: błędy konstrukcyjne i nieprzestrzeganie przepisów BHP. Admiralicja zażyczyła sobie okrętów o dużej szybkości i ogromnej siły ognia artyleryjskiego. Tak też powstały okręty klasy superdrednotów typu Lion. Przy 31.650 tonach wyporności miał on prędkość 28 kts/51,86 km/h, a ich uzbrojeniem były 8 x 343 mm oraz 16 x 102 mm i 2 wyrzutnie torpedowe. Okręty te miały za zadanie podejść do nieprzyjaciela, zmasakrować go pociskami i szybko odskoczyć, stąd właśnie była ich nieoficjalna nazwa – Splendid Cats – wielkie albo wspaniałe koty. Największą i najlepiej uzbrojoną jednostką z tej klasy[1] był HMS Hood, który został zatopiony w pojedynku artyleryjskim z Bismarckiem. Hood miał 48.360 ton wyporności, mógł płynąć z prędkością 28-32 kts, zaś jego uzbrojenie stanowiło 8 x 381 mm, 14 x 102 mm, 24 x 40 mm plot., 16 x 12,5 mm wkm plot., 100 npr plot plus 4 wyrzutnie torpedowe. No i co z tego – wystarczył jeden, tylko jeden (!!!) dobrze umiejscowiony 15-calowy pocisk, który przebił pokłady i wpadł do komory amunicyjnej w kilkudziesięcioma tonami kordytu i Hood zamienił się w kulę ognia, z której tylko trzej załoganci wyszli z życiem…

Tak więc niestety – ich słabą stroną był słaby pancerz pokładowy, co przyczyniło się do ich zguby. Trafione pociskami lecącymi stromotorowo, (lub bombami lotniczymi) pokłady były z łatwością przebijane, a eksplozje w komorach amunicyjnych zamieniały je w kule ognia.

W konfrontacji okręt  vs. samolot zwyciężyły te ostatnie...

Poza tym załoga nie przestrzegała przepisów bezpieczeństwa i trzymała otwarte włazy do komór amunicyjnych, co było uzasadnione szybkością prowadzenia ognia. Niestety, było to także przyczyną zguby tych okrętów. Trafione pociskami kalibru 381 mm pokładowe pancerze puszczały i wrogie pociski wpadały w pobliżu komór amunicyjnych załadowanych tonami (100-150 ton!!!) miotających materiałów wybuchowych. Eksplodując rozsyłały wokół siebie odłamki i gorące języki płomieni, które z kolei wpadały do otwartych komór amunicyjnych. Efekt tego mógł być tylko jeden – kula ognia, straszliwa eksplozja i okręt w przeciągu 2-3 minut szedł na dno, a z załogi nie zostawał nikt przy życiu (poza nielicznymi wyjątkami).

Wielkie zwycięstwo Niemiec nad Anglikami w bitwie u brzegów Jutlandii, 31 maja 1916 roku - niemiecka ulotka propagandowa

Nawiasem mówiąc słabość pancerzy brytyjskich krążowników HMS Exeter, HMS Achilles i HMSNZ Ajax w bitwie z hitlerowskim rajderem Admiral Graf von Spee, omal nie przesądziła o wynikach Bitwy pod La Plata w grudniu 1939 roku. 280-milimetrowe działa niemieckiego pancernika kieszonkowego niemalże zmasakrowały trzy słabsze okręty. I w tym przypadku winę ponosi słabsze opancerzenie jednostek brytyjskich, co wynikało z oceanicznej służby tych okrętów.[2] 

Bitwa Jutlandzka zakończyła się taktyczną wygraną Keiserliche Marine, ale nie udało się jej zlikwidować blokady niemieckich portów. I to była jej klęska. Zaczął się zmierzch wielkich okrętów pancernych i zaczęła się jutrzenka dla lotnictwa morskiego. Górę wzięła ekonomika: uzbrojony w bomby czy torpedę samolot za kilka tysięcy dolarów był w stanie zatopić kosztujący kilkanaście milionów pancernik w rodzaju HMS Prince of Wales czy HMS Repulse oraz nawet tak wielkie i silnie uzbrojone jak japońskie Yamato czy Musashi. Bo w końcu – jak w każdej wojnie – w ostatecznym rozrachunku liczyły się tylko pieniądze.
Poza tym Niemcy postawili na nieograniczoną wojnę podwodną, która mogła rzucić Brytyjczyków na kolana, a co zaczęło się od złowrogiego w swej treści tzw. telegramu Zimmermanna z dnia 16.I.1917 roku.[3] 

Ale to już temat z innej ballady…   


Zebrał – ©R.K.F. Leśniakiewicz
Ilustracje:
·        Wikipedia
·        Antologia - „Ludzie przestworzy”, Warszawa 1930
·        Arno Dohm - „Skagerrak – Die größte Seeschlacht der Geschichte”, Berlin 1942    


[1] Był to okręt nowej klasy Admiral, którego podstawą była konstrukcja Wielkich Kotów.
[2] Filmy dokumentalne: „Sekrety Bitwy Jutlandzkiej – Wyprawa na dno” (National Geographic, 2018) oraz „Bitwa Jutlandzka” (National Geographic, 2016), „Wiek wojen – wojna na morzu 1914-1918” (Discovery). 
[3] Zob. Barbara Tuchman – „Telegram Zimmermanna”, MON, Warszawa 1989.

czwartek, 28 maja 2020

Bitwy morskie Wielkiej Wojny (6)


Brytyjski samolot rozpoznawczy z I Wojny Światowej


Nowy gracz – lotnictwo


Należy tu wspomnieć o nowym graczu, który w tej wojnie zaczął oszałamiającą karierę, a w czasie II Wojny Światowej całkowicie wyeliminował morskie dinozaury – pancerniki i ciężkie krążowniki liniowe. To było lotnictwo.

Brytyjczycy użyli po raz pierwszy rozpoznawcze wodnosamoloty i samoloty pokładowe, które były wypuszczane z pasów startowych prototypów pierwszych lotniskowców – tzw. angielsku seaplane tenders albo po polsku awiomatek, lub wyrzucane z katapult na pokładach okrętów liniowych.

 Awiomatka HMS Eagle i...
...awiomatka HMS Hermes

Tak użycie hydroplanu w celach zwiadowczych opisuje por. pil. Frederic „Jutland” Rutland, który wykonał pierwszy lot zwiadowczy w poszukiwaniu okrętów Hochseeflotte[1].


Na pokładzie Engadiny, 31.V.1916 r.
Sir!
Mam zaszczyt zameldować: o godzinie 14:40 GMT zgodnie z sygnałem i rozkazem wyprowadziłem wodnopłatowiec 8539 i wyruszyłem na rozpoznanie floty nieprzyjacielskiej.
Żuraw spuścił mnie na wodę o godzinie 15:07, a o godz. 15:08 startowałem (czas odnotowany na pokładzie).
Ostatnia wiadomość jaką otrzymałem na okręcie (awiomatka HMS Engadine) była, że dostrzeżono nieprzyjaciela w kierunku na N-NE płynącego na północ.
Skierowałem się na N-10-E i w 10 minut później dostrzegłem nieprzyjaciela. Chmury trzymały się na 300-400 m, schodząc miejscami do 270 m, co zmusiło mnie do niskiego lotu.
Bardzo trudno mi było zdać sobie sprawę z tego, jakie okręty nieprzyjacielskie mam przed sobą. Należało zbliżyć się do 2900 m trzymając się wysokości 300 m. Nieprzyjaciel strzelał do mnie z dział przeciwlotniczych zwykłych. Nieznaczna moja wysokość dozwoliła mu wykorzystać broń przeciwko torpedowcom.
Zaobserwowałem, że nieprzyjaciel podąża na północ. Kilkakrotnie przeleciałem przez obłoczki powstałe po wybuchach szrapneli.
Zanim mój obserwator policzył okręty nieprzyjaciela, określił ich pozycje i nadał meldunek przez radio, przeleciałem już trzy mile, widząc stale nieprzyjaciela. Kiedy nadawaliśmy depeszę, obserwowane przez nas okręty zawróciły, co zostało natychmiast zasygnalizowane.
Jednocześnie nieprzyjaciel przestał mnie ostrzeliwać. Trzymałem się przed nim w odległości 3 mil. Niebo się trochę wyjaśniło. Zobaczywszy szyk naszej floty i widząc kurs naszych krążo0wników bojowych, osądziłem, że nasza depesza została przyjęta.
O godzinie 15:45 złamała się rurka doprowadzająca benzynę do lewego karburatora. Liczba obrotów spadła z 1000 do 800, wobec czego musiałem wodować. Usunąwszy uszkodzenie, zameldowałem Engadinie, że mogę znów wyruszyć.
Wówczas dostałem rozkaz  podejścia do burty. O godzinie 16:00 wciągnięto mnie na pokład.
Na wysokości 300 m widoczność wahała się od 1 do 4 mil, co zmniejszało korzyści z wysokości na której znajdował się płatowiec.
Engadina przechwyciła wysłane depesze… lecz nie wiadomo czy zostały one przyjęte przez naszą flotę.
Niski pułap chmur przeszkodził mi jednocześnie widzieć flotę nieprzyjacielska i własną…
Szybkość, z jaka rozwijały się wypadki, przeszkodziła przyjąć sygnały, obserwator był wciąż zajęty szyfrowaniem i nadawaniem. Nieprzyjaciel zaczął przy tym przeszkadzać dość późno.
Artyleria nieprzyjacielska strzelała dobrze. Kilkakrotnie przy wybuchach szrapneli doznaliśmy wstrząsów. Szrapnele rwały się w odległości około 150 m koło nas.
Rutland, por. pil.     


 Start zwiadowczego hydroplanu z pokładu pancernika USS Nevada...
...i z pancernika USS Tennessee. 
Używano specjalnej katapulty na sprężone powietrze.

W Bitwie Jutlandzkiej samolot nie przyniósł więc korzyści, a raczej przyniósł, ale niewielkie. Niemcy z kolei użyli sterowców. W tej bitwie wzięły udział cztery z nich: L11, L14, L21 i L23, które z bezpiecznej odległości i wysokości obserwowały cały czas przebieg bitwy, korygując namiary artyleryjskie. I to właśnie dzięki nim niemieccy artylerzyści byli w stanie prowadzić celny ogień. Anglicy strzelali do nich, ale z mizernym skutkiem – krążowniki powietrzne po prostu wznosiły się poza zasięg ich dział i nic nie można im było zrobić… A tak opisują to Anglicy obserwujący niebo na pancerniku HMS Neptune:

Około godziny 3 we mgłach porannych ukazał się Zeppelin i zbliżył się do nas na tyle, że wyraźnie rozpoznaliśmy flagę wojenną floty niemieckiej rozwiewaną przez wiatr przy koszu. Nasza wieża otrzymała rozkaz wycelowania do niego pod największym kątem i dania ognia. Przedni matelot[2] posłał mu całą salwę, a kilka innych okrętów również strzelało.
Przez sekundę czy dwie doskonale widziałem nasz pocisk w powietrzu, lecz Zeppelin podniósł pogardliwie swój dziób i zniknął w kierunku SW; admirał zasygnalizował nam rozkaz, żeby nie tracić na próżno amunicji. Znaczenie tej porannej wizyty zrozumiałem dopiero, kiedy sterowiec zniknął nam z oczu. Niemcy wiedzieli teraz, gdzie jesteśmy i nie dane nam było dnia tego ujrzeć Hochseeflotte.



Zeppeliny nad okrętami Hochseeflotte obserwujące nieprzyjaciela i korygujące ogień artyleryjski okrętów niemieckich


Autor dodaje jeszcze, że:

Sterowce niemieckie odegrały doniosłą rolę w służbie dozoru i rozpoznania w Zatoce Helgolandzkiej (chodzi o II Bitwę koło Helgolandu), znane są również ich naloty na Wyspy Brytyjskie połączone z bombardowaniami.   

Użycie sterowców było o tyle lepszym posunięciem, bowiem krążowniki powietrzne – jak je nazywali Niemcy – mogły obrzucać cele bombami lotniczymi oraz wznosić się na duże wysokości i dzięki temu mieć szeroki horyzont – o wiele szerszy niż samolot, który mógł wznieść się do 4000 m (wyżej dawała się we znaki choroba wysokościowa). Sterowce mogły latać dwukrotnie wyżej. Proste obliczenie wskazuje, że ich pole obserwacji miało w takim przypadku średnicę 670 km/362 mn. Wystarczająco duże, by wykryć każdy takiego rodzaju cel manifestujący swoją obecność kłębami tłustego, czarnego dymu. Tak opisuje to raport dowódcy sterowca L11, który wziął udział w Bitwie Jutlandzkiej w składzie straży bocznej Hochseeflotte:


Mapki obrazujące dwie fazy dzienne Bitwy Jutlandzkiej. Proszę zwrócić uwagę na lokalizację i ilość sterowców (oznaczonych tutaj L14, L21 i L22), które pełniły funkcje obserwacyjno-dozorową oraz korekty ognia artyleryjskiego okrętów Hochseeflotte

1.VI (1916 r.) o godzinie 01:30 sterowiec L11 wyleciał z Nordholz z rozkazem wykonania lotu jako czwarty statek powietrzny straży bocznej sił głównych Hochseeflotte. Kierunek lotu NW-¼-W poczynając od Helgolandu. Sterowiec miał załogę w komplecie. Dął świeży wiatr z SW. Niska mgła, a następnie na dużej wysokości mgliste chmury ograniczyły widzialność do 2-4 mil najwyżej. Zgubiono w mgle Helgoland. O godzinie 05:00, w kwadracie 00-33 na północ od sterowca dostrzeżono dymy i skierowano się ku nim. O godzinie 05:10 dojrzeliśmy dużą eskadrę złożoną z 12 pancerników i licznych towarzyszących lekkich okrętów płynących z dużą prędkością na N-NE. L11 przyczepił się do0 nich, robiąc od czasu do czasu kręgi w prawo, żeby utrzymać kontakt z nieprzyjacielem i wysyłać meldunki przez radio. O godzinie 05:40, na wschód od pierwszego ugrupowania nieprzyjacielskiego napotkał drugą eskadrę nieprzyjacielską z 6 pancerników z towarzyszącymi lekkimi okrętami, idącą na północ. w chwili kiedy dostrzegliśmy ją, zwróciła się dywizjonami na zachód, dla połączenia jak się zdaje z pierwszą eskadrą. Ponieważ grupa ta była bliższą sił niemieckich niż pierwsza napotkana, to L11 przyłączył się do niej i o godzinie 05:50 zobaczył trzy krążowniki z czterema lekkimi okrętami, idącymi na NE. Przybywszy na południe od sterowca, okręty te zmieniły kurs, umieszczając się pomiędzy nimi a głównymi siłami nieprzyjaciela. Mgła utrudniała trzymanie kontaktu. Przeważnie widzieliśmy tylko jedną z grup nieprzyjacielskich, gdy tymczasem po wschodzie słońca przeciwnik mógł rzeczywiście widzieć sterowiec żeglujący na wysokości 1100-1900 m. O godzinie 05:15 wkrótce po spotkaniu pierwszej grupy pancerników, wszystkie okręty liniowe i lekkie jednostki rozpoczęły strzelanie do sterowca z dział przeciwlotniczych (szrapnelami) i armat wszelkiego kalibru. Ciężkie wieże strzelały salwami. Kierunek ognia był dobry, salwy skupione. Błyski strzałów pozwalały określić linię nieprzyjacielską nawet wtedy, kiedy znikała we mgle. […] Ogień trwał do godziny 06:20. W tym czasie krążowniki podchodząc z SW zbliżyły się do sterowca i zmusiły go […] do zawrócenia z wiatrem i ucieczki na NE. Mgła zgęstniała i straciliśmy nieprzyjaciela z oczu. […] Nie było widać z wysokości 500 m dalej niż na odległość 1-2 mil. […]
O godzinie 08:00 dowódca floty odwołał sterowiec. L11 powrócił do domu i na drodze spotkał nasze torpedowce[3] […] i aż do Syltu pozostał w ich towarzystwie. Wylądował w Nordholz o godzinie 11:00.

To była właśnie końcówka III fazy Bitwy Jutlandzkiej, kiedy floty powracały już do swych baz. 

       
Celne trafienie bombą lotniczą w amerykański pancernik USS Alabama w czasie powojennych ćwiczeń

I właśnie dlatego lotnictwo ze względu na swe możliwości odegrało taką wielką rolę w II Wojnie Światowej i wszystkich wojnach i konfliktach po niej… To właśnie lotniskowce były głównymi rozgrywającymi na Pacyfiku i to właśnie lotniskowce wygrały batalię na wodach Wszechoceanu. Największym wrogiem pancerników i krążowników pancernych stały się szybkie, kąśliwe i straszliwie niebezpieczne samoloty. To one wpędziły je ostatecznie do grobu. 


CDN.



[1] Tu i dalej antologia „Ludzie przestworzy”, Warszawa 1930, op. cit. ss. 344-347.
[2] Okręt w szyku bojowym.
[3] Chodzi o niszczyciele.

środa, 27 maja 2020

Bitwy morskie Wielkiej Wojny (5)

SMS Oldenburg w nocnej akcji


Nocna faza Bitwy Jutlandzkiej


Po raz kolejny w Grand Fleet zawiodła łączność. Te jednostki, które wciąż widziały flotę niemiecką na tle zachodzącego słońca, nie powiadomiły głównodowodzącego o jej ruchach. Dopiero po kilkunastu minutach admirał Jellicoe rozkazał obrać kurs południowo-zachodni, w pościgu za uchodzącą Hochseeflotte. Ta już od pewnego czasu płynęła kursem południowym, co około godz. 20:20 doprowadziło do spotkania, w zapadających ciemnościach, sił rozpoznawczych obu stron. W krótkim pojedynku artyleryjskim dwoma pociskami trafiony został niemiecki krążownik lekki SMS München, po czym obie strony wezwały na pomoc płynące w pobliżu krążowniki liniowe. W ten sposób doszło do ostatniego w bitwie starcia pomiędzy okrętami admirałów Hippera (którymi wciąż dowodził komandor Hartog) i Beatty'ego. Tym razem artylerzyści brytyjscy okazali swą wyższość: Derfflinger otrzymał trafienie z Liona, które czasowo unieruchomiło jego ostatnią wieżę artyleryjską, Seydlitz został trzykrotnie uderzony przez pociski z HMS New Zealand (prawdopodobnie, chociaż jeden z autorów wyraża wątpliwości, czy artylerzystom New Zealand można zaliczyć jakiekolwiek trafienia podczas bitwy jutlandzkiej, a inny przypisuje te trzy trafienia Seydlitza pancernikom HMS Hercules i HMS St. Vincent). Po kilkunastu minutach niemieckie krążowniki wykonały zwrot i schroniły się w ciemnościach. Brytyjskie jednostki przeniosły ogień na znajdującą się w pobliżu 2. Eskadrę Pancerników kontradmirała Franza Mauvego. Trafione zostały SMS Schleswig-Holstein, SMS Pommern i SMS Hessen, po czym również te przeddrednoty wykonały unik i schroniły się w ciemnościach.


Nocne starcie w Bitwie Jutlandzkiej

Jeszcze przed 21:00 okręty niemieckie były atakowane przez 4. Eskadrę Krążowników Lekkich komodora Charlesa E. Le Mesuriera oraz niszczyciele 11. Flotylli komodora Jamesa R. P. Hawksleya. Dwa lekkie krążowniki: HMS Caroline oraz HMS Royalist utrzymały kontakt wzrokowy z przedrednotami 2. Eskadry i zameldowały ich pozycję idącemu wtedy na czele szyku Grand Fleet wiceadmirałowi Martynowi Jerramowi na HMS King George V. Ten jednak uznał, że chodzi tu o krążowniki liniowe Beatty'ego i nie zmienił kursu, idąc wciąż równolegle do wyprzedzającej go Hochseeflotte. Według świadectw, dowodzący 2. dywizjonem jego eskadry kontradmirał Arthur Leveson na Orionie był naciskany przez młodszych oficerów swego sztabu do złamania szyku i bezzwłocznego ruszenia na przeciwnika, ale nie odważył się na to mówiąc, że rozkazano mu podążać za poprzedzającymi okrętami a on zamierza dotrzymywać rozkazów. Gdy zapadła noc, obie długie linie pancerników płynęły mniej więcej równolegle, kursem południowym, około 50 mil morskich od wybrzeży duńskich, przy czym uformowana w cztery kolumny Grand Fleet znajdowała się na wschód od Hochseeflotte, blokując jej swobodny dostęp do baz. Scheer zmierzał w kierunku kanału pomiędzy polami minowymi w rejonie Horns Reef, z maksymalną prędkością 16 węzłów, jaką mogły rozwinąć przedrednoty 2. Eskadry, najpowolniejsze jednostki jego floty. Zamierzał przy tym przejść za rufami Brytyjczyków, w ich śladzie torowym.

W ciemnościach obie floty przegrupowały się, przyjmując szyk marszowy, przy czym znalazły się one tak blisko siebie, że z pokładów okrętów niemieckich zauważono wymianę sygnałów pomiędzy Brytyjczykami, nie odważając się jednak na otwarcie ognia i zdradzenie swojej pozycji. Obaj dowódcy chcieli uniknąć bitwy nocnej, ale przedsięwzięli kroki ofensywne przy użyciu sił lekkich. Niemieckie torpedowce, wysłane w kierunku Grand Fleet dla przeprowadzenia kolejnego ataku, rozminęły się z celem i, nie ryzykując dostania się w zasięg ciężkich dział brytyjskich, zawróciły by rankiem wpłynąć do portu w Kilonii. Druga grupa torpedowców została omyłkowo ostrzelana przez własne pancerniki, szczęśliwie dla nich niecelnie, by około godz. 22:00 wdać się w krótką potyczkę z niszczycielami brytyjskimi, bez strat po obydwu stronach. Niemal w tym samym czasie krążowniki 2. Grupy Rozpoznawczej admirała Bödickera skutecznie zaatakowały ogniem artyleryjskim okręty brytyjskiej 11. Flotylli Niszczycieli. Poważnie uszkodzony został lider flotylli, lekki krążownik HMS Castor. Po stronie niemieckiej niegroźnie trafiony został jedynie SMS Hamburg. Około godz. 22:15 natknęły się na siebie w ciemnościach krążowniki lekkie 2. Eskadry komodora Goodenougha i 4. Grupy Rozpoznawczej komodora Ludwiga von Reutera. W wyniku krótkiej, ale bardzo gwałtownej wymiany ognia na dystansie około 1500 metrów po stronie brytyjskiej poważne uszkodzenia i duże straty w ludziach poniosły HMS Southampton i HMS Dublin, zaś Niemcy stracili storpedowany SMS Frauenlob oraz 321 członków jego załogi. Wszystkie te potyczki toczyły się na tyłach formacji Grand Fleet, ale admirał Jellicoe przekonany, że wciąż ma przeciwnika przed sobą, kontynuował w ciemnościach pościg w kierunku południowym, licząc na dopadnięcie Niemców i rozegranie walnej bitwy o świcie. Po 22.00 odesłał towarzyszący mu dotychczas niszczyciel-stawiacz min HMS Abdiel, by postawił zagrodę minową w rejonie latarniowca Horns Reef, a następnie powrócił do Rosyth.

Około godz. 23:15 brytyjska 4. Flotylla Niszczycieli (12 jednostek), dowodzona przez komandora Charlesa J. Wintoura na HMS Tipperary, znajdująca się na zachodnim skrzydle Grand Fleet, natknęła się na trzy krążowniki niemieckiej 2. Grupy Rozpoznawczej. Czołowy niszczyciel brytyjski, na którym skupił się ogień przeciwnika, stanął w ogniu i wkrótce zatonął wraz z niemal całą załogą. Pozostałe przeprowadziły atak torpedowy, w wyniku którego SMS Elbing został trafiony w rejon maszynowni. Okręty niemieckie zawróciły w kierunku własnych pancerników, przy czym uszkodzony krążownik został staranowany przez wykonujący unik drednot SMS Posen. Unieruchomiony, został wkrótce opuszczony przez załogę i zatonął nad ranem. Inny z niemieckich drednotów, SMS Nassau, zderzył się z brytyjskim niszczycielem HMS Spitfire. Mocno uszkodzona jednostka brytyjska utrzymała się jednak na powierzchni i zdołała dopłynąć do portu 2 czerwca. Także Nassau odniósł uszkodzenia, które zmniejszyły jego prędkość do 15 węzłów. Pozostałe niszczyciele 4. Flotylli wycofały się, by w mniej niż godzinę później ponownie zaatakować okręty niemieckie. Trafiony torpedą SMS Rostock został wzięty na hol przez jeden z torpedowców i ostatecznie samozatopiony kilka godzin później, po opuszczeniu przez załogę. Spośród brytyjskich niszczycieli zatopione zostały HMS Ardent, HMS Fortune i HMS Sparrowhawk. Ten ostatni, po kolizji z liderem HMS Broke, został wzięty na hol przez Marksmana, ale po zerwaniu drugiej liny holowniczej zdjęto z niego załogę i zatopiono.

 Pancernik SMS Pommern
 SMS Seydlitz po bitwie
 Uszkodzenia na SMS Derfflinger
 Uszkodzenia na SMS Von der Tann
 Rozbita wieża B na SMS Seydlitz
Rozbita wieża Q na HMS Lion

40 minut po północy w kolejnym starciu brytyjskich sił lekkich z niemieckimi pancernikami zatopiony został HMS Turbulent, a poważnie uszkodzony HMS Porpoise. W tym samym czasie niemieckie okręty natknęły się na dryfujący wrak krążownika Black Prince i ostrzelały go, zatapiając wraz z całą, liczącą 857 osób, załogą. Przedzierające się za linią sił głównych Grand Fleet pancerniki Hochseeflotte były wówczas widziane z pokładów niektórych jednostek 5. Eskadry Pancerników admirała Evan-Thomasa, ale bez jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Przed świtem znajdująca się już na wschód od zespołu brytyjskiego Hochseeflotte została zauważona i zaatakowana przez niszczyciele 12. Flotylli komandora Anselana J. B. Stirlinga. Torpeda z prowadzącego szyk Falknoura lub podążającego za nim Onslaughta trafiła w burtę przeddrednota SMS Pommern, powodując eksplozję amunicji i natychmiastowe przełamanie się i zatonięcie jednostki, na której zginęło 839 (według innego źródła 844) członków załogi. Spośród niszczycieli 12. Flotylli jedynie dwa odniosły uszkodzenia od pocisków niemieckich. Przed nadejściem świtu również płynący z trudem na południe krążownik liniowy Lützow, z obawy przed ewentualnym zagarnięciem go przez Brytyjczyków[1], musiał zostać opuszczony przez załogę i zatopiony torpedami asystujących mu niszczycieli. Jednak trzon Hochseeflotte dotarł już do kanału pomiędzy polami minowymi i mógł bezpiecznie schronić się za nimi uciekając przed Grand Fleet.

HMS Idefatigable przed eksplozją komór amunicyjnych...
HMS Repulse w linii pancerników brytyjskich
 Salwa pancernika brytyjskiego
Zniszczona wieża C na SMS Seydlitz


III faza dzienna


Rankiem na kotwicowisko u ujścia Jade dotarły krążowniki liniowe admirała Hippera (z wyjątkiem mocno uszkodzonego Seydlitza, którego obciążony wodą kadłub utknął na mieliźnie i ściągnięto go dopiero następnego dnia), a wkrótce po nich reszta okrętów. Pancernik SMS Ostfriesland został przy tym uszkodzony po wejściu na minę. Widząc bezskuteczność pościgu i zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa wejścia na pole minowe bądź przed wyrzutnie patrolujących U-Bootów, admirał Jellicoe podjął decyzję o zaprzestaniu pościgu i powrocie do baz. Przez kilka kolejnych godzin flota brytyjska krążyła jeszcze u brzegów Jutlandii w poszukiwaniu ewentualnych niemieckich maruderów, potem skierowała się przez akwen wcześniejszej bitwy do Rosyth i Scapa Flow, gdzie dotarła 2 czerwca.

I to był koniec bitwy.




[1] SMS Lützow był najnowocześniejszym okrętem Hochseeflotte i Niemcom bardzo zależało na tym, by nie wpadł w ręce Brytyjczyków.