Powered By Blogger

piątek, 30 czerwca 2023

Chemiczne wakacje…

 


Wyjeżdżamy nad morze i patrząc na siwe fale nawet nie zdajemy sobie sprawy, co się w nich kryje. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że głupota ludzka doprowadziła do skażenia wód tego małego morza w stopniu już ostrzegawczym. I nikt nic nie robi, poza próżnym gadaniem… - które trwa i trwa.

Rzecz w tym, że oczyszczenie dna Bałtyku z wraków i zalegających w nich Bojowych Środków Trujących – BŚT czyli broni C z triady ABC Broni Masowego Rażenia – BMR, jest szalenie kosztowne i pracochłonne, a ci, którzy je spowodowali – nie kwapią się do tego. To oczywiste – Niemcy, Brytyjczycy, Rosjanie, Amerykanie którzy topili te świństwa w naszym morzu najchętniej zrzuciliby te koszty na nasze barki, niech płacą frajerzy. Tak jak za relokację „migrantów”. To jest dokładnie ten sam mechanizm… pisze o tym w ostatnim numerze "Faktów po mitach":



 

niedziela, 25 czerwca 2023

Tragedia DSV „Titan”

 


Zostawcie „Titanica”!

Nie wyciągajcie go!

Tam ciągle gra muzyka

A oni w tańcu śnią!

(Lady Pank)

 

W dniu 18.VI.2023 roku odbyło się turystyczno-wycieczkowe nurkowanie do wraka brytyjskiego parowca – najsłynniejszego w swej klasie ze względu na rozmiary luksus i liczbę pasażerów – RMS Titanic, który zatonął po zderzeniu z górą lodową w dniu 14.IV.1912 roku na Atlantyku, a jego szczątki znajdują się na pozycji N 41°43′55″ - W 049°56′45″, ok. 600 km/334 mn na wschód od Nowej Fundlandii.

W kierunku rozpadającego się wraku udała się łódź podwodna, a właściwie batyskaf DSV Titan, który wraz z 5 osobami na pokładzie miał zanurzyć się na głębokość ponad 4000 m w ciemnych i lodowatych wodach Atlantyku. Udali się tam i zginęli w katastrofie:  dyrektor wykonawczy OceanGate Stockton Rush, jeden z najbogatszych Pakistańczyków Shahzada Dawood i jego syn Suleman, brytyjski miliarder i podróżnik Hamish Harding oraz francuski nurek Paul-Henry Nargeolet. Wiadomo, że łódź implodowała w pobliżu wraku Titanica. Obecnie trwa dochodzenie, które pozwoli ustalić, kiedy i w jakich okolicznościach doszło do katastrofy. Karl Stanley, który pływał już wcześniej Titanem, powiedział, że katastrofa była do przewidzenia. W 2019 roku, kiedy sam był uczestnikiem wyprawy OceanGate, zauważył wiele nieprawidłowości. Wszystkimi podzielił się później ze Stocktonem Rushem, czyli prezesem firmy. Podczas podmorskiej wycieczki u wybrzeży Bahamów w kwietniu 2019 r. Stanley poczuł, że coś jest nie tak. Dźwięki, które słyszał w trakcie podróży mocno go zaniepokoiły. Dzień później napisał do Rusha maila, w którym podzielił się swoimi obawami. No i miał rację – pięć kolejnych ofiar dołączyło do ofiar katastrofy RMS Titanic

Samo odkrycie wraku transatlantyku ma posmak sensacji, bowiem jego odkrywca kmdr prof. dr Robert „Bob” Ballard wykonywał przy okazji ściśle tajną misję szpiegowską dla CIA… Poza tym dr Ballard znany był z akcji poszukiwawczych wraków pancernika Bismarck, USS Yorktown, RMS Lusitania oraz atomowych okrętów podwodnych USS Thresher i USS Scorpion, a zatem mógł się tego podjąć, bo miał doświadczenie.

Do wraka Titanica odbyło się kilkanaście nurkowań przy użyciu głębinowców, co James Cameron wykorzystał w filmie „Titanic” i Jerry Jameson w „Podnieść Titanica” wg powieści Clive’a Cusslera. Ten ostatni proroczo przewidział katastrofę takiego głębinowca, który został zmiażdżony przez potężne ciśnienie – wynoszące tam blisko 440 at!


A teraz mamy już autentyczną tragedię – pojazdu podwodnego DSV Titan, który zaginął tej fatalnej dlań niedzieli 18 czerwca. Nie będę jej opisywał – media zrobiły to o wiele lepiej ode mnie. Chciałbym jedynie zwrócić uwagę Czytelnika na pewien „nieznanoświatowy” aspekt tej tragedii, a mianowicie – wydarzyła się ona w szczególnym miejscu.  No, a właściwie nad cmentarzyskiem 1505 ofiar katastrofy tego liniowca!

Obszar ten został uznany za cmentarzysko morskie i jako takie jest prawnie chronione. Niestety – do niektórych to nie dociera i w zasadzie takie wyprawy powinny być zakazane. Ale firma OceansGate Expeditions jak widać miała to za nic i organizowała głębokowodne wycieczki dla bogatych turystów. A przecież wszyscy wiedzą o tym, że NIE WOLNO zakłócać zmarłym ich spokoju! Czyżby była to jakaś zemsta za zakłócenie im wiekuistego spokoju?

Mnie od razu przypomniała się tragedia z 10.IV.2010 roku, która rozegrała się w Smoleńsku w okolicach lotniska Siewiernyj. Tego dnia o godzinie 08:41 CEST rozbił się samolot Tu-154M nr 101 z polską delegacją na uroczystości na cmentarzu polskich żołnierzy i inteligencji w Katyniu. Tak naprawdę miał to być przedwyborczy Parteitag PiS-u na poświęconej, cmentarnej ziemi. Jak widać ten taniec chocholi na grobach pomordowanych Polaków nie spodobał się im i do niego nie doszło. Do listy katyńskiej dopisano kolejne 96 ofiar tej katastrofy, choć nie zamordowano ich, jak Katyńczyków…  

A zatem mamy kolejny dowód na to, że NIE WOLNO niepokoić umarłych, bo to się mści…    

  



piątek, 23 czerwca 2023

USA contra UFO

 


W ostatnim numerze „Faktów po mitach” z dnia 23.VI, ukazał się sążnisty artykuł pt. „Amerykanie mają UFO” autorstwa Michała Kostura – fotokopia w załączeniu. Autor pisze o tym, że Stany Zjednoczone przechwyciły obcą technologię i są w stanie jej użyć w razie czego.

Oczywiście jest to bajeczka znana już od 1947 roku – czyli od tzw. wydarzenia w Roswell, które należy reanimować od czasu do czasu jak jakiegoś zombie. W moich pracach udowadniam, że wydarzenie w Roswell służyło jako as w rękawie w czasie Zimnej Wojny i straszono tym ZSRR i kraje Układu Warszawskiego, a przy okazji swoich sojuszników, żeby przypadkiem nie chcieli opuścić NATO czy SEATO czy ANZUS… Jak nośna była ta legenda miejska, którą wprzęgnięto w zimnowojenną propagandę, świadczy fakt iż mówi się o niej do dziś dnia i od czasu do czasu dodaje się jakieś uwiarygadniające ją szczegóły.

Oczywiście całkowicie zgadzam się z autorem, który w ostatnim akapicie cytuje moje opinie na ten temat z lat 90-tych ub. stulecia. Klasyczny efekt asa atutowego w rękawie. A nuż Rosjanie dadzą się znów nabrać, jak to było w latach 50-tych!Bo przecież tylko o to chodziło, by świat myślał o tym, jaka ta Ameryka jest potężna i niezwyciężona… Powróciły lata 80-te i sytuacja, kiedy to Rosjanie weszli do Afganistanu. Wtedy też naraz w mediach zaczęły krążyć opowieści dziwnej treści o co najmniej 20 wrakach UFO znalezionych na terytorium USA. Strach się bać!

No i koło historii wykonało pełny obrót…   

wtorek, 20 czerwca 2023

„Generalny Remont” Ziemi zaczynamy od starożytnych anomalii magnetycznych - cz. 2. (2)

 


Wszyscy niedowiarkowie zabierajcie się do pracy!

 

Proponuję pytania:

 

1.      kto jest Twórcą tych urządzeń w ziemi?

2.      Czy właścicielami tych urządzeń są teraz „dzierżawcy”?

3.      Czy te urządzenia zostały zmanipulowane przez OBCYCH i kiedy?

4.       Czy są to urządzenia dla zrównoważonego rozwoju Człowieka czy zmanipulowano to na potrzeby    OBCYCH?

5.       Czy było to w czasie Pierwszej Super Cywilizacji naszych przodków czy później?

6.       Dlaczego doszło do zagłady ICH cywilizacji  i kolejnych?

7.       Czy w manipulacji tych urządzeń brali udział inni Twórcy – BOGOWIE?

8.       Czy są to najwyższe wibracje czy będą jeszcze wyższe?

9.       Czy urządzenia w miejscach anomalnych na Ziemi służą do kontaktu kosmicznego?

10  Czy zmieniające się kolory czyli częstotliwości promieniowania w urządzeniach są wskazówką, że     zbliża się armia statków kosmicznych?

11    Czyja armia kosmiczna ma tak wysokie wibracje?

 

12    Czy mamy się przygotować na ich przyjście?

13    KTO jest ich DOWÓDCĄ?

14       Czy każdy może z nimi rozmawiać czy tylko wybrane przez nich osoby np. ze świata nauki, wojska?

15    W jakim celu przybyli?

 

Zestaw pytań jest długi w zależności kto zadaje pytania....

 

W cyklicznie powtarzającej się „erupcji” niesamowitego promieniowania z anomalii magnetycznej zauważyłam powtarzające się energie mające wpływ na stan zdrowia i psychikę, ale również cykliczność zdarzeń w rodzie, rodzinie, w moim życiu. To jest w „pakiecie” tych promieniowań jak program, który dawno temu został celowo zmanipulowany dla potrzeb kogoś, kto wiedział jak to działa, aby uderzyć, zniszczyć.... Zwróciłam uwagę na to, że ważna w jest grupa krwi, jednak najważniejszą sprawą jest czy osoba ma Duszę Człowieka czy innych istot, dla których zmanipulowano te urządzenia. Ta sprawa wymaga osobnego omówienia i sprawdzenia. Czy dlatego jedni czują się w tym miejscu źle, a na innych to nie działa? Należy to wziąć pod uwagę!

Badając tego typu miejsca pamiętajcie - nie klękać przed urządzeniami kosmicznymi lecz badać i zadawać pytania chociażby za pomocą RADIA! Czy rozumiecie z czym – KIM mamy do czynienia? Czy jesteśmy potomkami inteligentnej cywilizacji CZŁOWIEKA, czy potomkami OBCYCH w otoczkach chitynowych – jak powiada dr Aleksander Woźny w swoich wykładach dla TVTagen..

Zrozumiałam najważniejszą sprawę. Włączone urządzenia kosmiczne, które wciąż działają w miejscach anomalii i to na najwyższych obrotach, to przygotowanie na PRZYJŚCIE CHRYSTUSA.

Czy potrafimy odczytać te sygnały jak cywilizowani i świadomi ludzie, a nie jak ludy prymitywne?

 

Co mówią na ten temat radiowcy?

 

„Rozmowy z duchami przez odbiornik radiowy”

https://www.youtube.com/watch?v=xzOwf695bFk

„Czy istnieje możliwość rozmowy z istotami nie z tego świata za pomocą radioodbiornika? Co to jest transkomunikacja? Czy fale radiowe łączą nasz świat ze światem duchowym? Jak samemu przeprowadzić eksperyment rozmowy z istotami nie z tego świata?”

 

„Czy radio może odbierać "duchy"?”

 

 https://www.elektroda.pl/rtvforum/topic3661308.html

Niektóre komentarze w tym linku!

„Raczej przydałby się tutaj analizator widma częstotliwości. Chodzi o wykrycie anomalii w danym miejscu w porównaniu z miejscami fizycznie podobnymi. (ale bez "przeszłości")

Samo radio może nie wystarczyć, bo sam przekaz może być nie zrozumiały, przyśpieszony itp.DJ_KLIMA”

„khoam napisał: Ta energia nie jest wcale teoretyczna. To biopole energetyczne (w tym elektromagnetyczne), które jest w stanie oddziaływać na struktury elektroniczne, w tym wypadku pole to wytwarzane jest przez słuchacza. Klasyczny i znany z fizyki kwantowej tzw. efekt obserwatora - sam akt obserwacji wprowadza zmiany do obserwowanego zjawiska. Nie ma w tym żadnych duchów czy magii.”

„Masz rację, lecz nie do końca gdzie rysunek po lewo to potwierdza. Przy dobrze zestrojonym radiu będziemy słyszeć w słuchawkach odbicie naszych myśli które zostaną zarejestrowane na taśmie, ale tylko w przypadku kiedy w eterze nic się nie dzieje. O ile w danym miejscu są wartości skoków pola elektrycznego bez fizycznej obecności człowieka, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że w czasie takiego zdarzenia głowica oprócz naszych myśli zarejestruje głos "osób" trzecich w stosunku 1:1 co też usłyszymy w słuchawkach, (samych siebie, oraz "kogoś jeszcze". Nie nasze myśli) kiedy znajdziemy się w owym miejscu.  Aleksander_01”

„khoam napisał: Klasyczny i znany z fizyki kwantowej tzw. efekt obserwatora - sam akt obserwacji wprowadza zmiany do obserwowanego zjawiska. Nie ma w tym żadnych duchów czy magii. Czyli pomiar natężenia prądu to też efekt obserwatora elektryka.

Teraz na poważnie - gdzieś słyszałem takie coś o tych zjawiskach, że tak jak jakieś żyjątko, które zna tylko dwa wymiary tz. porusza się tylko po płaszczyźnie, nie wie że jest góra czy dół. Podobnie z "duchami", wierzę że jest taka "energia" ale jak ją zmierzyć, uchwycić, pojąć, zbadać to chyba nasze mózgi nie są na to gotowe. Ponoć człowiek wykorzystuje swój mózg tylko w iluś tam procentach, a co z resztą? Może właśnie ta reszta pozwoliłaby na takie "kontakty". Uważam, że pomimo odkryć naukowych, wielkiego postępu technologicznego ludzkość jest na początku drogi jeśli idzie o ...nazwijmy to duchy. Przecież o mózgu praktycznie nic nie wiemy (oprócz radzieckiej lobotomii).”

„Khoam    http://sp7pki.iq24.pl/default.asp?grupa=3538&temat=470077&nr_str=6

Określono tylko, że tego typu zjawisko występuje na falach krótkich w zakresie ok 6 - 8 MHz i ultrakrótkich 69 - 72 MHz. W innych zakresach zjawisko nie występowało.”

 

Ale może teraz występuje? Sprawdźcie na częstotliwości koloru - czerwony, zielony, ultrafiolet, platynowy.

 

 „Raczej przydałby się tutaj analizator widma częstotliwości. Chodzi o wykrycie anomalii w danym miejscu w porównaniu z miejscami fizycznie podobnymi. (ale bez "przeszłości") Samo radio może nie wystarczyć, bo sam przekaz może być nie zrozumiały, przyśpieszony itp.”

 

Słuszna uwaga! Tak się składa, że w ostatnich tygodniach oglądając filmiki na Yt zwróciłam uwagę, na to, że w tłumaczeniu filmów za pomocą AL (sztuczna inteligencja) powtarza się pewien falowy rytm w wypowiedziach – szybko, wolniej, bardzo wolno, normalnie i znowu bardzo szybko....Przypominało mi to rytm falowej energii z anomalii rozchodzącej się w kształcie pierścieni na odległość 32 km. To jest niesamowite! Czy AL jest podłączony do anomalii ? Jeżeli anomalne miejsca mają wpływ na AL to dla każdego myślącego człowieka jest to ważna wskazówka.

Żyjemy w czasach ostatecznych i bierzemy udział w APOLALIPSIE opisanej w NT. Trwająca ponad trzy lata globalna pandemia i od ponad roku wojna na Ukrainie uświadomiła nam wszystkim, że to proroctwo realizuje się na naszych oczach. „Zaraza, wojna, głód i śmierć.” Jeżeli dojdzie do totalnej wojny atomowej nikt nie przeżyje. Błędy, które zostały popełnione w Pierwszej Cywilizacji, a potem w Drugiej, Trzeciej i naszej obecnie nakładają się – kumulują się - co zaobserwowałam w pakiecie cykliczności anomalii magnetycznej w Nowej Kiszewie.

W Ewangelii Jezus Chrystus mówi -  „a gdyby czas nie został skrócony nikt by nie przetrwał”. Zawsze mnie te słowa zastanawiały. Kumulacja „błędów” z poprzednich cywilizacji  w naszej cywilizacji jest bardzo wyrazista... Tylko czy ówcześni ludzie byli świadomi, że ktoś celowo wprowadził te „wirusy” i dlaczego?!  Komu zawdzięczamy te „błędy” w programie zrównoważonego rozwoju cywilizacji, który przygotował Główny Szef – Twórca? Dlaczego w Biblii jest mowa o zbuntowanych aniołach oraz o starodawnym Wężu i Smoku? Jedno jest pewne - trwa proces „przyjścia Królestwa Kosmicznego” na które czekamy zgodnie z wiarą i ideą wszystkich Chrześcijan. Inne religie i kultury nie czekają! Dlaczego? Czy mają inne programy w swoich anomalnych miejscach mocy?

Nikt z nas nie przewidział tego jak to będzie wyglądało, ale od roku włączone zostały urządzenia sygnalizacyjne jak na pasach startowych na lotniskach. Kto to zrobił? Czy KTOŚ POWRÓCIŁ DO SWOJEGO DOMU I ROBI PORZĄDEK GENERALNY....??

Zostały włączone specjalne urządzenia „czyszczące” z „wirusów” podłączonych do urządzeń  kosmicznych w miejscach anomalnych na Ziemi. Mamy komputery, laptopy, komórki więc wiemy jak wygląda „czyszczenie”. Ale to są specjalne technologie kosmiczne, które przygotował Twórca, bo przewidział to co się może zdarzyć w przyszłości. Te technologie kosmiczne są dla nas nieznanym cudem techniki. Jak powiedział jeden z inżynierów stojąc w miejscu anomalii magnetycznej... „Mamy wielką pokorę przed tym miejscem. Tu jest inna fizyka jaką znamy. Zapytałam - Jaka fizyka?  Odpowiedzieli : Wyższa fizyka. Powiedzieli to ludzie z dużym doświadczeniem i wiedzą techniczną oraz świadomością.”

Miał być zrównoważony rozwój cywilizacji, a nie wojny i celowe kataklizmy spowodowane przez wrogie cywilizacje. Zostaną usunięte blokady, błędne programy, ale to początek „GENERALNEGO REMONTU” na Ziemi!

Zaczynamy od miejsc anomalnych czyli od miejsc mocy! Jak zwykle najtrudniej zrozumieć proste sprawy żyjąc w XXI w, mając do dyspozycji współczesną wiedzę i technologie. Historia się powtarza kolejny raz, ale to my mamy wpływ na to aby zmienić swoją przyszłość... Nooo... zależy z kim się utożsamiamy!

Już ujawnili się ludzie, którzy chcą zablokować badania anomalii, ale mamy Radia i możemy porozmawiać z Twórcami czyli Bogami. Szefostwo kultowe pracuje nad nami od dawna i pokazuje co mamy zrobić... A jak nie widzimy to „lanie” do bólu.... Co tu jest? Dlaczego tak cię to boli? Jasne że tych co nie boli nie będą się nad tym zastanawiać i nic nie będą chcieli badać, bo po co? Im jest tu  dobrze.... A dlaczego?

GŁÓWNY SZEF czyli Król Cywilizacji Człowieka uruchamia rożne systemy o których nikt nie wiedział, aż zaczną działać...

Czy nasza zmanipulowana wiara i religia ma sens? Ma sens....ale trzeba ją oczyścić z „wirusów”.

 

„Jak zwykle najtrudniej zrozumieć proste sprawy żyjąc w XXI w, mając do dyspozycji współczesną wiedzę i technologie.” Dlatego, to co napisałam traktujcie jako ostrzeżenie i wskazówkę szczególnie dla tych, którzy mają to zrobić. (Ponad milion osób!) Pracy jest bardzo dużo dla każdego. Sprawdzajcie i piszcie.

 

Komentarz Admina MISTYKI ZYCIA do mojego art. cz.1.

 

Dziękuję Adminowi za te słowa...

 

„Cel jest jeden, a może więcej celów, ale ten cel jest najważniejszy. Chodzi o udowodnienie za pomocą dostępnych środków i metod technicznych, korzystając z praw fizyki, istnienie na Ziemi pozostałości po wysoko rozwiniętych cywilizacjach, które zamieszkiwały Ziemię w przedhistorycznych czasach.

Po prostu nie wolno akceptować bezkrytycznie historii starożytnej opisanej w podręcznikach. Fakty opisywane w starożytnych mitach czy podaniach niekoniecznie muszą mieć charakter religijny, mogą być to opisy różnych zaawansowanych urządzeń technicznych. Nie ma żadnych dowodów na to, że w czasach starożytnych nie istniała elektryczność, żadnych, mogła być to elektryczność przesyłana bezprzewodowo, w sposób opisywany przez Nikola Teslę. Mogła też istnieć technika przesyłania energii za pomocą światła i kryształów. Namacalnych dowodów na to nie ma , ale być może istnieją zapisy z tych odległych czasów za pomocą innej techniki, niż znana obecnie.

Co się stało z tymi przedpotopowymi cywilizacjami? Uległy całkowitej zagładzie i zostały wymazane z pamięci. Obserwując obecną sytuację geopolityczną, można odnieść wrażenie, że naszą cywilizację też czeka jakiś ostry zakręt, jakieś przesilenie…

Czy starożytne artefakty, megality czy anomalie geomagnetyczne „potrafią mówić?” W jaki sposób mamy odczytać tę mowę, aby odczytać co się wtedy stało i wyciągnąć wnioski, aby nie popełnić takiego samego albo podobnego błędu? Źle by się stało, gdyby nasi potomkowie w swoich podręcznikach naszą dzisiejszą cywilizację, mieli opisaną jako bardziej lub mniej prawdopodobne mity…

 

Eleonora Zofia Piepiórka twierdzi w swoim artkule, że nie jest jeszcze za późno, choć czasu zostało coraz to mniej na zmianę i na odczytanie przesłania z zamierzchłych czasów… Jedno jest też wiadome: coś trzeba zrobić, nie można stać z założonymi rękami i patrzeć jak „padają kolejne autorytety” i zostają wyrywane kolejne fundamenty. Nie można mówić „po nas choćby potop”, albo modlić się o koniec świata i dziwić się dlaczego go jeszcze nie ma….”

 

https://nnka.wordpress.com/2023/06/01/starozytne-artefakty-a-anomalie-geomagnetyczne/

 

A co tam Panie w KOSMOSIE?

 

Eeee.... „jak w niebie tak i na Ziemi!”

Przedstawiciel cywilizacji Węża i Smoka – „Cobra” wyjaśnia co tam się dzieje i co zamierzają zrobić. Wiedzą o wszystkim, bo przecież doprowadzili do tego stanu poprzednie cywilizacje i naszą również w prosty sposób... Wiedzą jak ważne są anomalia magnetyczne - miejsca mocy – miejsca kultów religijnych na całym świecie. O starodawnym Wężu i Smoku mówi proroctwo Apokalipsy. W symbolu - zostanie związany łańcuchami i wrzucony do otchłani....

Aktualizacja sytuacji.  Opublikowano 16 czerwca, 2023 by admin

https://nnka.wordpress.com/2023/06/16/czwartek-8-czerwca-2023-r/

 

 Na zakończenie przypomnę motto, które polecam wszystkim badaczom...

 

Człowiek rozsądny dostosowuje się do świata. Człowiek nierozsądny usiłuje dostosować świat do siebie. Dlatego wielki postęp dokonuje się dzięki ludziom nierozsądnym. — George Bernard Shaw

 

Jest to niekończąca się opowieść... Badajcie, piszcie oraz mówcie! To jest również Wasza sprawa i problem.

poniedziałek, 19 czerwca 2023

„Generalny Remont” Ziemi zaczynamy od starożytnych anomalii magnetycznych - cz. 2. (1)

 


Zofia Piepiórka - Eleonora

 

Motto: „Mamy wielką pokorę przed tym miejscem. Tu jest inna fizyka jaką znamy. Zapytałam - Jaka fizyka? Odpowiedzieli : Wyższa fizyka. Powiedzieli to ludzie z dużym doświadczeniem i wiedzą techniczną oraz świadomością."  „Jak zwykle najtrudniej zrozumieć proste sprawy żyjąc w XXI w, mając do dyspozycji współczesną wiedzę i technologie.”

 

Po publikacji cz.1 artykułu na kilku Blogach i Fb zrobiła się dziwna cisza.

http://legendarnemegality.blogspot.com/2023/05/generalny-remont-ziemi-zaczynamy-od.html

 

Czyżby to tylko „cisza przed burzą?” Nikt nic nie pisze i nie mówi na ten temat, bo nie wierzą w istnienie anomalii magnetycznych w ziemi? A może dlatego, że na nich to nie działa? Ale dlaczego na nich nie działa? To jest ważne pytanie na które szukałam odpowiedzi i postaram się odpowiedzieć.

Różnica w odkrywaniu anomalii magnetycznych w miastach, na wsi, na polach, w lesie...

W lesie jest zupełnie inne odczucie i zrozumienie całej tej sprawy z anomaliami magnetycznymi lub grawitacyjnymi niż w mieście. Gdybym przebywała tylko w Gdyni to raczej byłyby niewielkie szanse abym zrozumiała co tam tak naprawdę okresowo w interwałach promieniuje w różnych miejscach w ziemi. W dzisiejszych czasach jedynie na wsi z daleka od szumu miast, anten 5G i linii elektrycznych wyraźnie odczułam cykliczność dziwnych energii wypływających z miejsca anomalii magnetycznej. Nie bez znaczenia jest fakt, że to miejsce jest znane od pokoleń wśród okolicznej ludności, czego nie można powiedzieć o miastach i przybyszach z całej Polski, których te sprawy nie interesują. Dla przykładu: Gdynia jest stosunkowo młodym miastem portowym. Tutaj przybyli ludzie z całej Polski głównie za pracą. Jest tam wiele tajemnic w ziemi o których przybysze z innych regionów Polski nie mają pojęcia.

Szum miast i cisza na wsi to zupełnie inne światy. Pobyt na wsi pozwolił mi zwrócić uwagę na cykliczne silne energie, które mają wpływ na moje zdrowie i samopoczucie. Ale nie tylko na mnie, gdyż dotyczy to nas wszystkich. Jeżeli tego typu urządzenia w ziemi w miejscach anomalnych jakie opisałam w 1 cz. nadają sygnały za pomocą różnych fizycznych fal, m.in. fal radiowych, to zrozumieją to fizycy i astronomowie i każdy inteligentny człowiek.

http://legendarnemegality.blogspot.com/2023/05/generalny-remont-ziemi-zaczynamy-od.html

 

Z moich obserwacji wynika, że w tych miejscach przez długie lata było promieniowanie czerwone, a rok temu nagle te kolory się zmieniały w stosunkowo szybkim tempie, na zielone, ultrafioletowe, a obecnie platynowe. Kolor czerwony trwał 11 lat. Wiemy, że jest to kolor podstawowy w widmie światła białego. Rok temu (czerwiec 2022) kolor się zmienił na zielony, w kwietniu 2023 był ultrafiolet, a obecnie od 11.06.23 jest kolor platynowy. Zmieniało się to szybko na przestrzeni ostatniego roku! Dlaczego? O czym to świadczy? Gdy to wszystko „buzowało” w przyśpieszonym tempie działy się różne rzeczy, które były sprzeczne z logiką, dlatego w końcu „zaklęłam: do cholery co tutaj się dzieje?!” Dlatego na końcu napisałam -„Odnoszę wrażenie, że poniekąd w ten sposób „obrywamy” rykoszetem, bo urządzenia w anomaliach nie przyśpieszyły bez powodu! Czy w ten sposób KTOŚ chce nas przygotować do jakiegoś ważnego, globalnego wydarzenia? Pytanie - ilu wrażliwych ludzi to zauważy i zrozumie? Dlatego od kilku miesięcy analizuję i badam tę sprawę i doszłam do wniosku,, że to zaledwie „czubek góry lodowej”, gdyż chodzi o coś dużo ważniejszego niż mi się wydawało.”

W anomalii magnetycznej w Nowej Kiszewie jest spektrum różnego rodzaju promieniowań rozchodzących się falowo. Mają one wpływ na stan zdrowia i psychikę, ale mogą mieć też wiele innych zastosowań. Jednym z nich to sygnalizacja na najwyższym poziomie kosmicznym dla statków kosmicznych TWORCY tych urządzeń na całej Ziemi. Wooowww... Bajka! To science fiction! Sprawdzimy to...!

Czy w ten sposób zaczynają się realizować stare proroctwa  opisane w symbolach w proroctwie Apokalipsy? Czy „pieczęcie” tajemnicy już zostały zerwane, bo jesteśmy na takim poziomie wiedzy i technologii, że jesteśmy w stanie to pojąć rozumem?

 

A o tym w symbolach proroctwo mówi tak: Ap 22, 1-7.

 

1 I ukazał mi rzekę wody życia, lśniącą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka.

2 Pomiędzy rynkiem Miasta a rzeką, po obu brzegach, drzewo życia, rodzące dwanaście owoców - wydające swój owoc każdego miesiąca - a liście drzewa [służą] do leczenia narodów.

3 Nic godnego klątwy już [odtąd] nie będzie. I będzie w nim tron Boga i Baranka, a słudzy Jego będą Mu cześć oddawali.

4 I będą oglądać Jego oblicze, a imię Jego - na ich czołach.

5 I [odtąd] już nocy nie będzie. A nie potrzeba im światła lampy i światła słońca, bo Pan Bóg będzie świecił nad nimi i będą królować na wieki wieków.

6 I rzekł mi: «Te słowa wiarygodne są i prawdziwe, a Pan, Bóg duchów proroków, wysłał swojego anioła, by sługom swoim ukazać, co musi stać się niebawem.

7 A oto niebawem przyjdę. Błogosławiony, kto strzeże słów proroctwa tej księgi».

Dodam tylko... tam gdzie są te urządzenia były miasta Twórców w czasach Pierwszej Cywilizacji. Były zasilane energią bezprzewodową. O tym również mówił i pisał amerykański „śpiący prorok” Edgar Cayce oraz Nikola Tesla i inni.

 

A co mówią psychotronicy?

 

Zadzwoniła znajoma psychotroniczka z zapytaniem:

- Masz duże doświadczenie w badaniach tego typu miejsc... Jak ty to czujesz, odkrywasz?

Dotarło do mnie, że oni tego nie czują, nie widzą i nie rozumieją! Dlaczego więc mówią i piszą o „miejscach mocy” ? Po co robią w takich miejscach „spędy” skoro nie wiedzą jaka to MOC? Czyja MOC? Są różne miejsca anomalii magnetycznych lub grawitacyjnych i na jednych działają pozytywnie, a na innych źle! Co ciekawe w tych miejscach ci niby wrażliwi ludzie zachowują się jak Zulusi w Afryce - bębny, gongi i misy tybetańskie, tańce i medytacje.... I co z tego wynika i dla kogo? Dla mnie jest jeden wniosek! Świadome lub nie, ale jest to uwstecznianie cywilizacji i wiedzy do poziomu Zulusów w Afryce.

 

Wzór energii anomalii magnetycznej...

 

Jak to czuję i skąd to wiem? Gdy po raz pierwszy w sierpniu 2011 roku stanęłam w anomalii magnetycznej w Nowej Kiszewie  poczułam silne zawroty i ból głowy, aż się niedobrze robiło. Nikt kto tego nie doświadczył nie jest wstanie zrozumieć. Wszystko coraz mocniej i szybciej wirowało i falowało. Wiedziałam, że jeżeli czegoś nie zrobię natychmiast, to zwariuję, albo zniknę... Widziałam inną rzeczywistość! Gdzie ja jestem?! Resztkami sił pomyślałam – jaki jest kierunek wiru? Zbierałam grzyby w lesie i nie byłam przygotowana na taką sytuację. Z radiestezji wiedziałam jak sprawdzić kierunek wiru. Nie miałam żadnych wahadeł (bo ich nie używam, tylko podczas kursu ponad 30 lat temu!) ale poddałam ciało wirującej energii i okazało się, że to wir prawy. Ten wir i energia powodowała straszny ból głowy, podobnie u innych osób. Kierunek wiru w tej anomalii jest przeciwny do (wiru) obrotów Ziemi w czasie 24 godz. wokół własnej osi i po orbicie wokół Słońca. Ważny jest też kierunek wiru naszej Galaktyki. Są to dla mnie wzorcowe wiry, a nie konwencje jaką przyjęli radiesteci, elektrycy, fizycy i inni  gdzie prawy wir jest pozytywny, a lewy negatywny. Dla KOGO jest on pozytywny, a dla kogo nie? (To jest ciekawa sprawa!) A więc poszłam w lewo zgodnie z wirem Ziemi krążąc w miejscu anomalii. Za trzecim razem puściło. Wyszłam z tej pułapki o własnych siłach. Ta energia i wir stał się dla mnie WZORCOWYM odniesieniem do innych tego typu miejsc anomalnych w których są te same urządzenia. Jestem uwrażliwiona na tego typu wiry energii i miejsca anomalne. Można to porównać do alergii... Ponieważ zasięg oddziaływania tej anomalii magnetycznej ma 32 km lub więcej(!), po prostu czuję te falujące energie jadąc samochodem, pociągiem, autobusem np. na trasie do Kościerzyny, Gdyni, Gdańska, Krakowa, itd. Znajomi z którymi jeździłam po Polsce, byli nie raz świadkami tego jak źle się czułam. Utrudniało mi to normalne funkcjonowanie w przeciwieństwie do rodziny oraz psychotroników jakich znałam.

Czy w Nowej Kiszewie w miejscu anomalii nadal jest wir prawy? Nie. Zmieniła się polaryzacja. Dlaczego? Został przekroczony poziom częstotliwości.... Sprawdźcie to sami. Ja od kwietnia 2023 r. gdy poczułam, że jest „punkt zero” czyli wystąpiło zjawisko intensyfikacji cyklów zaczęłam czuć się zdecydowanie lepiej. Nie mam bólów i zawrotów głowy, chociaż czasami odczuwam dziwne osłabienie w czasie cotygodniowej cyklicznej „erupcji” energii z pobliskiej anomalii. Jest to wskazówka dla mnie, że to wciąż na mnie działa ale bardzo łagodnie. W częstotliwości energii platynowej dla mnie jest to zupełnie inne odczucie... A jak to wpływa na innych?

Kilka dni temu pojechałam do Kościerzyny i w tych samych miejscach anomalii magnetycznych o których pisałam w 1 cz. odczuwałam delikatny ucisk, ale już nie robiło mi się niedobrze i nie było zawrotów głowy gdyż jest tam wysoka częstotliwość promieniowania.

 

Co mówią ludzie nauki?

 

Z rozmów ze znajomymi inżynierami, którzy byli w anomalii magnetycznej w Nowej Kiszewie dnia 29.04.2023. wynika, że oni nie wiedzą jak to badać. Padły znamienne słowa: „Mamy wielką pokorę przed tym miejscem. Tu jest inna fizyka jaką znamy. Zapytałam - Jaka fizyka?  Odpowiedzieli : Wyższa fizyka. Powiedzieli to ludzie z dużym doświadczeniem i wiedzą techniczną oraz świadomością.

Jeden z panów inżynierów zapytał: czy tutaj było jakieś miejsce pochówków w przeszłości? Odpowiedziałam: Nic o tym nie wiem. Tu był zawsze las, ale może kiedyś w dawnych czasach coś tutaj się działo.... Tylko skąd tutaj tak silne cykliczne promieniowanie?! Pytanie pana inżyniera zaskoczyło mnie, ale też dało do myślenia...

Były długie dyskusje i pytania czy powstanie zespół doświadczonych specjalistów z wielu dziedzin ścisłej wiedzy i nauki oraz czy będą pieniądze na przygotowanie Projektu? Czy Uczelnie TECHNICZNE w Polsce podejmą się tego zadania? Mają możliwości i środki na tego typu badania, ale co z tym zrobią?!!

Jest jednak jeden najważniejszy problem, który uniemożliwi powstanie takiego Projektu i dotyczy każdego z nas....

Obecna wojna na Ukrainie może w każdej chwili wciągnąć Polskę do wojny i zamienić nasze życie w koszmar. Wszyscy jesteśmy  świadomi, że byłaby to ostatnia wojna.... Nie ma czasu na długoletnie badania, ale coś trzeba zrobić.

Jako wizjonerka wiem i pisałam kilka lat temu, że zostało wybranych ponad milion osób (1 000 000 000) na całej Ziemi. W Polsce trzy tysiące ludzi. Przez KOGO zostali wybrani? Przez Twórcę... Do czego? Tego nie wiedziałam, aż do teraz! Jest to PROJEKT zakrojony na wielką skalę i biorą w nim udział inteligentni ludzie na całej Ziemi. Zobaczcie na Yt, ile ważnych i ciekawych informacji wypłynęło w ostatnich latach w każdej dziedzinie! Ale tu Polska....

Zastanawiałam się co można zrobić już teraz ze sprawą anomalii magnetycznej? Macie jakiś pomysł?

Przeglądając filmiki na Yt natrafiłam na film, który może być podpowiedzią dla każdego myślącego i poszukującego człowieka. Wyjaśnia jak nawiązać kontakt z innymi istotami w dowolnym miejscu w Polsce i na całej Ziemi. Uważam, że można to zastosować w miejscach anomalii magnetycznych i grawitacyjnych. Oczywiście możliwości badawczych jest wiele, ale od czegoś trzeba zacząć, gdyż czasu jest niewiele.

Dlaczego o tym pomyślałam? Podobne nagrania zrobiłam z Adamem S. w Odrach za pomocą MP3 już w 2010 r. Najpierw nagraliśmy szumy – sygnały jakie dochodziły z legendarnego „diabelskiego kamienia” w Leosi, a potem z kamienia kluczowego w Odrach k/ Czerska oraz w Grzybnicy k/Koszalina. Przez te kamienie przechodzą pasma kosmiczne w których są fale radiowe. Kiedyś pisałam i mówiłam na ten temat dużo. Potem zajęło się tym wojsko...

Jeżeli w miejscach anomalii magnetycznych są urządzenia tego typu jak w anomalii magnetycznej w Nowej Kiszewie, to może należy się połączyć z tym urządzeniem w ziemi za pomocą, np. MP4, radia, itp., zadawać pytania, nagrywać, a potem odsłuchać. Może trzeba zrobić wiele prób zanim otrzymamy odpowiedzi.

 

Zakresy fal są oknami do kontaktu!

 

 Z kim chcemy się kontaktować? Jaki zakres fal??! Podpowiedź jest w kolorach, które zaobserwowałam w anomalii magnetycznej w Nowej Kiszewie w czasie 12 lat.

Analizując zmieniające się kolory częstotliwości promieniowania „czerwonej lampy” w Nowej Kiszewie doszłam do wniosku, że ma to duże znaczenie i jest logiczne. Przez 11 lat był kolor czerwony, w zeszłym roku zielony, wiosną tego roku ultrafiolet, a od kilku dni (11.06.23) kolor platynowy. Każdy z tych kolorów jest częstotliwością promieniowania, długością fal... Należy to dokładnie zrozumieć i przedyskutować z elektrykami, fizykami lub astronomami. Czy kontakt jest możliwy tylko w zakresie fal radiowych, czy innych długościach fal kosmicznych? Jakie częstotliwości powinniśmy brać pod uwagę?

 

Kolor czerwony - w radiestezji oraz w fizyce,  to kolor podstawowy w widmie światła białego.

Kolor platynowy - jest najwyższy i dotyczy kosmosu oraz inteligencji i duchowości CZŁOWIEKA.

 

CDN.

niedziela, 11 czerwca 2023

Piktogram szczebrzeszyński?

 


Tajemnicze kręgi na polu. Próbujemy rozwikłać zagadkę spod Szczebrzeszyna.

Grzyby, właściwości podziemnych skał czy „pijany rolnik”? Kto lub co odpowiada za powstanie dziwnego wzoru na polu w okolicy Szczebrzeszyna?

Nagranie stało się szybko hitem Internetu. W środę pokazaliśmy nagranie z drona wykonane nad jednym z pól w pobliżu Szczebrzeszyna. W sieci film umieścił nauczyciel geografii Ryszard Molas. Widać wyraźnie, że na tym polu miejscami zboże rośnie intensywniej, jest bardziej zielone. Dodatkowo te bardziej widoczne elementy tworzą wzór – stykające się ze sobą okręgi.

Molas opisuje, że pasy zieleni mają szerokość ok. 80 cm. Całość ma długość 550 metrów i powierzchnię około 3 ha. Nagranie zostało wykonane z wysokości 50 metrów.

- Nie mogę zdradzić, gdzie dokładnie jest to pole – mówi nam Molas i tłumaczy, że tak się umówił z byłą sołtys wsi. Prosiła, żeby z podawaniem lokalizacji się wstrzymać kilka dni. Kobieta nie chce, żeby w weekend majowy zjechało się tu wiele osób, bo mogłyby np. zadeptać zjawisko.

    Natknąłem się na to przypadkowo. Nie wiedziałem o istnieniu piktogramu. Pojechałem tam filmować tarniny, które są tu najpiękniejsze w województwie lubelskim – mówi geograf. – Wykonałem kilka zdjęć i kiedy przeglądałem je w komputerze, zauważyłem wzór. Pojechałem tam po raz drugi nagrać właśnie to pole – opowiada.

Dodaje, że jest to zapewne uprawa pszenicy, ale „głowy za to nie da”. Pole znajduje się płaskowyżu, góruje nad okolicą. Jest w dolinie Bugu. – Nie wiem, jak mogły powstać takie kręgi. Rozmawiałem o tym z kilkoma osobami, także naukowcami. Są pewne teorie – dodaje Molas.

I Internet też ma swoje koncepcje. Internauci, którzy komentują naganie na naszym profilu facebookowym, wskazują oczywiście – to było do przewidzenia – na ufo. Ale są też poważniejsze wypowiedzi: – Gleba i trawa zainfekowane przez grzyby kapeluszowe tworzące potocznie tzw. czarcie kręgi – podpowiada jedna osoba.

Tu trzeba wyjaśnić, że faktycznie wyrastające z gleby grzyby potrafią stworzyć takie wzory. Inna osoba dodaje, że to grzybnia z gatunków Basidiomycetes. Kolejna: Widać ewidentnie uprawa nie wyszła i tyle. Z góry faktycznie widać wzory. Powstały w wyniku słabego kiełkowania zboża.

Są także teorie, że nawóz został na pole wylany nierówno i dlatego miejscami rośliny rosną lepiej. Są tacy, którzy podejrzewają, że rolnik podczas prac był pijany i jechał zygzakiem.

 


Kilka teorii

 

Ryszard Molas przychyla się jednak do innych wersji. Pierwsza wskazuje na to, że ktoś przygotowywał tu landart. To duży, naziemny obraz stworzony np. z roślinności, który najlepiej widać z dużej wysokości.

Drugie rozwikłanie zagadki może kryć się pod ziemią. Chodzi o skały i wodę. Może być tak, że miejscami woda łatwiej przedostaje się bliżej powierzchni i lepiej nawadnia wybrane fragmenty pola.

W innych skała zatrzymuje wodę głębiej. – Są tu elementy ilaste, które zatrzymują wodę – dodaje Molas.

Zdjęcia i film pokazaliśmy Gustawowi Jędręjkowi. To prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. – Nie mam pojęcia – przyznaje wprost a zdjęcia i film oglądał razem ze współpracownikami. Żaden nie miał pomysłu na tłumaczenie zjawiska.

Wydaje się mało prawdopodobne, że ktoś jakimś szlakiem sypał tyle nawozu, że miejscami rośnie lepiej – komentuje Jędrejek.

Molas: – Mam zamiar tam jeździć co dwa tygodnie i rejestrować jak zmienia się to pole.

 


I jeszcze:

 

Oglądając film można mieć kilka skojarzeń. Może to pozostałość po ubiegłorocznych pracach polowych, ale na to wzór nakreślony na ziemi jest zbyt nieregularny. Być może to ślad po landarcie, czyli wielkich naziemnych obrazach, które najlepiej widać z dużej wysokości? Można także podejrzewać, że to jakieś wysianie roślin, które dopiero mają być landartem.

Na razie nie można udzielić jasnej odpowiedzi i nie zna jej Ryszard Molas, który umieścił film w Internecie. Informuje, że ten piktogram znajduje się na polu w okolicach Szczebrzeszyna.

    - Przypadkowo zarejestrowała go kamera naszego drona.  Z powierzchni ziemi jest on nieczytelny. Widać tylko, że zboże   miejscami  rośnie szybciej  i ma bardzo intensywny, zielony kolor. W pozostałej części pola, a właściwie dwóch sąsiednich pól, zboże jest mniej wyrośnięte i wypłowiałe – opisuje pan Ryszard.

Dodaje, że zielone pasy mają szerokość ok. 80 cm i tworzą „dziwny rysunek, jakby piktogram”. To różnej wielkości okręgi.

- Ramy tego osobliwego obrazu stanowią miedze z kwitnącą tarniną. Całość ma długość 550 metrów i powierzchnię około 3 ha. Pokazujemy ten obraz z wysokości ok. 50 metrów z nadzieją, że ktoś pomoże w rozwikłaniu  zagadki jego pochodzenia – pisze w sieci pan Ryszard.

 

Moje 3 grosze

 

Obejrzałem ten filmik wczoraj (10.VI) wieczorem i przyznaję, że zrobił na mnie wrażenie. Na pierwszy rzut oka to wygląda jak cała masa czarcich kręgów zrobionych przez grzyby, ale… No właśnie – kręgi są, ale grzybów nie ma. Musiałyby tam być widziane od ubiegłorocznej jesieni i musiałby to być rekordowy wysyp. A poza tym to musiałaby tam być goła ziemia, a nie wysoka roślinność. A zatem hipoteza grzybowa odpada. I tutaj zgadzam się z prof. dr. Tadeuszem Filarem, który powiadomił mnie o tym zjawisku i z którym odbyłem telekonferencję, w czasie której doszliśmy do wniosku, że jednak nie ma tutaj prostego wyjaśnienia.

NB, podobne trawiaste kręgi widziałem na miejscach CE2 – lądowań UFO – w Spytkowicach w powiecie nowotarskim; Olsztynie k./Częstochowy i na miejscu tajemniczych wydarzeń w Przegini-Jerzmanowicach w 1993 roku, gdzie ponoć doszło do upadku meteorytu. Dziś wiadomo, że doszło tam do omyłkowego zrzutu bomby E. Takie bomby poleciały potem na Belgrad i inne miasta na Bałkanach. Rzecz opisana jest w opracowaniu „Projekt Tatry” (Kraków 2002).

Prof. Filar też nie sądzi, by to były grzyby, termity czy pijany rolnik. Podejrzewa on raczej podziemne cieki wodne czy zjawiska krasowe, zwłaszcza że jest tam podłoże węglanowe, a zatem podatne na fenomeny tego rodzaju. Osobiście jestem zdania że rzecz warta jest dokładnego zbadania przez kompetentnych specjalistów.

 

Źródło: https://www.dziennikwschodni.pl/zamosc/tajemnicze-kregi-na-polu-probujemy-rozwiklac-zagadke-spod-szczebrzeszyna-wideo,n,1000323676.html?fbclid=IwAR3wbRr0txFXGs76UxUjEdr4WjIIwgosB-XN95LsuuEJVhY1DcroMU8GAzU

Filmik na YT - https://youtu.be/2oQzSuz0YGk

wtorek, 6 czerwca 2023

Cuda między niebem a ziemią w historii lotnictwa radzieckiego

 


Karol Dučák

 

Właściwie nie były to cuda w prawdziwym tego słowa znaczeniu, ale raczej wyjątkowy zbieg sprzyjających okoliczności, którego efektem było uratowanie życia ludzkiego w najbardziej niewiarygodnych sytuacjach. W sowieckim lotnictwie - bo temu poświęcony jest ten artykuł - zawsze obowiązywały dokładne prawa fizyczne, których nie można było oszukać, ale działy się tu niesamowite zdarzenia, w które ludzki umysł nie chce uwierzyć. Na przykład upadek nawigatora samolotu, którego spadochron nie otworzył się podczas skoku z płonącego samolotu i przeżył upadek z wysokości 7 kilometrów. Albo przypadek kobiety, która po zderzeniu dwóch samolotów spadła na ziemię z wysokości 5 kilometrów w oderwanej części samolotu, ale cudem przeżyła katastrofę jako jedyna na pokładzie cywilnego samolotu. Ale postawmy sprawę jasno i opiszmy co najmniej trzy ciekawe przypadki z historii lotnictwa radzieckiego.

Podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w 1942 roku były dwa przypadki skoków nawigatora i pilota z różnych wysokości, w których ich spadochrony się nie otworzyły, ale obaj piloci przeżyli swobodny upadek. Pierwszy przypadek, który później trafił do Księgi Rekordów Guinnessa, miał miejsce 25 stycznia 1942 r., a jego bohaterem był porucznik I.M. Czissow (1916-1986). Samolot bombowy DB-3F (Ił-4), którego załogę stanowili pilot nadporucznik N.P. Żugan, strzelec-radiooperator A.J. Mielnikow (według niektórych źródeł na pokładzie było aż dwóch strzelców i obaj byli śmiertelnie ranni już w czasie lotu w samolocie) i nawigator por. I.M. Czissow, został wysłany 25 stycznia 1942 r. o godzinie 11.00 na misję bojową mającą na celu zniszczenie grupy samolotów wroga na lotnisku w Smoleńsku. Podczas wykonywania zadania bojowego samolot otrzymał kilka trafień od wroga, a ciężko uszkodzona maszyna ostatecznie stała się niemożliwa do opanowania. Dlatego pilot nakazał opuścić samolot. Spadochron pilota Żugana otworzył się i bez problemu wylądował na ziemi. Nawigator Czissow miał mniej szczęścia, jego spadochron się nie otworzył i spadł z wysokości około 7 kilometrów praktycznie swobodnie. Ale miał szczęście w nieszczęściu. Uderzył w zbocze mocno zaśnieżonego wąwozu w pobliżu wsi Sawino w rejonie Mosała, więc jego uderzenie w ziemię nie było pionowe, lecz ślizgowe. Ze względu na grubą warstwę śniegu i odpowiednie nachylenie stoku, przez długi czas ślizgał się i staczał w dół i przeżył upadek, ale doznał poważnych obrażeń. Musiał przejść kilka trudnych operacji, ale po kilku miesiącach stanął na nogi i przeżył kolejne 44 lata po swoim rekordowym „skoku” z nieba. Doszedł do stopnia podpułkownika i zmarł dopiero w 1986 roku jako osoba szanowana, odznaczona kilkoma odznaczeniami.

Drugi przypadek, podobny do pierwszego, miał miejsce kilka miesięcy później. W obu przypadkach było więcej podobieństw. W obu przypadkach zestrzelono bombowiec DB-3F iw obu przypadkach pilot, któremu nie otworzył się spadochron, wylądował na zboczu wąwozu w głębokim śniegu. W drugim przypadku pilot nawet wyszedł bez obrażeń zewnętrznych. Skarżył się na bolesny oddech, ale lekarze bardzo szybko to usunęli. Kolejnym szczęściarzem był pilot nadporucznik W.K. Grecziszkin (1910-1989), już wówczas Bohater Związku Radzieckiego z Orderem Lenina i medalem Złotej Gwiazdy. Bombowiec, który Greczyszkin pilotował w połowie kwietnia 1942 r. (według niektórych źródeł był to 23 marca 1942 r.), został trafiony podczas powrotu z misji bojowej w rejonie Smoleńska i zapalił się. Dowódca Greczyszkin nakazał załodze skakać ze spadochronami i sam opuścił samolot na wysokości 500-600 metrów, ale jego spadochron się nie otworzył. Przeżył dzięki uderzeniu w zbocze ośnieżonego wąwozu, podczas gdy – paradoksalnie – po upadku nie miał nawet zadrapania na ciele. Uratowało go też szczęśliwe połączenie grubej warstwy śniegu (rzekomo dochodzącej do 20 metrów) i odpowiedniego nachylenia. Greczyszkin przeżył kolejne 47 lat bogatego w wydarzenia i owocnego życia, a jego kraj uhonorował go kilkoma nagrodami za zasługi. Dosłużył się stopnia pułkownika i zmarł w 1989 roku w wieku 79 lat.

Dla porządku dodajmy, że podobne przypadki zdarzały się również w innych krajach świata, ale ten artykuł koncentruje się na lotnictwie radzieckim, więc nie będziemy omawiać bardziej szczegółowo przypadków poza ZSRR.

O ile wspomniani dwaj radzieccy lotnicy z czasów II wojny światowej są stosunkowo mało znani słowackiej (i polskiej też) opinii publicznej, o tyle przypadek młodej Rosjanki Łarisy Sawickiej jest w naszym kraju znacznie bardziej popularny jako jedyny na pokładzie cywilnego samolotu. Jej historia została sfilmowana i widzowie na Słowacji mogli ją obejrzeć pod tytułem „Jedyna, która przeżyła”. Oryginalny rosyjski film nosi tytuł „Одна” („Jedna”) i trafił do kin w 2022 roku.

Łarisa stała się znaną na całym świecie bohaterką, choć wcale tego nie pragnęła. Tęskniła za szczęśliwym życiem u boku męża, z którym tak mało cieszyła się wspólnym życiem. W końcu wyszła za niego na krótko przed tragicznym wydarzeniem, które na zawsze zmieniło jej życie. 24 sierpnia 1981 roku, jako 20-letnia studentka, Larisa wracała z miesiąca miodowego z mężem Władimirem Sawickim. Wsiedli na pokład cywilnego samolotu An-24RW, lecącego z Komsomolska nad Amurem do Błagowieszczeńska, ale trzydzieści minut przed planowanym lądowaniem ich samolot zderzył się z wojskowym bombowcem Tu-16K na wysokości ponad 5200 metrów i rozpadł się na kilka części.

Część samolotu z Łarisą spadała na ziemię przez osiem długich minut. To było zdecydowanie najdłuższe osiem minut w życiu Łarisy. Wpadła do tajgi Ussuri w pobliżu miasta Zawitinsk i doznała licznych obrażeń, ale przeżyła i z trudem mogła się poruszać. Odnaleziono ją po trzech dniach, choć wtedy jeszcze nikt nie wierzył, że ktoś mógł przeżyć katastrofę samolotu. Upadek prawdopodobnie zmniejszył opór powietrza oraz wierzchołki i gałęzie brzóz w miejscu impaktu. W sumie zginęło 38 osób. Zginęli nie tylko pasażerowie, w tym mąż Łarisy, ale także członkowie załogi obu samolotów.

Paradoksalnie, na krótko przed fatalnym wydarzeniem, para Sawickich obejrzała w kinie film pt. „Cuda się zdarzają” (w oryginale „I Miracoli Accadono Ancora”), nakręcony według prawdziwych wydarzeń. Jego bohaterka, 17-letnia Niemka Julianne Koepke, przeżyła katastrofę samolotu Lockheed L-188 Electra, który rozpadł się na wysokości trzech kilometrów w Puerto Inca 24 grudnia 1971 roku. Julianne jako jedyna przeżyła na pokładzie samolotu i znalazła się w dzikiej dżungli, pełnej zagrażających życiu zwierząt. Przez półtora tygodnia docierała do ludzi, którzy w końcu ją uratowali. To właśnie przykład młodej Niemki pomógł przeżyć Łarisie Sawickiej, która znalazła się w podobnej sytuacji w 1981 roku.

Łarisa Sawicka była długo leczona z powodu odniesionych obrażeń iw końcu otrzymała nędzną jednorazową rekompensatę w wysokości 375 rubli dla siebie i swojego biednego męża. Dzięki temu trafiła do Księgi Rekordów Guinnessa jako ofiara katastrofy lotniczej z najskromniejszym odszkodowaniem. Paradoksalnie sowieckie oficjalne miejsca skrupulatnie milczały na temat tej katastrofy lotniczej, a nawet krewnym ofiar zabroniono o tym mówić. Dopiero po dziesięciu latach embargo informacyjne zostało złamane i świat w końcu poznał całą smutną prawdę.

W 2008 roku Larisa wyszła ponownie za mąż i dziś mieszka ze swoim mężem Timofeyem w Moskwie. Była także konsultantką filmu „Одна”, który jest jej własną historią.

Łarisa Savická była długo leczona z powodu odniesionych obrażeń i w końcu otrzymała nędzną jednorazową rekompensatę w wysokości 375 rubli dla siebie i za swojego biednego męża. Dzięki temu trafiła do Księgi Rekordów Guinnessa jako ofiara katastrofy lotniczej z najskromniejszym odszkodowaniem. Paradoksalnie sowieckie oficjalne media skrupulatnie milczały na temat tej katastrofy lotniczej, a nawet krewnym ofiar zabroniono o tym mówić. Dopiero po dziesięciu latach embargo informacyjne zostało złamane i świat w końcu poznał całą smutną prawdę.

W 2008 roku Łarisa wyszła ponownie za mąż i dziś mieszka ze swoim mężem Timofiejem w Moskwie. Była także konsultantką filmu „Одна”, który jest jej własną historią.

Należy dodać, że w historii lotnictwa radzieckiego było więcej przypadków ocalenia pasażerów samolotu po katastrofie lotniczej, ale przypadek Łarisy Sawickiej jest wyjątkowy. W historii lotnictwa radzieckiego jest to jedyny przypadek przeżycia jednej osoby na pokładzie samolotu, który rozpadł się na wysokości kilku kilometrów po zderzeniu z innym samolotem. Jednak podobne przypadki miały miejsce poza ZSRR. Wspomniana Julianne Koepke nie była jedyna. 25 stycznia 1972 r. samolot McDonnell Douglas DC-9 firmy JAT Jugoslovenski aerotransport, w którym leciała serbska stewardesa Vesna Vulović, eksplodował nad Czeską Kamenicą. Po eksplozji szczątki samolotu i pasażerów spadły z wysokości 10.160 m. Mimo to Vesna przeżyła z ciężkimi obrażeniami, z których leczyła się przez długi czas, ale w końcu wróciła do aktywnego życia i zmarła 23 grudnia 2016 roku w Belgradzie w wieku 66 lat.

Choć może się to wydawać niewiarygodne, nawet najlepszy pisarz z najdzikszą wyobraźnią nie może wymyślić tak „wyrafinowanych” historii, jakie oferuje nam samo życie. To często trudne do uwierzenia historie pełne okrucieństwa, ale i lekcji. Dlatego powinniśmy poświęcić im należytą uwagę.

 

Moje 3 grosze

 

Pisałem o tym wypadku wraz z panem Stanisławem Bednarzem w naszej książce „Tajemnice katastrof lotniczych” (Jordanów, 2018) i chciałbym zwrócić uwagę na parę dziwnych spraw, które mają związek z tymi wydarzeniami.

Pierwszą z nich jest to, że katastrofę samolotu An-24, którą przeżyła Łarisa Sawickaja, poprzedził sygnał o zagrożeniu w postaci kinowego filmu o niemalże takiej samej katastrofie! Co to było? Ostrzeżenie? Niestety nie zostało ono odczytane… Przypomina nam to dość dokładnie tragedię pod Policą z dnia 2 kwietnia 1969 roku, gdzie rozbił się także An-24 i zginęły 53 osoby… Niektórzy pasażerowie tego samolotu zrezygnowali z lotu i to pod błahymi pozorami – np. pewien pasażer nie zjadł obiadu i… wycofał się w ostatniej chwili. 

Druga sprawa – maszyny An-24 były już stare i wysłużone, dlatego katastrofy z ich udziałem były częste w XX wieku. Tym niemniej latają one nawet dzisiaj w jakichś zapadłych kątach ziemskiego globu. I wciąż stwarzają zagrożenie, którym już nikt się nie przejmuje.

Po trzecie – cudów nie ma. Te osoby po prostu miały szczęście. Po prostu. Spadały w takich warunkach, które zapewniały im przeżycie, albo też spadły w taki sposób, który nie spowodował u nich śmiertelnych obrażeń – jak w przypadkach wojennych, kiedy lotnicy spadali w potężne zaspy śnieżne na pochyłych stokach – jak skoczkowie narciarscy na zeskoku. Ot i cały „cud”. Ale żeby się dokonał trzeba mieć szczęście…     

 

Źródło - https://www.hlavnespravy.sk/zazraky-medzi-nebom-a-zemou-v-dejinach-sovietskej-aviatiky/3149444

Przekład ze słowackiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz