Powered By Blogger

wtorek, 17 listopada 2015

10 rzeczy które powinniśmy wiedzieć o Księżycu



Greg Diesel Walck


Księżyc jest naszym najbliższym sąsiadem kosmicznym, ale jest jeszcze czymś więcej, niż tylko dużym, pięknym nocnym światłem na naszym niebie.
Mamy tutaj 10 ciekawych i być może zdumiewających faktów o Srebrnym Globie:



10. Powstanie Księżyca
Księżyc powstał, kiedy planeta o wielkości Marsa uderzyła w Ziemię, wkrótce po powstaniu Układu Słonecznego ok. 4,5 mld lat temu, zgodnie z wiodącą teorią. (wg NASA/JPL-Caltech)
Istnieje alternatywna hipoteza, że Księżyc vel planeta Luna został wychwycony grawitacyjnie przez Ziemię nie tak dawno temu i krąży wokół Ziemi zaledwie od kilku do kilkunastu tysięcy lat… (uwaga tłum.)



9. Umieszczenie na orbicie
Być może najciekawszą rzeczą dotyczącą Srebrnego Globu jest ta, że ukazuje on nam cały czas tą samą stronę. Odkąd Ziemia i Księżyc orbitują i rotują, jak to mogło się stać?
Dawno temu, oddziaływanie grawitacyjne Ziemi spowolniło ruch obrotowy Księżyca wokół własnej osi. Wreszcie Księżyc zwolnił swój ruch obrotowy i pokazuje nam tylko swoją jedną stronę i się ustabilizował. Tak jest z księżycami wielu planet. A co na temat jego faz? Wszystko to zależy od jego konfiguracji względem Słońca i Ziemi: kiedy Księżyc znajduje się pomiędzy Słońcem a naszą planet, wtedy mamy nów. Kiedy Księżyc znajduje się po drugiej stronie Ziemi – wtedy mamy pełnię – a zatem nie ma czegoś takiego jak „ciemna strona Księżyca”, a tylko strona, której nie widzimy. (wg Japan’s National Institute of Advanced Industrial Science and Technology)



8. Księżycowe drzewa z Apollo
Ponad 400 drzew na Ziemi pochodzi z Księżyca. A tak właściwie to pochodzą z księżycowej orbity. A tak naprawdę, to w 1971 roku, astronauta z Apollo 14 - Stuart Roosa  wziął ze sobą zestaw nasion drzew, i kiedy Alan Shepard i Edgar Mitchell zwiedzali powierzchnię Srebrnego Globu, Roosa pilnował nasion.
Później nasiona te zasadzono na Ziemi w różnych miejscach USA i nazwano je księżycowymi drzewami. Większość z nich znakomicie się przyjęła i rośnie. (wg NASA)




7. Siostra naszego Księżyca
Księżyc jest naszym jedynym naturalnym satelitą. Naprawdę? Być może nie. W 1999 roku, naukowcy znaleźli 5-kilometrową asteroidę, która wpadła w pole grawitacyjne Ziemi i dzięki temu stała się ona naturalnym satelitą naszej planety. 3753 Cruthine, bo tak ją nazwano, wykonuje jedno podkowiaste okrążenie Ziemi w czasie 770 lat i pozostanie w takim stanie przez okres następnych 5500 lat. (wg Tim McCord) 
Cruthine – planetoida z grupy Ateny - jednak nie jest naszym drugim księżycem, a czymś więcej. Jej skomplikowana orbita wskazuje na to, że jest ona zarazem towarzyszem Słońca i Ziemi, zob. http://www.businessinsider.com/cruithne-is-not-earths-second-moon-2015-3


6. Kosmiczne bombardowanie
Powierzchnia Srebrnego Globu jest pokryta wielką ilością kraterów, co jest rezultatem intensywnego bombardowania meteoroidami pomiędzy 4,1 mld a 3,8 mld lat temu.
Ślady tej wojny kosmicznej widoczne dzisiaj jako kratery uderzeniowe nie podległy erozji z dwóch względów: Księżyc nie jest aktywny geologicznie i trzęsienia ziemi, zjawiska wulkaniczne czy ruchy kontynentów nie mogły zniszczyć tego krajobrazu, jak to stało się na Ziemi, a także dlatego, że Księżyc nie ma atmosfery, więc wiatry i deszcze nie mogły spowodować erozji. (wg NASA/GFSC/ASU)



5. Księżycowe jajo
Księżyc nie jest dokładnie sferyczny. Ma on kształt jajka. Gdybyśmy widzieli go z boku, to jego cieńszy koniec jest skierowany ku Ziemi. centrum masy Księżyca nie znajduje się w geometrycznym centrum tego ciała niebieskiego, ale jest przesunięte o 1,2 km w stosunku do środka. (wg NASA/MSFC/Renee Weber)
Nawiasem mówiąc coś takiego przypuszczano jeszcze w XIX wieku, kiedy to zrodziła się teoria, że Księżyc jest pustynny tylko od strony Ziemi, zaś na jego „ciemnej” stronie znajduje się woda, powietrze i życie – nawet rozumne. (zob. Jules Verne – „Wokół Księżyca”, Jerzy Żuławski – „Na Srebrnym Globie”)



4. Trzęsienia ziemi na Księżycu
Astronauci z program Apollo używali sejsmometrów w czasie ich misji księżycowych i odkryli oni, że Srebrny Glob nie jest totalnie martwym miejscem – mówiąc językiem geologów. Lekkie wstrząsy powstające kilka kilometrów pod powierzchnią są stwarzane przez grawitacyjne oddziaływanie Ziemi. czasami wstrząsy są płytkie, w czasie ucieczki gazów z wnętrza Srebrnego Globu.
Uczeni przypuszczają, że Księżyc ma półpłynne jądro, podobnie jak ziemskie. Ale dane zebrane przez Lunar Prospector w 1999 roku wskazują na to, że jądro to jest małe i stanowi zaledwie 2-4% masy całego Srebrnego Globu. Nie da się go porównać z Ziemią, której jądro stanowi 30% masy planety i składa się z żelazo-niklu. (NASA)



3. Czy Księżyc jest planetą?
Nasz Księżyc jest większy od Plutona. Jego średnica wynosi ¼ średnicy ziemskiej i niektórzy uczeni uważają Księżyc za planetę. Oni uznają system Ziemia – Księżyc za tzw. „planetę podwójną”, na takiej samej zasadzie, na jakiej Pluton z Charonem też uznaje się za planetę podwójną. (wg Gemini Observatory/NSF/NASA/AURA)
Jednakże w tym przypadku należałoby Księżyc uznać za planetę karłowatą – podobnie jak Plutona, Ceres, Juno i inne duże asteroidy. (uwaga tłum.)    



2. Przypływy
Przypływy i odpływy na Ziemi są powodowane właśnie przez grawitacyjny wpływ Księżyca (Słońce wywiera mniejszy efekt grawitacyjny). A oto jak to działa:
Grawitacja Srebrnego Globu pociąga wody Wszechoceanu. Wysoki przypływ następuje, kiedy grawitacja Księżyca podnosi wody po stronie księżycowej Ziemi. Drugi przypływ następuje po stronie odksiężycowej, bo grawitacja działa na Ziemię bardziej niż na wody. To się nazywa przypływ kwadraturowy.
W czasie pełni lub nowiu, Ziemia, Księżyc i Słońce znajdują się na jednej linii, co tworzy wyższe przypływy niż normalnie (zwane są pływami wiosennymi). Kiedy Księżyc jest w pierwszej lub ostatniej kwadrze, tworzą się mniejsze pływy. Orbita księżycowa nie jest całkowicie kołowa, ale eliptyczna i obieg trwa 29,5 dnia. Kiedy Księżyc jest w perygeum, przypływy są wyższe i nazywa się je perygealnymi przypływami wiosennymi.
Jest jeszcze jedna ciekawostka: otóż część energii rotacyjnej Ziemi jest przejmowana przez Księżyc, wskutek czego nasza planeta wiruje wolniej o 1,5 ms/100 lat. (wg Galina Andruszko/Shutterstock)


1. Żegnaj Księżycu!
Kiedy czytacie ten tekst, Księżyc oddala się od nas. Każdego roku Srebrny Glob kradnie nieco energii rotacyjnej Ziemi i oddala się od niej na 3,8 cm/rok – jego orbita staje się „wyższa” o tą właśnie wartość. Uczeni twierdzą, że od czasu jego uformowania się Księżyc oddalił się o 22.530 km od Ziemi. (wg Scott Tully)




Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©

poniedziałek, 16 listopada 2015

15 dni ciemno(ty)ści



Jakby było nam mało nieszczęść, pełzającej, hybrydowej wojny z islamem, kroczącego pislamu, kryzysu ekonomicznego, zatrucia środowiska, itd., itp. W Internecie krąży apel jakiegoś następcy Patricka Geryla i innych specjalistów od końca świata, którzy straszą nas kolejnym nieszczęściem, a mianowicie:

NASA Potwierdza, że Ziemia Doświadczy Kompletnej Ciemności w listopadzie 2015 r.
To nie Jest ćwiczenie,
Waszyngton, D.C. – NASA potwierdziła, że Ziemia doświadczy 15 dni zupełnej ciemności, która zaczyna się między 15 a 29 listopada, 2015. Wydarzenie, według NASA, czekało na to, żeby zdarzyło się.
Astronomowie z NASA wskazali, że Świat pozostanie w kompletnej ciemności zaczynającej się w niedzielę, 15 listopada 2015 o 3:00 przed południem i będzie skończone w poniedziałek, 30 listopada 2015, o 4:45 pm. Według urzędników, listopadowe zaciemnienie będzie spowodowane przez astronomiczne wydarzenie między Wenus a Jupiterem.
Charles Bolden, który był wyznaczony do kierowania NASA przez Prezydenta Obamę, złożył 1000 stron dokumentu wyjaśniającego wydarzenie, do Białego Domu.
Według raportu, 26 października 2015 Wenus i Jupiter będą zaangażowane  w bliskiej równoległości,  będąc rozdzielone tylko o 1 stopień.  Wenus przejdzie do Południowego zachodu Jupitera, powodując Wenus by zaświecić 10 razy jaśniej niż Jupiter. Światło od Wenus podgrzeje gazy na Jupiterze powodując reakcję.
Gazowa reakcja uwolni  bezprecedensową ilość wodoru do przestrzeni. Gaz wodoru nawiąże łączność ze Słońcem Ziemi w przybliżeniu 2:50 przed południem. Ilość wodoru łączącego się ze Słońcem spowoduje masywną eksplozję na powierzchniowej temperaturze Słońca, by nagle wzrosnąć do 9,000 stopni kelwina (9000 K).
Słońce wtedy spróbuje przerwać eksplozję przez emitowanie ciepła od jego rdzenia, (wykres pokazuje powyżej )




Ciepło spowoduje by Słońce  przyciemniło się do niebieskawego koloru. Gdy Słońce osiągnie niebieskawy kolor, to zajmie w przybliżeniu 14 dni, by przywrócić jego normalną powierzchniową temperaturę, zwracając mu kolor Czerwonego Olbrzyma.
Podczas gdy Słońce ochładza powierzchnię, światło od Słońca będzie dużo przyciemnione, ponieważ to zajmuje od 7 – 8 i pół minuty, zależnie od rotacji Ziemi aby światła od Słońca osiągnęło Ziemię. Ludzie nie będą wiedzieć, że wydarzenie zdarzyło się, aż do 2:58 przed południem 15. listopada.
Bolden mający konferencję z Administracją Obamy  by dyskutować dalsze szczegóły wydarzenia  ”Zaciemnienia””. Według Boldena,“” nie oczekujemy żadnych głównych skutków od wydarzenia Zaciemnienia. Jedyny skutek, który to wydarzenie będzie mieć na Ziemia, to wzrost 6 – 8 stopni w temperaturze. Polarna czapka będzie przeważnie dotknięta przez to. Nikt nie powinien niepokoić się dużo. To wydarzenie  byłoby podobne do  Alaskańskiego doświadczenia w zimie”.

Bolden dodał, że jedyny inny skutek, który to będzie mieć, to to, że każdy dostanie  prawdziwy Czarny Piątek po dziękach dających.
Z 15 dniami ciemności, można tylko wyobrazić sobie, co stanie się na Ziemi w tym czasie !!!!.













Koniunkcja Jowisza, Wenus, Marsa i Księżyca na przełomie października i listopada 2015 roku 
(Fot. R. Leśniakiewicz, Hittmanka i Bukowy)


Oczywiście jest to totalna bzdura, ale wielu ludzi dało wiarę i jak zwykle przejęło się bardzo, albo wręcz … czekało na kolejny kataklizm. Pomijając fakt, że jest to kompletny idiotyzm, bo w rzeczywistości Jowisza od Wenus dzieli prawie 6 AU, więc wpływ ten jest minimalny, to światło od Wenus – która jest wciąż jasna i jej blask wynosi niemal -4 mag., jest za słabe, by mieć jakikolwiek wpływ na Jowisza i jego atmosferę. Wprawdzie ostatnio udało mi się zaobserwować cień rzucany przez przedmioty oświetlone światłem Wenus, ale to i było wszystko, co to światło mogło zrobić…

Koniunkcja czterech ciał niebieskich na niebie jest zjawiskiem POZORNEGO zbliżenia się ich do siebie – w rzeczywistości oddzielają je od siebie miliony kilometrów! Ale to wiedzą tylko ci, którzy się tym interesują i astronomowie, zaś plebs jak to plebs – hołduje sensacyjnym bredniom hochsztaplerów.

Nie ma czegoś takiego jak stopnie Kelvina – są kelviny i koniec: 0 K to -273,15°C, 0°C to 373,15 K.

Kolejna sprawa – o której to wydarzenie ma się zacząć, a o której skończyć? Pisze się o godzinie 3 przed południem, tzn. 03:00 – ale jakiego czasu? Czy to ma być 03:00 EDT (Waszyngton) czyli 08:00 GMT (Londyn) czyli 09:00 CET (Warszawa)?  Tak samo z godziną zakończenia imprezy: 4:45 po południu, czyli 16:45 EDT/21:45 GMT/22:45 CET. A zatem o której godzinie?

Nie ma to, jak magia tytułu i stopnia naukowego czy służbowego. Patrick Geryl jest podobno astrofizykiem. Tutaj powołują się dyrektora NASA Charlesa Bowdena. Polacy zawsze ulegają magii tytułów i stopni – „panie premierze”, „panie doktorze”, „panie prezesie”, etc. etc., które zawsze były, są i będą uważane za wyróżnik statusu danej osoby. Nie dziwota więc, że w tym kraju największy półmózg może zostać prezydentem czy premierem i sprawować funkcje przy aprobacie swych stronników, czy być uczonym opowiadającym jakieś androny o tym, że energia atomowa jest OK., szczepionki są szkodliwe, a DDT można zajadać na chlebie z masłem, HAARP wywołuje trzęsienia ziemi i tsunami, zaś tajemnicze organizacje polewają nas chemikaliami z samolotów, które tworzą nad nami chemtrails. Inny debil z tytułem profesora opowiada androny o tym, że należy w Polsce gościć arabskich terrorystów, bo musimy pomóc Francji – no ręce opadają! Nieustający festiwal głupoty i sensacji na przemian. Chleba nie ma, ale za to bezrozumne masy mają igrzyska – w końcu przecież o nie chodzi. Nigdy nie brakowało szarlatanów, hochsztaplerów i oszustów, którzy robili kariery przy poklasku bezrozumnej gawiedzi, robiąc jej wodę z mózgów… Tak samo jest i w tym przypadku: ktoś liczył na kolejne 5 minut w mediach.

Zacząłem – jak zawsze to robię w takich przypadkach – pisać dziennik wydarzeń w oczekiwaniu na kataklizm. A zatem:

Piątek, 13.XI.2015 r.

- godzina 23:00 CET – Polacy wygrali z Islandią 2 : 0. W Paryżu doszło do masakry dokonanej przez islamistów z ISIS – 140 ofiar. 

Sobota, 14.XI

- od samego rana zmiana pogody w związku z niżem Abigail, który podrzuca nam chłodne i wilgotne powietrze z północy, pada deszcz i jest chłodno, chociaż i tak ciepło jak na tą porę roku. Nad morzem i u nas silne wiatry.
- g. 15:41 – Słońce zaszło i wyglądało całkiem normalnie. Żadnych widocznych plam, żadnych pochodni…
Media cały czas wałkują masakrę w Paryżu i różni utytułowani idioci zastanawiają się nad tym, co to oznacza. A co ma oznaczać? – to już otwarta wojna fanatycznych islamistów z cywilizacją europejską! To jest III Wojna Światowa!!! Oczywiście pięknoduchy nie chcą w to uwierzyć i plotą różne koszałki-opałki dla słabego umysłowo elektoratu niektórych liberalnych partii i nadal marzy się im sprowadzenie tej azjatyckiej zarazy do Polski.

Niedziela, 15.XI

- g. 07:30 – czekam na godzinę 03:00 wg południka Waszyngtonu. Jak na razie, to do tej godziny nic szczególnego się nie wydarzyło. Słońce wzeszło o czasie, Wenus świeciła poprzez chmury. Co z Marsem i Jowiszem, nie wiem, bo chmury je zasłaniały. NB, mamy nad głowami szarą oponę chmur, w których – jak twierdzą górale – „śnieg rośnie”… Być może spadnie w górach, a u nas popada deszczem. Poprzedniej doby spadło 7,28 dm3/m2. Temperatura wynosi +3,5°C, ciśnienie – 1005 hPa, wilgotność powietrza – 70%, wiatr słaby z SW.
- g. 08:00 – w Kanadzie jest godzina 03:00 AST trzecia godzina weszła na kontynent północnoamerykański. No i jak na razie nic się nie stało. U nas z nieba pada drobna mżawka. Czekamy na następną strefę czasową we wschodnich stanach USA.
- g. 09:00 – Jak na razie sytuacja bez zmian. Jest godzina 03:00 EST czyli czasu wschodnich stanów USA. Czekam zatem na godzinę trzecią według czasu stanów środkowo-wschodnich…
- g. 10:00 – Zza chmur od czasu do czasu wygląda słońce. Jest takie, jak zawsze – żółtawe i ciepłe. Jest godzina 03:00 CST. Nic się nie dzieje, więc czekam na godzinę trzecią w następnej strefie czasowej – stanów środkowo-zachodnich.
- g. 11:00 – jest godzina 03:00 MST. U nas za oknem szaro i ponuro. Mam wrażenie, że zaraz sypnie śniegiem, szczególnie że temperatura wynosi +7,4°C, a ciśnienie leci w dół w tempie 1 hPa/h, co wróży opady… Czekam dalej.
- g. 11:20 – Zaświeciło Słońce zza chmur, jest ciepłe i złote. Ciśnienie znów spada, będzie wiało?
- g. 12:00 – Jest godzina 03:00 PST. Słońce znów znika za chmurami i zaczyna wiać z kierunku SW, robi się ponuro, ciśnienie nadal spada. Poza tym nic nowego… Czekam jeszcze dwie godziny.
- g. 13:00 – Godzina 03:00 AKST czyli czasu Alaski. Nic nowego się nie dzieje, pada deszcz i wieje wiatr. Normalna jesienna szaruga…
- g. 14:00 – czyli godzina 03:00 HAST czyli czasu Aleutów i Hawajów. Bez zmian, poza tą, że u nas znów zaczęło lekko padać… Na szczęście tylko deszcz. Temperatura +6,0°C, ciśnienie spadło do 998 hPa i nadal spada. Wmeldowuje się niż Abigail i ciągle wieje od SW…

Poniedziałek, 16.XI

- g. 03:05 – za oknem z grubych chmur leje deszcz, z czego się bardzo cieszę. Nareszcie skończy się deficyt wody w glebie i zapełnia się studnie.
- g. 06:00 – nadal leje, ale mimo chmur widać pierwsze blaski wstającego dnia. Tyle są warte przepowiednie Geryli-debili i jemu podobnych, którzy wychodzą z założenia, że ten świat miał za mało strachu…  

Podsumowując – przepowiednia dostała w łeb, i nie wyszła kolejnemu Gerylowi-debilowi, który postraszył łatwowiernych. W sumie rzecz nie byłaby warta tego, by o niej pisać, gdyby nie to, że są ludzie, którzy wierzą w te idiotyzmy przeciwne choćby zdrowemu rozsądkowi.

Owszem, takie coś miałoby miejsce w przypadku supererupcji któregoś z superwulkanów. Jej produkty byłyby w stanie dostać się do górnej stratosfery i po kilku dniach okrążyć z nią cała Ziemię sprowadzając zimę poerupcyjną i kilka innych dopustów Bożych. Ale trzymajmy się faktów – żaden z nich nie eksplodował.

A Słońce?

Słońce świeci sobie spokojnie i będzie dalej świecić jakieś 5 mld lat, zanim nie zmieni się w czerwonego podolbrzyma a potem skończy jako biały karzeł. Więc nie tędy droga.

Ale mam pocieszenie dla półmózgów – następny koniec świata w przyszłym roku, bo to właśnie w 2016 roku następuje zmiana Epoki Zodiakalnej Ryb na Epokę Zodiakalną Wodnika, a dokładniej z równonocą wiosenną – w dniu 20.III.2016, o g. 06:30 CEST.

A zatem czekamy…!   


Opinie z KKK


Straszne! J (Smok Ogniotrwały)


 ....a jednak coś się dzieje! Jest kilka minut po 16:00, a już nastała taka ciemność, że muszę włączyć światło. Na niebie ni promyka, tylko strugi deszczu. (Artemida)


Szczerze mówiąc czytałem o tej ciemności i nie wiedziałem czy się śmiać czy też płakać nad "ciemnotą ludzką".
Zdaje się  że część populacji potrzebuje lęku i szuka każdej sposobności by straszyć czy to siebie czy innych. 
Autor tej "sensacji" pomylił się jak plejada mu podobnych wcześniej "ciemnowidzów" i jakoś się wcale nie zdziwię jak pojawią się kolejne tego typu "ciemne wizje"- choćby to wiosenne przesilenie (choć jako stary hipis powitam to zdarzenie z otwartymi ramionami nucąc sobie pewną piosenkę z musicalu Hair)
Jasności umysłu wszystkim życzę   (Dingir) 


  

niedziela, 15 listopada 2015

„Uderzająco geometryczne” kształty ukryte na powierzchni Księżyca



Charles Q. Choi


Największy basen księżycowy nie jest astroblemem


Masywna cecha księżycowej powierzchni, uformowana z księżycowych pęknięć, jak wykazały badania, ku zdumieniu uczonych zrewidowały one wcześniejsze teorie. Wcześniej uczeni myśleli, że księżycowy Ocean Burz był okrągłym kraterem pozostałym po gigantycznym impakcie, ale teraz uczeni odkryli, że jest on określony przez gigantyczny prostokąt utworzony przez wychłodzona lawę, kiedy Księżyc się uformował.
- To odkrycie pozwala na stwierdzenie, że wczesny Księżyc był bardziej dynamiczny niż to pierwotnie sądzono – dodali uczeni.

Ocean Burz albo Oceanus Procellarum jest największym z księżycowych maria – mórz – wielkich ciemnych plam widocznych na powierzchni widocznej strony Srebrnego Globu. Wcześniej astronomowie, myląc je z oceanami, nazwali je maria – po łacinie morza. Jednakże okazało się, że są to wielkie powierzchnie ciemnych skał bazaltowych.


Burzliwa historia Oceanu Burz


Uczeni wcześniej sądzili, że Ocean Burz powstał w wyniku wielkiego kosmicznego impaktu, który pozostawił po sobie astroblem o średnicy 3200 km, a który wypełniła lawa. Jednakże dane uzyskane z misji NASA – GRAIL wykazały, że Ocean Burz nie jest okrągły, ale jest otoczony przez dziwnie wielki, prostokąt na spodzie powierzchni księżycowej. To sugeruje, że Ocean Burz nie powstał wskutek upadku meteoroidu na powierzchnię Księżyca. Zamiast tego, naukowcy sugerują, że został on uformowany, kiedy powierzchnia Księżyca popękała na fragmenty.
- GRAIL odkrył cechy na Księżycu, które nijak nie pasują do danych, które mieliśmy w ręku – powiedział prowadzący te badania dr Jeffrey Andrews-Hanna, planetolog z Colorado School of Mines w Golden, CO. Ktoś może być ciekawy tego, co mogłoby leżeć poniżej powierzchni całej reszty planet Układu Słonecznego.

Dwa bliźniacze statki kosmiczne NASA z misji GRAIL nazwane Ebb i Flow orbitują wokół Księżyca i mierzą, jak silne jest przyciąganie w różnych punktach jego powierzchni. Masa znajdująca się pod powierzchnią przyciąga silniej, niż podpowierzchniowa pustka. Pomiary dokonywane przez nie pozwalają na wykrycie i obliczenie koncentracji masy pod powierzchnią. NASA wystrzeliła te księżycowe próbniki misji GRAIL (co oznacza Gravity Recovery And Interior Laboratory) we wrześniu 2011 roku. Misja zakończyła się w grudniu 2012 roku, kiedy to oba orbitery spadły na powierzchnię Srebrnego Globu.

Ultra-precyzyjna mapa grawitacji księżycowej z misji GRAIL nieoczekiwanie ukazała zestaw linearnych struktur ustawionych w kształt regularnego prostokąta szerokiego na 2600 km wokół Oceanu Burz. Regularny kształt granic Oceanu nie został stworzony przez kosmiczne zderzenie, które pozostawiłoby krater z regularnym, okrągłym basenem.
- Obserwowany wzór anomalii grawitacyjnych jest za bardzo dokładny geometrycznie i ma swój niezwykły kształt, który zmusza nas do myślenia na nowy sposób na temat procesów mających miejsce na Księżycu i planetach w ogólności – powiedział dr Andrews-Hanna do Space.com.


Księżycowa lawa i geometria Srebrnego Globu


Uczeni sugerują, że te nowoodkryte struktury są pozostałościami dolin wypełnionych „wymrożoną” lawą. Doliny te powstały, kiedy otworzyły się szczeliny w powierzchni Księżyca.
- Jak lawa zostanie schłodzona do ciała stałego, to załamania i uskoki mogą tworzyć wielokątne płyty – wyjaśnia dr Andrews-Hanna. - Doskonałym przykładem są znalezione płyty zastygłej lawy na Ziemi, gdzie to lawa zastyga w kształcie sześciokątnych słupów, jak to możemy zobaczyć na Devil’s Postiple National Monument w Kalifornii. Te sześciokąty powstają, kiedy trzy szczeliny przecinają się pod kątem 120°, a jedynym wielokątem, który może powstać w ten sposób jest sześciokąt, co widać na słupach bazaltowych jak i na wysuszonym mule w Wielkiej Dolinie Ryftowej we Wschodniej Afryce.


Na Księżycu te strefy pęknięć tworzą regularny porządek.
- Geometria sferyczna jest inna od geometrii płaszczyzny, oto dlaczego trajektoria samolotu czy satelity wydaje się być linią krzywą, kiedy nałożymy ją na płaską mapę – mówi dr Andrews-Hanna. – Na tak wielkiej powierzchni, jaką stanowi Ocean Burz, wielokąt ze 120-stopniowymi kątami na cztery boki zamiast sześciu  - albo, innymi słowy mówiąc – kwadrat o wielkości Oceanu Burz na powierzchni sferycznej wielkości Księżyca ma kąty o rozwarciu 120° zamiast 90°, które widzimy na płaskiej powierzchni.  

- Doliny ryftowe wypełniły się lawą 3,5 mld temu. Lawa ta wypłynęła ze szczelin twierdzi dr Andrews-Hanna – pozostaje nieznanym, czy doliny ryftowe powstały przed czy w czasie okresu wulkanicznego, który wypełnił Ocean Burz lawą, która wystygła tworząc ciemne skały, które aktualnie dominują na tych obszarach.  

Doliny i strefy ryftowe są doskonale znane na Ziemi, Wenus i Marsie, ale wcześniej nie znano ich na Księżycu.
- To oznacza, że dawniej Księżyc był bardziej dynamicznym ciałem niebieskim, niż to sobie wyobrażaliśmy – mówi dr Andrews-Hanna. – Sądzę, że dopiero zaczynamy rozumieć najwcześniejszą historię Srebrnego Globu.
- Nowoodkryte cechy struktury Księżyca są całkiem podobne do cech lodowego księżyca Saturna – Enceladusa – który być może ma podobną geologiczną historię – jak twierdzą naukowcy. Wstępne badania nie przewidywały istnienia takich struktur na Księżycu czy na Enceladusie, które mówią nam, że mamy jeszcze wiele do dowiedzenia się i zrozumienia całego spektrum ewolucji planet – powiedział dr Andrews-Hanna.


 Moje 3 grosze


To, co właśnie przeczytaliśmy świadczy o tym, jak jeszcze mało wiemy o naszym kosmicznym sąsiedzie. Dlatego jestem zdania, że Ludzkość powinna powrócić na Księżyc choćby dlatego, by mieć bazę wypadową dla kolonizacji innych planet i kolejne źródło surowców dla coraz bardziej wyeksploatowanej planety Ziemia.

Jeszcze jedna uwaga, co do kształtu Oceanu Procellaryjskiego, a mianowicie – zauważmy, że nie jest on kwadratowy czy prostokątny, ale wpisuje się właśnie w kształt sześciokąta. Co nam to przypomina? Mnie przypomina to dość dokładnie sześciokątną strukturę atmosferyczną nad północnym biegunem Saturna, co spowodowane jest szybkim ruchem obrotowym tej planety. Być może Księżyc też się kiedyś obracał i lawa, która go pokrywała też nabrała kształtów regularnego sześciokąta, który potem – w miarę bombardowania meteoroidami został częściowo zniszczony, a jego kontury zatarte kosmiczną erozją. Wynikałoby z tego jeszcze, że Księżyc się kiedyś obracał a jego biegun znajdował się gdzieś pośrodku Oceanus Procellarum! Ale to już zostawiam przyszłym badaczom Księżyca.  

Ale jest jeszcze jeden aspekt do którego powracam – uważam za Arthurem C. Clarkiem i legionem innych autorów sci-fi, że Księżyc jest idealnym miejscem do nawiązania kontaktu z Przybyszami, kimkolwiek by Oni nie byli. Począwszy od kontaktu na poziomie robot – robot a skończywszy na kontakcie człowiek – Przybysz. Być może pierwociny tego kontaktu już miały miejsce?

Z drugiej strony Księżyc powinien być nasz – ludzi z planety Ziemia i dlatego będziemy mogli mówić o jego zdobyciu wtedy i tylko wtedy, gdy powstanie tam pierwsza ludzka kolonia – nie jakaś tam basa stała czy półstała, ale normalne, regularne miasto ze stałymi mieszkańcami, całą jego infra- i ultrastrukturą, z dziećmi już tam urodzonymi i starcami, którzy tam zakończą swe życie, itd. itp.
I mimo wszystko mam nadzieję, że prędzej czy później, ale zawsze - tak będzie.

              
Opinie z KKK


Dziś nieco konkretniej, ale i tak trochę szerzej, ponieważ ten temat to czubek góry lodowej. A zatem...

Powiem: Wow! Craft w tym artykule? Człowiek, który był rzeczywistym przywódcą/dowódcą wielu misji NASA, i którego zdanie było życzeniem Stwórcy? Szkoda, notabene, że nie wybrał zawczasu dwuetapowego startu z wysięgnikiem modułu kosmicznego, a którym to wysięgnikiem był wielki przegrany - koncept dolotu poprzez użycie samolotu, do którego podczepiony byłby właściwy rakietoplan kosmiczny. O ironię zakrawa fakt, że Rosjanie mieli własne pomysły, acz tak byli niepewni swego i przestraszeni obcego, że ich espionaż zdewaluował pomysły, do których niejako powraca NASA i firmy prywatne, czy to jeśli chodzi o skafandry, czy o sposób wynoszenia kosmolotów.

Ab ovo - coś pamiętam o kalendarzu księżycowym z francuskich jaskiń i zideogramowaniu kolejnych faz księżyca na ścianie jaskini, który to ryt był wcześniej uważany za fantasmagorię ludzi prymitywnych, sprzed nastu tysięcy lat, który jednak de facto wymagał systematycznych badań i wielomiesięcznej obserwacji, przeto i osiadłości i dostatecznego potencjału umysłowego, by nazwać ten prehistoryczny ludzki byt równie inteligentnym, jak my (hmm, nawet bardziej, jako że niektórzy chyba w ogóle obecnie żadnych ambicji nie przejawiają). Notabene, ciekawe, jak traktowano tego Kogoś. Względem każdego nieoświeconego społeczeństwa, samo-spełniającym się truizmem bywa: Nie ma prawdziwego geniuszu bez przymieszki szaleństwa. Cierpiał, czy poradził sobie inaczej, choćby wypracowując pozycję? A tak po prawdzie, czy niegdyś ludzie nie zwykli byli myśleć mniej o chlebie, gdy już się najedli? Skądinąd sztuka by powstała, gdyby nie kultura wyrosła z chwilowego dobrostanu dającego abstrakt, i niedolę jednocześnie, znudzenia się? Myślę, że wiele takich księżyców, w najróżniejszych postaciach, strawił czas i pochłonęła niepamięć.

Jeśli chodzi o wyprawy na satelitę i zamrożenie programów Apollo lub rosyjskich programów kosmicznych, bardzo ciekawym powodem zanęcił masy Ingo Swann. W sukurs idzie mu "2010: Odyseja kosmiczna", i jej przekaz: Wszystkie te światy są wasze. Nie wolno wam jedynie lądować na Europie. Korzystajcie z nich mądrze - korzystajcie z nich w pokoju.

Obecnie widzę nasz świat tak: 
Wysypujemy piasek z piaskownicy i łamiemy sobie łopatki - zabawy ze starszymi dziećmi nie będzie. W sferze prostych dociekań - jak najbardziej możliwe. Mówienie: Nie, bo to wymysły i czcze gadanie, jest niczym obrona geocentryzmu z racji naocznych faktów. Prawdy nie znamy, ale zaprzeczyć nieznanemu lub obcemu to już pomyłka w temacie, zatem nie warto - dwója i poprawka we wrześniu nie warta jest upartości w poglądach. Notabene, czy warto dojrzewać w każdym aspekcie? Może o tym mówił Chrystus, gdy nawiązywał do bycia jak dziecko? Czy to, czyli ciągły pęd do poznania, powiązany z otwartością na nowe, jak u dziecka ufającego światu-nauczycielowi, i wiedzącego, że niewiele wie, jest bardzo starą podpowiedzią?

Craft... musiałbym dotrzeć do źródła, by potwierdzić jego sensacje, ale póki co zaufam temu, co przedstawia artykuł, to jest że formalna część rozmowy miała dalszy ciąg. Sam księżyc zaś niektórzy uważają za obiekt w podwójnym układzie dwóch planet z racji jego wielkości, nie zaś za satelitę, tym bardziej naturalnego, z którego dobywają się sygnały, dzwoni niczym pancerz, i na którym regolit jest nowszy (tudzież starszy), niż inne skały, ponoć sięgające 5.7 miliarda lat (NASA bało się lądować w regolicie z uwagi na obliczeniową jego grubość, co okazało się nieprawdą, a co z kolei wytłumaczono bombardowaniem mikrometeorytami i meteorytami, które wydmuchiwały ów glebę podczas uderzeń, czemu też w sukurs przychodził wiatr słoneczny... hmm).

Zjawiska opisane w paru książkach, traktujących o historii obserwacji Księżyca, o ile wiarygodne, przedstawiają bardzo szeroki wachlarz bardzo impresywnych poszlak pozwalających uznać, że nasz łysy jest nasz na tyle, na ile nasze są poglądy po obejrzeniu steku reklam co wieczór. Na własny użytek nazywam to kiełbasą kosmiczną. Za klasykiem rzeczę zatem: Głupota ma pewien urok, ignorancja nie. Dodam po swojemu: Porta angusta est asperum. Lapsus noster est magnum.

Nie mogę winić nikogo o chęć przetrwania, ani o chęć walki o prawdę, ale równowaga pewnych prawd wydaje się zarówno domagać świadomości, jak i radzenia sobie z tą świadomością. Szala tej wagi spada zarówno, gdy nikt nie chce wiedzieć, jak i wtedy, gdy wie za dużo. Dopowiadam - mam bardzo silne wrażenie, że dodaje się do prawdziwych historii tyle, by zniechęcić tych rozsądnych, pozostawić w kręgu nierozsądnych, pozwolić na multum konfrontacji, i tylko czekać, aż zadziała instynkt samozachowawczy ogółu - odrzucenie bezużytecznych bredni, którymi stanie się wszystko tak naprawdę, co było wspólnie wymienione.

Pytanie zatem, czy TO jest możliwe (a nie czy jest prawdą), jest bardzo mądrym zabiegiem. Pytanie umożliwia wszelkie odpowiedzi, zaś pytanie bipolarne sugerujące odpowiedzi albo/albo już tylko zajęcie stanowiska w sytuacji, gdy komuś żadne skrajne nie pasuje.

Wracając do Apollo i ich zdjęć, obecnie tajemnicą poliszynela jest fakt retuszowania i gubienia zdjęć przez NASA. Oni są pod wpływem Tego-O-Którym-Się-Nie-Mówi, i nawet nie chcę wchodzić na temat o Ojcach Założycielach i herbatce bostońskiej, tudzież uzyskaniu niepodległości Stanów przez prywaciarzy. (Oj, tak, ten kraj od samego zamysłu był prywatnym folwarkiem - umiem pewnie nawet obronić ten pogląd wobec tego, kto rozumie proste fakty). Ten stan przerwany być nie może (mój pogląd), i takie tuszowania są czymś naturalnym, zupełnie tak samo, jak pewne przecieki. Ale uwaga - pomijamy fakt ważniejszy na korzyść walki z systemem. Otóż zapominamy, że jest coś, co albo warto ukryć, albo służy jako trebuchet uwagi - odciąga ją od czegoś ważniejszego. Samo UFO może odciągać uwagę od projektów US Army, a w sumie jej trzech/ czterech (z NASA lub Black Projects) ramion. Taki pryszcz, jak zatrzymanie programów kosmicznych, łyknie każdy ignorant lub niewiedzący z nie własnej woli - ogląda telewizję i wie, jaki jest świat (toż to Przenicowany Świat zaiste). Najpierw się robi, a potem ktoś wymyśla bajkę. Ważny, by tylko ją puścili w wiadomościach at 8 p.m.

Kształt orbity Księżyca, jego wyjątkowa lekkość, wielkość, oraz inne parametry skłaniają niektórych do stwierdzenia, że go tam w ogóle nie powinno być. Nie sądzę, by bez uwzględnienia rewolty, tudzież zaniku kultury konstruktorów Księżyca, można było mówić o jego dryfcie w tym kontekście. Bardziej uwierzę, że jest to zmetamorfizowany twór, będący obecnie quasi-satelitą, autentycznym mechano-księżycem/planetą w roli księżyca, która mogła być sprowadzona, acz nie musiała, ale której elementy mogły zostać poskładane z różnych wiekowo skał, warstw, pyłów i struktur.

Jeśli ten obiekt był początkowo nieobecny wokół Ziemi, i nie wchodzę na temat jego genezy w powiązaniu z Tiamat, Teą, czy innymi protoplastami obecnego układu ciał i ich samych, mógł zostać sprowadzony w celu stabilizacji naszej Ziemi (naszej?!), wywołania zamierzonych efektów geofizycznych, np. w celu wspomożenia ewolucji planety do wytworzenia i habituacji form żywych, a przy okazji jest praktycznie wszystkim, o czym możemy powiedzieć, a nawet czymś więcej, lecz mamy zbyt słabo rozwiniętą wyobraźnię, by na to obecnie wpaść. Jego rzekomy zanik natomiast, bądź też nieobecność w pewnych okresach dziejów Ziemi, stoi nieco w sprzeczności z tym, jak naukowcy upierają się przy tym, iż bez satelity nasz glob byłby wtrącony w wir chaosu (co z kolei odpowiadałoby niektórym legendarnym kataklizmom). Założywszy jednak, że Łysy dał dyla, mógł to zrobić np. w wyniku operacji na nim, choćby takiej, jak opisał to Alec Newald w Koewolucji (eksperyment termporalny). Rozbieżność wiekowa składowych Ziemi i Księżyca tłumaczyłaby się wobec tego sama. Co zrobić jednak jeszcze z tymi 7,3 miliarda lat? Czyżby to była odwieczna forma planeto-statku, spełniającego rolę bazy w poszczególnych systemach gwiezdnych?

Napotykamy na ślady budowy struktur dla nas niepojętych, na ślady bogów, i walimy prosto do przodu trafiając głową w mur. Wydaje mi się, że to nie tyle mur, co pierwszy stopień, po którym kroczą owi bogowie. I pierwsza wieża naszego poznania. (Smok Ogniotrwały)


*

Dziękuję Smoku Ogniotrwały za tak obszerną wypowiedź. Ze swej strony dodam tylko jeszcze jedno źródło ciekawych obserwacji: Soł Szulman - "Innopłanietianie nad Rossijej" rozdział 8 "Księżyc - stacja pośrednia?" zob. - http://hyboriana.blogspot.com/2013/10/kosmici-nad-rosja-7.html

I jeszcze jedna uwaga, co do orbity Księżyca: otóż Srebrny Glob powoli oddala się od Ziemi - jakieś 3,5 cm/rok. A to oznacza, że za jakiś milion lat pożegna się z Ziemią i odleci w przestrzeń międzyplanetarną... (Arystokles)


*

Księżyc to wielka i pociągająca tajemnica, intrygująca tym, że niby tak bliska jednak tak daleka . Pomimo iż byliśmy -ponoć - tam to jednak pytań przybyło. Tajemnicze wycofanie się Ameryki z lotów pomimo iż kolejne misje były już gotowe wzbudzą tylko podejrzenia co do samego Księżyca jak i jego tajemnic. 

Osobiście uważam go za stację dla "swojskich obcych" którzy towarzyszą nam już od naszego zarania . 


Nasz 'naturalny" satelita jest na tyle tajemniczy że dziwić się jedynie można że porzucono jego kolonizację a wizje z lat gdy człowiek stanął na jego powierzchni były takie piękne. Mam nadzieję że jednak tam wrócimy. (Dingir)



Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©