Powered By Blogger

poniedziałek, 21 października 2024

Bajeczki o migrantach

 


Od trzech lat Polska zmaga się z kryzysem migracyjnym, a tak naprawdę, to kryzys ten trwa już od lat 90., kiedy to Polska szerzej otworzyła granice dla ludów ze Wschodu i Południa. Służby graniczne sygnalizowały narastający problem, ale liberalne rządy miały tenże problem głęboko gdzieś. Liberałowie podlizywali się Unii Europejskiej i NATO, więc nie mogło być żadnych problemów. I nie było – do czasu.  

Czytałem wypracowania lewackich publicystów w rodzaju Widackiego czy Kurkiewicza, w których wieszają oni wszystkie zdechłe psy na żołnierzach i funkcjonariuszach WP, WOT, policji oraz SG oskarżając ich o wszelkie możliwe zbrodnie i bezeceństwa na biednych migrantach, którzy przecież niczego nie pragną jak uzyskanie azylu w UE. Podpierają się przy tym - a jakże by inaczej - majaczeniami obłąkanej nienawiścią do Polski żydowskiej reżyserki niejakiej Holland czy relacjami nawiedzonych i pożytecznych idiotek-aktywistek z Granicy czy innych tego rodzaju organizacji pomagających przestępcom nielegalnie przekraczającym granicę Polski oraz szefowej organizacji pomocowej p. Ochojskiej – nawiasem mówiąc z podpuszczenia Putina i Łukaszenki, którzy pragną konfliktu z Polską i od lat prowadzą wojnę hybrydową z naszym narodem. Cel oczywisty – odbicie Priwislanskiego Kraju ze struktur UE i NATO i podłożenie kolejnych min pod Unię i Pakt Północnoatlantycki.

Oczywiście to widzi każdy, który choć trochę zna rosyjską mentalność i ma choć trochę oleju w głowie, dla której jedyną drogą rozwoju jest droga podboju i zaboru. To wie każdy, kto choć trochę zna historię naszego kraju – oczywiście nie tą pisaną przez „uczonych” z IPN. Autorzy, których wymieniłem, często gęsto powołują się na film p. Holland. A że nieprawdziwy jest i tendencyjny i sączy antypolski jad w dusze niedouczków i półmóżdżków po polskich szkołach – ponoć tak patriotycznych... A tak swoją drogą, to czemu p. Holland nie pojedzie do swej ojczyzny nad Jordanem i nie nakręci tam filmu o wojnie w Strefie Gazy i Zachodnim Brzegu? Na polskiej granicy zginęło kilka osób, a tam trup ściele się gęsto i krew leje strumieniami! No ale to się dzieje w Izraelu, a to tylko na Polaków można bezkarnie wylewać pomyje… Nie pałam miłością do Arabów czy Palestyńczyków, ale Izrael jak widać to jest święta krowa, która może bezkarnie popełniać zbrodnie wojenne i zawsze uchodzi jej to na sucho. Wiadomo dlaczego.

I kolejny problem. Zakładam, że rząd Tuska pójdzie na lep paktu migracyjnego i wpuści tych migrantów do Polski. Pytanie, na które nikt mi nie odpowiedział do dziś dnia brzmi: OK., wpuściliśmy ich i co dalej? No właśnie – co dalej z nimi zrobić? Umieścić w 49 ośrodkach dla uciekinierów, jak robiono to z polskimi uciekinierami z komuny na Zachodzie? Tylko co dalej? Przecież oni będą uciekać na zachodnią granicę do Niemiec, tego – dla nich – kraju mlekiem i miodem płynącego? I co z nimi? Ping – pong przez Odrę – do Niemiec i z powrotem? No niestety – jak dotąd mądrego nie ma, by dał jakąś konkretną odpowiedź.

No to może umieścić ich w koncentrakach? No, już słyszę ten wrzask różnych popaprańców z Amnesty International i podobnych organizacji broniących tzw. „praw człowieka”!

Niektórzy widzą inne rozwiązanie, równie głupie jak powyższe, a mianowicie pożenić migrantów z Polkami co zaowocuje zdrowym mieszaniem krwi. Myślę, że znalazłaby się niejedna, która by na to poszła. Tak na Pomorzu w latach 70. Szwedzi wyczyścili kraj z prostytutek. Znając realia naszego kraju, możliwe jest każde – najgłupsze nawet – rozwiązanie tego problemu. Wszak mamy takie mądre „ministry”, dzięki którym wziąłem generalny rozbrat z Lewicą w ogóle. Wszelkie granice niekompetencji i głupoty zostały przez nie przekroczone.

Kolejna rzecz – już dzisiaj w Niemczech i Francji podnoszą się głosy migrantów – uwaga – żądających (!!) wprowadzenia prawa szariatu! Do tego tam już doszło i będzie jeszcze gorzej, bo islamiści nie odpuszczą, bo to wynika z ich religii. Czy my, Polacy, chcemy tego samego? Na pewno nie. Poza tym nie wiem, czy politycy zdają sobie sprawę z tego, że w momencie wprowadzenia w Polsce prawa szariatu, to pierwszą jego ofiarą staną się Żydzi i chrześcijanie. To jest oczywiste. A jeżeli idzie o kobiety, to zostaną zdegradowane do niewolnic: robotnic i inkubatorów. Będzie „dreimal K” – Kindern, Kuchen und Kirche – z tym, że trzecie K zostanie zamienione na Meczet. I koniec. Żadnej wolności, żadnego pozamałżeńskiego seksu, żadnego alkoholu, zero opalania, zero plażowania. Burka na grzbiet, czarczaf na twarz i do roboty. Ciekawy jestem, co na to nasze feministki? To oczywiste – zostaną ukamieniowane i na to im przyjdzie. A reszta Polaków albo się nawróci na islam, albo zrobi się z nimi porządek – fizycznie: poderżnięcie gardła, kamienie, ścięcie mieczem czy (w najlepszym przypadku) kulka w łeb.

I tyle będzie z tego durne Polaczki.   

niedziela, 20 października 2024

CE0/CE-III-E z Nagiem w Brazylii

 


Albert Rosales

 

Lokalizacja: Maues, Amazonas, Brazylia

Data: 2013

Godzina: 23:30 AMT

Opis incydentu:

Główny świadek, 17-letnia dziewczyna o imieniu Romana rozmawiała z przyjaciółką w kuchni swojego domu, podczas gdy rodzina spała. Kiedy spojrzała przez okno z widokiem na plażę, zobaczyła coś, co na początku uznała za „prześcieradło kołyszące się na silnym wietrze”. Jednak kiedy przyjrzała się bliżej, zdała sobie sprawę, że był to mężczyzna o nieokreślonych nogach, ubrany w zwiewny biały strój, tańczący i wirujący z uniesionymi rękami. Zauważyła również coś świecącego w jego klatce piersiowej. Była już godzina 23:30 i Romana postanowiła zadzwonić do siostry, aby pokazać jej, co widzi, ale siostra się nie obudziła. Zadzwoniła więc do rodziców, a kiedy ojciec spojrzał, stworzenie już się oddaliło, chodząc w dziwny sposób. Ojciec chwycił lornetkę i zauważył, że stworzenie tańczyło z uniesionymi rękami, a jego nogi wydawały się nieco falować. Kiedy stworzenie odwróciło się na bok, Rogerio (ojciec) zauważył, że było ono znacznie szczuplejsze od normalnego człowieka i zdecydowanie nie było człowiekiem.

Rogerio zawołał żonę, a wraz z córką Romaną postanowili podejść do stworzenia. Zbliżając się do stworzenia, zauważyli, że jego dolne kończyny przypominały węża, a górna część miała ramiona i głowę w kształcie kobry, z której wystawała ludzka twarz. Kiedy stworzenie zauważyło ich obecność, urosło dość wysoko i przyjęło postawę obronną. W tym momencie Rogerio poprosił o interwencję „istoty pozaziemskie”, które spotkał wcześniej, i według jego żony, która patrzyła przez okno na dziwaczny spektakl, nad stworzeniem utworzył się rodzaj kręgu i wciągnął go, najwyraźniej ratując ojca i córkę przed możliwą konfrontacją. W tym samym momencie cały niezwykły wiatr, który wył, natychmiast ustał, a wzburzone wody rzeki uspokoiły się.

Dodatek HC

Źródło: Umaia Ismail, https://opovoamazonense.com.br/familia-de-ufologo-se.../

Typ: E

Komentarze: Istota ta jest prawdopodobnie związana z Nagą z mitologii buddyjskiej.

 

Moje 3 grosze

 

Być może opowiadania Roberta Howarda o Ludziach-wężach z Valussii (Waluzji) stały się podstawą do scenariusza filmu „Kobieta wąż” z 1966 roku w reżyserii Johna Gillinga. W tym przypadku też mamy coś podobnego, na szczęście niejadowitego. Na uwagę zasługuje fakt, że jeden ze świadków miał już wcześniej Bliskie Spotkanie z jakimiś istotami, które w tym przypadku najwyraźniej pomogły mu pozbyć się tajemniczego, wężowatego „gościa”. W ogóle można powiedzieć za REH-em, że mógł to być jakiś demon, który objawił się zza zasłony piątego wymiaru, gdzie wedle niego – jest tam ich jak pcheł… Tak czy owak, ta historia brzmi dość prawdopodobnie, ale czy dotyczy to istot pozaziemskich – już bardziej pozawymiarowych czy wielokształtnych, jakby określił je Krzysztof Dreczkowski, który zajmuje się ich badaniami.

 

Przekład z angielskiego - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz

sobota, 19 października 2024

CE4/CE-III-G – Sprawa Ante Jonssona



Albert Rosales

 

Lokalizacja: W pobliżu Tingryd, Småland, Szwecja

Data: 3.II.1984

Godzina: 01:50 CET

Opis incydentu:

Kierowca ciężarówki Ante Jonsson wracał do domu odludną drogą, gdy zauważył ogromny, podłużny obiekt unoszący się cicho nad pobliską łąką. Statek przypominał okręt podwodny z zakrzywionymi końcami i wieżyczką pośrodku; był całkowicie czarny. Świadek szybko wrócił do domu, aby zabrać kamerę i wrócił na miejsce, ale obiekt zniknął. Jeździł w kółko, szukając czegoś i nagle zauważył coś blokującego drogę przed sobą. Wcisnął hamulec, a samochód wpadł w poślizg, zataczając pełne koło. Zatrzymał się kilka stóp od ciemnego obiektu na drodze. Pod obiektem świadek mógł zobaczyć trzy wybrzuszenia. W tym momencie świadek przestraszył się i próbował opuścić teren, ale jego samochód utknął w zaspie śnieżnej. Spojrzał za siebie, ale obiektu nigdzie nie było widać. Świadek wysiadł z samochodu, gdy nagle mały, czterostopowy humanoidalny stworek ubrany w jakiś rodzaj kaptura zakrywającego twarz chwycił go za ramię. Głowa i ciało humanoidalne miały kwadratowy kształt i były zaskakująco silne. Świadek zaczął krzyczeć i szarpać się, aż w końcu się uwolnił, pobiegł do pobliskich domów, ale dwie inne podobne istoty skoczyły na niego i próbowały odciągnąć go od drogi. Podczas gdy się szamotał, zauważył inny duży, ciemny obiekt unoszący się w pobliżu. Ciężarówka zbliżyła się do drogi przed nim, a stworzenia w końcu go uwolniły. Później znaleziono go w samochodzie w stanie szoku i zabrano do szpitala.

Dodatek HC nr 510

Źródło: Håkan Sterner, „Nordic UFO Newsletter”, luty 1985

Typ: C

Wskaźnik dziwności: 7 (wysoki)

Wiarygodność źródła: 8 (wysoka)

Komentarze: Inny rodzaj prymitywnej próby porwania. Świadek miał mieć późniejsze spotkania, niektóre z nich podsumowano poniżej.

 


Moje 3 grosze

 

Sprawa CE4 i nieudolnej próby porwania Ante Jonssona zainteresowała mnie już w 1984 roku, kiedy to w duńskim tabloidzie znalazłem artykuł poświęcony temu incydentowi. Przekazałem go Mistrzowi Lucjanowi do Bydgoszczy i notatka na ten temat ukazała się na łamach „Faktów”. Potem materiał zdjęciowy wykorzystała redakcja „Granicy” przy okazji publikacji odcinka mojego cyklu „UFO na granicy”. Załączone zdjęcie pochodzi z duńskiego tabloidu „BT”.

Z rozmów ze Szwedami dowiedziałem się, że incydent ten odbił się szerokim echem w Szwecji i krajach skandynawskich. Wielu z nich uważało, że zdarzenie to naprawdę miało miejsce, a na dodatek twierdzili, że znają podobne, które zdarzyły się w innych miejscowościach.

 

Przekład z angielskiego - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz

piątek, 18 października 2024

Rakietowe dziedzictwo III Rzeszy (3)

 


Tajemnica incydentu w Roswell (NM)

 

Rzecz jasna, niektórzy Czytelnicy mieli okazję czytać o tych nieszczęśliwych wypadkach w technice rakietowej, które zdarzyły się rakietowcom w czasie jej tworzenia. Wybuchy, awarie, śmierci… 

Ale to były tylko kwiatuszki, zaś owoce będą, kiedy dojdzie do lotów kosmicznych!

Żeby nie odejść za daleko od tego tragicznego tematu, opowiem Czytelnikowi o pewnym wydarzeniu, które miało miejsce w 1947 roku na pustyni amerykańskiego stanu Nowy Meksyk. Wprawdzie rzecz będzie o katastrofie, ale nie ziemskiej rakiety, ale jakiegoś „pozaziemskiego statku kosmicznego”, który rozbił się w czasie lądowania na Ziemi. W literaturze ufologicznej ta ufokatastrofa nazywa się katastrofą w Roswell.  Co do jej wiarygodności to spiera się o nią wielu specjalistów, jednakże są i tacy, którzy święcie wierzą w jej prawdziwość i że od dawna weszliśmy w kontakt z Obcym Rozumem i nasze sukcesy w technice rakietowej osiągnęliśmy właśnie dzięki Nim. I to właśnie dzięki takim kontaktom z Nimi zawdzięczamy takie cuda techniki jak tranzystory, lasery, noktowizory, itd.

Od razu powiem, że nie należę do tych, którzy wierzą w istnienie UFO. Tym niemniej przytoczę tutaj tą wersję wydarzeń, która krąży wśród ufologów. I zrobię to dlatego, że – po pierwsze – natura tego wydarzenia nie została jeszcze wyjaśniona, bo oznacza iż można tłumaczyć ją dowolnie, zaś po drugie – to jest bardzo ciekawe [wydarzenie]. Mam nadzieję, że Czytelnicy nie będą mi mieli tego za złe. A jak komu niewygodnie czytać o „pozaplanetarnych sztuczkach”, to może to po prostu opuścić…

I tak, w dniu 2.VII.1947 roku, mieszkańcy niewielkiego miasta Roswell stali się świadkami niezwykłego wydarzenia: nad ich głowami przeleciał z ogromną prędkością świetlisty obiekt. W odległości 120 km na północny-zachód od miasta NOL wpadł w burzę i najwidoczniej – uderzył weń piorun – w rezultacie czego on eksplodował.

Uszkodzony obiekt ostro zmienił kierunek swego lotu i – przelatując jeszcze 250 km – spadł w rejonie San Antonio Plateau na zachód od miasta Soccoro. Rankiem odnalazła go grupa studentów archeologów pracujących nieopodal. W tymże rejonie znaleziono ciała jakichś człekopodobnych stworzeń.

Wedle relacji „naocznych świadków”, obiekt który spadł, przypominał okrągły kształtem aparat latający o średnicy ok. 9 m, którego jedna krawędź była ostro poharatana, zaś jednostka silnikowa bardzo uszkodzona przez wybuch. Znalezione zwłoki Obcych miały duże głowy bez włosów, z wpadniętymi oczami i z otworami na usta, nos i uszy. Palce rąk i nóg były nieproporcjonalnie długie. Sądząc z wyglądu byli to mężczyźni.

Wojskowi otoczyli miejsce katastrofy i polecili wszystkim wyjść z niego, zabraniając mówić o tym, co zaszło. Odłamki dyskolotu zostały dokładnie zebrane i odwiezione ciupasem do Wright-Patterson AFB (OH) w celu dalszego zbadania. Natomiast wrak dyskoplanu wraz z ciałami Obcych zostały przewiezione do Edwards AFB (CA).  

Zasłonę milczenia jako pierwsi naruszyli sami wojskowi. Już w tydzień po katastrofie, miejscowe gazety opublikowały sensacyjną wieść, powołując się na słowa por. Houta z 509. Skrzydła Lotnictwa Bombowego stacjonującego w Roswell. Wedle jego słów, w ręce wojskowych wpadł uszkodzony dyskoplan jawnie pozaziemskiego pochodzenia.   

Dalsze publikacje w miejscowej prasie wstrzymali agenci FBI, zaś oficerów z bazy lotniczej przeniesiono do innych baz USAF tak, aby nie mieli żadnej możliwości podzielenia się ze sobą żadnymi informacjami na ten temat. Ale sensację podchwyciły większe media USA, a za nimi przeczytali ją czytelnicy z innych krajów. Tak więc nie udało się stłumić pogłosek, na naprędce zwołanej konferencji prasowej przedstawiciel Pentagonu oznajmił, że w pobliżu Soccoro spadła sonda meteo i wszystko, co udało się znaleźć, to są jej szczątki. Dla podkreślenia prawdziwości tej wersji, zademonstrowano kawałki zwykłej sondy meteo Raven z radiolokacyjnym odbijaczem kątowym z folii.

Ale oficjalne oświadczenia mało kogo uspokajały i słuchy o ufokatastrofie zaczęły się szybko rozprzestrzeniać obrastając w coraz to nowsze detale.

Na temat Incydentu w Roswell spory trwają do dziś dnia. Dla ufologów stał się on najjaskrawszym przykładem na istnienie latających talerzy. Wedle ich danych, problem pozaplanetarnego wtargnięcia był poruszony w amerykańskim rządzie, skutkiem czego stała się tajna operacja pod kryptonimem Majestic-12, której celem było zebranie jak największej ilości informacji i Nieznanych Obiektach Latających i analiza tychże pod kątem wykorzystania w celach wojskowych.

Czy taka operacja była przeprowadzona czy nie – tego nie wiadomo. Ale oficjalni i nieoficjalni przedstawiciele rządu USA w następnych latach próbowali niejednokrotnie dać jakieś wyjaśnienie tego, co zaszło w Roswell. Najczęściej usiłowali przypisać ten fenomen nieudanemu wystrzeleniu rakiety V-2 z poligonu White Sands. Przy czym wskazywano na to, że znalezione trupy Istot z Kosmosu były niczym innym jak zwłokami doświadczalnych małpek, które umieszczano w tych rakietach.

Owszem, takie wyjaśnienie jest w pełni prawdopodobne. Tym bardziej, że wiele pojawień się UFO jest związane z strzelaniami rakietowymi. Bywało, że ostatnie stopnie rakiet brano za latające talerze.

Jednak gwoli sprawiedliwości to wyjaśnienie nie zawsze jest prawdziwe, bo:

I° – rakiety w tamtych latach wystrzeliwano tylko w dziennej porze doby. A to w celu ułatwienia sobie obserwacji ich lotów.

II° – zgodnie z danymi historyków, starty rakiet V-2 miały miejsce w dniach 15 maja i 10 lipca, a w dniu 2 lipca żadnego startu rakiety nie było!

III° - zgodnie z danymi tychże historyków, z małpkami Amerykanie zaczęli eksperymentować w dopiero 1948 roku.

A zatem czy można się zgodzić z takim rakietowym wyjaśnieniem wydarzeń w Roswell?

Istnieje pogląd, że Amerykanie eksperymentowali z zagarniętymi niemieckimi dyskoplanami V-7, ale na ten temat jest bardzo mało informacji, by wypowiedzieć się autorytatywnie. Tak więc Incydent w Roswell jak był tak i pozostanie zagadką jak nie na zawsze.

I jeszcze jeden przyczynek do tego incydentu. Ufolodzy uważają, że ta ufokatastrofa stanowi jakąś podpowiedź ze strony Obcych dla naszej cywilizacji, która pozwoli Ludzkości na wyjście na nowe rubieże technicznego rozwoju. Przy czym ta podpowiedź była wygłoszona w 1947 roku tylko do supermocarstw po II Wojnie Światowej. Do tego czasu Obcy rozważali, komu się objawić. Istnieje wersja, że katastrofa w Nowym Meksyku tak znana jak ufokatastrofa w Rosji pod Archangielskiem została specjalnie podegrana w celu dania Ziemianom do rąk nowoczesne technologie. W zasadzie ta hipoteza brzmi logicznie. Ale dla mnie brzmi nieprawdopodobnie. Ludzkość baz żadnych podpowiadań jest w stanie zrobić o wiele więcej. Prawdę powiedziawszy – żyć po ludzku jeszcze się nie nauczyła… Niestety!

Pozwól Czytelniku, że na tym postawię kropkę i powrócę do zasadniczego tematu realnej historii rakiet i Ludzkości z jej trudnościami, awariami i katastrofami. Już nie będę musiał pisać „podobno”, bo będę pisał o tym, co wiem a nie o tym, w co nie wierzę.

 

Moje 3 grosze

 

W zasadzie zgadzam się z Autorem co do pierwszej i drugiej części rozdziału. Natomiast co do trzeciej, to widzę w niej jakieś dziwne nieścisłości. Być może winę ponosi niedoinformowanie czy wprost „poprawki” wniesione przez KGB i cenzurę Gławlitu do materiałów z Zachodu. Tak czy owak, wydarzenia w Roswell są od czasu do czasu przypominane przez różnych „odkrywców”, którzy wnoszą już to jakieś filmy (jak Santilli) już to wywlekani są nowi świadkowie, którzy widzieli i to i owo. Osobiście jestem zdania, że Roswell to taki ufologiczny evergreen, na którym od czasu do czasu ktoś robi kasę, i to niezłą.

Uważam, że faktycznie – coś tam się stać mogło, ale nie była to ufokatastrofa ale rozbił się samolot bombowy Boeing B-29 Superfortess z bombą atomową na pokładzie. Stąd właśnie dziwne zachowanie się USAF, które nałożyło na to wydarzenie „czapę”.

Inną możliwością jest to, że mógł to być rzeczywiście UFO z przesłaniem dla Ludzkości. Opisałem to w opracowaniu „UFO i Czas”, do którego kieruję zainteresowanych.

Tak czy inaczej, zgadzam się z Autorem – wydarzenia w Roswell pozostaną zagadką przez długi czas.   

 

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz  

czwartek, 17 października 2024

Nie powiodły się nam łowy na kometę!


W dniu wczorajszym wieczorem pojechaliśmy na Hajdówkę by zobaczyć kometę. Niestety, nic z tego nie wyszło. Kometa podniosła się nad horyzont, jej blask osłabł i ledwie co ją było widać. Zdjęcia nam nie wyszły, ale i tak były urokliwe - zwłaszcza te z wieży widokowej. Poza tym niemal pełny Księżyc powodował, że niebo było stosunkowo jasne i zwiększał zanieczyszczenie atmosfery światłem...