Powered By Blogger

wtorek, 5 grudnia 2023

Czy jesteśmy życiem II generacji?

Ostatnimi czasy moi znajomi z FB zaczęli niezmiernie ciekawą, a przy tym filozoficzną, dysputę na temat tego, czy skomplikowana budowa ludzkiego organizmu nie jest dowodem na istnienie jakiegoś wyższego bytu, czyli Boga, który to wszystko zaplanował i wykonał. No cóż, prawdę powiedziawszy mógłby się bardziej postarać i zrobić to i owo lepiej. Przypomniały mi się słowa piosenki: że dobry Bóg zrobił co mógł, a potem zawołał fachowca. Poza tym jako materialista dialektyczny stoję na stanowisku, że żadnych bogów nie było i nie ma – jest tylko trójca: Materia/Energia – Przestrzeń – Czas. To właśnie tej trójcy zawdzięczamy ewolucję materii z prostych związków chemicznych do materii ożywionej – w naszym przypadku związków węgla. Owszem, w Kosmosie mogą być – a nawet na pewno – istnieją Istoty, Nadistoty i Superistoty, które stoją na wyższym poziomie rozwoju niż nasz własny, ale są One produktem ewolucji materii ożywionej i podlegają – jak my – wszystkim prawom naszego Wszechświata. Mogą też być Istoty z innych wszechświatów, ale znowu – też podlegają ich prawom.

Rozważając to, do czego doprowadziła nas ewolucja, ten ślepy proces tworzenia drogą prób i błędów coraz bardziej skomplikowanych układów biochemicznych, badaczom umyka pewien aspekt – a mianowicie upływu Czasu. W ich rozważaniach wygląda to tak, jakby nowe gatunki tworzyły się już, teraz, zaraz i natychmiast. A przecież ewolucja to są miliardy i miliony lat nieustannych wielokierunkowych przemian, które eliminują z życia próby nieudane i dają zielone światło tym udanym, które po upływie czasu i zmianach środowiskowych albo się przystosują albo zginą dając tym samym pole do rozwoju innych – bardziej udanych i lepiej przystosowanych konstrukcji biologicznych. Ale znowu – to wszystko trwa miliony lat. Ziemia istnieje jakieś 4,6 GA, Wszechświat liczy około 18 GA. Życie człowieka to przeciętnie 75 A czyli lat. Spójrzmy na załączoną tabelę stratygraficzną, gdzie doskonale ukazano te przepaście Czasu!

Patrząc na to wszystko z takiej perspektywy widzimy, że życie jakie znamy zaczęło się tuż przed Kriogenem i trwa około 760 MA. Patrząc na tabelę geochronologiczną widzimy, że jest to zaledwie jakaś 1/6 wieku naszej planety. Pytanie: co było zanim doszło do tzw. kambryjskiej eksplozji życia, która zapoczątkowała proces, w końcu którego ewolucja wydała Homo sapiens sapiens?

Spójrzmy na epizody Wielkich Wymierań, które stanowią punkty zwrotne ewolucji żywych organizmów na Ziemi - jest ich zasadniczo pięć:

0. Ziemia-śnieżka (Cm lub €) w Kriogenie – 635 MA – totalna zagłada życia, poza oceanicznymi oazami termicznymi;

1. Kambryjskie (Cm lub €) dwa wymierania: Botomanian (513-509 MA) i Dresbachian (502 MA);

2.     Ordowickie (O/S) – 438 MA – 85% gatunków;

3.     Dewońskie (F-F) – 374,5 MA;

4.    Permskie (P/T) – 252 MA – matka wszystkich wymierań  - 95% gatunków;

5.     Kredowe (K/Pg) – 65,8 MA – 75% gatunków;

6.    Antropocen – aktualnie.  

Pozwoliłem sobie dodać szóste wymieranie Antropocenowe, którego przyczyną jesteśmy my sami i zerowe – które miało miejsce w Kriogenie – środkowym okresie Neoproterozoiku czyli 720-635 MA. I to na nim skupmy swoją uwagę. 

Kriogen to ciekawy okres w dziejach Ziemi. Jak twierdzą uczeni, wskutek wzbogacenia atmosfery w tlen, co stało się m.in. dzięki panującym we Wszechoceanie sinicom, na ziemi nastąpił odwrócony efekt cieplarniany i w rezultacie Efekt Globalnego Ochłodzenia – EGP. A tak o zlodowaceniach pisze w Wikipedii:

Kriogen był bardzo zimnym okresem w historii Ziemi. Miały w nim miejsca duże zlodowacenia, z których dwa miały prawdopodobnie zasięg globalny – występowanie lodowców stwierdzono na wszystkich kontynentach, także tych, które znajdowały się wówczas na równiku. Dawniej sądzono, że w tym okresie nastąpiło jedno długotrwałe, całkowite zlodowacenie Ziemi nazwane Varanger od norweskiego półwyspu Varanger, gdzie znaleziono pierwsze dowody zlodowaceń neoproterozoicznych.

Pierwsza fala ochłodzenia nastąpiła pomiędzy 750 a 720 MA temu. Zlodowacenie Kaigas miało przypuszczalnie lokalny charakter, dowody na jego wystąpienie znaleziono w Namibii; w południowych Chinach występowały wówczas chłodne warunki, ale prawdopodobnie wystąpiło tam tylko zlodowacenie górskie.

Zlodowacenie Sturtian miało miejsce pomiędzy 720 a 660 MA temu; osady lodowcowe z tego okresu występują na wszystkich kontynentach, także położonych w tym czasie w okolicy równika. Osady z różnych kontynentów różnią się wiekiem, co może oznaczać, że zlodowacenie rozprzestrzeniało się na różnych kontynentach w różnym czasie, lub też że zlodowacenie to było niezwykle długie, zwłaszcza że osady mogą reprezentować tylko część okresu zlodowacenia. Istnieją dowody, że w tym czasie lód morski sięgnął tropików. Po zakończeniu zlodowacenia nastąpił relatywnie krótki okres ocieplenia.

Pod koniec Kriogenu miało miejsce zlodowacenie Marinoan (650–635 MA temu). Także to zlodowacenie miało potężny, być może globalny, zasięg. Koniec tego zlodowacenia nastąpił wszędzie generalnie w tym samym czasie. Warstwy węglanowe z południowych Chin, Australii i Namibii mają wiek zgodny w granicach niepewności pomiarowej, ok. 635 milionów lat temu. Minerały powstałe w tym okresie mają niezwykłe proporcje izotopów, co wskazuje na znaczące zaburzenie składu chemicznego atmosfery i krótkotrwały (do 1 mln lat) wzrost zawartości dwutlenku węgla na większą skalę niż kiedykolwiek w historii Ziemi, prawdopodobnie związany z deglacjacją.

Kriogen nie obejmuje wszystkich zlodowaceń neoproterozoicznych, ostatnie zlodowacenie Gaskiers miało miejsce w środkowym Ediakarze.    

 

Okres ten nazywany jest okresem Ziemi-śnieżki. A teraz o życiu:

 

Niewiele wiadomo o ekosystemach istniejących w okresie zlodowaceń, ale znane są różnorodne mikroskamieniałości z Kriogenu. Wszystkie wcześniej istniejące grupy eukariontów (Amoebozoa, Chromalveolata, Excavata, Opisthokonta, Rhizaria i rośliny) przetrwały ten czas, choć np. niektóre grupy akritarchów nie występują już w Ediakarze. Przed okresem glacjalnym oraz po jego zakończeniu nastąpiła radiacja ewolucyjna eukariontów. Sprzed zlodowaceń pochodzą pierwsze bezdyskusyjne skamieniałości zielenic i heterotroficznych eukariontów. Z interwału pomiędzy zlodowaceniami Sturtian i Marinoan pochodzą rzadkie, makroskopowe skamieniałości o kształcie dysków o niepewnej przynależności systematycznej, które mogą reprezentować zwierzęta. Pozostałości biomarkerów (steroli) wskazują, że w Kriogenie istniały już gąbki, a jedna z pospolitych grup mikroskamieniałości prawdopodobnie reprezentuje ameby skorupkowe.

 

I jeszcze o Ziemi-śnieżce:



Naukowcy powszechnie zgadzają się, że ważnym czynnikiem określającym temperaturę na Ziemi jest ilość dwutlenku węgla (CO2) w atmosferze. Wzrost poziomu CO2 powoduje wzrost średnich temperatur na całej planecie. Zjawisko to nosi nazwę efektu cieplarnianego. W sytuacji ubytku gazów cieplarnianych cała planeta może się znacznie oziębić. Być może erozja krzemianów może doprowadzić do szybszego niż zwykle wiązania dwutlenku węgla w glebie. Dodatkowo 750 mln lat temu na Ziemi istniały już zdolne do fotosyntezy bakterie. One również są w stanie wiązać CO2, produkując związki organiczne. Nagły wzrost aktywności takich organizmów oraz pochłaniania gazów cieplarnianych przez glebę mógł spowodować tak silny spadek sprawności efektu cieplarnianego, że średnie temperatury na całej planecie znacznie się obniżyły. Powstający lód spowodował jeszcze większe obniżenie temperatury (albedo Ziemi wynosiło prawie 100%) i w końcu cała Ziemia zamarzła. Podczas gdy w czasie ostatnich epok lodowych temperatura obniżała się o ok. 3 – 12°C, to po zamarznięciu całej planety jej średnia temperatura mogła wynosić nawet –50 °C.

 

Co to oznacza? Ano to, że pokryta lodowcami Ziemia nie była w stanie utrzymać życia na lądzie, a jedynie w największych i najcieplejszych głębinach Wszechoceanu, i to jedynie w sąsiedztwie kominów hydrotermalnych. A cokolwiek żyło na planecie poza wymienionymi miejscami musiało zginąć. To absolutny pewnik, chyba że istniały konkurencyjne, mrozoodporne formy życia, które wyginęły w cieplejszym Ediakarze.

Do czego zmierzam? Otóż do tego, że przed nami mogła istnieć cała generacja życia na naszej planecie. To, które znamy i którego częścią jesteśmy rozwinęło się tuż po epizodzie Ziemi-śnieżki, w Ediakarze – w czasie tzw. kambryjskiej eksplozji życia. Jedna rzecz mnie zastanawia: skoro po Ziemi-śnieżce nastąpiła eksplozja życia i radiacja gatunków, która  w ciągu 760 MA odprowadziła do powstania Hominis sapientis, to w takim razie co można powiedzieć o życiu przed Ziemią-śnieżką? Tam miało ono aż 1,5-2 GA czasu do dyspozycji! Nie sądzę, by były tam tylko prymitywne jednokomórkowce, jak to się powszechnie uważa. To właśnie była ta I generacja. Być może przed nią była jeszcze generacja 0 (zerowa), ale nie pozostały po niej żadne ślady w zapisie kopalnym, a jeżeli nawet, to nie zostały odkryte lub je… pominięto.  Problem polega na tym, że skały z tych er geologicznych uległy głębokiej metamorfizacji i tym samym zapis kopalny uległ zatarciu. Tak samo jak działalność lodowców w Kriogenie zatarła ślady z zapisu kopalnego z ostatnich lat przed zlodowaceniem – to tak, jakby wyrwano ostatnich kilka stronic z księgi życia na Ziemi.

Swego czasu wysunąłem nawet zwariowaną hipotezę o tym, że dinozaury naczelne znane jako Dinozauroidzi rozwinęły jednak cywilizację pod koniec Kredy i zdołały się uratować przed kosmicznym Armagedonem uciekając w Czasie do okresu poprzedzającego Kriogen – do Tonu, który trwał i dla nich trwa przez 280 MA, a zatem dłużej niż cały Mezozoik czyli 186 MA, w którym to gady niepodzielnie władały Ziemią. I być może to Ich działalność doprowadziła do burzliwego wzrostu EGP i pierwszego – najdłuższego zlodowacenia  jeszcze tońskiego Kaigasu trwającego 45 MA. Pozostałe trzy kriogenowe są już krótsze, ale niemniej niszczycielskie: Sturtian – 20 MA, Marinoan – 27 MA i wreszcie ediakariański Gaskiers – 1,3 MA.

Tak już nawiasem mówiąc, jakże to pasuje do Antropocenu, w którym obserwujemy antropogeniczny wzrost efektu globalnego ocieplenia – EGO, który po pewnym czasie wskutek działalności człowieka + erupcji superwulkanicznych może się zmienić w EGP i kolejną epokę lodowcową. To jest całkowicie możliwe.

Możliwy jest też odwrotny scenariusz – człowiek pchnął Ziemię w objęcia EGO, co wywoła już stałe globalne ocieplenia, wskutek czego Ziemia zmieni się w planetę w rodzaju Wenus lub Marsa – w obu przypadkach będzie to koniec życia na naszej planecie. Nie zapominajmy także, że nasze Słońce będzie wypalać paliwo wodorowe i powoli zacznie puchnąć, by za jakieś 5 GA stać się czerwonym olbrzymem, a Ziemia znajdzie się w obrębie jego fotosfery. Tak czy owak, będzie to definitywny koniec życia na planetach wewnętrznych Układu Słonecznego. Co nam zatem pozostaje? Tylko jedno – ucieczka w Przestrzeni lub Czasie. I dlatego nad sposobami uratowania ziemskiego życia powinniśmy zacząć prace już teraz. Innego wyjścia po prostu nie ma...

poniedziałek, 4 grudnia 2023

Cięższy od płetwala błękitnego

 


Jakub Rybski

 

Paleontolodzy twierdzą, że prehistoryczny gatunek wieloryba, był najcięższym zwierzęciem, jakie kiedykolwiek zamieszkiwało Ziemię. Naukowcy uważają, że mógł być nawet dwukrotnie cięższy niż płetwal błękitny.

Dotychczas uważano, że płetwal błękitny to największe zwierzę, jakie kiedykolwiek żyło na Ziemi. Osiąga nawet 32 metrów długości, a jego masa dochodzi do 150 ton. Sam tylko język tego olbrzyma waży niemal 3 tony, a serce nawet 700 kilogramów. Jednak biorąc pod uwagę najnowsze odkrycie paleontologów z Peru, rozmiar tego kolosa przestaje być tak imponujący.

 

Najcięższe zwierzę w historii

 

Jak dowiedziono, w przeszłości naszą planetę zamieszkiwało inne – znacznie cięższe – i jak się okazuje najcięższe zwierzę w historii. Peruwiańscy i niemieccy naukowcy opisali właśnie prehistoryczny gatunek walenia, który żył 39 milionów lat temu. To prawdziwa masa ciężka wśród morskich ssaków. Paleontolodzy nazwali nowy gatunek Perucetus colossus, a badania opublikowali na łamach czasopisma naukowego „Nature”.

Naukowcy twierdzą, że pradawny wieloryb należał do bazylozaurów (Basilosaurus). To rodzaj protowalenia żyjącego w Eocenie, od ok. 40 do 34 milionów lat temu. Większość gatunków charakteryzowało znaczne wydłużenie kręgów, co sprawiało, że zwierzęta przypominały olbrzymie pływające jaszczurki. W przeszłości badania wykazywały, że jednakowa długość kręgów krzyżowych, lędźwiowych, czy piersiowych, sprawiała, że protowaleń poruszał się, wykonując szczupakowate ruchy.

 

Cięższy, ale nie dłuższy, niż płetwal błękitny

 

Nowo opisany bazylozaur mógł ważyć od 85 do 340 tysięcy kilogramów. Oznacza to, że byłby nawet dwukrotnie cięższy niż płetwal błękitny. Badacze zwrócili jednak uwagę, że P. colossus był raczej krótszy od współcześnie żyjącego rekordzisty. Jego długość mogła wynosić ok. 20 metrów, czyli tyle, ile miała większość przedstawicieli rodzaju Basilosaurus.

– Według naszej wiedzy Perucetus colossus wykazuje najwyższy znany dotychczas stopień wzrostu masy kostnej, adaptację związaną z płytkim nurkowaniem. Szacowana masa szkieletu P. colossus przekracza masę jakiegokolwiek znanego ssaka lub kręgowca wodnego – napisali w artykule naukowcy.

Szczątki tego kolosalnego walenia zostały odkryte ponad 30 lat temu w prowincji Ica w południowej części Peru. Naukowcom udało się odnaleźć 13 kręgów, cztery żebra i kość biodrową, które przez wiele lat były badane i poddawane klasyfikacji. Badacze podkreślili w badaniu, że już samo wykopywanie skamieniałości było czasochłonne. Jeden kręg ważył bowiem nawet 150 kilogramów.

– Pod względem masy P. colossus był zdecydowanie większy niż płetwal błękitny. Jednak całkowita długość ciała była krótsza niż długość płetwala błękitnego. Trudno jest dokładnie oszacować, ile tłuszczu i tkanek miękkich otaczało jego szkielet, więc przyjęliśmy raczej konserwatywne podejście do naszych szacunków wielkości tego stworzenia – mówi Eli Amson, główny autor badania i paleontolog z Muzeum Historii Naturalnej w Stuttgarcie.

 


Odkrycie rzuca światło na historię ewolucji waleni

 

Badacze twierdzą jednak, że kości walenia miały niezwykle dużą gęstość, co oznacza, że były bardzo ciężkie. Naukowcy uważają, że aby zrekompensować tak masywny szkielet, organizm zwierzęcia wyewoluował w taki sposób, żeby tkanki miękkie były dużo lżejsze od kości. Właśnie dlatego P. colossus mógł wyglądać co najmniej dziwacznie. Autorzy odkrycia uważają, że mógł przypominać żyjącego współcześnie manata. Z tą różnicą, że bazylozaur miał małą głowę, ogromne ciało oraz malutkie płetwy.

Jednak dziwny wygląd i olbrzymi ciężar nowo opisanego wieloryba to nie wszystko. Naukowcy twierdzą, że ich odkrycie rzuca zupełnie nowe światło na nasze postrzeganie ewolucji waleni. W artykule autorzy przyznali, że duży rozmiar P. colossus sugeruje, że walenie osiągnęły szczytową masę ciała 30 milionów lat wcześniej, niż dotychczas zakładano.

P. colossus całkowicie zmienia nasze rozumienie ewolucji i ekstremalnego gigantyzmu waleni. Zwierzę najprawdopodobniej było powolnym pływakiem, które nurkowało na płytkich głębokościach. Nie jesteśmy pewni, co jadł, ponieważ jego głowa i zęby nie zachowały się do dziś. Podejrzewamy jednak, że pływał po dnie morskim w poszukiwaniu pożywienia, aby nie wykorzystywać zbyt dużo energii – podsumowują naukowcy.

 

Moje 3 grosze

 

Kiedy po raz pierwszy ujrzałem rekonstrukcję bazylozaura na łamach jednego z czasopism w latach 80-tych ubiegłego stulecia, to z miejsca skojarzył mi się on z potworami morskimi widzianymi przez starożytnych i średniowiecznych żeglarzy. Kto wie, czy sławetny biały kaszalot Moby Dick z powieści Melville’a nie był właśnie takim bazylozaurem?

A teraz mały odskok: czy potężny rekin Megalodon nie mógł być ewolucyjną odpowiedzią na rozwój takich gigantycznych waleni? Wszak ewolucja tak działa na zasadzie tarczy i miecza. Pojawienie się Megalodonów spowodowało pojawienie się ogromnych wielorybów i vice-versa. Ten wyścig zbrojeń został przerwany przez zmiany klimatyczne jakieś 10 mln lat temu i oba antagonistyczne gatunki po prostu wymarły – ale czy do końca? Znane są relacje żeglarzy o pojawianiu się kolosalnych stworzeń morskich we wszystkich akwenach Wszechoceanu, a zatem?

Miejmy nadzieję, że gdzieś, w zapadłych kątach naszej planety znajdziemy prawdziwe światy zaginione i zamieszkujące je zwierzęta, które już dawno skreśliliśmy z listy gatunków żyjących…  

 

Źródło – „Nature”, https://www.national-geographic.pl/artykul/to-najciezsze-zwierze-jakie-kiedykolwiek-zylo-wazylo-dwa-razy-wiecej-niz-pletwal-blekitny-230804010134?fbclid=IwAR0i9DuplwHih3SSpD1J37xe9aowPUsXJUM_U2_60MjJj6qwxINkd4IlbUI

czwartek, 23 listopada 2023

Kosmiczne UFO nad Słowacją?

 


Najpierw pociągi kosmiczne, teraz świecące czerwone kule na niebie: eksperci są przerażeni pochodzeniem tajemniczych zjawisk.

Do tajemniczych zjawisk, które ludzie mogą obserwować na niebie, dodano jasne czerwone kule. Dla każdego ten obraz rodziłby pytania. Ich pochodzenie Cię zaskoczy.

Czy Ty też zauważyłeś coś tajemniczego na niebie? Wyślij nam zdjęcia na adres tip@novycas.sk  lub WhatsApp 0918 620 001!

Wszechświat jest pełen niezbadanych tajemnic. Jednak za niektórymi tajemnicami nieba stoi tylko człowiek. Tak jest w przypadku pociągów kosmicznych, które regularnie mogą obserwować także ludzie ze Słowacji. Za ich pochodzenie odpowiedzialna jest firma Space X. Są to satelity Starlink, które mają zapewnić ludziom na Ziemi szybki zasięg Internetu. Kiedy firma wystrzeliwuje je w przestrzeń kosmiczną, tworzą gromadę przypominającą pociąg gwiezdny.

Czytelnik zaobserwował ciekawe zjawisko.

Widok nocnego nieba przestraszył wielu Słowaków: tajemnicze obiekty świetlne nie pozwalają im zasnąć! Nie pojawili się po raz pierwszy

Firma jest także winna innego tajemniczego zjawiska, które ostatnio regularnie obserwują astronomowie. Jest to świecące czerwone światło w kształcie kuli. Jak wyjaśniono na portalu Imeteo.sk, zjawisko to spowodowane jest spalaniem silników rakietowych Space X w jonosferze. Astronomowie w Teksasie obserwują czerwone kule, znane również jako zorza Space X, regularnie 2 do 5 razy w miesiącu. Kiedy się pojawią, są widoczne gołym okiem przez 10 minut.

Eksperci niepokoją się zjawiskami, za które odpowiedzialne jest społeczeństwo, ponieważ mogą one mieć wpływ na astronomię obserwacyjną. Okazuje się, że satelity zrujnowały obserwację naturalnego wszechświata, co powszechnie pokazują zdjęcia robione z Ziemi. Dodatkowo jednak część ekspertów Space.com ostrzega, że ​​satelity również mogą mieć niekorzystny wpływ na wykrywanie niebezpiecznych asteroid.

W kwietniu tego roku firma zadbała o jeszcze jedno ciekawe zjawisko. Była to jasna spirala, którą na niebie zaobserwowali mieszkańcy Alaski. Eksperci wyjaśnili wówczas, że rakiety Space X na dużych wysokościach wypuściły paliwo, które zamieniło się w kryształki lodu i utworzyło chmurę. Czasami ta chmura może wyglądać jak spirala. Dzięki odbiciu światła od kryształów spirala jest widoczna także dla ludzi.

 

Moje 3 grosze

 

Gdyby żył Mikołaj Kopernik, to z całą pewnością by rzekł: „Ziemię ruszyłem, Słońce wstrzymałem – tłoku w Kosmosie nie przewidziałem.” Tłok w Kosmosie jest signum temporis XXI wieku i w zasadzie był nie do uniknięcia. Coraz więcej zastosowań ma technika kosmiczna i teledetekcja, o łączności nie wspominając. To wszystko załatwiają nam satelity…

I jeszcze tak à propos spirali widzianych tu i ówdzie na niebie, to są one wynikiem prób rakietowych, a nie działań Obcych, o których od czasu do czasu się pisze… Nie jest tajemnicą, że coraz więcej państw należących do klubu kosmicznego wysyła swe pojazdy na orbitę wokółziemską, a że nie wszystkie się do tego nadają, to już ich sprawa…  

Źródło: „Novi Čas” - https://www.cas.sk/clanok/2869739/najskor-vesmirne-vlaciky-teraz-ziarive-cervene-gule-na-oblohe-odbornici-su-z-povodu-zahadnych-javov-zhrozeni/?fbclid=IwAR0rP8prf0GP9NcJhlJKX2zH5D6aUhl8jmAwUTj3cYFjvAJ9HqsXxF9D_14

Przekład ze słowackiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

środa, 22 listopada 2023

Tajemnica obiektu WE0913A


 

Aleksander Kowal

 

Na Księżycu wylądował niezidentyfikowany obiekt. Uderzył w niewidoczną stronę Srebrnego Globu

 

Naukowcy z Uniwersytetu Arizony dostarczyli zadziwiających informacji. Jak wynika z przedstawionych przez nich dowodów, Chińczycy mogli niedawno umieścić na niewidocznej stronie Księżyca nieznany obiekt. Jego twarde lądowanie na powierzchni naszego naturalnego satelity doprowadziło do powstania podwójnego krateru.

Zagadkowy obiekt mógł być powiązany z wystrzeleniem rakiety Long March 3C. Tej użyto w 2014 roku, gdy realizowana była misja Chang’e 5-T1. Nowy rozdział w tej historii nastąpił z kolei w marcu ubiegłego roku, kiedy to ładunek uderzył w niewidoczną stronę Księżyca, czego pokłosiem okazało się powstałe podwójne zagłębienie.


Podwójny krater wybity przez booster chińskiej rakiety Długi Marsz 3C

Analizując zgromadzone informacje, amerykańscy naukowcy doszli do wniosku, że częścią ładunku był tzw. booster rakiety, lecz natura obiektu numer dwa pozostaje obiektem spekulacji. Członkowie zespołu badawczego zajmowali się tym tematem od dawna, ponieważ śledzili tajemniczy obiekt na przestrzeni siedmiu lat.

Sprawa stała się szczególnie intrygująca w momencie, gdy wykryty został cel nazwany WE0913A. Poruszał się on z dużą prędkością w przestrzeni między Ziemią a Księżycem i od początku zastanawiał badaczy. Ci nie wiedzieli bowiem, z czym mogą mieć do czynienia. Szukając odpowiedzi na pytanie o pochodzenie tego obiektu, zaczęli śledzić jego trajektorię i prowadzili obserwacje przez siedem lat. Jaki był finał tej sprawy? Roztrzaskanie się WE0913A na Srebrnym Globie.

 

Do uderzenia niezidentyfikowanego obiektu w niewidoczną stronę Księżyca doszło w marcu ubiegłego roku

 

A dokładniej rzecz ujmując: na jego niewidocznej stronie. Przypominamy, iż naturalny satelita naszej planety pozostaje z nią w tzw. obrocie synchronicznym, który sprawia, że Księżyc jest zwrócony w naszym kierunku zawsze tą samą stroną. Oczywiście mitem jest to, iż nie wiemy, co znajduje się po niewidocznej stronie Księżyca. Jej pierwsze zdjęcia zostały wykonane już w połowie ubiegłego wieku, a przed czterema laty umieszczono tam nawet lądownik. Dokonali tego Chińczycy w ramach misji Chang’e 4.

Teraz wróćmy do WE0913A. Ustalenia w tej zagadkowej sprawie zostały niedawno zaprezentowane na łamach „Planetary Science Journal”. Przeprowadzone analizy początkowo sugerowały, iż chodzi o górny stopień rakiety Falcon 9, która została wykorzystana w lutym 2015 roku do wyniesienia satelity DSCOVR. Z czasem naukowcy zmienili jednak przypuszczalną wersję wydarzeń.

Teraz najbardziej przekonujący scenariusz bierze pod uwagę udział rakiety Long March 3C. Ta miała zostać użyta w 2014 roku do realizacji misji Chang’e 5-T1. Co ciekawe, Chińczycy twierdzili, iż booster spłonął wtedy w atmosferze naszej planety przy ponownym wejściu, lecz rzeczywistość – przynajmniej według Amerykanów – była zgoła odmienna. Problem polega na tym, że nawet jeśli znamy pochodzenie jednego obiektu, który roztrzaskał się o powierzchnię Księżyca, to wielką niewiadomą pozostaje ten drugi. Zdaniem autorów może chodzić o dodatkowe obciążenie, mające stanowić przeciwwagę dla dwóch silników odpowiedzialnych za utrzymanie stabilności na orbicie. Niestety, niewykluczone, iż nigdy nie poznamy pełnego wyjaśnienia tej zagadki.

 

Moje 3 grosze

 

Jest jeszcze jedna możliwość, której nikt nie wziął pod uwagę, a mianowicie: w dniu 4.III.2022 roku Księżyc został zbombardowany przez asteroidę, która trafiła weń powodując powstanie podwójnego astroblemu w okolicy krateru Hertzsprung na „tamtej” stronie Księżyca. To duży krater o średnicy 536 km, znajdujący się niemal na równiku, na N 00,71° i W 129,22°. Obiekt WE0913A trafił w NE część pierścienia kraterowego.

Osobiście jestem zdania, że mamy szansę zbadanie tych astroblemów po powrocie ludzi na Srebrny Glob. A jest to konieczne choćby ze względu na to, że na dobrą sprawę NIE WIEMY czym jest ten obiekt WE0913A. Możemy, jak na razie, jedynie snuć przypuszczenia.

Radioaktywna równina na ciemnej stronie Księżyca

Jak dotąd, to Księżyc pokazał nam kolejną zagadkę z całego łańcucha tajemnic, Z którymi się tam zetknęliśmy. Mam nadzieję, że wszystkie powoli rozwiążemy, kiedy Ludzkość powróci na Srebrny Glob i go skolonizuje. Jest to melodia przyszłości, ale nie mamy innego wyboru i po prostu TAK BĘDZIE!

 

Źródło - https://www.focus.pl/artykul/protogwiazdy-w-centrum-drogi-mlecznej-jwst

sobota, 18 listopada 2023

CE5/CE-III-F w Teksasie

 


Albert Rosales

 

Lokalizacja: Oak Cliff, Dallas, TX

Data: 15 listopada 2006

Czas: różny

Opis incydentu:

Młody świadek relacjonował szereg zdarzeń. Najpierw, gdy wracał ze szkoły, duże UFO w kształcie cygara o długości 30 ft/10 m podążyło za autobusem do domu świadka. Podczas tego zdarzenia okazało się, że reszta dzieci w autobusie spała. Po powrocie do domu spojrzał w niebo i zobaczył obiekt w kształcie dysku, który opadł i przesunął się 5 ft/1,5 m nad jego głową. Najwyraźniej stracił przytomność, a chwilę później obudził się i pobiegł do domu. O zdarzeniu powiedział ojcu.

Później tej nocy spał, kiedy obudziły go dwie gadzie istoty, które stały w jego pokoju. Obaj mieli od 8 do 9 stóp/240-300 cm wzrostu, byli dwunożni i mieli duże ogony z tyłu.

Obok niego spał pies i w ogóle się nie ruszał. Następnie znowu stracił przytomność i miał żywy „sen” o przebywaniu na statku, siedzącym na dużym stole w towarzystwie jednego z dużych gadzich stworzeń, które komunikowało się z nim w myślach, mówiąc mu, żeby się nie bał, że jest „ważnym człowiekiem”. Obok niego znajdowało się duże okno, przez które mógł zobaczyć kilku Kosmitów i statek kosmiczny na ziemi. Pomyślał, że to miejsce znajdowało się na innej planecie, ponieważ niebo było jasnopomarańczowe. Następnie zaprowadzono go do pokoju przypominającego windę, gdzie pojawił się jasny błysk i obudził się w swojej sypialni, nie wiedząc, co naprawdę się z nim stało.

Dodatek HC

Źródło: http://mufoncms.com

 

Moje 3 grosze

 

Kim byli ci tajemniczy Przybysze? Być może byli to Reptilianie, to oczywiste, ale mnie ten opis i rysunek Obcego kojarzy się z opisami ziemskich Dinozauroidów – gadów naczelnych, które wyewoluowały z dinozaurów, a którym rozum pozwolił przetrwać Armagedon na granicy K/Pg.

Osobiście dopuszczam myśl, że coś takiego było możliwe i teraz albo zamieszkują one jakieś niedostępne tereny na Ziemi jako Neodinozaury, lub może nawet w Ziemi – skąd poszła Legenda Agharty, albo wyniosły się z naszej planety w Kosmos. Inna możliwość dopuszcza, że po prostu przeniosły się do innego wymiaru Czasu i tam pozostają w ukryciu – np. na Ziemi w Tonie - okresie poprzedzającym Kriogen, czyli ponad 720 mln lat temu, na superkontynencie Rodinia. Dlaczego akurat tam? Ano ze względu na ciepły i łagodny klimat, który skończył się w Kriogenie wychłodzeniem planety i zlodowaceniem jej od biegunów do równika, co zatarło wszelkie ślady życia w poprzednich okresach Neoproterozoiku. Życie eksplodowało po raz drugi po ustąpieniu lodowców w Ediakarze w czasie tzw. kambryjskiej eksplozji życia 635 mln lat temu.

Oczywiście są to tylko hipotezy, które będzie można zweryfikować dopiero po upowszechnieniu się technik chronomocyjnych umożliwiających podróże w Czasie…  

 

Przekład z angielskiego: ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz