środa, 31 sierpnia 2022

Seksualne Spotkania Trzeciego Stopnia... (2)

 



Przypadki Shane Kurz

 

Dziwne zdarzenia w życiu Shane Kurz rozpoczęły się, gdy miała ona 7 lat.  Pewnego dnia spała na tylnym siedzeniu samochodu i śniło jej się, że samochód zdążał w kierunku słupów telefonicznych, jakby miał uderzyć w jeden z nich. Jednak w ostatniej chwili samochód skręcił unikając zderzenia. Następnego dnia zdarzyło się to na jawie…

W 1967 roku, Shane była w ostatniej klasie szkoły średniej , gdy zdarzył się jej następny „dziwny przypadek”. Gdy była niedaleko budynku szkoły, podszedł do niej mężczyzna, który wszczął z nią rozmowę. Znał jej imię, a ona widziała go pierwszy raz w życiu. Ubrany był w sztruksowe spodnie i kraciastą koszulę rozpiętą pod szyją. Mówił z trudnym do określenia akcentem. Zaproponował jej przejażdżkę „białym pojazdem” ale odmówiła. Odchodząc od niego zrobiła trzy kroki, po czym odwróciła się, ale Obcego już nie było.

W kilkanaście dni później – na początku kwietnia – gdy robiła zakupy w sklepie spostrzegła, że przygląda jej się człowiek z rzadkimi blond włosami. Nosił on czarny płaszcz, który szczelnie go okrywał, a poza tym wydawał się zbyt długi i obszerny na niego. Również i on zniknął, gdy Shane odwróciła się.

Minęło znów kilka dni. 15 kwietnia w nocy, Shane wraz z matką zaobserwowały przez teleskop szybko poruszające się torem eliptycznym białe światło, które na chwilę zatrzymało się nad nimi, a następnie powróciło do tego miejsca skąd przybyło. Po tej obserwacji u Shane pojawiła się wysypka na ramionach i szyi. W dwa dni później wydarzenie powtórzyło się. „To” wykonywało te same manewry przez ok. 7 minut. Po obserwacji Shane i matka poszły spać, lecz o 2-giej w nocy zostały obudzone niesamowitym, jasnym światłem, którego źródło znajdowało się za oknami.  Gdy ich oczy przyzwyczaiły się do światła zauważyły, że pochodzi ono sponad domu sąsiadów, z owalnego obiektu podobnego do jaja, spoczywającego na ziemi. Potem obiekt zaczął się powoli podnosić, a kiedy zrównał się z poziomem dachu, to wystrzelił w górę i zniknął. Obiekt ten był również widziany przez sąsiadów.

2 maja 1968 roku, wieczorem, Shane znów zaobserwowała podobny do cygara obiekt (CUFO, CNOL), który się nagle pojawił, zatrzymał na chwilę, a następnie wystrzelił do przodu zmieniając kolor na czerwony i znikł jak błyskawica. Około północy położyła się do łóżka i natychmiast zasnęła.

O 8-mej rano obudziła ją matka. Shane czuła się jak pod działaniem tabletek nasennych. Leżała na łóżku, podomka była rozpięta aż do dołu. Pantofle, nogi i podomka były upaprane zeschniętym błotem. Na podłodze przy drzwiach wejściowych i w ogrodzie były ślady stóp Shane z błotem. Następnego dnia czuła się ona bardzo przygnębiona i trwsało to kilkanaście dni. Miała ona trudności z zasypianiem i ostrością widzenia. Gdy brała prysznic zauważyła czerwone pierścienie na podbrzuszu. Układały się one w kształt trójkąta. Od pępka w dół biegła czerwona linia, której dotąd nie miała. W następnych miesiącach Shane straciła na wadze, wstrzymała się także miesiączka na okres 1 roku.

W czerwcu 1968 roku Shane miała sen, w którym była na polu po przeciwnej stronie ulicy, w podomce. Biegła próbując znaleźć schronienie, widząc na górze biały owalny CNOL podchodzący do lądowania. Miał on ok. 25 ft/~8,33 m wysokości, pulsujące światła i okna - w jednym z nich stał mężczyzna i patrzył na nią. Otoczył ją promień światła i czuła, że jest unoszona i wciągana do góry. Nie mogła temu przeciwdziałać. Gdy była 3 stopy nad ziemią - obudziła się. Sen ten powtarzał się przez następne 5 lat co najmniej 2 razy do roku, a p[o przeprowadzce do innego miasta śnił się jej co 3 miesiące. Zawsze był taki sam i kończył się w tym samym momencie.

23 stycznia 1969 roku, Shane poszła spać zapadając w głęboki sen. Po obudzeniu się stwierdziła, że zaspała. Biorąc prysznic zauważyła, że ma poparzoną skórę wokół szyi i biegnące aż do uszu dwa ślady na twarzy, po każdej stronie aż do piersi.     

21 lutego 1975 roku Shane spotkała się z Nowym Jorku z prof. Hansem Holzerem w celu przeprowadzenia seansu hipnotycznego. Chciała ona bowiem wiedzieć, co ją spotkało w nocy 2.V.1968 roku. Oto fragmenty seansu:

Holzer: Jest 2 maja 1968 roku. Udajesz się do łóżka. Jest środek nocy. Opisz, co widzisz…

Shane: Coś słyszę – wyczuwam, że coś tu jest, jest światło, jest także ktoś, kto woła mnie po imieniu. Widzę to światło i chcę wstać.

H.: Czy już wstałaś?

S.: Nakładam podomkę i zapinam ją na wszystkie guziki. Wsuwam pantofle. Czuję się zmęczona. Nie chcę iść.

H.: Czy jesteś już na zewnątrz?

S.: Tak, jest chłodno. Stoję tak i patrzę. Ja widzę… to jest spodek. Światło przygasa. Chciałabym wejść pod ziemię, aby się ukryć. Przechodzę na drugą stronę ulicy. Teraz widzę to światło. Ono spada w dół za domem. Nie mogę zobaczyć zbyt wiele. Stopy mam całe obłocone. Błoto lepi mi się do nóg.

H.: Czy są tam jacyś ludzie?

S.: Są tu okna, które zdają się tworzyć obręcz obracającą się i są bardzo jasne. To nie jest na ziemi, to ciągle unosi się i jest wielkie. To się zbliża. Klęczę na ziemi próbując się schować. Widzę tych ludzi, to jest blisko, tuż nade mną. Widzę ich ok. 20 stóp ode mnie i oni mi się przypatrują. Coś się otwiera tuż nade mną. To światło… drażni me oczy, jest takie mocne.

H.: Czy jesteś teraz w strumieniu światła?

S.: Tak. To jest ciepłe. Unoszę się i czuję jakby coś mnie ciągnęło. Przenoszę się w tym świetle, ale nie wiem jak. Nagle jestem w pokoju. To wygląda jak pusta sala szpitalna.

H.: Czy są tam jacyś ludzie?

S.: Tu jest stół. Wszystko jest białe. On wchodzi. Ma na sobie kurtkę podobną do kurtki motocyklowej. Jest raczej drobny. On mnie zna. Jak on może mnie znać?

H.: Czy mówi coś do ciebie?

S.: Tak, słyszę moje imię. On prosi mnie, bym się położyła na stole. Pytam „Czego ty chcesz?” Złapał mnie za rękę i choć jest niskiego wzrostu jest bardzo silny. Mówi, żebym zdjęła bluzkę. Ja nie chcę zdjąć. jest jeszcze ktoś za mną. Jest taki sam, na sobie długi surdut. Złapali mnie za rękę i podrapali. To boli. Nałożył na to papier woskowany czy coś podobnego.

H.: Czy powiedział ci czego chce?

S.: „Dziecka” – powiedział – „ja chcę dziecka”. Mówił do mnie, że będę dobrą rozmnożycielką. Próbuję usunąć się ze stołu, ale nie mogę.

H.: Dlaczego on chciał tego dziecka?

S.: On mówi: „My studiujemy… my chcemy zobaczyć, czy my możemy mieć… chcę ciebie.” Jeszcze ktoś wszedł do środka, doktor, wziął mnie za rękę. Przypatruje mi się. Mówi: „Powinnaś się rozebrać.” Nie mogę się temu oprzeć. Ma jakiś instrument. Jest trójkątny i cały świecący. To jest igła.

H.: Co on zrobił z tą igłą?

S.: To jest długie. On próbuje tu wepchnąć i mówi bym się nie obawiała. Czuję coś. To boli jak gdyby coś nakłuwało mój brzuch, to posuwa się, coś porusza się w mym brzuchu rażąc mój pępek. Teraz oddala się. On cofa się. Przypatruje mi się.

H.: Czego on chce?

S.: Chciałby ze mną mieć stosunek. Patrzy na mnie, pożąda mnie. Mówi: „Potrzebujemy cię jako samicę.”

H.: Czy słyszałaś to po angielsku?

S.: To było brzęczące. Słyszałam to, to był rodzaj czegoś krótkiego jak pomruk.

H.: Czy zmusił cię do stosunku z nim?

S.: Mówił: „Przyglądaliśmy ci się. Jesteś jedyna.” Próbuję wstać, ale nie mogę się ruszyć.

H.: Co on robi?

S.: Zdejmuje kurtkę. Nie chcę na to patrzeć. Ma coś jakby tubę. Wyciska galaretę.

H.: Czy jest nagi?

S.: Tak.

H.: Czy ty jesteś naga?

S.: Tak, jest mi zimno.

H.: Czy dochodzi do stosunku?

S.: On nakłada coś na mnie. Galareta, naciera mnie. Na brzuchu i na piersiach. Mówi, że to podnieca. (…)

H.: Co czułaś, jak on to robił?

S.: Czuję się okropnie… ale znajduję przyjemność. Myślę, że to przez tę galaretę. On zaczyna szumieć. Zachowuje się jak zwierzę. Jęczy. Gwałci mnie, a ja nie chcę… Nagle ja siedzę. Dowódca ma na sobie swoje ubranie. Dokładnie mi się przygląda. Uderzyłam go. Mówię „Zniewoliłeś mnie!”, a on mówi: „Nie. Pozwalamy ci odejść”. Nałożyli mi pantofle i on mówi: „Możesz iść”. Czuję się zmęczona. On mówi: „Nie będziesz nic pamiętać”. To otwiera się, jest w tym światło, nadchodzi z góry, szumi i on mówi: "Opadasz w dół”. Płynę. Czuję jak szybuję i teraz jestem na ziemi. Leżę i słyszę jak to się przesuwa. Później odlecieli. Płaczę i chcę iść do domu.

 

CDN. 

wtorek, 30 sierpnia 2022

Ostatni pociąg do Kasiny Wielkiej…

 


 

Stanisław Bednarz

 

…czyli opisanie podróży uczonej pociągiem retro z Teresą Bednarz.

Był to ostatni wakacyjny kurs. Ludzi co nie miara. Pociąg odchodził ze skansenu o 14-tej. Nasz bohater to Ty-42-107. Parowozy serii Ty42 budowano w Polsce tuż po wojnie na podstawie pozostawionej przez Niemców dokumentacji, gotowych części i podzespołów lokomotyw serii Ty2 (niemiecka seria 52). Budowa i parametry techniczne obu serii są identyczne. Niemcy budowali podczas wojny serię 52  także w Fabloku i Cegielskim. Ten pochodzi z Cegielskiego. Prezentowany egzemplarz trafił do Chabówki z lokomotywowni Rybnik w 2007 roku. Został tutaj odbudowany i przywrócony do pełnej sprawności technicznej w 2013 roku… Producent: HCP, Poznań, rok budowy 1946, nr fabr. 2849. Od 1942 do 2007 służył w lokomotywowniach Górnego Śląska.  








Parowóz sapał, stękał, pocił się wydawał ludzkie odgłosy przypominał dobrotliwe zwierzę. Kółka miał malutkie, było ich pięć, rzucał się w oczy długi kocioł, szczelnie zamykana budka maszynisty, dziwny beczkowy tender, dymnica  kotła, zamykana dziwnymi spinkami, boczne blachy odchylające strumień powietrza ku górze; z krótkiego komina unosił się leniwie czarny jak sadza dym. Dwa kompresory, umieszczone z przodu, zwłaszcza podczas postoju wydawały dziwne, trochę niepokojące, metaliczno-owadzie dźwięki, powtarzając śpiewnie, jakby po chińsku „tyng-ssssyyy”,  „tyng-sssyyyy”. Nastawiałem się na wspaniałą, ciemnozieloną OKz-32,lub jej  młodszą siostrzyczkę „Uszatkę” TKt-48, zgrabną niczym zabaweczka , pojadę ciężkim towarowym frontowym.

 Parowóz ciągnął 3 wagony na początku PRL–owskiego  turystycznego ryflaka i trzy wagony pruskie (a ściślej niemieckie) z lat 20 i 30–tych. Pragnęliśmy „austriaka” (tzw. kowbojkę) ale nie było, wybraliśmy niemiecki  wagon klasy 3 serii Ci  aby ominąć wyścielane siedzenia 2 klasy  bo lubi tam pluskiew siedzieć. Zamówione przez Niemieckie Koleje Państwowe (DR) dwuosiowe wagony trzeciej klasy z otwartymi pomostami stanowiły budowaną w Niemczech od 1928 roku serię znormalizowanych wagonów stalowej konstrukcji. Odbudowany w ZNTK w Ostrowie Wielkopolskim w 1992 roku wagon otrzymał wystrój wnętrza odpowiadający dawnej klasie 4 kolei niemieckich.

Na stacji Chabówka minęliśmy inny pociąg retro, aż z Nowego Sącza, prowadził go niestety spalinowóz SM-42 z trzema ryflakami, ale znaczy to że trasa z Nowego Sącza jest nadal drożna.











Początkowo jechaliśmy doliną Raby aż do Mszany zatrzymując się w Rabce  Zarytym i Mszanie Dolnej, po drodze minęliśmy upadająca zamkniętą stacyjkę w Rabie Niżnej. W powietrzu pachniało jesienią. Wokół trasy mnóstwo amatorów foto-stopów. Atrakcje prawdziwe zaczęły się od Mszany Dolnej. Parowóz fukał jak zagniewana kotka wyrzucał ogromne ilości sadzy, które do tej pory mam we włosach bo stałem na pomoście i pogwizdywał radośnie. Wreszcie po pochyłości sięgającej 2,7%   dowlekliśmy się o 15:04 do prześlicznej stacyjki w Kasi nie Wielkiej. Stacja plenerowa szkoda trochę, że zieleń ogołocona i nie zadbana  stanowiła plener dla wielu filmów m.in. Katyń. 

Na stacji nowa tablica poświęcona Apolinaremu Dziewulskiemu z Krościenka inżynierowi kolejowemu , któremu sam cysorz w dniu otwarcia wręczył szpilkę od krawata z brylantem. Rozrzutność jak na Habsburga. 

Tu pociąg zrobił 1,5 godzinna przerwę w sam raz aby kolejka krzesełkową wyjechać na grzbiet masywu Śnieżnicy i stamtąd podziwiać piękny krajobraz aż po Kraków, na zdjęciach nie wyszedł ale gołym okiem był widoczny ponieważ pomiędzy Śnieżnicą, a Krakowem nie ma żadnych wzniesień, W miejscu stacji górnej rozpoczyna się dziki rezerwat Śnieżnica. Potem zjazd  gdzie widać było cała Kąsinę  w tym nowy kościół w którym włodarzy ksiądz Maciaszek z Bystrej, jest i stary zabytkowy.

Zjeżdżając widać było jak pociąg  cierpliwie oczekuje. Potem odjazd 16:34 i fantazyjna jazda w dół aż do skansenu, który osiągnęliśmy o 17:42. Jesteśmy odurzeni dymem parowozu i szczęśliwi wspomnieniem młodości, przełomem lata i jesieni i ludzką empatią zgromadzonych miłośników kolei.

poniedziałek, 29 sierpnia 2022

Seksualne Spotkania Trzeciego Stopnia… (1)

 


Elżbieta Boroń vel Bronisław Rzepecki

 

W zasadzie jest to temat raczej pomijany czy wprost wyszydzany przez „prawowiernych uczonych”, którzy już to nie wierzą w jego realność już to – z różnych względów np. religijnych czy obyczajowych – usiłują zaprzeczyć czy zignorować jego istnienie. U nas temat ten poruszył Bronisław Rzepecki, który zamieścił ten materiał na łamach „Sfinksa” nr 4/1990 pod pseudonimem Elżbieta Boroń. A oto ten materiał:

 

A gdy ludzie zaczęli się rozmnażać na Ziemi i zrodzili córki, widząc Synowie Boży córki ludzkie iż były piękne, wzięli sobie za żony ze wszystkich, które obrali.  (Rdz 6,1 z Pisma Świętego w przekładzie W.O. Jakuba Wujka, 1956)

A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki. Synowie Boga, widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały. (Rdz 6,1 z Biblii Tysiąclecia, Pallotinum 1980)

 

Cytat ten mógłby być potwierdzeniem, że już w odległej przeszłości istniały kontakty seksualne pomiędzy „przybyszami z niebios” a Ziemianami. Wiele takich kontaktów jest opisanych w legendach, mitach i podaniach dawnych ludów Ziemi. Nie trzeba jednak cofać się aż w tak dalekie czasy, aby dowiedzieć się o bardziej wiarygodnych i możliwych do sprawdzenia kontaktach seksualnych  „przybyszów z nieba”  z mieszkańcami naszej planety. Zdarzenia tego rodzaju miały miejsce niejednokrotnie w naszym wieku (XX). Być może wydają się one za mało wiarygodne, jednak w kilku szczególnych przypadkach, badania wykluczyły możliwość mistyfikacji czy halucynacji świadka, a konkluzje badaczy stwierdzały jednoznacznie, że opowieść ma pokrycie w konkretnych faktach.

Kontaktów seksualnych Kosmitów z Ziemianami nie można traktować jako zjawisko marginalne, chociaż znanych jest zaledwie kilkanaście przypadków tego typu.[1]

 

Przypadek Antonio Villas Boas

 

Dokładność w ustaleniu jest niemożliwa, gdyż wielu świadków tych zdarzeń, szczególnie kobiet, nie wspomina o tym nikomu – nawet swej najbliższej rodzinie, nie mówiąc już o badaczach. Znamienny jest fakt,  iż częściej mamy do czynienia z kontaktami seksualnymi Kosmitów z Ziemiankami, niż Ziemian z Kosmitkami, chociaż najbardziej znany – wręcz klasyczny przypadek tego typu dotyczy Ziemianina i Kosmitki.

Dnia 16.X.1957 roku w nocy, młody brazylijski chłop Antonio Villas Boas znajdował się na swoim polu. Ok. godziny 01:00 na niebie pojawił się świecący obiekt, który szybko zbliżył się do świadka, a następnie zatrzymał na wysokości ok. 50 m nad ziemią. Gdy wystraszony Antonio zaczął myśleć o ucieczce, obiekt zwolna siadał na ziemi. Po chwilowej obserwacji obiektu, świadek zdecydował się na ucieczkę, ale w tej samej chwili coś złapało go za ręce.

Była to Istota niewielkiego wzrostu, sięgająca mu do ramienia, dziwnie ubrana. Odwrócił się i pchnął ją – Istota puściła go i upadła na ziemię. Jednak ucieczka była niemożliwa, gdyż w tym samym momencie został zaatakowany przez trzy inne Istoty, które złapały go za ręce i nogi, przewróciły na ziemię. Następnie zaciągnęły go do statku, który stał na trzech podporach i przez otwarte drzwi wepchnęły go do środka.   

Rozglądając się, Antonio zobaczył pięć Istot. Jedna z nich popychała go do następnego pomieszczenia, które znajdowało się po przeciwnej stronie drzwi wejściowych. Weszli do niego – okazało się ono wpółotwarte, w środku stała metalowa kolumna od sufitu do podłogi, szeroka na górze i dole, trochę węższa w środku. Znajdował się tam także stół i kilka obrotowych krzeseł zrobionych z białego metalu.





Dwie z Istot trzymały Antonia za ręce, pozostałe przyglądały mu się i rozmawiały. W końcu rzuciły się na niego i zaczęły rozbierać.

Na nic nie zdały się protesty. Gdy go rozebrano, jedna z Istot natarła całe jego ciało jakby mokrą gąbką. Potem trzy Istoty zaprowadziły go do innego pokoju, gdzie pobrano mu krew za pomocą przyrządu- „gumowych tub z kielichowatą dyszą”. Po raz drugi pobrano mu krew z podbródka. Potem Istoty wyszły, Antonio został sam. Pomieszczenie było puste z wyjątkiem dużej leżanki z dziwnym wałkiem w środku, ale bez podgłówka. Była miękka, co stwierdził, gdy usiadł na niej, gdyż czuł się fatalnie. Naraz przy drzwiach zrobił się ruch i Antonio zobaczył w drzwiach kobietę, która wolno zbliżała się do niego, ubawiona zdziwieniem, jakie wywołała.

- Byłem oszołomiony i to nie bez powodu. Kobieta była całkowicie naga jak ja… - co więcej, była piękna. Jej prawie białe włosy były jedwabiście gładkie, niezbyt obfite, sięgające do połowy szyi z końcami zawiniętymi do środka, z przedziałkiem pośrodku. Oczy Jej były duże i niebieskie, bardziej ukośne niż okrągłe, nos prosty niezbyt duży. Coś innego było w kształcie Jej twarzy – kości policzkowe były wyraziste, twarz wąska z ostro zaznaczonym podbródkiem. Usta bardzo cienkie i słabo widoczne. Uszy były małe i nie różniły się od uszu kobiet jakie znam… Jej ciało było piękniejsze od ciała kobiet, które znałem. Było szczupłe z dużymi oddzielonymi piersiami, wąskie w pasie, z małym brzuchem, szerokie w biodrach, z długimi udami. Stopy małe, ręce długie i wąskie, a jej palce i paznokcie normalne. Była nieco niższa ode mnie i Jej głowa sięgała do mojego ramienia…

Kobieta objęła go i zaczęła pocierać swoją twarz o jego. Jego ciało przylgnęło do Jej ciała…

Jej skóra była biała, a na ramionach miała piegi… zacząłem się podniecać… sądzę, że ten płyn wcierany w moją skórę był tego powodem. Widocznie użyli tego umyślnie. Byłem niezmiernie podniecony seksualnie, coś co mi się nigdy nie zdarzyło. W rezultacie zapomniałem o wszystkim i złapałem tę kobietę odpowiadając na jej pieszczoty jeszcze większymi pieszczotami… To był normalny stosunek, a ona zachowywała się jak każda kobieta.

Antonio zauważył kilka Jej dziwnych zachowań przy stosunku. Ona chrząkała i brzmiało to jak chrząkanie zwierzęcia. Nie całowała go, zbliżone do tego były delikatne ugryzienia jego podbródka.

Drzwi znowu się otworzyły, jeden z „mężczyzn” pojawił się i wywołał kobietę. Nim wyszła „odwróciła się do mnie i wskazała na swój brzuch, a później wskazując na mnie uśmiechnęła się i w końcu wskazała na niebo – myślę, że to było w kierunku południowym.

Istoty wręczyły Antoniowi ubranie, gestem dając mu do zrozumienia, by się ubrał. Gdy to zrobił został oprowadzony po obiekcie, a następnie wyprowadzony z niego. NOL odleciał, a Antonio został sam w polu.

Po tym spotkaniu młody farmer cierpiał na nudności i bóle głowy. Jego oczy stały się opuchnięte i nie mógł sypiać. Na ciele pojawiły się czerwone koła. Dr Olavo Fontes , który go badał orzekł, że został on poddany napromieniowaniu oraz dodał: Stwierdzam całkowity brak oznak choroby umysłowej.

 

CDN.      


[1] Proponuję dla nich przyjąć oznaczenie CE-III-X albo CE7 – R.K.L.

niedziela, 28 sierpnia 2022

Afera Roberta Lazara (3)

 


INNA PRZYCZYNA

 

[…] CUFORN nie posiada praw do tej części serialu z 14.XI.1989 roku, w której Lazar dał więcej wyjaśnień na temat pierwiastka 115, dylatacji czasu i jej stosunku do fal grawitacyjnych oraz militarnym potencjale Ich technologii. Knapp pokazał to w widowisku telewizyjnym pt. „UFOs – The Best Evidence” trwającym 2 godziny […], które niewiele wniosło do tej afery.*14

 

ŚMIERTELNE ZAGROŻENIE

 

Niezorientowanym przypominamy, że Strefa 51 – zawierająca S-4 znajduje się w odległości 10-15 mi/16-24 km od Groom Lake: około 125 mi/200 km na północ od Las Vegas, NV. Lazar pracował tam jako starszy pracownik naukowy. Jego telefon był zastrzeżony. Kiedy go wynajęto, kazano mu trzymać język na wodzy i nic nie mówić o swojej pracy. Zagrożono mu wszelkimi konsekwencjami – łącznie ze śmiercią.

- Chyba mam prawo do uczciwego procesu! – oświadczył Lazar. Sądzi on, że ma telefon na podsłuchu – kupiłem detektor p[odsłuchu telefonicznego i kiedy podnoszę słuchawkę, to pali się czerwone światełko.  – mówi Lazar. […]

Jak długo UFO mieści się w S-4?. Lazar odpowiada – niedługo, ale nie wiem nic pewnego.   

Lazar podsumował badania prowadzone w S-4.

- To jest najtajniejszy program badawczy w USA.

Zanim Lazar ujrzał „model sportowy” w akcji, sądził że ma do czynienia z pojazdem pozaziemskim. […]*15

Czy Lazar mówi prawdę? Przeprowadzono próby wariograficzne w obecności Knappa i urzędnika policji z Los Angeles. Było ich 4. Jednakże wyniki są tak rozbieżne, że na ich podstawie nie można wyciągnąć żadnych wniosków.*16 Rozbieżności te można wytłumaczyć strachem badanego.

Drugi z zastosowanych przez Knappa sposobów to była hipnoza. I tutaj także Knapp i dr Layne Keck ponieśli porażkę. Nic nowego nie uzyskano tą drogą. Keck wie, że człowiek może kłamać nawet pod hipnozą, jednakże istmnieją sposoby ujawnienia prawdy nawet w takim przypadku. Po kilku seansach doszedł on do wniosku, że w podświadomości Lazara „panuje bałagan”, który można osiągnąć przy pomocy technik mentalnych lub środków farmakologicznych – co jak się zdaje, miało miejsce w przypadku Lazara.

[…] Po ich zastosowaniu w celu zlikwidowania prymitywnego lęku o siebie i „odblokowaniu” podświadomości, dr Keck stwierdził, że Lazar mówi prawdę.

George Knapp stwierdził, że jego stacja TV zna więcej osób, które wiedzą w prowadzonym w S-4 programie badawczym nad latającymi dyskami, i tak np. technik pracujący w newralgicznym miejscu S-4 powiedział Knappowi, że: wszelkie odnalezione dyski Obcych są magazynowane na pustyni Newada, zaś inny emerytowany pracownik S-4 powiedział, że widział latający dysk, który przyziemił się przy granicy Strefy 51 i został natychmiast otoczony przez pracowników ochrony, którzy go zabrali i rozebrali w czasie kilku godzin.

- Pewien człowiek, który nieopatrznie wszedł do jednego z hangarów, ujrzał tam metalicznie lśniący dysk pod plandeką. Potem został przesłuchany przez ludzi w laboratoryjnych fartuchach – powiedział Knapp.  

- Pewien lotnik służący w Nellis AFB jako radarzysta opowiedział, jak to on i jego kolega obserwowali w ciągu 5 nocy dziwne obiekty nad Groom Mountains, które latały tam z prędkością rzędu 7000 mph/10.000 km/h i mogły momentalnie zatrzymać się w powietrzu, czego nie może żadna ziemska maszyna. Kiedy zameldował o tym swoim przełożonym, kazano mu wyłączyć radiolokator i przerwać obserwację przestrzeni powietrznej nad tą okolicą. Poza tym kazano mu zachować milczenie na ten temat, jakby nic się nie wydarzyło – oświadczył Knapp.

Lazar mówi o ludziach, którzy pracują dla tego projektu – czy to jest naprawdę sprawa US Navy, czy kogoś innego – oni mają wielkie uprawnienia – nie opowiadają się przed nikim. Dlatego też nikt nic nie powie – istnieje bowiem dużo sposobów by zamknąć usta zbyt gadatliwym.

 

Przypisy

 

* Ostrożność uzasadniona, bowiem jak wynika z dalszych partii tekstu, cała ta afera Lazara przypomina inną aferę – aferę Morrisa K. Jessupa – astronoma, który wyeliminowany przez tajne służby amerykańskie właśnie za rozpowszechnianie pogłosek o tajnych badaniach prowadzonych przez Pentagon nad UFO. John Keel wykazał, że Jessup był zamieszany w sprawę Incydentu nad Maury Island, WA, a także w Eksperyment Filadelfijski i został zamordowany przez agentów Narodowej Agencji Atomowej.

** W oryginale użyto słowa „projectile” co dosłownie oznacza „ciężki pocisk” konwencjonalny bądź rakietowy.

*** Dosłownie „Kraina Marzeń” i „Skunksia (śmierdząca) Robota”.

**** Moskowit (Mc) znajduje się na tzw. „pierwszej wyspie stabilności” Układu Okresowego Pierwiastków. Niestety, jak dotąd nie znaleziono stabilnych aktynowców i transuranowców o liczbie atomowej powyżej 97.

***** Synteza jądrowa została wykorzystana w bombach wodorowych (H), zaś reakcja rozpadu atomowego w bombach atomowych (A). Reakcja anihilacji materii i antymaterii będzie miała zastosowanie w broni D od słowa „dezintegracja”.

*6 - Są to tzw. „targety” czyli „cele” albo „tarcze”.

*7 – Reakcja anihilacji materii dostarcza energię głównie w postaci wysokoenergetycznych kwantów gamma, więc mowa o „gorącu” w takim przypadku stawia opowieść Lazara pod znakiem zapytania.

*8 – Tym można wytłumaczyć także efekt znikania przedmiotów i ludzi w pobliżu UFO dla postronnych obserwatorów.

*9 – Dla porównania: masa krytyczna dla U-235 wynosi ok. 8 kg, zaś dla Pu-238 wynosi ok. 4,1 kg.

*10 – Pogląd ten wydaje się być mylnym po wydarzeniach w Woroneżu , które miały miejsce jesienią 1989 roku.

*11 – Nasuwa się ciekawa analogia do legend dogońskich, w których dwaj „kosmici” Nommo i Ogo korzystali z paliwa, w które zaopatrywali się na Syriuszu C. Lazar prawdopodobnie znał tą legendę i mógł wykorzystać ten wątek w swych opowieściach.

*12 – W oryginale użyto słowa „greys” – „szaraki”.

*13 – W oryginale „Exhibit A – An Alien”.

*14 – Opuściłem tutaj fragment relacji Lazara uzasadniającego dlaczego nie lubi on ufologii.

*15 – Opuszczono tutaj opis wnętrza „modelu sportowego” – jest on podobny do opisu podanego przez Betty Andreasson w „The Andreassons’ Affair” Raymonda Fowlera.

*16 – Zastosowanie wariografu nie może być dowodem w sprawie, tak jak i zastosowanie hipnozy. Oba te środki nie są uznawane przez większość systemów prawnych jako dowód.

 


Moje 3 grosze

 

Im bardziej wgryzałem się w te rewelacje Lazara – Knappa, to coraz bardziej nabierałem pewności, że jest to jedna wielka – jak mówiliśmy w szkolnych czasach – wyjątkowo przednia brednia! Niestety, ale jest dokładnie tak, jak piszę.

Oczywiście, że w Area 51 testuje się najnowsze samoloty itp. latające maszyny dla US Navy i nie tylko, ale nie ma tam żadnych pozaziemskich cudów, których amerykańska publiczność tak łaknie!

Po drugie – Lazar cały czas opowiada, jakie to straszliwe kary ściągnąłby na siebie w przypadku rozpowiadania o tym, jakie to cuda na kiju znajdują się w S-4. I co? I kłapie dziobem na prawo i na lewo w mediach i jak na razie włos z głowy mu nie spadł. Dziwne – nieprawdaż? Chińczyk, który szpiegował na rzecz Ch.R.L. za swą działalność dostał 10 lat odsiadki, Lazar opowiadający o największych tajemnicach USA chodzi sobie na wolności i bezkarnie opowiada swoje cuda wianki…

To przypomina mi działalność niejakiego Wiktora Suworowa alias Władimira Bogdanowicza Rezuna, ex-majora, renegata z GRU, który uciekł na Zachód i zaczął pisać książki historyczne, m.in. o swej dawnej firmie. I rzecz przeciekawa – w ZSRR wydano na niego wyrok śmierci, w Rosji go nie anulowano. Facet jeździ sobie po świecie i opowiada o tym, jakie to straszne jest to GRU i jego zbrojne ramię – SPECNAZ. Ile jest warte, wyszło właśnie na Ukrainie…

Kolejna sprawa – pierwiastek 115 czyli moskowit – Mc. Moskowit został zsyntetyzowany dopiero w 2006 roku w Dubnej – i zsyntetyzowano zaledwie 4 (słownie: cztery!) atomy moskowitu! A Lazar twierdzi, że USA mają tego na kilogramy. Problem polega na tym, że atomy moskowitu rozpadają się w ciągu 100-200 ms czyli 100-200 x 10-3 sekundy! I nie ma na to żadnej rady, bo procesy jądrowe są niepowstrzymalne. No ale nie każdy o tym wie i brednie Lazara bierze za dobrą monetę.

O mechanice fal grawitacyjnych nie mówię, bo to jest obszar, który dopiero nauka poznaje. Swoją drogą ciekaw jestem, jak działa „falowód fal grawitacyjnych”? Wszak grawitacja przenika wszelką materię i nie da się jej tak po prostu zaekranować czy odgrodzić, by zbudować takie falowód.

Kolejna bajka – dokumenty na temat UAP, które rzekomo przechodziły przez jego ręce. Oczywiście, że takich meldunków było od jasnego groma i trochę. To akurat jest możliwe.

Reasumując – cała ta relacja i rewelacja to tylko kolejna legenda miejska, dezinformacja i element wojny psychologicznej, którą sporządzono i puszczono w obieg w czasie najgorszego rozpalenia się Zimnej Wojny – w 1984 roku. Po obu stronach straszono się ilością głowic nuklearnych i termonuklearnych, triadą BMR czyli A, B, C i N, a także przebąkiwano o broni D – czyli dezintegracyjnej z wykorzystaniem antymaterii, broniach kosmicznych – falowych i cząsteczkowych, itd. itp. ZSRR ten wyścig absurdu przegrał. Niestety – teraz chce się odegrać, a przynajmniej przywrócić status quo ante 1939 czy nawet 1914!

Ale to już temat z innej ballady…

 

Opracował - ©R.K.F. Sas-Leśniakiewicz

sobota, 27 sierpnia 2022

1992: Pożary lasów w Polsce

 


Stanisław Bednarz

 

O roku 1992 o roku ów, roku wielkich pożarów  lasów w Polsce!

Właśnie mija 30 rocznica największego pożaru lasów w Europie, który miał miejsce koło Kuźni Raciborskiej. Pożar rozpoczął się 26 sierpnia 1992 roku około godziny 13.50 i chwilę później został zauważony w oddziale 109 (przy linii kolejowej łączącej Racibórz z Kędzierzynem–Koźlem), nadleśnictwa Rudy Raciborskie, w pobliżu miejscowości Solarnia.

Warunki meteorologiczne były wyjątkowo sprzyjające pożarowi – temperatury ponad 32°C, 30 sierpnia w Kaliszu i Łodzi zanotowano 38°C. Występował silny wiatr z południa; w Tatrach wiał wiatr halny, wyjątkowo niska była wilgotność ściółki leśnej. 

Prawdopodobną przyczyną zapłonu była iskra spod kół hamującego pociągu. Pożar udało się ugasić dopiero cztery dni później, a jego dogaszanie trwało do 12 września.

Wyjątkowo niekorzystna była sosna zawierająca  olejki eteryczne oraz  torfowiska utrudniające dogaszanie. Dużą rolę podczas gaszenia odegrało masowe użycie 26 samolotów PZL M18 Dromader, zrzucających wodę na czoło ognia. Ponadto w akcji gaszenia pożaru brało udział około 1100 samochodów pożarniczych, śmigłowce, 50 cystern kolejowych i 6 lokomotyw, a także sprzęt ciężki, taki jak czołgi inżynieryjne, pługi i spychacze. W sumie w akcji gaśniczej brało udział około 10 tys. osób.

 Pamiętam 28 sierpnia na rynku w Jordanowie była zbiórka wszystkich wozów strażackich z Podhala jadących na pomoc, nasza straż też brała udział.

Zniszczenia na terenie nadleśnictw Rudy Raciborskie, Rudziniec i Kędzierzyn miały cechy klęski ekologicznej. W pożarze zginęły 2 osoby – strażacy: aspirant Andrzej Kaczyna z Komendy Rejonowej Straży Pożarnej w Raciborzu, awansowany pośmiertnie do stopnia młodszego kapitana i druh Andrzej Malinowski z OSP Kłodnica z Kędzierzyna-Koźla. Ofiarą została także osoba postronna. Młoda matka, 23-letnia Gabriela Dirska (odepchnęła córkę w wózku, nie odniosła obrażeń) została przygnieciona śmiertelnie przez wóz strażacki jadący do akcji gaśniczej, który wpadł w poślizg i wypadł z drogi, strażacy ucierpieli w wypadku. 50 osób odwieziono do szpitala, a lekko poszkodowanych – którym pomocy udzielono na miejscu – było ok. 2000.

Spłonęło 15 wozów gaśniczych i 26 motopomp. Spłonęło łącznie 9062 ha, 6212 ha w ówczesnym województwie katowickim i 2850 ha w ówczesnym województwie opolskim.










Był też drugi co do wielkości pożar Puszczy Noteckiej – 10 i 11 sierpnia 1992. Las zapalił się o godz. 16:27, 10 sierpnia 1992 roku pomiędzy Miałami a Drawskim Młynem od iskier sypiących się z zablokowanych hamulców pociągu relacji Poznań – Krzyż. Mimo natychmiastowo podjętej akcji gaśniczej, ogień szybko się rozprzestrzenił m.in. wskutek niskiej wilgotności ściółki. Pożar trwał do godz. 00:30 następnego dnia i zakończył się dzięki gwałtownej burzy, która w ciągu zaledwie 15 minut ugasiła ogień, ratując tym samym pozostałą część Puszczy Noteckiej. W ciągu dziewięciu godzin spłonęło prawie 6 tys. hektarów lasów, 19 budynków gospodarczych i trzy gospodarstwa…

Na miejscu spalonego lasu posadzono 80 mln sadzonek, znacząco zmieniając przy tym strukturę przyszłego drzewostanu. Przed pożarem sosna stanowiła 99 proc., brzoza – tylko 0,4 proc. składu gatunkowego drzewostanu. W nowym drzewostanie na sosnę przypada zaledwie 74 proc., na brzozy aż 18 proc., a na dęby i modrzewie po 2 proc. Wzdłuż torowiska utworzono 8-metrowe pasy przeciwpożarowe (pozbawione roślinności), a także biologiczne pasy bezpieczeństwa o szerokości od 50 do 100 metrów, porośnięte wyłącznie gatunkami liściastymi – niepodatnymi na ogień. Pasy drzew liściastych utworzono też na całym areale niedawnego pożarzyska; dzielą go one w ten sposób na wiele kwartałów, stanowiąc naturalne zapory dla ewentualnego pożaru.

Wspomnę tez o pożarze lasu w masywie Lubonia Wielkiego 31 sierpnia 1992, ślady   po  nim w postaci gaju brzozowego widoczne są do dzisiaj. Około 25 sierpnia w Jordanowie na granicach Księżego lasu i Skawy miał miejsce pożar, straż miała utrudniony dojazd  musiała przejeżdżać przez Zagrody Malejowskie i tzw. most u Boru. Dziwny to był rok upalna pogoda i susza utrzymywały się cały lipiec i sierpień dni upalnych było bez liku. Stan wody na Skawie był tak niski że pracownicy ujęcia miotłami wpędzali wodę do dennej kraty ujściowej na Skawie . Grzyby pokazały się dopiero 15 września, ale za to ile! Takie to było lato.

 

Moje 3 grosze

 

Pamiętam to lato, które spędzałem w służbie granicznej na Łysej Polanie. Na wysokości 970 m n.p.m. panowały temperatury dochodzące do +28 oraz nawet +30°C, co jak na tamte warunki było temperaturą wprost tropikalną… Rzeka Białka ledwie ciekła pomiędzy kamieniami, a zwierzęta żeby się napić wychodziły na środek jej koryta!

W październiku wybrałem się na urlop do Poznania i Warszawy. Jadąc pociągiem przez wypalone słońcem pola i łąki, przez suche lasy Śląska miałem wrażenie, że jadę przez jakieś stepy. Z kolei w Wielkopolsce zdumiał mnie widok krów pasących się wraz z sarnami i jeleniami, które najwidoczniej z braku trawy w lasach szły na łąki i pastwiska, gdzie jeszcze było trochę paszy… Zaiste dziwny to był rok!