wtorek, 9 lipca 2013

Komu grzybków! Komu?...



Konstantin Fiedotow


W Szwajcarii borowiki rosną gdzie tylko chcą, nikt ich nie zbiera i nikt nie robi z nich jedzenia. Zaś w dawnych Indiach tych, którzy jadali grzyby porównywano do zabójców braminów – członków najwyższej kasty duchowej.

Grzyby bywają różne i to nie tylko jadalne, halucynogenne i trujące, ale także zielone, niebieskie, świecące w ciemnościach i w ogóle podobne do wszystkiego, tylko nie do grzybów. Nie wierzycie – no to zobaczcie sami.


Diabelskie sztuczki


Jak myślicie – cóż to takiego znajduje się przed wami? Wiśnie ze śliwkami? Krople krwi na jakiejś białej podstawce? Nie, to jest grzyb, którego oficjalna nazwa brzmi kolczakówka kroplista[1]Hydnellium peckii Banker ap. Peck, a żeby było ciekawiej, to tubylcy nazywają go „ociekającym krwią zębem diabła”. Rosnie on w Ameryce Pn., ale niektórzy grzybiarze spotykają go w Europie, a niedawno „diabelski ząb” został znaleziony w Iranie i Korei. Wydzielająca się poprzez pory kapelusza czerwona ciecz jest trująca, i dlatego nie polecam dotykania go czy zbierania w celach spożywczych.[2]



I jeszcze jeden grzyb, którego nazwa nawiązuje do ciemnych sił i brzmi „diabelskie cygaro”.[3] Spotyka się go bardzo rzadko, tylko na terytorium Teksasu i – co brzmi zadziwiająco – także w Japonii. Faktycznie, ten grzyb na początku jest bardzo podobny do cygara. Ma on kolor brązowy i ma wyciągnięty kształt. Ale z biegiem czasu, cygaro pęka uwalniając spory i przyjmuje formę gwiazdy. Ciekawym jest to, że proces przekształcenia się „cygara” w gwiazdę jest stowarzyszone z iście diabelskimi dźwiękami: ogłuszającym świstem, a potem głośnym trzaskiem tworzącej się  chmury zarodników.


Ktoś tam mózg zgubił…


…może pomyśleć niedoświadczony grzybiarz, jeśli napotka na swej drodze w trakcie grzybobrania piestrzenicę kasztanowatą albo stroczka zwyczajnego[4]Gyromitra esculenta Pers. (Fr.). W Hiszpanii i Francji istnieje zakaz sprzedawania piestrzenicy, ale w krajach Ameryki Północnej i Skandynawii cieszy się ona szczególnym wzięciem bez względu na jej toksyczność. Jej amatorzy ryzykując swoim zdrowiem obrabiają piestrzenice za pomocą wrzątku, co nieco obniża niebezpieczeństwo zatrucia, a potem je jedzą. Najważniejsze w tym wszystkim jest znać miarę by nie przejechać się na tamten świat. Czemu oni to robią? A dlaczego w japońskich restauracjach podaje się śmiertelnie niebezpieczną rybę fugu? Nieprzewidywalne są ścieżki amatorów sportów ekstremalnych…



A oto gigantyczna purchawka – czasznica (purchawica) olbrzymia – Calvatia (Langermannia)  gigantea Pers. nie jest tak straszna jak jej diabelski krewniak, który lekko przebija je pod względem rozmiarów i masy. Czy to żart – grzyb o średnicy 1 metra i o wadze do 20 kg – w Przyrodzie występują i takie purchawki! Nie wystarczy jeden koszyk, by zanieść takie znalezisko do domu.



Prawdę powiedziawszy, do kuchni ten grzyb się nie nadaje, bowiem miąższ tej ogromnej purchawki jest bardzo gorzki i niezbyt nadaje się do robienia z niego potraw.[5]


Wszelkie „pryczyndały”


Ten grzyb nosi oficjalną nazwę soplówka jeżowata – Hericium ericianeus Bull. Pers. Prawdę powiedziawszy jest jeszcze nieoficjalna – jeż-grzyb albo lwia grzywa. Jak widzicie, jest on podobny do gotowanego makaronu. Może to nieco dziwne, ale w smaku te grzyby przypominają opieńki.



Następny nasz bohater nosi nieprzyjemną nazwę mądziak psi – Mutinus caninus (Huds.) Fr. – w języku rosyjskim zwie się on psi fallus i tak właśnie wygląda. Rośnie on latem i jesienią na kupach gnijących liści, spotyka się go w Europie i Ameryce Pn. Uważa się go za jadalnego, ale znajdują się amatorzy, którzy zbierają same kapelusze młodych owocników i uznają te psie „pryczyndały” za delicje![6]



Bliskim krewnym sromotnika jest sromotnik bezwstydny – Phallus impudicus Pers., co można tłumaczyć jako fallus bezwstydny. Nazywa się go także „jajem wiedźmy”. Jak jajo to nie śmierdzi, (a dojrzały owocnik cuchnie padliną), i jest jasnozielone, to Francuzi je zjadają na surowo i jeszcze go zachwalają!


Światło w ciemnościach


A te grzybki pochodzą jakby z jakiejś bajki, albo z narkotycznego bełkotu – wybierajcie sami. No bo czy widzieliście kiedykolwiek takiego niebieskiego grzyba? I nie zobaczycie, a to z tego względu, że Entoloma hochstetteri – jak go nazwano – została znaleziona wszystkiego w kilku zaledwie egzemplarzach na Nowej Zelandii i w Indiach. Rząd Nowej Zelandii tak się przejął tym znaleziskiem, że zrobił z tego niesamowicie niebieskiego grzyba jeden z symboli kraju i zamieściło jego obrazek na banknocie o nominale 50 dolarów nowozelandzkich![7]





Niestety nie udało się wyjaśnić, czy grzyb ten jest jadalny czy trujący dla człowieka…



Kolejny grzyb nazwany Mycena chlorophos też należy do tych bajkowych. Mało tego, że jest on intensywnie zielonego koloru, to jeszcze na dodatek świeci w ciemnościach! Mycenae rosną w czasie pory deszczowej i jasno oświetlają swoimi luminizującymi kapeluszami powalone przez burzę drzewa i słupy pni starych, spróchniałych drzew – ulubione miejsca rozwoju tych niezwykłych grzybów. Rosną one w Brazylii i Japonii, a światłosiła jednego owocnika jest taka, że w jego świetle można nawet czytać normalny druk!


Śmierdzący róg ośmiornicy


No, a jak jeszcze można nazwać ten niezwykły twór Przyrody? Wygląda to-to jak ośmiornica, choć jest w rzeczywistości grzybem (dlaczego nazwali to rogiem, tego nie wiadomo) i obrzydliwie wprost śmierdzi.



Przypomina wyglądem morskiego anemona – to Aseroe rubra.[8] On tak jak świnka morska nie ma żadnego odniesienia do morskich przestrzeni, ani do sympatycznych kwiatów. Wygląda on jak ukwiał, ale roztacza paskudne wonie i właśnie chyba dlatego nikt nie odważył się próbować tego, czy jest on jadalny czy nie. Nie można go nawet podnieść zbyt blisko nosa – od paskudnej woni można zwymiotować…


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 13/2013, ss. 38-39
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©



[1] Nazwy polskie i łacińskie za Edmund Garnweidner – „Grzyby – Encyklopedia kieszonkowa” , Warszawa 1993.
[2] W Polsce grzyb ten jest uznany za niejadalny.  Egzemplarze owocników tego grzyba znalazłem w lipcu 2007 roku w lasach wsi Toporzysko k./Jordanowa w Małopolsce.
[3] Po angielsku także Texas star, łac.: Chorioactis geaster, jap.: kirinomitake (Wikipedia).
[5] Być może nie chodzi tutaj o znaną nam purchawicę olbrzymią – Langermannia gigantea, ale o inną wielką purchawkę. Purchawica olbrzymia jest doskonałym grzybem pod względem kulinarnym, ale jadalne są tylko młode owocniki, bo z wiekiem nabierają one właściwości toksycznych – zob. „Atlas grzybów”, Warszawa 2013, s.164. W Polsce grzyb ten jest pod ścisłą ochroną!
[6] W Polsce jest to gatunek chroniony!
[7] Poza tym jego wizerunek zamieszczono na znaczku pocztowym  Nowej Zelandii o nominale 80 centów.