Powalone Bory Tucholskie - widok z powietrza...
To,
co się wyrabiało w tegorocznym sierpniu można określić jednym słowem –
szaleństwo. Dokładnie. Aktywność Atlantyku nagrzewanego słońcem powoduje
powstawanie niżów, które zmierzają na wschód mieszając w pogodowym kotle nad
Polską i Środkową Europą. Różnice temperatur i wilgotności powietrza powodują
powstawanie niszczących zjawisk atmosferycznych, które wyładowują swą morderczą
siłę na ludziach i ich dobytku.
Tak
właśnie było w drugiej dekadzie sierpnia 2017 roku, kiedy to na Pomorze zwalił
się huraganowy wiatr, który pozbawił energii elektrycznej ponad 170.000
gospodarstw, wykosił 44.000 ha lasów w Borach Tucholskich, straty oceniono na
8.000.000 m³ drewna – to największa klęska jaka dotknęła Lasy Państwowe, no i
sześcioro ofiar w ludziach, w tym dwie harcerki z ZHR.
... i z ziemi...
Mnie
to przypominało dość dokładnie skutki śnieżnej nawałnicy w dniu 19.XI.2004 roku
w Beskidach i Tatrach. Wtedy też lasy położyło tak, jak trawę pod ciosami kosy
po obu stronach granicy. A jak to wyglądało, to przypominam na stronach: http://wszechocean.blogspot.com/2017/08/dujawica-nad-jordanowem-przypomnienie.html i http://wszechocean.blogspot.com/2017/08/czy-jeszcze-bedzie-tanap-wspomnienie.html.
W
mediach podniósł się raban. A to harcerze nie posłuchali ostrzeżeń, a to władze
zawiodły, a to, a tamto… I żadne z nich nie zająknęło się ani słowem o
przyczynach tego stanu rzeczy. Nikt nie napisał, że masowa wycinka lasów daje
właśnie takie, a nie inne skutki. To oczywiste – nikt tego nie napisze, by nie
narazić się ministrowi od (niszczenia) środowiska i jego rzeczywistemu protektorowi i rozkazodawcy
z Torunia.
Typowy przemarsz deszczowego frontu nad Polską w sierpniu 2017 roku (DWD)
Jak
do tego doszło? Front burzowy znad Czech i Dolnego Śląska przesunął się nad
Wielkopolskę, Kujawy i Pomorze. Wiatr nabierał rozpędu i uderzył w Bory
Tucholskie. Efekty jego działania były straszliwe – jeszcze gorsze, niż w
przypadku Wielkiej Dujawicy z listopada 2004 roku. Nas chroniły zalesione góry,
które rozpraszały i kanalizowały przepływ strumieni powietrza. Na polskich
nizinach nie było czegokolwiek, co powstrzymałoby trąby powietrzne. Wyrąbane
lasy nie mogły stawić jakiegokolwiek oporu, który rozproszyłby i osłabił trąby
powietrzne. Potężne uderzenie wiatru doprowadziły do zagłady całe połacie Borów
Tucholskich.
Szkody spowodowane huraganem w okolicach Tucholi
Rozmawiałem
z naocznymi świadkami tego, co się tam działo. Wszyscy opowiadają o straszliwym
naporze huraganu – a właściwie orkanu – latających przedmiotach rażących jak
pociski, drzewach wyrywanych z korzeniami lub łamanych albo kładzionych pokotami…
Opowiadano mi o czarnej ścianie chmur, z której uderzały pioruny z
częstotliwością kilku na sekundę i trąbach powietrznych, które niszczyły
wszystko, co napotkały na swej drodze. O potwornej sile wiatru mogą świadczyć
słupy linii wysokiego napięcia, które były zwinięte w ruloniki… Opowiadania
ludzi, którzy przeżyli to piekło, przypominają jako żywo relacje mieszkańców
amerykańskiej Alei Tornad. No i nie dziwota – polski klimat powoli upodabnia
się do klimatu Big Bad Lands w środkowych stanach USA.
Nie
będę pisał na temat reakcji władz centralnych na ten kataklizm. Opisują to
artykuły Mariusza Fryckowskiego z
TOKiS Press – zainteresowanych odsyłam do - http://tokis.pl/. Jego opisy porażają. Bałagan, bezhołowie
a nade wszystko przerażająca niekompetencja władz wojewódzkich i centralnych!
Najbardziej jednak bulwersująca jest nieporadność Wojska Polskiego. Może jest
dobre na pielgrzymkach czy miesięcznicach smoleńskich i defiladach ku czci, ale
tutaj w ogóle nie zdało egzaminu. Pod tym względem Ludowe Wojsko Polskie biło
je na głowę. I tak niekompetentni ludzie mają nas bronić w razie czego? To już
wolałbym strażaków i to tych z OSP, bo PSP też się pogubiło, ale nie tak jak
żołnierze… - co przyznawali wszyscy moi rozmówcy. Wspaniali byli wolontariusze,
którzy podjęli się udzielaniu pomocy poszkodowanej ludności.
Co najgorsze,
władze nałożyły czapę i knebel na wszelkie informacje dotyczące negatywnych
aspektów katastrofy – o wiele gorzej niż w Polsce Ludowej. Tak więc nieprawdą jest,
że wszystko już jest w porządku – bo nic nie jest w porządku. Do niektórych
miejscowości pomoc dotarła dopiero po tygodniu a nawet dwóch! Ci ludzie zostali
pozostawieni sami sobie, bez pomocy, bez wody, bez prądu, bez pomocy
lekarskiej… Przedstawiciele rządu się pojawili, pokazali do kamer, pojechali do
Warszawy i… i jest jak było.
Czy
coś to nas nauczyło? Jak widać niczego. Władze olewają wszelkie ostrzeżenia
klimatologów, sozologów, ekologów, łowców burz. Mają nas po prostu
sami-wiecie-w-czym. I tylko żal ludzi, którzy stracili majątek, zdrowie i
życie.
Szkoda
mi dwóch młodych dziewczyn, które zginęły głupio i niepotrzebnie. A najbardziej
mnie wkurza to, że za moich czasów, kiedy sam byłem druhem w ZHP, coś takiego
byłoby niemożliwe. Po prostu NIEMOŻLIWE! Za moich czasów harcerzy i zuchów
uczono sposobów przetrwania w trudnych sytuacjach, tzw. samarytanki (kto
jeszcze wie, co oznacza ten termin?), ochrony przed skutkami działania broni
masowego rażenia, sprawności obronnych, zaprawy fizycznej… Uczniowie szkół
średnich przechodzili przeszkolenie w zakresie Obrony Cywilnej na lekcjach
Przysposobienia Obronnego. Kiedy poszedłem do wojska, to nie miałem tam żadnych
problemów z tym, co wbijano nam w głowy na unitarce. Poza tym mieliśmy także
zajęcia z meteorologii, terenoznawstwa i topografii oraz wielu innych rzeczy,
które stanowiły przygotowanie do dorosłego życia i służby dla Polski. Nie
komunizmu, nie socjalizmu, ale po prostu dla Ojczyzny! Ale to było w tej
strasznej, komunistycznej Polsce Ludowej. Dzisiaj harcerze uczą się klepania
paciorków i pseudopatriotycznych bzdur. Nie wyobrażam sobie ich w czasie
jakiegoś kataklizmu czy wojny – zginą w pierwszych minutach, jak zginęły te
dwie biedulki - quod erat demonstrandum!
I
to właśnie wkurza mnie najbardziej z tego wszystkiego. O ile jakoś jeszcze mogę
zaakceptować śmierć dorosłych, to krew mnie zalewa, kiedy giną ludzie młodzi –
jakby nie było – przyszłość naszego narodu. I jego nadzieja. Słucham
jubileuszowego bełkotu żrących się między sobą solidaruchów i solidurni
wmawiających ogłupiałym ludziom jakieś pokręcone brednie o „wielkim
zwycięstwie” nad komunizmem i budowaniu nowego lepszego świata, wbrew
„cywilizacji śmierci”, której oni sami hołdują bez opamiętania. Wycinane lasy,
mordowane zwierzęta, dewastowane puszcze i parki narodowe – za to wszystko
przyjdzie zemsta ze strony Natury. Już nadchodzi. To, co wydarzyło się w Borach
Tucholskich i na Pomorzu stanowi bardzo poważne ostrzeżenie, które – jak widać
– ministerstwo od niszczenia środowiska ma dokładnie
sami-wiecie-gdzie-i-w-czym.
Położone i połamane drzewa w okolicach Tucholi
Z
cywila jestem leśnikiem. Kiedy w latach 70-tych pobierałem nauki, to przede
wszystkim kładziono nacisk na ochronę lasu. Ochronę przed wszystkim – od
patogenów do pożarów. A każde wycięte drzewo zastępowano nowym posadzonym na
jego miejscu, a nawet trzema. Bo tak było trzeba, by las przetrwał. Dzisiaj
Lasy Państwowe stały się łakomym kąskiem dla biznesu – poprzednie rządy PO-PSL
chciały je sprywatyzować – efekt tego mógł być tylko jeden, rabunkowa eksploatacja
i szybki ich zanik. Wszak las wycina się szybko, ale rośnie długo – 100 i
więcej lat. Na szczęście nie udało im się. Niestety, stało się najgorsze - rządy
dojnej zmiany dorwały się do Lasów i tną je bez opamiętania, co mnie nie dziwi,
bo to jest normalne w kraju, gdzie władzę sprawują małpy z brzytwami,
quasi-patrioci opłacani przez ambasady światowych mocarstw, dewoci-idioci
mający gdzieś dobro Polski, niedouczeni ekonomiści i cała rzesza
miernych-biernych-ale-wiernych podnóżków, klakierów, cichowlazów i liżyłapów –
a wszyscy razem niekompetentni na zajmowanych stanowiskach, co wyszło właśnie
teraz jak słoma z buta chama awansowanego na pana.
Następne
kataklizmy to tylko kwestia czasu… Szkoda tylko ludzi, którzy znów będą przez
nie pokrzywdzeni i zostaną pozostawieni sami sobie, bo dojna zmiana nie będzie
miała dla nich czasu. Dojna zmiana chce rządzić ile się da, w tym celu chce
zmienić konstytucję tego nieszczęsnego kraju, by go doić dalej.
Bo
przecież jej tylko na tym zależy. W obecnym rządzie pełno takich „specjalistów”:
v mamy ministra (już nie „ochrony”)
środowiska z daczą o wartości 500 tys., której „zapomniał” wpisać do
oświadczenia, robiącego z Puszczy Białowieskiej polanę - zabierając zdrowe
drewno, a zostawiając korę z kornikiem;
v mamy ministra MSWiA, który zatrudnia do
BOR-u ludzi nie potrafiących prowadzić auta zgodnie z przepisami ruchu
drogowego ani zmienić w nim opony;
v mamy niedouczonego mgr prawa, któremu
„studentki wpłacają” po 20 tysięcy na partię, i który jako Prokurator Generalny
marzy o nieograniczonej władzy nad prokuraturą i sądami, w tym SN, KRS i PKW;
v mamy prokuratora stanu wojennego
wołającego do innych: „precz z komuną”;
v „uniewinnionego niewinnego” szefa CBA;
v mamy „prezesa” TK z wilczym biletem od
sądu rejonowego za nieróbstwo i niekompetencję;
v mamy TW Wolfganga, tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa PRL, jako
ambasadora Polski (IPN oczyścił go z zarzutów 😏);
v mieliśmy sędziego TK, który otwarcie
twierdził, że reprezentuje rząd;
v mamy świra który podczas szaleńczego rajdu
z jednego bankietu na następny rozbija dwie limuzyny zakupione wcześniej po 1,2
mln za szt., który zachowuje się jak ruski agent demontujący Wojsko Polskie;
v mamy zamiatacza aptecznego, nad którym
oficerowie Wojska Polskiego trzymają parasole, a generałowie salutują „Czołem
Panie Ministrze” (jak generałowie nie potrafią się szanować, to nie powinni być
generałami! 👿);
v mamy pszczelarza-gawędziarza
zajmującego się cyber-bezpieczeństwem, zagrożeniami w sieci oraz cyberatakami;
v mamy czyściciela akwariów na stanowisku
szefa zarządzającego wytwórnią materiałów wybuchowych Nitro-Chem;
v mamy salową, która jest inspektorem w biurze
Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa;
v mamy prezesa SKOK brylującego na
stanowisku szefa komisji finansów w Senacie, podczas gdy my jako klienci banków
spłacamy ponad 6 mld manka w nadzorowanej przez niego piramidzie finansowej
(wiadomo czyjej 👎);
v mamy posła zamieszanego w aferę Amber
Gold, pełniącego funkcję wiceprzewodniczącego komisji śledczej ds. tej afery i
który w roli świadka chce przesłuchiwać Katarzynę Wielką;
v mamy politologa jako przewodniczącego
komisji ds. reprywatyzacji, bez wymaganych kompetencji prawnych, „rozwiązujący”
już dawno rozwiązane sprawy;
v mamy posłankę, która oficjalnie nazywa
flagę Unii „szmatą”, a sale sejmową traktuje jak bar mleczny lub stołówkę;
v mamy szefa TVP, który publicznie
piętnuje „alimenciarzy”, równocześnie nie płacąc alimentów na swojego syna;
v mamy telewizję publiczną, która nawet
największą porażkę ekipy rządzącej przedstawia jako ogromny sukces,
niespotykany w skali światowej;
v mamy sekretarza stanu w Ministerstwie
Obrony Narodowej, który uczył Francuzów jeść widelcem;
v mamy geniusza dyplomacji, który jako
sukces swoich zabiegów dyplomatycznych podaje nawiązanie kontaktu z San Escobar;
v mamy geniusza finansów, który w półtora
roku nabił nam ponad 150 miliardów nowych długów;
v mamy marszałka sejmu, którego szczytem
kariery jest przeprowadzenie glosowania nad budżetem w skandaliczny sposób i
bez wymaganego quorum;
v mamy sołtysową wykonującą co piątek i
poniedziałek, wbrew przepisom lot wojskową CASĄ do i ze swojej wioski, gdzie
każdy przelot kosztuje więcej niż przeciętny Polak zarabia przez cale życie i
która szczyci się „sukcesem” - 27:1;
v mamy prezydenta, który otwarcie mówi, że
nie jest prezydentem wszystkich Polaków;
v mamy rząd, który głośno nawołuje do
dymisji oponentów z najbardziej błahych powodów, ale sam nie bierze żadnej
odpowiedzialności nawet za największe skandale (wieczna wina Tuska i komunistów);
v ten sam rząd szczyci się i przypisuje
sobie wszystkie osiągnięcia poprzedniej ekipy, ponownie otwierając już otwarte
zbiorniki wodne, tamy, autostrady oraz chwali się jako swoim, sprzętem wojskowym
zakupionym przez poprzedników;
v a wszystkimi nimi zawiaduje woniejący
naftaliną eksponat z muzeum PRL-u, który wpuszczony do sklepu na zakupy, z
koszykiem w jednej i stówą w drugiej ręce, doszczętnie sie pogubił; żyjący wyłącznie
żądzą zemsty na Tusku, PO i „komunie”, choć to on sam wykonał telefon do
swojego brata „ląduj dziadu” ... za wszelką cenę, w gęstej mgle. (Źródło: G+)
A
wracając do pogody, to możemy tylko wznosić modły dziękczynne za to, że
mieszkamy w takim spokojnym kącie kraju. I tylko myśl nieznośna gryzie – na jak
długo…?
Fot.:
TOKiS Press i MSN Wiadomości
Jordanów,
26.VIII.2017 roku