Powered By Blogger

niedziela, 27 sierpnia 2017

Szaleństwa sierpniowej pogody

Powalone Bory Tucholskie - widok z powietrza...

To, co się wyrabiało w tegorocznym sierpniu można określić jednym słowem – szaleństwo. Dokładnie. Aktywność Atlantyku nagrzewanego słońcem powoduje powstawanie niżów, które zmierzają na wschód mieszając w pogodowym kotle nad Polską i Środkową Europą. Różnice temperatur i wilgotności powietrza powodują powstawanie niszczących zjawisk atmosferycznych, które wyładowują swą morderczą siłę na ludziach i ich dobytku.

Tak właśnie było w drugiej dekadzie sierpnia 2017 roku, kiedy to na Pomorze zwalił się huraganowy wiatr, który pozbawił energii elektrycznej ponad 170.000 gospodarstw, wykosił 44.000 ha lasów w Borach Tucholskich, straty oceniono na 8.000.000 m³ drewna – to największa klęska jaka dotknęła Lasy Państwowe, no i sześcioro ofiar w ludziach, w tym dwie harcerki z ZHR.







... i z ziemi...

Mnie to przypominało dość dokładnie skutki śnieżnej nawałnicy w dniu 19.XI.2004 roku w Beskidach i Tatrach. Wtedy też lasy położyło tak, jak trawę pod ciosami kosy po obu stronach granicy. A jak to wyglądało, to przypominam na stronach: http://wszechocean.blogspot.com/2017/08/dujawica-nad-jordanowem-przypomnienie.html i http://wszechocean.blogspot.com/2017/08/czy-jeszcze-bedzie-tanap-wspomnienie.html.

W mediach podniósł się raban. A to harcerze nie posłuchali ostrzeżeń, a to władze zawiodły, a to, a tamto… I żadne z nich nie zająknęło się ani słowem o przyczynach tego stanu rzeczy. Nikt nie napisał, że masowa wycinka lasów daje właśnie takie, a nie inne skutki. To oczywiste – nikt tego nie napisze, by nie narazić się ministrowi od (niszczenia) środowiska i jego rzeczywistemu protektorowi i rozkazodawcy z Torunia.



Typowy przemarsz deszczowego frontu nad Polską w sierpniu 2017 roku (DWD)

Jak do tego doszło? Front burzowy znad Czech i Dolnego Śląska przesunął się nad Wielkopolskę, Kujawy i Pomorze. Wiatr nabierał rozpędu i uderzył w Bory Tucholskie. Efekty jego działania były straszliwe – jeszcze gorsze, niż w przypadku Wielkiej Dujawicy z listopada 2004 roku. Nas chroniły zalesione góry, które rozpraszały i kanalizowały przepływ strumieni powietrza. Na polskich nizinach nie było czegokolwiek, co powstrzymałoby trąby powietrzne. Wyrąbane lasy nie mogły stawić jakiegokolwiek oporu, który rozproszyłby i osłabił trąby powietrzne. Potężne uderzenie wiatru doprowadziły do zagłady całe połacie Borów Tucholskich.






Szkody spowodowane huraganem w okolicach Tucholi

Rozmawiałem z naocznymi świadkami tego, co się tam działo. Wszyscy opowiadają o straszliwym naporze huraganu – a właściwie orkanu – latających przedmiotach rażących jak pociski, drzewach wyrywanych z korzeniami lub łamanych albo kładzionych pokotami… Opowiadano mi o czarnej ścianie chmur, z której uderzały pioruny z częstotliwością kilku na sekundę i trąbach powietrznych, które niszczyły wszystko, co napotkały na swej drodze. O potwornej sile wiatru mogą świadczyć słupy linii wysokiego napięcia, które były zwinięte w ruloniki… Opowiadania ludzi, którzy przeżyli to piekło, przypominają jako żywo relacje mieszkańców amerykańskiej Alei Tornad. No i nie dziwota – polski klimat powoli upodabnia się do klimatu Big Bad Lands w środkowych stanach USA.

Nie będę pisał na temat reakcji władz centralnych na ten kataklizm. Opisują to artykuły Mariusza Fryckowskiego z TOKiS Press – zainteresowanych odsyłam do - http://tokis.pl/. Jego opisy porażają. Bałagan, bezhołowie a nade wszystko przerażająca niekompetencja władz wojewódzkich i centralnych! Najbardziej jednak bulwersująca jest nieporadność Wojska Polskiego. Może jest dobre na pielgrzymkach czy miesięcznicach smoleńskich i defiladach ku czci, ale tutaj w ogóle nie zdało egzaminu. Pod tym względem Ludowe Wojsko Polskie biło je na głowę. I tak niekompetentni ludzie mają nas bronić w razie czego? To już wolałbym strażaków i to tych z OSP, bo PSP też się pogubiło, ale nie tak jak żołnierze… - co przyznawali wszyscy moi rozmówcy. Wspaniali byli wolontariusze, którzy podjęli się udzielaniu pomocy poszkodowanej ludności. 

Co najgorsze, władze nałożyły czapę i knebel na wszelkie informacje dotyczące negatywnych aspektów katastrofy – o wiele gorzej niż w Polsce Ludowej. Tak więc nieprawdą jest, że wszystko już jest w porządku – bo nic nie jest w porządku. Do niektórych miejscowości pomoc dotarła dopiero po tygodniu a nawet dwóch! Ci ludzie zostali pozostawieni sami sobie, bez pomocy, bez wody, bez prądu, bez pomocy lekarskiej… Przedstawiciele rządu się pojawili, pokazali do kamer, pojechali do Warszawy i… i jest jak było.
Czy coś to nas nauczyło? Jak widać niczego. Władze olewają wszelkie ostrzeżenia klimatologów, sozologów, ekologów, łowców burz. Mają nas po prostu sami-wiecie-w-czym. I tylko żal ludzi, którzy stracili majątek, zdrowie i życie.

Szkoda mi dwóch młodych dziewczyn, które zginęły głupio i niepotrzebnie. A najbardziej mnie wkurza to, że za moich czasów, kiedy sam byłem druhem w ZHP, coś takiego byłoby niemożliwe. Po prostu NIEMOŻLIWE! Za moich czasów harcerzy i zuchów uczono sposobów przetrwania w trudnych sytuacjach, tzw. samarytanki (kto jeszcze wie, co oznacza ten termin?), ochrony przed skutkami działania broni masowego rażenia, sprawności obronnych, zaprawy fizycznej… Uczniowie szkół średnich przechodzili przeszkolenie w zakresie Obrony Cywilnej na lekcjach Przysposobienia Obronnego. Kiedy poszedłem do wojska, to nie miałem tam żadnych problemów z tym, co wbijano nam w głowy na unitarce. Poza tym mieliśmy także zajęcia z meteorologii, terenoznawstwa i topografii oraz wielu innych rzeczy, które stanowiły przygotowanie do dorosłego życia i służby dla Polski. Nie komunizmu, nie socjalizmu, ale po prostu dla Ojczyzny! Ale to było w tej strasznej, komunistycznej Polsce Ludowej. Dzisiaj harcerze uczą się klepania paciorków i pseudopatriotycznych bzdur. Nie wyobrażam sobie ich w czasie jakiegoś kataklizmu czy wojny – zginą w pierwszych minutach, jak zginęły te dwie biedulki - quod erat demonstrandum!

I to właśnie wkurza mnie najbardziej z tego wszystkiego. O ile jakoś jeszcze mogę zaakceptować śmierć dorosłych, to krew mnie zalewa, kiedy giną ludzie młodzi – jakby nie było – przyszłość naszego narodu. I jego nadzieja. Słucham jubileuszowego bełkotu żrących się między sobą solidaruchów i solidurni wmawiających ogłupiałym ludziom jakieś pokręcone brednie o „wielkim zwycięstwie” nad komunizmem i budowaniu nowego lepszego świata, wbrew „cywilizacji śmierci”, której oni sami hołdują bez opamiętania. Wycinane lasy, mordowane zwierzęta, dewastowane puszcze i parki narodowe – za to wszystko przyjdzie zemsta ze strony Natury. Już nadchodzi. To, co wydarzyło się w Borach Tucholskich i na Pomorzu stanowi bardzo poważne ostrzeżenie, które – jak widać – ministerstwo od niszczenia środowiska ma dokładnie sami-wiecie-gdzie-i-w-czym.








Położone i połamane drzewa w okolicach Tucholi

Z cywila jestem leśnikiem. Kiedy w latach 70-tych pobierałem nauki, to przede wszystkim kładziono nacisk na ochronę lasu. Ochronę przed wszystkim – od patogenów do pożarów. A każde wycięte drzewo zastępowano nowym posadzonym na jego miejscu, a nawet trzema. Bo tak było trzeba, by las przetrwał. Dzisiaj Lasy Państwowe stały się łakomym kąskiem dla biznesu – poprzednie rządy PO-PSL chciały je sprywatyzować – efekt tego mógł być tylko jeden, rabunkowa eksploatacja i szybki ich zanik. Wszak las wycina się szybko, ale rośnie długo – 100 i więcej lat. Na szczęście nie udało im się. Niestety, stało się najgorsze - rządy dojnej zmiany dorwały się do Lasów i tną je bez opamiętania, co mnie nie dziwi, bo to jest normalne w kraju, gdzie władzę sprawują małpy z brzytwami, quasi-patrioci opłacani przez ambasady światowych mocarstw, dewoci-idioci mający gdzieś dobro Polski, niedouczeni ekonomiści i cała rzesza miernych-biernych-ale-wiernych podnóżków, klakierów, cichowlazów i liżyłapów – a wszyscy razem niekompetentni na zajmowanych stanowiskach, co wyszło właśnie teraz jak słoma z buta chama awansowanego na pana.  

Następne kataklizmy to tylko kwestia czasu… Szkoda tylko ludzi, którzy znów będą przez nie pokrzywdzeni i zostaną pozostawieni sami sobie, bo dojna zmiana nie będzie miała dla nich czasu. Dojna zmiana chce rządzić ile się da, w tym celu chce zmienić konstytucję tego nieszczęsnego kraju, by go doić dalej.

Bo przecież jej tylko na tym zależy. W obecnym rządzie pełno takich „specjalistów”:
v mamy ministra (już nie „ochrony”) środowiska z daczą o wartości 500 tys., której „zapomniał” wpisać do oświadczenia, robiącego z Puszczy Białowieskiej polanę - zabierając zdrowe drewno, a zostawiając korę z kornikiem;
v mamy ministra MSWiA, który zatrudnia do BOR-u ludzi nie potrafiących prowadzić auta zgodnie z przepisami ruchu drogowego ani zmienić w nim opony;
v mamy niedouczonego mgr prawa, któremu „studentki wpłacają” po 20 tysięcy na partię, i który jako Prokurator Generalny marzy o nieograniczonej władzy nad prokuraturą i sądami, w tym SN, KRS i PKW;
v mamy prokuratora stanu wojennego wołającego do innych: „precz z komuną”;
v „uniewinnionego niewinnego” szefa CBA;
v mamy „prezesa” TK z wilczym biletem od sądu rejonowego za nieróbstwo i niekompetencję;
v mamy TW Wolfganga, tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa PRL, jako ambasadora Polski (IPN oczyścił go z zarzutów 😏);
v mieliśmy sędziego TK, który otwarcie twierdził, że reprezentuje rząd;
v mamy świra który podczas szaleńczego rajdu z jednego bankietu na następny rozbija dwie limuzyny zakupione wcześniej po 1,2 mln za szt., który zachowuje się jak ruski agent demontujący Wojsko Polskie;
v mamy zamiatacza aptecznego, nad którym oficerowie Wojska Polskiego trzymają parasole, a generałowie salutują „Czołem Panie Ministrze” (jak generałowie nie potrafią się szanować, to nie powinni być generałami! 👿);
v mamy pszczelarza-gawędziarza zajmującego się cyber-bezpieczeństwem, zagrożeniami w sieci oraz cyberatakami;
v mamy czyściciela akwariów na stanowisku szefa zarządzającego wytwórnią materiałów wybuchowych Nitro-Chem;
v mamy salową, która jest inspektorem w biurze Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa;
v mamy prezesa SKOK brylującego na stanowisku szefa komisji finansów w Senacie, podczas gdy my jako klienci banków spłacamy ponad 6 mld manka w nadzorowanej przez niego piramidzie finansowej (wiadomo czyjej 👎);
v mamy posła zamieszanego w aferę Amber Gold, pełniącego funkcję wiceprzewodniczącego komisji śledczej ds. tej afery i który w roli świadka chce przesłuchiwać Katarzynę Wielką;
v mamy politologa jako przewodniczącego komisji ds. reprywatyzacji, bez wymaganych kompetencji prawnych, „rozwiązujący” już dawno rozwiązane sprawy;
v mamy posłankę, która oficjalnie nazywa flagę Unii „szmatą”, a sale sejmową traktuje jak bar mleczny lub stołówkę;
v mamy szefa TVP, który publicznie piętnuje „alimenciarzy”, równocześnie nie płacąc alimentów na swojego syna;
v mamy telewizję publiczną, która nawet największą porażkę ekipy rządzącej przedstawia jako ogromny sukces, niespotykany w skali światowej;
v mamy sekretarza stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej, który uczył Francuzów jeść widelcem;
v mamy geniusza dyplomacji, który jako sukces swoich zabiegów dyplomatycznych podaje nawiązanie kontaktu z San Escobar;
v mamy geniusza finansów, który w półtora roku nabił nam ponad 150 miliardów nowych długów;
v mamy marszałka sejmu, którego szczytem kariery jest przeprowadzenie glosowania nad budżetem w skandaliczny sposób i bez wymaganego quorum;
v mamy sołtysową wykonującą co piątek i poniedziałek, wbrew przepisom lot wojskową CASĄ do i ze swojej wioski, gdzie każdy przelot kosztuje więcej niż przeciętny Polak zarabia przez cale życie i która szczyci się „sukcesem” - 27:1;
v mamy prezydenta, który otwarcie mówi, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków;
v mamy rząd, który głośno nawołuje do dymisji oponentów z najbardziej błahych powodów, ale sam nie bierze żadnej odpowiedzialności nawet za największe skandale (wieczna wina Tuska i komunistów);
v ten sam rząd szczyci się i przypisuje sobie wszystkie osiągnięcia poprzedniej ekipy, ponownie otwierając już otwarte zbiorniki wodne, tamy, autostrady oraz chwali się jako swoim, sprzętem wojskowym zakupionym przez poprzedników;
v a wszystkimi nimi zawiaduje woniejący naftaliną eksponat z muzeum PRL-u, który wpuszczony do sklepu na zakupy, z koszykiem w jednej i stówą w drugiej ręce, doszczętnie sie pogubił; żyjący wyłącznie żądzą zemsty na Tusku, PO i „komunie”, choć to on sam wykonał telefon do swojego brata „ląduj dziadu” ... za wszelką cenę, w gęstej mgle. (Źródło: G+)

A wracając do pogody, to możemy tylko wznosić modły dziękczynne za to, że mieszkamy w takim spokojnym kącie kraju. I tylko myśl nieznośna gryzie – na jak długo…?

Fot.: TOKiS Press i MSN Wiadomości
Jordanów, 26.VIII.2017 roku