Powered By Blogger

sobota, 26 sierpnia 2017

CZY JESZCZE BĘDZIE TANAP? (wspomnienie)


Robert K. Leśniakiewicz, Wiktoria Leśniakiewicz


Wydarzenie to w Polsce przeszło niemal bez echa przesłonięte przez kataklizm, który przewalił się przez nasz kraj i ważkie wydarzenia polityczne na sąsiedniej Ukrainie. Wydarzeniem tym było potężne uderzenie orkanu na Słowacji, jakie miało miejsce w fatalnym i dla nas dniu 19 listopada 2004 roku.

Tego właśnie dnia, pomiędzy 15:30 a 20:00, po południowej stronie Tatr rozszalał się orkan – a zatem wiatr o sile powyżej 12º w skali Beauforta, czyli o prędkości powyżej 140 km/h. O ile na stronie polskiej jego prędkość wynosiła 120-140 km/h, to po stronie słowackiej było już 150-170 km/h! Stacja meteorologiczna na Chopku odnotowała prędkość wiatru wynoszącą 173 km/h. Na efekty nie trzeba było długo czekać, a były one straszne. Jak doniosły słowackie media, położony został trzykilometrowy pas lasu pomiędzy Podbańskim a Tatranską Kotliną. Straty wyniosły około 2-3 mln m³ drewna, a niektóre szacunki opiewają aż 5 mln m³ drewna! Zginęła 1 osoba, kilka innych odniosło rany i kontuzje. Wiatr zerwał wiele dachów i zniszczył kilkanaście chat, padające drzewa zabiły wiele zwierząt leśnych i domowych oraz zniszczyły kilkadziesiąt samochodów. Straty szacuje się na kilka miliardów euro.











Jak określił to minister środowiska naturalnego Słowacji  László MiklósByła to największa od 100 lat katastrofa ekologiczna na Słowacji. Będzie ona miała ważki wpływ na mikroklimat Tatr i okolic. Obszarom tym grozi teraz wiosenna powódź z roztopów śniegu. Poza tym grozi teraz gradacja szkodników, które mają doskonały żer na kilku milionach powalonych drzew, których nie zdąży się zabrać na czas z lasu. Wszystko to wskazuje na to, że dojdzie do zmiany charakteru TANAP-u – stwierdził on.











Do tej zmiany dojdzie na pewno, o czym przekonaliśmy się naocznie w dniu 25 listopada, kiedy to postanowiliśmy pojechać i zobaczyć rzecz in situ. Pogoda po środowej śnieżycy zrobiła się jasna i klarowna. Przekraczamy granicę w Łysej Polanie i jedziemy w kierunku Štrbskiego Plesa drogą nr 67. Zrazu nie widzimy żadnych strat w drzewostanach. Świerki stoją prosto, ośnieżone i piękne w jaskrawym świetle górskiego słońca. Z Przełęczy Żdiarskiej otwiera się wspaniały widok na Tatry Bielskie – i tutaj także nie widać strat. Dopiero w Tatranskiej Kotlinie po obu stronach drogi naraz ukazuje się obraz straszliwego zniszczenia. Ogromne smreki leżą powalone straszliwymi uderzeniami wichury. Niektóre z nich są dodatkowo skręcone, jakby straszliwymi wirami powietrznymi. Po prawej stronie drogi widać szarozielone czuby drzew, zaś po lewej stronie – wielkie czarne wykroty i korzenie. Krajobraz przypomina zdjęcia z miejsca eksplozji Meteorytu Tunguskiego. Setki i tysiące powalonych drzew wskazuje korzeniami miejsce, skąd przybył orkan – potężny łańcuch Tatr Wysokich...











Skręcamy na drogę nr 537 wiodącą w stronę Smokovców. I rzecz ciekawa – wygląda na to, jakby las był niszczony selektywnie. Na wielkich „polach śmierci” wiekowych drzew pojawiają się kępy smreków, które są w ogóle nienaruszone. Świadkowie, z którymi rozmawialiśmy twierdzą, że świerki padały pod uderzeniami orkanu jak kostki domina, ale niektóre z nich wytrzymały podwójne obciążenie. Cud?...

I tu kolejna osobliwość: orkan zniszczył tylko lasy rosnące u podnóża gór – regiel porastający ich stoki jest niemal nienaruszony! Jednak tak czy inaczej, zniszczony został pas regla dolnego o szerokości 3 km i długi na co najmniej 10 km. Widok okropny – jak po ataku atomowym!... Chwilami po prawej stronie drogi widzimy jakiś nieprawdopodobny chaos śniegu, pni i gałęzi. Tylko raz w życiu widzieliśmy coś podobnego – na czole lawiny, która oberwała się z Ornaku na Iwaniacką Przełęcz parę lat temu.












Dojeżdżamy do Tatranskiej Lomnicy. Cały czas po prawej stronie mamy wspaniałą panoramę Tatr Wysokich z potężną Łomnicą na pierwszym planie. W miasteczku widać ślady wichury – powalone świerki, rozniesiona potężnym ciosem wiatru piwiarnia... Domy zniosły wichurę dobrze, gorzej z drzewami. Nad głowami przelatuje nam jakiś samolot, potem śmigłowce. Krążą ponad pobojowiskiem. To chyba telewizja. Pojawiają się turyści: Polacy, Słowacy, Węgrzy, Czesi, Amerykanie i wszędobylscy Japończycy. Wszyscy fotografują na wyścigi złowrogi krajobraz. Chcemy podjechać do Popradu, by zrobić zdjęcie panoramy Tatr z całym obszarem zniszczeń, ale pogoda zaczyna się psuć i zza szczytów wyłaniają się ciemne chmury, a delikatna mgiełka otulająca dolinę Popradu zaczyna gęstnieć. Ze zdjęć nici... Jak niepyszni wracamy do domu.












Słowacy długo będą pamiętać ten orkan. Drzewostan przezeń zniszczony liczył sobie co najmniej 80-100 lat. I tyleż samo czasu upłynie jego odnowienie. Jednak nie będzie z tym problemu, bowiem lasy te odnawiają się same, a jedynie w miejscach największych zniszczeń będzie trzeba zrobić nasadzenia. Gorsza sprawa z tysiącami pni, które będą zalegać przez najbliższy rok podnóże Tatr. Sprzątnięcie ich potrwa bardzo długo – lata całe. Przywracanie równowagi w tym zakątku Tatr potrwa co najmniej wiek. Czy będzie istniał jeszcze Tatransky Narodny Park po słowackiej stronie Tatr? Mamy nadzieję, że tak. Polska pomoże w tym dziele dając sadzonki drzew i ludzi do pomocy w ich sadzeniu. Już nawiązała się współpraca. A taki widok, jaki pamiętamy, zobaczą dopiero nasze prawnuki i ich dzieci – o ile nie zginą w jakimś kolejnym kataklizmie...


Jordanów - Poprad - Smokovec, dn. 2004-11-25   



















  Zdjęcia: 

  • W. Leśniakiewicz, R. Leśniakiewicz, 
  • STV-1, 
  • "Praca", 
  • TV Blesk.sk