Eva Lasser
Ekspert sądowy
opublikował analizę kości, które zostały znalezione na odległej wyspie przed
ponad 70 latami.
Kiedy Amelia Earhart znikła nad Oceanem
Spokojnym w czasie próby oblecenia naszej planety samolotem Lockheed
L-10E Electra 1 w roku 1937, to do dziś istotnym jest pytanie o to, co
się z nią stało i nie daje ono spokoju badaczom. W ostatnich latach uczeni
skłaniają się ku poglądowi, że jej samolot mógł wylądować gdzieś na
odosobnionym pacyficznym atolu Nikumarora (Gardner Island, Wyspy Feniksa, S
04°40’41” – W 174°31’10”) i że jej nawigator Fred Noonan mógł przeżyć jeszcze kilka dni bezskutecznie czekając
na ratunek.
[Wedle planu lotu Amelia Earhart miała mieć międzylądowanie
na wyspie Howland (N 00°48’52” – W 176°37’05”). Niestety nie doleciała do celu
i znikła gdzieś pomiędzy Howland a Lae na Nowej Gwinei. Obie wyspy: Howland i
Nikumarora dzieli dystans 657 km i ekipy poszukiwawcze nie wzięły jej pod
uwagę… – uwaga tłum.]
Według ówczesnego anatoma
Davida Hoodlesse’a na atolu
Nikumarora zostały znalezione ludzkie kości, mężczyzny w średnim wieku w latach
40, XX wieku. Z tym poglądem nie zgadza się dzisiejszy antropolog Richard Jantz. Według niego, ówczesne
metody badania kości były niedokładne i jest możliwe, że pomiędzy kośćmi
oznaczonymi jako męskie mogą znajdować się także kości Amelii Earhart.
Niestety, jego hipotezę będzie bardzo trudno dowieść. Znalezione kości znikły
wkrótce potem, jak zostały przewiezione na oględziny na Fidżi.
A zatem nie wiadomo,
czy znaleziono miejsce wiecznego spoczynku zaginionej lotniczki…
Opinia z KKK
Nie sądzę, by Amelia Earhart lądowała na Saipanie i
stała się pastwą Japończyków, jak głosiła jedna z pierwszych hipotez, bo coś
takiego na pewno pozostawiłoby ślad w dokumentach i pamięci ludzi
zaangażowanych w to wydarzenie. czegoś takiego nie stwierdzono ani w czasie
wojny, ani po niej – w czasie okupacji Japonii przez wojska amerykańskie.
Jestem zdania, że lot Amelii Earhart zakończył się w
oceanie i obecnie wrak samolotu leży gdzieś na dnie w okolicy Howland. Są na to
dwie przesłanki: pierwsza to „błędne ogniki” sygnałów radiowych odebranych na
pokładzie USCGC „Ithasca”, który był jednostką wsparcia tej operacji. Drugą przesłanką
jest to, że Fred Noonan był niestety miernym nawigatorem, który w czasie tego
lotu popełniał spore błędy – nawet powyżej 100 km, więc nie ma się czemu
dziwić, że po prostu ominął Howland z wiadomym rezultatem…
Ktoś mógłby być zdziwiony – co to jest 100 km? Rzecz
w tym, że 100 km na lądzie i 100 km na bezkresnej przestrzeni wodnej Pacyfiku,
to dwie zupełnie różne sprawy. To wychodzi chociażby jak się leci z Santiago de
Chile na Wyspę Wielkanocną albo na Bora-Bora. Lot się straszliwie dłuży i poza
masami wodnymi za oknem nie widać niczego. Czasami widzi się jakiś ciemniejszy
obszar i myśli się, że to wyspa, a to jest tylko cień obłoku i dalszego, i
jeszcze jednego… Nie zapominajmy, że w 1937 roku nie było GPS, który podaje
długość i szerokość geograficzną co do kilku metrów. Wtedy miało się sekstans,
chronometr, tablice, papier i ołówek do obliczania pozycji! Tak więc tajemnica
lotu Amelii Earhart spoczywa na dnie Pacyfiku z nią samą… (Daniel Laskowski)
Przekład z czeskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz