Powered By Blogger

poniedziałek, 26 lutego 2018

Zagadka Amelii Earhart: czy to jej kości znaleziono w 1940 roku?



Eva Lasser


Ekspert sądowy opublikował analizę kości, które zostały znalezione na odległej wyspie przed ponad 70 latami.

Kiedy Amelia Earhart znikła nad Oceanem Spokojnym w czasie próby oblecenia naszej planety samolotem Lockheed L-10E Electra 1 w roku 1937, to do dziś istotnym jest pytanie o to, co się z nią stało i nie daje ono spokoju badaczom. W ostatnich latach uczeni skłaniają się ku poglądowi, że jej samolot mógł wylądować gdzieś na odosobnionym pacyficznym atolu Nikumarora (Gardner Island, Wyspy Feniksa, S 04°40’41” – W 174°31’10”) i że jej nawigator Fred Noonan mógł przeżyć jeszcze kilka dni bezskutecznie czekając na ratunek.

[Wedle planu lotu Amelia Earhart miała mieć międzylądowanie na wyspie Howland (N 00°48’52” – W 176°37’05”). Niestety nie doleciała do celu i znikła gdzieś pomiędzy Howland a Lae na Nowej Gwinei. Obie wyspy: Howland i Nikumarora dzieli dystans 657 km i ekipy poszukiwawcze nie wzięły jej pod uwagę… – uwaga tłum.]



Według ówczesnego anatoma Davida Hoodlesse’a na atolu Nikumarora zostały znalezione ludzkie kości, mężczyzny w średnim wieku w latach 40, XX wieku. Z tym poglądem nie zgadza się dzisiejszy antropolog Richard Jantz. Według niego, ówczesne metody badania kości były niedokładne i jest możliwe, że pomiędzy kośćmi oznaczonymi jako męskie mogą znajdować się także kości Amelii Earhart. Niestety, jego hipotezę będzie bardzo trudno dowieść. Znalezione kości znikły wkrótce potem, jak zostały przewiezione na oględziny na Fidżi.

A zatem nie wiadomo, czy znaleziono miejsce wiecznego spoczynku zaginionej lotniczki…         



Opinia z KKK


Nie sądzę, by Amelia Earhart lądowała na Saipanie i stała się pastwą Japończyków, jak głosiła jedna z pierwszych hipotez, bo coś takiego na pewno pozostawiłoby ślad w dokumentach i pamięci ludzi zaangażowanych w to wydarzenie. czegoś takiego nie stwierdzono ani w czasie wojny, ani po niej – w czasie okupacji Japonii przez wojska amerykańskie.
Jestem zdania, że lot Amelii Earhart zakończył się w oceanie i obecnie wrak samolotu leży gdzieś na dnie w okolicy Howland. Są na to dwie przesłanki: pierwsza to „błędne ogniki” sygnałów radiowych odebranych na pokładzie USCGC „Ithasca”, który był jednostką wsparcia tej operacji. Drugą przesłanką jest to, że Fred Noonan był niestety miernym nawigatorem, który w czasie tego lotu popełniał spore błędy – nawet powyżej 100 km, więc nie ma się czemu dziwić, że po prostu ominął Howland z wiadomym rezultatem…

Ktoś mógłby być zdziwiony – co to jest 100 km? Rzecz w tym, że 100 km na lądzie i 100 km na bezkresnej przestrzeni wodnej Pacyfiku, to dwie zupełnie różne sprawy. To wychodzi chociażby jak się leci z Santiago de Chile na Wyspę Wielkanocną albo na Bora-Bora. Lot się straszliwie dłuży i poza masami wodnymi za oknem nie widać niczego. Czasami widzi się jakiś ciemniejszy obszar i myśli się, że to wyspa, a to jest tylko cień obłoku i dalszego, i jeszcze jednego… Nie zapominajmy, że w 1937 roku nie było GPS, który podaje długość i szerokość geograficzną co do kilku metrów. Wtedy miało się sekstans, chronometr, tablice, papier i ołówek do obliczania pozycji! Tak więc tajemnica lotu Amelii Earhart spoczywa na dnie Pacyfiku z nią samą… (Daniel Laskowski)



Przekład z czeskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz