Miejsce incydentu z bombą H w okolicy Tybee Island
Martin Hampejs
Amerykanie
zgubili w czasie lotu treningowego bombę wodorową i nie mogą ją znaleźć już od
60 lat.
Po kolizji
bombowca i myśliwca w czasie lotu treningowego pilot musiał wrzucić do morza
trzy- i półtonową bombę wodorową. Ani wojsku, ani amatorskim, prywatnym
poszukiwaczom nie udało się jej znaleźć przez te 60 lat, które upłynęły od tego
wydarzenia. Poza tym istnieje możliwość, że była to w pełni funkcjonująca i
uzbrojona bomba H.
- Bomba z Tybee to jest jedna, wielka zagadka – powiedział w 2001 roku były
oficer USAF - płk Derek Duke, który
mieszka niedaleko Savannah, GA, na wyspie Tybee, gdzie w 1958 roku zagubiła się
3,5-tonowa bomba wodorowa.
Być może jest ona
zakopana w piasku. Nikt nie wie, czy bomba jest aktywna czy nie. Noc 5.II.1958
roku, była – według wypowiedzi i zeznań świadków przez Kongresem – „bardzo
chaotyczna”.
Bombowiec B-47,
który miał ja na pokładzie przeprowadzał misję treningową. Po tym, jak
wystartował z Florydy znalazł się około północy nad stanem Georgia i tam
zderzył się z myśliwcem F-86 w czasie symulowanego ataku.
Pilot F-86 się katapultował, myśliwiec spadł na ziemię, a na
pokładzie B-47 wybuchł pożar.
Jednakże bombowiec
pozostał w powietrzu. Pilot poprosił o zezwolenie wyrzucenia bomby do zatoki
Wassau Sound. Chciał zniżyć pułap lotu samolotu by zniżyć możliwość eksplozji
bomby przy zaimprowizowanym awaryjnym lądowaniu.
Pilot dostał
zezwolenie i wyrzucił swój ładunek na wysokości ok. 2000 m nad ziemią, przy
prędkości lotu 370 km/h. Bomba wpadła do wody i do eksplozji nie doszło.
Samolot doleciał szczęśliwie do niedalekiego lotniska w Hunter AFB, gdzie
bezpiecznie wylądował.
Poszukiwania
bomby zaczęły się już na drugi dzień. Na miejsce wysłano ekipy lotnictwa i
marynarki wojennej, by ją znaleźć przy pomocy sonaru i potem wydobyć z wody.
Niestety, pomimo 9-tygodniowych poszukiwań wojsko nie było w stanie
zlokalizować bomby.
Czy była uzbrojona?
Bomba z Tybee
Island miała 4 m długości i ważyła 3400 kg. Zawierała ona ok. 180 kg
konwencjonalnego materiału wybuchowego i niesprecyzowaną ilość wysoko
wzbogaconego uranu-235. Przedstawiciele USAF zeznali przed Komisją ds. Energii
Atomowej, że bomba w czasie lotu nie była w pełni funkcjonalna, i zamiast jej
jądra była tylko ołowiana atrapa detonatora[1], tak więc bomba wodorowa
nie mogła spowodować eksplozji termojądrowej.
Zastępca
sekretarza obrony – W.J. Howard
wszakże zeznając przed komisją Kongresu USA w 1966 roku powiedział, że: bomba była kompletna i uzbrojona z atomowym
zapalnikiem. Temu stwierdzeniu
zaoponowali przedstawiciele wojska, którzy zakazywali transportowania
jakiejkolwiek uzbrojonej głowicy jądrowej bądź termojądrowej w misjach
treningowych.
Gdyby doszło do
przypadkowej eksplozji, to wybuch zniszczyłby wszystko w promieniu 2 km, zaś
promieniowanie doprowadziłoby ludzi do poparzeń III stopnia w odległości do 20
km od punktu zero.[2]
Według badań hydrologicznych
amerykańskiego Departamentu Energetyki, bomba może znajdować się pod 2-5
metrową warstwą błota. W ciągu 60 lat nikomu nie udało się jej znaleźć.
Poszukiwania
bomby prowadzą amatorzy, a jednym z nich jest płk Derek Duke. Wraz z żoną udało
się mu ograniczyć obszar poszukiwań do rozmiarów boiska do piłki nożnej. Tym
niemniej nadal nie odniósł sukcesu.
Zob. także - http://wszechocean.blogspot.com/2015/05/kod-broken-arrow-aneks-1-tybee-island.html i http://wszechocean.blogspot.com/2016/11/czy-znaleziono-bombe-u-wybrzezy-kanady_19.html oraz http://wszechocean.blogspot.com/2015/05/kod-broken-arrow-pewnego-czasu-omal-nie.html.
Przekład ze słowackiego - ©R.K.F.
Leśniakiewicz
[1]
Detonatorem bomby wodorowej jest ładunek jądrowy składający się z uranu lub
plutonu.
[2] Tak
określa się epicentrum wybuchu.