poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Rusałki na gałęziach…

 


Paweł Bukin

 

Zgodnie z legendami, wodniki brały za żony młode, ładne topielice. Takie panny nazywamy wodnicami. Potrafią one dla zabawy plątać i rwać sieci rybackie, których potem nie da się rozplątać.

Kto powiedział, że w nasze dni nie ma miejsca dla cudów, że wszystkie bajkowe rzeczy bezpowrotnie odeszły w zapomnienie? Jakżeby nie? Badacze zajmujący się problemami współistnienia człowieka z nieziemskimi siłami twierdzą np., że w nasze dni m0żna bardzo prosto spotkać … Rusałki vel Syreny alias Panny Wodne. I to wcale nie za dziewiątą górą, za dziewiątą rzeką, ale całkiem blisko.

 

Skakali z drzew i śpiewali

 

Zgodnie z rezultatami obserwacji będących całkiem zwyczajnymi, w ciągu ostatnich 50 lat na świecie miało miejsce ponad 500 kontaktów ludzi z Rusałkami, przy czym dla 60 osób takie spotkania zakończyły się tragicznie. Poza tym ponad 400 ludzi uniknęło cudem śmierci. Jednakże kilku radykalnie myślących kryptozoologów i parapsychologów uważa, że ilość podobnych kontaktów – w tym tych ze śmiertelnym zejściem – w rzeczy samej przewyższają ich ilość co najmniej dwukrotnie. Po prostu uczestnicy tych spotkań nie afiszują się ze swymi przeżyciami.[1]

Spotkania z Syrenami odnotowywano w ZSRR i to w czasie szczytu marksistowsko-leninowskiego, materialistycznego wychowania i nauczania. I tak w 1936 roku, miało miejsce wydarzenie – zaobserwowanie Rusałek w pobliżu wsi Jelizawietinskoje na Uralu. Mieszkanka Niżnego Tagiłu – pani A. Azisowa, będąc jeszcze dzieckiem, wraz z ojcem przyjechała nad strumień w pobliżu którego znajdowała się stara, porzucona kopalnia, która potem wypełniła się wodą. W tym sztucznym jeziorze, którego brzegi były porośnięte drzewami, krzakami i trzciną, dziewczynka i jej ojciec ujrzeli dziwne, podobne do ludzi istoty i długo je obserwowali. Istoty nadzwyczaj podobne do Syren jakimi je rysują i opisują w książkach, od czasu do czasu pojawiały się z wody, zawieszały się na gałęziach drzew i skakały z nich z powrotem do wody. Pani Azisowa opowiada, że przy tym wydawały one melodyjne dźwięki (być może śpiewały), chociaż słów nie dało się rozróżnić.

 

Częste spotkania

 

W Internecie można znaleźć świadectwa o pewnej wsi w Czytyjskim Obwodzie, nieopodal której płynie niewielka rzeczka, gdzie znajduje się mnóstwo Rusałek. Pewien starszy mieszkaniec tej wsi wspomina, jak w dzieciństwie w czasach stalinowskich, siedział sobie wraz z innymi dzieciakami na brzegu tej rzeki, kiedy naraz na drugim brzegu pojawiła się dziewczyna, która śpiewała podchodząc do wody. Podeszła do brzegu i skoczyła do wody, a potem podpłynęła do dużego kamienia. Usiadłszy na nim zaczęła czesać swe długie włosy.  Zaskoczone dzieciaki patrzyły z zachwytem na rzeczną piękność, a potem zdecydowały się podejść do niej. Ale kiedy się przybliżyły, dziewczyna porzuciła grzebień i zanurkowała w wodę. Jedna dziewczynka odważyła się i zabrała grzebień, ale w domu matka obrugała ją i kazała odnieść na miejsce nad rzeką. Dziewczynka odniosła grzebień z powrotem na kamień. Następnego dnia już go tam nie było – najwidoczniej Rusałka zabrała swoją własność.

Już w 1977 roku, pewien mieszkaniec tejże wsi przejeżdżał wieczorem koło rzecznego wiru, i naraz ujrzał siedzącą na kamieniu jakąś kobietę. W niepewnym świetle księżyca nieznajoma rozczesywała swe długie i gęste włosy. Mężczyzna chciał podejść bliżej, ale na jego widok kobieta znikła w wirze.

W trzy lata później, Rusałka była widziana przez pewną młodą kobietę. Wieczorem poszła się kąpać, ale kiedy przybliżyła się do wody to ujrzała, jak z głębiny wypływa Rusałka. Kobieta się przestraszyła i uciekła. Opowiedziała potem domownikom o swym spotkaniu dopiero następnego dnia. Jej babcia wcale się nie zdziwiła i powiedziała, że w tej rzece spotykało się Rusałki wiele razy.

 





Incydent z programistą

 

Zagadkowe wydarzenie miało miejsce w 1992 roku w Twerskim Obwodzie, a jego uczestnikiem był programista Igor Pieskow. On to wraz ze swym psem o imieniu Sakur przyjechał łowić ryby na jeziorze w okolicy wsi Rozdżestwienskoje. Pierwsza noc przy jeziorze wypadła wraz z rozpoczęciem tzw. syreniego tygodnia[2] - przez czysty przypadek. Moskwiczanin miał ze sobą niewielki radioodbiornik. Igor siedział przy ognisku i słuchał jakiejś audycji, a wokoło już od dawna zrobiło się ciemno. Kiedy nadeszła północ, ognisko naraz zaczęło gasnąć, choć było w nim niemało drewna i było ono całkiem suche. Wraz z tym fan wędkarstwa usłyszał naraz jakiś odgłos jakby dzwonu, co go naprawdę przestraszyło, bowiem najbliższa cerkiew znajdowała się jakieś 40 km od jego obozowiska. Pies także zaczął przejawiać niepokój i od czasu do czasu wył.

O tym, co się stało dalej Pieskow opowiada tak:

- Upłynęło nieco czasu i naraz przestrzeń nad jeziorem zaczęła promieniować niezwykłym, niebieskim światłem. Miałem wrażenie, że jestem pod hipnozą. Widziałem dokładnie wszystkie otaczające mnie przedmioty, słyszałem wszystko, ale jednocześnie nie byłem w stanie zrobić czegokolwiek. Coś pociągnęło mnie w stronę jeziora. Wszedłem do wody i naraz poczułem, że owinęły mnie wodorosty i pociągnęły na dno. Zacząłem tonąć i nie miałem sił, by walczyć o życie. W tym momencie usłyszałem szczekanie Sakury. Jego głos literalnie przywrócił mi przytomność umysłu i siły. Zacząłem wydobywać się z pułapki i naraz zauważyłem pod wodą kontur ludzkiej postaci. Po pewnym czasie poczułem się wolny z pęt i popłynąłem w kierunku brzegu. Zauważyłem, że Sakur też znajdował się w wodzie i zacząłem go wołać. Na koniec podpłynął do brzegu i przy mojej pomocy wyszedł z wody. Cała jego szyja była we krwi.

Racjonalnego wyjaśnienia tego incydentu Igor nie znalazł do dziś dnia.

 

Nie rzucajcie kamieniami w złe duchy…

 

Latem 1995 roku, w leśnym jeziorze Czernoje położonym nieopodal wsi Wozniesienki w Krasnojarskim Kraju, utopiło się naraz trzech ludzi. Mężczyźni wracali z wesela do domu i zdecydowali się skrócić sobie drogę idąc leśnym duktem. Najprawdopodobniej coś dziejącego się na jeziorze przyciągnęło ich uwagę i oni poszli do jeziora. Naoczni świadkowie opowiadali, że na ich twarzach zastygł wyraz niezwykłej przyjemności.

O tych miejscach dawno krążyły pogłoski na temat mieszkających w jeziorach Rusałek. Dlatego też wieśniacy szeptali, że śmierci tych mężczyzn są winne Rusałki i zdecydowali się zlikwidować siły nieczyste przy pomocy… dynamitu.  W rezultacie serii wybuchów na powierzchni jeziora znalazło się wiele ogłuszonych ryb i zwłoki jeszcze jednego mężczyzny. Nikt nie zidentyfikował tego topielca, a Rusałek nie znaleziono.

O jeszcze jednym niezwykłym wypadku opowiedział Dimitrij Pogodin z Togliatti w Samarskim Obwodzie.  A oto, co opowiedział on:

- W Togliatti jest sztuczne jezioro, gdzie często zbieramy się z przyjaciółmi. Kiedyś przyjechałem tam i znaleźliśmy na brzegu dwie karetki SMP -  Pogotowia Ratunkowego. O tym wydarzeniu dowiedzieliśmy się od jednego z chłopaków. On wraz z dwoma kolegami wybrał się do kąpieli w jeziorze. Nie zdążył nawet wejść do wody, jak usłyszał głos. Rozejrzeli się i zobaczyli w wodzie grubą, galaretowatą kobietę – przy czym jej głos magicznie podziałał na jednego z nich. Nie zważając na to, że oni chcieli go zatrzymać, młodzieniec szybko poszedł w jej stronę. Aby ratować kolegę, drugi chłopak rzucił w nią kamieniem. Ona zasyczała jak kot, ale głośniej i straszniej i potem skryła się w wodzie. Skutki dziwnego spotkania były straszne. Chłopak, którego wzywała Rusałka po wyjściu na brzeg upadł i dostał ataku padaczki – grand mal. Do tego czasu był on absolutnie zdrowy. A ten, który rzucił w nią kamieniem nie mógł niczego powiedzieć. Potem wyjaśniliśmy, że ten drugi szybko wrócił do siebie, zaś ten pierwszy długo leżał w szpitalu.

Natomiast w Obwodzie Penzieńskim dwaj młodzieńcy chodząc po lesie natknęli się na zarośnięte krzakami jeziorko. Na jego brzegu spotkali trzy nagie dziewczyny, które szły im na spotkanie, uśmiechając się przyjaźnie. Nie zamieniły z nimi ani słowa, ale słyszeli oni coś w rodzaju melodyjnego śpiewu. Jeden z nich się przestraszył i rzucił się do ucieczki, natomiast drugi poszedł wprost do dziewczyn. Ten, który uciekł dotarł do wsi i zebrał miejscowych chłopów, a następnie pobiegli oni do tego jeziorka. Kiedy już dobiegli do jeziorka, nie było komu pomagać – na czarnej wodzie pływała tylko czapka tego młodzieńca. Trupa chłopaka znaleziono następnego dnia. Nie było żadnego racjonalnego wyjaśnienia śmierci tego młodego człowieka, i ten koszmar przypisać można było tylko siłom nieczystym, bo innego wyjaśnienia tak miejscowi jak i przyjezdni znaleźć nie mogli…

 

Źródło – „Tajny XX wieka”, nr 52/2019, ss. 32-33

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz       

 



[1] Podobnie ma się sprawa z uczestnikami Obserwacji Dalekich i Bliskich Spotkań z UFO.

[2] W oryginale: rusalnaja niediela.