poniedziałek, 31 stycznia 2022

Śmierć w winie

 

Ukraińska winnica w rejonie Odessy

Tamara D. Gurowskaja

 

Śmierci czasami bywają bardzo absurdalne i wraz z tym i straszne. Ta historia jest o jednej z nich.

 

Bogaty sowchoz

 

W 1979 roku, mój mąż Ukrainiec zabrał mnie i syna z Przymorskiego Kraju, gdzie mieszkałam, do swego kraju rodzinnego. Przyjechaliśmy mieszkać do Obwodu Chersońskiego, a konkretnie do sowchozu „Krasnyj Majak”. Jako młodej rodzinie dali nam dobry dom. Mąż zatrudnił się w fabryce win, a ja pracowałam w winnicy.

Sowchoz był bogaty, nie ma co mówić. Winne cysterny nie nadążały wywozić alkoholowego produktu do miejsca rozlewni w mieście Nowaja Kachowka. Ale pewnego razu jeszcze przed naszym przyjazdem, w sowchozie miał miejsce straszne wydarzenie, o którym jeszcze długo mówiło się w okręgu.


Nie mógł się wydostać

 

Pewien ślusarz postanowił ukraść nieco wina, wziął wiadro i nic nikomu nie mówiąc, poszedł na koniec terenu zakładu, gdzie znajdowała się wielka betonowa amfora o wysokości pięciokondygnacyjnego domu do magazynowania napoju. Wylazł po drabinie na górę, otworzył właz i pochylił się, by zaczerpnąć wiadrem wina. Ale amfora nie była wypełniona, i musiał się głęboko pochylić. Najwidoczniej nogi mu ujechały i ślusarz wpadł do wnętrza, a wydostać się już nie mógł i utonął.

Na następny dzień zorientowano się, że nie ma go ani w domu, ani w pracy. Zaczęli go szukać i wreszcie zauważyli otwarty zbiornik. Wypompowali wino i przez dolny luk wydobyli ciało. Straszna śmierć… (Śmierć to on mioł piekną – jakby to powiedział Jądruś Pyzdra…)

Podobne wypadki kradzieży w fabryce się zdarzały, ale złodzieje chodzili co najmniej dwóch ubezpieczając się nawzajem…

 

Źródło – „Niewydumannyje Istorii” nr 35/2021, s. 11.

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz