Michaił Aistow
To jest historia z mojego dawnego wojażu służbowego do
Jakucji, gdzie prawie 20 lat temu strasznie rozszalał się żywioł wody.
Woda
wszystko „zgoliła”
Wszyscy interesowali się
Leńskiem (Syberia, ułus[1]
Leński, N 60°43’ – E 114°57’) z
oczywistego powodu: w czasie powodu miasto niemal całkowicie znalazło się pod
wodą. lodowe zatory spowodowały przecięcie koryta rzeki i spiętrzenie wody. W
krótkim czasie woda podniosła się do stanu alarmowego i przekroczyła zapory
oraz wały wypłynęła na ulice Leńska zmiatając wszystko na swej drodze.
Mieszkańcy opowiadali mi
straszne historie, w tej liczbie o tym, jak woda z lodem po spustoszeniu
dzielnic miasta wciąż się podnosiła. Wszystkie drużyny ratownicze przybyły na
miejsce po alarmie, ale już było za późno, miasto zostało zatopione. Wkrótce
przybyło także kierownictwo kraju – wysocy oficjele z Moskwy. Jak mi
powiedziano, wszystkie zagadnienia związane z ratowaniem mieszkańców były
rozwiązywane operatywnie i skutecznie.
Morze
po horyzont
Kiedy woda spłynęła, przybyłem i
ja na „oględziny” popowodziowe. Było to we wrześniu 2002 roku. Celem mojej
delegacji do Leńska – poszukiwanie nowych mieszkań dla ludzi, którzy stracili
swe miejsca zamieszkania. Na ulicy Nowosybirskiej pracowały brygady budowlane z
Nowosybirska. Kiedy jeszcze byłem w samolocie, to moja sąsiadka podzieliła się
ze mną wrażeniami z tego wydarzenia. Otóż opowiedziała ona, że żywioł pojawił
się znienacka i domy momentalnie poszły pod wodę. Oni wraz z ojcem i synem
wyszli na dach, ale woda wciąż przybierała, zagnała ich na sam szczyt dachu.
Stali po pas w wodzie trzymając się komina, a wokół morze rozpościerało się aż
do horyzontu.
Straszny
obraz
I tak stali oni jakąś godzinę –
czy dwie. Wydawało im się, że zguba jest nieuchronna. I naraz woda szybko
zaczęła opadać. Być może dlatego – jak im się wydawało – że przerwano zatory na
rzece. Do rana stali na dachu, a potem zleźli z niego. Dom cudem wytrzymał atak
żywiołu. A oto wszystkie sąsiednie domy pływający lód literalnie zgolił z
powierzchni ziemi. Woda zeszła pozostawiając po sobie przerażający obraz.
Oczywiście ujrzałem następstwa
tej tragedii. I to wystarczyło, by wyobrazić sobie to, co się tutaj działo.
Następne spacery po mieście pokazały, że woda nie na żarty poszalała w
miejscowych warsztatach i fabrykach, zlikwidowała elektryczne oprzyrządowanie,
zniszczyła większość podstacji transformatorów. Poziom wody w niektórych
miejscach sięgał pierwszego piętra. Podtopiło hotel wraz z nadbrzeżem, na
którym się znajdował. Także miejski park samochodowy poniósł straty. Miejskie
ciężarówki powinny były pracować na miejscowych wałach p.powodziowych i zostały
popsute. Specjaliści wzdychali: Straty na
miliony rubli…
Należy jeszcze wspomnieć o tym,
że po powodzi pojawiło się w Leńsku wiele głodnych, bezdomnych psów. Domy ich
gospodarzy były zniszczone, zabrane przez wodę. A one biegały sobie wolno. Z
jednym takim stadem przyszło mi się spotkać. Przyznaję, że przestraszyłem się
nie na żarty, ale one na mnie nie napadły.
No i są pewne plusy tych
wydarzeń. Słyszałem, że Leńsk zostanie obudowany wałami p.powodziowymi, ale nie
miałem okazji tam pojechać i zobaczyć to na własne oczy.
Źródło – „Niewydimannyje
Istorii” nr 35/2021 s. 10
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F.
Leśniakiewicz