Na temat Tribecza i dziwnych
wydarzeń związanych z tym pasmem górskim na Słowacji pisał dr Miloš Jesenský na moim blogu na stronie
https://wszechocean.blogspot.com/2017/09/zagadka-tribeca-1.html i
dalszych, co polecam niezorientowanym w sprawie.
A teraz najnowsze wydarzenia:
Pisze František Kovar:
Niedawno napisała do mnie
znajoma... Mam informację z pierwszej ręki, jak pewna osoba, odwiedzając
znajomych samochodem w okolicach Tribeča, znalazła się w miejscu, którego
zupełnie nie znała. Najwyraźniej nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie tego
horroru.
To było dawno temu... Drodzy moi, urodziłam się w Złotych Morawach.
W 2005 roku pojechałam na wycieczkę do Jelenac z koleżanką z pracy, która była
u nas na stażu z Niemiec. Poszłyśmy wyznaczoną ścieżką turystyczną do zamku
Gýmeš. Spotkałyśmy też rowerzystów, żartowaliśmy. Następnie poszłyśmy leśną
ścieżką, ja i moja niemiecka koleżanka. Poczułam się nagle dziwnie, poczułam
strach i niepokój, znaleźliśmy się w głębokim lesie, który wyglądał jak
jesienią lub zimą, tyle że był koniec czerwca i kwitły słoneczniki, było cicho
jak w grudniu, żadnej zieleni. Nagle dotarło do mnie, że kazałam koleżance
zawrócić i szybko uciekać. Biegłam, moja niemiecka koleżanka w klapkach, ledwo
za mną dotrzymywała. Nawet nie wiem kiedy nagle zrobiło się zielono, ptaki
zaśpiewały i znaleźliśmy się w lecie.
Miloš
Jesenský: Franek, dziękuję, to ważna informacja, na pewno z niej
skorzystamy!
Robert
Leśniakiewicz: Bardzo ciekawa relacja! U nas takie strefy
opóźnionego lub przyspieszonego czasu występują w Beskidach i Karkonoszach.
Znam kilka takich przypadków, kiedy świadkowie znajdowali się w jakimś lesie, w
którym występowały zupełnie inne drzewa i kwiaty. Różnica w czasie sięgała pół
roku. Podobnie rzecz ma się w miejscach obserwacji lądowań UAP.
František
Kovár: Szkoda, że filmik profesjonalistów już nie jest
dostępny, coś błysnęło w
jednym krótkim odcinku, nie wyglądało to jak
zwierzę i pewnie tego nie zauważyli, bo o tym nie wspomniano. Myślę, że była to
jakaś postać w oddali przed nimi.
A te kompasy, które pokazywały im
różne pozycje, to ciekawe. Na tym zapewne polega także istota dezorientacji i
zagubienia mieszkańców Tribeczu, o której ludzie wspominają w swoich
oświadczeniach.
I jeszcze jeden kwiatek z
Tribecza:
Opustoszały
namiot
To wydarzyło się niedawno. W
okolicy Tribecza znaleziono opuszczony namiot bez jakiegokolwiek dozoru.
Wyglądało to tak, jakby jego właściciele po prostu wyszli zostawiając otwarty
namiot ze sprzętem obozowym w środku. Jak dotąd to nikt nie przyznał się do
niego… Czyżby więc tajemnicze siły w tych górach dały o sobie znać?
Od zeszłego tygodnia na szczycie
Velky Tribec w górach Tribec stoi opuszczony namiot. Kilka osób widziało go
wielokrotnie i nikogo nigdzie nie ma, to już ostatnie zdjęcie z wtorku z naszej
grupy poświęconej Tribecowi. Sprawa została zgłoszona organizacjom poszukującym
osób zaginionych, lecz jak dotąd nie odnaleziono żadnego ze zgłoszonych
przypadków. W okolicy są pracownicy leśni, może to też do nich należy, ale
niestety nikt ich o to nie pytał. Zamieszczam go tutaj na wypadek, gdyby ktoś
przypadkiem znał to miejsce lub znał kogoś, kto wybrał się w te miejsca na
dłuższą wycieczkę. Pierwsze informacje pochodzą z weekendu, kiedy namiot stał
już kilka dni.
Nie chodzi tu o żarty itp., ale o
możliwość, że ktoś się zgubił, doznał kontuzji lub „chciał się zgubić”
(istnieje też możliwość, że ktoś po prostu żartuje, niestety, ale procent tego,
że coś się wydarzyło, nadal jest obecny w moja opinia). Plecak i but należą do
osób, które zrobiły zdjęcie. („Turistika na Slovensku”)
Majo
Griesbach: Nie
zapominajmy, że ludzie z tej legendy zniknęli od listopada do lutego. Jako
osoba z terenu Republiki Czeskiej wiem, że zaginęli także inni robotnicy i
zbieracze grzybów, gdyż podobno lista czeskiego twórcy legendy Howadoora została wymyślona. Nawet
według książkowych opowieści Pechociakowej
późną jesienią i zimą w lesie działy się dziwne rzeczy. W Internecie nie
znajdziemy na przykład informacji o nieudanym eksperymencie medycznym w
70-letniej placówce, o którym dowiedziałam się przypadkiem podczas kwerend archiwalnych
i studiowania różnych przypadków związanych z pasmem górskim i jego okolicami.
Z drugiej strony Internet podsyca bzdury spiskowe na temat różnych tajnych
wojskowych bunkrów, magazynów i tym podobnych pod Tribečem.
Jest jeszcze jedna możliwość, a
mianowicie – naśladownictwo. Po prostu ktoś naczytał się bzdetów z legend
miejskich i postanowił dołożyć cegiełkę od siebie. Niestety, żyjemy w czasach,
w których idiotów pragnących mieć swe wielkie 5 minut w mediach mamy multum. Dlatego,
niestety, nie ufam takim materiałom prasowym jak powyżej. Temat jest atrakcyjny
i bardzo medialny, a że mamy sezon ogórkowy, to i rozmaici łaknący sensacji
pismacy go podchwytują i idą te głupoty między ludzi wzbudzając strach i podziw.
Podejrzewam, że w bieżącej sytuacji politycznej ktoś mógłby to wykorzystać jako
zasłonę dymną.
Co nam pozostało? Czekać aż
sprawa się wyjaśni. No i oczywiście zbierać i weryfikować informacje na temat
dziwnych zjawisk w tych górach, bo tam faktycznie dzieje się coś dziwnego. Zresztą
nie tylko tam, bo u nas też. Osobiście zetknąłem się z takimi Strefami D (od słowa „dezorientacja”) w
Polsce: w Beskidach, Tatrach i Karkonoszach. Takie Strefy D (SD) mogą znajdować
się także w górach słowackich, a czemużby nie?
Nawiasem mówiąc
realizując Projekt Tatry doszedłem do wniosku, że istnienie takich SD mogło
doprowadzić do zguby wielu nawet doświadczonych turystów, którzy znalazłszy się
na jej obszarze tracili orientację i schodzili z utartego szlaku wprost w
objęcia górskiej śmierci... – tylko co się działo z ich zwłokami? Bo Strefy D nie
tłumaczą fenomenu zwanego Rip van Winkle…
No chyba że ratownicy sami zmyleni przez siły działające w SD wielokrotnie
przechodzili obok zwłok nieszczęśników i dopiero odnajdywali je przypadkiem…?
Pozostaje pytanie: Jaka jest
natura sił działających w SD i jak się przed nimi chronić?
Opracował - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz