niedziela, 4 sierpnia 2024

Kolejny ψ-przypadek z Tribeča

 


František Kovár

 

Pewien turysta właśnie przesłał mi swoją historię z Tribeča...

Raz z dziewczyną pojechaliśmy do Czarnego Zamku. Pojechaliśmy do Zlatna, bo stamtąd wydawała nam się najrozsądniejsza droga do zamku. Szliśmy drogą na końcu wsi i na placu, gdzie znajduje się żółty znak, skręciliśmy w lewo, aż dotarliśmy do granicy lasu, gdzie znajduje się znak zakazu wjazdu. Zostawiliśmy tam samochód i udaliśmy się dalej pieszo. Minęliśmy niewielki pomnik i skręciliśmy w prawo w leśną drogę prowadzącą w stronę zamku.

Kroczymy sobie spokojnie przez las, aż doszliśmy do momentu, w którym (mimo że jestem osobą, która nie daje za bardzo odczuć i zawsze staram się wszystko sensownie tłumaczyć w „ziemskich” kategoriach) nagle zaczęło mnie coś niepokoić, bardzo dziwne i nieprzyjemne uczucia, nie były, ale uczucie strachu wystarczyło, aby mnie tam zdołować, mówię sobie, że nic nie powiem, żeby nie zaniepokoić dziewczyny i nie wyglądać dziwnie przy niej. Fragment lasu, do którego się zbliżaliśmy, wydał mi się bardzo dziwny i wyglądał, jakby był namalowany na tak ogromnym płótnie, po prostu zupełnie dziwny, porównałbym go do kurtyny w teatrze. Czy stąd było to uczucie takiej nerwowości i przygnębienia?

Idziemy dalej, gdy zauważam u koleżanki dziwne zachowanie, ona nagle zatrzymuje się i mówi „chodźmy stąd szybko do…” (nie przyłożyła serwetki do ust). Nie będzie mnie tu przez chwilę, po czym odwróciła się gwałtownie i truchtem pobiegła w tył. Krzyczę „czekaj, czekaj!”, ona tylko wrzeszczała, że „cały zamek możesz wziąć dla siebie i jeszcze trochę, a mnie tu nie będzie”. Nie miałem nic przeciwko i mi to odpowiadało.

Dodam, że rok później tą samą trasą pojechaliśmy do Czarnego Zamku i też o tym incydencie pomyślałem. Dotarliśmy do tej części lasu, w której to się wydarzyło. Moja dziewczyna nawet nie wiedziała gdzie jesteśmy, więc czekałem co się wydarzy, dotarliśmy na miejsce... i nic: relaks, piękny las, żadnych dziwnych uczuć, wszystko w jak najlepszym porządku. Jeśli nerwowość lub cokolwiek innego w tym czasie nie ogarnęłoby nas wszystkich na raz i nie powiedzielibyśmy sobie nawzajem o tym, co czujemy, wtedy zostawiłbym to za sobą, ponieważ było to tylko środowisko i nic więcej. No cóż, w tym samym czasie zabrakło nam sił i po roku wyruszaliśmy na wędrówkę wielokrotnie w dobrym humorze i na luzie. Kto wie, co to było, może nic, a może coś. Zresztą las wydawał mi się wtedy wielkim, namalowanym płótnem, przez które nie można przejść. Może jestem bardziej świadomy mojego otoczenia, ale doświadczyłem w życiu wielu rzeczy, których nie potrafię wyjaśnić.

 

Moje 3 grosze

 

Myślę, że to zależy od nastawienia człowieka do otaczającego go świata i od percepcji tegoż. Sam niejednokrotnie – szczególnie w Tatrach – odnosiłem wrażenie nierealności tego, co mnie otacza i na góry patrzyłem właśnie jak na dekorację teatralną, co szczególnie dawało się odczuć w pochmurne dni albo w księżycowe, zimowe noce. Coś takiego mogło się przydarzyć naszemu turyście i jego towarzyszce. Tak czy owak ten fenomen istnieje naprawdę i można go zakwalifikować do ψ-fenomenów, bowiem jest to kwestia naszej psychiki.

 

Przekład ze słowackiego - ©R.K.Fr. Sas - Leśniakiewicz