poniedziałek, 24 marca 2014

Zaginiony samolot malezyjski (2)



Co się stało z samolotem Boeing 777 o numerze bocznym 9M-MRO, z lotu MH370 malezyjskich linii lotniczych, lecący z Kuala Lumpur (KUL) do Pekinu (PEK). Na jego pokładzie znajdowało się 239 osób w tym 12 załogantów.

Samolot wystartował dnia 8.III.2014 o godzinie 00:41 MYT i wziął kurs na północ-północny wschód nad Zatokę Tajlandzką (Syjamską) w stronę wybrzeży Wietnamu. Lądowanie miało mieć miejsce o godzinie 06:30 CST. Jednakże do nich nie doleciał – o godzinie 01:22 MYT przestały działać systemy nawigacyjne i komunikacyjne – samolot znikł z ekranów radiolokatorów. Działały jedynie nadajniki wysyłające sygnały do satelitów – co godzinę i ostatni z nich został nadany przez silniki o godzinie 08:41 MYT. Oznacza to, że samolot mógł jeszcze znajdować się w powietrzu 51 minut po 08:41, czyli silniki musiały skończyć pracę o godzinie 09:30 MYT. Według niepotwierdzonych informacji malezyjskie radary wojskowe jeszcze ok. 2:40, czyli ponad godzinę po zniknięciu MH370 z radarów cywilnych, śledziły niezidentyfikowany obiekt mogący być zaginionym Boeingiem. Kierował się on na zachód, w stronę Oceanu Indyjskiego. Według źródeł „The New York Times” obiekt najpierw wzniósł się na 45.000 ft/~15.000 m, potem obniżył lot do 23.000 ft/~7667 m.

Władze Malezji wyznaczyły dwa pasy poszukiwań w oparciu o dane satelitarne, lecz również dzięki symulacji lotu MH370. W ciągu tygodnia, wykorzystując takiego samego Boeinga 777-200ER, ekipy poszukiwawcze wykonały lot zgodny ze znanymi informacjami o MH370.

Jak przypomina „The New York Times”, północna część pasa poszukiwań to obszar mocno zmilitaryzowany, obejmujący Chiny (w tym Tybet), Afganistan, Pakistan, republiki środkowoazjatyckie oraz Iran.
Analitycy danych z nowojorskiego medium WNYC wyliczyli, że w zasięgu samolotu były aż 634 lotniska w 26 państwach, na których samolot mógł teoretycznie wylądować.

Choć spalanie zależy m.in. od poziomu lotu i prędkości samolotu, analitycy oceniają, że w momencie wysyłania ostatniego pingu o 8:11 MYT w zbiornikach paliwa Boeinga 777 musiało być już bardzo niewiele kerozyny.

Wszystkie źródła są zgodne, że poszlaki wskazują na to, że zniknięcie samolotu jest skutkiem działań osoby wyszkolonej w pilotażu i znającej ten typ samolotu. Podejrzenia padły m.in. na kapitana MH370, Zaharie Ahmeda Shaha, którego dom został wczoraj przeszukany. Miał on w domu m.in. bardzo rozbudowany symulator lotniczy. Władze przeszukały również dom pierwszego oficera oraz ponownie sprawdzają wszystkich pasażerów.

Zgodnie z międzynarodowym prawem lotniczym śledztwo powinien prowadzić kraj, na terenie którego nastąpił wypadek. W przypadku rejsu MH370 wielostronne działania koordynuje Malezja, skąd samolot wystartował i gdzie był zarejestrowany. Międzynarodowa współpraca i brak danych utrudniają jednak sprawne poszukiwania. Malezja jest krytykowana za brak przejrzystości, a wczoraj ostrą oceną akcji poszukiwawczej opublikowała chińska agencja Xinhua. Dopiero wczoraj, po ponad tygodniu poszukiwań, premier Malezji po raz pierwszy podsumował informacje na konferencji prasowej. [Źródło – Dominik Sipiński - http://www.pasazer.com/in-16033-minal,tydzien,co,wiemy,o,mh370.php]   


Co się stało? W zasadzie istnieją trzy zasadnicze hipotezy:
1.       Samolot z nieznanych przyczyn runął do morza nie pozostawiając po sobie żadnych śladów katastrofy;
2.      Samolot został porwany przez dwóch terrorystów legitymujących się skradzionymi paszportami Włoch i Austrii;
3.      Samolot został uprowadzony przez załogę w nieznanym kierunku i z nieznanych przyczyn – być może politycznych.


Punkt 2 i 3 możemy już odrzucić – gdyby chodziło o okup czy polityczne żądania terrorystów, to byłyby one znane już w ciągu 72 godzin. Tymczasem niczego takiego nie było… Pozostała zatem katastrofa.

Oczywiście istnieją także egzotyczne hipotezy mówiące o porwaniu samolotu i ludzi przez Ufitów – podobnie jak to rzecz się miała z wieloma samolotami i statkami nad i na akwenami Trójkąta Bermudzkiego.

Ta możliwość jest o tyle uprawiona, że samolot leciał w korytarzu powietrznym przebiegającym nad Zatoką Tajlandzką (Syjamską), gdzie – jak podaje wielu autorów – pojawiały się tajemnicze świetliste kręgi na i w  wodzie, a także obserwowano UFO i USO. Pisze Aleksander Grobicki:

Pierwszą wiadomością, która tym świetlistym kołom nadała rozgłosu, były zeznania wiarygodnego światka opublikowane 30.VI.1870 roku w „Kölnische Zeitung”. Miały one wychodzić z głębi Oceanu Indyjskiego i otaczać statek świecącą mgłą, tworząca z nocy dzień.
Bardziej precyzyjny był raport kapitana Evansa, hydrografa i członka Królewskiego Towarzystwa, złożony w 1879 roku brytyjskiej Admiralicji, w przypomniany w 1977 roku przez francuski miesięcznik „Science et Vie” w artykule zatytułowanym „Dziwne zjawiska czekające na wytłumaczenie”:
Na pokładzie statku Vulture płynącego przez Zatokę Syjamską. Godzina 10 wieczorem. Noc ciemna. Niebo wygwieżdżone. Otaczają nas dziwne kręgi świetlne. Obserwator wdrapał się na maszt i stwierdził, ze promienie te wychodzą z morza. Maja charakter bardzo szybkich drgań. Z lewej burty przypomina to koło o szprychach z promieni świetlnych. Z prawej zaś wydaje się, że kręci się ono  w odwrotnym kierunku. Obserwator jako naukowiec wyciągnął stąd wniosek, że jest to tylko złudzenie, gdyż w rzeczywistości są to równoległe kręgi światła. Szerokość każdego wynosiła 8 m, przerwa między nimi 25 m, szybkość z jaką się poruszały, około 130 km/h… […]
24.VII.1908 roku, George A Turner, II oficer na SS Conseller był świadkiem, jak na Zatoce Syjamskiej jego statek znalazł się nagle w zasięgu promieni o niebywałej fosforencji i długości od 200 do 300 i szerokości ok. 30 m.[1]  
    
Inne fakty przytacza Arnold Mostowicz:

…tak było z brygiem portugalskim Santa Maria, na którym w 1884 roku znaleziono wszystkich marynarzy martwych. Tak było ze statkiem Abbey S. Hart, na pokładzie którego znaleziono trupy marynarzy i dogorywającego kapitana. Tam też – w Zatoce Syjamskiej zniknęła – tak zniknęła! – podczas konfliktu indyjsko-pakistańskiego w 1971 roku cała fregata wraz z załogą, a stwierdzono, że żaden okręt podwodny nie znajdował się w pobliżu. Tam wreszcie bez śladu zaginął SS Holchu.[2]

Drugim podejrzanym akwenem jest Cieśnina Malakka – obszar cieszący się równie paskudną sławą, gdzie poza kręgami świetlnymi w, na i nad wodą zaobserwowano UFO i USO, a także świetliste koła na i w wodzie. Aleksander Grobicki opisał to tak:

W czerwcu 1909 roku kapitan Gabe, szyper statku Bintang płynącego przez Cieśninę Malakka zaobserwował na powierzchni wody ruchome kręgi świetlne. Gabe stwierdził, że […] te koła świetlne nie mogły mieć innego, poza głębią morską, źródła.

Na tym akwenie zdarzały się także przypadki tajemniczych katastrof morskich. Pisze o nich Arnold Mostowicz:

…mogło to mieć miejsce w przypadku holenderskiego parowca SS Urang Medan (wg Innych źródeł SS Orang Medan – przyp. R.K.L.), którego cała załoga w roku 1948 poniosła z nieznanych przyczyn śmierć. Statek przepływał wówczas Cieśninę Malakka w czasie zupełnie spokojnego morza. […]

I wreszcie trzeci akwen – Morze Andamańskie, gdzie również obserwowano światła w wodzie i pod wodą:

Dnia 7.II.1953 roku, handlowy statek angielski MS Rance zauważył między wyspami Nicobar Andeman (Andamanami i Nikobarami – przyp. R.K.L.) błąkający się motorowiec MS Holchu. I w tym przypadku okazało się, że załoga zniknęła.  

Jak widać istnieje rozbieżność pomiędzy opisami wydarzenia odnalezienia SS Holchu, tym niemniej wszyscy autorzy zgadzają się co do jednego – ta tajemnica nie została w ogóle wyjaśniona…

I jeszcze jedna sprawa – poszukiwania z satelitów na akwenie południowo-wschodniego Oceanu Indyjskiego są utrudnione i to znacznie, bowiem znajduje się tam trash vortex podobny do tego, który znajduje się na Pacyfiku pomiędzy Hawajami, Alaską i Kalifornią. (Sprawa ta została opisana na stronach: http://wszechocean.blogspot.com/2012/03/wszechocean-stan-kleski-rozumu-1.html
http://wszechocean.blogspot.com/2012/03/wszechocean-stan-kleski-rozumu-3.html oraz  http://wszechocean.blogspot.com/2012/03/wszechocean-kleska-rozumu-4.htmlhttp://wszechocean.blogspot.com/2013/03/negatywne-efekty-fukushimy.html a także http://wszechocean.blogspot.com/2012/10/podroz-uczona-na-hel.html) Ta problematyka jest rozwojowa i dopiero teraz widzimy, jak bardzo. Jak na razie, to nie odnaleziono szczątków tego nieszczęsnego samolotu wśród pływającego tam śmiecia. Rzeczywiście przypomina to szukanie igły w stogu siana…

Piszą moi znajomi:

Kiyoshi Amamiya (Japonia) – to jest bardzo interesujące wydarzenie.  Istnieje wiele punktów widzenia reprezentowanych przez intelektualistów z różnych krajów. Z tych na pierwsze miejsce wybija się pogląd o tajemnicy tych ludzi. Wygląda na to, że teraz będą badane szczątki namierzone ostatnio na Oceanie Indyjskim, jednak nie wiadomo czy są to szczątki tego malezyjskiego samolotu. Przeszukano dom pilota z dziwnym rezultatem (znaleziono m.in. symulator lotu). To jest rzeczywiście głęboka tajemnica.

Patrick Moncelet (Singapur) – Moja opinia? No cóż – samolot zaczął się palić w powietrzu od kokpitu pilotów, a ogień błyskawicznie przerzucił się do kabiny pasażerskiej, zanim zdołano go opanować. Cały samolot się zapalił i rozpadł (tlen, aluminium, tlenek żelaza) – jak stary sterowiec Hindenburg. Jego odłamki spadły do Morza Chińskiego, nie pozostawiając śladów. Są świadkowie, którzy widzieli samolot w płomieniach w tym samym czasie na dużej wysokości. Jedno co mnie zdumiewa, to brak reakcji władz na doniesienia tych właśnie świadków.

Rzeczywiście – to jest bardzo dziwne…   

I jeszcze jeden aspekt tej tajemniczej sprawy, a mianowicie – kilkoro moich znajomych widzi w tym wydarzeniu działania służb specjalnych, które jakoby porwały samolot, bo na ich pokładzie znajdowali się specjaliści w zakresie maskowania taktycznego statków powietrznych.

Dorota Dybała (Polska) - Zabrakło mi tutaj składu pasażerskiego (w dzisiejszej dobie to istotna kwestia), o którym wspomniał cząstkowo IvIartyn Pe....a swoją drogą - jeśli jest tak jak sugeruje wspomniany wcześniej, to podobny zabieg miał miejsce podobno na Titanicu... ktoś wytrzepie trochę kasy takim sposobem a na pewno coś ugra... - a i jeszce jedno---skoro często zdarzają sie różnorakie dziwne wydarzenia nad tym rejonem, to z jakich względów/powodów nikt nie chce zmienić tras przelotów ?.........czyżby komuś było to na rękę ?

Zofia Eleonora Piepiórka (Polska) -  Do tej pory tylko UFO miało własciwości znikania z radarów czyli niewidzialności... Odkrycie i opatentowanie "niewidzialności" to wielki postęp techniczny, który ma przyszłość w najnowszych technologiach kosmicznych... Więc to zniknięcie najnowocześniejszego samolotu pasażerskiego może być porwaniem przez UFO, jak również testowaniem najnowszej technologii ... Przypomina to słynny "eksperyment filadelfijski" o którym pisał kiedyś Robert... Podobne eksperymenty robili hitlerowcy w porcie gdyńskim już podczas II WŚ ... https://www.facebook.com/photo.php?fbid=481082208681948&set=a.227800907343414.48977.227797157343789&type=1&theater

Powołane przez Eleonorę zdjęcie jest ordynarnym fotomontażem, zresztą samolot ten z tym zapasem paliwa nie byłby w stanie przelecieć całego Pacyfiku i wylądować w brazylijskiej selvie. Podobnie lecąc w drugą stronę musiałby przelecieć cały Ocean Indyjski, kontynent afrykański i Atlantyk…

Jednakże porwanie dla pozyskania nowych technologii – to też może być motyw, szczególnie że wskutek wydarzeń na Ukrainie w Europie znów zapachniało prochem… Jeżeli prawdą jest to, co pisze Eleonora i IvIartyn Pe, to faktycznie – ich wersja może być prawdziwa lub zbliżona do prawdy. Komuś bardzo chce się powrotu do Zimnej Wojny i dwubiegunowego świata…

A zatem czekamy dalej na wyniki poszukiwań.



CDN?




[1] Tu i dalej Aleksander Grobicki – „Nie tylko Trójkąt Bermudzki”, Gdańsk 1980.
[2] Arnold Mostowicz – „My z Kosmosu”, Warszawa 1978.