Powered By Blogger

czwartek, 14 czerwca 2012

SPRAWA NR 014/H - SKARB TEMPLUM (2)


TAJEMNICA TEMPLUM: Amerykański ślad?



Michaił Burlieszin



Ten niezmiernie ciekawy materiał ukazał się na łamach rosyjskiego czasopisma „NLO” nr 5/2006 z dnia 30 stycznia 2006 roku i mówi on o niezwykłym tropie Rycerzy Świątyni, który wiedzie do Ameryki.



Długousi we Francji?



W jednym z burgundzkich miast Villerevue-sur-Yonne, znajduje się wyjątkowo interesujący kościół zbudowany jeszcze w XII wieku. Na jego bogato zdobionym frontonie można zobaczyć niezwykle ciekawą scenę. Wśród ludzi otaczających Jezusa Chrystusa znajduje się mężczyzna i kobieta, których uszy są niezwykle długie. Mężczyzna jest odziany w szatę z piór, bardzo podobną do takich  jakie nosili północnoamerykańscy Indianie, ale na jego głowie – nie wiedzieć dlaczego – widzimy hełm Wikinga... Dzisiaj wiemy, że Inkowie zamieszkujący w Ameryce Południowej mieli zwyczaj rozciągania małżowin usznych poprzez zawieszanie na nich ciężkich ozdób ze złota. Jasne, tylko skąd o tym wiedzieli Templariusze żyjący na trzy stulecia przed słynną wyprawą Christofora Colona czyli Krzysztofa Kolumba (1451-1506), którego uważamy za odkrywcę Nowego Świata?



Francuski historyk Jacques de Mayée zainteresował się tym freskiem i był w stanie udowodnić, że Rycerze Świątyni podróżowali do Ameryki na długo przed Kolumbem i mimochodem rozwiązać jeszcze dwie zagadki historyczne, a mianowicie:



v    Skąd w XII i XIII-wiecznej Europie pojawiła się naraz ogromna ilość srebra, chociaż nie wzrosło jego wydobycie?

v    Dokąd popłynęła flota Templariuszy, która wyszła z należącego do nich portu La Rochelle, w nocy 12 października 1307 roku i znikła w morskiej dali, od czasu likwidacji Zakonu, którą zarządził francuski król Filip IV Piękny (1268-1314)?



„Tajemnica Świątyni”




Zakon Templariuszy (Frates Militiae Templi, Pauperes Commilitones Christi Templique Salomonis) powstał w 1128 roku i składał się z rycerzy, którzy powrócili z Palestyny, a do roku 1307 był najpotężniejszym zakonem rycerskim w Europie. W jego szeregach służyło 15.000 rycerzy i 45.000 sierżantów, nie licząc już ludzi z obsługi Zakonu, giermków, rzemieślników, cyrulików, chłopów, itd. itp. Europejscy monarchowie byli zawistni o te bogactwo. Wedle poglądów Jacquesa de Mayée, nie mogło ono powstać w wyniku operacji bankowych, które Templariusze szeroko praktykowali, a także monopolowi na transport po Morzy Śródziemnym wojsk Krzyżowców, broni, koni i niektórych towarów z/do Lewantu. Było także jeszcze inne tajne źródło finansowania – które pozwoliło Templariuszom wybić i zgromadzić ogromną ilość srebrnych monet, które stały się środkiem płatniczym i tezauryzacyjnym.



Nie tak dawno w Narodowym Archiwum Francji znaleziono pieczęcie Zakonu Rycerzy Świątyni, które dopadli żołnierze króla Filipa Pięknego w 1307 roku. Na jednej z nich, załączonej do dokumentu podpisanego przez Wielkiego Mistrza Zakonu znajduje się napis: „Tajemnica Świątyni”, zaś w centrum pieczęci znajduje się figura człowieka odzianego w przepaskę biodrową, na głowie ma on pióropusz, jaki nosili Indianie z Ameryki Północnej, w prawej ręce dzierży on łuk, zaś poniżej wyobrażono swastykę – powszechny w całej Skandynawii symbol z epoki Wikingów.



To właśnie Wikingowie...



Jacques de Mayée rozwiązał zagadkę „Tajemnicy Świątyni”, która musiała być bardzo ważną, skoro wiedzieli o niej tylko Wielki Mistrz i najwyżsi w hierarchii członkowie ścisłego kierownictwa Zakonu Rycerzy Świątyni. Jeszcze w X wieku Wikingowie przebywali w Meksyku i to właśnie oni założyli zręby Imperium Tiahuanaco, a potem popłynęli do Peru. To właśnie wraz z ich przybyciem do tego kraju zaczęła się rozwijać rabunkowa eksploatacja srebra. W indiańskich legendach mówi się o tym, że w a. D. 967 biały bóg Quetzacoatl nauczył ich tajników metalurgii, a następnie odpłynął na zachód. Wedle poglądów Jacquesa de Mayée, tym białym bogiem mógł być Wiking imieniem Ulman (lub Ullmann), który jak raz właśnie wtedy przybył był do Meksyku. W Peru Wikingowie postąpili podobnie, jak w Meksyku, ale nie przekazali im technologii produkcji stali. Albo nie chcieli, albo nie zdążyli... Dlatego też w momencie przybycia tam Hiszpanów, stalowe przedmioty już skorodowały i wypadły z użycia, tak że pozostało jedynie w użyciu słowo „żelazo”, i doskonale zorganizowane wydobycie srebra. Było go tak dużo, że miejsce jego wydobywania nazwano Srebrna Góra. Lwia część wydobytego srebra była wysyłana do portu Santos. Tam w twierdzy zbudowanej wedle najlepszych europejskich wzorów, znaleziono formy do odlewania srebra w sztaby.



Badania Jacquesa de Mayée prowadzone w Mezoameryce i Ameryce Łacińskiej pozwoliły uczonemu na wyciągnięcie wniosku, że przed Kolumbem na kontynencie amerykańskim znajdowało się kilka kolonii europejskich przesiedleńców. Pierwszymi byli tam iroszkoccy mnisi z Zakonu Kolumbitów (p.w. św. Kolumby lub Kolumbana). Potem w roku 967 na brzegu Ameryki wylądowali Wikingowie pod wodzą Jarla Ulmana, prawdziwego twórcy imperium Tiwanako. Trzecia fala przybyszów zza oceanu, to według Jacquesa de Mayée, byli Templariusze, którzy pojawili się tam w 1272 roku. Do wniosku tego doprowadziło go dokładne przestudiowanie księgi „Popool-vooh”, napisanej w języku Indian Kiczua (Quiche). Wynika z niej, że Templariusze podporządkowali sobie ponad 20 plemion indiańskich.



Czas jednak nieubłaganie płynął i na początku XV wieku w Ameryce nie pozostał ani jeden Rycerz Świątyni. Ostatni z nich zmarli bezpotomnie z wiadomych względów. Ich giermkowie żenili się z miejscowymi kobietami, ale ich potomstwo zasymilowało się i rozpłynęło w Ameryce, nie będąc w stanie stworzyć struktur państwowych, których nie rozumieli, gdyż były obce ich mentalności. W momencie pojawienia się pierwszych konkwistadorów na kontynencie amerykańskim, państwo Templariuszy już nie istniało od co najmniej pół wieku...



Kurs - Ameryka!




Według poglądów francuskiego badacza, Templariusze doskonale wiedzieli o tym, że już od półtora stulecia Wikingowie wywożą srebro i złoto z kontynentu amerykańskiego znajdującego się na zachód od Europy. Utrzymując ścisłe kontakty z potomkami Wikingów zamieszkujących onegdaj Meksyk, a aktualnie Normandię, otrzymali oni mapę na której były naniesione Wikland (Winlandia – dzisiejsza Kanada) i Ameryka Południowa. Posiadając najsilniejszą flotę w ówczesnej Europie, Templariusze postanowili wziąć swoją część amerykańskich skarbów.



Jacques de Mayée przytacza dwa poważne dowody na poparcie jego hipotezy. Główną bazą templaryjskiej floty było La Rochelle. Z punktu widzenia operacji finansowych i handlowych ówczesnej Europy, lokalizacja ta jest co najmniej dziwna. Dla handlu z Anglią, port ten znajdował się zbyt daleko na południe. Tak samo jest w przypadku zabezpieczenia logistycznego kolejnych krucjat w Palestynie, natomiast doskonale nadaje się na punkt wypadowy na Atlantyk i do Ameryki. I właśnie do tego portu, uciekając przed siepaczami Filipa Pięknego, przybyły trzy kryte wozy załadowane skrzyniami ze skarbami Templariuszy, a nade wszystko ich tajnymi archiwami. W porcie czekało na nie 17 okrętów Zakonu, które załadowawszy na pokład rycerzy i tajemniczy ładunek wyszły w morze i... odpłynęły w nieznanym kierunku. Nie zawinęli oni do żadnego portu Europy i wedle opinii badacza, popłynęły one od razu do Ameryki, gdzie templariusze zamierzali przeczekać niesprzyjający czas.



Templariusze i podział świata



Dalsza historia Zakonu Świątyni – według poglądów Jacquesa de Mayée – potwierdza, że templariusze wiedzieli o istnieniu Ameryki. Zakon Templariuszy w Portugalii od roku 1320 zmienił nazwę na Zakon Rycerzy Chrystusa (Militia Domini Nostri Jesu Christi, Ordem Militar de Cristo), ale i ludzie i organizacja nowego zakonu się nie zmieniła, zmieniono tylko szyld. Zmieniło się także i to, że Wielki Mistrz od tego czasu nie był wybierany przez zakonników, ale naznaczany przez króla, i został nim infant Henryk Żeglarz (1394-1460). Powołał on do życia Akademię, w której arabscy, europejscy i portugalscy uczeni badali stare pisma i mapy. W stoczniach budowano najnowocześniejsze okręty, w czym brali czynny udział ex-Teplariusze, którzy także wypływali na nich w morze, a na żaglach pysznił się znak Zakonu Rycerzy Chrystusa – szkarłatny krzyż.



4 marca 1493 roku, Krzyszof Kolumb przybył do Lizbony po swej pierwszej ekspedycji, w czasie której odkrył Antyle (Indie Zachodnie). A już po upływie dwóch miesięcy, 3 maja, papież rzymski Aleksander VI (1431-1503) wydał bullę, dzięki  której Indie przypadły Hiszpanii oraz drugą dzielącą ziemie odkryte przez niego pomiędzy Kastylię a Portugalię na linii demarkacyjnej wzdłuż południka położonego 100 leguas na zachód od Wysp Zielonego Przylądka. Co leżało na wschód od tego południka – przypadało Portugalii, co na zachód – Hiszpanii. W Ameryce lepiej na tym wyszli Hiszpanie...



I tutaj nastąpiło coś niewyjaśnionego do dziś dnia – portugalski dwór gwałtownie zaprotestował i zażądał przeniesienia granicy na 350 leguas od Islas do Cabo Verde. Postępowanie portugalskiego króla było całkowicie niezrozumiałym. Do kontynentu amerykańskiego okręty Kolumba jeszcze nie dopłynęły, a zatem wiódł on spór o skórę niedźwiedzia, który był w mateczniku. Król dopiął swego i w 1494 roku papież uznał nowy podział świata.



Przyczyna protestu portugalskiego króla stała się jasna w kilkanaście lat później. Templariusze otrzymali schronienie w Portugalii, a wiedząc doskonale o nowym, oficjalnie nie odkrytym jeszcze kontynencie, z wdzięczności dali wskazówkę królowi, dzięki czemu przypadła mu w udziale potężna część Ameryki Południowej – jest nią dzisiejsza Brazylia...



Trzy grosze od tłumacza



Mój ułomny komentarz kanapowego detektywa i badacza zza biurka zacznę od tego, że przedstawiona tutaj hipoteza na swój sens i wyjaśnia niektóre, bardzo dziwne moim zdaniem, fakty w rodzaju niektórych mitów o dziewicy-matce identycznego z biblijnym przekazem o Maryi i Jezusie, podobieństwo obiektów architektonicznych, prac wydobywczych, itd. itp., co teraz uważa się za dowód na ingerencję Kosmitów w naszą historię. Jak się okazuje, można obejść twierdzenia i hipotezy Ericha von Dänikena i jego stronników, które zakładają ingerencję Przybyszów z UFO, dając w zamian niemniej interesującą teorię, całkowicie utrzymującą się w realiach tego świata.



Drugim interesującym aspektem tej hipotezy jest to, że Templariusze wywożąc różne artefakty zapewne wywieźli do Nowego Świata swoją najświętszą relikwię – kielich Jezusa – świętego Graala. Tego samego, którego poszukiwano przez całe stulecia, poszukiwania te opiewano w eposach rycerskich Średniowiecza i wreszcie którego zlokalizowano wreszcie w jednym z kościołów Sewilli. Ale czy to jest na pewno Graal? – tego nie wiemy na pewno... Możemy tylko domniemywać, ale skoro Templariusze posiadali inną najświętszą relikwię chrześcijaństwa – Całun Turyński vel Mandylion, to mogli równie dobrze posiadać Świętego Graala! A zatem należałoby go poszukiwać nie w Starym, ale Nowym Świecie, co daje pod rozwagę wszystkim poszukiwaczom tajemnic i nierozwiązanych zagadek historycznych.



Wiele jeszcze tajemnic kryją w sobie obie Ameryki...





Przekład z j. rosyjskiego i komentarz –

Robert K. Leśniakiewicz ©

Ilustracje - "NLO"



* * *



To było napisane w roku 2006, kiedy nie miałem zbyt wielkiego pojęcia o tym, jak blisko miałem do miejsc, w których w XII i XIII wieku istniały komandorie Rycerzy Świątyni i na dodatek znajdowały się – i nadal znajdują – ich zagadki, tajemnice i nawet nie odkryte skarby, które postarał się przedstawić w swych pracach słynny słowacki pisarz i historyk, badacz Nieznanego dr Miloš Jesenský, o czym powiem w następnej części tego materiału.



CDN.