Powered By Blogger

wtorek, 23 października 2012

Tajemnica Meteorytu Jamajka 1862-08-10 (2)


Granice, których w opowiadaniu naszem przekraczać nie możemy, zmuszają nas wypuścić w tem miejscu nie jednę kartę z zajmującego pamiętnika Dra Hopkins. Przytoczymy tu tylko, że tenże wraz z przewielebnym Janem Ergail przepędził noc w pobliżu swej drogiej relikwii, i że pan W. Yorel udał się do Linguania-Side, aby nad ranem powrócić z kilku zręcznymi robotnikami, opatrzonymi w narzędzia i przybory, potrzebne do wydostania kamienia z ziemi, i złożenia go w miejscu dogodnem. Pominiemy także opis różnych ostrożności drobnych, z któremi pozabierano z miejsc swoich piętnaście kawałków, porozrzucanych w niejakiej odległości od kamienia głównego, a przystępujemy do opisu tego kamienia, który wydostano cał­kiem z jego wgłębienia się w ziemię dopiero około godziny południowej. Wbił on się w ziemię na 21/2 stóp, a ważył nie­mal 70 cetnarów polskich. Siła, z którą uderzył w ziemię, mu­siała być znacznie osłabioną przez ów gruby krzak indygowy, na który padł tak, iż go zgniótł do szczętu.

Czarniawość górnej powierzchni kamienia stanowił py­łek nader subtelny, który zebrałem starannie; a z odbytych z nim później badań mikroskopijnych i z rozbioru chemicznego pokazało się, że to pyłek węgla naturalnego.

Zebrałem równie w rozmaitych załamach tego kamienia substancyę brunatną, lekką i raczej podającą się niż kruchą, której na pierwszy rzut oka nic wyrzec nie mogłem. Dopiero po ośmiodniowych doświadczeniach w pracowni chemicznej z pomocą pana J. Servais, profosora chemii w instytucie fran­cuskim w Port-Royale, i jego adjunkta P. Snelesse, doszedłem, że ta substancya rozpuszczalna w alkoholu, i dająca się przez kalcynacyę zamienić w węgiel, jest substancyą organiczną, bitumiczną. A więc życie panowało na powierzchni tego ciała niebieskiego, którego jeden odłamek wybuchnął z hukiem przed mojemi oczyma (Według zdania Dra Hopkins spadły te a na ziemię aerolit Jest tylko pewną cząstką bolidu, gdy znowu ten bolid jest odłamkiem, który oderwał się od płanety przy jakimś dawnym potopie, i w skutek tego wprawiony został w ruch obiegowy, w którym dostał się  z czasem w strefę atrakcyjną naszej ziemi. Z obrachowania dra Hopkins, kamień o którym mowa, jest tylko trzytysięczną częścią bolidu; inne zaś odłamki krążą teraz w przestrzeniach świata po drogach nieznanych; atoli mechanika uczy nas, że w jakimkolwiek kierunku zostały one rzucone, muszą wszystkie prędzej czy później w obiegu swoim wrócić przez ten sam punkt przestrzeni, w którym rozpryśnięcie nastąpiło [jeżeli tylko na drogach swoich nie ulegną jakimś nowym przeszkodom] Jest więc prawdopodobieństwo, że niektóre z tych odłamów spadną jeszcze kiedyś na naszą ziemię); a węgiel naturalny, którym część kamienia pokrytą była, utworzył się prawdopodobnie z jakichś istot roślinnych, zwęglonych przez silne gorąco w chwili wybuchu powstałe.

Ta bryła ma w ogóle kształt sześcianu nieforemnego, wierzchnia jej ściana nieco wypukła wygląda jak trapez, a spodnia ściana jest wyraźnie częścią sklepiania walcowego. Z czterech ścian bocznych dwie są konchoidalne, a kształt ich wynikł widocznie z rozbicia się bryły; trzecia z tych ścian jest płaska i gładka, zastanowimy się nad nią później; ostatnia nareszcie ściana płaska i chropowata, nie jest tworem natury; stanowi ona powłokę sztuczną na dwa cale grubą, bardzo scisłą, litą i nader twardą. Kolor jej popielato-zielonawy przypomina rodzaj niektórych łupków. Z rozbioru chemicznego pokazało się, że w skład tej substancyi wchodzi:

Wapna……………………………………………………….części 62,1
Krzemionki……………………………………………….     „     21,2
Glinki………………………………………………………..     „       6,2
Drugiego niedokwasu żelaza………………….      „       4,9
Niedokwasu kobaltu………………………………..       „       1,0
Potasu, sodu……………………………………………..       „      0,0
Gazu kwasu węglowego i straty……………       „       4,3
                                                               -------------
                                                                         100,0

Przy tym rozbiorze uzyskano znaczną ilość krzemionki w stanie zgalareciałym. Reszta była w proszku czyli pyłku tak subtelnym, iż najdoskonalszym naszym przemysłem uzyskać takiego nie umielibyśmy. Wykryto też jedną okruszynę, widocznie przypadkową, która przez mikroskop łatwo było rozeznać, że pochodzi z kryształu kopalnego.

Proszek ten stanowił zapewne jakiś cement, któremu przyznać możemy, że przewyższa nieporównanie te zaprawy, które nasi inżynierowie przyrządzają. A jeżeliby co do sztucznego wyrobu tego cementu mogła być jaka wątpliwość, usunie takową następująca szczególna okoliczność: wyżłobienie w kształcie rury na pół wzdłuż przeciętej, w którym spoczywała rura o średnicy niemal trzycalowej, znajduje się na brzegu owej powłoki, tworząc kabłąk rozwarty ku części spodniej. Rura służąca za rynnę do odprowadzenia cieczy była, jak o tem wątpić nie można, wpuszczona w to wżłobienie.

Otóż mamy wyrób przemysłowy istot, które zamieszkują płanetę, od którego aerolit dostał się na naszą ziemię; a dzieło to przemysłu jest namacalnem świadectwem wyższej cywilizacyi posiadającej sztukę robienia cementów wodotrwałych i budującej nawet pomieszkania według pewnych prawideł architektonicznych. Jakoż widoczny kształt sklepieniowy spodniej ściany bryły przekonywa dobitnie, że jest to robota mechaniczna; kamień bardzo twardy wyciosano w kształt walcowy i wyżłobkowano stosownem narzędziem regularnie w kierunku linii rodzących; jeśli kamień sklepieniowy należał do sklepienia kabłąkowatego, średnica otworu tego sklepienia, obrachowana z kabłączastości tego jednego kamienia (jako odłamka) nie przechodziła pewno 5 stóp.

Ostatnia wreszcie ściana bryły, o której mam tu pomówić, zastanawia bardziej jeszcze od poprzedzającej (w oryginale pamiętnika umieszczona jest podobizna tej ściany; żal że dać jej tutaj nie możemy): jest ona płaska, sztucznie wygładzona, a jej powierzchnia ma 0,84 sążnia kwadratowego angielskiego (4 stóp kwadr. polskich). Na pierwszy rzut oka wydała mi się bardzo pokreślona mnogiemi linijkami nieforemnymi, ale gdym ja umył najpierw alkoholem, aby rozpuścić materyję bitumiczną rysy linijne zamazującą, a następnie spłukał wodą destylowaną, jakież było moje zdumienie, gdym ujrzał przed sobą wyryty w kamieniu krajobraz, który artysta z jakiegoś tam świata przesłał ziemi naszej na wystawę.

CDN.