Powered By Blogger

wtorek, 26 sierpnia 2014

Czarna chmura nad Europą


W dniu 20 marca 2010 roku, na dalekiej Islandii wybuchnął wulkan Eyjafjallajökull (Eyjafjoell).  Eyjafjallajökull to szósty pod względem wielkości lodowiec Islandii. Jego powierzchnia wynosi 107 km². Pod lodowcem znajduje się wulkan, czynny między 1821 a 1823 i wcześniej w 1612 roku. Średnica krateru wulkanu wynosi 3-4 km.


Ogień pod lodem


Pomiędzy 3 i 5 marca 2010 r. nastąpiło około 3000 słabych trzęsień ziemi z epicentrum w okolicy wulkanu. Niektóre drgania były odnotowane w pobliskich miastach. Wybuch wulkanu nastąpił 20 marca - miasta Fljótshlí? i Markarfljót zostały ewakuowane. Trzęsienie nie spowodowało ofiar w ludziach. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że była to erupcja podlodowa i masy wody zmieszanej z popiołami wulkanicznymi spłynęły w dolinę niszcząc wszystko, co stanęło jej na drodze. Islandczycy z niepokojem obserwują zwiększającą się aktywność wulkaniczną na wyspie. Teraz boją się, że po przebudzeniu się wulkanu Eyjafjallajökull może obudzić się kolejny - położony na wschód od niego potężny wulkan Katla.

Wulkan Eyjafjallajökull obudził się po 187 latach, co ludzie miejscowi uważają za najgorszy omen, bowiem dotychczas bowiem aktywność Eyjafjallajökulla poprzedzała wybuchy innego wulkanu, znacznie od niego groźniejszego - Katla. Lawa wydobywająca się z niego topi wielkie masy śniegu zalegające na górze i powoduje powodzie. Obawy są tym większe, że Katla budził się dotychczas średnio raz na pół wieku. Ostatni jego wybuch zdarzył się jednak niemal przed stu laty, w 1918 roku. Dlatego teraz służby sejsmologiczne bardzo czujnie obserwują rozwój sytuacji i przygotowują na najgorsze. Ze względu na szczególne położenie geologiczne, na granicy płyt tektonicznych, Islandię cechuje wysoka aktywność wulkaniczna. Na wyspie oraz mniejszych sąsiednich wysepkach znajduje się około 130 wulkanów, z tego 18 czynnych było w czasach historycznych, tj. od czasów zasiedlenia Islandii w 874. Szacuje się, że w ciągu ostatnich 500 lat z islandzkich wulkanów wydostała się ilość lawy równa połowie ilości lawy ze wszystkich innych erupcji w tym okresie na całym świecie. (Wikipedia)

Według belgijskiego wulkanologa Hurona Tazieffa – islandzkie wulkany należą do najbardziej niebezpiecznych w tym rejonie świata. Do najgorszych należą erupcje wulkanów takich, jak: Askja w 1875, Krakatindur w 1913, Hekla w latach 1845 i 1947, Katla w 1918, Laki (Skraptarjökull) w 1783 w czasie którego doszło do pęknięcia skorupy ziemskiej na długości 25 km, co spowodowało wylew lawy i ulot ekshalacji wulkanicznych, które spowodowały śmierć 10.000 ludzi i setek tysięcy zwierząt, Grimsvötn (Grimsvaten) w 2009 oraz Öræfajökull w latach 1727 i 1783. Do tego należy dodać spektakularny wybuch wulkanu Eldfell na wyspie Heymæy w 1973 roku oraz o dziesięć lat wcześniejszą erupcje wulkanu podmorskiego, wskutek której powstała wyspa Surtsey. (H. Tazieff – Kratery w płomieniach, Warszawa 1958)

W dniu 15 kwietnia nagłówki doniesień ze świata głosiły: Ruch lotniczy w Europie Północnej sparaliżowany przez wulkan. Chmura popiołów z islandzkiego wulkanu Eyjafjoell paraliżuje ruch lotniczy w Europie północnej, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i krajach skandynawskich. Niebo dla ruchu lotniczego zostało zablokowane niemal nad całą Europą!

W dniu 16 kwietnia, od godziny 10. zamknięta przestrzeń powietrzna nad całą Polską aż do dnia 19 kwietnia, kiedy to ruch lotniczy został częściowo odblokowany nad północą i centrum kraju.

Nad całą Europą było anulowanych 5000 połączeń lotniczych, a to oznaczało wielki korek powietrzny. Popiół wulkaniczny jest groźny dla silników odrzutowych i poszycia kadłubów samolotów, a ponadto może poważnie ograniczać widoczność. Tymczasem aktywność islandzkiego wulkanu Eyjafjoell nie słabnie. Kolumna dymu i popiołu, bijąca w niebo z krateru, osiąga 11 tysięcy metrów. Podobnie jak poprzedniego dnia, wiatr niesie popioły w kierunku wschodnim, w stronę kontynentu europejskiego.




Pylisty blog


A jak to wyglądało u nas? Założyłem, że pyły poniżej 6.000 m będą widoczne jako ciemne chmury, a te powyżej 11.000 m będą widoczne jako Cirrusy, które będą w stanie zmienić kolor światła słonecznego. Niestety - przeszkadza zachmurzenie...

W Jordanowie smoliście czarne chmury pojawiły się już w czwartek - 15 kwietnia, po godzinie 17-tej. Ich wygląd nie wróżył niczego dobrego. Ich kolor był czarny i były bardzo gęste. Ściemniło się tak, jak przed ciężką burzą. Nasłuchiwaliśmy pilnie, czy nie usłyszymy grzmotów, ale nie - poza normalnymi odgłosami miasta nie słychać było niczego nietypowego. Chmury przesuwały się z kierunku pn. – zach. na pd. – wsch., ale  inne chmury - już bardziej "normalne" przemieszczały się w tym samym czasie ze wschodu na zachód! Z tych czarnych chmur nawet szurnęło deszczem, ale był to w miarę czysty deszcz - woda nie była mętna, była przeźroczysta, bez smaku i zapachu. Spadło jej 12,9 l/m²/24 h. W tym dniu ciśnienie wynosiło 1006 hPa i miało tendencję wzrostową.

16 kwietnia pogoda była w miarę dobra, trochę popadało - 12,5 l/m²/24 h, ale nie zauważyliśmy żadnych sensacji, poza kilkoma pasmami chmur, które miały nietypowy kolor i kształt. Być może to właśnie były te smugi popiołów z wulkanu, ale nie jestem tego pewien. Ciśnienie atmosferyczne zaczęło rosnąć i z 1009 wzrosło do 1011 hPa.

17 kwietnia - rano znów kilka efektownych chmur o wschodzie słońca, zorza poranna normalna, w nocy słabo popadało - 4,3 mm deszczu. I jak w poprzednich przypadkach zero jakichkolwiek pyłów w wodzie. Potem dzień niemal bezchmurny z chmurami pięknej pogody - i wspaniałym słońcem! Ciśnienie atmosferyczne ustabilizowało się na  1017 hPa. Na niebie ani jednej smugi kondensacyjnej. Atmosfera przypomina oczekiwanie na chmurę radioaktywną, od której zginęli bohaterowie Ostatniego brzegu Nevila Shute'a. Czekamy na zorzę wieczorną - jeżeli pyły są w atmosferze, to powinna być taka, jak po erupcji wulkanu Kasatochi albo Kluczewskiej Sopki. Jeżeli nie - będzie normalna. Tymczasem BBC podaje, że aktywność wulkanu wzrasta, a zatem można oczekiwać wszystkiego, co najgorsze...  



Barwne chmury


Z niecierpliwością czekaliśmy na zakończenie dnia 17 kwietnia. Miałem nadzieję, że pyły w atmosferze utworzą wspaniałe efekty optyczne, jakie już kilka razy miałem okazję obserwować po wybuchu wulkanu Kasatochi na Aleutach oraz Kluczewska Sopka na Kamczatce w 2009 roku. Niestety, zawiodłem się.




Pogoda tego dnia była piękna - na niebie ani chmurki, żadnych smug kondensacyjnych od odrzutowców - zapylenie atmosfery ma także swe plusy. Jeszcze żadnego ranka nie było tak cicho o zmierzchu! Jednakże na wykonanych przeze mnie zdjęciach widać pylisty woal wokół Słońca. Był on jednakowoż zbyt nisko - na wysokości od 6 do 12 km nad Ziemią, by dać jakieś efekty. Wulkan Kasatochi czy Kluczewska Sopka wystrzeliły pyły na wysokość co najmniej 20 – 25 tys. m n.p.m. i to dopiero dało tak wspaniałe efekty barwne. W przypadku czarnej chmury nad Europą tego nie było...

Zdjęcia, które tutaj prezentuję wykonałem przy pomocy aparatu fotograficznego z włączonym filtrem wzmacniającym czerwoną część widma. Jak widać, nawet mimo tego tej czerwieni jest niewiele, co potwierdza tylko, że chmura pyłu nie wisi nad Polską zbyt wysoko. Czekamy zatem na dalszy rozwój wypadków i aktywność wulkanu Eyjafjallajökull, który może obudzić jeszcze większe zagrożenie - wulkan Katla... Liczę jednak na to, że Eyjafjallajökull działa tutaj jak wentyl bezpieczeństwa i do wybuchu Katli jednak nie dojdzie. Tym niemniej trzeba uważać - wulkany potrafią być wyjątkowo nieprzewidywalne. Jak na razie skalę erupcji Eyjafjallajökull islandzcy wulkanolodzy oceniają na 1-2°VEI.



Wstęp do końca świata?


Wydarzenia z kwietnia 2010 roku mogą stanowić przygrywkę do tego, co stanie się na północnej półkuli Ziemi po wybuchu Superwulkanu Yellowstone. Ale i nie tylko, bo Europa może ucierpieć wskutek szykującego się wybuchu Wezuwiusza, którego możliwość włoscy wulkanolodzy oceniają na BARDZO WYSOKĄ! Przypominam, że wybuch, który zniszczył Herculaneum, Pompeję i Stabiae w 79 r. miał średni indeks eksplozywności - 5°VEI. Wybuch Laki to 6°VEI podobnie jak wybuch Krakatau w 1883 roku, wybuch Tambora w 1815 po którym nastąpił tzw. „rok bez lata” to było 7°VEI. Najpotężniejszym wybuchem było wybuch Lake Toba 70.000 lat temu, którego moc wyniosła 8°VEI. Wszystkie te wybuchy poniosły za sobą poważne zaburzenia klimatyczne. Ale powróćmy do Wezuwiusza.

Poza nim istnieje jeszcze dla nas jedno zagrożenie - na dnie Morza Tyrreńskiego czai się potężna struktura wulkaniczna - podwodny wulkan Marsili, który także zaczyna przejawiać aktywność i może wybuchnąć wraz z Wezuwiuszem... Jak pokazuje przykład wulkanu Eyjafjallajökull - jego emisje wulkaniczne są w stanie zasypać ogromne obszary Europy, a przy niesprzyjającym rozkładzie pola barycznego w konfiguracji wyż nad Morzem Śródziemnym - niż nad Morzem Bałtyckim - chmury pylistej tefry zostaną przepompowane nad nasz kraj. Grozi nam w takim przypadku rok bez lata - a nawet kilka lat, w zależności od długości erupcji tych wulkanów... 

To, co się wydarzyło w Europie w ostatnich dniach można odebrać tylko jako BARDZO POWAŻNE OSTRZEŻENIE i lekcję pokory wobec Natury, która po raz kolejny pokazała nam dowody swej potęgi i naszą nicość wobec materialnych sił Wszechświata. Napisałem to wiele razy i powtórzę raz jeszcze: Przyroda będzie istniała bez nas, ale my bez Niej jesteśmy nikim. Kto tego nie zrozumie - zginie.


---oooOooo---
  

Te słowa napisałem 18.IV.2010 roku i nie straciły niczego na swej aktualności. Przez dwa następne lata czekaliśmy na spełnienie się majańskiej przepowiedni o końcu świata w dniu 21.XII.2012 roku. Oczywiście – jak każda tego rodzaju brednia zrodzona w głowie niedowarzonej, ale znajdująca posłuch u niedokształciuchów i pseudointelektualistów szukających sensacji – była ona mielona w mediach na wszystkie strony, a kiedy obudziliśmy się 23 grudnia w świecie, który nadal istniał, to bardzo szybko o niej zapomniano. Oczywiście geryliści i im podobni nabili sobie kabzy na wypocinach swego guru, bo na niczym się tak nie zarabia jak na głupocie ludzkiej, i to był jedyny plus (dla nich) tej sytuacji. Rzecz jasna kolejna grupa półmózgów szukająca sensacji od razu zaczęła doszukiwać się końca świata w kolejnym terminie i tak to się nakręca, jak zawsze jakaś niemożliwa spirala sensacji i głupoty, która napędza różne szmatławce. Nic na to nie poradzimy, bo tak było, jest i będzie.

W tym czasie miało dojść do potężnej erupcji wulkanu Katla, którą prognozowano właśnie na 2010 rok, ale jak widać Eyjafjallajökull otworzył wentyl bezpieczeństwa i do niej nie doszło.

Aktualnie zaczęła się podlodowcowa erupcja wulkanu Bárðarbunga. Pisze o niej Bart K. na swym blogu:

Czyżby zaczęło się? Erupcja wulkanu Bárðarbunga mogła się zacząć albo właśnie zaczyna się? Nadal nie mam pewności, bo wciąż brakuje wiarygodnego wizualnego potwierdzenia (np. oznak powodzi glacjalnej). Niemniej nieciekawie to wygląda, a harmoniczne drgania szaleją. Rosną. Tak intensywnego poziomu drgań nie odnotowano w trakcie erupcji Eyjafjallajökull w 2010 roku i Grimsvötn w 2011 roku (VEI = 4). Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

EDIT: Helikopter Straży Nabrzeżnej przeleciał nad Bárðarbunga - jego załoga nie dostrzegła żadnych oznak aktywności powierzchniowej. Prawdopodobne miejsce przyszłej erupcji - pod lodem 13 km na wschód od stożka Kistufell.

EDIT 2: Niewielka erupcja lawowa rozpoczęła się pod lodowcem Dyngjujökull na północ od Bárðarbunga (północna część lodowca Vatnajökull). Szacowana głębokość warstwy lodu w tym miejscu 150-400 metrów. Kod Czerwony Awiacji dla Bárðarbunga i okolic. Kilka minut temu miało miejsce trzęsienie ziemi o magnitudzie 4.5 (o godzinie 14.04 WEST). Park Narodowy Jökulsárgljúfur i wodospad Dettifoss są oczyszczane z turystów i zamykane. Wszystkie islandzkie lotniska są otwarte; jedynie przestrzeń powietrzna nad miejscem erupcji (część lodowca Vatnajökull) została zamknięta. Wulkanolodzy nie są w stanie przewidzieć czy erupcja przebije się przez powierzchnię lodowca.

Niektórzy naukowcy twierdzą, że wczorajsza erupcja okazała się fałszywym alarmem. Ja nie byłbym wcale taki pewien, gdyż małe erupcje podlodowcowe na Islandii zdarzają się często. Niektórych z nich nie da się łatwo zweryfikować. W każdym bądź razie Bárðarbunga nadal objęty jest czerwonym alarmem. W ciągu minionych godzin miały na nim miejsce dwa wstrząsy o magnitudach 5.3 (godzina 00:09 WEST) i 5.1 (godzina 5.33 WEST) - to najsilniejsze wstrząsy od początku sejsmicznego kryzysu. Dajka ma już szacowaną długość 30 km i zaczyna się rozciągać w kierunku wulkanu Askja.

Słynny islandzki wulkanolog i geochemik Haraldur Sigurdsson spekuluje, że erupcja będzie miała miejsce między lodowcem Dyngjujökull a kalderą Askja. Zapewne będzie to erupcja szczelinowa z fontannami lawy oraz aktywnością eksplozywną.

EDIT: 25 sierpnia. Dajka (intruzja magmy) ma już szacowaną długość 40 km, a jej wierzchołek dociera do kaldery Askja. W przypadku erupcji część z niej będzie miała miejsce na powierzchni, a nie pod lodem. Prawdopodobieństwo dużej albo bardzo dużej ryftowej erupcji szczelinowej rośnie z każdym dniem. Nie można wykluczyć erupcji w stylu Krafla (1980-84) czy Laki (1783). Od 16 sierpnia zarejestrowano ponad 8000 trzęsień ziemi. (Źródło „Wulkany świata” - http://wulkanyswiata.blogspot.com/2014/08/erupcja-bararbunga.html)


Podobne informacje podaje „Gazeta Krakowska”:


STRACH PRZED ISLANDZKIM WULKANEM

Spodziewana erupcja wulkanu Bardarbunga na Islandii może oznaczać powtórkę paraliżu lotniczego z 2010 roku, gdy odwołano 100.000 lotów.

Bardarbunga, jeden z największych wulkanów Islandii, wykazuje od pewnego czasu niepokojące oznaki zwiększonej aktywności.
Pod powłoka lodowca, gdzie zlokalizowany jest wulkan, trwa erupcja. Biuro meteorologiczne Islandii wprowadziło czerwony alert dla transportu lotniczego. […]

Według wulkanolożki Melissy Pfeffer magma z wulkanu zaczęła topić lód lodowca Vatnajokull. Nie ma pewności, kiedy - i czy – erupcja stopi pokrywę lodową o grubości 100-400 m. Jeśli tak się stanie, to w powietrze wzbije się chmura pary i popiołu. […]

Zdaniem Pfeffer, ilość popiołu, jaki przedostanie się do atmosfery, będzie zależeć od grubości pokrywy lodowej. – Im grubszy lód, tym więcej wody i silniejsza eksplozja. Od grubości olodź zależy też jak dużo popiołu przedostanie się do atmosfery podczas erupcji. Wzmożoną aktywność  obserwuje się pod lodowcem Dyngjujokull w północnej części lodowca Vatnajokull.

Na razie nie doszło do emisji popiołu, gdyż pierwszy wyrzut lawy nie przebił pokrywy lodowcowej . lód jednak szybko topnieje, stąd decyzja o wprowadzeniu zakazu ruchu lotniczego w okolicy wulkanu i podwyższeniu alertu do czerwonego.[1] Jeśli dojdzie do przebicia pokrywy lodowej, strefa zakazu lotów zostanie poszerzona.

Wszyscy obawiają się powtórki z roku, kiedy to wulkaniczne pyły zakłóciły podróż 10 mln pasażerów narażając linie lotnicze na ogromne straty. Wybuch Eyjafjallajokull poprzedziła podobna, niewielka erupcja. […]

Bardarbunga to niebezpieczny wulkan. Erupcja do jakiej doszło tam 8000 lat temu była największym wybuchem wulkanu od 10.000 lat. Wówczas wydobyło się z niego 30 km³ lawy, która pokryła 950 km² powierzchni ziemi. […]
Jonathan Leake
„Gazeta Krakowska” 25.VIII.2014 r., ss. 1 i 10


A zatem nie pozostało nam nic, poza czekaniem. Najgorszym, co może się nam zdarzyć, to powtórka z 2010 roku i nie ma co liczyć na kolejny koniec świata. Przynajmniej ze strony TEGO wulkanu. Inne ostrzeżenia przed erupcjami i supererupcjami nadal pozostają w mocy i tych należy się obawiać.   




[1] Po ujawnieniu erupcji władze Islandii od razu ogłosiły tzw. pomarańczowy alarm, czyli stan wysokiej gotowości na wypadek wybuchu tego wulkanu.