Powered By Blogger

poniedziałek, 8 września 2014

Uralskie anakondy



Walerij Kukarenko


W Iranie zamieszkują żmije pająkogoniaste. Na końcu ich ogona znajduje się wyrostek przypominający pająka. Poruszając ogonem, żmija imituje ruchy pająka i przywabia ptaki, które potem zjada. 

W folklorze narodów zamieszkujących na terytorium Permskiej, Czelabińskiej, Jekaterinburskiej Obłasti i Chanty-Mansijskiego Okręgu Autonomicznego, szeroko znane są podania o zwierzętach reliktowych – wężokształtnych zwierzętach, które zawierają w sobie cechy i podobieństwa do pytona, połoza i boa-dusiciela.


Rogaty ludożerca


U Marińców takie stworzenia nazywa się szem kiszke (czarna żmija) – ogromne i grube jak polano. One doskonale pływały, wspinały się na drzewa, z których napadały na zwierzęta i nawet na ludzi. U Mansów/Wogunów to jałpyn-uj (święte zwierzę). Ono jakoby włada wiedzą tajemną i jest królem węży, jest nieśmiertelny w pełnym tego słowa znaczeniu, ale przeistacza się w kamień – amonit. Po przybyciu w te strony, Rosjanie nazwali to zwierzę wielkim połozem. To o nim pisał Paweł Bażow  w swych opowiadaniach.

W tych lesistych miejscach jest wiele wody i bagien. W takim środowisku przy zbiegu pomyślnych okoliczności wielkie węże albo/i jakieś inne zwierzęta reliktowe mogą żyć długo i dorastać do ogromnych rozmiarów. Przecież w Nowgorodskiej Obłasti żyły jeszcze w XVI w. dwa gatunki gadów, póki nie zostały one wybite doszczętnie przez chrześcijańskich misjonarzy walczących z diabelstwem.

Wedle przekazów, w odległości 200 km od miasta Iwdielja (dziś Jekatierinburskaja Obłast’), w rzece Łusum mieszkał podobny do żmii z rogami rzeczny ludojad. I do dziś dnia, niektórzy z mieszkańców tych miejsc oddają pokłon Chuł-Churin-Ojke’owi – panu miejscowych ludzi, zwierząt i ryb. Istnienie w uralskich lasach wielkich wężokształtnych zwierząt potwierdzają także źródła pisane.


Z krajoznawczych archiwów


W latach 80. XIX wieku spotkania z jałpyn-ujem nie były rzadkością. Wielka ilość spotkań z nimi miała miejsce na północ od Czelabińska. Przedstawiciel Uralskiego Towarzystwa Miłośników Zwierząt – O. E. Kler udał się do jekatierinburskiego powiatu, gdzie dwie kobiety widziały ogromną żmiję. Trzech myśliwych z miasta zaprzęgło konia i pojechali poszukać tej żmii, ale bezskutecznie. W drodze powrotnej oni przystanęli by odpocząć. W czasie śniadania mężczyźni usłyszeli świszczące syczenie. Na skraju polany, nad sosenkami pojawiła się naraz biała głowa wielkiego węża, który zapragnął najwidoczniej zawrzeć znajomość z intruzami. Jeden z myśliwych ze strachy wpełzł pod wóz, drugi dostał rozwolnienia, trzeci błyskawicznie włożył na siebie chomąto przypomniawszy sobie, że węże nie lubią zapachu końskiego potu. Tymczasem połoz opuścił miejsce spotkania (CE-0/UMA – przyp. tłum.) pozostawiwszy za sobą wielki, charakterystyczny ślad w trawie i krzewinkach borówek.

Na Północnym Uralu w latach 70. XIX wieku inż. Ł. A. Liebiedskij ustrzelił węża o długości 8 sążni/>17 m i grubości 4 werszki/17,8 cm.

W 1886 roku Iwan Szenszin tak pisał o Wogułach z wierchoturskiego powiatu:
Na rzekach maja oni święte miejsca, przez które oni nigdy nie przepływają łodziami, nie starają się nawet dotknąć dna i obchodzą te miejsca brzegami – przeciągają łodzie lądem.   
Dlaczego oni tak właśnie postępowali? Przede wszystkim dlatego, że obawiali się spłoszyć żyjące w wodzie, niebezpieczne „bóstwo”.

Kupiec Abram Michajłowicz Uszakow twierdził, że widział węże o długości 6,5 m

W 1889 roku, kupiec Uszakow przysłał do jednej z miejscowych gazet notatkę o jasnoszarej żmii o długości 6,5 m z żółtymi plamami na brzuchu i po bokach. Widziano ja wiele razy. Pewnego razu przepływała ona rzekę Isiet’, w odległości 3 km od wsi Borowskowo, z zającem w pysku. Widzieli oni, jak zahipnotyzowany przez nią zwierzak sam podbiegł do leżącego z podniesioną głową połoza, a ten go połknął.


Niebezpieczne incydenty


Przebywając na Uralu, akademik P. S. Pallas (1741-1811) naturalista, członek Petersburskiej Akademii Nauk, nazwał uralskiego dusiciela – Coluber trabalis – to znaczy „ogromna żmija podobna do pnia”. On widział wiszącą u pewnego chłopa wylinkę – skórę ogromnego węża – i chciał ją kupić, ale chłop wzbraniał się ją sprzedać a szkoda, bo byłby to bezpośredni, „twardy” dowód.

Kiedy podobny potwór – podobny do grubego pnia drzewa – pełznie zwijając się w wysokiej trawie i krzewinkach, można z daleka zauważyć ślad wykonywany przez jego ogromne cielsko, o dużej masie. To właśnie takie ślady pozostawione przez te połozy często znajdywali tamtejsi chłopi. Taki ślad na plaży, zygzakowaty i spuszczający się do rzeki Pyszmy widział wczesnym rankiem M. Bojarskij ze wsi Bojarka, w biełojarskiej gminie.

Pewnego razu dwóch robotników rolnych pojechało na koszenie w pewne miejsce w górach. Jeden zaczął wyprzęgać konie, a drugi po coś poszedł do lasu. Ten, który pozostał z końmi naraz usłyszał przeraźliwy krzyk i ujrzał swego towarzysza zbiegającego z góry, za którym toczył się zwinięty w koło przedmiot. On dotoczył się do uciekającego i ten upadł. Rozwinięty przedmiot okazał się być wielkim wężem, który szybko odpełzł w krzaki. Robotnik zmarł – już to na zawał serca, już to od uderzenia wężowego ogona. Według słów miejscowych, od toczącego się zwiniętego połoza można uciec, szybko zmieniając kierunek ucieczki.

Istnieje przesąd, że nie wolno zabijać połoza, bowiem drugi połoz odnajdzie i uśmierci tego, który zabił mu partnera/kę.


Relacje z XX wieku


·        Wiosną 1924 roku, robotnicy gaszący pożar lasu po tym, jak stłumili ogień, postanowili się wykąpać w jeziorze Sungul. Na samym jego środku zauważyli oni jakieś stworzenie. Nad wodą było widać tylko jego głowę. Jego ruchy powodowały wielkie fale. Znajdujący się na jeziorze rybacy na jego widok pośpieszyli do brzegu.
·        W 1925 roku robotnicy z Niżnieisieckiego Kombinatu próbowali złapać wielkiego węża złotego koloru z plamą na głowie, ale on rozdarł zarzuconą nań sieć i uciekł.
·        Geolog P. I. Swiridow w sierpniu 1926 roku, na uroczysku Bułdymskoje Bołoto, na kamienistym wzgórzu w jasny słoneczny dzień widział węża niezwykłych rozmiarów. On leżał zwinięty, a jego ciało podobne było do pagórka.
·        Jeszcze w latach 30., mansyjscy myśliwi opisali jałpyn-uja jako stworzenie długie na 16 m i grube jak ręka, w kolorze czerwono-burym, z oczami o średnicy 3 cm, o skórze z zygzakowatym wzorkiem, który przypominał jaszczurkę. Wtedy takich gadów było tam sporo. Zamieszkiwały one rzekę Ob, i górę rzeki Soswy. Zabite czy padłe zwierzęta nie wiedzieć dlaczego zakopywano w beczkach.
·        W 1940 roku, ogromnego węża widziano w głębokowodnym jeziorze Jałpyn-Tur (Chanty-Mansijski okręg), w torfowym bagnie Ilmienskiego Rezerwatu.
·        Mówiło się o tym, że w latach 50., wielki czarny połoz  o długości 50 m zamieszkiwał jezioro Argazi w Czelabinskiej Obłasti.
·        W 1961 roku, w jeziorze Bolszoje Miassowo widziano węża, o wielkiej głowie podobnej do suma. Tylko że jej wielkość wynosiła trzy metry.
·        Spotkanie z niezwykłym stworzeniem w ojczyźnie Bażowa, w okolicy rzeki Polewoj opisał W. N. Surienkow: Na wielkim kamieniu przy brzegu, nie wiedzieć skąd pojawił się leżący i wygrzewający na nim wąż. Przypominał on wyglądem szańgę (duży odkryty pierożek – przyp. aut.) zwinąwszy się w spiralę, a na zwojach leżała głowa wpatrująca się we mnie bez mrugnięcia okiem. Oczy węża były duże, wyraziste, człowiecze. Kolor skóry niejaki – szary dużymi plamami, nieco ciemniejszymi. Wąż nie odrywając ode mnie wzroku zaczął powoli rozwijać się, a potem odpełzł za kamienną grań i znikł w trawie.
·        Jeszcze w latach 80., w słoneczne dni na powierzchni świętego jeziora Mansyjczyków Tur-Ban, wypływało „lśniąc jak srebro” jakieś stworzenie o długości 6 m. Obok jeziora znajdowała się modlitewna góra, gdzie w dawnych czasach w czerwcu Wogułowie odprawiali swe religijne rytuały.


Zadziwiające wnioski                


Wielkiego, czarnego węża z niezwykłymi plamami na ciele ujrzeli w 2001 roku w okolicach Tawdy. Cytowane różne, nie związane ze sobą informacjami, fakty mówią o tym, że zamieszkują tam dwa gatunki gigantycznych gadów. One zimują najwidoczniej w norach, bowiem nie ma relacji o spotkaniu ich w czasie zimy. Częściej spotykanym jest jałpyn-uj – wielki połoz z opowieści Bażowa.

Największe znane nam węże, to anakondy. Podjadłszy sobie dobrze zapadają w drzemkę, w wodzie, gdzie im nikt nie przeszkadza. Sądząc z relacji świadków – jałpyn-uj fizycznie i z obyczajów jest bardzo podobnym do anakondy. Czym ono jest w rzeczy samej? – gigantycznym połozem czy boa-dusicielem, nieznanym nauce uralskim gatunkiem anakondy czy zwierzęciem reliktowym, które przeżyło wszystkie naturalne kataklizmy? O tym, że jałpyn-uj żyje do dziś dnia, doświadczeni myśliwi mansyjscy są przekonani. Pozostaje mieć nadzieję, że z biegiem czasu poznamy jego tajemnicę…


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 14/2014, ss. 30-31

Przekład z j. rosyjskiego – R. K. Franciszek Leśniakiewicz ©