Powered By Blogger

czwartek, 7 maja 2015

Długotrwałe skutki brytyjskich testów nuklearnych w australijskim outbacku



Jon Donnison


Ten betonowy obelisk stoi dokładnie na miejscu, na które zrzucano brytyjskie bomby atomowe.

Dzisiaj wiadomo, że około 60 lat temu Brytyjczycy zdetonowali bomby atomowe pośrodku Australii. W połowie lat 50., zdetonowano doświadczalnie 7 bomb w Maralinga, w południowo-zachodnim australijskim outback’u. Zrzucone bomby miały dwukrotnie większą moc, niż bomby zrzucone na japońskie miasta Hiroszimę i Nagasaki w czasie II Wojny Światowej (czyli 30-40 kt TNT – przyp. tłum.)


Na zachowanych filmach, brytyjscy i australijscy żołnierze są ubrani w szorty i T-shirty i niewiele robiący by się ochronić przed wybuchami, poza odwróceniem się do nich plecami i zasłonięcie oczu rękami.

Wielu z nich opowiadało, że blask eksplozji był tak silny, że widzieli oni kości swych dłoni jak na zdjęciu rentgenowskim. [Pokazano to doskonale w filmie Nicholasa Meyera pt. „The Day After” (1983) – przyp. tłum.]   


Dryfująca chmura poeksplozyjna w kształcie grzyba wisi ponad wyspami Monte Bello u wybrzeży Australii Zachodniej po pierwszym brytyjskim teście bomby A. 

Napisano wiele na temat problemów zdrowotnych tych żołnierzy wskutek napromieniowania. Daleko gorzej udokumentowanymi są wpływy tych eksperymentów na Aborygenów, którzy mieszkają w okolicach Maralinga do dziś dnia. Oni nie chcieli, by robiono to na ich podwórku, bowiem mnie było ono zbyt wielkie.



To jest jak rak


- W każdą noc płakałam za nimiHilary Williams mówi do mnie, kiedy siedzimy i obozowego ogniska w czasie kangurzego pikniku, kiedy zwiedzamy to miejsce. Jej matka i dziadkowie, wszyscy troje na własne oczy widzieli co najmniej jedną eksplozję z odległości kilku kilometrów. Pani Williams powiedziała, że wszyscy troje wkrótce zmarli wskutek problemów z płucami.
- To jest smutne. Już ich tu nie ma – mówi ona, dodając że ona sama ma problemy z sercem, a które wiąże ona z tymi bombami.

W czerwcu (2014 roku) Australia rzuciła plany stworzenia nuklearnego mogilnika na pustynnych terenach Aborygenów. Tubylcy jak Hilary Williams i Mima Smart podzielają swój strach przed ciemną nuklearną historią tych terenów. Opowiadają oni o czarnej mgiełce radioaktywnego pyłu nad swymi wioskami, który pojawił się po wybuchach.

- Wielu ludzi wtedy zachorowało i umarło – mówi Mima Smart, miejscowa przywódczyni ludności aborygeńskiej. – To było jak rak. Ludzie zapadali na choroby płuc, wątroby i nerek. Wiele z nich umarło – mówi ona dodając, że wioski wokół Maralinga dostały niewielkie zapomogi w ramach rekompensaty.



Nie na naszym podwórku


Maralinga została wybrana ze względu na oddalenie. Znajduje się ona w odległości 10 godzin jazdy samochodem od najbliższego dużego miasta Adelaide. Ale tutejsi mówią, że rząd australijski popełnił błąd zezwalając na przeprowadzanie tam testów i że Brytyjczycy są nieodpowiedzialni. Nie chcę tam wracać, za dużo złych wspomnień.


- Oni (Brytyjczycy) nie chcieli robić tego na ich własnym podwórku, bowiem nie było ono dostatecznie rozległe – powiedział Robin Matthews – dozorca Doświadczalnego Poligonu Nuklearnego Maralinga. – Oni sądzili, że znaleźli najbardziej niezamieszkały punkt na Wielkiej Pustyni Australijskiej. Mylili się. Tu mieszkali ludzie.   






W latach 60. i 70., przeprowadzono wielkoskalową operację próby dekontamitacji tych terenów. Wszystkie budynki i sprzęt zostały zburzone i spalone. Wielkie obszary wokół miejsc eksplozji zostały także zeskrobane i spalone. Jednakże pan Matthews powiedział, że oczyszczanie podobnie jak testy były robione za zamkniętymi drzwiami w najwyższym stopniu tajności.
- Pamiętam to, że miało to miejsce w szczycie Zimnej Wojny. Brytyjczycy się bali, że rosyjscy szpiedzy mogliby się przedostać na poligon – powiedział on.

W miejscowych wioskach ludzie brali udział w akcji oczyszczania, później wielu z nich zmarło.  


Chory kraj


Maralinga już od długiego czasu jest uważana za bezpieczną. Istnieje nawet plan otwarcia tam ośrodka turystycznego. Ale parę miesięcy temu ostatni skrawek tego terenu został przekazany Aborygenom. Większość, jak sądzę, mówi iż nie pragnie tam wracać.

Mima Smart powiedziała mi, że uważa Maralingę za chory kraj.
- Nie chcę tam wracać. Zbyt wiele złych wspomnień.

Nawet po upływie 60 lat, ten teren wciąż nie jest gotowy na zamieszkanie przez ludzi. Wielkie betonowe bloki znaczą punkty, w których była zdetonowana każda bomba. Wokół każdego, strefa wybuchu rozciąga się na kilka kilometrów. Czerwono-pomarańczowa gleba outbacku iskrzy dziwnie zielono.

Robin Matthews: Nawet ptaki i kangury wciąż trzymają się z daleka od tego terenu.

Czy Maralinga mogłaby być jedną z najciemniejszych rozdziałów w brytyjsko-australijskiej historii?


Kiedy przyjrzysz się bliżej, to zobaczysz iż grunt jest pokryty czymś w rodzaju tłuczonego szkła, jakby ziemia stopiła się i przekształciła w krzemień. I nawet teraz po tak długim czasie, wegetacja wciąż nie powraca na te miejsca.
- Trawa rośnie tutaj tylko na kilka cali – mówi pan Matthews – a ptaki i kangury trzymają się z daleka od tych terenów.

Upłynęło ponad pół wieku, a wielu ludzi uważa Maralingę za ciemny rozdział brytyjsko-australijskiej historii.     



Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©