Powered By Blogger

poniedziałek, 25 listopada 2024

O kościach olbrzymów & smoków

 


Stanisław Bednarz

 

Istniało wśród ludu głębokie przekonanie, że starodawne gnaty zawieszone na ścianach kościelnych są zdolne chronić świątynię przed złem. Przy wejściu do Katedry na Wawelu wiszą na łańcuchach trzy ogromne skamieniałe kości. Wydobyto je z mułów Wisły w XIV wieku… Niektórzy twierdzą, że to gnaty legendarnego Smoka Wawelskiego lub olbrzymów znanych z mitologii wszystkich religii.

Trzy sporych rozmiarów kości (z których jedna ma ponad metr długości) zainteresowały uczonego tej miary, co Stanisław Staszic, który je na początku XIX wieku opisał, a za jego wywodami Ambroży Grabowski, który poświęcił im te słowa: Opuszczając świątynię katedralną zwrócić należy uwagę na ważną osobliwość naturalną, przy drzwiach wielkich na zewnątrz kościoła na łańcuchach zawieszoną. Są to kopalne reszty potwornych zwierząt dawnego świata, które w czasie powszechnego zalewu kuli ziemskiej, potopem zwanego, zniszczone były, i które jeszcze niedawno za kości olbrzymów poczytane były.

Tymczasem kości (według badań z 1937 roku) należały do walenia, mamuta i nosorożca. Legenda mówi, że jeżeli łańcuch się zerwie, nastąpi koniec świata. Zawieszono je prawdopodobnie jako formę „zabezpieczenia” przed złymi mocami. Pierwszą wzmianką o dekorujących kościelną bramę „kościach smoka” można znaleźć w korespondencji dwóch uczonych z 1583 roku. Polak Marcin Fox tak pisał do Ulissesa Aldrovandiego z Włoch: Jest to żebro prawie trzy czwarte szerokości, zaś długości na ośm stóp rzymskich. Druga kość, także jakby z goleni.

Kostne szczątki, aczkolwiek skromniejsze, wiszą kościele Raciborowicach, a jeszcze nie tak dawno - wisiały na zewnętrznej ścianie prezbiterium Bazyliki oo. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej – przeniesiono je do wirydarza klasztornego. W „Panu Tadeuszu” też pisze: Podobnie pleban mirski zawiesił w kościele -Wykopane olbrzymów żebra i piszczele.

W „Potopie” - Kmicic posunął konia, chwycił jednego Lapończyka za kark, i rzekł:

- Żeby mi król takiego jednego podarował, kazałbym go uwędzić i w Orszy w kościele powiesić, gdzie z innych osobliwości strusie jaje się znajduje.

— A w Łubniach była u fary szczęka wielorybia albo wielkoluda — dodał Wołodyjowski.






Benedykt Chmielowski w „Nowych Atenach...” pisał, że na Sycylii odnaleziono w Trapani jaskinię, a w niej kości olbrzymów, każdy z nich ważył sto uncyj, które w Trapanii przy kościele Zwiastowania zawieszono.

Na koniec wspomnijmy o zdarzeniu z początku XX wieku, prof. Karol Estreicher wspomina, że pewnego lata dziwny stwór z zębatą paszczą straszył kąpiących się w Wiśle. Zrodziły się plotki, że to Smok Wawelski. Na koniec rzekomy smok okazał się krokodylem. Prawdopodobnie gad uciekł z cyrku. Zastrzelił go w okolicy Mogiły krakowski właściciel drukarni Wacław Anczyc. Potem kazał trofeum wypreparować i wystawił na widok publiczny w sklepie Fischera na Rynku Głównym. Potem przeniesiono go do kościoła Misjonarzy na Nowej Wsi. Powinny tam być  Jeszcze o Długoszowych kościach smoka.

Wróćmy do Raciborowic. Otóż kronikarz Jan Długosz, autor tekstu o wawelskim potworze w swoich „Rocznikach”, ufundował w 1447 roku kościół w Raciborowicach i to pod wezwaniem smokobójczyni św. Małgorzaty. Był on przekonany o prawdziwości historii z wawelskim stworem. Z tego powodu dla upamiętnienia jego pokonania umieścił na ścianie kościoła rzekomo smocze kości (po kilku stuleciach okazały się one kośćmi prehistorycznego zwierzęcia, ale wiszą do dziś). Długosz wierzył, że są to kości smoka wawelskiego, które po eksplozji (po tym, jak go struto siarką i ogniem) zostały porozrzucane po całej krakowskiej ziemi. Kość pewnie wziął z  katedry na Wawelu…