Stanisław Bednarz
Istniało wśród ludu głębokie
przekonanie, że starodawne gnaty zawieszone na ścianach kościelnych są zdolne
chronić świątynię przed złem. Przy wejściu do Katedry na Wawelu wiszą na
łańcuchach trzy ogromne skamieniałe kości. Wydobyto je z mułów Wisły w XIV
wieku… Niektórzy twierdzą, że to gnaty legendarnego Smoka Wawelskiego lub
olbrzymów znanych z mitologii wszystkich religii.
Trzy sporych rozmiarów kości (z
których jedna ma ponad metr długości) zainteresowały uczonego tej miary, co Stanisław Staszic, który je na początku
XIX wieku opisał, a za jego wywodami Ambroży
Grabowski, który poświęcił im te słowa: Opuszczając
świątynię katedralną zwrócić należy uwagę na ważną osobliwość naturalną, przy
drzwiach wielkich na zewnątrz kościoła na łańcuchach zawieszoną. Są to kopalne
reszty potwornych zwierząt dawnego świata, które w czasie powszechnego zalewu
kuli ziemskiej, potopem zwanego, zniszczone były, i które jeszcze niedawno za
kości olbrzymów poczytane były.
Tymczasem kości (według badań z
1937 roku) należały do walenia, mamuta i nosorożca. Legenda mówi, że jeżeli
łańcuch się zerwie, nastąpi koniec świata. Zawieszono je prawdopodobnie jako
formę „zabezpieczenia” przed złymi mocami. Pierwszą wzmianką o dekorujących
kościelną bramę „kościach smoka” można znaleźć w korespondencji dwóch uczonych
z 1583 roku. Polak Marcin Fox tak
pisał do Ulissesa Aldrovandiego z
Włoch: Jest to żebro prawie trzy czwarte
szerokości, zaś długości na ośm stóp rzymskich. Druga kość, także jakby z
goleni.
Kostne szczątki, aczkolwiek
skromniejsze, wiszą kościele Raciborowicach, a jeszcze nie tak dawno - wisiały
na zewnętrznej ścianie prezbiterium Bazyliki oo. Bernardynów w Kalwarii
Zebrzydowskiej – przeniesiono je do wirydarza klasztornego. W „Panu Tadeuszu”
też pisze: Podobnie pleban mirski
zawiesił w kościele -Wykopane olbrzymów żebra i piszczele.
W „Potopie” - Kmicic posunął konia, chwycił jednego
Lapończyka za kark, i rzekł:
-
Żeby mi król takiego jednego podarował, kazałbym go uwędzić i w Orszy w
kościele powiesić, gdzie z innych osobliwości strusie jaje się znajduje.
—
A w Łubniach była u fary szczęka wielorybia albo wielkoluda — dodał
Wołodyjowski.
Benedykt
Chmielowski w „Nowych Atenach...” pisał, że na Sycylii
odnaleziono w Trapani jaskinię, a w niej kości olbrzymów, każdy z nich ważył
sto uncyj, które w Trapanii przy kościele Zwiastowania zawieszono.
Na koniec wspomnijmy o zdarzeniu
z początku XX wieku, prof. Karol
Estreicher wspomina, że pewnego lata dziwny stwór z zębatą paszczą straszył
kąpiących się w Wiśle. Zrodziły się plotki, że to Smok Wawelski. Na koniec
rzekomy smok okazał się krokodylem. Prawdopodobnie gad uciekł z cyrku.
Zastrzelił go w okolicy Mogiły krakowski właściciel drukarni Wacław Anczyc. Potem kazał trofeum
wypreparować i wystawił na widok publiczny w sklepie Fischera na Rynku Głównym.
Potem przeniesiono go do kościoła Misjonarzy na Nowej Wsi. Powinny tam być Jeszcze o Długoszowych kościach smoka.
Wróćmy do Raciborowic. Otóż
kronikarz Jan Długosz, autor tekstu
o wawelskim potworze w swoich „Rocznikach”, ufundował w 1447 roku kościół w
Raciborowicach i to pod wezwaniem smokobójczyni św. Małgorzaty. Był on
przekonany o prawdziwości historii z wawelskim stworem. Z tego powodu dla
upamiętnienia jego pokonania umieścił na ścianie kościoła rzekomo smocze kości
(po kilku stuleciach okazały się one kośćmi prehistorycznego zwierzęcia, ale
wiszą do dziś). Długosz wierzył, że są to kości smoka wawelskiego, które po
eksplozji (po tym, jak go struto siarką i ogniem) zostały porozrzucane po całej
krakowskiej ziemi. Kość pewnie wziął z
katedry na Wawelu…