Powered By Blogger

piątek, 30 listopada 2012

Projekt A119: Wyjątkowo przednia brednia?


Raport na temat prac Project A119 (Wikipedia)


W dniu 30.XI portal Onet.pl zamieścił szokującą informację:


Tajny plan USA. "Projekt A119" mógł zabić miliony ludzi dzisiaj”


Amerykański rząd mógł na wieki odwrócić bieg historii i poważnie zagrozić całej ludzkości. Szczegóły tajnego planu, który przewidywał wysadzenie Księżyca, zdradza WWW.dailymail.co.uk.  

"Projekt A119", bo taki przydomek miał sekretny plan, który opracowywano w latach 50. XX wieku, przewidywał zdetonowanie bomby atomowej na Księżycu. Akcję planowano w samym środku Zimnej Wojny toczonej między USA i Związkiem Radzieckim.

Choć rewelacje brytyjskiej prasy wydają się być nieprawdopodobne, niedawno odkryte dokumenty wskazują, że plany zniszczenia Księżyca były zaawansowane.

Opisano je szczegółowo w tajnym projekcie "A Study of Lunar Research Flights" stworzonym przez astronoma Carla Sagana i fizyka Leonarda Reiffela.

Dwaj badacze planowali, że ładunek atomowy zostanie wystrzelony z nieznanego miejsca na ziemi i po pokonaniu blisko 400 tys. kilometrów wybuchnie po zderzeniu z Księżycem. Naukowcy rozważali też użycie innej bomby, jednak po badaniach okazało się, że ładunek wodorowy byłby zbyt ciężki do transportu.

Zgodnie z przewidywaniami, które ujawnił teraz biograf Sagana, wybuch na Księżycu byłby doskonale widoczny z powierzchni Ziemi. To o tyle ważne, że takie działanie pozwoliłoby zastraszyć Związek Radziecki i doprowadzić do zwycięstwa w Zimnej Wojnie. Taki miał być główny cel USA.

Dlaczego więc nie zdecydowano się na realizację planu? Jak czytamy w serwisie dailymail.co.uk, ten scenariusz był niezwykle niebezpieczny dla całej ludzkości. Według ówczesnych władz, a także badań naukowców, wysadzenie bomby atomowej na Księżycu doprowadziłoby do śmierci milionów ludzi, a dodatkowo zanieczyściło księżyc materiałami radioaktywnymi.

Agencja Associated Press, która szczegółowo badała sprawę, nie dowiedziała się niczego więcej. Amerykańska armia odmówiła bowiem komentarza.

Co ciekawe, jeden z twórców projektu, Carl Sagan, w późniejszych latach był jednym z najbardziej znanych amerykańskich astronomów. W pracy naukowej zajmował się poszukiwaniem pozaziemskiej inteligencji, ale zasłynął również jako autor książek, a na podstawie jego powieści nakręcono film "Kontakt" z Jodie Foster w roli głównej. Zmarł w 1996 roku.

Drugi z autorów projektu, fizyk Leonard Reiffel, o planach wspomniał już kilkanaście lat temu w wywiadzie dla czasopisma "Nature". Nie chciał jednak zdradzać szczegółów pracy naukowców.

(dailymail.co.uk/Onet,GK)

* * *

Na początek kilka głosów Internautów w tej sprawie:

1. Nie wierze, żeby Carl Sagan brał czynny udział w tym szaleństwie przy którym plany Układu Warszawskiego to pikuś. Szkoda, że ci idioci nie testują swoich genialnych pomysłów w granicach swojego super państewka. Może jak by u siebie zdetonowali wtedy kilka "Carów" to mieli byśmy teraz pokój na świecie (tyle, że bez granic a stolica w Moskwie). Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości jaki kraj najbardziej zagraża pokojowi na świecie i przyszłości tej planety? Obalają demokratyczne rządy, szkolą terrorystów, wywołują wojny o ropę i dominację dolara i sprzedają każdemu broń. Czemu my się z tymi bandytami w owczej skórze jeszcze bratamy. Dla pseudo bezpieczeństwa i ropy której nie ma? Czy dla biznesów małej grupy ludzi którzy trzepią kasę na handlu bronią, ropą i narkotykami z Afganistanu.

2. Wysadzanie Księżyca, to oczywiście - typowy chwyt redaktorów Onetu. Lubią dawać tytuły "przykuwające uwagę" pewnie dostają premie od kliknięć. Wydaje mi się ze wybuch na powierzchni Księżyca nie zmienił by w sposób znaczący orbity i nie spowodował by rozpadu Księżyca. Ale wyobrażam sobie - może się mylę w końcu Księżyc nie ma atmosfery i może intuicja mnie zawodzi - te tysiące ton pyłu zdmuchnięte wybuchem które po pewnym czasie znalazły by się na orbicie Ziemi przysłaniając odrobinę Słonce i powodując "małą epokę lodowcową". W konsekwencji tego np 1 mld ludzi zmarł by z głodu a reszta by głodowała.

3. Informacja jest bzdurna. Nie da się wysadzić księżyca detonując cokolwiek na jego powierzchni. Księżyc nie ma atmosfery w której rozchodzi się fala uderzeniowa. Aby wysadzić Księżyc należało by dokonać detonacji w jego wnętrzu. A więc najpierw wywiercić odpowiednio głęboki szyb i w nim umieścić bombę. A to nawet dziś jest prawie niewykonalne, a nawet gdyby to bardzo, bardzo kosztowne.

4.  " ładunek atomowy zostanie wystrzelony z nieznanego miejsca na Ziemi i po pokonaniu blisko 400 tys. kilometrów wybuchnie po zderzeniu z Księżycem. Naukowcy rozważali też użycie innej bomby, jednak po badaniach okazało się, że ładunek wodorowy byłby zbyt ciężki do transportu. " - jesli ladunek wodorowy byl im za ciezki to jak oni mieli niby wysadzic ten ksiezyc? ludzkosc nie zna nic silniejszego niz ladunki termojądrowe (WODOROWE). zwykly ladunek atomowy zamyka sie sila parudziesieciu kiloton i wiecej z tego nie wycisniesz. to wlasnie dlatego stosuje sie ten wodor bo wtedy teoretycznie mozesz zrobic bombe o sile nieograniczonej gdzie dostep do wodoru stawia granice a ladunek jadrowy jest tam jedynie jako zapalnik. aby dostac te wybuchowe megatony, ktore w naturze krusza gwiazdy.

5.  Eksplozja bomby atomowej na Księżycu miałaby skutek głównie propagandowy. Księżyc jest jednym z największych znanych satelitów w Układzie Słonecznym (ma średnicę 3/4 średnicy Merkurego). Jest bardzo wątpliwe, aby znaczące ilości pyłu podniesionego takim wybuchem dotarły do Ziemi. Jak zwykle pismackie sensacje nieuków.

* * *

Jak widać z powyższego - ludzie nie są tak głupi, jak to sobie wyobrażają redaktorzy z internetowych portali... – bo to się nazywa wyjątkowo przednia brednia. Zastanawiam się, czy redaktorzy piszący te idiotyzmy zdają sobie w ogóle z tego sprawę? Nie ma – jak na razie – takiej bomby, która byłaby w stanie rozsadzić wybuchem powierzchniowym ciało o masie wynoszącej ok. 7,35 x 10^19 ton. Takich cudów nie było, nie ma i nie będzie. Nawet lucasowska Gwiazda Śmierci musiała uderzyć w planetę Alderaan strumieniem energii o ogromnej mocy przebijając jej skorupę i sięgając do jądra, by ją rozwalić od środka.   

A mnie to przypomina przede wszystkim kiczowatego brytyjskiego tasiemca sci-fi z lat 70., pt. „Kosmos 1999” z Martinem Landau, Barbarą Bain i Catherine Shell w rolach głównych. Tam wszystko zaczyna się od potężnej eksplozji materiałów radioaktywnych zgromadzonych pod powierzchnią Księżyca, w rezultacie Księżyc schodzi ze swej orbity i leci w Kosmos z załogą Księżycowej Bazy Alpha. Najwidoczniej redaktorom z „Daily Mail” przypomniał się ten serial…

Czy istniały plany zdetonowania na Księżycu ładunku jądrowego? Oczywiście i coś takiego zamierzano dokonać w ZSRR. Pisał o tym Jerzy Lebiedziewicz na łamach „Newsweek Polska”.
Idea tego eksperymentu była prosta – w stronę Księżyca wystrzelono by ładunek jądrowy o średniej mocy, który eksplodowałby po spadku na powierzchnię Srebrnego Globu wyrzucając chmurę cząstek księżycowego gruntu na orbitę, gdzie czekałby na nie orbiter, który na sygnał z Ziemi powróciłby z ładunkiem zebranego z orbity wokółksiężycowej skalnego gruzu. Na szczęście rozsądek zwyciężył zapędy – przede wszystkim polityków – i do tego nie doszło. Pisze o tym m.in. Aleksandr Żelezniakow.

Projekt A119 rzeczywiście istniał, i nie ma w tym żadnej sensacji. Pisze o tym Wikipedia:

Projekt A119 – tajny projekt opracowany przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych (USAF). Zakładał on zrzucenie bomby atomowej na powierzchnię Księżyca. Odrzucony najprawdopodobniej z powodu kontrowersyjności. 4 października 1957 roku dokonano pierwszej udanej próby umieszczenia sztucznego satelity na orbicie Ziemi (Sputnik-1), tym sposobem ZSRR rozpoczęło tak zwany Wyścig kosmiczny obejmując prowadzenie. Tymczasem amerykański Projekt Awangarda („Project Vanguard”) mający na celu umieszczenie amerykańskiego sztucznego satelity na orbicie zaliczył dwie nieudane próby. W dodatku pod koniec 1957 powstała plotka jakoby ZSRR również planowało detonacje bomby jądrowej na Księżycu, 7 listopada dla uczczenia Rewolucji Październikowej. Plotka dotyczyła Projektu E-4 z Programu Łuna, który rozpoczęto dopiero na początku 1958, ale przerwano na wcześniejszym etapie niż projekt A119. W odpowiedzi na to USA, starając się dogonić ZSRR w Wyścigu Kosmicznym, tworzy tak zwane Studium nad Lotami na Księżyc („A Study of Lunar Research Flights”) o kryptonimie projekt A119. W maju 1958 US Army przekazała środki Fundacji Badawczej Armour (Armour Research Foundation, dzisiaj IIT Research Institute) działającej przy Illinois Institute of Technology, zajmującej się naukami biologicznymi, na rozpoczęcie badań nad skutkami wybuchu jądrowego w niskiej grawitacji i jego potencjalne korzyści dla nauki. 

Projekt zakładał zdetonowanie ładunku jądrowego na terminatorze Księżyca po to, by był on łatwo dostrzegalny z Ziemi i stanowił ostrzeżenie dla Rosjan i pokaz potęgi USA dla Amerykanów (Wikipedia)


W badaniach tych brał udział Carl Sagan (słynny astronom i popularyzator nauki), rozpatrywał ewentualność istnienia substancji organicznych na Księżycu. Początkowo zamierzano użyć bomby wodorowej, jednak USAF sprzeciwiło się, argumentując zbyt dużą masę dla rakiety. Ostatecznie zdecydowano się na użycie bomby atomowej o podobnej sile co ta zrzucona na Nagasaki w 1945 (siła około 20 kt TNT). Eksplozja miała nastąpić podczas pełni księżyca, aby wybuch był oświetlany przez Słońce przez co byłby dobrze widoczny na Ziemi. Z powodu małej grawitacji chmura pyłu nie przyjęłaby klasycznego kształtu grzyba. Projekt zakończono na początku 1959 roku z obawy przed zanieczyszczeniem materiałami radioaktywnymi Księżyca, co utrudniłoby w przyszłości jego kolonizację, a zagrożenie dla ludzi i ziemskiego ekosystemu w przypadku gdyby rakiety uległy awarii i spadły na ziemię też było duże. Kolejnym argumentem za przerwaniem projektu była obawa przed nieprzychylną reakcją opinii publicznej, w szczególności, że całe przedsięwzięcie miało swe podłoże w PR, celem było pokazanie wszystkim (w szczególności Amerykanom i ZSRR) potęgi militarnej USA. Dokumentów dotyczących tego projektu nie upubliczniono do dzisiaj, a cała sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie ujawnił jej były szef projektu, dr Leonard Reiffel. Informacje o projekcie wysłał w liście do czasopisma „Nature”, które opublikowało artykuł w numerze 405 z 4 maja 2000 roku, ponad 40 lat od zakończenia badań.

Czyli że „rewelacje” prezentowane przez „Daily Mail” nie są aż takie takie rewelacyjne, jakby się to wydawało…