Powered By Blogger

środa, 3 kwietnia 2013

Tajemnice wąwozu Ała-Arcza


Położenie kanionu Ała-Arcza 


Igor Wołozniew


Stolica Kirgizji – Biszkek – została przemianowana na cześć miejscowego rewolucjonisty na Frunze. W języku kirgiskim nie ma litery „f”, więc dlatego miejscowi wymawiali nazwę miasta jako Prunze. To właśnie na południe od tego miasta znajduje się Tajemnica…

Zaobserwowano, że niektóre zjawiska anomalne, takie jak np. pojawianie się UFO, najczęściej obserwuje się na mało zaludnionych terenach i regionach – w górach, dżunglach, pustyniach, na dalekiej Północy. Jeden z anomalnych regionów, to góry Tiań-Szań, z których wciąż docierają do nas opowieści o spotkaniach z Nieznanym… 



Latające Spodki pod bokiem


W kirgiskiej części pasma Tiań-Szaniu znajduje się wąwóz Ała-Arcza, który onegdaj był przedmiotem zainteresowania alpinistów. Mało który nie zaobserwował tutaj UFO lub nie znajdował śladów Człowieka Śniegu. Dzisiaj alpiniści już nie przybywają tak często, ale do tajemniczych zdarzeń wciąż tam dochodzi, jak to było wcześniej.

Ratownicy z tamtejszego oddziału Górskiej Służby Ratowniczej i mieszkańcy górskich wiosek twierdzą, że UFO pokazują się nad wąwozem właściwie w każdą noc. Najczęściej są to latające na dużej wysokości światła, które na dużej prędkości ostro zmieniają kierunek lotu. Czasami można zobaczyć i same aparaty latające. Przede wszystkim można je zobaczyć w rejonie szczytu Pik Swobodnaja Korieja (4740 m n.p.m.), natomiast niektórzy uważają, że w środku tej góry znajduje się baza Przybyszów z Kosmosu.

NOL-e krążą także wokół wierzchołka góry Teke-Tor/Teketor (4441 m). W końcu lata 1991 roku, kilka alpinistycznych wypraw widziało w okolicach tej góry niezwykłe widowisko: 5 ogromnych, kulistych metalicznych obiektów spuściło się z dużej wysokości i ku przerażeniu świadków, zaczęło krążyć nisko nad ziemią. Potem nabierając coraz większej prędkości, odleciały w kierunku Aksajskiego grzbietu. 

Na początku tamtego roku, świadkami niemniej spektakularnego widowiska stali się uczestnicy Wszechzwiązkowego Zjazdu Alpinistycznego. W rejonie Pik Korona (4860 m) pojawiły się cztery gigantyczne, o długości prawie kilometra (!!!) latające cygara, awiomatki czy statki matki - CNOL-e. Wisiały one nad górami prawie przez godzinę, połyskując swymi czarnymi, jakby wypolerowanymi bokami. W pewnej chwili oddzieliły się od nich mniejsze CNOL-e, które polatały sobie nad górami, a potem zlały się z powrotem ze statkami-matkami. W końcu wszystkie CNOL-e zaczęły powoli dryfować w kierunku południowym i znikły z widoku.

Zdarzały się tam także lądowania latających spodków. Odnotowano dwa epizody, w których nieznane aparaty latające zbliżały się do człowieka, jakby usłyszały jego wołanie. Jeden z nich miał miejsce w 1984 roku. Grupa 5 alpinistów zauważyła na niebie NOL-a. Na jego widok ludzie zaczęli dyskutować o tym, że dobrze byłoby obejrzeć to sobie z bliska. Naraz UFO wykonał ciasny wiraż i poleciał w ich kierunku. Z przerażenia padli oni plackiem na śnieg. Dyskokształtny UFO zawisł na parę minut nad nimi, na wysokości jakichś 3 m i zanim odleciał, oświetlił ludzi różowym promieniem. Na szczęście dla alpinistów, incydent nie przyniósł negatywnych następstw.

Niejednokrotnie ludzie widzieli samych pilotów tych pojazdów. Incydent, którego świadkami stało się 15 osób miał miejsce w 1992 roku. Wspinając się po stromym stoku na wysokości około 4000 m, alpinistyczna grupa zauważyła nieco wyżej od nich jakąś chudą, wysoką postać ludzką odzianą w srebrzysty kombinezon. Wzrost EBE wynosił jakieś 3,5 m. Stał on na bardzo wąskim gzymsie. Wejść tam po prostu się nie dało – przed nim wielosetmetrowa przepaść, a za nim – przewieszona skała. On/Ona/Ono (???) stał nieruchomo i obserwował wspinających się ludzi. Tymczasem tych ostatnich zdjął strach do tego stopnia, że przestali się wspinać i zaczęli zjazd w dół. Jeden z nich miała aparat fotograficzny, ale z emocji zapomniał zrobić zdjęcia. Po prostu nie przyszło mu to do głowy. Po kilku dniach zdecydowali się znów na wspinaczkę, zabrali ze sobą aparaty i kamerę, ale Obcego już tam nie było…



Brama do wnętrza góry


Pośród alpinistów – odwiedzających wąwóz Ała-Arcza krążą opowiadania o ludziach, którzy zniknęli w tych miejscach, w których widziano także UFO.

W 1981 roku, nie powróciła do obozowiska grupa pod kierownictwem Borysa Wasiliewa. Sześciu chłopa przepadło jak kamień w wodę. W te dni nad górami krążyły niezwykłe różowe kule. Drugi raz w 1987 roku, dwoje alpinistów wróciwszy do obozu opowiadało, że na zaśnieżonym stoku automatycznie otworzyło się wejście do obszernej jaskini z okrągłymi, metalicznymi ścianami, z której z ogromną prędkością wyleciał owalny obiekt z iluminatorami. Zagadkowa „brama” potem długo się nie zamykała, chociaż z niej nic już nie wyleciało!

Alpiniści umiejscowili to miejsce na mapie, a potem powrócili tam następnego dnia. I nigdy ich nie widziano. Opisane przez nich miejsce wielokrotnie potem przeszukano, ale ani wejścia ani ludzi nie znaleziono…

Pamiętne wydarzenie miało miejsce u końca lat 70. Do bazy przyszedł nieznany alpinista, który bardzo zdziwił się nie znalazłszy w niej swoich towarzyszy. Zdziwił się jeszcze bardziej, kiedy spojrzał na kalendarz – według jego słów powinien być 1968 rok. Okazało się, że w lutym 1968 roku, wyszedł on w rejon góry Teke-Tor i zanocował tam w śpiworze. Nie widział on niczego dziwnego czy niezwykłego, jeżeli nie liczyć pioruna kulistego, która przeleciała nieopodal niego i gdzieś przepadła. Po obudzeniu się długo czekał na swych towarzyszy, którzy poszli szturmować szczyt góry. Nie doczekawszy ich powrócił do bazy. Resztę znamy – wyglądało na to, że ów alpinista w ciągu nocy przeżył dziesięć lat! Wyprawiono go do Ałma-Aty i dalsze jego losy są nieznane. (Jest to klasyczny, wprost kliniczny przypadek typu Rip van Winkle – człowieka przeniesionego w czasie przez Obcych, o czym pisałem w pracy „Projekt Tatry” [Kraków 2002] – przyp. tłum.



Nocny gość


W kanionie Ała-Arcza (a także w innych miejscach Tiań-Szaniu) można spotkać Człowieka Śniegu. To dziwne, pokryte długimi włosami człekopodobne stworzenie, od czasu do czasu widzą alpiniści,  instruktorzy i członkowie Górskiej Służby Ratowniczej. Starsi instruktorzy Połtawskij i Nazarienko spotykali je wiele razy w różnych punktach swych alpinistycznych dróg. Uczeni – krytpozoolodzy nazywają to reliktowym hominidem i spierają się o to, czym ono właściwie jest: czy to Neandertalczyk, który dożył naszych dni, czy Pitekantrop, czy może jeszcze dawniejszy od nich Australopitek?

Śnieżny Człowiek wiedzie nocny tryb życia. W latach 80., nieraz podchodził do obozowiska alpinistów na stoku góry Uczitiel (4527 m). ludzie obserwowali go z okien, jak on – doskonale widoczny w świetle księżyca – jak w poszukiwaniu jedzenia przeszukiwał ich plecaki i pojemniki. Pewnego razu ten „gospodarz gór” wszedł na dach. Dach zatrzeszczał pod jego ciężarem i ludzie obawiali się, że się załamie i potwór nie wpadnie pomiędzy nich.

Odnotowano nawet, jak taki Człowiek Śniegu wszedł do szałasu. Taka wizyta zdarzyła się zima 1990 roku. Straszny włochaty gigant o wysokości 2,5 m wzrostu pokazał się przy drewnianym szałasie, a potem wszedł do środka. Ludzie byli w szoku. Żaden z nich nie mógł się nawet ruszyć. Stwór stał przez jakiś czas stał pośrodku pomieszczenia, rozglądał się, potem wyszedł zawadziwszy grzbietem o drewnianą belkę, na której zostawił on nieco sierści. Analiza tych włosów wykazała, że nie są to włosy człowieka ani małpy.

Humanoid, jak inne zwierzęta, broni swego terytorium przed obcymi. Za takich on uważa ludzi. On ogranicza się do przestraszenia ich i zmuszenia do ucieczki. Niejednokrotnie alpiniści siedzący nocą przy ogniskach słyszą dziwne gwizdy, wizgi czy krzyki, których nie mógłby wydać żaden człowiek. Bywa, że z ciemności wyleci kamień rzucony czyjąś nieznaną ręką i wpada wprost w środek ogniska.



Czy Śnieżny Człowiek potrafi czytać myśli?


Najstarsi mieszkańcy alpinistycznego obozowiska Łagier Ała-Arcza wierzą w telepatyczne zdolności Ludzi Śniegu. Na przykład nie można ich spotkać, kiedy celowo się ich poszukuje. One pokazują się zawsze nieoczekiwanie, kiedy ludzie nie są gotowi na takie spotkanie. A jeszcze potrafi on – nie pokazując się – wzbudzić w człowieku uczucie strachu. Pewnego razu grupę alpinistów, która poruszała się po zaśnieżonym stoku, poraził nieprzytomny, paniczny strach. Porzuciwszy sprzęt zaczęli oni biec do obozu. Po przebyciu jakiegoś pół kilometra ludzie ochłonęli, zatrzymali się i zaczęli pytać jeden drugiego, co się właściwie stało i co ich tak wystraszyło? Potem przeszukując to miejsce instruktorzy znaleźli porozrzucane rzeczy i ślady wielkich, bosych stóp. (Wizyta Yeti? Czyżby to było rozwiązanie problemu zagłady zespołu Diatłowa z Uralu? Yeti przestraszył ludzi do tego stopnia, ze w panice rozbiegli się w lekkich ubraniach i boso, co musiało się skończyć tylko jednym – wychłodzeniem organizmu w lodowatą noc i śmiercią wskutek hipotermii. Niestety, nie znaleziono żadnych śladów Yeti, ale czy ich poszukiwano…? Zob. http://wszechocean.blogspot.com/2012/04/zmasakrowani-przez-ufo-czy-pocisk.html i dalsze – przyp. tłum.)

W latach 80., do Tiań-Szaniu, a w szczególności do kanionu Ała-Arcza przyjeżdżały ekspedycje, których celem było jeżeli nie schwytanie, to chociaż sfotografowanie czy sfilmowanie tego humanoida. Poszukiwania nie skończyły się powodzeniem. Śnieżny Człowiek jakby wiedział, że to jego szukają. Przez cały czas, kiedy członkowie ekspedycji kręcili się to tu to tam po górach, nie było o nim ni słychu ni duchu. Poszukiwacze znajdowali odciski bosych stóp, robili ich gipsowe odlewy i tylko z tym wyjeżdżali. A literalnie w kilka dni później „gospodarz” znów dawał głos, czy pojawiał się we własnej osobie.

Jeszcze gorzej przedstawiają się sprawy, kiedy ludzie przyjeżdżają w celu upolowania go. Instruktorzy wspominają dni, kiedy w ich bazie przez kilka dni mieszkało dwóch takich „myśliwych”. Wielu ludzi tutaj czuło się fatalnie, niektórych bardzo bolała głowa, a najbardziej – samych „myśliwych”.

Poza UFO i Ludzi Śniegu, w wąwozie Ała-Arcza widziano także jakieś dziwne, widmowe postacie i MTE (efekt straconego czasu) oraz inne zjawiska anomalne. Wszystko to nie przeszkadza jednak alpinistom w ulubionym sporcie i nawet upiększa im życie w górach dodając do niego element Nieznanego. Wszak jest tutaj możliwość nie tylko pokonać góry, ale także zbliżyć się do Tajemnicy.


Tekst i zdjęcia – „Tajny XX wieka” nr 4/2013, ss. 30-31
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz