Powered By Blogger

wtorek, 14 kwietnia 2015

SŁOŃCE W GŁĘBINACH (2)


Atlantyk – około 50 mil na północny-wschód od Bermudów


Miła atmosfera wakacji, którą trzeba przerwać.      
- Atis, koniec leniuchowania, małą naprzód na Bermudy – podniosłem się z materaca. Naïs nadal leży rozgrzana i rozmarzona, pieszczotami promieni słonecznych.
- Jak mi się nie chce – mruczy sennie.
- Mnie też, ale musimy dostarczyć wyniki pomiarów do Instytutu, a poza tym zastanawia mnie ta anomalia… - mówię idąc na mostek.
- Gotowość startowa za dwie minuty – Atis zmieniła swe granatowe bikini na zwykłe ubranie.
- Jeszcze korzystaj ze słońca – powiedziałem jej.
- A z przyjemnością – i znów pojawiła się w granatowym thongu, który ładnie współgrał z jasną barwą jej skóry i złotymi włosami.
Usiedliśmy w fotelach.
- Co z tą anomalią dotyczącą Golfstromu? – zapytała Naïs.
- Ano właśnie – Atis zrobiła poważną minę – wygląda na to, że w ciągu ostatniej doby prąd zaczął zwalniać.
- Zwalniać? – Naïs zrobiła duże oczy.
- Tak jest – Atis powiedziała to bardzo oficjalnym tonem – Golfstrom zwalnia, z dwóch i dwie dziesiąte węzła do dwóch węzłów na tym akwenie – wyjaśniła – i wygląda na to, że będzie jeszcze bardziej, bowiem po upływie dwunastu godzin prędkość prądu spadła o jedną dziesiątą węzła…
- Cholera! – pomyślałem – z czterech kilometrów na godzinę do nieco więcej niż trzy i pół…
- Jaka może być przyczyna spadku prędkości prądu? – zapytałem.
- Nie wiem – odrzekła Atis.
A jak wygląda to w ekstrapolacji? – zapytała Naïs.
- Prąd zniknie w przeciągu pięciu do siedmiu dni, jeżeli nie zmieni się tendencja spadkowa jego prędkości – odpowiedziała Atis.
Spojrzeliśmy po sobie.
- Jakie mogą być konsekwencje dla świata? – zapytała znów Naïs. Jej głos drżał.
- Piąta epoka lodowa w Europie i Ameryce Północnej – odpowiedziała Atis bez chwili wahania.


Północny Atlantyk – na południe od Islandii


Gigantyczna plama ropy rozlewała się coraz szerzej na powierzchni oceanu. Rozprzestrzeniała się z prędkością Prądu Zatokowego i rozpościerała się już na dwieście mil. Milion ton ropy naftowej zaczęło tworzyć warstwę izolującą ciepłe wody Golfstromu od chłodniejszego powietrza. Ciepła woda trudniej schładzała się i w połączeniu ze słodką wodą o mniejszej gęstości zaczęła tworzyć poduchę hamującą spływ wód w głąb Atlantyku. Machina mieszania się wód oceanicznych uległa uszkodzeniu, które mogło doprowadzić do jej zatrzymania.


Bermudy – port Hamilton


- Jak tu dziwnie! – Krystyna wyciągnęła swój nosek w kierunku lądu, jak wietrzący pies.
- Bo to są dziwne wyspy – rzekła Naïs – powstały na szczytach podmorskich gór Wyniesienia Bermudów. To dawne rafy koralowe otoczone współczesnymi rafami koralowymi, zresztą wyspy składają się głównie z wapieni koralowych. Zauważ, że wszystkie wyspy na Atlantyku są wulkaniczne, a te nie – te są wapienne. No tu nawet są jaskinie…
- Znowu jaskinie?... – sceptycznie wtrąciła Gemma.
- No, nie martw się – roześmiała się Naïs – drugiego „Nautiliusa” już nie znajdziemy! Miała na myśli naszą przygodę na wyspie, a właściwie w podziemiach wyspy Lorda Howe, kiedy to znaleźliśmy przerdzewiały wrak kultowego okrętu kapitana Nemo.
- „Nautiliusa” może nie, ale jakieś pirackie skarby czy U-booty…? – Gemma spojrzała rozmarzonym wzrokiem na widniejący w dali brzeg i miasto. – Tutaj jest ponoć prawie sto wysp i wysepek, może się coś trafi? A działali tutaj piraci karaibscy, bukanierzy, angielscy korsarze…
- Może „Nautilius” miał tutaj swoją bazę? – pomyślałem głośno.
- Raczej po drugiej stronie oceanu – rzekła Naïs – na, a właściwie pod Azorami…

Przez dłuższy czas roztrząsaliśmy ten temat wchodząc do Great Sound. Rzuciliśmy kotwicę i „Atlantis MMII” znieruchomiała na spokojnej wodzie. Po wszystkich formalnościach paszportowo-celnych postanowiliśmy pojechać na ląd, do filii Instytutu Oceanologicznego, gdzie chcieliśmy przekazać wyniki naszych pomiarów, które były niepokojące. Wyglądało na to, że Golfstrom naprawdę zwalniał swój bieg, jakby od północy coś go hamowało. Wysiedliśmy z zodiaka, i ruszyliśmy ulicami Hamilton niosąc w torbie dyski z danymi. Pogoda była cudowna, słoneczna i lekka bryza skutecznie chłodziła nas. Ulice były pełne turystów i żeglarskiej braci. Wakacyjna atmosfera i powszechny luz nie wpłynęły na nas dodatnio, a wręcz odwrotnie. Mieliśmy wrażenie, jakby nad tym kipiącym życiem i wesołością, wakacyjnie beztroskim miastem zawisł złowrogi cień zagłady…

Weszliśmy w bramę Instytutu, który zajmował parter dużego kolonialnego domu na peryferiach miasta.
- Już czekają tam na państwa – oznajmił potężny czarny portier.
Weszliśmy do pokoju z mnóstwem urządzeń i komputerów. Nie było tutaj nikogo. Naraz usłyszeliśmy czyjś gromki śmiech i głos mówiący ku naszemu zaskoczeniu po polsku:
- No chodźcie już chodźcie, nie jesteście u dentysty, borować nie będziemy!
W chwilę później ściskaliśmy dłoń profesora Milczarka.

- Rozgośćcie się tutaj i czujcie jak u siebie w domu – oznajmił niemal radośnie.
- Na pana miejscu bym się tak wcale nie cieszył – odparłem – z tego, co przywieźliśmy wynika, że z jakiegoś powodu Golfstrom zaczyna hamować swój bieg.
- Wiem już o tym, i nawet znam powód – Mielczarek przeszedł do konkretów.
- A zatem? –  Naïs pochyliła się do przodu i nadstawiła uszu.
- To była największa katastrofa tankowca od czasu wypadków MS „Torrey Cañon” i MS „Amoco Cadiz” oraz MS „Exxon Valdez”. Tym razem na północnym Atlantyku, w pobliżu Islandii doszło do zderzenia jakiegoś wycieczkowca z norweskim supertankowcem TT „Freya”, w rezultacie czego wyciekło do morza milion ton ropy.
- Oh my Lord! – z czystego przerażenia oczy Naïs przypominały przestraszone spodeczki. – Ile? Milion ton???
Profesor skinął głową.
- Dokładnie milion ton – rzekł.
- I to wszystko wyciekło do oceanu? – zapytała Gemma.
- Tak, a sam tankowiec poszedł na dno…
- Ale przecież one są tak zbudowane, że nawet w przypadku przecięcia na pół powinna wypłynąć ropa tylko z jednego zbiornika, czyli jakieś dwadzieścia procent ładunku… - powiedziałem. – Jak to się stało, że poszło wszystko?
- Według oświadczenia kapitana tego wycieczkowca, zbiorniki tankowca najprawdopodobniej rozszczelniły się wskutek uderzenia i reszta ropy wypłynęła z obu połówek wraka.
- No dobrze – rzekła Naïs – i co dalej?
- Powstała plama ropy o średnicy co najmniej dwustu mil, która powoli dryfuje na północ – rzekł profesor. – Część z niej znajduje się na islandzkich plażach, ale reszta idzie dalej, w stronę Jana Mayena i Spitzbergenu…
- I to zatrzymuje Golfstrom? – wykrzyknęła Gemma.
- Na to wygląda – profesor zrobił minę Sprocketa – nie zapominajmy, że pod koniec biegu tego prądu morskiego zgromadziły się „poduchy” słodkiej wody, które przeszkadzają ciepłej wodzie schłodzić się i zejść w głębiny, gdzie płyną z powrotem w stronę równika. Efekt jest taki, że Golfstrom staje. A to grozi wychłodzeniem obszarów kontynentalnych Ameryki i Eurazji. Innymi słowy mówiąc – Piąta Epoka Lodowcowa…
- Eeee, tam – Krystyna wzruszyła ramionami – już to widziałam na jakimś filmie, chyba na „The Day After Tomorrow” czy coś w tym rodzaju…
- Ach, ten – profesor zaśmiał się niewesoło – rzeczywiście, było coś takiego… macie jakiś pomysł, co z tym fantem zrobić?
- Owszem, mam – Krystyna potoczyła po nas wzrokiem – to jest jedyne wyjście. Trzeba po prostu zebrać ropę z powierzchni morza.
- Ba! To jest oczywiste, ale kto to zrobi? – zapytał Milczarek.
- No chyba jest jasne – rzekła Naïs – Ameryka, Kanada i Unia Europejska z Rosją…
- Hmmm… - żeby to było tak proste – rzekł profesor – rzecz w tym, że zanim politycy się dogadają, to ropa zaświni całą Arktykę.
Miał rację.

Milczeliśmy.
- Jest jeszcze jedna koncepcja, która najprawdopodobniej przejdzie – profesor zniżył głos do scenicznego szeptu – Amerykanie wpadli na pomysł wpuszczenia plamy ropy pomiędzy Norwegię, Islandię, Grenlandię i Svalbard a następnie zdetonowanie tam na niej ładunku termojądrowego o mocy dwudziestu- no trzydziestu megaton. Albo kilku mniejszych o podobnym ekwiwalencie. Liczą na to, że eksplozje poruszą warstwy słodkiej wody i wychłodzą tym sposobem nadmiar ciepłych wód. No i że tym sposobem ten oceaniczny taśmociąg znowu ruszy… 
- Zwariowali – jęknęła Naïs.
- Pogięło ich! – wykrzyknęła Gemma.
- To jest chyba najgorszy pomysł – Krystyna potrząsnęła energicznie głową.

- Niestety – rzekł profesor – jest on forsowany przez potężne lobby atomowe i militarne w Stanach i Unii. Co ciekawe, Rosja też przyłączyła się do tego projektu, co jest o tyle zrozumiałe, że chcą utrzymać swe niezamarzające porty w Murmańsku i Archangielsku. No i liczą na to, że ropa wyparuje i wypali się, zanim dojdzie do ich wybrzeży… Rządy Islandii i Norwegii też już dały Amerykanom zielone światło…

CDN.