Powered By Blogger

piątek, 28 października 2016

Odgłosy gwiezdnych wojen



Dziewięć "wulkanów energii" promieniowania gamma

Oleg Fajg


…front starcia wyglądał jak gigantyczne wybuchy i pożary, w których wyzwalały się gigantyczne energie różnego rodzaju anihilacji i transformacji. Były to tak potężne katastrofy, że ich echa jeszcze do dziś dnia słyszane są we Wszechświecie… (Stanisław Lem – „Nowa kosmogonia”)

Astrofizycy i paleontolodzy twierdzą, że Wielkie Wymieranie Permskie, które zakończyło się 250 MA temu zniknięciem 90% ziemnowodnych organizmów, spowodowane zostało przez kosmiczny błysk promieniowania γ - gamma.


Ogromne „coś”


Znalezisko całkowicie łamie naszą teorię obrazowania Wszechświata, że można nazwać katastroficznym wydarzeniem dla współczesnej nauki. Póki co nie możemy uwierzyć własnym oczom i w to, że znaleźliśmy ogromne „coś”. I my nie wiemy tego, jak ono może w ogóle istnieć. (Lajos Bellac)

Niedawno grupa węgierskich astrofizyków pod kierownictwem prof. Lajosa Bellaca z Obserwatorium Budapeszteńskiego Konkoya opublikowała w brytyjskim prestiżowym biuletynie Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego sensacyjny artykuł. W niej mówi się o tym, że w przestrzeni widocznego Wszechświata – Metagalaktyki – odkryto coś nie do wiary. W odległości 7 mld ly (lat świetlnych) znajduje się gigantyczne koło o średnicy 5 mld ly. Składa się ono z dziewięciu kolosalnych „wulkanów energii” emitujących w otaczające je przestrzeń rozbłyski promieniowania γ. Promieniowanie γ jest podobne do promieniowania X – rentgenowskiego – czyli ultrakrótkich fal elektromagnetycznych, którymi nas prześwietlają w celu wykonania zdjęć naszych organów wewnętrznych. 

[Promieniowanie X: długości fal (λ) = 10^-9 – 10^-12 m; promieniowanie γ: λ <10^-12 m, E >50 keV – uwaga tłum.]

To astronomiczne odkrycie wywołało zrazu wiele sporów, bowiem współczesna nauka nie zna takich struktur we Wszechświecie. W ogóle nie pasuje to do znanych nam zasad kosmologii - nauki o Wszechświecie jako jednym ogromnym organizmie. 

Zgodnie z nimi, nasz Wszechświat jest w swej strukturze jednorodnym i nie jest jakąś „matrioszką” i nie składa się z włożonych jedno w drugie jakichś słoi czy warstw. Wcześniej specjaliści od wielkoskalowych gromad galaktyk – kosmolodzy – uważali, że w naszym świecie spotyka się kosmiczne struktury o średnicach nie większych od 1,5 mld ly. Teraz im przyjdzie zweryfikować ich teorie. 

Rozbłyskami gamma nazywa się bardzo jasne potoki promieniowania, w czasie których w ciągu kilku sekund wypromieniowywane są potworne ilości energii, porównywalna do ilości energii emitowanej przez Słońce przez cały czas jego istnienia – czyli 5 mld lat. Astrofizycy uważają, że takie katastroficzne rozbłyski gamma energii mogą zachodzić w czasie kolapsowania (zapadania się w siebie) masywnych gwiazd, dziesiątki razy przekraczających masę i rozmiary Słońca. Do tego te gwiezdne kolosy (nazywane czerwonymi gigantami i supergigantami) szybko zapadają się pod ciężarem zewnętrznych warstw do swego wnętrza i przekształcają się w czarne dziury – „bezdenne katastrofy czasoprzestrzeni”.

Rozmieszczenie gamma-bursterów na sferze niebieskiej


Zagadki rozbłysków gamma


Pierwsi sceptycy, odpowiadający na sensacyjne odkrycie węgierskich astronomów, zaproponowali iż uczeni po prostu napotkali na zwyczajny rozkład obiektów we Wszechświecie. Tao np. tak, jak z gwiazdami rozmieszczonymi w konstelacjach, które widziane z Ziemi tworzą gwiazdozbiór, a w rzeczywistości nie mają ze sobą żadnego fizycznego związku. Jednakże dalsze badania wykazały, że możliwość zwyczajnego nagromadzenia się źródeł błysków gamma przedstawia jedną szansę na 20.000. Wyglądałoby na to, że uczeni odkryli zagadkową kosmiczną „sferę”, na granicach której dochodzi do wyrzutu promieniowania.

Wielu astrofizyków przypomniało sobie starą historię, kiedy to w 1967 roku para satelitów-bliźniaków NASA z serii Vela odnotowały dwa impulsy promieniowania γ. 

[Wikipedia podaje:
Błyski gamma po raz pierwszy zostały zaobserwowane w roku 1967 przez amerykańskiego satelitę wojskowego Vela. Był to jeden z satelitów, którego zadaniem było śledzenie, czy przestrzegany był traktat o nieprzeprowadzaniu testów z bronią jądrową (z wyjątkiem podziemnych). Pierwszym podejrzeniem było, że promieniowanie gamma emitowane jest podczas tajnych prób z bronią jądrową, przeprowadzanych przez Związek Radziecki. Uczeni z Los Alamos Scientific Laboratory nie byli pewni, co powoduje te zdarzenia. Nie uznali ich za konieczne do natychmiastowej analizy. Po wystrzeleniu kolejnych satelitów Vela ze znacznie lepszą aparaturą zespół naukowców z Los Alamos nadal odbierał sygnały o rozbłyskach gamma. Poprzez analizę czasów rejestracji tych błysków na różnych satelitach byli wstanie określić ich przybliżone pochodzenie na niebie. Odrzucili oni hipotezę o pochodzeniu tych błysków z Ziemi oraz Układu Słonecznego. Detekcję błysków gamma odtajniono i wyniki prac opublikowano w 1973 roku w czasopiśmie „Astrophysical Journal” pod tytułem „Observations of Gamma-Ray Bursts of Cosmic Origin” - uwaga tłum.]

Nie pochodziły one z wybuchów jądrowych i tak właśnie powstał nowy rozdział w fizyce Kosmosu związany z badaniami błysków gamma, albo jak to się teraz nazywa gamma-bursters

Wkrótce się wyjaśniło, że błyski te pochodzą z dalekich galaktyk i rozjaśniają one nasze niebo raz na dobę. Jak na razie nikt nie zna naturalnej przyczyny tych wybuchów i dystansów na jakich one mają miejsca. Jeszcze bardziej dziwna jest mapa tysiąca tego rodzaju eksplozji, która w czymś przypomina działania bojowe z hollywoodzkich „Wojen gwiezdnych”…
 

Echo przeciwstawienia się Supercywilizacji?


Jako pierwszy odważył się przeciwstawić społeczności naukowej swoją fantastyczną hipotezę „galaktycznych starć” astronom - dr A. W. Achipow z Charkowa, znany ze swych poszukiwań „księżycowych artefaktów”.
Wedle jego hipotezy, błyski γ przypominają serię krótkotrwałych wybuchów o różnej mocy, przy czym ich rozmiary nie przekraczają kilkudziesięciu kilometrów. Ponadto taki błysk gamma powstaje wewnątrz kompaktowego strumienia – wąskiego i skolimowanego (ukierunkowanego). Przypomina to wystrzał z jakiegoś ogromnego działa, po którym następuje uderzenie i zniszczenie celu. 

Ważkim argumentem mówiącym za jego hipotezą – według niego – jest i to, że moc wypromieniowana przez te błyski γ jest zbliżona do standardowej mocy „kosmicznej amunicji”. Takie rozmiary rzadko spotyka się w międzygalaktycznych przestworzach, gdzie rozmiary ciał niebieskich wahają się pomiędzy białymi karłami a supergigantami. 

W naszej Galaktyce Drogi Mlecznej ślady po wybuchach gamma można znaleźć w wąskim pasie pomiędzy konstelacjami Byka i Wielkiej Niedźwiedzicy. Poza tym obszarem astronomom nie udało się znaleźć żadnych ciał niebieskich, które mogłyby nieść w sobie tak gigantyczny zasób energii. Wszystko to doprowadziło charkowskiego uczonego do wniosku, że to przypomina jakieś frontalne starcie flot kosmicznych, jak je opisują pisarze-fantaści.   


Uderzenie w Ziemię


Zupełnie niedawno do badań nad aktywnością gamma-bursterów dołączyli się archeolodzy. Badając kulturowe warstwy z VIII wieku, znaleźli oni ślady potężnego kosmicznego błysku γ w drewnie japońskich cedrów w latach 774-775. Pałeczkę w sztafecie po nich podjęli astrofizycy, którzy początkowo założyli, że przyczyną wysokiej ilości radioizotopów w korze drzew był bliski wybuch gwiazdy Supernowej. Jednakże szybko tą hipotezę odrzucili, bowiem na niebie nie znaleziono śladów wybuchu Supernowej w postaci kulistego, rozprężającego się obłoku (mgławicy planetarnej) z resztkami gwiazdy w postaci białego karła w jego środku. I tak uczeni doszli do wniosku, że w naszą planetę trafił strumień promieniowania γ, który nadleciał do nas z odległości kilkudziesięciu tysięcy lat świetlnych. A do tego ten kosmiczny kataklizm setki razy przewyższał wybuch Supernowej i był milion trylionów razy jaśniejszy od Słońca. 

I chociaż ten wybuch promieniowania γ w VIII wieku był potężnym, to nic o nim nie mówią ówczesne kroniki. To oczywiste: przecież to promieniowanie jest niewidzialne dla oka, a następujący po nim wzrost zachorowań na raka skóry średniowieczni lekarze przypisali kolejnej epidemii zagadkowego moru. 

Dzisiaj taki błysk promieniowania γ byłby dla nas bardziej tragiczny w skutkach. Przede wszystkim częściowe lub całkowite zniszczenie warstwy ozonowej – tej tarczy chroniącej nas przed promieniowaniem kosmicznym – silnie podziałałoby na elektronikę większości sztucznych satelitów Ziemi i instalacje na jej powierzchni. No a Ludzkość na długo zapomniałaby o plażach i słonecznych kąpielach… 

A do tego jeszcze niektórzy ufolodzy mrocznie przepowiadają, że w każdej chwili w pobliżu Systemu Słonecznego może wybuchnąć krwawy konflikt pomiędzy obcymi gwiazdolotami uzbrojonymi w potwornej mocy gamma-miny i gamma-fugasy. Oczywiście to Ziemianom na pewno nie wyjdzie na zdrowie…


Niebezpieczeństwa programu METI


40 lat temu powstał program Posłanie do Pozaziemskich Inteligencji – Message to Extra Terrestrial Intelligences – METI, i w kierunku gwiazdozbioru Herkulesa (a dokładniej gromady kulistej M-13/NGC 6205 odległej o 25.100 ly – przyp. tłum.) został wysłany pierwszy międzygwiezdny telegram z Obserwatorium Radioastronomicznego w Arecibo (Puerto Rico). Od tego czasu w Kosmos pod różnymi adresami wysłano dwadzieścia „kosmicznych depesz”. I choć na ani jedną z nich nie otrzymaliśmy odpowiedzi, to ufolodzy wyrażają zmartwienie podobnym „szumowym” przekazem od Ziemian do Wszechświata. 

 Położenie gromady kulistej M-13...
...i list do Kosmitów wysłany w jej stronę...
Odkrycie nowych, dziwnych rozbłysków promieniowania γ dało pretekst znanemu amerykańskiemu pisarzowi sci-fi Glenowi Davidowi Breenowi oświadczyć, że wysyłanie przez nas sygnałów może nie tylko doprowadzić do pozaplanetarnej inwazji, wymagającej wielu sił i zasobów, ale spowodować „profilaktyczne uderzenie promieniami gamma” z Kosmosu. Tak w wariancie jednego, jak i kilku „wystrzałów gamma” może bezpośrednio poprzedzać desant wrogich Kosmitów na martwą już Ziemię. 

Breen i jego stronnicy uważają, że należy odłożyć na razie wysyłanie międzygwiezdnych sygnałów póki astrofizycy nie zorientują się w prawdziwej naturze galaktycznych gamma-bursterów. W tym czasie nasza cywilizacja stanie się bardziej dojrzała i wypracuje sposoby obrony przed ekspansją Obcych. 

Tym niemniej, zwolennicy METI zgadzają się z poglądem większości astronomów, którzy zazwyczaj z wielką ironią spozierają na ich działalność. Oni razem aktywnie dowodzą, że jeżeli błyski γ mają swe naturalne przyczyny, to wysyłanie radiosygnałów w Kosmos jest bezpieczne. 

[Swoją drogą uważam, że powinniśmy przede wszystkim zawiadomić nasze najbliższe sąsiedztwo gwiezdne – gwiazdy do odległości 20-30 ly, bowiem możemy:
·        po pierwsze – dożyć odpowiedzi w realnym czasie i to jednego pokolenia..
·        …po drugie – spróbować zorganizować wysłać tam ekspedycję rozpoznawczo-kontaktową…
·        …i po trzecie – nawiązać kontakt i utrzymywać stałą komunikację z inną cywilizację naukowo-techniczną - CNT w miarę realnym czasie 1-2 pokoleń.
No bo co nam po CNT, z którą wymiana jakichkolwiek wiadomości będzie trwała dajmy na to 1000 czy kilka tysięcy lat? To jest po prostu bez sensu. Chyba tylko świadomość, że poza nami w pustce Kosmosu jest jeszcze Ktoś będzie wpływała na nas dopingująco i będziemy rozwijać się zgodnie z Teorią Pionowego Postępu – uwaga tłum.] 

Do tego ich głównym argumentem jest to, że „epoka radiowa” rozpoczęła się około 100 lat temu i wszystkie bliskie CNT już i tak wiedzą o naszej obecności.  

[Można odwracając ten tok rozumowania zapytać, dlaczego nie odbieramy wewnętrznej komunikacji radiowej i TV obcych, pobliskich CNT? Czyżby Oni bali się tego, że Ich usłyszymy i zobaczymy? A może boją się właśnie Tego, kto powoduje wystrzały z gamma-laserów w celach wojennych? No i słuchając naszej paplaniny czy oglądając nasze programy zastanawiają się nad naszą nieroztropnością czy wręcz głupotą…? – uwaga tłum.]

Podobne dowody nie wytrzymują krytyki w wielu miejscach, i tak wedle tegoż Breena „ziemski szum radiowy” przypomina „chodzenie po kosmicznym polu minowym”. W każdym dowolnym momencie ziemski radiosygnał może wpaść w detektory jakiejś Gwiazdy Śmierci należącej do wojującej Super CNT, która w odpowiedzi na niego wyśle sygnał IFF, a nie otrzymawszy odpowiedzi po prostu odpowie rozbłyskiem promieni γ. A w ślad za prewencyjnym uderzeniem nastąpi na Ziemię desant kosmicznych agresorów, albo wyślą nam automatyczną sondę-berserkera, (czy też sondę-killera jak nazywają to Amerykanie) która będzie zabijać wszystko co żywe na swej drodze.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 48/2015, ss.4-5
Przekład z rosyjskiego - ©Robert K. Leśniakiewicz