Rozdział 10 - Przerwane podróże i kosmiczni kidnaperzy.
Kiedykolwiek w naszej historii badacze i naukowcy
odwiedzali nowe lądy, zawsze powracali do domu przywożąc próbki roślin i
zwierzęta zamieszkujące tamte regiony globu. Tak było zawsze – od Cezara i
Kleopatry po naszych współczesnych kosmonautów, astronautów i tajkonautów oraz
nasze międzyplanetarne sondy, które przywiozły nam próbki księżycowych skał i
badały marsjańską glebę. Ludzkość od swego zarania lubiła nazywać odległe
miejsca dziwnie brzmiącymi nazwami – cóż, pragnienie obejrzenia i nazwania jest
uniwersalne.
Sprawa Betty i Barney’a Hillów jest sztandarową i
najbardziej znaną, jeżeli idzie o przypadki przerywania podróży i kosmicznego
kidnapingu. Dlatego też skupmy się na tych mniej znanych przypadkach tego
rodzaju incydentów. [...][1]
10.1. Incydent na moście Le Martinet.
24-letnia francuska urzędniczka Mlle. Hélène Giulana
wracała do domu w Hustan z Valence, gdzie była w kinie, drogą nr 531, w nocy 10
lipca 1976 roku. Była godzina 01:30, kiedy zgasły światła i silnik jej
samochodu, chociaż zbiornik był prawie pełen benzyny. Samochód zatrzymał się na
moście Le Martinet. Nagle zauważyła ona dziwny, świecący pomarańczowym światłem
obiekt stojący na jezdni o jakieś 5 m od przednich zderzaków jej auta.
Przerażona Hélène zamknęła wszystkie
drzwi pojazdu i zakryła twarz rękami. Kiedy minął pierwszy strach, odważyła się
spojrzeć na drogę, ale NOL znikł. Z niedowierzaniem włączyła zapłon – silnik
zaskoczył od razu. Do domu dojechała w pół godziny. I tutaj przeżyła drugi szok
– zegar wskazywał 04:30! Jak to było możliwe, że 30 minut rozrosło się naraz do
2 godzin!? I co stało się z nią w czasie tych 2 godzin?[2] Hélène początkowo nikomu nic nie mówiła o
swej przygodzie z obawy przed ośmieszeniem, jednakże po pewnym czasie przełamała
strach i zgłosiła się do organizacji ufologicznej.
10.2. Monstrum z Pascagoula.
Październik jest miesiącem raczej nieciekawym, jeżeli
idzie o nasilenie incydentów z NOL-ami, ale ten październik 1973 roku był
wyjątkiem od wszelkich reguł, zważywszy doniesienie od dwóch rybaków z
Missisipi, którzy oświadczyli władzom, że zostali porwani na pokład NOL-a
przypominającego wielką rybę.
Charles Hickson, lat 45, wraz ze swym kolegą od wędki Calvinem
Parkerem, lat 19, łowili ryby na starym pirsie nad Pescaguola River, w
pobliżu miasta Pescaguola (MS). Obaj obserwowali rybokształtny obiekt emanujący
niebieskawym światłem, podchodzący do lądowania. NOL wylądował i obaj mężczyźni
zostali zabrani na jego pokład przez trzy odrażające Istoty, obślizgłe, z
karbowanymi odnóżami i odstającymi uszami. Mężczyźni ostali zbadani i
wypuszczeni na wolność. Szeryf z Pescaguola – Fred Diamond oświadczył
badaczom, ze obie ofiary tego CE-IV były śmiertelnie przerażone i omal nie
przypłaciły tego zawałem serca.
Powyższa historia zainteresowała w najwyższym stopniu dr
J. Allena Hyneka z Northwestern University w Chicago, który był naukowym
konsultantem w PROJECT BLUE BOOK oraz dr Jamesa Hardera z University of
California, który zahipnotyzował obu świadków. Tym sposobem odtworzono cały
przebieg incydentu i podano go prasie. [...]
W ślad za ich raportem, w Stanach Zjednoczonych ukazało
się dosłownie tysiące meldunków i relacji o obserwacjach UFO, i to nie tylko w
USA, bo o zjawiskach związanych z działalnością UFO i USO donoszono z każdego
zakątka świata. Zaczęła się „październikowa
fala UFO”.
Wracając do naszego incydentu w nocy 11 października, to
inni mieszkańcy Pescaguoli też widzieli tego NOL-a, a prawdopodobnie to samo
UFO było widziane w Gulfport (MS). Ponadto w Tallahassee (FL) dwóch mieszkańców
widziało NOL-a przemierzającego nocne niebo nad okręgiem Léon. Poza tym
widziano, jak 6 NOL-i przelatywało ponad Buckeye State k./Dayton (OH). Jakby
tego było mało, 5 października, a więc na tydzień przed incydentem w
Pescaguola, strażnik parkowy w Tuelpo (MS) widział spodkowatego NOL-a, który
świecił żółtymi, czerwonymi i zielonymi światełkami stroboskopowymi.
10.3. Kosmiczni kidnaperzy.
16 września 1962 roku, pan Telemaco Xavier został uprowadzony
przez Obcych. Ostatni raz widziano go idącego w stronę swego domu wąską ścieżką w dżungli, po meczu w Villa Coneceicao w płn.
Brazylii. Świadkiem porwania był
robotnik pracujący na plantacji drzew
gumowych, który zeznał władzom, że zauważył okrągły, Niecący
obiekt, lądujący na
przesiece. Z NOL-a wyskoczyło trzech
ludzi (???), którzy dopadli mężczyznę
idącego ścieżką i wciągnęli go przemocą do UFO. Gazety w Rio de Janeiro
zacytowały oświadczenie policji, której
funkcjonariusze znaleźli "ślady bójki w miejscu, gdzie wg zeznania robotnika ta walka miała
miejsce". Dla dziennikarzy
brazylijskich było jasne, że: Telemaco Xavier został porwany przez
latający dysk. Pozostało pytanie,
czy Brazylijczyka dołączono do bogatej kolekcji istot z planety Ziemia, którą
badają, analizują i wszechstronnie rozpatrują Obcy badacze w swych
laboratoriach?
13 sierpnia 1965 roku,
w Renton (WA), dwie siostry Ellen
i Laura Ryeson przybyły do pracy
o 07:00 i rozpoczęły zbieranie fasoli na polu należącym do Yasa
Marity z Kentu. Ledwie obie siostry weszły na pole, zauważyły trzech innych
"robotników" znajdujących się
już na tym polu. Po pewnym czasie zorientowany się, że ci trzej Obcy interesują
się bardziej nimi niż zbieraniem fasoli.
W chwilę później obie nastolatki
zauważyły, że Obcy nie są w ogóle
podobni do ludzi. Ich wzrost wahał się w granicach 155 -165 cm. Włosy ich były białe, natomiast skóra twarzy miała wielkie pory
i była
"szara jak "kamień".
Obcy byli ubrani w purpurowe bluzy i białe koszule pod nimi. Szczęśliwie
dla dziewcząt, Obcy trzymali się raczej z daleka od nich i nie
mieli przy sobie czegokolwiek co wyglądałoby na broń. Siostry ostrożnie wycofały się do swego samochodu i odjechały,
udając się na policję,
gdzie złożyły wyczerpujące
wyjaśnienia.
W andyjskim miasteczku Santa Barbara zdarzył się bardzo dziwny przypadek, którego świadkiem był miejscowy gubernator.
W okolicach jeziora Geulacocha zauważył on dwóch ludzików, o wzroście
ok. 90 cm, którzy szli przez
wysokie śniegi. Naraz obaj
Obcy znikli w oślepiającym błysku.
Z kolei w Peru,
setki chłopów z Huancavelica przeżyło momenty przerażenia, gdy piątka NOL-i wykonała swoisty
"nalot" na miasteczko. Nalot ten trwał trzy minuty.
W Argentynie w lutym
1965 r. społeczeństwo zostało
wstrząśnięte wiadomością pochodzącą z wioski Torren koło Santo Time, gdzie Ufonauci porwali mieszkańców małej fermy.
A było to tak: Pewnej ciemnej nocy, na oczach wieśniaków wylądował na ziemi
NOL. Dwie dziwne istoty o wzroście co najmniej 180 cm wynurzyły się z
wnętrza pojazdu i udały się prosto do
domku pewnego wieśniaka, którego usiłowały
wyciągnąć przemocą z domu. Nie udało im się dzięki obronie zorganizowanej przez przyjaciół. Ale
następnej nocy, gdy NOL znów wylądował i wyszło z niego dwóch
„porywaczy”, zostali oni powitani skoncentrowanym ogniem ich farmerskich
strzelb. Choć wyglądało na to, że skafandry
Kosmitów były kuloodporne, Obcy wycofali się i już nigdy więcej nie
niepokoili mieszkańców wioski. Żadna ze
stron nie była poszkodowana, jednak ci
rolnicy, którzy przez dłuższy
czas byli w kontakcie z
„porywaczami”, zapadli na dziwną chorobę skóry.
10.4. Cztery CE hiszpańskiego kierowcy.
Maxi Iglesias nie ma wielkiej wyobraźni. Jeżeli kłamie, nie czyni tego z przekonaniem. - to opinia Angela
Gomeza Escoriala, zawarta w jego
artykule opublikowanym w magazynie "White and Black" opisującym aż cztery (!!!) CE pewnego młodego
hiszpańskiego kierowcy ciężarówki, z których to spotkań aż 2 były typu CE-III!
Nocą 20 marca 1974 roku, 21-letni Maximiliano Iglesias Sanchez
prowadził swoją ciężarówkę, wracając do Lagunilla. Gdy przejechał przez wieś Horacio, ujrzał bardzo silne światło, odległe
o jakieś 600 m od jego wozu.
Początkowo sądził, że to światło jadącego z naprzeciwka samochodu. Ponieważ silne białe światło oślepiało go, kilkakrotnie zamigotał światłami drogowymi, w celu zasygnalizowania kierowcy tamtego wozu by zmienił światła drogowe na światła mijania, jednakże bezskutecznie. Siła tamtego
światła nie zmieniła się nawet na
jotę, więc Maxi zjechał na pobocze drogi.
Światło na drodze naraz przygasło
i miało siłę jakieś 50 wat, więc Maxi
ruszył w jego kierunku. Gdy znalazł się
w odległości 200 m od światła, stało
się coś dziwnego. W jego samochodzie
zgasły światła i zatrzymał się
silnik. Teren oświetlało jedynie
światło na drodze, które pochodziło od
nieznanego obiektu. Sanchez opisał go
jako dysk o konstrukcji wykonanej ze stali lub platyny, nie mający żadnych
otworów, mierzący 10-12 m średnicy i spoczywający na trzech wysokich podporach
na 100-120 cm. Czegoś takiego
jeszcze nie widziałem - stwierdził
Sanchez. I wtedy zauważył drugi podobny
„statek” stojący o 3 m na prawo od pierwszego.
Naraz znikąd pojawili się
dwaj Ufonauci przed stojącym na jezdni NOL-em. Spojrzeli w kierunku Sancheza, a jeden z nich wskazał na niego palcem, wtedy
jeden z nich odwrócił się i znikł po prawej stronie NOL, drugi stał i
obserwował Maxa. W chwilę
później druga istota powróciła. Obaj ufonauci spojrzeli na siebie i znikli po prawej
stronie NOL, który uniósł się w powietrze i odleciał, wydając z
siebie huczący głos.
Sanchez opisał
ufonautów jako istoty humanoidalne, o wzroście
180 cm, noszące obcisłe
kombinezony. Materiał z którego je wykonano był tak lśniący jak dysk
i wyglądał jak guma. Ruchy istot były płynne, tak jak ludzkie, również ludzkie były ich proporcje. Niestety Sanchez nie mógł opisać ich twarzy, bowiem znajdował się w odległości 200 m od nich. Gdy pierwszy NOL zrównał się z drugim, oba
obiekty zawisły nieruchomo w powietrzu.
Silnik ciężarówki znów zastartował i Sanchez zdecydował się na
dalszą jazdę. Ale gdy odjechał na małą
odległość od wiszących nieruchomo NOL-i, górę wzięła ciekawość. Zatrzymał wóz i wyszedł z niego, by przyjrzeć się im bliżej. Zauważył, że oświetlony NOL zniżył się znów
nad miejscem, na którym stał
poprzednio. Wtedy po raz pierwszy
Sanchez poczuł strach. Wrócił do ciężarówki i wyduszając z silnika całą moc pognał do domu, gdzie natychmiast położył się spać bez
kolacji.
W ciągu kilku następnych dni Sanchez opowiadał swą
historię sąsiadom, ale ci nie wierzyli mu na słowo. Jednak gdy
opowiedział o tym, co mu się wydarzyło synowi swego pracodawcy, ten
uwierzył mu, bowiem słyszał już coś podobnego od pewnego komiwojażera, który
przeżył podobnież takie spotkanie w
okolicach Sewilli.
21marca, Sanchez pojechał do Piñeda z ładunkiem materiałów konstrukcyjnych, a także by
odwiedzić swą narzeczoną Anuncię Merino. Opowiedział o tym wydarzeniu jej i jej rodzinie i zamierzał przenocować u nich,
bowiem bał się wracać samotnie w nocy w
tym terenie. Jednak zmienił swój plan i pojechał. Około godziny 23:15
przejeżdżał przez miejsce,gdzie
poprzedniej nocy spotkał humanoidów i NOL. I znowu ujrzał jasne
światło na drodze. Historia powtórzyła
się z tym, że światło wydzielał
nie jeden, ale aż trzy NOL-e!!! No i humanoidów było
więcej, bo aż czterech. Poruszali się w
kierunku środkowego, spoczywającego na jezdni NOL-a, porozumiewając się gestami. Istoty wskazywały na Sancheza i ruszyły w
jego kierunku. Ten przerażony, rzucił się do ucieczki, udało mu się zmylić
pogoń. Istoty szukały go, ale on widział to ukryty w
rowie. Chociaż humanoidzi znajdowali się
czasami w odległości nie większej
niż 3-4 m od niego, wciąż
nie był w stanie ujrzeć ich twarzy.
Wreszcie Istoty dały za wygraną i przestały go poszukiwać. Sanchez poczuł
się bezpieczny w swym ukryciu. Wyszedł z niego i udał się w kierunku świateł
wsi Horacio, które były odległe o 2 km.
W pewnym momencie usiadł i zapalił papierosa,
a następnie zawrócił do porzuconego wozu. Sądził bowiem, że okolica
jest już opuszczona przez Obcych. Mylił
się jednak. Trzy NOL-e wciąż tam były!!!
Znikli tylko humanoidzi. Gdy Sanchez dotarł do samochodu stwierdził, że
zamknięto wszystkie drzwi szoferki! A
przecież pamiętał o tym, że zostawił je otwarte! Strach minął gdy stwierdził,
że nikogo nie ma w środku. Spróbował uruchomić
silnik, ale bezskutecznie. Gdy
zatrzasnął drzwi - na drodze pojawili się znów humanoidzi. Znów było ich
czterech i znów gestykulując zmierzali w
jego kierunku. Tym razem jednak podeszli do NOL-a stojącego po
prawej stronie drogi i wystartowali. Silnik samochodu zaskoczył. Odlotowi NOL-a
towarzyszył ten sam buczący odgłos. Wyglądało na to, że NOL usunął się Sanchezowi
z drogi, i że może odjechać, co uczynił niezwłocznie. I zwiałem stamtąd - oświadczył on przesłuchującym go
specjalistom. Aliści chęć ucieczki została pokonana i to po przejechaniu 200
m. Zatrzymał ciężarówkę i...zawrócił
(już pieszo) do stojących na asfalcie NOL-i.
Zboczył w przydrożne krzaki i
ukryty za nimi obserwował najbliższego
NOL-a, chcąc zobaczyć jak humanoidzi wchodzą i wychodzą z niego. Pomimo wytężania
wzroku widział wciąż, tylko burtę pojazdu.
Żadnych otworów, żadnych drzwi -
nic. Potem obserwował istoty przy pracy. Używały
one dwóch, rodzajów narzędzi,
które przypominały podkowę i literę
„T”. Wbijały to „T” w jezdnię i w powstały otwór wsuwały podkowę. Jednak nie
wyglądało na to, żeby
pobierały próbki roślin czy
asfaltu. I znów nie mógł, mimo oświetlenia i niewielkiej
odległości ujrzeć rysów twarzy humanoidów.
Strach przed Nieznanym okazał się silniejszy
od ciekawości i Sanchez na pełnym gazie wrócił do domu. Rano zwierzył się ze wszystkiego swemu
pracodawcy, który poradził mu udać się do Guardia Civil, co też zrobił. Towarzyszył mu syn pracodawcy. Oficer
dyżurny skontaktował się z centralą w Bejar i po 3 dniach wezwał Sancheza
w celu spisania jego zeznań. Śledczy
udali się na miejsce incydentu,
gdzie znaleźli ślady
dziwnej działalności. Na
jezdni gdzie lądował NOL odnaleziono
głębokie otwory w asfalcie, wywiercone
bardzo twardym narzędziem, co stanowiło potwierdzenie zeznań Sancheza. W kilka
dni później z Madrytu przybyło dwóch ludzi podających się za ufologów.
Wyposażeni oni byli w różne instrumenty
oraz licznik Geigera. Znaleźli
oni także inne ślady m.in. trzy koliska wygniecionej trawy oraz stwierdzili podwyższoną
radioaktywność miejsc lądowania UFO.[3]
(!!!)
Na marginesie
tego wydarzenia Sanchez stwierdził,
że akumulator jego wozu był rano
całkowicie wyładowany, choć przecież udało mu się w nocy uruchomić silnik, mechanik,
któremu Sanchez dał ten
akumulator do naładowania nie stwierdził w nim żadnych zmian.
Na tym się nie skończyło. 30 marca o godzinie 00:45 Sanchez wraz ze swą dziewczyną ujrzeli dwa
wielkie jasne światła na niebie. Przelatywały
one nad terenem dwóch poprzednich incydentów.
Ostatnie i zarazem czwarte spotkanie z Nieznanym Sanchez przeżył wraz z
Anuncią i jej wujem. Jechali właśnie do
Salamanki w celu zdania przez Sancheza egzaminu na pierwszą klasę prawa jazdy.
O godzinie 18:30 Anuncia ujrzała silne białe światło na niebie, które później
znikło. Po przejechaniu kilku kilometrów tym razem wszyscy ujrzeli jasne
światło, które leciało wprost na
nich, grożąc czołowym zderzeniem, na szczęście światło
uniosło się w górę, przeleciało
nad nimi i znikło.
Później
Sanchez nie widywał już NOL-i
czy humanoidów, a
wkrótce po swych przejściach poszedł do wojska. W wywiadzie
radiowym wypowiedział się tak w
kontekście swych przeżyć: Nie
mam potrzeby mówienia o odwadze. Przedtem nie wiedziałem co to strach,
ale teraz już
wiem co to takiego.
10.5. Terror w
Kentucky .
Ta noc - 6 stycznia
1976 roku na
długo pozostanie w pamięci trzech kobiet z
Kentucky, które wracając do domu
po spóźnionej kolacji zostały zbadane przez
załogę NOL metodami, przypominającymi tortury.
Tymi kobietami o
których mówiono że mają silne
charaktery, były: Elaine Thomas lat
48, Louise Smith lat
48 i Mona Stafford lat 35. Wszystkie mieszkały w
lub koło Liberty (KY). Dwie z
nich są babciami, a pani Stafford jest matką 17-latka. Żadna z nich
nie przypomina sobie wszystkiego z
detalami, ale dzięki zastosowaniu przez dr Leo Sprinkle’a hipnozy, udało się
odtworzyć przebieg zdarzenia.
O godzinie 23:30 wszystkie trzy panie
jechały do swych domów ze Stanford (KY). Znajdowały się o milę na zachód od Stanford gdy w ich polu widzenia ukazał
się wielki dysk. Był tak wielki jak stadion piłkarski! -
oświadczyła pani Smith, która prowadziła samochód tej nocy.
Dysk był metalicznie szary ze
świecącą białą kopułką, rzędem czerwonych świateł dookoła krawędzi
i 3 czy 4 żółtymi światłami
w dolnej części.
NOL najpierw zatrzymał się przed
nimi, potem okrążył samochód i w tej chwili
samochód przyspieszył jazdę do
130 km/h. Sam! Pani
Smith nie miała nad nim
jakiejkolwiek kontroli. Ta sama siła,
która rozpędziła samochód, teraz rozpoczęła go cofać do tyłu. Wstrząs
spowodował utratę świadomości i wszystkie trzy kobiety były nieprzytomne przez następne 80 minut. To
co się w tym czasie z
nimi działo, zostało odkryte dzięki zastosowaniu hipnozy.
Kobiety te zostały wciągnięte na pokład NOL i
następnie poddane całkowitemu badaniu
lekarskiemu. Elaine Thomas opowiedziała, że leżała na plecach w długim, wąskim pomieszczeniu podobnym do inkubatora.
Humanoidzi, którzy ją otaczali wyglądali jak małe, ciemne figurki, których wzrost oceniła na 120
cm. W jej pierś wciskano twardy, tępy instrument,
który powodował silny ból. Wtedy także „coś”
zaciskało się na jej gardle.
Przy każdej próbie mówienia przeżywała wstrząs. Pod
hipnozą wydawała z siebie tylko
ciche okrzyki. Czuła
niewidzialną dłoń zaciskającą się na gardle i widziała cienie postaci poruszające
się wokół niej. Oni nie
pozwalają mi odetchnąć? Nie mogę
się stąd ruszyć! - krzyczała.
Pani Smith znajdowała się w jakimś ciemnym i gorącym pomieszczeniu
gdzie przymocowano jej coś do twarzy.
Poprosiła Ufonautów o światło, ale gdy zabłysło, w przerażeniu zamknęła oczy. To co ujrzała było nazbyt
straszne i dlatego nie mogła opisać
tych istot. Boże! Pomóż mi!
- krzyknęła. Później powiedziała ufologom,
że wnętrze NOL było bardzo ciemne
i to ją bardzo przestraszyło. Prosiła
by ją wpuszczono i pozwolono odejść.
W końcu krzyknęła: Jestem tak słaba, chcę umrzeć! Ostatnią rzeczą którą pamięta, był
widok świateł ulicy.
Mona Stafford
pamięta, że leżała na
łóżku w pomieszczeniu przypominającym salę operacyjną.
Jej prawe ramię było
unieruchomione jakąś niewidzialną
siłą. Wokół siedziały trzy lub cztery istoty, ubrane w
białe kitle, pomimo tego, że nie czuła się
torturowana, to jednak pamięta, że w pewnej chwili wyjęto jej oczy z oczodołów. Następnie wzdęto jej brzuch
jak balon. Potem wykręcono jej stopy.
Nie wytrzymam tego dłużej -
krzyknęła i straciła przytomność.
Następną
rzeczą którą zapamiętały była
jazda do domu Louise. I jeszcze jedno.
Jadąc z tamtego miejsca powinny być tam o północy. Tymczasem było wpół
do drugiej, prawie 80 minut ich życia zostało wyjęte z
życiorysu. Szyja Louise
była zraniona, kiedy Mona
oglądała to, dostrzegła dziwne czerwone znaki podobne do oparzeń,
długie na 7 cm, szerokie na 2,5 cm.
Także i szyja Elaine nosiła ten sam rodzaj obrażeń,
przerażone kobiety wezwały na
pomoc sąsiada Lowella Lee. On po wysłuchaniu całej historii
umieścił każdą z
kobiet w oddzielnych pokojach i poprosił o
opisanie całego incydentu. Wszystkie opisy były
bardzo podobne do siebie.
Chociaż
dziwne znaki znikły po dwóch dniach, wszystkie
trzy nie mogły podać
racjonalnej przyczyny dziwnej
utraty czasu od chwili gdy ich samochód został szarpnięty do tyłu w czasie zjawienia się po raz pierwszy NOL-a.
Po seansach hipnotycznych przeszły przez test wariograficzny[4], który wykonał inspektor James Young z
policji w Lexington. W zaprzysiężonym protokole Young oświadczył:
Moim zdaniem, kobiety te wierzą w to, co przeżyły.
Dr
Sprinkle wyraził opinię, że wszystkie trzy kobiety przeżyły specyficzne przeżycie, na co wskazuje fakt
obserwacji i badań poszkodowanych przez
nieznane istoty. Ponadto nadmienił, że nie
jest to pierwszy fakt utraty
poczucia czasu w tego rodzaju CE-III i
CE-IV. Podobnych przypadków
odnotował więcej. Analogiczną opinię
wygłosił szeryf okręgu Lincoln, Bill Norris dodając do tego, iż w
styczniu tego roku otrzymał wiele doniesień
o obserwacjach NOL-i.
10 października
1976 roku, w „National Enquirer” ukazał się artykuł
podpisany przez Boba Pratta, w którym autor powołując się na
dyrektora MUFON-u Lena Stringfielda, prowadzącego postępowanie wyjaśniające w tej
sprawie oświadcza że: Jest to jeden z najciekawszych, odnotowanych przez MUFON incydentów. A powyższy
incydent nie jest
odosobniony. Osoby biorące w
nim udział znane są ze swej
religijności, rzetelności i uczciwości,
dzięki której cieszą się doskonałą opinią w swoim środowisku. W sumie, jest to tylko jeden więcej raport o
CE-IV z humanoidalnymi istotami z innej sfery
czasu czy przestrzeni.
Właściwie
nie ma powodów do zdziwienia: czyż my nie jesteśmy dla Nich tak inni, jak
Oni dla nas? Być może, ale wyglądałoby na to, że Oni poznali nas lepiej dzięki swym możliwościom technologicznym, niż my ich
i być może mają więcej pytań niż my...
10.6.
Wzięcia we śnie.
Od pewnego czasu otrzymuję informację od różnych ludzi, którzy przyznają, że zostali
zabrani na pokład NOL-a w czasie trwania tzw. efektu OBE (Out of the
Body Sxperience - dosłownie wyjście poza
ciało), co sprawiało wrażenie przeżywania dziwnego snu. Czy ludzie
ci byli wciągnięci w
incydenty tak jak w przypadku Betty i
Bamey’a Hillów? O ile
incydent „Zeta Reticuli” czy ten
z Kentucky były wypadkami czysto
fizycznymi, to ten rodzaj CE można by
(i trzeba) nazwać CE psychicznymi lub
lepiej parapsychicznymi.[5]
Osobiście jestem, przekonany, że taki
związek pomiędzy NOL a nami istnieje i
ma miejsce w innym wymiarze naszej psychiki.
Im więcej dowiadujemy się o
NOL-ach, tym bardziej poznajemy samych
siebie jako pewną społeczność. Tak więc nasze spotkania z NOL-ami są także,
poza czysto fizycznym kontaktem z Innymi - kontaktem psychicznym,
duchowym, który odbywa się nie tylko
poza czasem i przestrzenią, ale
również nawet poza naszym ciałem fizycznym. Stąd bierze się właśnie
pojęcie „lotu astralnego”, „wędrówki dusz” czy bardziej uczenie
- OBE. Być może OBE jest tym
kluczem do zrozumienia Tajemnicy Tajemnic? Czyżby więc OBE był najłatwiejszym
środkiem kontaktu z parapsychicznymi istotami, znanymi jako Ufonauci? Wszak
wszystkie doniesienia które mówią o tym, że świadek został zabrany na pokład NOL-a są opisywane bardziej jako mentalne, duchowe, a
w każdym razie niematerialne, niż fizyczne, namacalne. Od dawna byłem
przekonany o tym, że ludzkość jest związana z Istotami z NOL-i już od czasu gdy
pierwszy człowiek wyprostował swe plecy i zaczął marsz w górę.[6]
Jest rzeczą pewną i jasną, że w ciągu
całej swej ewolucji człowiek opisywał swe
spotkania z Nimi, posługując się znanym mu aparatem pojęciowym, wykształconym
na bazie swej dotychczasowej wiedzy.
A teraz zatrzymajmy się i porównajmy relacje o zjawiskach związanych z
NOL-ami, z legendami narosłymi
wokół Starej Religii
- czarnoksięstwa w latach
1400-1500. Od stuleci Kościół
rzymskokatolicki i w ogóle chrześcijaństwo oficjalnie ignorowały praktyki
tej starej tradycji, ale do czasu. Odkąd ludzie zaczęli
na serio zastanawiać się nad budową Wszechświata, cała kościelna hierarchia dostała jakiegoś obsesyjnego „bzika” na punkcie diabłów i kobiet-wiedźm, latających na miotłach, W swej pracy „Anti-Christ and the Millenium” E. R.
Chamberlin wspaniale pointuje pewien problem, który jest analogiczny do
dyskutowanego w tym rozdziale aspektu
tajemnicy NOL-i. A brzmi to tak: Jest
czymś paradoksalnym to, że Kościół Chrystusowy, który ze i wszystkich sił zwalczał praktyki sataniczne i satanistyczne,
nadał tym praktykom swą formę. Było koniecznym zdefiniowanie satanizmu w celu
prowadzenia z nim skutecznej walki,
przez co Kościół nadał mu kształt
czegoś więcej niż tylko folkloru.
Zdecydowana większość elementów
satanizmu, tworzących satanizm sensu largo, została niejako
"zapożyczona" zza granic Europy, ale w ciągu stuleci Kościół
satysfakcjonował się odrzucaniem ich jako bzdur. Legenda o
kobietach latających po nocach na miotłach nie była
traktowana poważnie. Głupcem jest
ten kto wierzy w to,
iż coś takiego jest możliwe
dla ciała, które zostało stworzone dla duszy. W końcu jednak społeczność
została zmuszona do dania temu wiary
w rosnącej fali
religijnego fanatyzmu.
Cóż, opisując CE z NOL-ami
używamy terminologii s-f, a Obcy jako produkty naszej wyobraźni
robią to, czego się po Nich
spodziewamy. Jednym słowem, sprowadziliśmy całą naszą Tajemnicę do formatu „wojen gwiezdnych”.
Być może fałszywie to wszystko interpretujemy
jako czysto fizyczne spotkania,
które „zostały stworzone dla
duszy”. Innymi słowy, czy
spotkania te odbywają
się tylko i wyłącznie w naszej psychice?
Co możemy powiedzieć na temat
zjawiska OBE? Dr
Karlis Osis, dyrektor American Society for Psychical Research /ASPR/ napisał tak: Od
2 lat Departament Badań ASPR zaangażował
się w odnalezienie odpowiedzi na
pytania: Czy człowiek,
a raczej jego osobowość jest w stanie przeżyć swą śmierć? Innymi słowy mówiąc - czy istnieje
życie po śmierci? Czy „dusza” człowieka może opuścić ciało
czasowo (jak w OBE) czy na stałe (po
śmierci)?
Dokonując przeglądu dokonanych
eksperymentów, dr Osis zsumował całą tę pracę ASPR oświadczając: Badania nad OBE okazały się być niewdzięcznym i trudnym zadaniem, głównie dlatego, że fenomen ten nie przejawia się tak jak
sobie tego życzymy. Nasze wyniki
potwierdzają hipotezy tyczące OBE. Mamy
nadzieję udowodnić istnienie egzomatycznego istnienia.
Tysiące ludzi przeszło przez doświadczenia OBE w życiu codziennym,
czego ślady znajdują się w gigantycznej masie literatury, dotyczącej tego i fenomenu oraz w
mistycznej i religijnej tradycji. W
swej wcześniejszej pracy wyraziłem swą opinię,
że spontaniczne OBE występuje ogólnie w 8 przypadkach:
1. w czasie snu;
2. w czasie
porodu, operacji, ekstrakcji zęba z anestezją itp.;
3. w czasie
wypadku samochodowego, lotniczego,
itp., wskutek odniesienia bardzo silnych urazów fizycznych, mechanicznych i in., gdy poszkodowany sprawia wrażenie umarłego; 4. w czasie
doznawania silnego bólu
fizycznego;
5. w pewnych
stanach chorobowych;
6. w stanie
śmierci klinicznej;
7. w chwili
śmierci, gdy umierający traci
łączność z żywymi ludźmi, z
którymi łączy go
emocjonalna więź;
8. wskutek
działania skoncentrowanej i
ukierunkowanej woli człowieka.
Do
tego możemy spokojnie dorzucić:
9. wskutek psychicznego "kidnapingu" istot
latających w NOL. Porwany ma wrażenie,
że znajduje się na pokładzie latającego talerza.
Ciekawym przykładem takiego
rodzaju spotkania z NOL-OBE jest przypadek CE, którego uczestnicy rozpoznali
się nawzajem już po spotkaniu w życiu codziennym:
Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem
przyjaciela i jakiegoś nieznajomego. Nowoprzybyły miał wyraz bezgranicznego
zdumienia na twarzy. Przez cały wieczór uporczywie gapił się we
mnie, aż w końcu dowiedziałem się dlaczego.
Opowiedział mi swój okropny sen o
kimś, kogo wcześniej nie znał, a teraz rozpoznał tego nieznajomego. To byłem
ja! W swym śnie znalazł się w pomieszczeniu,
w którym znajdowało się wielu ludzi. Ludzie ci
sprawiali wrażenie czekających na coś czy na kogoś. Nie znałem żadnego z
nich, poza mną. Uśmiechnąłem się do niego, co sprawiło, że stał się
spokojniejszy. Podszedł do mnie. I naraz wszyscy spojrzeli w górę. Nad głowami
mieli gwiaździste niebo z bezgwiezdnym kręgiem w zenicie. Zauważył,
że to był owalny obiekt opadający z nieba. Ledwo to dotarło do
niego, w NOL-u ukazał się otwór, z którego wystrzeliły niebiesko-białe
promienie. Poczuł lęk i rozejrzał się, by
stwierdzić jak reagują inni na ten
widok, ludzie lecieli
jeden za drugim w kierunku tego
otworu. W pewnym momencie poczuł „black-out” i
obudził się już w dziwnym kopułowatym pomieszczeniu. Inni
ludzie też wracali z wolna
do przytomności. Każdy człowiek
został umieszczony w jednym z foteli, których trzy rzędy stały pod ścianami. Naprzeciw
nich znajdowany się tablice rozdzielcze ze światełkami, przyciskami, wskaźnikami itp.
W centrum znajdowały się 2 fotele, umieszczone pod tymi panelami. Poza
tymi urządzeniami lśniło jaskrawe
światło. Pośrodku, w geometrycznym centrum pomieszczenia była kolumna czy słup, łączący sufit z podłogą.
Tą kolumnę otaczała metrowej wysokości barierka. Mężczyźni i kobiety na
których patrzył wyglądali równie wystraszeni jak on. Poczuł, że myśli go opuściły. Naraz wszyscy spojrzeli na środek
pomieszczenia. Stał tam człowiek odziany w srebrzysty, ściśle przylegający do ciała strój, przykrywający jego stopy i
dłonie. Głowę pokrywał kulisty
hełm, zasłaniający twarz. Witam na pokładzie - przyjaciele! powiedział
i zdjął hełm. To byłem ja!
Brad - ja wciąż śnię ten sam sen już od półtora roku. Po piątym czy szóstym razie miałem tego dosyć.
Nie mogę powiedzieć ile razy
mi się
to wydarzyło - już się
w tym pogubiłem!
Przedyskutowałem to wydarzenie z moim korespondentem i wkrótce wyszło
na jaw parę zaskakujących detali. Zdarza
się bowiem, że ktoś śni sen o spotkaniu
kogoś, kogo zna z literatury. Ale my mówimy o sytuacji, w której blisko tuzin mężczyzn i kobiet doświadcza
tego samego snu, identycznego w najdrobniejszych szczegółach,
spotykających tego samego człowieka.
Takie zmiany sytuacji w tym śnie są identyczne w każdym przypadku.
Mój
Korespondent pisał:
Odnalazłem tych ludzi i poleciłem im naszkicować plan tego
kopułowatego pomieszczenia. Pomimo różnych poziomów artystycznych, wszyscy
narysowali ten sam plan pomieszczenia. Potem poleciłem im oznaczyć swe miejsce siedzenia na jednym
z trzech rzędów foteli,
mając nadzieję, że wszyscy
narysują znak tylko w jednym miejscu. Ale nie!
Wszyscy oznaczyli miejsce swego
siedzenia w różnych miejscach. Wobec
tego poleciłem opisać im strój w
którym ja (Brad Steiger) się im ukazałem.
Znów opisy były identyczne, tak
jak opis każdego innego szczegółu to
które pytałem. Stwierdziłem pewien
interesujący fakt: nikt nie pamiętał
kiedy miał ten sen i nikt nie mógł sobie tego przypomnieć. To ich dziwiło. Nie
byli pewni tego czy to miało miejsce tydzień, dwa tygodnie czy
miesiąc temu. Widocznie nie były to
normalne sny.
Mój korespondent zdecydował się
opowiedzieć mi także inny „sen”, który przyśnił mu się w lecie
1959 roku:
Właśnie siedziałem, czytając w swoim ulubionym
fotelu. W pewnej chwili poczułem
niepokój i zdenerwowanie. COŚ nie dawało mi spokoju, coś o czym zapomniałem, a
powinienem pamiętać. Nagle rzuciłem okiem w
kierunku drzwi. Wiedziałem, że ktoś za nimi, stoi. Odłożyłem książkę
wstałem i podszedłem do nich, otworzyłem
je nieco i wyjrzałem. Stało tam dwóch facetów odzianych na czarno. Wyglądali jak jednojajowe bliźniaki, tak byli podobni do siebie.
Obaj mieli ciemną cerę ze wschodnim
wykrojem oczu, ale nie byli
orientalnymi typami ludzi.
Pamiętam, że to było w 1959
roku, na wiele wcześniej nim ludzie zaczęli mówić o
MIB-ach, Ludziach w Czerni. Choć nie
wyrzekli ani słowa, usłyszałem w mózgu:
Jesteś gotów? Nie wiem dlaczego, ale z
tej czy innej przyczyny
byłem gotowy do drogi. Zdjąłem swój
świąteczny strój i
sięgnąłem po turystyczne szorty. Była to upiornie
gorąca noc. I znów usłyszałem we wnętrzu czaszki głos: To nie będzie potrzebne i tak cię nikt nie zobaczy.
Dziwne, ale to mnie uspokoiło.
Wyszliśmy przez hali i naraz znaleźliśmy
się na płaskim pagórku. Zdziwiła mnie ta nagła zmiana scenerii. Zauważyłem
światła samochodu nadjeżdżającego
ulicą i znalazłem się pomiędzy dwoma mężczyznami. Nie chciałem być widziany w
mym odświętnym ubraniu. Ktoś roześmiał
się w mych myślach: Mówiłem tobie, że
nikt cię nie zobaczy. Spróbuj!
Spróbowałem a jakże - samochód przejechał niemal potrącając mnie.
Jego pasażerowie nawet nie spojrzeli w
moim kierunku. To było tak,
jakbym był niewidzialny. To mnie
zdumiało. Powróciłem do mych towarzyszy. Patrzyli w górę. I to co nastąpiło
później przypominało mój późniejszy sen. Spojrzałem w górę i ujrzałem
coś, co wisiało nad nami. W tym
„czymś” otworzył się otwór, z którego bluznęło niebieskie światło. Uczułem nieważkość i ujrzałem jak dom i grunt zapada się w dole. Unosiliśmy się w kierunku tego
„czegoś”. Straciłem przytomność gdy zbliżyłem się do otworu. Gdy przyszedłem do przytomności, leżałem na boku patrząc na
ścianę. Przewróciłem się na plecy, a potem usiadłem. Znajdowałem się w pomieszczeniu o dziwnym kształcie. Wyglądało to jak wnętrze
pieroga w miejscu sklejenia - to porównanie jest jedynym przychodzącym mi na myśl. Pomieszczenie było puste, ogołocone
z przedmiotów z wyjątkiem podestu lub
czegoś w tym rodzaju, na którym
siedziałem. Ściany, podłoga i sufit wyglądały tak, jakby
zrobiono je z niebieskawo-szarego materiału. To coś na
czym siedziałem było miękkie, natomiast
ściany były twarde, choć na oko wykonane z takiego samego materiału. Pomieszczenie
zalane było spokojnym, miękkim bezkierunkowym światłem. Nie potrafiłem
umiejscowić jego środka (źródła). Naraz
usłyszałem kobiecy głos mówiący: Właśnie się
zbudziłeś. Rozejrzałem się w nadziei że ujrzę coś lub kogoś, ale nadaremnie -
tylko gołe ściany, nic więcej!
Naraz otworzyły się drzwi i mogłem
dostrzec część hollu, który choć był ciemny, widać w nim było
niebieskawą poświatę, dobiegającą
jakby z wielkiej
odległości. W drzwiach zamajaczyły dwa cienie.
Nie mogę nic powiedzieć o ich kształcie. Ich ruch był zbyt szybki i nieskoordynowany. Miałem wrażenie, że
zbliża się do mnie dwoje
ludzi, kobieta i mężczyzna, niosący
pojemnik pełen chirurgicznych
narzędzi i strzykawek...
Naraz
znalazłem się znów w mym domu,
siedząc w fotelu i czytając książkę. Byłem straszliwie
senny, poszedłem więc spać, śmiejąc się ze swej rozigranej wyobraźni.
Mój Korespondent dodał, że po obudzeniu się następnego ranka
uznał ten epizod jako zwykły koszmar.
Ale gdy sięgnął po książkę, którą odłożył poprzedniego dnia stwierdził, że
książka... znikła! W ciągu 2 dni
przeszukał cały dom, ale bez rezultatu. Gdy sublokator mego
korespondenta, pracownik FBI powrócił z
podróży służbowej, poprosił go o pomoc
w poszukiwaniach. Obaj przewrócili dom
do góry nogami: Zaczęliśmy od jednego końca - pisał – i czyściliśmy,
zmiataliśmy i woskowaliśmy wszystko co
było na drodze do drugiego końca. Znaleźliśmy-wiele rzeczy zapomnianych, zagubionych i takich, o których słuch zaginął, ale nie
znaleźliśmy nawet śladu książki.
Po
upływie tygodnia obaj
przyjaciele znaleźli książkę, leżącą na krawędzi biurka, tam gdzie Korespondent ją
pozostawił: Jak to się stało że
książka znikła na tydzień i znów się
pojawiła?[7]
Nie mówiąc już o tym, jak powróciłem do mieszkania którego drzwi zatrzaskują się automatycznie, nie mając
klucza w kieszeni?!
Jeżeli to się zdarzyło
naprawdę, to nasuwa się pewien ciekawy wniosek. To był rodzaj teleportacji:
wszak po wyjściu do hali u natychmiast
znaleźliśmy się na szczycie
wzgórza, to jasne. Jest tylko jeszcze małe „ale” - przecież mogliśmy się
teleportować wprost do wnętrza NOL.
Widocznie jednak nie jest to
możliwe. Być może NOL jest chroniony
jakimś rodzajem pola siłowego przed tekeportacją i potencjalnymi
teleportantami. I jeszcze jedno - gdy
śpię, zazwyczaj wiem że
śnię i we śnie wiem co mi się
śni. Innymi słowy mówiąc wiem że
to co przeżywam jest snem. Tym razem
jednak nie miałem tego wrażenia. To przeżycie było podobne do snu poprzez brak
poczucia upływu czasu. Poza tym nie miałem całkowitej kontroli nad sobą. We śnie działałem bardziej jak zdalnie sterowany robot niż jak człowiek. Sądzę, że wielu z nas było i jest
kontrolowanych telepatycznie przez
ufonautów. To jest właśnie to co czuję, ale nie mam dowodów. To jest
właśnie problem całej ufologii, bowiem
gros wydarzeń i incydentów związanych
z NOL leży na obszarach pogranicza oficjalnej nauki i paranauk.
Opracowując moje „Gods of Aąuarius: UFOs and the
Transformation of Man” zamieściłem w nim wypowiedź dr Andrija Puharicha i jego asystentki Melanie Toyofuku
na temat swych badań „cudownego
dziecka” Uri Gellera, który swego czasu zbulwersował cały świat
swymi psychicznymi możliwościami i
superwysokim IQ.[8] Puharich ma pewność,
że takie dzieci mogą
odwiedzać NOL-e w postaciach astralnych. To zabawne - powiada Puharich -
jak dwoje z nich spotkało się w jednym statku kosmicznym, to oboje zaczynali zmieniać zapisy. One były chłodne w
tonie.[9]
Puharich opowiedział o interesującym
zdarzeniu, jakie onegdaj miał w Meksyku. A mianowicie: zebrał szóstkę takich
„kosmicznych dzieci” i rozpoczął drażnić ich porównaniami symboli,
o których powiedział im, że nie są one „z tej Ziemi”. Narysował więc
kilka takich symboli i zapytał dzieci czy widzą jakieś podobieństwa (metoda
przypominająca test Roschacha). Owszem - odpowiada jedno z
nich - ale nie narysował pan
tego poprawnie. Tam jest pewien mały
detal, który powinien być gdzie indziej. Ten dzieciak natychmiast wpadł na to - powiedział Puharich - w
pół godziny, a mam to na taśmie, te
dzieci uporały się z problemem. Kiedy zapytałem je później, czy kiedyś
rozwiązywały coś podobnego, odparły że nie. Ale jakoś zapamiętały to albo
dzięki treningowi na statkach kosmicznych, albo doszły do tego
wspólnie!
Jeżeli te
efekty OBE są
duchowymi, mentalnymi eksperymentami tamtych z
NOL-i, to jaki cel mają one
osiągnąć? Czy niektórzy z nas są przeprogramowani lub
kierowani przez Nich, by być naszymi mistrzami, mentorami, przewodnikami
i nauczycielami? Czy ludzie ci są tymi
wybranymi do przetrwania czasów,
zwanych przez Indian amerykańskich
czasami Wielkiego Oczyszczania? Cokolwiek te OBE-NOL sny wskazują, są one wyrazem pewnego rodzaju interwencji w
nasze ludzkie sprawy, a NOL-e są tego
obecnym aktywizującym archetypicznym symbolem.
a
[1] Incydent ten jest w Polsce
znany, więc pozwoliłem sobie tutaj na skrót – uwaga tłum.
[2] Był to klasyczny przypadek
CE z tzw. missing time – „zagubionym czasem” – uwaga konsultanta.
[3] Jest
to typowy przykład na powiązanie ufozjawiska z powstawaniem tzw. agroformacji
zbożowych – przyp. tłum.
[4] Test
na wariografie (poligrafie) – popularnie zwanym wykrywaczem kłamstw. W
niektórych krajach jest on jedynie dowodem posiłkowym (poszlaką) i nie może
decydować o winie czy niewinności oskarżonego, czy prawdomówności świadka –
uwaga konsultanta.
[5] Są to
Bliskie Spotkania oznaczone jako CE-III-F albo CE5, w czasie których dochodzi
do kontaktu psychicznego – uwaga konsultanta.
[6] W
świetle wyjaśnień podanych przez hipotezę Wędrowców w Czasie jest to całkowicie
zrozumiałe. Obcy – a raczej ludzie z głębokiej Przeszłości lub Przyszłości
naszej planety po prostu studiują powstanie i rozwój Hominis sapientis
od Ich – naszego – zarania i stąd przekazy o bogach, którzy mogą się łączyć z
ludźmi (ówczesnymi), bez konieczności pokonywania barier genetycznych, które
stanowiłyby przeszkodę (być może nie do pokonania) w przypadku, gdyby w grę
wchodziły Istoty z Kosmosu, a nie ludzie – przyp. tłum.
[7]
Żartobliwie nazywa się to „efektem diabelskiego ogona” (bo niby diabeł
ogonem nakrył...) i tłumaczone jest tym, że Obcy zabierają jakąś rzecz w
celu gruntownego przebadania jej, a potem zwracają na to miejsce, z którego ją
wzięli – uwaga tłum.
[8] Uri Gellera zdemaskowano
wreszcie jako oszusta i zręcznego hochsztaplera – przyp. tłum.
[9] Autor
tej książki też uważa się za „gwiezdne dziecko”, co zaważyło potem na jego
dalszym życiu osobistym – uwaga tłum.
