Powered By Blogger

sobota, 1 listopada 2025

Brad Steiger - SPOTKANIA Z OBCYMI (6)

 

ROZDZIAŁ 6 – Roboty i androidy.

 

W odpowiedzi na ludzkie pragnienie posiadania jak największej ilości wolnego czasu, nauka zamierza zwiększyć możliwości robotów i przystosować je do trudnych, niebezpiecznych i co tu ukrywać – brudnych robót. [...] Podobnie może być z innymi, wyżej zaawansowanymi cywilizacjami. W każdym razie, choć wygląda na to, że Ufonauci są humanoidalnymi istotami, to jednak wiele raportów o CE0 – CE4 wskazuje na to, że załogi owych tajemniczych pojazdów wydają się być bardziej „robotoidalne” niż humanoidalne. Jeden z takich przypadków miał miejsce w dniu 9 stycznia 1976 roku, w okolicy Saint Jean-en-Royans we Francji:

 

6.1. Przygoda Jeana Doleckiego.

 

Bohaterem tego incydentu jest Jean Dolecki, który krytycznego dnia prowadził swą półciężarówkę po bocznej drodze. Około godziny 19:00 Dolecki ujrzał naraz świetlistą kulę na ciemnym niebie. Ponieważ był to piątkowy wieczór, a Doleckiemu śpieszyło się do domu po całotygodniowej harówce, więc początkowo nie zwrócił na nią uwagi. Ale kiedy NOL zwolnił i zaczął tracić wysokość jednocześnie zbliżając się do niego, Dolecki zwolnił i przyjrzał się temu bliżej. Obserwował to z dokładnością, jakiej nauczył go pewien stary bałtycki marynarz.

Odniosłem wrażenie, że jest to bardzo wielka kula, która świeciła tak, jakby była owinięta cynfolią. Sądziłem, że «to» leci wprost na mnie.

Dolecki zahamował gwałtownie i stanął po prawej stronie drogi. Zafascynowało go światło płynące od obiektu. Wyłączył światła w samochodzie, by mieć lepszy widok.

Świetlista kula wylądowała na polu w odległości około 100 m od niego. Dolecki ocenił jej średnicę na 13-16 m. Górna część NOL-a była wyraźnie większa od dolnej. Nie sądzę, by ten obiekt wylądował na ziemi – oświadczył potem ankieterowi – bowiem spód UFO emitował oślepiające światło, które jednak nie rozchodziło się dookoła. Dolecki przyznał, że odczuwał strach, ale nie schował się za ciężarówką tylko cofnął się o kilka kroków w tył. Widocznie ciekawość była silniejsza od strachu.

Następnie zobaczył on otwierające się drzwi w górnej części sferoidy. Ich wysokość wynosiła jakieś 2 m. W otwartym luku ukazały się trzy Istoty odziane w srebrzyste stroje. One nie były ludźmi! Daję na to słowo! To były roboty! Wielkie roboty! Tak wysokie, jak te drzwi! Ich ruchy były sztywne, bez płynności, jak opuszczali NOL-a. zauważyłem, że miały one małe nóżki, a ich ramiona wyciągały się teleskopowo, jak wędka. Głowy robotów były kwadratowe. Ale niestety Dolecki nie potrafił o nich powiedzieć czegoś więcej. Te trzy roboty oddzieliły się od NOL-a, ale na krótki dystans. Poruszały się jak mechaniczne zabawki, urywanymi skokami, równoważąc ramionami swe kroki. Nie poruszałem się, nie mogłem zrobić wdechu! Pomyślałem, że światła postojowe mojego wozu przyciągną ich uwagę, ale nie – one mnie nawet nie dostrzegły – oświadczył Dolecki. Po około 10 minutach roboty ponownie weszły na pokład NOL-a. drzwi zamknięto i pogasły światła z wyjątkiem jednego na samym czubku sferoidy. NOL wystartował w górę z fantastyczną prędkością.

Powróciłem do kabiny mojego wozu i tam przeżegnałem się. Trzęsło mną solidnie i nie mogłem zapalić silnika. Była tylko jedna rzecz, której pragnąłem – jak najszybciej znaleźć się w domu – przyznał Dolecki.

Dolecki wreszcie dotarł do domu, gdzie jego żona i córka jadły kolację. Opowiedział im całą historię. Pomimo ich sceptycyzmu zadzwonił na policję donosząc o niezwykłym spotkaniu. Dyżurujący inspektor okazał się o wiele mniejszym sceptykiem, niż żona i córka. Nie robił głupich uwag na temat NOL-i, które uważał za rzecz realną od 1974 roku, kiedy to dwóch jego podwładnych zobaczyło tajemniczy obiekt latający nad St. Nazaire-en-Royans. Dolecki – jak wykazało dochodzenie – miał opinie człowieka niepodatnego na sugestie i halucynacje oraz niezdolnego do płatania głupich żartów.

Dochodzenie wykazało także, że byli inni świadkowie tego wydarzenia – rolnicza rodzina Alphonse’a Carrusa. Tegoż wieczora, rodzina Carrusów oglądała program TV, w czasie którego kilkakrotnie na ekranie przesuwały się pasma liter i cyfr, zaś w pewnym momencie obraz w ogóle znikł. Obydwa te wydarzenia – obserwacja Doleckiego i dziwne zachowanie się telewizora Carrusów pozostawały ze sobą w ścisłej koincydencji. Jednakże inna rodzina farmerska mieszkająca w pobliżu nie stwierdziła żadnych sensacji. I na tym kończy się sprawa Doleckiego, ale tylko dla niego, bowiem istnieje cała masa doniesień o pojawianiu się UFO nad tym regionem Francji.

 

6.2. Gigant z Domene.

 

Jedną z tego rodzaju spraw był przypadek, który wydarzył się w nocy 5/6 stycznia tego samego roku. Jego bohaterem był 10-letni Jean-Claude Silvente, mieszkający w okolicach Domene we Francji. Chłopiec opowiadał o „gigancie”, który ubrany był w jednoczęściowy strój polśniewający kolorowymi światełkami, który wyszedł z tajemniczego pojazdu. Chłopiec oczywiście przeraził się przybysza. „Gigant” ruszył na chłopca, który uciekł co sił w nogach. Nie był on jedynym świadkiem incydentu, jako że „gigant” w maszynie pojawił się ponownie w nocy 6/7 stycznia i to dokładnie w tym samym miejscu, co poprzednio. Tym razem świadkami była matka Jean-Claude’a, jego siostra Elaine i jej szkolny kolega Marcel Solvini – lat 20. Opisali oni NOL-a jako kulę, która wyglądała jak wielki czerwony reflektor, zstępujący z nieba prosto na nich. Świadkowie uciekli z tego miejsca i zameldowali władzom o ukazaniu się NOL-a i jego dziwnego Pasażera.

 

6.3. Cylindryczni humanoidzi z Long Prairie, (MN).

 

19-letni Tomas Townsend, pracownik radiostacji KEYL w Long Prairie, MN, jechał na zachód autostradą I-29. Zdarzenie to miało miejsce w dniu 23 października 1965 roku, o około 19:15 w odległości około 7 km od Long Prairie. W momencie, kiedy młodzieniec z dużą prędkością pokonał zakręt i wyszedł na prostą, z przerażeniem dostrzegł stojący na środku drogi wysoki obiekt. Przerażony Townsend przydusił pedał hamulca do oporu. Samochód z poślizgiem zatrzymał się w odległości 4 m od czegoś, co później opisał on jako „statek rakietowy”. Silnik, światła i radio samochodu przestały działać, ale pomimo tego pole widzenia było oświetlone. „Rakietowy statek” wyglądał jak cylinder zaślepiony z jednej strony i Townsend ocenił jego wymiary na 3 x 10 m.[1] Był on przerażony możliwością kolizji z tym przedmiotem usiłował uruchomić silnik, ale bezskutecznie. Wyszedł zatem z auta i podszedł do obiektu, który wydawał się całkiem opuszczony. W pewnej chwili zdębiał, bo od „rakietowego statku” oddzieliły się trzy nieprawdopodobne postacie – były to trzy małe cylindry, które poruszały się na pajęczych nóżkach, nie grubszych od ołówka. Aczkolwiek nie miały one żadnych cech zewnętrznych, to ich ruchy były bardziej ludzkie, niż robocie – maszynowe...

Townsend nie pamięta, jak długo stał twarzą w twarz z dziwnymi obiektami, istotami (???). Po pewnym czasie powrócił do samochodu, a trzy „roboty” wycofały się także do swego pojazdu, gdzie znikły w jaskrawym promieniu światła, który wyemitowano z dolnej sekcji statku. Townsend obserwował tą scenę przez przednią szybę swego wozu. Światło przybrało na mocy, jak i buczący dźwięk, który boleśnie wwiercał się w jego uszy. Gdy „rakieta” wystartowała, snop światła był tak jasny, że okolica była oświetlona a giorno. Będąc już w powietrzu, NOL zgasił światło z jego spodniej części. W tym samym momencie silnik, radio i światła wozu zaczęły pracować normalnie. Samochód, który dotąd stał (zatrzymany przez Townsenda) samoczynnie ruszył z miejsca. Townsend powiedział później, że był pewien, że kluczyk w stacyjce był na pozycji zerowej – STOP – albo MAR. W każdym razie nie na AVV.[2]

Zdenerwowany do ostateczności zawrócił i pojechał z powrotem do Long Prairie, gdzie od razu udał się do biura szeryfa i opowiedział mu o tym, co wiedział. Szeryf James Bain z policjantem Luvernem Lubovitzem z trudnością uspokoili młodzieńca, który musiał być porządnie przestraszony, i jak opisali później obaj stróże prawa – był on podekscytowany, nerwowy i roztrzęsiony, a Lubitz dodał, że także ... był straszliwie zdenerwowany.

Pierwszą rzeczą, którą Townsend oświadczył obu policjantom było: nie jestem wariatem, pijakiem ani ignorantem. Policjanci zgodzili się z nim, chociaż jeszcze nie wiedzieli, dlaczego Townsend tak powiedział. Wszyscy, którzy go znali, określali go jako ciężko pracującego, zrównoważonego abstynenta. Townsend był bardzo religijny i całe lato spędził jako doradca duchowy na obozie biblistów. Policjanci wysłuchali całej historii i zadziałali bezzwłocznie i chociaż Townsed nie miał ochoty na powrót na miejsce CE, policjanci namówili go do tego, by wskazał im to miejsce.

Po przyjeździe na miejsce tego CE3, wszyscy trzej mężczyźni widzieli pomarańczowe Nocne Światło (NL) poruszające się po północnej stronie nieba. Lubitz sądził, że było ono bardziej żółto-białe niż pomarańczowe, rozbłyskujące i przygasające, ciągnące za sobą rodzaj smugi.

Bliższe zbadanie miejsca lądowania odkryło trzy ślady jakiejś oleistej substancji w formie długich smug  pozostawionych na chodniku. Miały one wymiary 100 x 10 cm. Lubitz powiedział potem, że nigdy w swej policyjnej karierze, nie spotkał się z takimi śladami. Pokręcili się jeszcze po terenie, a potem powrócili do Long Prairie. Szeryf Bain nie mógł określić przyczyny powstania tych śladów. Jedynym logicznym wytłumaczeniem była niewiarygodna historia opowiedziana przez Townsenda...

 

6.4. Lśniące roboty i wibrujący dźwięk.

 

Wieczorem, dnia 18 października 1963 roku, kierowca ciężarówki Eugenio Douglas prowadząc swój trak został oświetlony bardzo jasnym światłem. Było to na autostradzie w pobliżu Monte Maix, Argentyna. Relacje o tym przekazali reporterzy gazet „El Diario” i „O Journal”[3], którzy przeprowadzili wywiad z bohaterem incydentu.

Jadąc drogą, Douglas został naraz znienacka oślepiony ostrym białym światłem. Miał on niewiele czasu nad zastanawianiem się nad jego źródłem. W chwilę później poczuł silną wibracje całego ciała spowodowana dziwnym dźwiękiem. Stracił panowanie nad kierownicą i omal nie wylądował z ciężarówką w rowie. Wtedy dopiero zdał sobie sprawę z tego, że światło wydobywa się ze lśniącego dysku o średnicy 8 m blokującego autostradę. Gdy trochę ochłonął z pierwszego szoku, zauważył zbliżające się do niego trzy „niemożliwe do opisania istoty”, które porównał do „lśniących metalowych robotów”. Przerażony do ostatnich granic wyskoczył z kabiny ciężarówki i czterokrotnie wypalił z rewolweru w stronę zbliżających się „potworów”, poczym uciekł przez pola. Wreszcie kiedy zatrzymał się, by złapać oddech, odwrócił się i zauważył trzy „roboty” embarkujące się na pokład NOL-a. strzały z broni palnej nie wywarły na nich żadnego wrażenia. Zanim dysk odleciał, to wykonał kilka przelotów nad przerażonym kierowcą, i to lotem koszącym.

Za każdym takim przelotem – oświadczył Douglas – odczuwałem falę strachu, uderzenie gorąca i nieprzyjemne sensacje. 

Douglas pobiegł do Monte Maix. Gdy przybył na policję, był w stanie niemalże histerii. Na poparcie swej niewiarygodnej historii pokazał niezwykłe oparzenia skóry, które po obejrzeniu przez lekarza zmusiły go do wydania następującej opinii: Tak niezwykłych oparzeń jeszcze nigdy w życiu nie widziałem...

Z kolei reporterzy dziennika „Acción”[4] opublikowali wywiad z tym lekarzem, który dodał do powyższego stwierdzenia także i to, że nie jest on w stanie podać zadowalającego wyjaśnienia powstania tychże oparzeń...

 

6.5. Policjant kontra metalowy robot.

 

Jeff Greenshaw – szef policji w Falkville, (AL) oświadczył, iż przyjął telefoniczne powiadomienie o tym, że w okolicy pojawił się NOL z oślepiającymi światłami. Po przyjeździe na miejsce zobaczył nie NOL-a, ale „metalowe stworzenie” stojące na środku drogi.

Wyskoczyłem z radiowozu i mówię: «Cześć dziwaku!» – ale on nic nie powiedział. Wtedy cofnąłem się, wyjąłem z wozu aparat fotograficzny i pstryknąłem kilka zdjęć. Greenshaw dodał, że ta dziwna Istota uciekła, kiedy włączył światło stroboskopowe na dachu radiowozu... Wskoczyłem do samochodu i puściłem się za nim w pogoń, ale nie mogłem jej dogonić – biegła szybciej, niż każda żywa istota, która widziałem!!![5]

Greenshaw opisał istotę jako robotopodobną, milczącą, bez rysów twarzy i z czubkiem na głowie.

Rzecz dziwna – po tym incydencie Greenshaw został dotknięty serią niepowodzeń osobistych, włączając w to zniszczenie swego domu przez pożar. Skomentował to w ten sposób, że Ktoś pragnie zmusić go do opuszczenia Falkwille, ale on tego nie zrobił. Obecnie święcie wierzy w to, że zdjęcia, które zrobił, przedstawiają istotę z innej planety.[6]

 

6.6. Robot na poboczu drogi.

 

Pani Robinson jechała właśnie z Huntswille (AL) do Tifton (GA) po południu, dnia 19 października 1973 roku. Zatrzymała się tylko na stacji benzynowej, gdzie uzupełniła zapas paliwa i dokonała przeglądu technicznego auta, po czym pojechała dalej z dużą prędkością. Gdy do Tifton pozostało jej jakieś 20 minut jazdy drogą międzystanową I-75, silnik jej samochodu zgasł bez żadnej przyczyny. Miało to miejsce o godzinie 15:30, o ile dobrze pamięta. Przez parę minut samochód bezwładnie toczył się po szosie. Pani Robinson udało się zjechać na pobocze autostrady i tam samochód zatrzymał się.

I wtedy zaczęła ona doświadczać czegoś, co określiła jako „dziwne uczucie”, a mianowicie niejasne poczucie zagrożenia, a kiedy spojrzała w boczne okno, to ujrzała to – niewielkiego – na 120 cm - ludzika z banią na głowie, na której to „bani” nie widziała żadnych rysów twarzy poza szczelinami na oczy. Istota stała tak blisko wozu, ze gdyby opuściła szybę, to mogłaby dotknąć ją wyciągniętą ręką.

Tymczasem dziwna Istota obeszła samochód dookoła i... znikła! Pani Robinson utrzymuje, że wszystko trwało jakieś 5-6 minut. czuła, że ta Istota jest bardziej robotem, niż czymś żywym, a to ze względu na mechaniczne ruchy, jakie wykonywała.

Badający sprawę ufolodzy stwierdzili, że pani Robinson nie pije alkoholu, nie używa narkotyków  lub trankwilizatorów.

Kiedy było dla niej oczywiste, że „robot” sobie poszedł, wyszła z samochodu przeświadczona, że może on w każdej chwili eksplodować. Uniosła maskę wozu – z silnika wydobywał się dym... Gdy Pomoc Drogowa zaholowała jej samochód do garażu, co miało miejsce półtorej godziny później, stwierdzono, że gorąco pod maską było tak intensywne, iż blok silnika został niemal w całości stopiony! Dopiero po następnych 90 minutach silnik ostygł na tyle, że można było przy nim pracować!...

 

6.7. Obcy z aparatem fotograficznym.

 

Marzec 1965 roku był miesiącem szczególnej aktywności Obcych na Florydzie. 2 marca radio opublikowało historię pewnego mieszkańca Florydy, zamieszkałego w okolicy Weeki Wachee Springs (FL), który miał swe zdjęcie zrobione przez „kosmonautę”. Bohaterem tej historii jest John Reeves , 66-letni ex-nowojorczyk, mieszkający samotnie w domku na plaży. Lubił on odbywać długie spacery nad morzem i rozmyślać o różnych rzeczach. W czasie jednaj z takich wędrówek zauważył on NOL-a leżącego na polu. Ostrożnie, pod osłoną krzaków, zbliżył się do niego starając się czynić jak najmniej hałasu. Był już w odległości 50 m od NOL-a, gdy z krzaków znajdujących się 30 m od niego wynurzył się humanoid. Reeves ocenił jego wzrost na 150 cm. Od tego czasu Reeves zamarł w bezruchu i obserwował humanoida, którego ciało było pokryte srebrno-szarym, metalicznym materiałem. Ta Istota miała na głowie hełm, ale jej   ludzka   twarz nie była nim osłonięta. Oczy Istoty były wąskie, kości policzkowe wydatne.

Istota wyczuła obecność Reevesa i zbliżyła się do miejsca jego ukrycia. Reeves także zaczął się zbliżać do niej. Podeszli i zatrzymali się w odległości jakichś 5 m od siebie. Wtedy humanoid sięgnął do swego boku i w jego ręce ukazał się przedmiot o długości 15-17 cm. Gdy Obcy uniósł ten przedmiot do oka, to Reeves zrobił „w tył zwrot” i  uciekł w obawie (a oglądał wiele filmów SF), że Istota wycelowała w niego jakąś morderczą broń promienistą, która zamieniłaby go w kupę galarety, i nie miał najmniejszej ochoty zapoznać się z jej działaniem. Przekonanie to umocnił fakt, że zanim Reeves „podał tyły”, przedmiot trzymany przez humanoida rozbłysnął jaskrawym światłem. Potem jednak doszedł do wniosku, że dziwny turysta nie z tej Ziemi zrobił mu po prostu... zdjęcie! Obcy nie ścigał go, ale obserwował jego ucieczkę. Reeves zatrzymał się, a wtedy przedmiot błysnął po raz drugi. Obcy odwrócił się i poszedł do NOL-a, do trapu opuszczonego z jego dolnej części w lśniącym cylindrze, który został wciągnięty po wejściu humanoida na pokład NOL-a. rozległ się ryczący głos, który przeszedł w świszczący pisk.[7] W ciągu sekundy NOL zniknął z widoku...

Po upewnieniu się, że UFO nie wróciło na to samo miejsce, Reeves udał się w miejsce lądowania w celu znalezienia czegoś, co posłużyłoby, jako dowód na bytność NOL-a i Obcego dla innych ludzi. Udało mu się znaleźć ślady stóp i głęboki dół wybity przez silnik hamujący NOL-a. w czasie oglądania śladów stóp, których rozmiar Reeves ocenił na męską „ósemkę”, dostrzegł on zwinięty kawałek papieru. Rozwinął go i wtedy okazało się, że są to dwa kawałki papieru pokryte niezrozumiałymi znakami.

Nazajutrz Reevers udał się do Brooksville i opowiedział wszystko personelowi radia WFFB, po czym wraz z dziennikarzami i żołnierzami – skrawki papieru oddał wojskowym z Mac Dill AFB – powrócił na miejsce incydentu. Fotoreporterzy gazetowi obfotografowali dziwne ślady i wgłębienie spowodowane pracą silników hamujących. Reeves poddał się badaniom przy użyciu „detektora kłamstw”.[8] Badanie wykazało, że Reeves jest prawdomówny, czyli że jego relacja była prawdziwa.[9] W dwa miesiące później USAF zwróciły mu dwa skrawki papieru z opinią, że jest to jedynie czyjś głupi żart. Dekryptaż przeprowadzony przez speców z USAF potwierdził tą tezę, bowiem clair[10] brzmiał tak: Planeta Mars – czy przybędziecie później – czekamy bardzo na was – dlaczego pozostaliście tam tak długo.

Reeves był zdumiony i rozczarowany oskarżeniem USAF o hoax[11], i dlatego stwierdził potem, że nie były to te same skrawki papieru, które przekazał USAF w dniu 3 marca.

A zatem sytuacja meksykańskiego pata. Czy 66-letni człowiek mógł przygotować i wprowadzić w czyn ten hoax kompletując i sporządzając dziwne odciski butów, silników NOL-a, sporządzić inskrypcję, zaszyfrować ją i wreszcie stworzyć nowy, nieznany gatunek papieru? A może ten hoax jest tylko przygotowanym dla Johna Reevesa i całej Ludzkości posunięciem, w prowadzonej przez Obcych   grze w rzeczywistość ???

 

a



[1] Podobny obiekt lub obiekty zaobserwowano przy szosie E-67 z Pärnu do Tallina w Estonii, w 1989 roku – przyp. tłum.

[2] Townsend postąpił jak doświadczony kierowca, obawiając się kolizji i możliwości samozapłonu paliwa najprawdopodobniej wyłączył silnik, przekręcając kluczyk w stacyjce z pozycji AVV na MAR lub STOP – uwaga tłum.

[3] „El Diario” wydanie z Monte Maix, Argentyna i „O Journal” wydanie z Rio de Janeiro, Brazylia – przyp. aut.

[4] „Acción” wydanie w Aggraga, Argentyna – przyp. aut.

[5] Relacja ta przypomina pogoń świadków NL/CE0 z dziwną Istotą w okolicach Dobrej k./Szczecina w kwietniu 1978 roku. Tamta Istota była goniona z prędkością 110 km/h i też nie można było jej dogonić... – przyp. tłum.

[6] Ta seria niepowodzeń przypomina dość dokładnie działania MiB wymierzone w świadków obserwacji UFO czy CE – uwaga tłum.

[7] Najprawdopodobniej jest to efekt nie tyle fizyczny, ile psychiczny. Wielu świadków CE mówi o efektach dźwiękowych, a jednocześnie inni świadkowie – obserwujący tego samego NOL-a – ich nie słyszą... Może to mieć związek z oddziaływaniem pól siłowych UFO na mózg człowieka, podobnie jak ma to miejsce w przypadku bolidów elektrofonicznych – uwaga tłum. 

[8] Z ang.„lie detector” – zwany po polsku poligrafem lub wariografem – zespół przyrządów pomiarowych mierzących reakcje fizjologiczne przesłuchiwanego (temperatura ciała, tętno, ciśnienie krwi, napięcie mięśni, itp.), których zmiany parametrów wskazują na to, czy przesłuchiwany przeżywa emocje w związku z zadawanymi mu pytaniami – uwaga tłum.

[9] Badanie wariograficzne w wielu krajach (w tym w wielu stanach USA) nie jest dowodem, ale poszlaką i nie może być wykorzystywane jako dowód w procesie sądowym – przyp. tłum.

[10] Rozszyfrowany tekst – przyp. tłum.

[11] Z ang. dosł. „głupi żart”, „głupi kawał” – tak w literaturze ufologicznej określa się wszelkie oszustwa i fałszerstwa dowodów, artefaktów, relacji, zdjęć, itd. itp. – uwaga tłum.