ROZDZIAŁ 5 –
Reperacje NOL-i.
W trakcie prowadzenia
śledztwa w sprawie istnienia Nieznanych Obiektów Latających ufolodzy się nim
zajmujący doszli do wniosku, że jesteśmy nawiedzani – lub jak kto woli odwiedzani
- przez pozaziemskie, w pewnych momentach boskie Istoty, które nam pokazują
swoje graniczące z cudami możliwości. Istnieje jednak pewna kategoria doniesień
o stwierdzonych faktach zaobserwowania gorączkowych i ręcznych napraw tych
urządzeń przez Pasażerów NOL-i. takie doniesienia rzucają więcej światła na
zagadnienie pochodzenia nieznanych Istot
i ich cel pobytu na Ziemi.
W swej wcześniejszej
pracy pt. „Gods of Aquarius” zasugerowałem, że takie zdarzenia mogłyby nasunąć
nam taką myśl: Skoro wytwory naszej (czy innej) kultury się psują, to nasza
czy inna kultura wymaga natychmiastowej naprawy...
1.1. Ufonauci przybywają na wezwanie.
Pan Jones i troje
dzieci już spali, a pani Jones oglądała program „The Tonight Show” z Johnnym
Carsonem. Kiedy pani Jones weszła do kuchni, by się czegoś napić, jej uwagę
przykuło coś, co przypominało helikopter unoszący się nad linią wysokiego
napięcia, która przebiegała na północ od domu. Helikopter wisiał nad tą linią w
odległości ćwierć mili[1]
na wschód od domu. NOL zmierzał bardzo wolno w kierunku domu i naraz pani Jones
uświadomiła sobie, że to wcale nie jest helikopter.
Usiłowała obudzić męża,
ale się jej to nie udało. Powróciła więc do kuchni. Pojazd wisiał już w
odległości zaledwie 4 m od domu, i wtedy zauważyła ona „ludzi” we wnętrzu
pojazdu – mężczyznę i dwie kobiety. Ów mężczyzna wpatrywał się w panią Jones.
Później zeznała ona, że: ...Ich kształty były podobne do naszych...[2]
Sam pojazd przypominał swym wyglądem planetę Saturn. „Ludzie” na pokładzie
NOL-a wyglądali jak sylwetki wycięte z czarnego kartonu. Pani Jones nie była w
stanie dostrzec żadnych kolorów, a jedynie kształty zdradzały Ich płeć.
Gdy mężczyzna wbił w nią
swój prawie hipnotyzujący wzrok, pani Jones poczuła lęk. Patrzyła tak przez pół
minuty, i w końcu udało się jej oderwać odeń swój wzrok. Obserwowała Ich jednak
kątem oka. „Człowiek” ów stał przed czymś, co wydawało się być pulpitem
kontrolnym czy tablicą rozdzielczą i pilotował pojazd, który poruszał się
bardzo wolno. Potem znów spróbowała – zresztą bezskutecznie – obudzić swego
męża. Tymczasem jedna z kobiet podała coś mężczyźnie – To było niewielkie
coś, przedmiot przypominający filiżankę
kawy. Mężczyzna był bardzo muskularny, ale cała trójka wyglądała miło i
przyjaźnie, i była ładnie i harmonijnie zbudowana. Ich głowy i ciała wyglądały
na ludzkie. Wprawdzie pani Jones nie pamięta, czy mieli włosy, ani nie widziała
Ich ciał poniżej pasa, ale było dla niej oczywiste, że są to normalni ludzie.
Ich pojazd miał kolor albo biały, albo srebrzysty.
W chwilę później NOL
odleciał wzdłuż linii wysokiego napięcia i dopiero wtedy zobaczyła ona kolorowe
światełka umieszczone na „pierścieniu” NOL-a. poza tym NOL pozostawiał za sobą
mglisty ślad, który szybko się rozwiał. Światełka były koloru czerwonego,
zielonego i niebieskiego. Tej nocy pani Jones nie mogła zasnąć, zaś jej mąż
spał spokojnie do rana.
1.2. „Monterzy” NOL-a z Montany
Incydent ten, w którym
NOL był najprawdopodobniej naprawiany przez swą załogę został zrelacjonowany
przez panią Leonę Nielson z miejscowości Walla-Walla , (WA).[3]
Według jej relacji, w
lutym 1970 roku jechała ona z dwoma innymi kobietami do swego domku w Montanie,
w pobliżu Glacier Park. Trzy przyjaciółki podziwiały piękno okolicy w świetle
Księżyca, a zwłaszcza refleksy świetlne na śniegu otulającego Flat River. Ciszę
zimowego wieczoru zakłócał jedynie trzask płonących smolnych polan na kominku.
Około godziny 01:00 panie
udały się na spoczynek, ale pani Nielson nie mogła zasnąć. Naraz okno jej
sypialni rozjaśnił silny blask, jakby od reflektorów samochodowych, ale okno
jej pokoju wychodziło na rzekę. Wstała i wyszła na zewnątrz. Ujrzała długi
przedmiot z kopułką i platformą umieszczoną poniżej jej. Obiekt ten był
najwidoczniej naprawiany przy użyciu aparatury spawalniczej, bowiem odskakiwały
odeń potężne iskry, które przelatywały przez rzekę i upadały na jej brzeg, przy
domku.
Jedna z przyjaciółek
dołączyła do świadka i obie kobiety obserwowały to przez pół godziny. Nagle
iskry zgasły i dziwny pojazd znikł. Pani Nielson zrelacjonowała, że widziały
tam dwóch ludzi biegających wokół platformy tego pojazdu. Opisywały Ich wygląd
jako mężczyzn mających 170 cm wzrostu, odzianych w kombinezony narciarskie. Ich
głowy nie były odkryte. Poruszali się jak ludzie. Platforma, po której się
poruszali miała 2 m szerokości, zaś cały pojazd miał średnicą 16-17 m.
- Ani moja przyjaciółka,
ani ja nie wpadłyśmy w panikę i nie uciekałyśmy – oświadczyła pani Nielson. –
Sama nie wiem, dlaczego?...
1.3.
Incydent w New Berlin (NY).
Podobny incydent wydarzył
się w stanie Nowy Jork, w dniu 25 listopada 1964 roku, w okolicy miejscowości
New Berlin. Po raz pierwszy od 4 lat niebo było tam jasne i bezchmurne. Była
piękna, księżycowa noc, jedna z tych, kiedy można do woli napawać się widokiem
wygwieżdżonego nieba – myślała Marianne. Oboje wraz z mężem Richardem –
inżynierem-chemikiem przebywali u swych rodziców w Dzień Dziękczynienia.
Zatrzymali się u rodziców Richarda, którzy mieszkali o milę na południe od New
Berlin. Richard wraz z ojcem udali się na polowanie. Marianne choć zmęczona,
nie mogła zasnąć, więc zdecydowała się na mały spacer. Po wyjściu z domu
spojrzała w niebo i zauważyła tam meteor, który wykonał regularny łuk na
sferze niebieskiej i upadł poza wschodnim horyzontem. Potem ukazał się drugi,
ale ten widocznie nie miał zamiaru przestrzegać praw fizyki, jak zwykły to
robić zwyczajne meteory, które bardzo często widoczne są w listopadzie.[4]
Meteor ten leciał w dół po linii prostej, w ślad za pierwszym, ale
wyglądało na to, że opada ponad autostradą, trochę bardziej na wschód – na
okolicę Five Corners.
Marianne zorientowała
się, że nie patrzy na meteor – jego światło było zbyt intensywne i zbyt jasne –
jak od lampy kwarcowej. Nigdy w życiu nie widziała czegoś podobnego. I wtedy
usłyszała niskie buczenie.
Marianne zawołała
teściową, by przyszła i zobaczyła to dziwne zjawisko. Później przejechał koło
niej jakiś samochód, potem drugi – którego pasażerowie na widok świetlistego
zjawiska zjechali na pobocze. Tymczasem NOL zmierzał w kierunku Marianne. Na
ten widok, kierowca dodał gazu i zwiał z miejsca incydentu. Marianne miała
zamiar zrobić to samo, ale właśnie w drzwiach domu ukazała się teściowa. Wtedy
obiekt zatrzymał się. Początkowo teściowa zamierzała wciągnąć Marianne do domu,
ale potem zmieniła zdanie i chciała się przyjrzeć zjawisku. Tymczasem NOL
zawisł nieruchomo nad drogą, kilkadziesiąt metrów od domu.
- Czułam się zdenerwowana
– powiedziała później Marianne do indagującego ją ankietera.[5]
Pies matki Richarda stał teraz przy nodze swej pani trzęsąc się i piszcząc ze
strachu. Kierowca trzeciego samochodu postąpił dokładnie tak, jak dwaj
poprzedni – przydusił gaz do dechy i uciekł.
Tymczasem NOL wolno
ruszył z miejsca, przeleciał nad małym strumieniem i osiągnął grzbiet wzgórza w
odległości około 1.300 m od domu i tam wylądował. Marianne nie słyszała odgłosu
pracy jego silników, ale wciąż widziała jasne światło płynące od obiektu.
Było bardzo zimno, więc
teściowa wyperswadowała jej, by weszła do domu, skąd w dalszym ciągu
kontynuowała obserwację z okna przy pomocy lornetki. Była godzina 01:00.
lornetka niewiele jej pomagała z powodu silnego światła bijącego od NOL-a, tym
niemniej udało się jej zaobserwować jakiś ruch koło niego, wywołany obecnością
człekopodobnych Istot. Światło wydobywało się z dolnej części NOL-a, który
spoczywał na podporach. Marianne obserwowała człekokształtne Istoty, które
nosiły coś w rodzaju skrzynek narzędziowych. Nie jest pewna, ile tych Istot
było – 2 czy 3. Skrzynki te były umieszczone na piersiach humanoidów. Wzrost
tych Istot oszacowała ona na 180-210 cm, zaś średnica oświetlonego przez NOL
kręgu na 3 metry.
Marianne dała lornetkę
swej teściowej, by ta też przyjrzała się NOL-owi i Ufitom. Zgodnie z
oświadczeniami obu kobiet, Istoty te były ubrane w rodzaj ściśle przylegających
do ciała kombinezonów, przypominających skafandry dla płetwonurków o rozmiarach
5-6. Ubiory te były ciemne, zaś dłonie tych Istot jaśniejsze od nich. Ogólnie
rzecz biorąc Oni wyglądali jak ludzie, tylko byli wyżsi.[6]
- Pracowali przy tym
pojeździe tak, jak mój ojciec przy maszynach rolniczych – oświadczyła Marianne.
– Posługiwali się narzędziami jak ludzie, gdy zepsuje się im jakaś maszyna –
dodała.
W pewnym momencie pojawił
się drugi NOL i wylądował w pobliżu pierwszego. Wysiadło z niego 4 czy 5 Istot,
które przyłączyły się do tych, które pracowały przy pierwszym UFO. Istoty te
przybyły w chwili, kiedy ci pierwsi usunęli coś, co przypominało silnik czy
inne źródło napędu z centrum NOL-a, wtedy „nowi” dołączyli do tamtej załogi i
podjęli z nimi wspólną pracę. Marianne zeznała potem, że ci ludzie
pocięli coś, co przypominało kabel na równe części użyli ich do naprawy statku.
Istoty te klęczały lub półleżały w czasie pracy. Było ich tam 10 czy 12. Kilku
z Nich coś wyjmowało z pojazdu, a inni coś wmontowywali do niego. Marianne
oświadczyła, że nie mogła zobaczyć dokładnie tych Istot bez lornetki, ale przez
nią widziała je doskonale. Obie kobiety czuły lęk, jednak najbardziej bał się
pies, który bez przerwy trzymał się swej pani. Tym niemniej obie zdecydowały
się czekać i patrzeć, co będzie dalej.
- Wiesz – powiedziała
Marianne – mogłyśmy zawołać kogoś, ale sądzę, że przeszkodzilibyśmy Im w
naprawie, zwłaszcza gdyby ktoś użył broni. Marianne była przekonana, że
Ufonauci wiedzieli o tym, że nie ma ona zamiaru wzywać pomocy czy policji było
to dla niej oczywiste, że Oni ją obserwowali tak, jak ona obserwowała Ich.
Minuty urastały zwolna w
godziny, i o 04:30 Istoty zamontowały „silnik” w dolną część UFO. Ale zrobili
to widocznie niedokładnie, bo wymontowali „to” z powrotem. Znowu powtórzyło się
cięcie kabli i wmontowywanie ich na właściwe miejsce. Wszystko powtórzyło się
po raz trzeci i w końcu udało się Im poskładać to wszystko prawidłowo. Istoty
pozbierały narzędzia i powróciły do swych NOL-i. o godzinie 04:55 pierwsze UFO
wystartowało i odleciało. W minutę później znikł także drugi NOL. – To była
bardzo długa noc – skomentowała Marianne.
Już za dnia Marianne z
mężem postanowili pójść na miejsce lądowania obu NOL-i, by poszukać jakichś
śladów materialnych Ich lądowania i pobytu. Po przybyciu na miejsce znaleźli 3
miejsca z trójkątnymi wgłębieniami, głębokimi na 45 cm, co wskazywałoby na to,
ze spoczywało tam coś wyjątkowo ciężkiego. W czasie przeszukania terenu
Marianne znalazła coś, co wydawało się być krótkim odcinkiem kabla, który ona
opisała jako rurkę o średnicy 1 cala[7]
owiniętą w papieropodobny materiał. Rurkę zrobiono z metalu o wyglądzie glinu,
ale o wiele miększego od niego.
Po powrocie do domu
rodziców Richarda, jego matka schowała ten „kabel” – ale kiedy ankieterzy zaczęli
badać tą historię, rychło wyszło na jaw, że ów „kabel” znikł. Nie można go było
znaleźć. Sceptycy orzekli, że go nigdy nie było. Optymiści zaś orzekli, że po
prostu się zdezintegrował czy zdematerializował, jak to często bywa w takich
przypadkach.[8]
a
[1] Tzn. ok. 400 m – przyp.
tłum.
[2] „Ohio UFO Reporter”,
marzec 1973 – przyp. aut.
[3] Ted Bloecher – „UFO Repair Reported” w
„Skyhook”, lipiec 1975
– przyp. aut.
[4] Są to
roje Taurydów i Leonidów, których nazwy pochodzą od nazw
konstelacji Taurus – Byk i Leo – Lew – przyp. tłum.
[5] „Skylook” nr 7/1975 r. –
przyp. aut.
[6]
Wysokość Istot oszacowano później na podstawie porównania Ich wzrostu z
porastającymi teren krzewami, które okalały miejsce incydentu – uwaga aut.
[7] Czyli 2,54 cm – przyp.
tłum.
[8] Przypadki
takie odnotowano także i w Polsce – zob. Br. Rzepecki i K. Piechota
– „UFO nad Polską”, Białystok 1996. Osobiście uważam, że jest to raczej
likwidacja chronoklazmu, a nie usunięcie „niewygodnego” dowodu w klasycznym
ujeciu - uwaga tłum.
