Powered By Blogger

wtorek, 28 października 2025

Brad Steiger - SPOTKANIA Z OBCYMI (2)

 

ROZDZIAŁ 2 – Oni zawsze byli wśród nas...

 

Wczesnym latem 1971 roku, otrzymałem od pewnej pielęgniarki zatrudnionej w wielkim szpitalu w Iowa City, IA, następującą informację, jak to pewnego ranka jadąc do pracy zauważyła coś przypominającego klatkę zawieszoną na linie prowadzącej wprost w niebo. Gdy podjechała bliżej zauważyła całkiem dokładnie figurę człowieka ubranego w lśniący, opięty kombinezon. Człowiek ten patrzył na ziemię bardzo intensywnie, jakby czegoś szukał. Kobieta przyznała później, że ów człowiek znajdował się zbyt wysoko, by mogła podać szczegóły jego wyglądu czy ubioru.

Nasz świadek nigdy nie interesowała się ufologią i stwierdziła, że nigdy nie interesowała się zjawiskiem NOL-i, jednakże opowiedziała o tym wydarzeniu personelowi szpitala i pacjentom. Powiadomiła o tym swego zięcia, który był policjantem w Iowa City. O całym tym incydencie dowiedział się również mój zaufany korespondent, który wszczął natychmiast dochodzenie w tej sprawie. Tym korespondentem był Glen McWane, który dowiedział się o tym wydarzeniu od roznosiciela gazet, a który z kolei na własne oczy widział Ufitę opuszczającego się z nieba w tym samym czasie, co pielęgniarka. Kolejnym świadkiem tego samego incydentu był pracownik pralni, który także widział tego Obcego. Zeznania świadków pokrywały się ze sobą w każdym punkcie. Obcy w zwisającym obiekcie był osobnikiem o wielkiej klatce piersiowej, a jego ręce i nogi były proporcjonalne do niej. Summa summarum był to osobnik przypominający (poza wymiarami) człowieka i niewiele od człowieka się różnił. Nikt nie zauważył rysów tej dziwnej postaci, ale wszyscy byli zgodni, co do tego, że była ona ciemniejsza od kombinezonu. Istota ta znajdowała się w klatkowatym aparacie, którego konstrukcja składała się z pionowych sztab. Sama klatka miała kształt jaja. Istota poruszała się w niej, i pielęgniarka miała wrażenie, że patrzy na nią. Lokalna policja tez otrzymała sporo doniesień o zaobserwowaniu NOL-a tego ranka, i wykonała wszystko, co możliwe w celu zidentyfikowania tego zjawiska. Tak zatem skontrolowała miejscowe lotniska, a zwłaszcza helikopterowiska z wynikiem negatywnym. O tej porze i na tym terenie nie było żadnego helikoptera, czy innego śmigłowca należącego do tych lotnisk.

Jeżeli współcześni ludzie doznają uczucia nierzeczywistości na widok Ufity czy NOL-a wiszącego w powietrzu, to co możemy powiedzieć o wyobrażeniach i interpretacjach tego zjawiska przez ludzi pierwotnych? Wiszący w powietrzu NOL – nawet bez Ufitów – być może zainspirował starożytnych Egipcjan do objaśnienia tego faktu tym, że widzieli oni oko Horusa patrzące na nich. Z kolei Skandynawowie wiedzieli, że Odyn – ojciec bogów – miał tylko jedno oko, które promieniując boską mądrością patrzyło poszukiwawczo na nich z góry!

Ludzkość od zawsze wierzyła w niewidzialny świat zaludniony przez niewidzialne stworzenia. I tak np. Biblia ugruntowuje tę wiarę, a co więcej – informuje nas o tym, że duchowy (niematerialny) świat istnienie i to w bezpośredniej bliskości naszego – materialnego świata.

W obu Testamentach – Starym i Nowym mówi się o tym, że te niewidzialne istoty są podzielone na dwie kategorie: pierwsza z nich posłuszna Bogu i przyjazna ludziom zwana jest Aniołami, zaś druga lojalna wobec Szatana zwana Demonami.

Powyższe przypomina nieco koncepcję Edgara Cayce’a dotyczącej wojny na Atlantydzie, toczonej pomiędzy Dziećmi Prawa i złymi Synami Beliala. I tak à propos – imię Belial to po hebrajsku tyle, co: człowiek bezprawia i jest używane w celu nazwania księcia czartów – Szatana lub Lucyfera.

Termin Anioł używany w Biblii (i nie tylko) jest raczej nazwą funkcji, a nie konkretnej osoby. Anioł jest po prostu posłańcem, kimś, kto został wybrany w celu wykonania jakiejś misji. Każdy, kto studiował Biblię stwierdzi, że Aniołowie są istotami z krwi i kości, a nie duchami. Aniołowie spożywali posiłek z Abrahamem, wyprowadzili oni rodzinę Lota z Sodomy. Nie byli czczeni przez ludzi jako bogowie – to ostatnie było zarezerwowane dla Jahwe. Izraelska manna była anielskim chlebem lub chlebem wielkości.

Aniołowie pozostawali w takim stosunku do Boga, jak dworzanie do króla. Nie byli bogami, ale kategorią bytów stworzonych przez Boga – podobnie jak ludzie. Ludzie nie stawali się po śmierci Aniołami. Zgodnie z tradycją Biblii, Anioły zostały stworzone o wiele wcześniej, niż ludzie z pyłu Ziemi. Chociaż Aniołowie są często nazywani duchami, to w Biblii wielokrotnie mówi się o tym, że mają one ciała, ale na wyższym poziomie egzystencji, niż ludzie. Św. Łukasz[1] w swej Ewangelii (Łk 20,36) twierdzi, że w czasie Zmartwychwstania ci, którzy przez to przejdą będą równi Aniołom.[2] Innymi słowy mówiąc, człowiek dokona swoistego skoku rozwojowego (ewolucyjnego), równającego go do rzędu o wyższym statusie rozwojowym.

Jak długo Ziemia istnieje, Aniołowie zawsze okazują się być istotami wyglądającymi młodo, fizycznie pociągającymi, opanowanymi i opisuje się je terminami, jakimi posługują się kontaktowcy w celu opisania swych Kosmicznych Braci. Aczkolwiek Aniołowie mogą być pomyleni ze zwykłymi ludźmi[3], to jednak ci, którzy się z nimi zetknęli bardzo często odczuwali fizyczne efekty ich wielkości. Ich pojawienie się jest nagłe i towarzyszy im jaskrawe światło. Saul Tarsyjski oraz strażnicy grobu Jezusa zostali oślepieni przez niezwykłe światło anielskie. Dotknięcie ręki anielskiej sparaliżowało Jakuba. Zachariasza ogłuszyło anielskie słowo. Ludzie Daniela czuli drżenie przed głosami anielskimi, a pasterze zostali poderwani przez głosy anielskie towarzyszące narodzinom Chrystusa. Tak więc, kiedy kiedykolwiek opisywano Aniołów używano przymiotników: silny, szybki, wspaniały, subtelny, delikatny jak wiatr, elastyczny jak światło. Nie było dla nich barier, ani wielkich odległości do pokonania. Aniołowie ocalili młodzieńców od śmierci w piecu ognistym, a inni wybawili Daniela z jaskini lwów od śmierci w ich paszczękach. Aniołowie – podobnie jak Kosmiczni Bracia – charakteryzują się wielkim humanitaryzmem.

Od czasu stworzenia (Genezis, Księga Rodzaju) Aniołowie manifestują swe wielkie zainteresowanie sprawami Hominis sapientis. Księga Hioba (Hi 38,7) mówi nam, jak Synowie Boży głośno wołają, gdy Pan położył fundamenty Ziemi nadając jej wymiary i stanowił jej filary na miejsce. Mojżesz przyjął prawa z rąk Aniołów (Ga 3,19), a Psalmy (Ps 103,20 i 104,4) mówią nam o tym, jak to Aniołowie sprawują kontrolę nad zachowaniem praw Natury.

We wszystkich świętych księgach ujęto jedną wskazówkę postępowania człowieka z Aniołami: Nie czcij ich. Św. Jan – autor Apokalipsy – ujrzał wizję Aniołów oddających cześć Bogu.[4] Ale kiedy chciał oddać cześć Aniołowi, ten rzekł: Bacz, abyś tego nie uczynił, bo ja jestem tym współsługą i braci twoich, co mają świadectwo Jezusa: Bogu samemu złóż pokłon. (Ap 19,10). Tak zatem Aniołowie są braćmi człowieka, a nie jego bogami.[5]

W. Raymond Drake – pisarz i naukowiec w jednej osobie jest przekonany o tym, ze wielu klasycznych autorów informuje nas w swych przekazach o tym, że przeżyliśmy jako gatunek wiele wizyt tych super-inteligentnych istot z innych światów. W tym celu zanalizował on 50 prac antycznych autorów, w których odnalazł on wiele opisów niebieskich fenomenów takich, jak: napowietrzne światła, tarcze, ogniste kule, dziwne statki oraz ludzi o wyglądzie wojowników. W dodatku przytacza opisy dwóch i więcej „księżyców”, dwóch i więcej „słońc”, nowych „gwiazd”[6], spadających świateł, nieznanych głosów, „bogów” zstępujących na Ziemię oraz „ludzi” wstępujących do nieba. Drake pisze w magazynie „Fate”:

Nasi teologowie uważają starożytnych bogów za uantropomorfizowanie sił Natury, takich jak np. błyskawice i pioruny! Jednak logika wskazuje, że antyczni bogowie Egiptu, Grecji, Rzymu, Skandynawii, Meksyku i innych krajów byli czymś więcej, niż tylko zantropomorfizowanymi siłami Natury – byli astronautami z przestrzeni kosmicznej. Wygląda na to, że po wielkich katastrofach pozostała w nas pamięć o bogach przekazana przez tych, którzy przeżyli.

Pomiędzy setkami opisów, które Drake odnalazł i zbadał na uwagę zasługują następujące relacje:

1.                                                          Tytus Liwiusz – „Historia”, t. 8, rozdz. 11 (ok. 325 r. p.n.e.): ... tej nocy obaj konsulowie zostali nawiedzeni przez człowieka wyższego od posągu i bardziej majestatycznego...

2.                                                          Tytus Liwiusz – „Historia”, t. 21, rozdz. 62 (ok. 214 r. p.n.e.): W Hadrii ujrzano ołtarz na niebie, a obok postać ludzką odzianą w białe szaty...

3.                                                          Juliusz Obsequens – „Prodigiorum Libellus”, rozdz. 66 (ok. 175 r. p.n.e.): ... onego czasu zalśniły trzy słońca na niebie. Tej nocy kilka gwiazd przepłynęło niebem nad Lanovium...

4.                                                            Józef – „Wojna żydowska” t. 61 (ok. 70 r.): Na chwilę przed zachodem słońca w powietrzu nad całą krainą ukazały się rydwany i zbrojne wojska przez powietrze lecące, otoczyły miasta...

5.                                                            Diodor Kasjusz – „Historia Rzymu” (217 r.): ... w Rzymie ukazał się duch człowiekowi prowadzącemu osła w stronę Kapitolu. ... aresztowano go i odesłano od Matermaniusa do Antoniusza. W czasie konwojowania rzekł: Idę tam, gdzie każesz, ale nie ujrzę tego Cezara, lecz innego. A gdy doszli do Capui, człowiek ten znikł.

 

W przekonaniu Drake’a – Stary i Nowy Testament są pełne opisów kontaktów ludzi z Pozaziemskimi Istotami. Badacze przypominają nam, że rzymski bohater Romulus został uniesiony do nieba przez wir powietrzny, co jego potomek Numa Pompiliusz określił jako magiczną broń, a co z kolei antyczni autorzy: Liwiusz, Pliniusz Starszy i Juliusz Obsequens[7] opisali jako tajemnicze głosy, niebieskie trąby, a ludzie w białych szatach unosili się w statkach powietrznych nad Ziemią i lądowali na niej.

To jest zasadniczy zwrot w ludzkim rozumowaniu – pisze Drake – my czcimy teraz to, co zdarzyło się w starożytnej Palestynie – objawienia Boga. A przecież identyczne fenomeny miały miejsce w tym samym czasie także w innych miejscach.

W roku 840 arcybiskup Lyonu – Agobard – opisał egzekucję trzech mężczyzn i jednej kobiety, którzy zostali ujęci w momencie opuszczania przez nich statku, który przyleciał z nieba. Obcych wzięto w łańcuchy i następnego dnia ukamienowano. Przyczyną było pomówienie ich o handel żywnością z miejscowymi chłopami.

W rozdziale 18, tomu 1. „Otio Imperalia” Gerwazy z Tilbury pisze o powietrznym statku, który zaczepił swą „kotwicą” o stos kamieni w pobliżu Bristolu, około 1207 roku. Gdy jeden z pasażerów dziwnego statku wynurzył się w niego w celu odczepienia kotwicy, został otoczony przez zdziwionych tym zjawiskiem mieszkańców miasta. I chociaż wykonał swe zadanie, to zginął uduszony gęstą atmosferą, a ciało jego spadło na ziemię. Zgodnie z relacją Gerwazego z Tilbury – kotwica, którą powietrzny żeglarz odciął był przed śmiercią – została przeniesiona do bazyliki i tamże wystawiona na widok gawiedzi...

Podobny incydent został opisany w staro-norweskiej księdze „King’s Mirror” – stanowiącej kompendium XIII-wiecznej wiedzy. Jej tłumaczenie na angielski sporządził w 1958 roku Albert C. Holland dla magazynu „Fate”, a oto, co pisze się tam o pewnym dziwnym fakcie:

To, co wydarzyło się w Cloena[8] Borough było czymś cudownym. W mieście owym jest kościół pw. św. Keraniusa. Pewnej niedzieli w czasie mszy rzucono z nieba kotwicę, która zahaczyła o łuk portalu. Kotwicę zrzucono z napowietrznego statku. Pospólstwo wypadło na zewnątrz kościoła i ujrzało owo dziwo. Statek unosił się nad kościołem przymocowany doń kotwicą. Na jego pokładzie zauważono ludzi. I nagle zdumione pospólstwo ujrzało człowieka, który zanurkował w celu uwolnienia kotwicy... Gdy człowiek ten wreszcie do niej dotarł, spróbował ja odczepić, jednakże gawiedź nań ruszyła i ujęła go. Obecny przy tym wydarzeniu biskup polecił uwolnić tego człowieka, a to dlatego, że sprawiał on wrażenie, jakby znajdował się pod wodą. Puszczono go więc wolno i popłynął on w górę ku statkowi. Załoga odcięła linę i statek pożeglował dalej, znikając z oczu...[9]

Godnym odnotowania jest fakt, że we wszystkich tych incydentach pasażerowie dziwnych statków opisywani są jako zwyczajni ludzie.[10] Zarówno władze kościelne, jak i zwyczajni ludzie opisując podobne wydarzenia stosowali ich własną interpretację, dostosowana do ich wiadomości o świecie i poziomu ich techniki, i dlatego opisy te są tak groteskowe.

W czasie 10-miesięcznego okresu pomiędzy listopadem 1896, a wrześniem 1897 roku, wielokrotnie opisywano metaliczne, cygaro-kształtne napowietrzne pojazdy nad terytorium Stanów Zjednoczonych A.P. Era samolotów rozpoczęła się dopiero w grudniu 1903 roku, kiedy to Orville i Wilbour Wrightowie rozpoczęli próby ze swym modelem samolotu.[11]

Mówiąc o incydentach z NOL-ami w latach 1896-97, Charles Harvard Gibbs-Smith – historyk lotnictwa z Victoria and Albert Museum w Londynie z całą pewnością orzekł, że jedynymi pasażerskimi pojazdami powietrznymi, które mogły być widziane nad terytorium USA w tych latach były tylko wolno lecące kuliste balony.

Ale nie tylko o tych pojazdach mówiło setki zdrowych na ciele i umyśle, trzeźwych i solidnych obywateli. Wielu z nich opowiadało także o spotkaniach i rozmowach z tajemniczymi lotnikami, którzy (uwaga!!!) opuszczali swe tajemnicze pojazdy w chwili, gdy lądowały one na ziemi.

15 kwietnia 1897 roku, Adolph Winkle i John Hulls, dwaj robotnicy rolni na farmie w Springfield, IL, ujrzeli spoczywający na ziemi statek powietrzny na polu, 2 mile na północ od miasta. Trójka podróżników (kobieta i dwaj mężczyźni) powiedziała im, że lądowali oni w celu dokonania naprawy instalacji elektrycznej. Przedstawiając się im, jako ziemscy wynalazcy powiedzieli, że sporządzą pełny raport o swym wynalazku i prześlą go rządowi wtedy, kiedy wyspa Kuba będzie wreszcie wolna.[12]  Po wojnie meksykańsko – hiszpańskiej pracownicy opisali wreszcie to spotkanie, traktując ufonautów jako naukowców – ekscentrycznych, ale z zasadami.

21 kwietnia John Braclay z Rockiand, TX, zdumiał się widząc statek powietrzny osiadający na pastwisku opodal jego własnego domu. Powitał jednego z niezwykłych podróżnych z winchesterem w ręku, gdy ten zbliżył się do jego domu. Braclay'a poproszono o odłożenie  broni, bo lotnik nie miał złych zamiarów. - Nazywaj  mnie Smith – powiedział ufonauta - potrzebuję trochę oleju smarowego,  parę przecinaków  jeżeli możesz je dostać,   oraz  trochę siarczanu miedzi.  Sądzę,   że dwa pierw­sze artykuły dostaniesz w tartaku,  a siarczan miedzi u telegrafisty. Masz tu 10 dolarów,  idź i kup  te rzeczy,  a reszta dla ciebie za twoją fatygę.  Brarclay’a zatkało ze zdumienia. Chciał zobaczyć statek, jednak powiedziano mu,   że nie zezwala się na zwiedzenie go.  Uspokoił się gdy podróżni powiedzieli mu,   że powrócą  oni tu pewnego dnia i za­biorą go ze sobą w podróż pod warunkiem,   że załatwi to co mu zlecono. Potem powiedziano mu,  że statek udaje się do Grecji,  gdzie  będzie następnego  dnia.

Również tego samego dnia były senator z Harrisburga, AS, usiłował wyjaśnić naturę  i pochodzenie statku powietrznego,   którego załoga ciągnęła wodę  z  jego studni  ok.   godz.   01:00 w nocy. Zgodnie z tym, co się ów senator dowiedział od dziwnych lotników,   konstruktor tego pojazdu złamał tajemnicę grawitacji i przekazał  to odkrycie  swe­mu siostrzeńcowi,   który,   je wykorzystał w praktyce. Od 7  lat -  jak rzekł Ufonauta - pracował on nad  budową  tego pojazdu i wreszcie szczęśliwie dokonał pierwszego lotu. A teraz,  po szczęśliwym osiąg­nięciu planety Mars,   chce go wystawić na widok publiczny.

Frank Nichols, wpływowy  farmer mieszkający 2 mile na wsch. od Houston, TX, został także zaskoczony nagłą wizytą gości,   któ­rzy gasili swe pragnienie u  jego studni  o północy.  Ufonauci  zaprosili Nicholsa do zwiedzenia swego statku.  Jeden z  członków, załogi z  dumą poinformował go,   że rozwiązał problem powietrznej  nawigacji. Pojazd skonstruowano z nowo-wynalezionego materiału, który miał właściwości „samoutrzymujące się w powietrzu”, a siłą napędową jest "wysoko-skondensowana elektryczność". Zgodnie z oświadczeniem lotnika, 5  takich statków zbudowano w  jakiejś zapadłej mieścinie w stanie Iowa,   później jednak to odkrycie będzie podane do publicznej wiadomości.  Od  tego czasu zostanie utworzone przedsiębiorstwo, które będzie zajmowało się budową takich statków i w ciągu roku te maszyny  będą już w  ogólnym użyciu.

Jak widać,  w  każdym z  tych przypadków kontaktów ufonauci  obrzydli­wie kłamali swym rozmówcom.   Kimkolwiek  by oni nie byli,   to nie byli oni naszymi,   ziemskimi wynalazcami.   Kimkolwiek by  oni nie  byli wie­dzieli,  że  termin "wynalazca" był bardziej przyswajalny dla  ludzi niż termin anioł,  a zwłaszcza dla mieszkańców USA w  roku 1897.

Od  1947 r.  do  1970,  w  którym to okresie  czasu ludzie w maszynach cięższych od powietrza polecieli w Kosmos -  termin „kosmonauta”  bar­dziej pasuje i przemawia do naszej wyobraźni niż „wynalazca”.  My,   lu­dzie doświadczeni dwiema wojnami   światowymi,   przytłoczeni  bombami jądrowymi,   opadami  radioaktywnymi,   bombą populacyjną i zanieczyszcze­niem środowiska naturalnego - znów patrzymy w niebo,   szukając pomocy i to właśnie pomaga nam uważać ufonautów za Kosmicznych Wędrowców, Większość poważnych ufologów klasyfikuje  raporty o NOL i szufladkuje je na  trzy rodzaje:

1. Świadkowie widzą ufonautów i vice-versa,  ale żadna ze stron nie podejmuje wysiłków w  celu nawiązania  jakiegokolwiek kontaktu.

2.  Świadkowie dostrzegają ufonautów i próbują w minimalnym stopniu nawiązać werbalny  lub wizualny  (gesty) kontakt.

3.             Typowo "braterski"  - w którym obie strony  roztrząsają problemy  fi­lozoficzne i inne,   oraz w którym Przybysze  obiecują pomoc w ukie­runkowaniu nas na bardziej  psychicznie atrakcyjny poziom bytu.

O ile pierwszy schemat  spotkań jest  ogólnie akceptowany z wiarygod­nością,  drugi z pewnym niedowierzaniem,   to trzeci jest niemal całko­wicie pomijany przez ortodoksyjnych i nieortodoksyjnych ufologów (nawet w tym towarzystwie zdarzają się  twardogłowi!),   jako  coś po­średniego pomiędzy wygłupem a niesmacznym żartem  - nawet niezamierzo­nym!   „Mamy  tu kilka  (opowieści kontaktowców),   które jeżeli zostaną dobrze zbadane,  mogą -zostać całkowicie udowodnione  jako prawda.” - stwierdził Jerome Clark,   ufolog,  który poświęcił wiele czasu wgryza­jąc się w tajemnicę  kontaktów z  ufonautami.   „Niestety  te opowieści potrzebują drobiazgowych szczegółów,   aby mogły  być rozpracowane,  - ale nawet  jeżeli nie są  one kompletne,  to i tak stanowią długo oczekiwa­ny dowód,  prowadzący do złamania i rozwiązania tajemnicy Niezidenty­fikowanych Obiektów Latających.”

W jego artykule  „The Meaning of  the  Contact”   („British Flying Saucer Review”, nr. z września i października 1965 r.) Clark twierdzi, że ufonauci  chcą przeprowadzić swe operacje w  sekrecie i dlatego oni przebywają wielkie  odległości i  lądują w miejscach odległych od  ludz­kich siedzib i ludzkich (jakże ciekawych)  oczu.   Obserwacje  NOL-i i ich załóg,  które dane  nam było  sporządzić,      jedynie incydentalne i  oka­zjonalne.  To  oczywiste -  Oni nie  życzą sobie poznania ich prawdziwej natury  i  celu pobytu na Ziemi.

Clark przypuszcza więc,  że  kontaktowcy zostali wykorzystani w dwóch celach:

1. Kontaktowcy są narzędziem Kosmitów,   użytym w  celu odstraszenia Ziemian od NOL-i i  ufonautów.

2.Wprowadzenie w  błąd tych,   którzy interesują  się  działalnością  NOL-i i ich Pasażerów   (załóg) na Ziemi,   poprzez propagowanie dezinformu­jących bredni. Vide opisane powyżej wydarzenia z  1896-1897 r.

Krótko mówiąc kontaktowcy stanowią „kosmiczny  straszak”   oraz „kos­miczną zasłonę  dymną” i zarazem „kosmiczną bombę  dezinformacyjną”. Cóż  więc  jest prawdziwym celem działalności  ufonautów na  naszej pla­necie? Clark wątpi w  to,   że są   oni najeźdźcami,   choć musiał uczciwie przyznać tak jak większość ufologów,   że Nie mamy pojęcia dlaczego ten kontakt istnieje,   ale to  oczywiste  że  on jest!

 

a



[1] Wszystkie cytaty biblijne wg Biblii Tysiąclecia, wyd. III, Warszawa – Poznań 1980 – przyp. tłum.

[2] Cytat ów brzmi: Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. – przyp. tłum.

[3] Jak to było np. w Sodomie i Gomorze – Rdz 19,1-18 – uwaga tłum.

[4] Podobny opis znajduje się w apokryficznej Księdze Henocha – uwaga tłum.

[5] Por. Brinsley le Poer-Trench – „Operation Earth” – uwaga tłum.

[6] Oczywiście chodzi tutaj o zjawisko NL, a nie fenomen naturalny gwiazd Novych i Supernovych – przyp. tłum.

[7] Z łac. dosł.: Usłużny – uwaga tłum.

[8] Inne źródła podają nazwę Cloera lub Cloera Borrough – przyp. tłum.

[9] Wydarzenie to jest najprawdopodobniej kalką opisanego wcześniej incydentu z okolic Bristolu, bowiem uczonym i historykom jak dotąd nie udało się ustalić, gdzie leżała miejscowość o tej nazwie: Cloena czy Cloera Borough – uwaga tłum.

[10] Por. Lucjan Znicz-Sawicki – „Goście z Kosmosu – NOL”, t. 1, Gdańsk 1982 – przyp. tłum.

[11] Pierwszy sterowiec wprawdzie wzniósł się w powietrze w 1872 roku, ale żaden ówczesny sterowiec nie miał lśniącej, metalicznej powłoki, jaka miały statki powietrzne obserwowane w tym okresie. Zob. M. Jesenský – „UFO nad Dzikim Zachodem” w „Nieznanym Świecie” z 2003 roku – przyp. tłum.

[12] W tym czasie Kuba była jeszcze kolonią hiszpańską – przyp. tłum.