ROZDZIAŁ 2 – Oni zawsze byli wśród nas...
Wczesnym latem 1971 roku, otrzymałem od pewnej
pielęgniarki zatrudnionej w wielkim szpitalu w Iowa City, IA, następującą
informację, jak to pewnego ranka jadąc do pracy zauważyła coś przypominającego
klatkę zawieszoną na linie prowadzącej wprost w niebo. Gdy podjechała bliżej
zauważyła całkiem dokładnie figurę człowieka ubranego w lśniący, opięty
kombinezon. Człowiek ten patrzył na ziemię bardzo intensywnie, jakby czegoś szukał.
Kobieta przyznała później, że ów człowiek znajdował się zbyt wysoko, by mogła
podać szczegóły jego wyglądu czy ubioru.
Nasz świadek nigdy nie interesowała się ufologią i
stwierdziła, że nigdy nie interesowała się zjawiskiem NOL-i, jednakże
opowiedziała o tym wydarzeniu personelowi szpitala i pacjentom. Powiadomiła o
tym swego zięcia, który był policjantem w Iowa City. O całym tym incydencie
dowiedział się również mój zaufany korespondent, który wszczął natychmiast dochodzenie
w tej sprawie. Tym korespondentem był Glen McWane, który dowiedział się
o tym wydarzeniu od roznosiciela gazet, a który z kolei na własne oczy widział
Ufitę opuszczającego się z nieba w tym samym czasie, co pielęgniarka. Kolejnym
świadkiem tego samego incydentu był pracownik pralni, który także widział tego
Obcego. Zeznania świadków pokrywały się ze sobą w każdym punkcie. Obcy w
zwisającym obiekcie był osobnikiem o wielkiej klatce piersiowej, a jego ręce i
nogi były proporcjonalne do niej. Summa summarum był to osobnik przypominający
(poza wymiarami) człowieka i niewiele od człowieka się różnił. Nikt nie
zauważył rysów tej dziwnej postaci, ale wszyscy byli zgodni, co do tego, że
była ona ciemniejsza od kombinezonu. Istota ta znajdowała się w klatkowatym
aparacie, którego konstrukcja składała się z pionowych sztab. Sama klatka miała
kształt jaja. Istota poruszała się w niej, i pielęgniarka miała wrażenie, że patrzy
na nią. Lokalna policja tez otrzymała sporo doniesień o zaobserwowaniu NOL-a
tego ranka, i wykonała wszystko, co możliwe w celu zidentyfikowania tego
zjawiska. Tak zatem skontrolowała miejscowe lotniska, a zwłaszcza
helikopterowiska z wynikiem negatywnym. O tej porze i na tym terenie nie było
żadnego helikoptera, czy innego śmigłowca należącego do tych lotnisk.
Jeżeli współcześni ludzie doznają uczucia
nierzeczywistości na widok Ufity czy NOL-a wiszącego w powietrzu, to co możemy
powiedzieć o wyobrażeniach i interpretacjach tego zjawiska przez ludzi
pierwotnych? Wiszący w powietrzu NOL – nawet bez Ufitów – być może zainspirował
starożytnych Egipcjan do objaśnienia tego faktu tym, że widzieli oni oko
Horusa patrzące na nich. Z kolei Skandynawowie wiedzieli, że Odyn – ojciec
bogów – miał tylko jedno oko, które promieniując boską mądrością patrzyło poszukiwawczo
na nich z góry!
Ludzkość od zawsze wierzyła w niewidzialny świat
zaludniony przez niewidzialne stworzenia. I tak np. Biblia ugruntowuje tę
wiarę, a co więcej – informuje nas o tym, że duchowy (niematerialny) świat
istnienie i to w bezpośredniej bliskości naszego – materialnego świata.
W obu Testamentach – Starym i Nowym mówi się o tym, że
te niewidzialne istoty są podzielone na dwie kategorie: pierwsza z nich
posłuszna Bogu i przyjazna ludziom zwana jest Aniołami, zaś druga lojalna wobec
Szatana zwana Demonami.
Powyższe przypomina nieco koncepcję Edgara Cayce’a
dotyczącej wojny na Atlantydzie, toczonej pomiędzy Dziećmi Prawa i złymi
Synami Beliala. I tak à propos – imię Belial to po hebrajsku
tyle, co: człowiek bezprawia i jest używane w celu nazwania księcia
czartów – Szatana lub Lucyfera.
Termin Anioł używany w Biblii (i nie tylko) jest
raczej nazwą funkcji, a nie konkretnej osoby. Anioł jest po prostu posłańcem,
kimś, kto został wybrany w celu wykonania jakiejś misji. Każdy, kto studiował Biblię
stwierdzi, że Aniołowie są istotami z krwi i kości, a nie duchami. Aniołowie
spożywali posiłek z Abrahamem, wyprowadzili oni rodzinę Lota z
Sodomy. Nie byli czczeni przez ludzi jako bogowie – to ostatnie było
zarezerwowane dla Jahwe. Izraelska manna była anielskim chlebem lub chlebem
wielkości.
Aniołowie pozostawali w takim stosunku do Boga, jak
dworzanie do króla. Nie byli bogami, ale kategorią bytów stworzonych przez Boga
– podobnie jak ludzie. Ludzie nie stawali się po śmierci Aniołami. Zgodnie z
tradycją Biblii, Anioły zostały stworzone o wiele wcześniej, niż ludzie z pyłu
Ziemi. Chociaż Aniołowie są często nazywani duchami, to w Biblii wielokrotnie
mówi się o tym, że mają one ciała, ale na wyższym poziomie egzystencji, niż
ludzie. Św. Łukasz[1]
w swej Ewangelii (Łk 20,36) twierdzi, że w czasie Zmartwychwstania ci, którzy
przez to przejdą będą równi Aniołom.[2]
Innymi słowy mówiąc, człowiek dokona swoistego skoku rozwojowego
(ewolucyjnego), równającego go do rzędu o wyższym statusie rozwojowym.
Jak długo Ziemia istnieje, Aniołowie zawsze okazują się
być istotami wyglądającymi młodo, fizycznie pociągającymi, opanowanymi i
opisuje się je terminami, jakimi posługują się kontaktowcy w celu
opisania swych Kosmicznych Braci. Aczkolwiek Aniołowie mogą być pomyleni ze
zwykłymi ludźmi[3], to jednak ci, którzy się
z nimi zetknęli bardzo często odczuwali fizyczne efekty ich wielkości. Ich
pojawienie się jest nagłe i towarzyszy im jaskrawe światło. Saul Tarsyjski
oraz strażnicy grobu Jezusa zostali oślepieni przez niezwykłe światło
anielskie. Dotknięcie ręki anielskiej sparaliżowało Jakuba. Zachariasza
ogłuszyło anielskie słowo. Ludzie Daniela czuli drżenie przed głosami
anielskimi, a pasterze zostali poderwani przez głosy anielskie towarzyszące
narodzinom Chrystusa. Tak więc, kiedy kiedykolwiek opisywano Aniołów
używano przymiotników: silny, szybki, wspaniały, subtelny, delikatny jak wiatr,
elastyczny jak światło. Nie było dla nich barier, ani wielkich odległości do
pokonania. Aniołowie ocalili młodzieńców od śmierci w piecu ognistym, a inni
wybawili Daniela z jaskini lwów od śmierci w ich paszczękach. Aniołowie –
podobnie jak Kosmiczni Bracia – charakteryzują się wielkim humanitaryzmem.
Od czasu stworzenia (Genezis, Księga Rodzaju) Aniołowie
manifestują swe wielkie zainteresowanie sprawami Hominis sapientis.
Księga Hioba (Hi 38,7) mówi nam, jak Synowie Boży głośno wołają, gdy Pan
położył fundamenty Ziemi nadając jej wymiary i stanowił jej filary na miejsce. Mojżesz
przyjął prawa z rąk Aniołów (Ga 3,19), a Psalmy (Ps 103,20 i 104,4) mówią nam o
tym, jak to Aniołowie sprawują kontrolę nad zachowaniem praw Natury.
We wszystkich świętych księgach ujęto jedną wskazówkę
postępowania człowieka z Aniołami: Nie czcij ich. Św. Jan – autor
Apokalipsy – ujrzał wizję Aniołów oddających cześć Bogu.[4]
Ale kiedy chciał oddać cześć Aniołowi, ten rzekł: Bacz, abyś tego nie
uczynił, bo ja jestem tym współsługą i braci twoich, co mają świadectwo Jezusa:
Bogu samemu złóż pokłon. (Ap 19,10). Tak zatem Aniołowie są braćmi
człowieka, a nie jego bogami.[5]
W. Raymond Drake
– pisarz i naukowiec w jednej osobie jest przekonany o tym, ze wielu
klasycznych autorów informuje nas w swych przekazach o tym, że przeżyliśmy jako
gatunek wiele wizyt tych super-inteligentnych istot z innych światów. W tym celu
zanalizował on 50 prac antycznych autorów, w których odnalazł on wiele opisów
niebieskich fenomenów takich, jak: napowietrzne światła, tarcze, ogniste kule,
dziwne statki oraz ludzi o wyglądzie wojowników. W dodatku przytacza
opisy dwóch i więcej „księżyców”, dwóch i więcej „słońc”, nowych „gwiazd”[6],
spadających świateł, nieznanych głosów, „bogów” zstępujących na Ziemię oraz
„ludzi” wstępujących do nieba. Drake pisze w magazynie „Fate”:
Nasi teologowie uważają starożytnych bogów za
uantropomorfizowanie sił Natury, takich jak np. błyskawice i pioruny! Jednak
logika wskazuje, że antyczni bogowie Egiptu, Grecji, Rzymu, Skandynawii,
Meksyku i innych krajów byli czymś więcej, niż tylko zantropomorfizowanymi
siłami Natury – byli astronautami z przestrzeni kosmicznej. Wygląda na to, że
po wielkich katastrofach pozostała w nas pamięć o bogach przekazana przez tych,
którzy przeżyli.
Pomiędzy
setkami opisów, które Drake odnalazł i zbadał na uwagę zasługują następujące
relacje:
1.
Tytus Liwiusz – „Historia”, t. 8, rozdz. 11 (ok. 325 r. p.n.e.): ...
tej nocy obaj konsulowie zostali nawiedzeni przez człowieka wyższego od posągu
i bardziej majestatycznego...
2.
Tytus Liwiusz – „Historia”, t. 21, rozdz. 62 (ok. 214 r. p.n.e.): W
Hadrii ujrzano ołtarz na niebie, a obok postać ludzką odzianą w białe szaty...
3.
Juliusz Obsequens
– „Prodigiorum Libellus”, rozdz. 66
(ok. 175 r. p.n.e.): ... onego czasu zalśniły trzy słońca na niebie. Tej
nocy kilka gwiazd przepłynęło niebem nad Lanovium...
4.
Józef – „Wojna żydowska”
t. 61 (ok. 70 r.): Na chwilę przed zachodem słońca w powietrzu nad całą
krainą ukazały się rydwany i zbrojne wojska przez powietrze lecące, otoczyły miasta...
5.
Diodor Kasjusz – „Historia Rzymu” (217 r.): ... w Rzymie ukazał się duch człowiekowi prowadzącemu osła w stronę
Kapitolu. ... aresztowano go i odesłano od Matermaniusa do Antoniusza. W czasie
konwojowania rzekł: Idę tam, gdzie każesz, ale nie ujrzę tego Cezara, lecz
innego. A gdy doszli do Capui, człowiek ten znikł.
W przekonaniu Drake’a – Stary i Nowy Testament są pełne
opisów kontaktów ludzi z Pozaziemskimi Istotami. Badacze przypominają nam, że
rzymski bohater Romulus został uniesiony do nieba przez wir powietrzny,
co jego potomek Numa Pompiliusz określił jako magiczną broń, a co z
kolei antyczni autorzy: Liwiusz, Pliniusz Starszy i Juliusz Obsequens[7]
opisali jako tajemnicze głosy, niebieskie trąby, a ludzie w białych szatach
unosili się w statkach powietrznych nad Ziemią i lądowali na niej.
To jest zasadniczy zwrot w ludzkim rozumowaniu – pisze Drake – my czcimy teraz to, co zdarzyło się w
starożytnej Palestynie – objawienia Boga. A przecież identyczne fenomeny miały
miejsce w tym samym czasie także w innych miejscach.
W roku 840 arcybiskup Lyonu – Agobard – opisał
egzekucję trzech mężczyzn i jednej kobiety, którzy zostali ujęci w momencie
opuszczania przez nich statku, który przyleciał z nieba. Obcych wzięto w
łańcuchy i następnego dnia ukamienowano. Przyczyną było pomówienie ich o handel
żywnością z miejscowymi chłopami.
W rozdziale 18, tomu 1. „Otio Imperalia” Gerwazy z
Tilbury pisze o powietrznym statku, który zaczepił swą „kotwicą” o stos
kamieni w pobliżu Bristolu, około 1207 roku. Gdy jeden z pasażerów dziwnego
statku wynurzył się w niego w celu odczepienia kotwicy, został otoczony przez
zdziwionych tym zjawiskiem mieszkańców miasta. I chociaż wykonał swe zadanie,
to zginął uduszony gęstą atmosferą, a ciało jego spadło na ziemię. Zgodnie z
relacją Gerwazego z Tilbury – kotwica, którą powietrzny żeglarz odciął był
przed śmiercią – została przeniesiona do bazyliki i tamże wystawiona na
widok gawiedzi...
Podobny incydent został opisany w staro-norweskiej
księdze „King’s Mirror” – stanowiącej kompendium XIII-wiecznej wiedzy. Jej
tłumaczenie na angielski sporządził w 1958 roku Albert C. Holland dla
magazynu „Fate”, a oto, co pisze się tam o pewnym dziwnym fakcie:
To, co wydarzyło się w Cloena[8] Borough było czymś cudownym. W mieście owym jest
kościół pw. św. Keraniusa. Pewnej niedzieli w czasie mszy rzucono z
nieba kotwicę, która zahaczyła o łuk portalu. Kotwicę zrzucono z napowietrznego
statku. Pospólstwo wypadło na zewnątrz kościoła i ujrzało owo dziwo. Statek
unosił się nad kościołem przymocowany doń kotwicą. Na jego pokładzie zauważono
ludzi. I nagle zdumione pospólstwo ujrzało człowieka, który zanurkował w celu
uwolnienia kotwicy... Gdy człowiek ten wreszcie do niej dotarł, spróbował ja
odczepić, jednakże gawiedź nań ruszyła i ujęła go. Obecny przy tym wydarzeniu
biskup polecił uwolnić tego człowieka, a to dlatego, że sprawiał on wrażenie,
jakby znajdował się pod wodą. Puszczono go więc wolno i popłynął on w górę ku
statkowi. Załoga odcięła linę i statek pożeglował dalej, znikając z oczu...[9]
Godnym odnotowania jest fakt, że we wszystkich tych
incydentach pasażerowie dziwnych statków opisywani są jako zwyczajni ludzie.[10]
Zarówno władze kościelne, jak i zwyczajni ludzie opisując podobne wydarzenia
stosowali ich własną interpretację, dostosowana do ich wiadomości o świecie i
poziomu ich techniki, i dlatego opisy te są tak groteskowe.
W czasie 10-miesięcznego okresu pomiędzy listopadem
1896, a wrześniem 1897 roku, wielokrotnie opisywano metaliczne,
cygaro-kształtne napowietrzne pojazdy nad terytorium Stanów Zjednoczonych A.P.
Era samolotów rozpoczęła się dopiero w grudniu 1903 roku, kiedy to Orville i
Wilbour Wrightowie rozpoczęli próby ze swym modelem samolotu.[11]
Mówiąc o incydentach z NOL-ami w latach 1896-97, Charles
Harvard Gibbs-Smith – historyk lotnictwa z Victoria and Albert Museum w
Londynie z całą pewnością orzekł, że jedynymi pasażerskimi pojazdami
powietrznymi, które mogły być widziane nad terytorium USA w tych latach były
tylko wolno lecące kuliste balony.
Ale nie tylko o tych pojazdach mówiło setki zdrowych na
ciele i umyśle, trzeźwych i solidnych obywateli. Wielu z nich opowiadało także
o spotkaniach i rozmowach z tajemniczymi lotnikami, którzy (uwaga!!!) opuszczali
swe tajemnicze pojazdy w chwili, gdy lądowały one na ziemi.
15 kwietnia 1897 roku, Adolph Winkle i John
Hulls, dwaj robotnicy rolni na farmie w Springfield, IL, ujrzeli
spoczywający na ziemi statek powietrzny na polu, 2 mile na północ od miasta.
Trójka podróżników (kobieta i dwaj mężczyźni) powiedziała im, że lądowali oni w
celu dokonania naprawy instalacji elektrycznej. Przedstawiając się im, jako
ziemscy wynalazcy powiedzieli, że sporządzą pełny raport o swym wynalazku i
prześlą go rządowi wtedy, kiedy wyspa Kuba będzie wreszcie wolna.[12] Po wojnie meksykańsko – hiszpańskiej pracownicy
opisali wreszcie to spotkanie, traktując ufonautów jako naukowców – ekscentrycznych,
ale z zasadami.
21 kwietnia John
Braclay z Rockiand, TX, zdumiał się widząc statek powietrzny osiadający na
pastwisku opodal jego własnego domu. Powitał jednego z niezwykłych podróżnych z
winchesterem w ręku, gdy ten zbliżył się do jego domu. Braclay'a poproszono o
odłożenie broni, bo lotnik nie miał
złych zamiarów. - Nazywaj mnie Smith
– powiedział ufonauta - potrzebuję trochę oleju smarowego, parę przecinaków jeżeli możesz je dostać, oraz
trochę siarczanu miedzi.
Sądzę, że dwa pierwsze artykuły
dostaniesz w tartaku, a siarczan miedzi
u telegrafisty. Masz tu 10 dolarów, idź
i kup te rzeczy, a reszta dla ciebie za twoją fatygę. Brarclay’a zatkało ze zdumienia. Chciał
zobaczyć statek, jednak powiedziano mu,
że nie zezwala się na zwiedzenie go.
Uspokoił się gdy podróżni powiedzieli mu, że powrócą
oni tu pewnego dnia i zabiorą go ze sobą w podróż pod warunkiem, że załatwi to co mu zlecono. Potem
powiedziano mu, że statek udaje się do
Grecji, gdzie będzie następnego dnia.
Również tego
samego dnia były senator z Harrisburga, AS, usiłował wyjaśnić naturę i pochodzenie statku powietrznego, którego załoga ciągnęła wodę z jego
studni ok. godz.
01:00 w nocy. Zgodnie z tym, co się ów senator dowiedział od dziwnych
lotników, konstruktor tego pojazdu
złamał tajemnicę grawitacji i przekazał
to odkrycie swemu
siostrzeńcowi, który, je wykorzystał w praktyce. Od 7 lat -
jak rzekł Ufonauta - pracował on nad
budową tego pojazdu i wreszcie
szczęśliwie dokonał pierwszego lotu. A teraz,
po szczęśliwym osiągnięciu planety Mars, chce go wystawić na widok publiczny.
Frank Nichols, wpływowy
farmer mieszkający 2 mile na wsch. od Houston, TX, został także
zaskoczony nagłą wizytą gości, którzy
gasili swe pragnienie u jego studni o północy.
Ufonauci zaprosili Nicholsa do
zwiedzenia swego statku. Jeden z członków, załogi z dumą poinformował go, że rozwiązał problem powietrznej nawigacji. Pojazd skonstruowano z
nowo-wynalezionego materiału, który miał właściwości „samoutrzymujące się w
powietrzu”, a siłą napędową jest "wysoko-skondensowana
elektryczność". Zgodnie z oświadczeniem lotnika, 5 takich statków zbudowano w jakiejś zapadłej mieścinie w stanie
Iowa, później jednak to odkrycie będzie
podane do publicznej wiadomości. Od tego czasu zostanie utworzone przedsiębiorstwo,
które będzie zajmowało się budową takich statków i w ciągu roku te maszyny będą już w
ogólnym użyciu.
Jak
widać, w
każdym z tych przypadków
kontaktów ufonauci obrzydliwie kłamali
swym rozmówcom. Kimkolwiek by oni nie byli, to nie byli oni naszymi, ziemskimi wynalazcami. Kimkolwiek by oni nie
byli wiedzieli, że termin "wynalazca" był bardziej przyswajalny
dla ludzi niż termin anioł, a zwłaszcza dla mieszkańców USA w roku 1897.
Od 1947 r.
do 1970, w
którym to okresie czasu ludzie w
maszynach cięższych od powietrza polecieli w Kosmos - termin „kosmonauta” bardziej pasuje i przemawia do naszej
wyobraźni niż „wynalazca”. My, ludzie doświadczeni dwiema wojnami światowymi,
przytłoczeni bombami
jądrowymi, opadami
radioaktywnymi, bombą
populacyjną i zanieczyszczeniem środowiska naturalnego - znów patrzymy w
niebo, szukając pomocy i to właśnie
pomaga nam uważać ufonautów za Kosmicznych Wędrowców, Większość poważnych
ufologów klasyfikuje raporty o NOL i szufladkuje
je na trzy rodzaje:
1.
Świadkowie widzą ufonautów i vice-versa, ale żadna ze stron nie podejmuje wysiłków
w celu nawiązania jakiegokolwiek kontaktu.
2. Świadkowie dostrzegają ufonautów i próbują w
minimalnym stopniu nawiązać werbalny lub
wizualny (gesty) kontakt.
3.
Typowo
"braterski" - w którym obie
strony roztrząsają problemy filozoficzne i inne, oraz w którym Przybysze obiecują pomoc w ukierunkowaniu nas na
bardziej psychicznie atrakcyjny poziom
bytu.
O ile pierwszy
schemat spotkań jest ogólnie akceptowany z wiarygodnością, drugi z pewnym niedowierzaniem, to trzeci jest niemal całkowicie pomijany
przez ortodoksyjnych i nieortodoksyjnych ufologów (nawet w tym towarzystwie
zdarzają się twardogłowi!), jako
coś pośredniego pomiędzy wygłupem a niesmacznym żartem - nawet niezamierzonym! „Mamy
tu kilka (opowieści kontaktowców), które jeżeli zostaną dobrze zbadane, mogą -zostać całkowicie udowodnione jako prawda.” - stwierdził Jerome Clark, ufolog,
który poświęcił wiele czasu wgryzając się w tajemnicę kontaktów z
ufonautami. „Niestety te opowieści potrzebują drobiazgowych szczegółów, aby mogły
być rozpracowane, - ale nawet jeżeli nie są
one kompletne, to i tak stanowią
długo oczekiwany dowód, prowadzący do
złamania i rozwiązania tajemnicy Niezidentyfikowanych Obiektów Latających.”
W jego artykule „The Meaning of the
Contact” („British Flying Saucer
Review”, nr. z września i października 1965 r.) Clark twierdzi, że ufonauci chcą przeprowadzić swe operacje w sekrecie i dlatego oni przebywają
wielkie odległości i lądują w miejscach odległych od ludzkich siedzib i ludzkich (jakże
ciekawych) oczu. Obserwacje
NOL-i i ich załóg, które dane nam było
sporządzić, są jedynie incydentalne i okazjonalne.
To oczywiste - Oni nie
życzą sobie poznania ich prawdziwej natury i celu
pobytu na Ziemi.
Clark przypuszcza
więc, że
kontaktowcy zostali wykorzystani w
dwóch celach:
1. Kontaktowcy
są narzędziem Kosmitów, użytym w celu odstraszenia Ziemian od NOL-i i ufonautów.
2.Wprowadzenie w
błąd tych, którzy interesują się
działalnością NOL-i i ich
Pasażerów (załóg) na Ziemi, poprzez propagowanie dezinformujących
bredni. Vide opisane powyżej wydarzenia z
1896-1897 r.
Krótko mówiąc kontaktowcy stanowią „kosmiczny straszak”
oraz „kosmiczną zasłonę dymną” i
zarazem „kosmiczną bombę
dezinformacyjną”. Cóż więc jest prawdziwym celem działalności ufonautów na
naszej planecie? Clark wątpi w
to, że są oni najeźdźcami, choć musiał uczciwie przyznać tak jak
większość ufologów, że Nie mamy pojęcia dlaczego ten kontakt
istnieje, ale to oczywiste
że on jest!
a
[1] Wszystkie cytaty biblijne
wg Biblii Tysiąclecia, wyd. III, Warszawa – Poznań 1980 – przyp. tłum.
[2] Cytat
ów brzmi: Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi
Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. – przyp. tłum.
[3] Jak to było np. w Sodomie
i Gomorze – Rdz 19,1-18 – uwaga tłum.
[4] Podobny opis znajduje się
w apokryficznej Księdze Henocha – uwaga tłum.
[5] Por. Brinsley le Poer-Trench –
„Operation Earth” – uwaga tłum.
[6] Oczywiście chodzi tutaj o
zjawisko NL, a nie fenomen naturalny gwiazd Novych i Supernovych – przyp. tłum.
[7] Z łac. dosł.: Usłużny –
uwaga tłum.
[8] Inne źródła podają nazwę
Cloera lub Cloera Borrough – przyp. tłum.
[9]
Wydarzenie to jest najprawdopodobniej kalką opisanego wcześniej incydentu z
okolic Bristolu, bowiem uczonym i historykom jak dotąd nie udało się ustalić,
gdzie leżała miejscowość o tej nazwie: Cloena czy Cloera Borough – uwaga tłum.
[10] Por. Lucjan
Znicz-Sawicki – „Goście z Kosmosu – NOL”, t. 1, Gdańsk 1982 – przyp. tłum.
[11]
Pierwszy sterowiec wprawdzie wzniósł się w powietrze w 1872 roku, ale żaden
ówczesny sterowiec nie miał lśniącej, metalicznej powłoki, jaka miały statki
powietrzne obserwowane w tym okresie. Zob. M. Jesenský – „UFO nad Dzikim
Zachodem” w „Nieznanym Świecie” z 2003 roku – przyp. tłum.
[12] W tym czasie Kuba była
jeszcze kolonią hiszpańską – przyp. tłum.
