Powered By Blogger

poniedziałek, 13 maja 2013

US Navy kontra USO (1)


Radziecki okręt podwodny klasy Whiskey na skałach portu wojennego w Karlskronie (http://compunews.com/s139/sp2.htm


Chyba wszyscy słyszeli o obserwacjach USO, czyli Nieznanych Obiektach Podwodnych – albo UAO – Nieznanych Obiektach Wodnych – na akwenach Trójkąta Bermudzkiego czy w wodach Arktyki i Antarktyki. Zamierzam opowiedzieć Czytelnikowi pewien epizod Zimnej Wojny, który umknął uwadze ufologów, a szkoda… Epizod ten jest związany ze skandynawską falą USO dekady lat 80. XX wieku.


---oooOooo---


Półwysep Skandynawski nawiedzały trzy fale obserwacji Nieznanych Obiektów Latających i Nieznanych Obiektów Podmorskich. Pierwsza z nich obejmuje przełom lat 20./30. i niewiele o niej wiadomo. Nawet sami Skandynawowie niewiele o niej wiedzą, co jest zrozumiałe, bo mimo swej długowieczności roczniki 1929/1931 wykruszają się w sposób naturalny. A było to tak: nad miejscowościami górskich prowincji Szwecji i Norwegii oraz Finlandii pokazywały się tajemnicze samoloty latające głównie nocami, bez świateł pozycyjnych i na dużych wysokościach. Tajemnicze aeroplany – jak je wówczas nazywano – lądowały na terytoriach tych państw, ale zawsze tam, gdzie nikt nie mógł dotrzeć szybko do miejsca ich lądowania, tak więc kwestia, kto i po co nimi latał i co przewoził – pozostanie tajemnicą.


Dziś można śmiało założyć, że byli to albo przemytnicy szmuglujący alkohol do Szwecji (która zawsze miała drakońskie prawa antyalkoholowe) z ościennych krajów, albo – co jest najbardziej prawdopodobne – były to ćwiczebne samoloty niemieckiego i radzieckiego lotnictwa wojskowego, które były prowadzone przez niemieckie załogi pod okiem radzieckich instruktorów z Sowieckoj Worużonnoj Awiacji, co było możliwe na mocy podpisanego w kwietniu 1922 roku traktatu w Rapallo pomiędzy ZSRR a III Rzeszą (jeszcze wtedy Niemcami) . traktat ów umożliwiał m.in. szkolenie niemieckiej kadry oficerskiej w ZSRR – lotników, pancerniaków, marynarzy, itd., wymianę owoców najnowszej myśli technicznej – strona niemiecka przekazała Rosjanom plany najnowocześniejszego na owe czasy superpancernika Bismarck i najlepszych modeli U-bootów. Rapallo stało się wstępem do złowrogiego dla nas paktu HitlerStalin mylnie zwanego paktem RibbentropMołotow z sierpnia 1939 roku, którego jedną z konsekwencji był IV rozbiór Polski i Katyń…


Te tajemnicze aparaty przelatywały nad Półwyspem Skandynawskim z północnego-wschodu na południowy-zachód i vice-versa – czyli z Murmańska i Archangielska do Hamburga i Rostocku. Wiedza ta i zdobyte wtedy umiejętności zaprocentowały potem niemieckim lotnikom, którzy błyskawicznie opanowali całą Jutlandię i Norwegię w czasie kampanii kwietniowej 1940 roku, w ramach Operation Wezerübung. No a potem, aż do końca 1944 roku niemieckie lotnictwo morskie dawało się srodze we znaki konwojom arktycznym, startując do swych rajdów z norweskich baz i topiąc statki alianckie torpedami i bombami, a które było skuteczniejsze od „wilczych stad” U-bootów, które pod koniec wojny nauczono się szybko i skutecznie likwidować.


Druga fala obserwacji dziwnych obiektów latających nad Skandynawią datuje się od maja do października 1946 roku – a zatem na długo przed oficjalnym rozpoczęciem Ery UFO! Tym razem były to podłużne obiekty w kształcie rakiet czy bomb latających, które poruszały się po skandynawskim niebie z ogromnymi prędkościami, czasami wykonując wariackie ewolucje, czasami znikały przy akompaniamencie gromowych detonacji…


Sprawa ta była tak niepokojąca dla szwedzkich wojskowych i sił bezpieczeństwa wewnętrznego, że powołano specjalny komitet, w składzie którego znajdowali się: funkcjonariusze policji, funkcjonariusze policji politycznej SÄPO, żołnierze wszystkich rodzajów sił zbrojnych – w szczególności lotnictwa i wojsk OPK oraz wojsk przeciwchemicznych i atomowych (!!!). Do Komitetu Jacobssona – bo tak się nazywał szef tego zbiorowiska mundurowych i cywilów – dokooptowano także specjalistów z wywiadu wojskowego – IB, radiowywiadu i radiokontrwywiadu – FRA oraz ekspertów z dwóch wydziałów – I i III FOA – czyli Instytutu Badań nad Obronnością – dzisiaj FOI.


Ów trust mózgów pracował w permanencji przez pół roku i zebrał w tym czasie 997 relacji o zaobserwowaniu dziwnych skrzydlatych „rakiet” i „samolotów” nad Szwecją. Udało się stwierdzić, że 35% tajemniczych UFO nadleciało nad Szwecję z północy i zachodu, zaś pozostałe 65% z południa i wschodu. Te UFO przypominały swym wyglądem i zachowaniem… niemieckie pociski odrzutowe A-2/V-1 Fiesseler Fi-103 oraz pociski rakietowe A-4/V-2 i A9/10-V-6 Urzel


Nie sądzę, by ta fala UFO z 1946 roku była aż taką wielką tajemnicą. Trwały w tym czasie radziecko-szwedzko-duńskie rozmowy w sprawie wolnego przepływu radzieckich okrętów przez Cieśniny Duńskie. Stalinowi zależało na tym, by jego flota miała możliwość szybkiego wyjścia na Atlantyk w celu odcięcia szlaków komunikacyjnych do/z Ameryki Północnej. Rozumował logicznie: Europa Zachodnia tak długo oprze się sowietyzacji, jak długo będzie miała zaplecze w USA. Na tym właśnie opiera się cała doktryna obronna NATO. Ryglem zamykającym szlaki Północnego Atlantyku był i jest Półwysep Skandynawski, co docenili w czasie II Wojny Światowej admirałowie Hitlera. Sam Hitler (podobnie jak Stalin) nie rozumiał strategii wojny na morzu i nie doceniał jej znaczenia. W potencjalnych działaniach III Wojny Światowej, Stalin i jego marszałkowie doceniali wartość baz lotniczych i morskich w Norwegii i Danii oraz na Islandii – i właśnie te trzy kraje miały zostać zajęte przez wojska Układu Warszawskiego w pierwszej kolejności, o czym swego czasu pisał Tom Clancy w „Czerwonym sztormie”, Wiktor Suworow w „Specnazie”, Pierre de Villimarest w „GRU – sowiecki super wywiad”, John Barron w „KGB” – a wszyscy opierali się o dane uzyskane przez „pierwszego polskiego oficera w NATO” płk Ryszarda Kuklińskiego. Szczególnie ważna w tych planach była Islandia – jako niezatapialny lotniskowiec dla radzieckich samolotów mających atakować anglo-amerykańskie konwoje i cele naziemne w USA i Kanadzie.


Sowietom nie wystarczyły rozmowy – potrzebny był „delikatny nacisk” na rządy Danii, Szwecji i Norwegii – bo ta ostatnia też partycypuje w Cieśninach Duńskich, zaś instrumentem tego „delikatnego nacisku” były hitlerowskie rakiety przejęte przez Rosjan i odpalane nad Bałtyk z wyrzutni na poligonach w Peenemünde, Ustce, Łebie czy Kronsztadtu i innych na terenach zajętych przez Armię Czerwoną. Są na to dowody w postaci relacji świadków, zapisów radionasłuchu sporządzonych przez FRA, i in. Rosjanie usiłowali zastraszyć swych partnerów w rozmowach, a przy okazji udoskonalali niemieckie konstrukcje rakietowe. Efektem były najpierw loty balistyczne, a potem start i wejście na orbitę Sputnika-1… Opisałem to w książce „Powojenne losy niemieckiej Wunderwaffe” (Warszawa 2008), do której odsyłam zainteresowanych.


Skandynawowie nie ugięli się, i był to kolejny przyczynek do tego, by od Szczecina po Triest zapadła Żelazna Kurtyna i zaczęła się Zimna Wojna. Chociaż ta ostatnia już trwała i to od sierpnia 1945 roku.


Potem było spokojnie, aż do dnia 20.X.1981 roku, kiedy to w bazie szwedzkiej Marynarki Wojennej został przechwycony i aresztowany radziecki okręt podwodny typu Foxtrott o numerze taktycznym 137. Cokolwiek by nie mówić o tym incydencie, to nasuwa się pytanie: co właściwie Rosjanie robili na tych wodach??? Nie ma się co oglądać na zaspanych czy pijanych żołnierzyków szwedzkich i podejrzewać rząd tego kraju o wymuszanie zwiększonych dotacji na zbrojenia przeciwpodwodne – faktem bezsprzecznym jest to, że w latach 1980-87, w wodach terytorialnych i wewnętrznych Szwecji, Norwegii, Danii, Finlandii i Islandii działo się coś niezwykłego. Owszem, część z obserwowanych obiektów podwodnych mogła być i na pewno była miniaturowymi okrętami podwodnymi Floty Bałtyckiej, której Brygada Morskiego Rozpoznania Specnazu (V Wydział GRU) przygotowywała rozpoznanie akwenów i terenów do nich przylegających przed desantem morskim.


[Okręt podwodny 137 według innych źródeł był o napędzie konwencjonalnym, klasy Whiskey, oznaczony jako (С-363) S-363 i o numerze taktycznym 137 został zatrzymany na szwedzkich wodach (a dokładniej w Karlskronie) w dniu 27 października 1981 roku – jak twierdzą niektórzy autorzy. Tak naprawdę miało to miejsce w dniu 20 października 1981 roku. A to było tak: wieczorem rybacy zamieszkujący na wschodniej części Archipelagu Karlskrona zatelefonowali do Straży Przybrzeżnej z informacją, że zauważyli oni OP w  na mieliźnie w zatoce Gåsefjärden odległą o 30 km od centrum Karlskrony. Początkowo nikt nie wziął tego na serio, bowiem Gåsefjärden jest bardzo trudnym nawigacyjnie akwenem, który  jest na dodatek zamkniętą zatoką. Tym niemniej rybacy mieli rację i okazało się, że był tam faktycznie OP bandery radzieckiej. Przyciągnął on uwagę mediów, a szwedzka marynarka internowała okręt i załogę. Obawiano się, że Rosjanie zachcą siłą ich odbić, ale po kilkunastu przesłuchaniach załogantów z S-363, ówczesny premier Thorbjörn Fälldin zdecydował się zwrócić Rosjanom okręt i załogę. Jednakże wydarzenia te doprowadziły do totalnego polowania na okręty podwodne (ubåtsjakter) jak określały to zjawisko szwedzkie media.

Złapany w Karlskronie radziecki okręt podwodny S-363 był okrętem klasy SSK czyli radarowym okrętem podwodnym z napędem konwencjonalnym, wyspecjalizowanym do ZOP, a takimi są przede wszystkim OP typu Kilo. Bardzo niebezpiecznym na płytkim morzu, jakim jest Bałtyk, gdzie trudno jest zastosować OP z napędem nuklearnym (SSN, SSGN i SSBN), które są okrętami oceanicznymi. Oczywiście rzecz natychmiast podchwyciła zachodnia, a przede wszystkim amerykańska propaganda, która nagłośniła ją na cały świat. Solidarnościowa czarna propaganda natychmiast podała informację o tym, że na pokładzie OP 137 znajdowała się broń atomowa, co było bzdurą w samym założeniu, ale rzecz była chwytliwa i błyskawicznie rozeszła się po ludziach podgrzewając – zgodnie z założeniami ekspertów z CIA – klimat nienawiści do ZSRR w Polsce i innych krajach.]


Trzecia Wojna Światowa miała się zacząć od uderzenia na Półwysep Skandynawski, Islandię i Grenlandię. Zniszczenie baz US Navy i flot NATO i Szwecji (Szwecja nie należy do NATO, ale współpracuje z paktem) w Keflaviku, Bodø, Tromsø, Trondheim, Hammerfest, Bergen, Stavanger, Krarlskronie, Sundsvall, Århus i Skagen, przy pomocy potężnych uderzeń lotnictwa i pocisków rakietowych – scenariusz znany z Zatoki Perskiej, Kosowa, Iraku czy Afganistanu – tyle że przeprowadzony ze zmasowanym użyciem broni jądrowej szczebla taktycznego, bez oglądania się na skutki ekologiczne, czyli dokładnie tak, jakby zrobiły to wojska rosyjskie w Czeczenii czy Gruzji. Nie użyto tam broni masowego rażenia, to prawda, ale w Trzeciej Wojnie Światowej nie obowiązywałyby już żadne reguły i byłaby to wojna wszystkich ze wszystkimi.


To nie są czcze przypuszczenia. Ostrzegał przed tym Zachód wspomniany już tutaj płk Kukliński i gen. Tadeusz Pióro.


[Postać płk Kuklińskiego jest bardzo kontrowersyjną. Jedni widzą w nim bohaterskiego zbawiciela Polski, inni zdrajcę. Jego zasługą jest być może niedopuszczenie do agresji ZSRR i państw UW na Europę Zachodnią i w rezultacie niedopuszczenie do grożącej nam w 1981 roku III Wojny Światowej, po której z Polski, Czechosłowacji i NRD pozostałyby jedynie jałowe zgliszcza i radioaktywna pustynia. Dość powiedzieć, że Amerykanie zrzuciliby na nasz kraj 77 ładunków jądrowych o mocy od 50 do 200 kt, a celami byłyby węzły komunikacji kolejowej i drogowej oraz otwarte miasta. Wydaje się jednak, że płk Kukliński był jednym z wielu polskich solidarnościowych „pożytecznych idiotów”, pozyskanych na podstawie fałszywie pojmowanego patriotyzmu i wykorzystywanych przez CIA do rozwalania systemu komunistycznego w Europie Środkowej i Wschodniej.] 


Ale nie wszystkie te USO czy UAO były radzieckimi okrętami podwodnymi. Te było łatwo zlokalizować i wykurzyć z ze skandynawskich akwenów. Istniał pewien procent obiektów, które mimo ostrzału torpedami, rakietami czy granatami głębinowymi nie reagowały nań w ogóle… A co więcej – rozpływały się w wodzie tylko po to, by za chwilę pojawić się w tym samym, czy innym miejscu. I to właśnie były te „prawdziwe” USO, które kontrolowały i przyglądały się radzieckim działaniom na Bałtyku i Morzu Północnym oraz Norweskim.


Ale nie tylko pod wodą działy się dziwne rzeczy, bo w powietrzu także – to właśnie w latach 80. obserwatorzy cywilni i wojskowi niejednokrotnie widzieli dziwne przedmioty latające po niebie Skandynawii – m.in. nad doliną Hessdalen w Norwegii. Rządy obu krajów potraktowały sprawę bardzo poważnie. Znalazły się pieniądze i środki techniczne, a do Hessdalen zjechali się specjaliści ze Szwedzkich Królewskich Sił Powietrznych i ich koledzy po fachu z Norwegii. Raport końcowy głosił wszem i wobec, że zjawiska zaobserwowane w Hessdalen nie są stuprocentowo wytłumaczalne przez współczesną naukę. I co?

USS Ticonderoga

I to, że krótko po ogłoszeniu tych rewelacji, norweskie i duńskie porty wojenne: Trondheim, Bergen, Oslo, Kopenhagę i Århus odwiedził z „przyjacielską wizytą” zespół uderzeniowy superpancernika USS Iowa w składzie: USS Iowa, rakietowy krążownik przeciwlotniczy USS Ticonderoga i kilka mniejszych okrętów ZOP.


Słowo „superpancernik” w stosunku do USS Iowa jest najzupełniej adekwatne: to kolos o wyporze 35.000 ton, rozwijający prędkość 35 kts/64,8 km/h po modernizacji na przełomie lat 70/80. Jego uzbrojenie ustępuje jedynie japońskim olbrzymom klasy Yamato, które miały 9 dział o kalibrze 457 mm – 18”, natomiast USS Iowa ma 9 dział kalibru 406 mm – 16”, baterie dwudziestu sto dwudziestek, 16 działek plot 40 mm – które potem zdjęto, cztery wodnosamoloty, a w zamian za to dołożono mu 32 samosterujące pociski BGM-109 Tomahawk oraz baterie wyrzutni rakietowych klasy woda – powietrze Terrier Rim 2 i Talos.


Ale pomimo tego najbardziej niebezpiecznym był drugi okręt USS Fort Ticonderoga. Uzbrojony tylko w jedno działo kalibru 127 mm i baterie Vulcanów 20 mm plot, ale jego główna bronią jest 96 pocisków klasy woda – powietrze SM-2 i/albo woda – przestrzeń kosmiczna (ASAT), które mogą zniszczyć każdego sztucznego satelitę Ziemi na jego orbicie… Poza tym ma on potężne centrum radiolokacyjno-komputerowe, które jest w stanie zlokalizować i prowadzić dowolny cel powietrzny bądź kosmiczny i zniszczyć go w odległości 10 mn/~18,5 km od swej grupy uderzeniowej salwą rakiet wystrzelonych z dziobowej i rufowej wyrzutni rakietowej. Okręt ten jest najważniejszym ogniwem systemu AEGIS – wykrywania i niszczenia celów powietrznych. Jego systemy radiolokacyjne – a ma ich cztery – byłyby w stanie wykryć każdy obiekt latający w odległości co najmniej 1000 km. W tym także te latające nad Hessdalen…!


[USS Iowa w latach 80. dwukrotnie brał udział w ćwiczeniach na akwenach otaczających Półwysep Skandynawski. W październiku roku 1985, USS Iowa wziął udział w operacji na Bałtyku i strzelał ze swych 5 flankowych dział 130 mm i wystrzelił 16 razy ze swej artylerii głównej 410 mm na Bałtyku, w dniu 17.X, w czasie ćwiczeń z amerykańskimi i natowskimi okrętami. Po tej operacji powrócił on do Stanów Zjednoczonych. (Wikipedia)
Z kroniki okrętu:
Rok 1985
27.VIII – w czasie manewrów Ocean Safari stanowi trzon Grupy Konwojowo-Uderzeniowej Pancerników zapewniającej ochronę konwoju statków zaopatrzenia na trasie z Bostonu do Północnej Europy.
20.IX – na zakończenie operacji Ocean Safari okręt dołącza do Grupy Uderzeniowej lotniskowca USS America i USS Iowa płynie przez Kanał La Manche do Hawru we Francji, Kopenhagi i Århus w Danii i Oslo w Norwegii.
12.X – uczestniczy w bałtyckich ćwiczeń BALTOPS’85 na Morzu Bałtyckim. Amerykańska ekipa prowadzi wielozadaniowe ćwiczenia w sojuszniczymi okrętami na akwenie Bałtyku.
18.X – USS Iowa wraca po ćwiczeniach do portu w Kilonii, w RFN.
Rok 1986:
17.VIII – okręt płynie na ćwiczenie Operation Northern Wedding na Północnym Atlantyku. We wrześniu uczestniczy w tym ćwiczeniu u południowych wybrzeży Norwegii, prowadząc operacje na morzu USS Iowa odwiedza Portsmouth w Anglii i Bremenhaven w RFN.
2.X – okręt wraca do USA.
I jeszcze o ćwiczeniach BALTOPS:

BALTOPS w latach 80.:

W 1985 roku, amerykański dowódca 14 Flotylli Niszczycieli otrzymał zadanie ochrony linii komunikacyjnych na Bałtyku, którymi szło wsparcie dla północnoeuropejskich krajów NATO (Dania i Norwegia). Misja BALTOPS’85 była nieco inna niż pierwszy BALTOPS tym, że wszystko odbywało się pod dowództwem Amerykanów na międzynarodowych wodach, nawet na zapleczu Sowietów, na 15 lat zanim USA osiągnęły taktyczną sprawność działania na morzu i w powietrzu. W tym celu dowództwo 14. FN powołał do akcji Nawodną Grupę Taktyczną w składzie 6 okrętów: krążownika plot. USS Fort Ticonderoga, pancernika USS Iowa, fregat: USS Aylwin, USS Pharris, fregaty rakietowej USS Halyburton oraz okrętu pomocniczego, tankowca USS Merrimack. (Wikipedia)
To właśnie te okręty kręciły sie na zachodnim Bałtyku jesienią 1985 roku, a ich ruchy były śledzone m.in. przez Zwiad Wojsk Ochrony Pogranicza z Pomorskiej Brygady WOP.]  
    
Pancernik USS Iowa i fregata rakietowa USS Halyburton w czasie ćwiczenia BALTOPS'85

Dziwność tej wizyty uderza mnie dopiero teraz, kiedy z dystansem patrzę na to, w czym także uczestniczyłem jako oficer Zwiadu WOP – oczywiście wizyty amerykańskich okrętów miały miejsce wcześniej, nie tylko latem 1985 roku, ale ta właśnie wizyta była bardzo interesująca z ufologicznego punktu widzenia. A tak, bo jak wytłumaczyć fakt takiego składu tej grupy? Chciałbym bardzo wiedzieć, co te okręty (a fregaty są właśnie okrętami wyspecjalizowanymi w ZOP) robiły w norweskich fiordach? Oczywiście dawały wsparcie Norwegom w czasie kolejnego polowania na tajemnicze ubåtärna! Innego tłumaczenia raczej nie ma, bo Norwedzy – w przeciwieństwie do Szwedów mających (i słusznie) bzika na punkcie swej neutralności – niewiele pisali i mówili o USO w swych wodach, natomiast tajemnicą Poliszynela było to, ze flota NATO i norweska marynarka wojenna od czasu do czasu były podrywane w stan alarmu przez tajemnicze midgety wykrywane w norweskich wodach.


CDN. 

Zdjęcia - Wikipedia