Powered By Blogger

środa, 16 października 2013

Nadlatuje kolejna "kometa stulecia"!

Kometa C/2012 S1 (ISON) sfotografowana pomiędzy orbitami Jowisza i Marsa przez HST (NASA)


Kometa C/2012 S1 (ISON) – rozkład jazdy

Od kilku miesięcy media epatują nas przelotem – jak to określają – „największej komety stulecia”, „najjaśniejszej komety stulecia”, itd., a ile jest w tym prawdy, przekonamy się dopiero w listopadzie br. i na przełomie lat 2013/2014 – kiedy to ISON będzie widoczna gołym okiem. W związku z tym, niektóre oszołomy już zaczęli wieszczyć kolejny koniec świata, co przypomina mi to, co się działo w czasie przelotów dwóch jasnych komet: C/1996 B2 (Hayakutake) i C/1995 O1 (Hale-Bopp) w latach 1996-97, kiedy to religijne oszołomy z sekty Heaven’s Gate pozbawiły się życia, bo ich guru im powiedział, że wraz z kometą Hale-Boppa leci także latający spodek UFO, na który można dostać się tylko zadając sobie śmierć. Tak też zrobiono, dzięki czemu Ludzkość pozbyła się kilku religijnych półmózgów.

Faktycznie – od jądra komety H-B oderwało się kilka fragmentów, które powiększyły potem ilość kosmicznych skał i śmiecia krążącego po jej orbicie przez 2534 lata, zanim znów nie powrócą w rejon orbity Ziemi. Ale akurat to zjawisko nie wymaga komentarza, bo jest całkowicie zrozumiałe i nawet zostało pokazane w kilku filmach, m.in. w „Armagedonie” (reż. Michael Bay, 1998).

Natomiast martwi mnie coś innego, a mianowicie to, że kometa ISON może odstawić podobny numer jak sławetna kometa Kohoutka C/1973 E1 (inne oznaczenia: 1973 f, 1973 XII), którą zapowiadano także jako kometę stulecia! Niestety – widzieli ją na własne oczy tylko amerykańscy astronauci ze stacji kosmicznej Skylab. Kometa świeciła jasno jak Jowisz – czyli ponad -4 mag., ale w punkcie przysłonecznym. Na Ziemi jej obserwacja była niemożliwa i w rezultacie obserwowano ją tylko przez lunety i teleskopy. Niestety, nie udało mi się dojrzeć w styczniu 2007 roku jasnej komety C/2006 P1 (McNaught) ze względu na nieciekawe warunki atmosferyczne. Ale nie w tym tkwi największy problem.

Martwi także coś innego: pojawienie się w pobliżu Ziemi znacznej ilości materii kometarnej, która może doprowadzić do zwiększenia zapylenia atmosfery i w rezultacie wzmożonych opadów deszczu. My mieliśmy to w 1997 roku, kiedy to Europa Środkowa pławiła się w ulewnych deszczach, a Wrocław i inne miasta w dorzeczu Odry nawiedziła straszliwa powódź. Poza opadami deszczu, z materią kometarną mogą na Ziemię spaść także… wirusy i inne chorobotwórcze mikroby. Przypominam, że po przejściu obu tu wymienionych jasnych komet z lat 90. i Komety Millenijnej C/1999 S4 (LINEAR) – która okazała się być takim samym niewypałem jak Kometa Kohoutka, a którą udało mi się zaobserwować latem 2000 roku na tle Plejad w konstelacji Byka – pojawiły się różne dziwne infekcje w rodzaju ptasiej i świńskiej grypy.

 Ptasia grypa H5N1 – pojawiła się w Azji w 1997 roku, gdzie zdziesiątkowała stada ptaków i zabiła prawie 300 osób w czasie epidemii i epizootii w latach 2003-09. Notabene budowa wirusa ptasiej grypy jest podobna do wirusa słynnej grypy „hiszpanki” H1N1, której ofiarami padły 50-100 mln ludzi na świecie w latach 1918-1919. Ta infekcja pojawiła się jednocześnie w trzech miejscach: Sierra Leone, USA i Francji – a zatem miejscach oddalonych znacznie od siebie. Czyżby spadła z pyłem meteorytowym?

Świńska grypa – A/H1N1 – uderzyła w 2009 roku, w ludzi i zwierzęta. Wirus tej grypy stanowi odmianę wirusa H1N1 grypy „hiszpanki” i teraz pojawił się najpierw w USA, a potem rozprzestrzenił się na cały świat powodując zgony ludzi i zwierząt.

Poza grypą cały czas obserwuje się infekcje grypopodobne, które stanowią mutacje wirusów migrujących w miarę postępów EGO, w stronę Biegunów naszej planety. Ich pierwoźródłem też może być przestrzeń kosmiczna. Wszak nie na darmo nazywano komety zwiastunami nieszczęść.



Widzialność komety ISON w grudniu 2013 roku (Sky & Telescope)


Wracając do komety ISON, to:

·        w dniu 1.X.2013 roku minęła ona Marsa w odległości 11.662.000 km i jej pięciokilometrowe jądro zaczyna emitować atmosferę zwaną komą o średnicy 75.000 km i warkocz…
·        …który zacznie być widoczny z Ziemi gołym okiem od dnia 6.XI – na ok. 1 h przed wschodem Słońca, nisko nad horyzontem przez kilka dni…
·        …następnie zniknie na coraz jaśniejszym niebie w pobliżu Słońca, obok którego przeleci w dniu 28.XI w odległości 1.600.000 km i być może – jak szacują astronomowie – będziemy mogli ją dostrzec w ciągu dnia, jak słynną Kometę Napoleońską - C/1811 F1 (Flaugergeus) z 1811 roku, która obserwowano aż przez 511 dni, co stanowi niepobity rekord! Notabene, przypomina mi to jako żywo inną kometę C/1965 S1 (Ikeya-Seki), też ją widziałem! - która w październiku 1965 roku przeszła tak blisko Słońca, że odmóżdżeni histerycy podnieśli larum, że jej zderzenie ze Słońcem może spowodować rozpad naszej gwiazdy dziennej. Tymczasem w przypadku impaktu byłoby ze Słońcem to, co z oceanem, do którego wrzuciłoby się ziarnko piasku, zaś sama kometa rozpadła się na trzy fragmenty, z których dwa główne odleciały w dal i wrócą tu za jakieś 880 i 1056 lat…
·        Po 28.XI kometa będzie znów widoczna na porannym niebie i powinna mieć już długi warkocz, natomiast…
·        …około 14.XII kometa będzie widoczna na wieczornym niebie tuż po zachodzie Słońca, ale będzie potrzebna już lornetka, by ją dostrzec.
·        W dniu 26.XII.2013 roku kometa znajdzie się najbliżej Ziemi – astronomowie twierdzą, że będzie ona prawdziwą „Gwiazdą Wigilijną” widoczna po zachodzie Słońca na wieczornym niebie! O ile oczywiście nie zwinie swego warkocza…
·        No i wreszcie 15.I.2014 roku kometa definitywnie zniknie nam z oczu za orbitą Saturna i to na zawsze, bowiem ISON jest kometą jednopojawieniową. No, chyba że oddziaływanie grawitacyjne Słońca czy którejś z planet nie zmieni jej trajektorii.


A zatem czekamy. Pozostaje tylko modlić się o dobrą pogodę…