Powered By Blogger

czwartek, 17 października 2013

Kometa stulecia i wszystkie inne…



Jelena Łanda

Kometa Halleya – najbardziej znana ze wszystkich znanych nam komet, porusza się po wydłużonej, eliptycznej orbicie wokół Słońca i wraca do Ziemi w każde 75,5 roku. Jest ona znaną od 239 r. p.n.e. ten rok może być urodzajnym pod względem komet. Na nocnym niebie Ziemianie będą obserwowali czterech kosmicznych wysłanników z najciemniejszych głębin Wszechświata.


PANSTARRS – od zachodu do wschodu Słońca


W marcu 2013 roku, wielu mieszkańców Australii przez lunety śledziło przemieszczanie się na niebie komety C/2011 L4 (PANSTARRS). Była ona doskonale widoczna na niebie w czasie wschodu i zachodu Słońca. W kwietniu ona przekształciła się z ledwie widocznego punktu w dostatecznie jasny obiekt – zaobserwowano nawet jej krótki warkocz. Kosmicznego gościa można było dojrzeć nawet z terytorium Centralnej Rosji, ale akurat znajdował się tam głęboki niż buszujący tam 13-20.III. 10 marca, C/2011 L4 (PANSTARRS) ukazała się nieopodal Słońca, w peryhelium. W tym momencie jej prędkość była największa.

Na przełomie marca i kwietnia kometa pokazała swą jasno świecąca głowę i przepyszny warkocz mieszkańcom półkuli północnej. 12.III dosłownie pozowała astronomom-amatorom pojawiwszy się obok księżycowego sierpa. (Niestety, w Polsce były wtedy wyjątkowo kiepskie warunki obserwacji ze względu na duże zachmurzenie – przyp. tłum.) C/2011 L4 tak jak swe wszystkie kosmiczne „siostry” przyleciała do nas z Obłoku Oorta.


Lemmon – zielona i trująca


Komecie PANSTARRS towarzyszyła inna kometa – C/2012 F6 (Lemmon). Wprawdzie nie wyglądała ona tak efektownie i ci, którzy patrzyli na nią nieuzbrojonym okiem widzieli na nocnym niebie tylko niewielką rozmytą plamkę. W okularze lunety widoczna była dostatecznie jasna koma i cienki warkocz. Przypominam, że koma to taki obłok gazów otaczający głowę komety. Pokazuje się on wokół lodowego jądra komety, kiedy Słońce zaczyna go ogrzewać. Kometę C/2012 F6 (Lemmon) nazywało się jeszcze „zieloną” i „toksyczną”. Jako pierwsi zauważyli ją w dniu 23.III.2012 roku, astronomowie na szczycie góry Mt. Lemmon, AZ, USA, a na początku kwietnia obserwowali ją już mieszkańcy półkuli północnej.

Ten obiekt stał się gościem w Układzie Słonecznym po raz pierwszy, a skąd ów posłaniec przyleciał, tego nie wiadomo. Specjaliści z NASA twierdzą, że kometa ta jest wybitnie toksyczna. Jej zielonkawe świecenie jest spowodowane przez dwa gazy wydobywające się z jej jądra: dwucyjanu – (CN)2 i dwuatomowego węgla – C2. Orbitę Ziemi ta toksyczna kometa przeleciała w dniu 24.IV, potem przybliżyła się do Słońca i zaczęła świecić co spowodowało, że była widoczna nieuzbrojonym okiem. Następnym razem kometa Lemmon odwiedzi nas za 11.000 lat. [Przypomina to także przelot komety C/1996 B2 (Hayakutake), w składzie chemicznym której poza etanem – C2H6 i metanem – CH4 znaleziono także znaczne ilości cyjanu – ponad 1000 razy więcej, niż w „zwyczajnych” kometach. Poza tym stwierdzono większą ilość deuteru – 2H*, niż w ziemskim Wszechoceanie, a to oznaczałoby, że nie tylko komety były źródłem wody na pierwotnej Ziemi – przyp. tłum.]


Encke i jej fragment


W odróżnieniu od tak rzadkich gości, jak kometa Lemmon, kometa 2P/Encke pojawia się w Układzie Słonecznym bardzo często. Niemiecki astronom Johann Encke wyliczył jej orbitę jeszcze w 1819 roku. I od tego czasu kometa 2P/Encke pojawia się w okolicach naszej planety już po raz 62. Jej okres obrotu wokół Słońca wynosi 3,3 roku jest najkrótszym ze wszystkich znanych komet i będzie ją można zobaczyć – niestety tylko przez teleskop – w październiku. W tym Czasie przeleci ona pomiędzy konstelacjami Wielkiej Niedźwiedzicy i Lwa.

Od 1819 roku, kometa Enckego z powodu swych częstych przelotów do Słońca straciła już 85% swej pierwotnej masy i teraz średnica jej jadra wynosi nie więcej, niż 2 km. Astronomowie obserwujący ten obiekt kosmiczny założyli, ze ona zbliży się do Słońca po raz ostatni w 2007 roku. Pomylili się: straciwszy większą część masy kometa straciła swój warkocz i właściwie zmieniła się w niewielki asteroid. Jej prędkość spada ze względu na utratę masy jądra.

Ciekawe jest, że zgodnie z jedna z hipotez próbujących wyjaśnić przyczyny Katastrofy Tunguskiej spowodowanej prze Tunguskie Ciało Kosmiczne, ten zagadkowy obiekt był fragmentem jądra komety Encke. [Z kometą tą są związane trzy roje meteorów: Północne Taurydy - NTA (25.IX – 25.XI), Południowe Taurydy – STA (25.IX – 25.XI) i χ-Orionidy - XOR (25.XI – 31.XII) i żaden z nich nie pasuje do Katastrofy Tunguskiej, która wydarzyła się w dniu 30.VI.1908 roku. Nawiasem mówiąc, powoduje ona deszcze meteorytów na Merkurym  – przyp. tłum.]


Kometa stulecia – muskająca Słońce


A teraz powiemy sobie o jeszcze jednym gościu  - komecie C/2012 S1 (ISON), którą już nazywa się „kometą stulecia” czy „kometą wieku”. Rok temu, we wrześniu odkryli ją astronomowie-amatorzy Witalij Niewskij z Białorusi i Rosjanin – Artiom Nowiczonok. W tym czasie kometa znajdowała się dość daleko od Ziemi – za Jowiszem – i wyglądała jak rozmyta plamka. Jednakże po przeliczeniu jej orbity astronomowie zrozumieli, że 28.XI.2013 roku, kiedy ISON znajdzie się obok (oczywiście w kosmicznej skali) Słońca, wszystkiego 1 mln km od jego widocznej powierzchni (fotosfery – przyp. tłum.). Dla takich komet wydzielono osobną kategorię i noszą one nazwę sungrazers czyli muskające Słońce.

Przelatując obok centralnej gwiazdy, kometa traci część masy lodowego jadra, które odparowuje pod wpływem wysokiej temperatury. (W grę wchodzą także potężne siły pływowe grawitacji słonecznej, które mogą rozfragmentować jądro komety, jak np. było to w przypadku komety Ikeya-Seki w 1965 roku – uwaga tłum.) Nie wyklucza się, że ogromny żar słoneczny może roztopić jądro komety. Jeżeli jednak do tego nie dojdzie, to ona stanie się jaśniejsza od Gwiazdy Zarannej i Wieczornej – czyli Wenus, a kto wie, czy i nie Księżyca! – i będziemy ją mogli obserwować wraz ze słońcem także w dzień. Ale tego, co naprawdę stanie się z kometą ISON nikt nie jest w stanie przewidzieć.

Obserwatorzy mogą napawać się ogromnym obrazem pod koniec listopada – od początku października warkocz komety będzie się robił coraz to dłuższy. Być może także staniemy się świadkami obfitego deszczu meteorytów.

Aktualnie ISON znajduje się w rejonie konstelacji Bliźniąt (tzn. znajdował tam się w czasie pisania tego artykułu, czyli w czerwcu br. – przyp. tłum.) i wygląda całkiem nieefektownie. We wrześniu będzie ją można obserwować rankiem przy pomocy niezbyt silnych teleskopów i lornetek. Zaś pod koniec listopada ujrzymy ją już bez pomocy przyrządów.

Mówią, że czeka na nas bardzo efektowne widowisko, bardziej niż to, które miało miejsce w 2007 roku, kiedy to na półkuli południowej obserwowano jasną kometę C/2006 P1 (McNaught), która otrzymała przydomek „Wielka”.

Po obleceniu Słońca i minięciu peryhelium kometa ISON wyleci z Układu Słonecznego, być może już na zawsze.


Spotkania na wysokim poziomie


Zgodzicie się ze mną, że cztery komety w ciągu roku, które odwiedzają okolice Ziemi – to całkiem sporo. (Corocznie w Układzie Słonecznym znajduje się kilkanaście komet, więc nie ma w tym niczego niezwykłego -  ale autorce chodziło o cztery jasne komety – przyp. tłum.) Ale nikt nam nie może zagwarantować, ze w najbliższym czasie nie będziemy mieli jakichś innych „gości z kosmosu”. Astronomowie corocznie obserwują dziesiątki nowych komet, ale obliczenie ich trajektorii nie zawsze bywa możliwe. Niektóre przelatują bardzo daleko od nas i pozostają niezauważone dla obserwatorów, ale są i takie, które ozdabiają nocne niebo rozwijając na nim swe przepiękne warkocze.

Nie wyklucza się, że w najbliższym czasie do naszych drzwi „zapuka” kolejny kosmiczny „przybłęda”. Miejmy nadzieję, że takie spotkanie będzie na wysokim poziomie i nie zaszkodzi ono obu stronom…


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 22/2013, ss. 20-21

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©