Powered By Blogger

środa, 9 lipca 2014

PŁYWAJĄCE MIASTA, ARKI PRZYSZŁOŚCI



Marcin Szerenos


Juliusz Verne pisał powieści podróżnicze i historyczne, geograficzne, kryminalne, sztuki teatralne i wiersze, lecz po dziś dzień uważany jest za jednego z protoplastów fantastyki naukowej. Podróż do Stanów Zjednoczonych Ameryki, którą wspólnie z młodszym bratem Pawłem odbył w 1867 na pokładzie największego wówczas statku świata - parowca SS Great Eastern, zaowocowała książką „Pływające miasto” (inna wersja tytułu wydań po polsku: „Miasto pływające”) (Une ville flottante, 1871).

Mianem „pływających miasta” ochrzczono kilka włoskich statków wycieczkowych, jednostki morskie MS Costa Serena czy  MS Costa Concordia. Ten drugi rozbił się o skały w pobliżu wyspy Isola del Giglio, w kilka godzin po wyjściu z portu. Siedem lat po śmierci Verne'a (1905), w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 r., podczas swojego dziewiczego rejsu na trasie Southampton-Cherbourg-Queenstown-Nowy Jork, RMS Titanic zderzył się z górą lodową i zatonął. Nie zniechęciło to jednak ludzi do budowy jeszcze większych transatlantyków (SS Britannic). Po tragedii statku pasażerskiego z 2012 r. (pechowy piątek, 13 stycznia) już rok później amerykańska firma z Florydy poinformowała, że chce zbudować za 10 mld dol. długi na 1,6 km statek, który byłby pływającym miastem. Na pokładzie znajdą się wielkie bezcłowe centra handlowe, szkoły i szpitale, a chętni już mogą rezerwować apartamenty. Mimo wszystko pływające metropolie położone pośrodku oceanu już niedługo mogą stać się rzeczywistością. Jednak nie będą to luksusowe statki wycieczkowe.

Pewnego dnia nasza cywilizacja zderzy się ze zmianami klimatu, a świat znajdzie się częściowo pod wodą. Co prawda góry lodowe znikną, lecz największym zagrożeniem staną się lądy. Do tego czasu część z nas zdąży się przenieść na ogromne statki-wyspy, które staną się naszymi miastami przyszłości. W filmie futurystycznym „Wodny Świat” po stopnieniu lodowców na biegunach ziemia zostaje zalana przez wodę. Ludzie zamieszkują oceany, gromadzą się w dziwnych twierdzach, poruszają się barkami i łodziami.

W publikacji „Adaptacja do zmian klimatu” Komisja Europejska zwraca uwagę na konieczność rozwiązania problemu zwiększonej migracji „uchodźców klimatycznych”, zmuszonych do opuszczenia domów z powodu niedoborów wody i pożywienia, w szczególności w Afryce, Ameryce Łacińskiej i Azji. Niektóre grupy badaczy szacują, że ponad miliard ludzi może zostać zmuszonych do migracji do roku 2050.

Nie wszystko jednak musi pójść po naszej myśli. Gdy wydarzenia przebiegną bardzo szybko dojdzie do dramatycznych scen. Lecz gdy poziom mórz i oceanów będzie podnosił się jak do tej pory powoli, ludność w całości uratuje się i unikniemy chaosu, po prostu przesiedlając się na tereny wyżej położone. A tzw. arki przyszłości staną się domami nowej elity światowej.

Przesiedlanie się ludności w skali globalnej, z tej czy innej przyczyny, wiąże się jeszcze z innymi problemami, przede wszystkim natury finansowej. Uchodźcom trzeba będzie zapewnić godne warunki życia. Bolączką krajów, których bezpośrednio dotkną zmiany klimatu, stanie się dalszy los obywateli. Zmartwieniem polityków znalezienie dla nich nowych domów i pracy.


Serbscy projektanci, Aleksandar Joksimovic i Jelena Nikoli, marzą o tym, aby stworzyć coś na wzór Arki Noego, która – jak w przypadku tej biblijnej – stanowiłaby schronienie zarówno dla ludzi, jak i dla zwierząt. Jeżeli zaistnieje taka potrzeba poszczególne arki mogą trwale łączyć się w większe skupiska. Zewnętrzna ściana, wysoka na 64 metry miałaby za zadanie chronić wnętrze miasta przed silnymi wiatrami, sztormami i tsunami. W głębinach pod wyspą znajdą się również schrony. Do produkcji energii elektrycznej zaprzęgnięto by turbiny wykorzystujące naturalne prądy morskie.

Morskie miasta od sześciu lat usiłuje zbudować Seasteading Institute. Pierwsze mają być gotowe już w 2020 roku. Jednym z głównych inwestorów projektu jest Peter Thiel - twórca PayPala, pierwszy inwestor Facebooka, wróg edukacji wyższej i miliarder. „Będą to anarchistyczne komuny prorynkowych indywidualistów i komputerowych geeków (pokojowo testujących nowe idee wspólnego życia) w ekologicznym i innowacyjnym środowisku. Tam, uwolnieni od duszącego gorsetu podatków, płacy minimalnej, opieki społecznej i restrykcji w dostępie do broni, będą pracować nad takimi problemami, jak: nakarmienie głodnych, wyleczenie chorych, wzbogacenie biednych, życie w równowadze z naturą i koniec wojen” - pisze w artykule: „Ucieczka do pływających miasta” Katarzyna Wężyk (GW).
        
W 1960 roku światowej sławy architekt Buckminster Fuller zaproponował budowę czworościennych pływających miast. Ukośne, przypominające ściętą czworościenną piramidę kształty ścian budynków miały chronić przed wypadnięciem mieszkańców za „burtę”, a przy okazji umożliwiać tworzenie tarasów na kolejnych poziomach. Dodatkowo pływające miasta miały być otoczone przez sztuczne laguny, połączone między sobą bądź ze stałym lądem za pomocą tymczasowych mostów. „Wodne miasta” według projektantów mają stanowić przede wszystkim alternatywę dla przeludnionych kontynentów. Większość z nich wyglądem przypomina przerośnięte lotniskowce.

         Wodne piramidy są propozycją szwedzkiego przedsiębiorstwa Oceanic-Creations. Wykorzystanie nowych kompozytowych materiałów ma umożliwić cumowanie wielkich, kilkunastopiętrowych obiektów w wielu miejscach na całym globie. Prototypowym projektem jest „Maya Hotel", który ma zostać otwarty za ponad 200 mln dolarów u karaibskich wybrzeży niedaleko Cancun w Meksyku. W planach firmy są również pływające apartamenty, kasyna, fabryki.



Jednocześnie myśli się o zasiedlaniu dna morskiego. Powstaje Poseidon Undersea Resorts zlokalizowanym w okolicach Fidżi, zanurzony kilkadziesiąt metrów pod wodą, zainspirowany  książkami Juliusza Verne'a. Podwodne pokoje wyposażone będą w panoramiczną kopułę z widokiem na pełną życia rafę.

Możliwe, że i Atlantyda, mityczna kraina, której poszukują różni badacze z całego świata,  była takim pływającym miastem, pradawną „Arką”, na której skryli się dawni ludzie.


Warszawa, 1 czerwca 2014 r.


Moje 3 grosze


Fakt, Atlantyda i Mu mogły być takimi sztucznymi wyspami, które pływały sobie na powierzchni Wszechoceanu i były zamieszkałe. To ma sens! Co więcej – tłumaczy dlaczego nie ma śladu po nich – po prostu zatonęły w oceanicznej głębi i rozpadły przez tysiąclecia. Nie zapominajmy o tym, że dno oceaniczne wciąż jest w ruchu, że istnieją na nim wulkany i kominy hydrotermalne, które są w stanie zniszczyć każdą konstrukcję mechanicznie i chemicznie…

Poza tym pomysł przeniesienia części Ludzkości na miasta-wyspy ma większy sens, niż bronienie lądów przed Wszechoceanem. Będzie to przede wszystkim mniej kosztowne i bardziej skuteczne, niż wznoszenie ogromnych konstrukcji lądowych. W tym kontekście jakże nowego znaczenia nabiera hasło lansowane przez prof. dr hab. Krzysztofa Skórę z helskiego Fokarium – In mari vita tua! – a ja zawsze dodaję – Vita et futura


Źródła:

1. Katarzyna Wężyk „Ucieczka do pływających miast”, „Gazeta Wyborcza”.

2. Pływające miasta przyszłości, Interia.

3. Ireneusz Sudak „Powstanie pływające miasto? Można rezerwować kabiny” („GW”).

4. Wodne miasta, Serwis „Bryła”.


5. Wikipedia.