Powered By Blogger

sobota, 20 sierpnia 2011

Atlantyda i Agharta (6)

Cz. II   ATLANTYDA  PLATONA


Tadeusz Oszubski

Od stuleci trwa spór, czy opowieść o Atlantydzie, zawarta przez greckiego filozofa Platona w dwu jego dziełach, jest fikcją, czy też zapisem faktów. Najnowsze odkrycia naukowców różnych dziedzin wskazują, że Atlantyda rzeczywiście mogła istnieć, a następnie ulec zagładzie w miejscu, o czasie oraz w sposób podany przez Platona.

O cywilizacji Atlantydy wiadomo było tylko tyle, ile przekazał Platon w swych pismach. Nie będę przytaczał „atlantydzkich” fragmentów tych dzieł, bo znaleźć je można w większości artykułów i książek poświęconych temu zaginionemu kontynentowi. A liczba takich prac jest przeogromna. Już Ludwik Zajdler w swej pracy “Atlantyda” wydanej przez “Wiedzę Powszechną” w 1972 roku podaje, iż wedle jego szacunkowych obliczeń opublikowano na świecie ponad 25 tys. tomów o tematyce atlantologicznej.

Nie będę więc zajmował się szczegółami życia prywatnego i publicznego Atlantów, opisanymi przez greckiego filozofa. Platon opierał się przecież na przekazach z drugiej, a właściwie trzeciej ręki. Poza tym pewne jest, że wykorzystał opowieść o zaginionej krainie do przekazania własnych poglądów – a właściwie marzeń - politycznych na temat państwa idealnego. Istotne, jakie fakty odsiać można spośród mrowia szczegółów.

Pierwsza kwestia, to czas zagłady Atlantydy. Większość badaczy tematu, jako wiążące przyjmuje dwie daty, różniące się – bagatela! – o cały lat tysiąc. Mianowicie, według analiz treści platońskiego dialogu “Kritias” Atlantydę pochłonęły fale w roku 9570 przed nasza erą. Za to badania przekazu zawartego w dialogu “Timaios” wykazywać mają, iż kataklizm miał miejsce w roku 8570 p.n.e.  Jeśli przyjąć za miarodajną właśnie datę z “Timaiosa”, to okazuje się, że w ostatnich latach nauka akademicka odkryła wiele śladów cywilizacji Atlantydy. ( Kwestię tę omówię szerzej w trzeciej części cyklu, zatytułowanej “Artefakty”. )

Problem drugi, to

                   LOKALIZACJA ATLANTYDY.

Czy rzeczywiście umiejscowienie jej tam, gdzie wskazał Platon, ma jakikolwiek sens?

Atlantydą najczęściej zajmują się amatorzy. Naukowcy – na przykład historycy, antropologowie - tylko z rzadka dołączają do hobbystów ( do których i autor tego atlantydzkiego cyklu siebie zalicza ). Jednym z takich akademików-ryzykantów był profesor Emilio Spedicato, fizyk z uniwersytetu w Bergamo, który już przed 20 laty podjął ryzyko upublicznienia swych  badań nad Atlantydą. Spedicato był pewny, że należy słowa Platona traktować dosłownie. Jako argumenty, przywoływał on odkrycia Schliemanna, który dzięki opisowi Homera odnalazł Troję oraz Evansa zdążającego śladem starogreckich mitów wprost do labiryntowego pałacu Minosa na Krecie. Atlantyda – twierdził włoski fizyk - istniała przed tysiącleciami na wyspie położonej na wschodnich wodach Oceanu Atlantyckiego poza Słupami Heraklesa, czyli dzisiejszym Gibraltarem. Według obliczeń Emilia Spedicato, właśnie przed 11 – 12 tysiącami lat doszło do kataklizmu na skalę planetarną, który zmienił klimat na całym świecie, kończąc ostatnią epokę lodowcową.

Niestety, uniwersyteccy koledzy włoskiego naukowca nie poparli go. Dziś sprawy mają się jednak inaczej, choćby dlatego, że w wielu dziedzinach nauki prowadzi się intensywne badania i przy tej okazji odkrycia związane z Atlantyda mnożą się jedno za drugim.

We wrześniu 2002 roku naukowe czasopismo “New Scientist” opublikowało niezwykłe wyniki badań prof. Jacquesa Collina-Girarda z Uniwersytetu Prowansji w Aix-en-Provence. Ten francuski naukowiec twierdzi, że ustalił położenie Atlantydy i to właśnie w miejscu, które w dialogach “Timajos” i “Kritias” wskazywał Platon.

Prof. Collina-Girard wpadł na ślad Atlantydy analizując migrację ludzi w Europie z północy  na południe, która miała miejsce 19 tysięcy lat temu, w trakcie ostatniego zlodowacenia. W tamtym czasie - co potwierdzają oceanografowie - poziom oceanu Atlantyckiego i Morza Śródziemnego był niższy o ponad 120 metrów od obecnego. Francuski badacz opracował więc mapy ukazujące zachodnie wybrzeże Morza Śródziemnego przed 19 tysiącami lat. Ustalił wówczas, że w tamtej epoce Cieśnina Gibraltarska była wąskim przesmykiem – szerokim na 20 i długim na 80 km – łączącym Morze Śródziemne z Atlantykiem. 190 wieków temu, w ówczesnej Cieśninie Gibraltarskiej istniał archipelag wysp, a największa z nich, długa na 14,5 km i szeroka na prawie 5 km, mogła być legendarną Atlantydą. Co ciekawe, resztki tej wyspy znane są współczesnym żeglarzom jako

                            MAJUAN LUB SPARTEL,

mielizna leżąca na Atlantyku około 20 mil morskich od Gibraltaru.

Przed 19 tysiącleciami rozpoczęło się powolne ocieplanie klimatu i wody topniejących lodowców spływały do oceanu światowego, podnosząc jego poziom o około 2 metry w czasie każdego stulecia. Wreszcie, około 11 tysięcy lat temu, a więc zgodnie z opisem Platona, ostatnia i największa wyspa archipelagu - domniemana Atlantyda – znalazła się pod wodą.

Jeśli ktoś kiedyś zdecyduje się zainwestować duże środki – badania w takich miejscach wymagają długotrwałych prac fachowego zespołu ze specjalistycznym, kosztownym sprzętem – to może w ławicy Majuan odkryć Atlantydę.

Ustalenia prof. Colliny-Girarda mają potwierdzenie w wynikach analiz innych badaczy.

Na początku stycznia 2002 roku prof. Ed Keller, geolog z Uniwersytetu Kalifornii, złożył na spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Geologicznego w Bostonie oświadczenie, że odkrył wyspę, zatopioną około 16 tys. lat temu u zachodnich wybrzeży Kalifornii. Wyspę tę, położoną 20 km od kontynentu, Keller nazwał Kalafia - od imienia mitycznej królowej Amazonek.

Wyspa nie jest duża, ma zaledwie 1,6 km długości. Istotne jest jednak, że w czasach, gdy żyły tam tygrysy szablozębe i mamuty – 16 tysięcy lat temu - wyspa wystawała około 100 metrów nad wodę, dziś zaś znajduje się ponad kilometr pod wodą! Według badań prof. Kellera, Kalafię, która wraz z czterema istniejącymi dziś w tym regionie wyspami - San Miguel, Santa Rosa, Santa Cruz i Anacapa - tworzyła wielki ląd, zatopiły wody podnoszące się wskutek topnienia lodowca pokrywającego wówczas większość Ziemi. Co istotne, powierzchnia Kalafii odróżnia się od gładkiego dna oceanicznego - widać na niej ślady działania fal, deszczu i wiatru.
- Ma wystarczająco wiele cech świadczących o tym, że kiedyś była wyspą - stwierdza prof. Keller.

Z kolei, według podanych w połowie września 2001 roku wyników badań patagońskiej ekspedycji polsko-argentyńskiego zespołu naukowców, odkryto dowody wystąpienia jeszcze wcześniejszego potopu. Naukowcy natrafili w Argentynie na ślady gigantycznej katastrofy klimatycznej, do której doszło przed niespełna 14 tysiącleciami. Zanikły ogromne jeziora, doszło do serii erupcji wulkanicznych i trzęsień ziemi na gigantyczną skalę.
- Końcowym akordem tego procesu, ujawnionym przez nasze badania, było przelanie się wód z jezior wzdłuż uskoku przez Andy. Około 13,2 tys. lat temu nastąpił lokalny potop. Część jezior ze wschodniej strony gór spłynęła do Pacyfiku – wyjaśnia szczegóły uczestnik ekspedycji, prof. Andrzej Tatur z Instytutu Ekologii PAN.

         Nastąpił tam wówczas koniec epoki lodowcowej. Można rzec – zapanował klimatyczny spokój trwający, aż do dziś. Jednak nic dotąd nie wiadomo, by akurat na tym obszarze, tak jak i na wyspie Kalafia, powstała jakaś rozwinięta cywilizacja.

Co jednak sprawiło, że takie kataklizmy miały miejsce? Czyżby Atlantyda stanowiła swoiste kuriozum, bo ponoć żadnego państwa w historii potop nie obrócił w niwecz. Kataklizmy niszczące miasta, to tylko legendy, przypowieści z mitów obrazujące gniew bogów, karzących ludzi postępujących niezgodnie z przyjętymi normami, czyli materiał dla religioznawców. Lecz jeśli tak sprawy się mają, to dlaczego rozpadły się w pył: władztwo Minosa na Krecie i potęga indyjskiej Harappy? Wiemy, że cywilizacje te bez wątpienia istniały, lecz nic ponadto. Cóż o nich wiemy, skoro nawet pisma tych kultur do dziś nie rozszyfrowano? Okazuje się jednak, że te niezbyt odległe w czasie kultury zostały

      ZDRUZGOTANE PRZEZ KATAKLIZMY.

W grudniu 2001, podczas spotkania Amerykańskiej Unii Geofizycznej w San Francisco, prof. Amos Nur, geofizyk z Uniwersytetu Stanforda w USA przedstawił swoją teorię wyjaśniającą nagłe znikanie starożytnych kultur. Mianowicie, najważniejsze centra cywilizacyjne tamtych czasów upadły w wyniku naturalnych katastrof, konkretnie - trzęsień ziemi. Prof. Nur doszedł do takiego wniosku badając wschodnią część rejonu śródziemnomorskiego, gdzie w końcu epoki brązu, około 1200 r. p.n.e. upadły wielkie miasta: Troja, Mykeny i Knossos. Według wcześniejszych ustaleń metropolie te zostały zniszczone przez ekspansję tak zwanych Ludów Morza. Nur twierdzi jednak, że faktycznym powodem upadku starożytnych miast była seria trzęsień ziemi.
- Na trzęsieniach ziemi najbardziej cierpią największe struktury – wyjaśnia prof. Nur. Według niego, niewielkie elity rządzące w zhierarchizowanych społeczeństwach nie potrafiły zapanować nad chaosem następującym po trzęsieniach ziemi.

Teorię Nura wspiera kilku innych naukowców. Między innymi, Manika Prasad z Rock Physics Laboratory w Stanford University, badająca przyczyny upadku cywilizacji Harappa. To wielkie miasto rozwijało się w dolinie Indusu przez około 2 tysiąclecia i nagle upadło około 1900 roku p.n.e. Dotąd uważano, że Harappę zniszczyła inwazja Ariów, przybyłych z północy ludów indoeuropejskich. Przeniesienie odpowiedzialności za zagładę miasta na katastrofy naturalne, Prasad opiera na badaniach przeszłości sejsmicznej pogranicza dzisiejszych Indii i Pakistanu. Obszar, na którym wzniesiono Harappę, był przed tysiącleciami często doświadczany trzęsieniami ziemi. Jeden z tych kataklizmów utworzył naturalną tamę na jednej z największych rzek regionu, co w pierwszej fazie zniszczyło rolnictwo, a następnie doprowadziło do potopu: zalania miasta i zawalenia go błotem.

Dlaczego jednak dochodziło do tych kolosalnych trzęsień ziemi oraz potopów? Wiele wskazuje, że kataklizmy te wywołane były upadkiem na Ziemię asteroidów lub innych wielkich obiektów ( szerzej pisałem o tym w artykule „Potopy z kosmosu” opublikowanym w Nrze 12/2002 „Nieznanego Świata” ). To zderzenia z takimi kosmicznymi obiektami prowadzą do globalnych katastrof klimatycznych, co ma miejsce raz na kilka tysięcy lat. Wyznaczają one szlak upadków i narodzin kolejnych cywilizacji. Ich dziełem jest także zagłada cywilizacji platońskiej Atlantydy.





Podpisy pod zdjęcia:
Fot. 1. Platon
Fot. 2. Atlantyda zaznaczona na mapie Morza Śródziemnego sprzed kilkunastu tysiącleci, którą nakreślił prof. Jacques Collina-Girard
Fot. 3. Nie rozszyfrowane dotąd, liczące 5,5 tys. lat pismo z indyjskiego miasta Harappa

CDN.