Powered By Blogger

środa, 10 sierpnia 2011

Atlantyda i Agharta (1)







Czy zaginiona cywilizacja kwitła na... Antarktydzie?


Aleksander Driemin

Od ponad dwóch tysięcy lat Ludzkość uparcie usiłuje rozwiązać zagadkę Atlantydy: czy naprawdę ona istniała i gdzie jej szukać? W Atlantyku? W Pacyfiku? W Oceanie Indyjskim? A może wśród lodów Północnego Oceanu Lodowatego?[1] Wszędzie tam trwały poszukiwania - jak dotąd bezskuteczne - legendarnej wyspy. I oto nowa hipoteza wysunięta przez uczonych daje nadzieję na udowodnienie tego, że Atlantyda rzeczywiście istniała.

---oooOooo---


Znany wszystkim przekaz Platona o Atlantydzie - nie jest odosobniony w swoim rodzaju. W mitologii mieszkańców wysp Pacyfiku znajdują się wspomnienia o wielkiej krainie, która zatonęła w dawnych czasach i w mrokach niepamięci: na Hawajach to jest kontynent Słonecznej Sieci Boga Kane, u Polinezyjczyków to Wielka Ziemia, zaś u wyspiarzy z Wyspy Wielkanocnej - wyspa Motu-Mario-Hiva. W połowie XIX wieku, francuski misjonarz J. A. Morenhaute, na podstawie badań polinezyjskich legend i mitów doszedł do wniosku, iż wyspiarze owi byli onegdaj świadkami jakiejś straszliwej katastrofy, która pogrążyła w Oceanie Spokojnym ogromną wyspę - Pacyfidę.

Do jeszcze dalszej przeszłości odnoszą się mnogie legendy ludów Indii o kontynencie Lemuria - kolebce ludzkiej kultury, która poszła na dno Oceanu Indyjskiego. O ziemi, która znajdowała się na południe od współczesnego subkontynentu indyjskiego, pisało wielu tamilskich autorów uważających, iż Tamałacham jest ojczyzną Tamilów. Ten naród bez historii, ale z bogatą i samodzielną kulturą powstał nagle na najbardziej wysuniętej na południe części Hindustanu. O wielkiej wyspie na Oceanie Indyjskim, położonej na południe od równika, wspomina także Pliniusz Starszy. O ostatkach lądu w południowej części Oceanu Indyjskiego, pisali także średniowieczni historycy arabscy. Współcześni Cooka byli przekonani, że na południowym Oceanie Indyjskim i południowym Atlantyku znajduje się mityczna, nieznana Ziemia Południowa - Terra Australis Incognita - lub po odkryciu Australii - Terra Australis Nondum Cognita - zajmująca ogromny obszar i zamieszkała, przez co najmniej 50 mln ludzi!

W kulturach niemal wszystkich dawnych narodów, zachowały się legendy o bogach, którzy przybyli z niewiadomych światów, aby dać ludziom wiedzę i prawo.

Godne uwagi jest to, że wszystkie dawne cywilizacje i kultury miały swe legendy o jakichś Nauczycielach, którzy przynieśli dawnym narodom naukę i kulturę. Zgodnie z Herodotem, w Egipcie tacy Nauczyciele pojawili się około 10.000 lat przed Chrystusem. Mniej więcej w tym samym czasie, przybył zza południowego morza potężny Oannes, by nauczać Sumerów uprawy roli i innych sztuk - w tym pisania i budownictwa. Bohaterowie amerykańskich eposów - pierwszy Inka Manho Capac i meksykański Quetzalcoatl, też pojawili się zza morza - tyle, że od wschodu. Od zachodu, z zatopionej wyspy Motu-Mario-Hiva przybył wielki bóg-nauczyciel Wyspy Wielkanocnej - Make-Make.

Poza legendami istnieją także materialne dowody istnienia wysokorozwiniętych cywilizacji. Archeolodzy i etnografowie są przekonani, że wszystkie cywilizacje Starego Świata: Egipt, Mezopotamia, Kreta i Grecja, Indie i Chiny - mają wspólne pochodzenie, co wyraża się m.in. w podobieństwie mitologii i struktur rytualnych. Największe podobieństwo zachodzi przy porównaniu kalendarzy. I tak na Bliskim Wschodzie, w dawnym Egipcie, Indiach i Ameryce Południowej rok dzielił się na 12 miesięcy po 30 dni w każdym, a ostatnie 5 dni uważali za feralne i bezprawne. Jeszcze bardziej oddala się w czasie początek hinduskiego kalendarza, którego punkt zerowy wypada na rok 11.653 p.n.e. Koniec jednego z cykli w kalendarzu Majów wypada także dokładnie w tym samym roku - 11.653 p.n.e., zaś początek jednego z cykli słonecznych w kalendarzu starożytnego Egiptu i lunarnego kalendarza w Asyrii lokuje się w roku 11.542 p.n.e.

Także w starożytnych Amerykach widoczne są analogie do Starego Świata - po pierwsze - niemal identyczny czas powstania. W południowych stanach Meksyku znaleziono ruiny piramid, które wybudowano 8-10 tys. lat przed Chrystusem. Po drugie - wciąż jest wyjątkowo mglista i niejasna historia powstania cywilizacji Mezoameryki i Ameryki Łacińskiej, mimo ciągłych odkryć archeologicznych. One pojawiły się od razu, jakby znikąd...
Znany niemiecki badacz Alexander Humboldt pisał:

Wydaje mi się jasnym, że pomniki, metody liczenia czasu, systemy kosmologiczne i wiele mitów Ameryki, przedstawia porażające podobieństwo do idei Azji Wschodniej, wskazują na dawne związki, a nie okazują się być rezultatem szczególnego przypadku, jak wszystkich narodów na krańcach cywilizacji.

Teza Humboldta o związkach Ameryki z Azją jest jedną z możliwych hipotez. Taka ilość nieoczekiwanych zbieżności jest możliwa tylko przy założeniu, że istniała kiedyś Protocywilizacja, z której wynikły potem amerykańskie, azjatyckie, afrykańskie i europejskie kultury. Czyż to możliwe, że okazują się one być następcami legendarnej Atlantydy Platona?

Istnieje cała masa oczywistych, zbieżnych ze sobą faktów i świadectw:
v    Wszystkie dawne cywilizacje powstały mniej więcej w tym samym czasie.
v    Cywilizacje te powstały nagle, nie pozostawiając przed sobą żadnych śladów ewolucji, a jedynie wspomnienia o przybyłych zza morza Nauczycielach, którzy przynieśli ze sobą kulturę i naukę już w gotowej postaci. Zgodnie z legendami, Nauczyciele ci pojawili się po jakiejś globalnej katastrofie, straszliwym kataklizmie, która to katastrofa zniszczyła ich ojczyznę.
v    Zadziwia zbieżność hierarchicznych struktur państwowych, w których poczesne miejsce zajmował klan kapłanów.
v    We wszystkich tych cywilizacjach, przeznaczało się kolosalne siły i środki na budowę ogromnych kultowych budowli, pochłaniających ogromne ofiary w ludziach i sprzęcie, których związek z obserwacjami astronomicznymi jest oczywisty. I wreszcie:
v    Nieprawdopodobna wiedza starożytnych kultur, w której pierwsze miejsce zajmuje astronomia!

Pomiędzy osiągnięciami naukowymi dawnych cywilizacji poza astronomią, zadziwia także ich wiedza geograficzna. Poza peruwiańskimi kamiennymi mapami z Atlantydą, znane są buddyjskie mapy kosmologiczne - mandale. Osobną sprawą i osobliwością jest mapa świata sporządzona w 1531 roku przez francuskiego matematyka i geografa - Oronteusa Finneusa.[2] Jest na niej ukazana Antarktyda wolna od lodów, pocięta siecią rzek i z głębokimi fiordami. Wiele szczegółów tej mapy zostało potwierdzonych przez współczesne badania geofizyczne, z tą wszakże różnicą, że Biegun Południowy u Finneusa jest ukazany jako wolny od lodów, a zamiast rzek znajdują się jęzory lodowcowe, powoli spływające dziś do Wszechoceanu. Nie ma żadnego wyjaśnienia, co do pojawienia się takiej mapy, bowiem Europejczycy dotarli do brzegów Antarktydy znacznie później - dopiero w XIX wieku.

Zgodnie z treścią legend, planetarny kataklizm, który wykończył Protocywilizację, miał miejsce około 12 tyś. lat temu. Jest oczywiste, że katastrofa w takiej skali powinna zostawić jakieś archeologiczne ślady. I takie ślady rzeczywiście istnieją!

W Kurdystanie znajduje się jaskinia Szender, położona wysoko w górach. Archeologowie ustalili, że ludzie zasiedlili ją ponad 100.000 lat temu. Kulturowe nawarstwienia w jaskini ukazują, że była ona zamieszkała nieprzerwanie przez plemiona ludzkie na przestrzeni wielu wieków. Nieoczekiwanie w warstwach, odpowiadających 10 tysiącleciu p.Chr. ślady ludzkiej bytności zupełnie znikają!

Według poglądów noblisty W. Libbyego, w tym czasie - tj. około 12.000 lat temu - z powierzchni Ameryki znikły ślady jej pierwszych kolonistów, o wiele starszych od Indian. Dane demograficzne potwierdzają, że w 10 tysiącleciu p.n.e. doszło do gwałtownego spadku zaludnienia naszej planety. I dalej - na wysokości około 6.000 m w Kordylierach pod grubą warstwą lodu znaleziono resztki raf koralowych, które otoczone były skorupami  mięczaków i raków morskich. Ślady te pozwoliły na obliczenie wieku wydźwignięcia się tego fragmentu dna morskiego do góry - miało to miejsce w dziesiątym tysiącleciu przed naszą erą...

Tak zatem istnieją dostatecznie ważkie przesłanki po temu, by sądzić, że 12.000 lat temu doszło do planetarnej katastrofy, która odznaczała się katakliktycznymi zjawiskami w rodzaju gigantycznych powodzi i straszliwych trzęsień ziemi, ruchami pionowymi znacznych obszarów kontynentalnych oraz emisji do atmosfery znacznych ilości pary wodnej. Mogło to spowodować zniknięcie w oceanie znacznych połaci lądu. I jak tutaj nie wspomnieć relacji Platona i daty zatopienia Atlantydy w 9.570 roku p.n.e.? Po upływie 12 tysiącleci, archeologiczne i geologiczne ślady Atlantydy nie mogły zniknąć bez śladu - gdzie ich szukać?

Klucze do zagadki powstania człowieka i jego cywilizacji mogą być ukryte pod lodami Antarktydy. Hipoteza o antarktycznej Atlantydzie została wpierw opublikowana we włoskim magazynie „Europeo”, niemal pół wieku temu. W artykule była mowa o tym, że amerykańscy uczeni znaleźli ślady wysokorozwiniętej, prehistorycznej cywilizacji, która istniała na naszej planecie ponad 15.000 lat temu. Hipoteza ta znalazła swą kontynuację w książce włoskiego badacza Barbiero Flavio – „Cywilizacja pod lodem”. W niej udowadnia on, że legendarna Atlantyda znajdowała się na miejscu dzisiejszej Antarktydy. Klimat w tym czasie był dostatecznie ciepły, póki 10-12 tyś. lat temu Ziemia nie zderzyła się z kosmicznym obiektem o ogromnej masie i rozmiarach. Impakt wykoślawił ziemską oś, w rezultacie czego powstały wielkie powodzie, trzęsienia ziemi i pływy, które zniszczyły Atlantydę.

Pozostańmy przy hipotezie Flavio.
  
Antarktyczna Atlantyda w pełni wpisuje się w dawne legendy sytuujące jej położenie na Oceanie Spokojnym. Indyjskim czy na Atlantyku. W pełnej zgodności z relacją Platona, jej mieszkańcy mogli swobodnie kontrolować brzegi trzech kontynentów: południe Afryki znajdowało się całkiem niedaleko; z Ameryka Południowa mógł ją łączyć pomost lądowy w postaci cienkiego paska lądu lub archipelagu wysp - NB, ukazanego dokładnie na mapie Fineusa... Do Indii można było się dostać albo wzdłuż wybrzeża afrykańskiego, bądź via Australia i Indonezja lub też wyspy Oceanii, które były wtedy o wiele większe i liczniejsze.

Włączenie Antarktydy do ewolucji ludzkich cywilizacji wyjaśnia, dlaczego wielki filozof Starożytności - Arystoteles, znamienity astronom Hipparch i geograf Ptolemeusz uważali, że Atlantydę ze wszystkich stron otaczał jeden kontynent, i dlaczego Herodot nazwał Ocean Atlantycki morzem, a Morze Śródziemne - zatoką. W tym kontekście, Antarktyda staje się tym lądem, który otaczają kontynenty Afryki, Europy, Azji i Ameryki Południowej oraz Australii.

Współczesna Antarktyda - to najmniej przyjazny życiu kontynent. 99% jej powierzchni jest skute lodem, którego grubość sięga miejscami nawet 5.000 metrów, średnia temperatura latem wynosi od -500C do „tylko” -300C, zaś zimą od -600C do nawet -800C[3] i wieją bardzo silne wiatry.[4] Jednakże Flavio uważa, że w stosunkowo nieodległej przeszłości klimat Antarktydy był łagodniejszym i zmienił się wskutek zwichrowania osi ziemskiej.[5]

Jak widać, około 12-15 tyś. lat temu, bieguny geograficzne Ziemi znajdowały się w zupełnie innym miejscu. Wyniki badań paleomagnetycznych sytuują  północny biegun magnetyczny Ziemi do niedawna, na wschodzie Azji. I chociaż oś magnetyczna Ziemi nie pokrywa się z osią obrotu naszej planety, to kąt pomiędzy nimi nie może być duży. Wychodząc z tego założenia, można przypuszczać, że północny biegun geograficzny znajdował się w centrum Jakucji. W takim przypadku, Antarktyda znajdowała się bardziej na północ od swego dzisiejszego położenia i znajdowała się na niższych szerokościach geograficznych - była bliżej równika. Miała łagodniejszy klimat i przypominała swymi kształtami trójkątny kontynent, skierowany wierzchołkiem na południe, dokładnie tak, jak to pokazano na buddyjskich mapach-mandalach. Jeżeli płyniemy z wybrzeża Antarktydy do Oceanii, to dopłyniemy tam od zachodu - dokładnie tak, jak bóg-nauczyciel z Wyspy Wielkanocnej - Make-Make. Natomiast Manho Capac i Quetzalcoatl przybyli do Ameryki Południowej ze wschodu. Dla Sumerów i ludów Mezopotamii Antarktyda - ojczyzna Oannesa - leżała dokładnie na południu. Dokładnie tak, jak dla Tamilów ich święta wyspa - Tamałacham!

Przy takiej konfiguracji biegunów, Mezoameryka, Mezopotamia, Indie i Egipt  - wszystkie kolebki dawnych cywilizacji - znajdowały się na średnich szerokościach geograficznych z umiarkowanym klimatem, który wtedy był podobny do klimatu wybrzeży Antarktydy. Możliwe, że po katastrofie migracje Atlantydów przebiegały nie w sposób pokojowy, ale zaborczy, kolonizatorski.

Co było przyczyną katastrofy, która miała miejsce gdzieś pomiędzy rokiem 11.600 a rokiem 11.500 przed p.n.e.? Flavio twierdzi, że to była kometa o masie kilkuset miliardów ton  lub asteroida uderzając w Ziemię w okolicach Florydy, zwichrowała ziemską oś. Powrót osi na swe miejsce zaowocował przemieszczeniem się mas skorupy ziemskiej i wód, skutkiem czego były gigantyczne trzęsienia ziemi, pływowe fale i powodzie. Ślady tych wydarzeń my znajdujemy w jaskini Szander w Kurdystanie i na progach wodospadu Niagara Falls. Dzięki temu doszło do wypiętrzenia się Kordylierów (Andów), zniknięcia pierwobylców Ameryki i zmniejszeniu ludzkiej populacji całego świata. Echa tych wydarzeń dotarły do dnia dzisiejszego w postaci legendy o Potopie Powszechnym... I tak np. na atolu Hao w archipelagu Tuamotu (Polinezja) znaleziono folklorystyczne teksty opowiadające o wielkim potopie na Oceanie Spokojnym, które brzmią niemal identycznie, jak te z Biblii!

W czasie powrotu osi Ziemi do starego położenia, w Europie zakończył się glacjał i lody powróciły na północ kontynentu - ku Północnemu Oceanowi Lodowatemu, gdzie pozostały do dziś dnia. W tym samym czasie, lodowa czapa zaczęła skuwać Antarktydę na południu. Przez pewien czas Protocywilizacja usiłowała walczyć o przetrwanie w coraz surowszych warunkach klimatycznych, ale nie była w stanie tego pokonać. Atlantydzi rozproszyli się po swych koloniach, przynosząc ze sobą wysoka kulturę i wiedzę, których źródło do dziś dnia jest nam nieznane, a także podania o jakimś tajemniczym zaginionym  kontynencie, położonym w południowych szerokościach geograficznych Indyjskiego, Spokojnego i Atlantyckiego Oceanu...

---oooOooo---

W uzupełnieniu tego artykułu zamieszczonego w magazynie „Kalejdoskop NLO” nr 44(157),2000, chciałbym dorzucić kilka uwag na temat cywilizacji Atlantydy i jej tajemniczego końca. W Polsce nad problemem Atlantydy i tajemniczej Supercywilizacji pracował taki uczony, jak prof. dr Ludwik Zajdler, autor monumentalnej pracy pt. „Atlantyda”. To dzieło jest jak dotąd - niestety - jedynym, które ujmuje sprawę Atlantydy całościowo i jednocześnie tak drobiazgowo! Do dziś dnia stanowi ono biblię dla polskich atlantologów. Reszta prac, to utworki mniej lub bardziej krytyczne, które niewiele lub zgoła niczego nowego do sprawy nie wnoszą, a ich autorzy w ferworze krucjaty przeciwko „nieprawomyślnym i niewiernym” strzelają raz po raz gafy, które dyskredytują ich jako uczonych...

Drugim uczonym, który wziął na serio sprawę istnienia Supercywilizacji czy też jak kto woli - Protocywilizacji ludzkiej - jest prof. dr hab. Benon Zbigniew Szałek z Uniwersytetu Szczecińskiego, który do tego wniosku doszedł dzięki mrówczej i benedyktyńskiej analizie porównawczej tekstów antycznych i współczesnych, ze wszystkich niemal zakątków świata. Doszedł on do tego, że dawno, dawno temu na Ziemi istniała jedna cywilizacja, która posługiwała się jednym językiem i jednym pismem! I ma na to bardzo mocne dowody!

Do ciekawych wniosków doszedł w swej pracy pt. „Atomowe wojny bogów” kolejny nasz rodak - Aleksander Mora z Lublina, który przedstawił bardzo sugestywną wizję dawnego, niszczycielskiego w swej sile, konfliktu antycznych bogów-astronautów, którego ostatnim akordem było właśnie zatopienie Atlantydy w wyniku działań wojennych.

Ostatnio na temat istnienia Atlantydy w kontekście fenomenu UFO wypowiadał się na forum IX Środkowoeuropejskiego Kongresu Ufologicznego sam słynny Krzysztof Piechota z Warszawy, który m.in. w Atlantydzie upatruje Protocywilizację, której tworami są właśnie UFO...

Ostatnio, świat dowiedział się o niesłychanie ciekawej pracy badawczej polskiego meteorytologa Andrzeja Kotowieckiego, który bada niezwykłe minerały - tektyty, które mogły powstać jedynie w warunkach wysokich ciśnień i temperatur, które można uzyskać jedynie w wyniku wybuchu jądrowego lub termojądrowego... I znów, kto mógł posługiwać się energią jądrową w tak odległej przeszłości liczonej w tysiącach i setkach tysięcy lat?

I wreszcie na koniec należy do tego dodać pracę J. Krzysiaka – „Däniken, Kosmici i Atlantydzi”, która też nawiązuje do tajemnicy Zaginionego Kontynentu i jego możliwych kontaktów z Kosmosem i moje opracowanie „PROJEKT TATRY”[6], w którym także wskazuję na kilka możliwych dowodów na prawdziwość hipotezy Wielkiego Konfliktu na Atlantydzie, Lance i Mu oraz jego śladach na ziemiach Polskich - a są takie i to dość wyraźne, tyle że ich nie widzimy dlatego, że zżyliśmy się z nimi - sic!

Tajemnica Atlantydy wciąż niepokoi i niewielu jest w stanie oprzeć się jej złowrogiemu urokowi...

Opracował –
Robert K. Leśniakiewicz ©





[1] Rosjanie wyróżniają pięć oceanów, a nie trzy, jak Europejczycy czy Amerykanie.
[2] Według innych źródeł był on Flamandem.
[3] Oficjalny rekord najniższej temperatury wynosi -88°C na Antarktydzie Wschodniej.
[4] Wiatry te osiągają prędkości nawet do 300 km/h!
[5] Pogląd ten potwierdzają liczne odkrycia szczątków zwierząt i roślin, które zamieszkiwały Antarktydę jeszcze w późnym Trzeciorzędzie.
[6] R. Leśniakiewicz – „Projekt Tatry”, Kraków 2002.